czwartek, 31 maja 2012

♥♥♥

Hej :) Mam dla was małą niespodziankę...
Oto zestawienie najlepszych blogów, które czytałam i gorąco polecam:

  • timespentwithboys.blogspot.com
    storyaboutonedirection.blog.pl
    http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/
    notrealevents.blogspot.com
    dream-come-true.blog.pl/
    http://onedirection-lovestory.blog.pl/
    http://directionowelovee.blogspot.com/
    Gorąco je polecam! Dziewczyny mają talent!!!

Rozdział 37.

Czy czuliście się kiedyś jak w klatce? Jeśli tak to zrozumiecie o czym mówię. Uczucia, z którymi starałam się uporać w końcu postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. I proszę… Jest jak jest. Nie było takiego dnia w którym nie myślałam o Patryku i o tym co nas łączyło. Niewątpliwie było to ogromne uczucie. Nie chciało zniknąć nawet wtedy gdy osoba do której było ono skierowane odeszła do tamtego świata. Potem pojawił się Louis. Całkowicie z zaskoczenia i mimo iż zakładałam, że nie zdołam już pokochać nikogo to on sprawił, że na nowo poczułam cym jest miłość. Może to i było tylko dlatego, że widziałam w nim część Patryka ale teraz wiem, że czułam coś naprawdę. Ciężko jest kochać 2 mężczyzn na raz. Wiem, że uczucie wobec osoby Patryka już powoli gaśnie ale ciągle wierzę, że on pojawi się w drzwiach mojego pokoju, z deskorolką pod ręką i powie tym głosem, który zawsze wyrażał skruchę ,, Przepraszam za spóźnienie”. Chwyci mnie za rękę i znów będzie tak jak kiedyś. Z Louisem łączy mnie inny rodzaj miłości niż do Patryka. Po kilku dniach znajomości z nim padliśmy sobie w ramiona wyznając miłość a z Patrykiem ten proces był długotrwały jak np. tworzenie się rzeźby polodowcowej. Ciężki okres mam w swoim życiu. Musiałam i znów musze pogodzić się ze startą najbliższych. Dlaczego? Sądzę, że życie jest zbyt skomplikowane. To właśnie my sami tworzymy sobie ścieżkę, którą chcemy iść a moja niewątpliwie będzie bardzo kręta.
Wschód słońca nad Tamizą zapiera dech w piersiach. Stoję i myślę o przemijaniu doczesnego życia. Czy będę w końcu potrafiła podjąć jakąś sensowną decyzję odnośnie mojego życia, emocji i zacząć żyć normalnie bez odwracania głowy w stronę przeszłości? Ruszam do dobrze znanego miejsca. Tłum ludzi, tysiące spojrzeń padających na moją twarz i jedna bardzo mi znana. Jak zwykle wita wszystkich uśmiechem. Urodzona optymistka… Jeżeli wszystko pójdzie dobrze.. To będzie dobrze. Z takim nastawieniem prowadzę rozmowę trwającą 15 sekund i czekam. Idę po ciepłą herbatę i coś do zjedzenia. Z tego wszystkiego nie dokończyłam jeść ani… Nie napisałam cioci kartki. Wyjmuję telefon i szybko piszę sms’a.               ,, Nie martw się o mnie, za niedługo wrócę. Em”. Krótko zwięźle i na tema. Jedyne  za co dziękuję nauczycielce od polskiego. Cza biegnie jak szalony. Teraz jest mój czas. Teraz albo nigdy. Odwracam się za siebie i po raz ostatni spoglądam na to tak bardzo znane mi miejsce.
* Louis*
Jak zwykle nie uzyskałem odpowiedzi od Emmy. Nie odzywa się tylko jeden dzień a ja już zaczynam wariować. Może to kwestia przyzwyczajenia? Czas pokaże…
Boję się o nią. Tak cholernie się boję, że popełni jakiś błąd, będzie jej z tym źle a ja nie będę mógł być przy niej. Wiem, miałem swój czas i go nie wykorzystałem. To boli. Tak bardzo mnie to boli. Tego się obawiałem. Bałem się samotności i tego, że nie będę miał do kogo się przytulić. Muszę wrócić do domu, wykapać się, zjeść coś i pojadę do niej. Pojadę choćby tylko po to aby zobaczyć jej twarz i zapytać się czy to definitywny koniec. Od momentu gdy rozstałem się z Zaynem siedziałem tu- w naszym ulubionym miejscu w parku. Sądziłem, że jakoś wszystko sobie poukładam jednak zawiodłem się.
Miałem dużo szczęścia, akurat przyjechała taksówka. Natychmiast wsiadłem do niej i ruszyłem do domu. Żałuję, że nie poświęcałem Emmie tyle czasu ile było jej należne. Z El było inaczej. Mogłem z nią gadać godzinami i nie myśleć o niczym innym niż o jej ustach. W pewnym stopniu brakuje mi jej ale bardziej od niej kochałem Em. To ona była tę jedną i jedyną na całe życie. Na dobre, i na złe. A ja głupi jak zwykle to zepsułem!!! Wybrałem numer do niej ,, Wybrany numer ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci”. Szlag!!
Przeklinałem w duszy każdą minutę bez niej. W pewnym momencie taksówka zatrzymała się a ja wysiadłem. W domu jak zwykle było głośno. Cóż się dziwić. 4 kobiety i tylko jeden mężczyzna.
- To Ty Louis?- zapytała mama z salonu
- Tak, to ja. – powiedziałem i wdrapałem się na górę. Pierwszym i najważniejszy punktem było zmycie z siebie trudu poprzedniego dnia. Gorąca kąpiel w tak mroźny dzień jest niesamowicie przyjemna. W końcu czysty i pachnący mogłem założyć nowe ubranie i zszedłem na dół na solidny posiłek. Oczy kleiły mi się do snu jednak ten problem rozwiązała kawa. Prawdziwa czarna kawa.
- Kiedy odwiedzi nas Em?- zapytała jedna z bliźniaczek
- Nie wiem. Może wkrótce-
- To dobrze! Patrz co dla niej narysowałam! Jak chcesz to narysuje taki dla Ciebie- spojrzałem na rysunek i zobaczyłem na nim siebie wraz z Emmą trzymających się za ręce. Tuż za nami był dom przewiązany kokardą. Em była tak szczęśliwa jak nigdy. Niedaleko domu były dzieci.- To Ty a to Em. To wasz dom a to wasze dzieci. Wkrótce tak będzie. – Powiedziała Daisy i ponownie złamała mi serce. Nie miałem pojęcia jak mogę odreagować ten cały stres… Zadzwoniłem do chłopaków i powiedziałem im aby wpadli do mnie jak będą mogli. Usiadłem na kanapie i pogrążyłem się w marzeniach.
Prawdopodobnie zasnąłem. Obudził mnie całujący mój policzek Harry. Z początku myślałem, że to Em ale niestety Em nie posiadała zarostu.
- Lou! Mój ukochany Lou!- powiedział Harry i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłem uścisk i przywitałem się z każdym z przyjaciół.
- Weźcie siądźcie lub coś. Herbaty?-
- Tak!- odpowiedzieli zgodnym chórkiem- i kanapkę- dodał wiecznie głodny Niall. Ja nie wiem. Czy oni w domu go głodzą? Idąc do kuchni zbierałem myśli i wymyślając przebieg całej rozmowy. Nie wiedziałem jak mam przekazać im tę wiadomość szczególnie Harryemu bo wiem, że Em była naprawdę ważną osobą w jego życiu. W końcu z tacą pełną jedzenia i gorącego napoju zasiadłem przed nimi z grobową miną.
- Mów co się dzieje- zaczął Liam
- To nie jest dla mnie łatwe. – zacząłem i spojrzałem na Zayna. On jedyny wiedział o co chodzi i w jakiś sposób dodało mi to otuchy.- Otóż, w kilka godzin po moim wyjściu ze szpitala spotkałem się z Em. Gdy tylko ją zobaczyłem wiedziałem, że coś się stało bo ona taka nigdy nie była. Przytuliła mnie ale to nie było to samo. To było takie jakby już nic nie czuła. Poszliśmy na spacer i tam…- zawiesiłem głos i utkwiłem wzrok w martwym punkcie podłogi- ona tam ze mną zerwała.- usłyszałem jak Harry wydaje zduszony dźwięk, który w jego wykonaniu wyrażał ból, gniew i strach.
- I?- zapytał Niall- Dlaczego?-
- Nie wiem co było przyczyną jej odejścia. Wydawało mi się, że wszystko jest ok. Może to i prawda, że mało czasu je poświęcałem ale sami rozumiecie. Trasa, wywiady itd. Dodała na odchodne, że mamy o niej zapomnieć i jej nie szukać. Powiedziała, że wyjeżdża.- sam nie mogłem uwierzyć we własne słowa.
- Zaraz, zaraz. Wyjeżdża? Gdzie, kiedy, jak?- odezwał się Harry, którego jak mniemam najbardziej uderzyła ta wiadomość.
- Harry nie wiem. Wiem jedno, że straciliśmy ją przeze mnie.- powiedziałem i skuliłem się. Ból w sercu wydawał się coraz większy.
- To wcale nie jest Twoja wina.- powiedział Harry. Spojrzałem na niego a jego oczy były utkwione w siedzącym naprzeciwko niego mulacie.
*Harry*
Nie mogłem uwierzyć w to, że Emma nas zostawiła! Dlaczego? Po co? Na jak długo? Było tyle pytań na które nie poznałem jeszcze odpowiedzi. Widziałem jak Louis płacze i nie mogłem dać wiary w to co się stało. Przecież to nie było do niej podobne. Czy oby mówimy o tej samej Em? Bo jakoś nie wydaje mi się… Nie mogłem wyobrazić sobie życia bez jej śpiewu, żartów, bez jej uśmiechu a przede wszystkim nie mogłem darować sobie, że Lou cierpi bez niej. Gdy zaczął mówić o winie przypomniał mi się owy poranek u Zayna. Może to przez niego opuściła Lou? Coraz bardziej wierzyłem, że między nimi coś zaszło.
- To wcale nie jest Twoja wina.- powiedziałem Louisowi i cztery pary oczu były skierowane na mnie. Wśród nich były oczy zdrajcy.
- Ale o czym Ty mówisz?- zapytał przerażony Lou
- On powinien Ci nieco więcej wytłumaczyć- powiedziałem i wskazałem Zayna.
* Zayn*
Nie powiem, że nie obleciał mnie strach. Na plecach poczułem zimny pot. W końcu nadszedł ten moment, w którym trzeba przyznać się do winy. Zastanawia mnie skąd Harry wiedział o tym. Czy Em mu powiedziała? Niewątpliwe. Oczywiście, że nie powiem im wszystkich szczegółów. Wszyscy patrzyli na mnie a ja czułem narastającą we mnie adrenalinę.
- Więc… - zacząłem i wiedziałem, że zaraz nastąpi koniec mojej przyjaźni- tej nocy kiedy miałeś wypadek wziąłem Emmę do siebie. Źle się czuła i nie chciałem aby była sama w tak trudnej sytuacji. Zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy film i Em usunęła obok mnie. Nie chciałem jej budzić więc zostawiłem ją w moim łóżku i położyłem się obok niej. Wkrótce się obudziła budząc przy tym mnie. Zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak nie wiem co się stało ale… Ja ją pocałowałem Louis- wypowiedziałem to i czułem jak atmosfera z przyjaznej staje się cholernie napięta.
- Że co?! Ty i moja dziewczyna?!- krzyczał Louis i podniósł się- Mój przyjaciel? Mój?! Wynoś się stąd. Nie chce Cię więcej widzieć a tym bardziej znać. Zepsułeś mi życie gnoju!- krzyknął Lou a ja posłusznie zrobiłem to co chciał. Wiedziałem w co się pakuję mówiąc o tym jemu i reszcie ale i tak to by nastąpiło. Jeśli nie teraz to w bliskiej przyszłości. Nagle poczułem się jak śmieć. Nikomu nie potrzebny człowiek. W takiej chwili udałbym się do Em ale jej nie ma. I po raz kolejny poczułem się nic nie wartym człowiekiem.
* Liam*
To ładnie.  Nie wiedziałem, że nasz mulacik jest taki hop- siup do przodu. Wyrywa panienki kumpli. Kto by się spodziewał? Chyba nikt. Lou był załamany. Widać to było po jego twarzy a nawet po jego zachowaniu.
- Nie powinieneś był go tak traktować. – powiedziałem
- To jak miałem? Podziękować mu za to, że pocałował Em?-
- A może ona też tego chciała?- zapytałem naprawdę przerażony postawą Louisa. Wiem, że ją kochał ale każdy normalny by zauważył, że od dłuższego czasu iskrzy między Em a Zaynem. Na początku myślałem, że kombinuje coś z Harrym ale teraz ten Zayn..
- Jak to chciała?-
- Jak? A po prostu. Gdy potrzebowała wsparcia, kto był przy niej? Zayn. Gdy czuła się źle, kto był przy niej? Zayn. Gdy chciała się wyżalić i wygadać, kto był przy niej? Zayn. Ciągle ZAYN, ZAYN, ZAYN!!! Stary, nie okłamujmy się. Em to niezła laska i nie jednemu opadają szczęki jak ją widzą. Nie dziw się Malikowi, że coś poczuł do niej. Poczuł się w pewien sposób ważny dla niej. Zastąpił jej Ciebie.- powiedziałem to prosto w oczy chłopaka. Musiałem jakoś nim wstrząsnąć. Nie było innego wyjścia. – Niby jesteś najstarszy a mimo to, jesteś taki głupi. – powiedziałem, chwyciłem kurtkę i wyszedłem. Nie mogłem już patrzeć na ten  żałosny obrazek.
* Niall*
Daddy to ma gadane. Wygarnął mu wszystko od A do Z. Miałem całkowitą pustkę w głowie. Siedziałem i patrzyłem jak mój przyjaciel traci wszystko.
- Stary.. Nie wiem jak inni ale ja pomogę Ci odzyskać Em. Jesteśmy przyjaciółmi a przyjaciele sobie pomagają. Liam przegiął ale troszkę racji ma.- powiedziałem i przytuliłem go. Po chwili przyłączył się do nas Harry.
- Przepraszam Lou, ale jadę do szpitala. Zdjęcie gipsu.-
- Jasne. Zadzwoń- rzucił mu chłopak. Gdy wyszedł Lou w końcu odezwał się
- Dzięki Niall. Na Ciebie można zawsze liczyć. A co do Liama to on ma rację. Nigdy nie byłem przy Em jak mnie potrzebowała. Sam jestem sobie winien. -
- Ej.. A kto dał jej szczęście? Kto dbał o nią i zasypywał pocałunkami? Kto każdego dnia starał się sprawić by choć na chwilę się uśmiechnęła? Nikt inny jak Ty… To się liczy.. Pomoc też jest ważna ale szczęście jest ponad tym. Rozumiesz?-
- Takk….. Masz rację- powiedział, obrócił się wokół własnej osi i pobiegł do drzwi
- A Ty dokąd?- zapytałem lekko zdziwiony jego nagłą zmianą nastawienia do świata
- Jak to dokąd? Ratować przyjaźń i związek! Jedziesz ze mną?-
- No jasne! Tylko po drodze wstąp do Nados!!!- powiedziałem i wybiegłem za nim.
* Em*
Godzina 14.00.  Problemy i całe przyziemne życie zostawiłam 1182.09 km, stąd. W końcu czuję się jak w domu. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. Wsiadam w taksówkę
- Na Złocieniową poproszę- mówię i biorę kilka głębokich wdechów. Przyglądam dobrze znanym mi ulicom, domom. Im bliżej jesteśmy owej ulicy tym serce bije mi coraz szybciej.
- 12,50 się należy- daję człowiekowi ową kwotę i wysiadam. Śnieg chrzęści mi pod nogami. Mróz jest na tyle duży, że ledwo co mogę oddychać. Przyzwyczaiłam się raczej do lżejszy zim. Idę powoli odliczając. Miotają mną różne i sprzeczne emocje. Serce bije tysiąc razy na minutę i w końcu…
- Witaj Patryku- mówię do płyty nagrobnej i zapalam znicz. Siadam na ławeczce tuż obok grobu i wpatruje się w napisy. ,, Zginął w wieku 17 lat. Pokój jego duszy”. Słowa na tyle mocno wrzynają mi się w pamięć, że zaczynam płakać. – Dlaczego mnie zostawiłeś? Czy naprawdę nie było innego wyjścia? Wiesz jak ja teraz cierpię? Dlaczego wtedy ze mną pojechałeś a nie z własnymi rodzicami?! Wiesz jak teraz cierpią Twoi bliscy? Nienawidzę Cię za to! Mieliśmy być razem do końca świata a Ty co? Nie wywiązałeś się ze swoich obietnic. Dlaczego nie potrafię przestać Cię kochać? Wiesz jakie to uciążliwe? Kochać kogoś kogo już nie ma, Nie móc się do niego przytulić a co dopiero poczuć smak jego ust. Zostałam sama. Sama jak ten palec.. Zadowolony? O to chodziło? Tak. Dopiero teraz wyciągnęłam lekcję z tego co się stało. Nie można zakochiwać się w kimś na zawsze. Przejechałam tyle kilometrów abyś jakoś mi pomógł. Chcę zostawić przeszłość za sobą i żyć teraźniejszością. Proszę poradź mi co mam zrobić z Louisem. Nie wiem co tak naprawdę jest między mną a Zaynem. Nie radzę sobie. Z Tobą było inaczej. To Ty byłeś mózgiem operacji i wiedziałeś co robić. Za każdym razem. Pomóż mi odnaleźć szczęście.- kończę swój monolog i ruszam do rodziny. Łzy napływają mi do oczu gdy widzę ich wszystkich na tej szarej płycie. To jednak jest wszystko zbyt świeże. Nie radzę sobie i już. Brakuje mi kogoś bliskiego. Kogoś kto mógłby mnie teraz przytulić. Brakuje mi Louisa i jego poczucia humoru. Brakuje mi jego ust, dotyku, słów.. Brakuje mi go całego….. Stoję nad grobem rodziców, gdy ktoś podchodzi do mnie i mówi:
- Jak miło, że ktoś ich odwiedza. Cudowna rodzina, poukładana, szczęśliwa. Najbardziej to szkoda mi ich córki. Biedna straciła nie dość, że rodziców to jeszcze chłopaka. Och ten mój Patryk. Brakuje mi go.. Brakuje mi ich obojga. A Pani to z rodziny?- pyta kobieta. Od razu wiedziałam, że to jego mama.
- Dzień Dobry Pani Asiu- mówię i spoglądam na kobietę
- Mój Boże! To Ty Emmo!- mówi i tuli mnie do siebie- Ale jak to możliwe? Przecież Ty jesteś teraz w Londynie.-
- Tak wiem ale nie mogłam już wytrzymać. Musiałam przylecieć chociażby na chwilę i móc z nim porozmawiać.  Rozumie Pani.-
- Tak, rozumiem. A gdzie masz ciocię?-
- Ja przyleciałam sama. -
- A gdzie śpisz?-
- Jeszcze nie wiem. Miałam zamiar iść poszukać hotelu-
- A jakiż tam hotel. Idziesz do nas! Wszyscy się ucieszą a poza tym jeden pokój wolny jest więc nawet nie ma mowy.- powiedziała kobieta i chwyciła mnie za rękę. Po drodze śmiałyśmy się z dawnych czasów. Byłyśmy jak stare dobre przyjaciółki, które nie widziały się kilka ładnych lat. Gdy doszliśmy do domu wszystko odżyło. Całe wspomnienia zalały mnie ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Weszliśmy do domu w którym było cicho. Najwyraźniej nie było nikogo.
- Nie będzie Ci to przeszkadzać jak będziesz spać w sypialni Patryka?-
- Nie, skąd.- powiedziałam i ruszyłam za nią. Na sam widok drzwi od pokoju pojawiły się łzy. Gdy weszłam tam zobaczyłam, że tak naprawdę to nic nie uległo zmianie. Pokój wygląda tak jakby on wyszedł na chwilę i zaraz miał wrócić.
- Czuj się jak u siebie. Jak dom wygląda sama wiesz. Zawołam Cię na kolację- powiedziała Pani Asia i wyszła. Usiadłam na rogu łóżka i spojrzałam przed siebie. Widziałam już cierpiących ludzi ale Asia była inna. Cierpienie z niej wylewało się bokami. Współczuję jej bardzo tym bardziej, że wiem jak ona się czuje. Położyłam się na łóżku. Uderzył we mnie zapach Patryka. Zapach.. Sam zapach jest dla mnie zabójczy! Spoglądam na ściany. Nasze zdjęcia, zdjęcia z rozgrywek, medale, puchary itd. Otwieram szafę. Pełno w niej ciuchów mojego ukochanego. Wybieram luźny T-shirt i idę do łazienki. Biorę prysznic i mówię mamie Patryka, że dzisiaj nie zjem kolacji ponieważ jestem zmęczona. Wracam do mojego małego królestwa i kładę się. Tyle razy już na nim leżałam mimo to ciągle czuję się obca na nim. Wyciągnęłam telefon z torebki. Włączyłam go i jak zwykle znów przyszedł mi raport kto dzwonił. Lou, Zayn, Harry, Liam, Niall, Cris. Cała lista. Do wyboru do koloru. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. To Louis.
- Tak?-
- Na miłość Boską Em! W końcu odebrałaś!- krzyczał rozradowany Lou
- Coś się stało?-
- I Ty pytasz? Cały Londyn Cię szuka. Gdzie Ty jesteś?-
- Jak najdalej od problemów- rzuciłam i rozłączyłam się. Wyłączyłam dźwięk i zapadłam w głęboki sen.
Rano obudziła mnie Marta. Siostra Patryka. Powitała mnie rzędem śnieżnobiałych zębów i jak zwykle to bywa mocno przytuliła.
- Tęskniłam za Tobą! Aleś się zmieniała! Jak tam Londyn?- zapytała a ja zaczęłam jej opowiadać o mojej całej przygodzie z 1D i o sercowych rozterkach- Ja wiem, że ja nie powinnam nikogo kochać prócz Patryka. Ale co poradzę na mogę na to poradzić? -
- Słońce nie możesz tak mówić. Miłość to uczucie, które przychodzi  znienacka. Poza tym Patryk byłby szczęśliwy widząc Cię szczęśliwą. Nie można Ci zostać na jednym etapie życia. To do niczego nie prowadzi. Naprawdę. Moim zdaniem Lou naprawdę Cię kocha bo widać, że chłopakowi zależy. Moim zdaniem warto wyjaśnić sobie pewne aspekty i znów być szczęśliwym. -
- I za to Cię kocham.- powiedziałam i przytuliłam koleżankę. – A teraz wybacz ale idę coś zjeść bo za niedługo lecę do domu a muszę jeszcze wstąpić w jedno miejsce.-
- To Ty się ubierz a ja coś przygotuję- powiedziała niska szatynka i znikła za drzwiami. Poczłapałam do łazienki, zrobiłam co trzeba i wróciłam do pokoju. Po raz ostatni rzuciłam spojrzenie na wspomnienia i już chciałam wyjść gdy moją uwagę przykuło coś pomiędzy szafą a drzwiami. Kucnęłam i szarpałam się z tym. Po chwili okazałam się silniejsza i wyciągnęłam jak się okazało stary dziennik. Gdy go otworzyłam ujrzałam pismo Patryka.
- No chodź Em!- krzyknęła dziewczyna na mnie  a ja pospiesznie schowałam ów dziennik do torby i ruszyłam na górę.
Stół był syto zastawiony a mój żołądek bardzo głodny. Zasiadłyśmy tylko we dwie do stołu. Po 15 minutach nie było już nic do jedzenia. Spojrzałam na zegarek i za 5 godzin miałam samolot.
- Dziękuję za wszystko ale teraz niestety muszę się zbierać- powiedziałam wstając od stołu.
- Nie masz za co dziękować. Nasz dom jest Twoim domem. Wpadaj do nas częściej- powiedziała dziewczyna i przytuliła mnie bardzo mocno. Chwyciłam torbę, ubrałam się i opuściłam dom. Kierowałam się na południe. Idąc uliczkami przypominałam sobie nocne spacer z Patrykiem. Niesamowite ile człowiek jest w stanie sobie przypomnieć spoglądając na jeden dom. W końcu doszłam do dzisiejszego celu. Stałam przed domem mojego dzieciństwa. Nie wyglądało na to aby ktoś go kupił.
- Przepraszam, czy ten dom jest na sprzedaż?- zaczepiłam moją byłą sąsiadkę
- Wie Pani swojego czasu był ale niedawno przyjechała tu kobieta i zdjęła tabliczkę sugerującą, że jest on na sprzedaż. Może sprzedała? Kto ją tam wie- odpowiedziała starsza Pani i ruszyła przed siebie. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Nikt nie otwierał więc po 5 minutach nieudolnych prób odeszłam w inną stronę. Poszłam do kawiarni w której niegdyś razem z moim chłopakiem jadaliśmy obiady w przerwie obiadowej. Wystrój nic się nie zmienił, obsługa też nie.
- Patrzcie kto zawitał w nasze skromne progi! Nasza mała gwiazda!- powitał mnie wesoły głos Emilii. Była to starsza kobieta, która była zarówno właścicielką i kelnerką- Opowiadaj jak Ci tam w Londynie-
- Bardzo dobrze! Chociaż muszę Ci powiedzieć, że jedzenie mają fatalne. Nikt nie gotuje tak jak Ty-
- To co zawsze?- zapytała a jej twarz rozjaśnił uśmiech
- Oczywiście- po chwili przyniosła mi sałatkę z kurczakiem, grzanki i kubek malinowej herbaty. Zajadałam się tymi pysznościami gdy ktoś potrącił mnie na tyle mocno, że wylałam kubek z herbatą
- Oj, przepraszam, nie chciałam- usłyszałam słodki głos
- Alice?!- zapytałam zdziwiona
- Emma? Emma Novak?!-  zapytała równie zdziwiona dziewczyna.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę i z góry przepraszam za jego długość. Powstawał przez kilka dni i stąd tyle wiadomości na raz do przyswojenia. Teraz, gdy już w miarę mam poukładaną sytuację w szkole będę dodawać częściej.
Dzięki za wszystkie ciepłe słowa, wsparcie, którym obdarzyliście mnie i słowa otuchy. Kocham was, miłego czytania xxx
P.S wyrażajcie swoje opinie

poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 36

* oczami Louisa*
Jej słowa odbiły się ode mnie. Nie potrafiłem zrozumieć co ona tak naprawdę do mnie mówiła. W końcu gdy powiedziała ,, Nie szukaj mnie’’ zrozumiałem co chciała mi przekazać. Patrzyłem jak jej sylwetka oddala się ode mnie. Chciałem za nią biec, wstrząsnąć w jakikolwiek sposób ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Powoli zaczęło docierać do mnie przesłanie jej słów.  Gdy minął pierwszy szok mogłem w końcu się ruszyć. Byłem przytłoczony wszystkimi myślami i ani myślałem wracać do domu w którym mama a następnie siostry będą pytać co się stało. Harry ma sam kłopoty więc nie będę mu wylewać swoich żali. Niall w Irlandi a Liam zapewne gdzieś baluje. Wybrałem numer do Zayna
- Co tam?- rozległ się w telefonie głos
- Cześć Zayn. Możemy się spotkać?-
- Jasne! Gdzie za ile? Może weźmiesz ze sobą Em?- gdy usłyszałem jej imię pękło coś w sercu. Nie potrafiłem wydobyć z siebie dźwięku.- Stary co się dzieje? Będę za 5 minut w naszym ulubionym miejscu przy Hyde Park.  -
Targały mną różne emocje. Nie umiałem odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego mnie zostawiła? Gdzie popełniłem błąd? Czy byłem aż tak złym chłopakiem? Przecież nie dalej niż wczoraj rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości. Postanowiłem pójść na piechotę do parku. Wprawdzie był oddalony o dobry kilometr ale musiałem w jakiś sposób odreagować. Gdy doszedłem w umówione miejsce Zayn od razu zadał pytanie:
- Co się stało? Dzwoniłem do Em ale nie odbiera. Louis? –spojrzał na mnie a ja nie chciałem do tego wracać.
- Naprawdę muszę?-
- Tak. Martwię się o Ciebie. Martwię się o was.-
- Ona za mną zerwała- powiedziałem i w streszczony sposób opisałem całą sytuację. Widziałem, że chłopak bardzo przejął się tą sytuacją. Dla mnie życie zakończyło się w tym momencie kiedy Em oznajmiła, że odchodzi.- Zayn ja ją kocham ponad życie! Wczoraj rozmawialiśmy na temat naszej przyszłości. Ślub, wspólny dom te sprawy. A teraz? Ja nie mam po co żyć.- kolega ujął mnie ramieniem i powiedział
- To może się napijemy? – przytaknąłem głową i ruszyliśmy do jakiegoś zatęchłego pubu.
* Oczami Zayna*
To się porobiło. Obarczałem się winą za to co zrobiłam Em. W pewnym momencie chciałem mu powiedzieć o tej nocy ale widząc jego stan powstrzymałem się. Wierzyłem, że wódka z lodem jest najlepsza na smutki więc postanowiłem w jakimś stopniu wyleczyć przyjaciela. Ciągle po głowie chodziły mi słowa Em: Nie szukaj mnie, wyjeżdżam. Co ją pchnęło do takiego mocnego posunięcia i dlaczego akurat musiała zrobić to teraz? Nie chciałem wierzyć, że powodem tego byłem ja ale wszystkie znaki na niebie i ziemi właśnie tak wskazywały. Bałem się o niego. Po rozstaniu z Eleonor był w siódmym niebie a teraz? Smutek i ból można wyczytać z jego twarzy. To tak jakby ktoś mu napisał kartkę ,, Zerwała ze mną moja ukochana” i powiesił na szyi. W najgorszym przypadku zakończy się depresją. Gdy weszliśmy do pubu w powietrzu dało się wyczuć słodki zapach. Jak nic narkotyki.  Zamówiliśmy setkę, potem kolejną i kolejną i gdy w końcu Lou stwierdził, że ma dosyć otworzył się przede mną. Powiedział mi wszystko. Od A do Z. Dowiedziałem się o jego obawach w nawiązaniu do Em, o kłopotach rodzinnych o których nie miałem pojęcia no i w końcu nadszedł ten moment, w którym mówi się o uczuciach. Nie to, że był pijany. Jako jedyny z nas miał naprawdę mocną głowę i wszystko co mówił, mówił świadomie. Zrozumiałem swój błąd i moim celem na najbliższe dni było naprawienie go.
* oczami Emmy*
Dobiegłam do auta ze sporą zadyszką. W płucach piszczało mi niemiłosiernie ale to nie stanowiło przeszkody. Biegłam ciągle przed siebie. Odpaliłam auto i czym prędzej odjechałam z tego miejsca. Przejeżdżając przez miasto światła migały dookoła mnie. Oczy już dawno zaszły mgłą ale w żaden sposób nie potrafiłam zmusić łez do ,, wyjścia’’ na zewnątrz. Wcisnęłam gaz do dechy. Samochodem zaczęło zarzucać na boki ale nie dbałam o to czy zginę czy też dalej będę żyć. Wiedziałam, że zraniłam Louisa i to sprawiało mi najgorszy ból. Na ulicach było pusto jak nigdy więc nie zwracałam uwagi na światła. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. W końcu po przejechaniu całego miasta dotarłam na miejsce. Wbiegłam do domu trzaskając drzwiami.
- Rany! A Ty co taka zła?- zapytała ciocia od razu na wejściu
- Od dzisiaj dla nikogo nie istnieje. Jakby ktoś pytał lub przychodził to wyjechałam dobrze?-
- Yyyy… Dobrze, ale może wytłumaczysz mi dlaczego?-
- Naprawdę chcesz znać powód?-
- No tak, inaczej bym nie pytała-
- Zerwałam z Louisem- powiedziałam i w końcu uwolniłam łzy. Pobiegłam do siebie na górę i od razu przekręciłam klucz w drzwiach. W końcu mogłam rozpłakać się i pobyć sam na sam ze swoim smutkiem. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie powiedziałam mu prawdy? Przecież nie takie sytuacje przechodzą ludzie i jakoś potrafią nadal żyć ze sobą. Taj jak przypuszczałam ciocia po chwili zaczęła dobijać się do drzwi a ja mogłam się zdobyć Tylka na to aby powiedzieć ,, Zostaw mnie samą!”. Dzisiaj udało mi się zranić…. 4 osoby. Biję rekordy. Zegarek wskazywał 21. 00. Włączyłam telefon i po chwili przyszedł mi raport kto i ile razy do mnie dzwonił. Ciągle Zayn no i Lou. Odrzuciłam go na bok. Poszłam do łazienki i wzięłam  długi gorący prysznic. W pewnym stopniu smutek razem z wodą opuścił moje ciało. Nie miałam na nic siły więc poczłapałam prosto do łóżka i po chwili spałam jak zabita. Obudziłam się nad ranem. Ledwo dochodziła 4 a ja byłam pełna życia i energii. Niewiele myśląc wstałam z łóżka i powędrowałam do kuchni. Po krótkich oględzinach zawartości lodówki wyjęłam mleko drożdże jaja i dżem. Z szafek wyciągnęłam mąkę, sól, cukier, suszone owoce. Postanowiłam upiec bułki. Nad ranem przychodzą mi głupie pomysły do głowy więc niech was nie zdziwi moja postawa o 4 nad ranem. Rozpoczęła się zabawa w nadziewanie, klejenie itd. Klika bułek było z dżemem, klika z czekoladą i jeszcze kilka było z nadzieniem waniliowym. Gdy wstawiłam je do piekarnika zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kanapie przed telewizorem. Po chwili pachniało w całym domu. Była 6.00. 1 grudzień. Śnieg sypie za oknem jak na grudzień przystało. Wszędzie biało jak okiem sięgnąć. Minutnik daje znać, że pora bułeczki wyciągnąć z piekarnika. Wyciągam je a zapach, który uderza w mój nos jest nie z tej ziemi!!! Od razu biorę każdą z innym nadzieniem i idę na górę. W domu wszyscy śpią co wcale mnie nie dziwi. Kto normalny wstaje o tej godzinie ci ja. Włączam telewizor i słucham co na świecie się dzieje. Odnajduję telefon i pierwsze co się rzuca w oczy to ilość połączeń wykonanych do mnie. Całe 52 nieodebrane! Wow… Przechodzą sami siebie. 23 wiadomości. Większość typy ,, Em odbierz do cholery!” ale jedna naprawdę przyciągnęła moją uwagę. Była od Zayna :,, Em, nie wiem co strzeliło Ci do głowy z tym zostawieniem Louisa ale wiedz, że to był poważny błąd! Wiem, że to ja byłem powodem tego dramatycznego wyjścia z sytuacji ale naprawdę nie tędy droga! Wiesz jak on teraz wygląda? Została z niego kupka nieszczęścia. Nie zdajesz sobie sprawy z tego co zrobiłaś. Proszę odbierz chociaż telefon. Wiedz, że jak chłopaki dowiedzą się o wszystkim nie dadzą Ci spokoju i na pewno Cię znajdą.” Kolejna była od Louisa. Spojrzałam na godzinę i wyglądało na to, że przyszła niecałą godzinę temu. :.,, Em nawet nie wiesz jak za Tobą tęsknię. Nie mogłem spać całą noc. Ciągle myśli krążą wokół Ciebie i Twojej decyzji. Proszę, powiedz mi dlaczego to zrobiłaś? Czy naprawdę nie było innego wyjścia z tej sytuacji? Czy ja naprawdę aż tak Cię zawiodłem? Kocham Cię, zależy mi na Tobie i nie chcę Cię w żaden sposób stracić. Zaakceptuje to, że mnie już nie kochasz lub kochasz ale coś stoi na drodze do naszego szczęścia. Zrozumiem jeśli chcesz aby między nami była przyjaźń. Ale nie zostawiaj reszty chłopaków! Jesteś dla nas ważna! Błagam nie opuszczaj nas, Londynu… Kocham Cię. Louis.”
Zaczęły nachodzić mnie swego rodzaju wątpliwości. Czy oby dobrze zrobiłam? Czy oby na pewno miał być taki finał naszej historii?
W natłoku myśli przywołałam wspomnienia kogoś bardzo mi bliskiego. Otworzyłam komputer i znalazłam potrzebne informacje. Ubrałam się i chwyciłam najpotrzebniejsze rzeczy. Po chwili przepełniona wahaniem wyruszyłam tam, gdzie czułam się bezpiecznie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mała niespodzianka na osłodzenie powrotu do szkoły... Poświęcam się. Zamiast zakuwać geografię i mieć randkę z Panem Litosferą to siedzę i piszę wam rozdział :D
Ale za to przecież mnie kochacie, nieprawdaż?
Może mało szczegółów i jakiś ważnych wydarzeń ale powoli wszystko znajdzie swoje miejsce :D
Kocham wasze słowa i kocham jak piszecie ,, Świetnie piszesz!" Wiecie jak to działa? Jak sobie wchodze tu i widzę 3 nowe komenty to mi się tak japa cieszy, że aż no :D
Miłego czytania!!! xxx

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 35


Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Te oczy mnie po prostu zaczarowały. Powoli stanęłam na nogi i przyjrzałam się lepiej owej tajemniczej postaci. Był to chłopak o najcudowniejszych oczach na świecie! Jego włosy były proste, koloru blond. Ubrany był w czerwoną koszulę, która idealnie podkreślała jego rockowy styl.
- O! Widzę, że już poznałaś Daniela. – powiedział Cris, który przerwał tę jakże cudowną chwilę
- Tak się składa, że jeszcze nie poznałam. Emma, miło mi- powiedziałam i wyciągnęłam rękę
- Daniel. Mi również miło Cię poznać- odpowiedział i uścisnął serdecznie dłoń
- Siostra, muszę Ci powiedzieć, e Ty to masz szczęście. Daniel chodzi do tej samej szkoły co Ty, ba! Nawet do tej samej klasy!-
- Żartujesz?!- powiedziałam bardziej przestraszona niż zdziwiona. Tak naprawdę to nie znałam składu mojej klasy bo jeszcze nie miałam okazji jej poznać.
- Nie, nie żartuję- powiedział Cris a bananek z jego twarzy nie chciał zejść. Ciągle wpatrywałam się w chłopaka. W końcu otrząsnęłam się tej ,, magii” i powiedziałam
- Tak.. Ja muszę iść . Obiad czeka. Może zostaniesz?-
- Chętnie. Może Ci pomóc?-
- Wiesz.. To zależy od tego jakim kucharzem jesteś. Amatorów do kuchni nie wpuszczam- powiedziałam śmiejąc się i jednocześnie idąc do kuchni. Daniel szedł za mną tak samo jak Cris. Stanęłam po jednej stronie blatu kuchennego a oni po drugiej. Powoli dyktowałam im co mają robić a oni wykonywali to nadzwyczaj dobrze! Byłam pod wrażeniem, że Daniel a tym bardziej Cris umieją tak gotować! Gdy udało nam się zrobić i doprawić farsz wzięliśmy się za ciasto. Nienawidziłam gdy coś lepi mi się do rąk więc poprosiłam moich pomocników aby zajęli się tym. Przyszło im to z lekkością. W czasie gdy on się bawili w lepienie pierożków ja zabrałam się za barszcz. W kuchni zaczynało pachnieć domowym żarciem. Od razu przypomniały mi się święta, przygotowywanie jedzenia i mnóstwo czynności, które wykonywałam wraz z mamą. Zrobiłam chłopakom herbatę a sama zabrałam się za sprzątanie. Nie powiem, że była to moja ukochana czynność ale cóż… W końcu ktoś musi to zrobić. Po chwili wszystko było gotowe i zasiedliśmy do stołu. Byłam okropnie głodna! Zjadałam się tym polskim przysmakiem a wszyscy spoglądali na mnie dziwnym wzrokiem.
- No co?- zapytałam w końcu nie mogąc wytrzymać ich wzroku na sobie
- Dziewczyno.. Ile Ty jesz.- odezwał się Cris
- Wow..- Daniel to dopiero był rozmowny
- Godna jestem. Nic na to nie poradzę. A zjeść lubię. Ot co- powiedziałam i speszona ich uwagą udałam się do siebie. Ułożyłam się wygodnie przed telewizorem i włączyłam MTV. Od razu w ucho wpadłam mi melodia tak bardzo znanej piosenki. Na ekranie pojawiło się pięć wesołych mordek.
- Jeszcze ich brakowało- pomyślałam i chciałam przełączyć ale serce mówiło mi aby posłuchała ich wywiadu. Zobaczyłam uśmiechającego się Lou i serce od razu zaczęło mi mocniej bić. I po raz kolejny przypomniała mi się noc z Zaynem. Nie będę potrafiła spojrzeć Louisowi prosto w oczy. Z kolei z drugiej strony będę musiała z nim porozmawiać. Nawarzyłam piwa to muszę je teraz wypić, pomyślałam i usiłowałam się skupić na słowach chłopaków
- Harry. Co byś nam powiedział na temat nijakiej Caroline Flack?-
- Ymm…. Nie mam styczności z tą kobietą od dłuższego czasu-
- Czyżby? Ostatnimi czasy widziano was w małej knajpce na przedmieściach Londynu. Wyglądaliście na szczęśliwych.-
- Nic takiego nie miało miejsca. Oficjalnie mogę oświadczyć, że nasza znajomość dobiegła końca. –
powiedział Harry a na jego twarzy malowały się dziwnego rodzaju emocje. Dlaczego oni drążą mu dziurę w brzuchu? Przecież każdy zasługuje na odrobinę prywatności.
- Nie wiem czy Państwo wiedzą ale od niedawna mówi się, że mamy nowego, zakochanego członka zespołu. Tak, tak Louis o Tobie mowa.-
- Cóż. Zgadza się. Jestem zakochany i cholernie szczęśliwy.-
- Czyli potwierdzasz setki plotek o tym, że jesteś w związku?-
- Tak. I z tego miejsca mogę powiedzieć, że dziękuję Emmie za wsparcie, którym obdarza mnie każdego dnia. To jest anioł nie dziewczyna. Serio-
- A co na to Twoje fanki? Nie obawiasz się komplikacji w związku?-
- Nie. Emma jest wyrozumiała a poza tym darzymy siebie zaufaniem więc rozumiesz. A odnośnie fanek to na pewno będą takie sytuacje, że Em będzie gnębiona przez nie lub też coś w tym stylu ale wierzę, że to zniesiemy. Ludzie na początku dużo mówią ale potem im to przechodzi. Nasza miłość jest niezniszczalna-
- Cóż. Pozostaje tylko powiedzieć, że..-
wyłączyłam telewizor i rzuciłam mocno pilotem o ziemię. Louis naprawdę mnie kocha. Pytanie czy ja kocham jego? Wydawało mi się, że jestem osobą stałą w uczuciach a nie, przeskakującą z kwiatka na kwiatek. Czułam się okropnie myśląc o tym jaką krzywdę mu wyrządziłam. Chciałam być teraz blisko niego. Chciałam mu w tej chwili wyjaśni wszystko i wiedzieć na czym stoję. Chciałam się upewnić w brutalny sposób co do mojego uczucia. Chwyciłam torebkę i wybiegłam z pokoju.
- Cris! Daj mi kluczyki do auta.- krzyknęłam na chłopaka
- Ale co się dzieje?-
- Nie pytaj tylko daj!-
- Masz ale nie powinnaś w takim stanie prowadzić auta- powiedział chłopak i spojrzał na Daniela
- No tak, ona ma rację- powiedział
- Nie interesuje mnie wasze zdanie. Wiem co robię.- powiedziałam i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i z piskiem opon ruszyłam do szpitala.
*oczami Harryego*
Analizowałem wydarzenia poprzednich dni ciągle nie wiedząc co miał oznaczać zapach perfum Emmy u Zayna w łazience. Zacząłem myśleć, że może była u niego bo czuła się na tyle źle, że nie chciała być sama w domu. No ale z drugiej strony Zayn by nas o tym poinformował. Romans? To nie wchodzi w grę. Zayn jest zbyt honorowym gościem i nie dotknąłby dziewczyny swojego kumpla. Jechałem do Louisa aby powitać go znów w naszym świecie. W duchu ciągle miałem nadzieję na to, że spotkam Em i uda mi się z nią pogadać sam na sam. Ona jako jedna z nielicznych znała moją sytuację i chciałem jej do końca wyjaśnić to wszystko. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez niej. Jechałem dosyć wolno pozostawiając za sobą koszmar mojego domu. Ostatni wywiad, który robiliśmy dla jednej ze stacji muzycznych wywołał niezły bałagan. Caroline wściekła się, że na wizji powiedziałem, że nasza znajomość już się zakończyła. Ciągle mówi, że mnie kocha a ja? Nie wiem co ja do niej czułem tak naprawdę. Wszystko działo się naprawdę szybko aż w końcu media uczepiły się nas i zaczęły oczerniać zespół. Musiałem to zakończyć bo chłopaki byli całym moim życiem. Ciężko pracowali na ten sukces a ja nie mogłem pozbawić ich tego co daje im radość. W końcu dojechałem do szpitala i ruszyłem do znanej mi Sali nr. 13.
* oczami Em*
Planem było jak najszybsze dotarcie do Louisa i powiedzenia mu całej prawdy ale im bliżej byłam szpitala tym większy strach mnie nawiedzał. W końcu postanowiłam odłożyć wizytę na później. Samochód zostawiłam na szpitalnym parkingu a ruszyłam do parku.
Magia. Śnieg pruszył dookoła mnie. Mimo iż wszystko było białe brakowało mi czegoś. Brakowało mi tego swoistego klimatu, który odczuwałam każdej zimy. Londym może i jest piękny ale jest samotny. Czułam się naprawdę źle a to uczucie potęgował fakt, że jeszcze wszystko przede mną.  W oddali dostrzegłam zakochaną parę rzucającą się śnieżkami. Ona zapewne nie mają takich problemów jak ja. Oni się naprawdę kochają. Usiadłam na ławce przy fontannie, która była w chwili obecnej nieczynna. Zaczęłam myśleć nad naszym związkiem. Niewątpliwie Louis wniósł wiele do mojego życia ale z kolei Zayn sprawił, że poczułam się tak jak z Patrykiem. Rozpatrywałam wszystkie za i przeciw. Nie sądziłam, że życie będzie takie trudne. Przypomniał mi się Paryż i to jak prawie go straciłam. Z Zaynem nie łączyło mnie tak naprawdę nic. A z Lou? Przeciwnie. Tyle razem przeszliśmy… Był też Harry z którym łączyła mnie swojego rodzaju więź. Ale to było oparte tylko na przyjaźni. Mogłam śmiało nazwać go bratem. W końcu znalazłam już odpowiednio dużo argumentów aby przyznać się sama przed sobą, że kocham Louisa najmocniej na świecie. Z takim przekonaniem będzie mi ciężko przyznać się do popełnionego czynu ale cóż. Idę. Wstałam z ławki i pewnym krokiem ruszyłam do niego. Wchodząc znów otoczył mnie zapach szpitala.
- Przepraszam Panią. Czy Pan Tomlison jest jeszcze w szpitalu?- zapytałam kobietę w recepcji
- Proszę poczekać- powiedziała- Pan Tomlison został wypisany dzisiaj ze szpitala, na własne życzenie-
- Dziękuję- powiedziałam i cóż tu ukrywać. Zdziwiło mnie to, że Jay pozwoliła na coś takiego. Mimo iż był dorosły to naprawdę niewiele dbał o siebie. Odnalazłam moje auto i wybrałam numer do niego.
- Halo?- rozległ się pogodny głos. Na serce zrobiło się jakoś cieplej
- Cześć Louis. Przyszłam Cię odwiedzić a tu okazuje się, że Ciebie nie ma-
- Wiesz. Czułem się już na tyle dobrze, że chciałem aby mnie wypuścili w końcu z tego miejsca. Chcę się z Tobą zobaczyć! Jak najprędzej!-
- To ja przyjadę do Ciebie-
- Nie ma mowy. Czekam na Ciebie za 10 minut przy naszej ulubionej kawiarni- powiedziała chłopak i szybko się rozłączył. Cóż mogłam zrobić? Pojechałam w nasze miejsce i tym razem to ja czekałam na niego. Po chwili zobaczyłam go idącego uśmiechem na twarzy.
- Moja kochana!- powiedział i przytulił mnie tak mocno jak nigdy dotąd. Fala smutku zalała moje ciało. To będzie trudniejsze niż myślałam. Jego dotyk upewnił mnie co do mojego uczucia. Lekko odwzajemniłam uścisk.- Cieszę się, że Cię widzę.- pocałował mój policzek.
- Tak, ja również. – powiedziałam i usiłowałam się uśmiechnąć ale wyszedł z tego jakiś dziwny grymas.
- Dobrze się czujesz?- zagadnął chłopak i ujął mi twarz w dłonie. Czułam jakby jego oczy prześwietlały moją duszę.
- Tak ale musimy pogadać. Możemy się przejść?-
- Oczywiście- powiedział i chwycił moją dłoń. Tym razem był ciepły. Tysiące myśli przelatywały mi przez głowę. Nie potrafiłam ułożyć chociażby jednego logicznego zdania. Przeszliśmy kawałek w milczeniu. Zaczął Lou:
- Jestem Ci wdzięczny za to co dla mnie zrobiłaś. Gdyby nie Ty to nie wiem.. Leżałbym teraz gdzieś w plastikowym worku.-
- Przestań to nie jest śmieszne- powiedziała i w głowie pojawił mi się obraz Lou w takim worku. Przystanęłam- Louis. Wiem, że kochasz mnie naprawdę bardzo mocno ale teraz może się wszystko zmienić. – głos zaczął mi drżeć. Ręce trzęsły się  i zapewne pociły. Wzięłam głęboki wdech- Nie chcę Cię zranić ale muszę w końcu to powiedzieć. Nie mogę już być z Tobą. Kocham Cie ponad życie ale nasz związek nie może już dłużej trwać.- puściłam jego dłoń- Błagam Cię, nie dzwoń, nie pisz po prostu zapomnij o mnie. Wszyscy zapomnijcie o mnie. Zapomnij, że byłam częścią Twojego życia. Jutro wyjeżdżam, nie szukaj mnie.- powiedział i uciekłam w stronę auta zostawiając Louisa w okropnym stanie.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Haj! Kolejny rozdział, który rozwalił moją psychikę xD Nie obiecuję, że jutro rozdział się pojawi. Mam bardzo ważny egzamin i w tej chwili już powinnam się uczyć ale nie mogłam was zostawić bez rozdziału.
Czytajcie i komentujcie. Dziękuję za ponad 4000 wejść!!! Kocham was xxx

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 34


Jechałam taksówką i zastanawiałam się co dalej mam zrobić. Myśli krążyły wokół zakochanego we mnie Zayna i wydarzeń ostatniej nocy. Dopiero teraz zaczęły przychodzić wyrzuty sumienia. Lou.. Zdradziłam go. Łzy napłynęły mi do oczu. Po chwili szłam a raczej wlokłam się do domu. Ostatkiem sił pchnęłam drzwi i ściągnęłam płaszcz oraz buty. Poczłapałam do kuchni, wyciągnęłam chleb i zrobiłam tosty.
- Em. Czekałam na Ciebie- powiedziała ciocia. Nie odwróciłam się tylko trwałam w poprzedniej czynności.- Em, co się stało?- Nie mówiłam nic tylko sięgnęłam po talerz i udałam się na górę. W pokoju panował bałagan. Na podłodze steki porozrzucanych ubrań stanowiło pewnego rodzaju ,, bazę”, którą robiło się aby ukryć swoją osobę przed złem całego świata. Siadłam w fotelu i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach. Nic sensownego. Wyłączyłam go i postanowiłam zjeść w ciszy. Jadłam powoli, starannie przeżuwając każdy kęs. Po skończonym posiłku znów powróciły myśli. Tym razem głównym obiektem był Lou. Prawie umarł na moich ramionach a ja kilka godzin później puściłam się z jego przyjacielem! On mi tego nie wybaczy. Rozległo się ciche pukanie:
- Em, to ja,- była to Lucy- Widzę, że coś się stało a Ty nawet nie chcesz mi przytaknąć czy się nie mylę. Martwię się o Ciebie Emmo-
- Tak, stało się i to dużo. A teraz jeśli możesz pozwól mi zostać samej- odpowiedziałam i po raz kolejny łzy potoczyły się po policzkach. W szybie dostrzegłam jej smutną minę, zaraz potem zniknęła za drzwiami. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Brud, brud i jeszcze raz brud. Mama już dawno by mnie zabiła. Wstałam i zaczęłam zbierać brudne naczynia. Gdy uzbierała się pokaźna kupka zaczęłam wszystko wynosi na dół do zmywarki. Powoli myśli o wczorajszych wydarzeniach usuwały się w cień a ja mogłam zacząć normalnie funkcjonować. Włączyłam radio i padły pierwsze dźwięki ,, Big City Dreams” Neper Shout Neper. W końcu normalna muzyka. Podśpiewując wesoło raz za razem ogarniałam pokój. Zaczęłam segregować ubrania. Te, które były brudne lub podejrzliwie pachniały lądowały tuż obok drzwi do łazienki a czyste składałam i kładłam do szafek. Gdy uporałam się z ubraniami postanowiłam wziąć brudy i wstawić pranie. Zeszłam do pralni i posegregowałam w miarę kolorystycznie te ubrania i ustawiłam odpowiedni program prania. Wśród tych rzeczy znalazłam bluzę Harryego. Ciągle dało się wyczuć zapach perfum. Odłożyłam ją na bok i wróciłam do pokoju. Spory kawałek podłogi było już widać ale ciągle to nie było to samo. Spojrzałam na swoje odbicie. Ciągle miałam na sobie sukienkę od Louisa. Ściągnęłam ją z siebie i powiesiłam na wieszaku, który znalazł swoje miejsce w szafie. Zarzuciłam stare dresy i koszulkę z logo jakiegoś polskiego zespołu i kontynuowałam porządki. Pod ścianą moim oczom ukazała się walizka. No tak.. Nawet nie rozpakowałam się po powrocie z Francji. I znów to samo. Kupka brudna, kupka czysta i podróż do pralni.
- Widzę, że jakieś porządki niezłe robisz- zaczepił mnie Cris
- Tak, w końcu przyszła pora na to aby zrobić porządek w pokoju i w swoim życiu- odpowiedziałam i ruszyłam znajomą mi trasa do pokoju. Pokój pogrążony był w półmroku. Zapaliłam światło i spojrzałam na zegarek. 18.00. No tak… Wstaliśmy dosyć późno więc nie ma co się dziwić. Przyszedł czas na łazienkę.
- Nie dam rady. Toż to istny burdel- powiedziałam sama do siebie- Ależ zapewniam Cię Em, że dasz radę- odezwała się do mnie moja pozytywna strona. Zaczęłam od najprostszych czynności czyli wyniesienia śmieci. Zebrało ich się trochę tak samo jak tych w całym pokoju. I znów powstała kupka tym razem śmieci. Z w  miarę ogarniętej łazienki przeszłam na moje pięterko i powtórzyłam tę samą czynność. Zmieniałam pościel, przewietrzyłam pomieszczenie i w końcu wyniosłam śmieci. Przyszła pora na ścieranie kurzy, odkurzanie i mycie podłogi. Ostatkiem sił wyniosłam odkurzacz na dół. Zrobiłam sobie herbatę i po raz kolejny spojrzałam na zegarek. 21.20. Nie ma co.. Czas bardzo szybko leci. Wzięłam herbatę i po raz ostatni dzisiejszego dnia ruszyłam po schodach na górę. Pozamykałam okna, umyłam się i po raz pierwszy od bardzo dawna ułożyłam się w moim łóżku. Spojrzałam na telefon. No tak. Ludzie dobijali się do mnie cały dzień.  21 Nieodebranych Zayn, 13 Harry, 2 Lou. Ostatni komunikat zmroził mi krew w żyłach. Czyli, że go wybudzili? Nie…. Może to któryś z chłopaków dzwonił od niego a może to Jay? Nie miałam pojęcia. Wypiłam łyk herbaty. Wiadomości nawet nie czytałam tylko zaznaczyłam wszystkie i usunęłam. Chciałabym abym mogła tak usunąć swoją pamięć. Położyłam telefon na nocnej szafce i podpięłam do ładowarki. Sięgnęłam po pudełko znajdujące się tuż obok łóżka. Pudełko było niebieskie pokryte różnymi wycinkami z gazet, fragmentami zdjęć i pamiątkami z dawnych czasów. Otwierając je poczułam się tak jakby cofnięto mnie co najmniej kilka lat wstecz. Owe pudełko było podzielone na sektory a każdy z nich oznaczał milion inny wspomnień. Pierwszy z nich to były okres kiedy wyjeżdżałam sama bez rodziców na wakacje. Znalazłam tu zdjęcia z obozów, ognisk, szkół przetrwań i różne małe pamiątki w postaci muszelek, kapsli na nawet kawałka koszuli. Kolejny był przeznaczony dla mnie i dla Patryka. Małe serce które podarował mi gdy byliśmy w Zakopanem, kamień w kształcie baranka znaleziony na szlaku, pukiel jego włosów, który wycięłam mu gdy spał oraz listy. Tak. Listy od niego. Były związane sznureczkiem i od wieków nie otwierane. Pod nimi znalazłam kluczyk. Nie mogłam sobie przypomnieć do czego on nam służył ale zapewnie miał dużą wartość skoro go tu umieściłam. W końcu dotarłam do zdjęć. To dziwne. Mała, kolorowa kartka papieru może przywrócić tyle chwil a nawet sprawić, że zmieni się całe swoje życie. Odłożyłam je na sam dół pudełka po czym je zamknęłam i schowałam najgłębiej jak się dało. Zgasiłam małą nocną lampkę i spoglądałam w tarczę księżyca, która znajdowała się tuż naprzeciwko mojego okna do tego momentu aż zasnęłam.
Obudziłam się z głową pełną nowych pomysłów i prawdziwą chęcią do życia. Zegarek wskazywał 9.00 a, że była sobota postanowiłam wybrać się na małe zakupy i zrobić jakiś pyszny obiad. Nie wiedziała gdzie mogę znaleźć w Londynie coś na kształt polskiego targu ale zawsze mogę poprosić o pomoc ciocię. Może zgodzi się mi potowarzyszyć? Zeszłam na dół i ubrałam się w coś odpowiedniego do pogody. Czerne rurki i czerwona bluza z napisem ,, Free Hugs” stanowczo wystarczyła. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy czuję się wyspana. Niech żyje moje łóżko! Na śniadanie zjadłam miskę Musil i kanapkę z szynką, pomidorem i szczypiorkiem. Nie ma co. W środku zimny szczypiorek w domu. Pełna optymizmu zrobiłam cioci śniadanie i zaniosłam je jej do łóżka. Na tacy widniał: ser, szynka, pomidor, jajko na miękko, bułka,  masełko, czarna kawa i śmietanka do niej.
- Dzień Dobry ciociu! Przyniosłam śniadanie- powiedziałam i lekko ją pocałowałam
- Co za zapachy z samego rana…. Mogę tak być budzona codziennie- powiedziała ciocia i zaczęła zajadać się smakołykami.
- Ciociu mam pytanie. Masz ochotę wybrać się ze mną na zakupy?-
- Dziwne ale sama miałam Ci to zaproponować. Pewnie, że tak. Zjem szybko, umyję i ubiorę się i jedziemy- powiedziała a ja poszłam na górę po torebkę. Usłyszałam mój telefon więc zaczęłam biec. To był Louis. Ręce zaczęły mi drżeć. Mimo wszystko zmusiłam się do odebrania i powiedziałam drżącym głosem:
- Tak?-
- Witaj Em!- to była Jay. Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam. – Dzwonię z Louisa telefonu bo on ma do Ciebie numer. Chciałam Ci podziękować za wszystko co zrobiłaś zarówno dla niego jak i dla mnie. Jesteś prawdziwym skarbem. Chciałam Cię też poinformować, że jutro go wybudzą ze śpiączki więc jeśli chcesz możesz przyjść. To tyle z mojej strony. Dziękuję za wszystko Emmo. Do zobaczenia.- powiedziała i rozłączyła się. Stałam w pokoju przyglądając się sobie. Czegoś mi brakowało. Makijaż! Nałożyłam troszkę podkładu na twarz a rzęsy pociągnęła  tuszem. Czułam się lepiej wiedząc, że jestem ładniejsza. Ciocia ogłosiła swoją gotowość na wyprawę na zakupy. Złapałam torebkę i po chwili ubrana wsiadałam do auta.
***
Londyn jest piękny zimą. Gdzie nie spojrzeć naokoło jest biało, ludzie jak zwykle spieszą się do pracy a małe dzieci rzucają się śniegiem. Zatęskniłam za domem i siostrami. Zimą nasz ogród przeradzał się w pole bitwy. Bitwa na śnieżki my kontra rodzice. To były czasy
J Zatrzymałyśmy się na przejściu i wtedy ją ujrzałam. Rozpoznałam ją od razu po twarzy i tych charakterystycznych włosach. To była Eleonor. Była dziewczyna Louisa. Spojrzałam na nią i wiecie co? Ja całkowicie się od niej różniłam. Sądziłam, że faceci raczej wybierają dziewczyny, które chodź trochę przypominają ich byłe a tu proszę.. Taka skrajność. W końcu znikła mi z oczy i ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się przed ogromną hala targową. Było w niej wszystko. Począwszy od artykułów spożywczych skończywszy na sklepach z odzieżą.
- Czeka nas męczący dzień. – powiedziała ciocia i ruszyła przed siebie. Zaczęłyśmy od sklepów z odzieżą. Chciałam sobie kupić w końcu jakieś normalne ubrania. Po przejściu po kilkunastu sklepach w końcu odnalazłam się w H&M. Moje bóstwo. Kupiłam jakieś koszulki, koszulę, spodnie, bieliznę i dużą ciepłą bluzę. W kolejnych sklepach wraz z ciocią  zaopatrzyłam się w kosmetyki i biżuterię. Miałam dość. Wpadłam jeszcze do empiku po jakąś książkę do poduszki a wyszłam znów obładowana. Nie poradzę nic na to, że kocham czytać. W końcu zrobiłam zakupy spożywcze. Na obiad zrobię pierożki z kapustą i grzybami. Do tego czerwony barszcz taki jak robiła mama. Zapowiada się naprawdę pysznie. Postanowiłyśmy dodać sobie energii i wstąpiłyśmy na małe co nieco czyli na kawę i ciastko. Dochodziła 14. Jak zwykle czas ucieka przez palce.
- Co chcesz dostać na gwiazdkę?- zapytała mnie ciocia
- Ciociu ja już jestem za duża na takie rzeczy. Nie oczekuję niczego od Ciebie-
- Czyli jestem zdana sama na siebie- powiedziała teatralnie i uśmiechnęła się do mnie.
- Wiesz.. Przepraszam Cię za wczoraj. To jeden z tych dni kiedy mam wszystkiego dosyć-
- Nie musisz się tłumaczyć. Każdy ma ciche dni w związku- powiedziała i chwyciłam moją dłoń
- Lou jest teraz w szpitalu-
- Matko! Jak to w szpitalu?! Wszystko jest ok.?-
- Tak, już lepiej. Po prostu źle się poczuł. Reakcja alergiczna i wiesz..-
- Rozumiem. To może go odwiedzimy?-
- Nie.. Sądzę, że to zły pomysł.- powiedziałam
- Jak chcesz. Zbieramy się? Czeka nas zabawa w lepienie pierożków- zaśmiała się ciocia, zapłaciła rachunek i wyszłyśmy. Musiałyśmy wyglądać naprawdę  komicznie idąc obładowane setkami toreb. Udało nam się jakoś dojść do auta i wrzucić wszystko do bagażnika. W bardzo krótkim czasie udało nam się dojechać do domu i znów te torby! N szczęście z pomocą przyszedł nam Cris. Weszliśmy do domu i skierowałyśmy się o kuchni.  Gdy przechodziłam przez salon potknęłam się i zawartość toreb wysypała się na ziemię. No cóż. Takie życie. Z pomocą przyszedł mi Cris. Gdy wszystko ponownie znalazło się we wnętrzu torby podniosłam głowę z zamiarem podziękowania mu ale jakież było moje zdziwienie gdy zamiast Crisa ujrzałam niebieskich oczu wpatrujących się we mnie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę! Mało szczegółów i ogólnie nuda jak flaki z olejem ale dzisiaj postanowiłam skupić się na przeżyciach wewnętrznych Emmy. Proszę piszcie mi linki do waszych blogów! Chcę mieć co czytać!! :D
No a poza tym proszę was o dodawanie komentarzy i wyrażanie swojej opinii. Dziękuję tym, którzy są ze mną od początku istnienia tego bloga i wspierają mnie na każdym kroku. Dziękuję nowym czytelnikom za to, że chce im się czytać to od samego początku. Jesteście najlepsi. Miłego czytania. xxx

piątek, 25 maja 2012

Rozdział 33

Serce biło mi jak oszalałe. Adrenalina zaczęła dawać znać o swoim istnieniu. Nie wiem czy to co zrobiłam można nazwać pocałunkiem ale to było naprawdę niesamowite! Odsunęłam się od niego i zaczęłam
- Ja… Ja… Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Prze..- Niedane było mi dokończyć. Tym razem to on zamknął mi usta PRAWDZIWYM pocałunkiem.  Był przy tym tak cholernie delikatny a zarazem stanowczy, że moglibyśmy tak trwać i trwać. Włożyłam rękę w jego włosy psując tym samym jego idealną fryzurę. Jego dłonie błądziły po mojej talii, plecach aż w końcu trafiły pod bluzkę. Przeszedł mnie dreszcz. Jeden z tych dreszczy, które odczuwa się podczas zbliżenia z chłopakiem. Nie interesowało mnie to czy zrobię TO tu i teraz. Nie interesowało mnie nic. Dłonie przeniosły się na brzuch. Jedną dłonią dotykałam jego cudownej klatki piersiowej a druga błądziła w okolicy uszu. Oderwałam się od niego i chwyciłam twarz w dłonie
- Zayn nie powinniśmy- powiedziałam ledwo łapiąc powietrze. Muszę przyznać, że on potrafił jednym gestem sprawić, że każda zakonnica gotowa byłaby do złamania ślubu czystości. Co ja tak naprawdę chciałam dowieść poprzez to, że całowałam się z nim? Czy aż do tego stopnia byłam zdesperowana aby go pocałować? A może to była wina Louisa? Nie potrafiłam sobie na te pytania odpowiedzieć. Upadłam na poduszkę. Zayn przyglądał mi się kilkakrotnie usiłując coś powiedzieć ale wszystko kończyło się tak samo. Chciałam więcej jego ust, chciałam znów poczuć się bezpiecznie w jego ramionach i chciałam po prostu spróbować czegoś nowego.
- Em to moja wina. To ja nie potrzebnie powiedziałem Ci co czuję. -
- Ale to ja Cię pocałowałam. – powiedziałam i wstałam. Ruszyłam do łazienki. Musiałam ochłonąć.
* oczami Zayna*
Boże to było niesamowite! Zawsze o tym marzyłem ale nie spodziewałem się, że to nadejdzie tak szybko! Jej usta były niczym..... Po prostu jej usta był niesamowite. Wiem, że Louis tego mi nie wybaczy ale to była chwila słabości. Chwila niewytłumaczalnej słabości. Ludzie a jej ciało!!! Ono było spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Gdy wyszła do łazienki mogłem zacząć myśleć racjonalnie. Niewątpliwie kochałem ją nie jak siostrę czy coś w tym stylu tylko kochałem ją jak potencjalną kandydatkę na życiową partnerkę. Teraz już wiem dlaczego ludzie mówią, że miłość jest ślepa. Będę musiał porozmawiać z Lou.
Em ciągle nie wracała z łazienki więc postanowiłem pójść i zobaczyć czy wszystko ok. Gdy byłem tuż przy drzwiach usłyszałem szloch. Ona płakała.
- Em?- zapukałem i nacisnąłem klamkę. O dziwo drzwi były otwarte a ona siedziała na podłodze z twarzą ukrytą w dłoniach. Podszedłem do niej i po prostu przytuliłem. Ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami i powiedziała
- Musimy porozmawiać naprawdę poważnie- usiadłem obok niej a ona ujęła moją dłoń. – Wiesz to wszystko nie tak powinno wyglądać. Nie powinnam się tak zachowywać ze względu na Louisa ale ja… Ja nie potrafię normalnie funkcjonować będąc przy Tobie. Ostatnimi czasy bardzo zbliżyliśmy się do siebie i to wszystko sprawiło, że… Zayn ja się chyba w Tobie zakochałam. Wiem, że to absurd co mówię ale tak naprawdę jest. To co jest między mną a Louisem jest tak bardzo oddalone od tego co jest z Tobą. Wydaje mi się, że ja tak naprawdę nigdy nie kochałam Louisa. Jestem okropna to fakt ale nasz związek istniał tylko dlatego bo chciałam zapomnieć o Patryku. Lou ciągle znikał a gdy go potrzebowałam pojawiałeś się Ty i zawsze potrafiłeś mi zaimponować swoją postawą. Wiesz jaki ja mam teraz mętlik w głowie? Najwyraźniej nie zasługuje na żadnego z was.- powiedziała smutno a na jej twarzy pojawił się grad łez
- Em przecież to nie musi być od razu tak, że Ty jesteś tą złą. To tak samo jest moja wina bo nie powinienem był do takiej sytuacji dopuścić jako przyjaciel Louisa. Zarówno ja jak i Ty potrzebowaliśmy czegoś nowego, jakiegoś zróżnicowania w życiu. Może po prostu zapomnijmy o tym i bądźmy dla siebie tylko przyjaciółmi?- zaproponowałem łamiąc tym samym sam sobie serce
- Dobrze ale ja… Pozwól- powiedziała i ujęła moja twarz. Znów te usta! To wszystko jest chore ale nie potrafiłem się oprzeć. Powoli usiadła mi na kolanach. Zacząłem ją całować po szyi schodząc coraz niżej. Przeszkodę stanowiła koszulka więc nie myśląc wiele postanowiłem ją ściągnąć z niej. Gdy już uporałem się z tym jakże trudnym zadaniem moim oczom ukazał się piękny widok. Em w samej bieliźnie. Swoją drogą jestem ciekawy czy Louis ją widział pozbawioną ubrań. Jeśli nie to niech żałuje.
- Może pójdziemy do pokoju?- zapytałem a ona kiwnęła głową. Szła przede mną a ja podziwiałem jej kobiece kształty. Poczułem, że długo nie wytrzymam będąc sam na sam z taką dziewczyną. Zamykając drzwi przekręciłem w nich klucz aby nikt nas nie zastał w tak dwuznacznej sytuacji. Podeszła do mnie i to ona po raz kolejny tego wieczoru przejęła inicjatywę. Wpoiła swoje usta w moje. W natłoku tych wszystkich wydarzeń w końcu znaleźliśmy się na łóżku. Dotykałem jej półnagiego ciała. Można powiedzieć, że była to swojego rodzaju gra wstępna. Rozpiąłem jej  biustonosz a jej biust okazał się jeszcze dorodniejszy niż myślałem. Jeszcze nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Obściskiwaliśmy się jeszcze dobrą godzinę ale między nami do niczego nie doszło. Koniec końców Em usnęła a ja pełen wrażeń po raz ostatni ją pocałowałem i usnąłem obok niej.
                                                               ***
Obudził mnie dzwoniący dzwonek do drzwi. Spojrzałem na Em i nie mogłem uwierzyć w wydarzenia ostatniej nocy. Zegarek wskazywał 14.55. Wstałem i spojrzałem przez okno kto stoi przed domem. Nie mogłem uwierzyć! Przed domem stał Liam, Niall i Harry.
- Em! Em! Wstawaj! Przed domem stoją chłopcy i nie mogą zobaczyć Cię w taki stanie. -Powiedziałem przeszukując szafę. W końcu znalazłem czerwone rurki i jakąś białą szeroką bluzę. Em podniosła się z materaca wcale nie wstydząc się mnie. Nie przeszkadzało mi to w żaden sposób a ja mogłem nacieszyć oczy tym jakże cudownym widokiem z samego rana.
- Ja idę do łazienki Ty szybko ogarnij tu i ich wpuść- powiedziała i pobiegła do łazienki.
Zrobiłem tak jak mi kazała i po chwili otwierałem drzwi chłopakom.
- No w końcu! – krzyknął Niall. Ledwo zdarzył zdjąć buty a już gnał do lodówki
- Coś się stało, że tak długo nie otwierałeś?-
- Nie no skąd.- powiedziałem i przypomniałem sobie, że oni nie wiedzą, że E spędziła u mnie noc.
- Ja to idę siku- powiedział Harry
- Ale, że teraz?-
- No a że niby kiedy?-
- Idź póki co do kuchni a ja ogarnę w łazience i Cię zawołam. – powiedziałem i pognałem co sił na górę.
- Em! Otwórz mi te drzwi!- szeptałem i w końcu usłyszałem szczęk zamka.
- Co się stało? -
- Chłopcy nie wiedzą, że spędziłaś tu noc a znając ich zaczną zaraz gadać i wyjdzie nie wiadomo co z tego. Mam pomysł. Zamówię taksówkę a gdy odwrócę uwagę chłopaków wyjdziesz tylnym wyjściem ok.?-
- No… No dobra. – powiedziała i pognała do mojego pokoju. Niezauważony przez pozostałych wniosłem na górę jej rzeczy i wskazałem drzwi którymi ma wyjść.
- Dziękuję za wszystko- szepnąłem gdy zbierała się do wyjścia
- Ja też. – odpowiedziała i zarumieniała się na twarzy. Dałem jej buziaka w policzek i w głębi duszy modliłem się aby nikt jej nie zauważył.
* Oczami Harryego*
Zachowanie Zayna było dosyć dziwne. Wpadł w lekką panikę gdy powiedziałem, że idę skorzystać z toalety. Co on miał tam jakąś panienkę, że tak się bał? Nie ogarniałem go jakoś dzisiaj. Wbiegł tak szybko po tych schodach, że nie dało mu się niczego powiedzieć. Spoglądałem w stronę schodów i albo mi się wydawało albo na górze była Em! Ale zaraz… Przecież to niemożliwe. Wczoraj Zayn mówił, że odwiózł ją do domu więc to raczej nie mogła być ona. Wszedłem do salonu ciągle błądząc gdzieś w myślach.
- Dzwonili ze szpitala- powiedział Liam- Mają go wybudzić za całe 2 dni. Jeśli chcecie to jest taka możliwość aby go odwiedzić dzisiaj.
- To fajnie. Jedziemy- powiedział Niall, który wcinał coś na kształt taco. Po chwili usłyszałem dźwięk jakby ktoś wchodził do domu. Wyjrzałem na korytarz i ujrzałem Zayna stojącego przy tylnym wyjściu.
- A Ty co?- rzuciłem
- A śmieci. Wiesz takie tam- powiedział lekko zmieszany i ruszył do salonu.
- To mogę do tej łazienki?-
- Ta, jasne- rzucił przez ramię i usiadł koło reszty.
Coś tu było nie tak. Wszedłem do łazienki i od razu wyczułem damskie perfumy. Zaraz zaraz… Tak pachniał tylko jeden rodzaj perfum. Tak pachniała Em…

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Whohoho!!! Szał ciał dosłownie w tym rozdziale :D Z każdym rozdziałem rozwalam coraz bardziej waszą psychikę :D
Lol... Sny z Malikiem w roli głównej nie opuszczają mnie.. Dzisiaj przeszedł samego siebie :D Słuchajcie. Śni mi się, że siedzimy u mnie w pokoju i gramy w jakieś tam pytanka. Za każde dobrze odgadniętą odpowiedź Zayn ściąga z siebie jakąś część garderoby :D  Lol!!!! Gramy tak gramy aż do tego momentu aż zostają na nim tylko bokserki! WTF? Mówi do mnie teraz możesz mnie pomiziać po brzusku!!!! Następnie ja tam się zbliżam i dotykam tego zacnego ciałka podziwiając każdy jego centymetr a on nagle do mnie ,, Będziesz moją żoną?'' Zeszłam. Dosłownie zeszłam. I cholera obudził mnie budzik!!! Fuck... Tyle było moich marzeń o Maliku....

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 32


* oczami Zayna*
To nie była ta sama Em, która zawsze chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha i mówiła nam, że nie można się załamywać. Musiało być naprawdę źle. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co ona teraz czuje. Siedziała oparta o szybę i spoglądała tęsknym wzrokiem za okno. Chciałem się do niej odezwać, powiedzieć jej coś, co podniesie ją na duchu, ale naprawdę nie wiedziałem co. Przecież zwykłe ,, Wszystko będzie dobrze’’ stanowczo nie wystarczy. Chłopacy podobnie jak ja spoglądali na Em i zastanawiali się, co by tu zrobić, aby ta atmosfera przepełniona smutkiem zniknęła. W końcu odezwał się Liam
- A co wy na to aby wpaść do Nados?- zapytał a twarz Niall’a rozpromieniła się
- Nados.. No pewnie!- Krzyknął chłopak i spojrzał na Em. Ona widząc szczęście w jego oczach spojrzała na mnie a potem na całą resztę i powiedziała
- To świetny pomysł. Jedźmy.- Niall wstał i uściskał ją serdecznie. Dopiero teraz zorientowałem się jaka ona jest szczupła. Kiedyś gdy się uśmiechała miała takie słodkie dołeczki jak Haroldzik a teraz? Sama skóra i kości. To zapewne wszystko przez ten stres. Samochód zatrzymał się i chłopcy zaczęli wychodzić. Miałem pójść w ich ślady ale poczułem czyjąś dłoń na mojej dłoni.
- Zayn- powiedziała Em- Czy mogę mieć do Ciebie prośbę?-
- Oczywiście. Potrzebujesz czegoś?-
- Tak. Nie chcę wchodzić do środka. Za dużo ludzi, za dużo twarzy. Możesz wziąć mi coś na wynos?-
- No jasne. Poczekaj chwilę. Zaraz wracam.- Odpowiedziałem i ruszyłem przed siebie. Wchodząc uderzył mnie zapach Fast- Food’u.
- Gdzie jest Em?- zapytał Niall konsumujący swoje danie
- Została w aucie. Źle się czuje. – Pierwszy raz skłamałem przy moich przyjaciołach.- Nie obrazicie się gdy zabiorę ją do domu a potem przyśle po was auto?- zapytałem
- No coś Ty stary. Zawieź ją do domu, zostań z nią a rano pogadamy i zobaczymy co  dalej.- powiedział Liam i spojrzałem na Harryego. Spoglądał na mnie dosyć dziwnym i nieufnym wzrokiem.
- Tak, tak będzie najlepiej – powiedział a ja się odwróciłem, złożyłem zamówienie i wyszedłem z rękami obładowanymi pysznościami.
- Jestem- powiedziałem pakują się do auta – Zmęczona?- spojrzałem na nią a jej oczy kleiły się do snu
- I to bardzo. Dzień pełen wrażeń. Najpierw Harry potem Louis. To wszystko moja wina. Ja przyciągam jakieś złe moce, które robią wszystko aby zranić tych, których kocham. -
- Co Ty za bzdury opowiadasz- powiedziałem i dałem znać kierowy aby jechał do domu- Nigdy nie spotkałem takiej osoby, która miałaby więcej szczęścia od Ciebie-
- A to niby jakie ja mam szczęście?- zapytała i uśmiechnęła się zadziornie. Po raz pierwszy tego wieczoru mogłem ujrzeć jej uśmiech. Uwielbiałem jak uśmiechała się w ten sposób
- No wiesz. Siedzisz obok  cudownego Zayna Malika a na dodatek spędzisz noc  jego domu a kto wie może nawet w jego łóżku wtulona w jakże cudowną i umięśnioną klatkę piersiową- mówiąc to zrobiłem śmieszną minę a Em zaczęła się śmiać. W końcu mi się udało.
- Jakie to tam szczęście. To raczej horror.- powiedziała a ja zacząłem ją łaskotać. Docinaliśmy sobie całą drogę do domu
- Jesteśmy na miejscu- powiedział kierowca a my wysiedliśmy. Powiedziałem mu aby pojechał po chłopców i ruszyliśmy wąską ścieżką. Dom pochłonięty był w mroku. Zapewne wszyscy spali albo wyszli. Wchodząc do domu zastałem kartkę od rodziców, że pojechali do znajomych. Pomogłem Zdjąć Em płaszcz i zaprosiłem do kuchni.
- Herbaty?-
- Tak, poproszę- powiedziała i uśmiechnęła się. Ten uśmiech był dla mnie. Cały tylko i wyłącznie dla mnie. Przeprosiłem ją na moment i ile sił w nogach pognałem na górę ogarnąć pokój. Wszystkie brudne rzeczy wrzuciłem do kosza w łazience a te, które wydawały mi się czyste wylądowały na dnie ogromnej szafy. Brudne kubki i talerze wyniosłem do gościnnego pokoju. Stwierdziłem, że pokój wygląda już na tyle OK., że nie trzeba więcej się starać. Zszedłem na dół i zastałem ją wpatrującą się w zdjęcia wiszące na ścianie.
- To Ty?- zapytała i pokazała zdjęcie wiszące bardzo wysoko
- Nie, to mój dziadek-
- Jesteś do niego niesamowicie podobny. Już teraz wiem po kim odziedziczyłeś tak niesamowitą urodę- powiedziała a ja czując, że się rumienię uciekłem do kuchni. Akurat woda zaczęła się gotować więc zalałem herbatę i wysypałem ciastka z pudełka. Zaczęły się poszukiwania tacy. Dostrzegłem ją po drugiej stronie kuchni. Musiałem przeczłapać obok Em tak aby nie zobaczyła moich zarumienionych policzków. W jedną  stronę poszło całkiem przyzwoicie ale wracając zobaczyła mnie i zapytała:
- Dobrze się czujesz? Jesteś taki trochę czerwieńszy?-
- Tak dobrze się czuję tylko jest mi strasznie gorąco.- powiedziałem i włożyłem  na tace wszystko co było mi potrzebne.
- Chodźmy na górę. Obejrzymy jakiś film lub coś- powiedziałem a ona chwyciła moją dłoń i ruszyliśmy na górę.
* oczami Em*
Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Chwyciłam go bez żadnych problemów za rękę i po prostu poszłam za nim. Doszliśmy do jego pokoju i wcale nie zdziwił mnie jego wystrój. Na podłodze leżał duży materac, który zapewne służył za łóżko, w rogu stała mała komoda a po drugiej stronie była obszerna garderoba. Wisząca gitara, duży telewizor i panorama Londynu. Normalny pokój nastolatka. Zayn ostrożnie postawił tacę na małym stoliczku tuż obok ,, łóżka’’ i podszedł do telewizora.
- To co oglądamy? Może horror?-
- Dzisiaj Ty wybierasz- dałam mu wolną rękę. Wybrał jakiś horror i usiadł obok mnie.
- A! Zapomniałbym- rzekł i wstał. Po chwili przyniósł mi duuuużego T-shirt’a i powiedział- Jako piżamka-
- Gdzie jest łazienka?-
- Prosto i w lewo-  wyszłam z pokoju i po krótkich poszukiwaniach znalazłam łazienkę. Na ścianach były kafelki imitujące wodę a na podłodzie takie w kolorze piasku. Wszystko sprawiało wrażenie jakbym była na plaży. Umyłam i przebrałam się i wróciłam do chłopaka. Leżał na łóżku w samych bokserkach. Nie wiem czy zauważył to ale z wrażenia aż zatrzymałam się. Jego ciało to bajka. I ten tatuaż… Co ja robię? To już drugi chłopak, z którym będę spać. Nie jest dobrze. Jeden jest lepszy od drugiego. Mam chłopaka a robię takie rzeczy. W głowie zabrzmiały mi słowa mamy: ,, Każda dziewczyna powinna mieć trochę szacunku do siebie”. Przeszedł mnie dreszcz. Ruszyłam w stronę Zayna. Ułożyłam się tuż obok niego a on włączył film i podał mi moją kolację. Nawet nie patrzyłam co jem tylko jadłam ile mogę bo byłam strasznie głodna. Po zjedzonym posiłku wypiłam herbatę i z pełnym brzuszkiem ułożyłam się na jego klatce piersiowej. Już teraz wiedziałam dlaczego włączył horror. Praktycznie cały czas do końca filmu byłam wtulona w jego ciało i dosłownie drżałam ze strachu. Czułam jego dłoń, która gładziła moje plecy. Z Lou jeszcze nigdy nie byłam tak blisko. Przy czarnuszku czułam się inaczej. Czułam się wyjątkowo i czułam to coś. To, czego brakowało mi przy Lou. Czyżbym zakochiwała się w Zaynie?  Nie… To nie jest możliwie… Przecież to Louis jest moją wielką miłością i to jego tak naprawdę kocham. Ale z kolei Zayn działa na mnie w ten specyficzny sposób. Bijąc się z własnymi myślami usłyszałam cichutkie mruczenie
- Śpisz?- zapytał Zayn i pogładził mnie po głowie
- Nie. Nie potrafię usnąć.- stwierdziłam fakt.
- Dlaczego? Co się dzieje?- zapytał zmartwionym głosem i usiadł. Ułożyłam mu się na nogach i popatrzyła  w te orzechowe oczy, które były praktycznie nie dostrzegalne w tym mroku.
- Żebym ja sama o tym wiedziała. Męczy mnie już ta cała sytuacja. Nie wiem co czuję…- powiedziałam i poczułam jak Zayn zbliża się do mnie.
- Chodzi o uczucie do Louisa? Jeśli nie jesteś pewna jego uczucia to ja Cię zapewniam, że ona kocha Cię ponad wszystko. Nigdy nie był taki jaki jest z Tobą Em.-
- Tu nie chodzi o jego uczucia tylko o moje… - odparłam krótko
- Wiesz co? Może zostawmy to na jutro. Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Naprawdę nas nie znałaś? Dowiedziałaś się dopiero o zespole gdy już byłaś z Lou?-
- Wiesz to nie do końca tak było. Dowiedziałam się o was wtedy jak kelnerka zapytała chłopków o autograf. Musiało to nieźle wyglądać bo już praktycznie wszędzie o was słyszano a ja taka ciemna masa i nic.-
- Nie mów tak brzydko o sobie- powiedział i cmoknął mnie w policzek. Nie.. To nie było cmoknięcie. To był pocałunek. To był jeden z tych pocałunków, które chłopak daje dziewczynie aby jej coś uświadomić.
- Zayn czy Ty czujesz coś do mnie?- zapytałam sama nie wiem dlaczego
- Skąd Ci to przyszło do głowy?- odpowiedział zdziwiony chłopak
- Ale odpowiedz- naciskałam sama nie wiedząc czy chcę usłyszeć odpowiedź
- Em kocham Cię jak siostrę- powiedział chłopak i jego głos zaczął drżeć. Wiedziałam, że mnie okłamuje ale nie wiedziałam dlaczego to robi. Podniosłam się z jego kolan i spojrzałam na niego.
- I tylko to tak?- mój głos również zaczął drżeć bo cholernie bałam się tego co powie. Bałam się tego ponieważ wiedziałam, że coś takiego nigdy nie przejdzie wśród zespołu. Kochałam Louisa ale zbyt oddaliliśmy się od siebie za to z  Zanem było inaczej.
- Nigdy nie potrafiłem mówić o swoich uczuciach i nigdy nie potrafiłem okłamywać kobiet. To nie jest wszystko co do Ciebie czuję. Ale jaki to ma sens? – spojrzał na mnie a ja patrzyłam w jego oczy. W końcu pojawiły się w nich łzy.- Nie wiesz? To Ci powiem. To nie ma najmniejszego sensu. Jesteś z Louisem i uwierz, że gdyby on Cię zranił nie wiem co bym mu zrobił. Każdy wasz dotyk, każdy pocałunek sprawia, że moje serce rozpada się na kawałki. Nie chciałem Ci nic mówić o moich uczuciach bo wiedziałem, że jesteś szczęśliwa bo masz Louisa a mnie traktujesz jak przyjaciela, którego wtedy potrzebowałaś. Jesteś dla mnie bardzo ważna Em i nie znikaj z mojego życia tylko dlatego, że powiedziałem Ci jak się ma sprawa moich uczuć wobec Ciebie. - patrzyłam się na niego jeszcze dobrą chwilę i w końcu coś pękło w sercu. Nie wytrzymałam i pocałowałam go nie patrząc na konsekwencje tego wyboru.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie mogłam wytrzymać i musiałam coś napisać. Miałam dzisiaj taki piękny sen z Zaynem w roli głównej. Nie chciałam się budzić ale niestety szkoła popsuła moje wyobrażenie na temat ust i pocałunków tego jakże HOT pakistańczyka. Uzależniam się od niego. Moje prywatne bóstwo <3. Statystyki wcale nie idą w górę co bardzo mnie martwi :[
Mam do was prośbę. Piszcie w komentarzach adresy swoich blogów. Zrobimy ich małe zestawienie i może coś jeszcze :] Uwielbiam was za wasze słowa :] Dzięki za wszystko xoxo

wtorek, 22 maja 2012

Rozdział 31


- Czy Ty podsłuchiwałeś naszą rozmowę?- zapytała mnie będąc jeszcze w lekkim szoku.
- To nie było tak, że chamsko stałem pod drzwiami i słuchałem. Po prostu przechodziłem obok drzwi i tak wpadło samo w ucho- posłałem jej najładniejszy uśmiech na jaki było mnie stać w tym momencie- Em przecież zdajesz sobie sprawę, że wkrótce i tak przyszedłby czas na taką rozmowę-
- Na taką rozmowę? Może zacznij w końcu nazywać rzeczy po imieniu- rzuciła beznamiętnie
- Dobrze. W końcu przyszedłby czas na rozmowę o naszej wspólnej przyszłości i o naszym ślubie- powiedziałem na jednym wydechu i czekałem na reakcję dziewczyny. Siedziała odwrócona twarzą do ściany i podziwiała oczami zdjęcia chłopaków- Em?-
- Tak Louisie masz rację- chyba jest zła bo użyła całego imienia- Trzeba taką rozmowę przeprowadzić więc?- spojrzała na mnie tymi cudownymi
- Więc ja Em… Ja- zacząłem się jąkać. Przecież to wszystko jest oczywiste i nie ma się czego bać. Dodawałem sobie otuchy w myślach i w końcu zacząłem- Emmo.- Ująłem jej dłoń i spojrzałem prosto w oczy- Jesteśmy ze sobą na tyle długo abym mógł w końcu powiedzieć co do Ciebie czuję. Gdzieś w głębi serca czuję, że jesteś tą jedyną, tą o której marzy się całe życie. Gdy usłyszałem jak dziewczynki pytają Cię o ślub wraz ze mną zrozumiałem, że moje uczucie jest jednak większe niż sądziłem. Dlatego chciałem z Tobą porozmawiać o naszej przyszłości. Musisz wiedzieć, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i warto było czekać na Ciebie całe 20 lat. Gdybyś mogła ujrzeć moje uczucie musiała byś iść wiele kilometrów a i tak nie znalazłabyś końca- powiedziałem i sam się sobie dziwiłem, że potrafię używać takich słów. Em nie robiła nic tylko spoglądała mi w oczy.
- Bardzo się cieszę, że kochasz mnie ponad wszystko ale Lou… Ja mam dopiero 17 lat- odezwała  się w końcu Em- Ja również Cię kocham i pragnę spędzać każdą wolną chwilę z Tobą ale nie śpieszmy się z takimi decyzjami. Porozmawiajmy za 4 lub 5 lat. Wtedy już będziemy dojrzalsi i pewniejsi swoich uczuć.- poczułem ból rozdzierający moje serce. Nie miałem do niej żalu więc tym bardziej dziwny był ten ból. W oczach zaczęły mi się zbierać łzy a ja nie chciałem przy niej się rozkleić. No jakby to wyglądało… Jednak ból na tyle był silny, że w końcu jedna po drugiej zaczęły wypływać z kącika oka.
- Lou ja nie chciałam Cię skrzywdzić. Nie miałam tego na myśli-
- Em to nie Twoja wina. Po prostu….- nie mogłem złapać powietrza. Poczułem, że zaczynam się dusić i spojrzałem tylko na Em
- Louis! Louis! Co się dzieje!!!- krzyczała. Chciałem jej powiedzieć o owym bólu ale zrobiło mi się czarno przed oczami i upadłem.
* oczami Em*
Wszystko było dobrze aż nagle Lou odwrócił ode mnie twarz. Nie rozumiałam tego gestu, więc nie mówiłam nic. W końcu znów odwrócił się do mnie a jego twarz była czerwona a w oczach miał łzy. Myślałam, że było to spowodowane moimi słowami, ale bardzo się myliłam. Po kilku słowach, które wydobył z trudem spojrzała na mnie i upadł. Byłam w szoku. Zaczęłam wołać Jay, która zjawiła się naprawdę bardzo szybko.
- Matko! Co się stało?- Zapytała podbiegając do syna
- Ja nie mam pojęcia. Rozmawialiśmy i nagle on upadł- tłumaczyłam nerwowo szukając telefonu. Gdy go znalazłam od razu wykręciłam numer na pogotowie a każdy sygnał wydawał mi się wiecznością
- Słucham?- Odezwał się w końcu głos mężczyzny. Przedstawiłam się i z grubsza opisałam całą sytuację
- Oddycha?- Zapytał. Sięgnęłam ręką do tętnicy szyjnej, ale pulsu nie wykryła
- Nie! Niech ktoś w końcu przyjedzie! On umiera! – Mówiłam do telefonu. Łzy toczyły się po mojej twarzy a facet powiedział, że postarają się jak najszybciej przyjechać. Jay siedziała na łóżku i zanosiła się płaczem. Opanowałam łzy i zaczęłam racjonalnie myśleć.  Przypomniał mi się kurs medyczny, który potrzebny był do szkoły baletowej. Ułożyłam Louisa na łóżku i jeszcze raz zbadałam puls. Nic! Nie pozostawało mi nic innego jak sztuczne oddychanie. Na podjeździe usłyszałam karetkę. Wszystko toczyło się w zawrotnym tempie. Młoda kobieta sprawdzała źrenice i zadawała mnóstwo pytań, na które odpowiadałam tak lub nie.
- Zatrzymanie akcji serca- Tyle udało mi się zrozumieć. Kobieta używała medycznych określeń odnośnie stanu Louisa. Podała jakieś leki uspakajające Jay a ja w tym czasie powiedziałam, Fellicitie, aby zajęła się mamą i domem. Złapałam płaszcz i ruszyłam za sanitariuszami do karetki. Z każdą minutą było coraz gorzej. Lou ciągle nie dawał oznak życia a ja nie chciałam uwierzyć w to, że mogę ponownie stracić to, co tak bardzo kocham. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Jechaliśmy bardzo szybko i w krótkim czasie znaleźliśmy się w szpitalu. Biegłam za nimi, ale drzwi zostały mi zamknięte przed nosem. Nie wiedziałam, co mogę zrobić. Szukałam telefonu w kieszeni, ale go tam nie było. Nie znałam numeru do żadnego z chłopaków, więc o telefonie do nich mogę zapomnieć. Zrezygnowana siadłam tuż pod drzwiami i czekałam na przebieg całej akcji.
Po blisko 10 minutach z Sali wyszła ta sama kobieta i spojrzała na mnie.
- Co z nim? Żyje?- Zapytałam podnosząc się z ziemi
- Spokojnie, zapraszam do mnie- Odpowiedziała i ruszyła przed siebie. Cóż innego mogłam zrobić jak tylko iść za nią? Nic. W końcu weszliśmy do małego białego gabinetu- Proszę usiąść – Powiedziała i wskazała krzesło. Usiadłam.
- Więc jest Pani siostrą tak?-
-  Nie, jestem jego dziewczyną- odparłam
- W takim razie nie mogę Pani udzielić informacji na temat stanu Pana Tomlisona.-
- Ale jak to? Niech Pani postawi się w mojej sytuacji. Proszę- powiedziałam a po mojej twarzy spłynęły łzy
- No dobrze. Więc Pan Tomlison miał zapaść. Zapaść na tle alergicznym. Proszę się nie obawiać. Jego życiu już nic nie zagraża. Jednak przez kilka najbliższych dni będzie utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. -
- A wiadomo, co wywołało tę reakcję?-
- Tak, był to imbir.- Odpowiedziała lekarka
- To bardzo możliwe. Piliśmy herbatę z imbirem. Czy mogę go teraz zobaczyć?- Zapytałam
- Tak, ale proszę niech to będzie krótka wizyta. Pokój 13- wyszłam a raczej wybiegłam z gabinetu bardzo szybko. Pognałam pod 13 i ujrzałam śpiącego Lou. Wyglądał naprawdę jakby spał i nie przejmował się niczym. Zaczęłam płakać. Podeszłam do niego i chwyciłam zimną dłoń. W chwili, kiedy ją ujęłam zdałam sobie sprawę, że mogłabym już tego nigdy nie zrobić. Uświadomiłam sobie, że mogłam go stracić na zawsze. Nie wiem ile czasu tam siedziałam, ale w pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na barku. To był Zayn.
- Zayn jak dobrze, że jesteś!- Zerwałam się i przytuliłam mulata.
- Nie musisz dziękować. Chodź. Jedziemy do domu. -
- Nie ma mowy a Lou?-
- On już nigdzie nie pójdzie ani nic mu się nie stanie. On tak samo jak Ty potrzebuje odpoczynku- powiedział chłopak wziął mnie na ręce. Na korytarzu ujrzałam resztę cudownej piątki i ruszyliśmy do wyjścia. Na dworze padał śnieg, który mieszał się z moimi łzami. Nie wiedziałam jak mam teraz postąpić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No tak... Smutno mi bo jest was coraz mniej.:[ Dzisiaj tylko 44 wyświetlenia. To mało. Nie wiem czy będę dalej pisać bo wydaje się to bez sensu. Ja tu się staram a wy co? :] proszę, komentujcie to chociaż... Dajcie mi powód do pisania :]

poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 30


- Lou ja nie jestem gotowa na taki krok. Jeszcze nie teraz- mówię opierając się przy wejściu
- Słuchaj- Lou łapie mnie za ramiona a robi to tylko wtedy aby mi coś wyjaśnić. Jego oczy są ściągnięte. Pewnie szuka odpowiednich słów- Jesteś na prawdę dla mnie ważna. Przed Tobą była tu tylko jedna dziewczyna więc niech jakoś to Cię zmobilizuje. Poza tym moja rodzina naprawdę nie gryzie i możesz być spokojna. Wyjdziesz cało. Na dodatek moi rodzice czekają na nas zniecierpliwieni a chcą poznać tak ważną dla mnie dziewczynę. Więc jak?- pyta
-No dobrze. Skoro obiecałeś, że wrócę cała to idę- mówię i wciągam głęboko powietrze do płuc. Lou otwiera przed nami drzwi. Od razu czuć piękny zapach. Domowa kuchnia… Mmmm.. Na samą myśl cieknie mi ślinka. Dom jest naprawdę olbrzymi ale przytulny. Pełno tu zdjęć Louisa, dziewczyn, które zapewne są jego rodziną bliższą bądź dalszą no i są też zdjęcia zapewne rodziców i dziadków. Mimo tak olbrzymich rozmiarów dom ma bardzo mało wolnej przestrzeni. Podoba mi się to bardzo. Zaczynam się denerwować. Lou ściąga mi płaszcz i pyta
- Em czy Ty drżysz?-
- Wiesz tak się składa, że się trochę denerwuję tą wizytą i jakoś tak-
- Spokojnie. Słońce moje wszystko będzie dobrze. To tylko najzwyklejsza kolacja. Jak chcesz to usiądę obok Ciebie-
- Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej- mówię i łapę chłopaka za rękę. Ściskam ją bardzo mocno i ruszamy do salonu. Na pierwszy rzut oka wydaje się być jakby wyjęty z innej epoki. Na podłodze leży wzorzysty dywan w kolorze czerwonym, w kominku pali się ogień a na kanapie ustawionej dookoła dosyć pokaźnego telewizora śpią dwa słodkie koty. Tuż przy drzwiach prowadzących na taras stoi stół. Duży rodzinny stół, który przypomina mi dom. Zawsze jedliśmy przy nim wszystkie posiłki. Wszyscy razem. Zazdroszczę Louisowi rodziny. W powietrzu unosi się to coś co scala rodzinę  oddaje klimat. Rozglądam się. Po przeciwnej stronie tuz przy ścianie stoi fortepian. Zapewne w moich oczach pojawiły się teraz iskierki.  Uwielbiam grać na fortepianie. Jest tu dużo najrozmaitszych kwiatów. Cudowne pomieszczenie. Spoglądam na chłopaka
- Podoba się?-
- Tak, nawet bardzo mówię -
- Cieszę się, że Ci się podoba- mówi kobiecy głos a ja odwracam się. Przed nami stoi kobieta ubrana w czerwoną sukienkę. Jest naprawdę ładna. Uśmiecha się pogodnie do nas i podchodzi- Jestem Jay, mama Louisa-
- Emma. Miło mi Panią poznać- odpowiadam lekko przestraszona
- Mi również Emmo. Louis tyle o Tobie mówił, że w końcu musiałam go do tego zmusić aby Cię do nas przyprowadził. Nie bardzo chciał ale w końcu udało mi się to zrobić i proszę. Jesteś. Jesteś o wiele ładniejsza niż mówił Lou-
- Dziękuję. – udaje mi się tylko tyle wypowiedzieć bo do salonu wpadają dwie dziewczynki, które śmieją się i skaczą dookoła nas
- To są Daisy i Phoebe. Siostry Louisa- mówi starsza kobieta  patrzy na nas.
- Cześć Wam jestem Emma. – mówię  podaje każdej z nich rękę
- Wiemy wiemy! Louis ciągle o Tobie mówi jaka to ty cudowna jesteś- zaczyna jak mniemam Daisy
- No i ma cały pokój w Twoich zdjęciach- kończy Phoebe. Nagle w drzwiach staje jeszcze jedna dziewczyna a tuż za nią kolejna.
- Jestem Fellicitie. Miło Cię w końcu poznać!- mówi pierwsza z nich i ściska mnie przyjaźnie
- A ja jestem Charlotte. – mówi i również powtarza całą czynność.
- To Twoje rodzeństwo?- pytam przestraszona ilością osób dookoła mnie
- Tak Em. Wszystko jest moje- mówi i daje mi buziaka w policzek. Czuję się niezręcznie więc nie odpowiadam mu tym samym tylko patrzę w martwy punkt w podłodze
- Nie wiem jak Ty to zrobiłeś Lou-
- Ale co mamo?- pyta zdziwiony chłopak
- No znalazłeś taką dziewczynę. Piękna, gdy trzeba to się wstydzi, miła, przyjazna. Musisz wiedzieć Em, że już zaczynałam się martwić, że on jest no wiesz…-
- Mamo!-
- Oj cicho! Bo nie chciał przyprowadzić żadnej dziewczyny tu. Była tu kiedyś tylko jedna ale od razu byłam przeciwna temu związkowi. Nie patrzyło się dobrze na tę dziewczynę  ale Ty to co innego. – mówi Jay i uśmiecha się do nas. – No a teraz siadajcie do stołu. – mówi i znika w kuchni
- To ja może Pani pomogę?- ofiaruję pomoc
- Dziecko Ty nie zawracaj sobie tym głowy. Siadaj i już.- mówi i powraca do kuchni. Siadam tuż obok Louisa i kładę mu głowę na ramieniu.
- Co?  Pierwsze koty za płoty?- mówi Lou patrząc mi w oczy
- Żebyś wiedział. To było najbardziej stresujące 15 minut mojego życia- uśmiecham się do niego. Spoglądam w głąb salonu. Dziewczynki ciągną kota za ogon a on leży jak gdyby nigdy nic. Podziwiam go. Kolejne dwie oglądają coś w TV jest to jak mniemam MTV. Czuję się tu jak u siebie. Ta rodzinna atmosfera…
- Chodźcie już! Kolacja na stole!- krzyczy Jay i stawia na stole naczynie żaroodporne.  Cudowny zapach unosi się w powietrzu.
- Co przygotowałaś?- pyta mała Disy.
- A lasagne- odpowiada mama i nakłada mi naprawdę spory kawałek. Zaczynam jeść dopiero gdy wszyscy będą mieć coś na talerzach.
- Smacznego- mówię i zajadam się tym jakże apetycznym kąskiem. Powiem wam szczerze, że jeszcze tak pysznej lasagne to nie jadłam. Każdy kęs dosłownie rozpuszcza się w buzi a mięso? Jest genialnie doprawione. Na deser dostaliśmy tarte jabłkową z bitą śmietaną! Pyszności!
- Świetnie Pani gotuje- mówię pomagając sprzątać ze stołu
- Dziękuję. Kuchnia mojej mamy jest naprawdę cudowna.-
- O tak. Nie ma to jak kuchnia mamy. Moja również bajecznie gotowała- mówię i od razu powraca smak szarlotki lub pierogów z truskawkami.
- Słyszałam o Twoich rodzicach i bardzo mi przykro- mówi Jay a ja nie odpowiadam nic. Po sprzątnięciu po kolacji zauważam, że nie było na niej taty Louisa.  Nie chciałam póki co wnikać dlaczego. Dołączyłam do mamy Louisa, która siedziała tuż przy kominku.
- Spójrz- zaczęła- to Loui kiedy był jeszcze mały- spojrzałam na zdjęcie na którym widniała fotografia Louisa szczerzącego się do aparatu. Miał wtedy około 5 lat.- A tu- pokazała kolejne zdjęcie- miał 3 miesiące. Do tej pory pamiętam jak płakał w nocy bo był głody. Żadne z moich dzieci nie było tak głodne jak Loui- na fotografii był mały bobasek z gołym tyłkiem.
- Mamo tylko nie mów, że pokazujesz jej te obciachowe zdjęcia- rzucił Lou, który przeszedł przez salon
- One nie są obciachowe. – zobaczyłam jeszcze zdjęcie Lou gdy szedł na pierwszą randkę, przesłuchania do X-Factora, zdjęcia z trasy koncertowej i w końcu zdjęcie z piękną dziewczyną
- A to kto?- zagadnęłam Panią Tomlison
- A to moja droga jest Eleonor. Była dziewczyna Louisa- przyjrzałam się dokładnie temu zdjęciu. Lou wyglądał tu na naprawdę szczęśliwego. Ciekawe co było przyczyną ich rozstania. Nasuwało mi się pytanie dlaczego ja nie mam z nim zdjęcia?
- Loui!- zawołała mama- chodź tu!
- Tak?-
- Bierz Em i robimy zdjęcie- zawołała i wyciągnęła dosłownie znikąd aparat. Lou podszedł do mnie wziął mnie na ręce i spojrzał głęboko w oczy. Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam w usta
- Cóż za miłość! Oprawiamy to zdjęcie w ramkę!- powiedziała mama i pstryknęła nam zdjęcie.
- Tyle mamo?- zapytał Lou ciągle kroczowo mnie trzymając
- Tak. – odpowiedziała a Lou ruszył przed siebie do przedpokoju następnie po schodach w górę, do przodu korytarzem  i jeszcze jedne schody w górę. Popchnął drzwi nogą i postawił na ziemię. Zapalił lampkę stojącą w rogu i odezwał się
- Witam Cię w moi świecie. – rozejrzałam się po pokoju. Ściany były przysłonięte zdjęciami. Byłam na nich ja, chłopcy, siostry i owa czarna piękność. Poczułam ukłucie bólu i zazdrość. Postanowiłam na to nie zwracać uwagi w końcu ja tez miałam zdjęcie Patryka w portfelu a pod łóżkiem całe pudełko wypełnione po brzegi naszymi fotografiami. Przy oknie stało małe biurko na którym było dużo różnych papierów, zeszytów i książek. Pod ścianą rozciągało się łóżko z czerwoną pościelą w kwiaty/
- Dosyć męska ta pościel- pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Naprzeciwko łóżka stała meblościanka koloru niebieskiego. Książki idealnie poukładane, zdjęcia oprawione w ramki, komputer  wytarty z kurzu a na samej górze adapter do winyli. Spojrzałam nieco dalej na półki i zauważyłam mnóstwo winyli! Uwielbiałam je! Sama miałam ich mnóstwo ale musiałam je zostawić na strychu. Kiedyś jeszcze po nie wrócę. W oczy rzuciło mi się kilka konkretnych płyt
- Słuchasz Pink Floyd’ów? I The Beatles? I AC/DC?- spojrzałam na niego zdziwiona
- Oczywiście, że tak! Nawet nie mów, że Ty też?!-
- To moi ulubieni wykonawcy!- powiedziałam i zaczęłam dziękować rodziców za tak cudownego chłopaka. Powróciłam do oglądania pokoju. Szafki miały szklane drzwi więc w oczy rzucał się porządek, który w nich panował. Szok. Zawsze u mnie bałaganił a w domu proszę…. Porządek jakich mało. Pod kolejną ścianą stał telewizor, odtwarzacz DVD i mnóstwo sprzętu elektrycznego. Na parapecie leżały miśki o których zapewne już zapomniał. W oczy rzuciła mi się mała maskotka. Podeszła i wzięłam ją w dłonie.
- Mam taką samą a raczej miałam. Dostałam ją od rodziców na 7 urodziny ale gdzieś się zawieruszyła. Pamiętam jak płakałam bo nie mogłam jej znaleźć. – powiedziałam i wtuliłam się w pluszaka. Był to mały misio o dużych czarnych oczach ubrany w czerwone ogrodniczki. Poczułam się tak jakbym miała znów siedem lat. Spojrzałam na Lou. Przyglądał mi się tymi swoimi pięknymi oczętami i wyraźnie nad czymś zastanawiał. Usiadałam obok niego i objęłam zgrabnie jedną ręką.
- Tęsknisz za domem prawda?- zapytał a głos mu zadrżał
- Pewnie, że tak. Tęsknię przede wszystkim za rodzicami. Nawet nie mam jak ich odwiedzić. Dzieli nas tyle kilometrów. Ale wiesz co? Może w wakacje uda mi się jakoś tam polecieć a wtedy zabiorę Cię ze mną i będziesz mógł zobaczyć moje miasto. Byłeś kiedyś w ogóle w Polsce?-
- Nie, nigdy nie miałem okazji-
- Toż to grzech nie odwiedzić tak pięknego kraju! Podobno to właśnie polki są najładniejsze – powiedziałam i zaśmiałam się z własnych słów
- Się wie! Ty jesteś na to dowodem! – powiedział i pocałował mnie. Nasz pocałunek nie trwał długo bo do pokoju wpadły dziewczynki i powiedziały, że idą już spać i muszę im przeczytać bajkę na dobranoc. Nie mogłam im odmówić więc ciągnięta przez nie opuściłam pokój Louisa i przeniosłam się kilka lat wstecz kiedy to ja prosiłam rodziców o to aby czytali mi na dobranoc bajki.
* oczami Lou*
Gdy Em opuściła pokój chwyciłem za telefon i wybrałem numer do Zayna
- Stary nie uwierzysz! Już wiem co wybrać!- powiedziałem omal nie spadając z radości z łóżka
- Mów szybko!- odpowiedział chłopak równie radosnym głosem co ja
- Ona marzy o tym aby wrócić do domu chociaż na chwilę. Więc czemu nie?-
- A możesz jaśniej bo jakoś nie rozumiem?-
- No proszę Cię. Marzy o powrocie do D-O- M-U- przeliterowałem mu to kluczowe słowo i dopiero teraz załapał
- Aaaaa! Ale wiesz, że najpierw musisz pogadać o tym z Lucy bo inaczej może skończyć się tylko na złudnych marzeniach- powiedział czarnuszek już spokojniejszym głosem, który stanowczo do niego nie pasował
- Się rozumie szefie!- krzyknąłem i rozłączyłem się. Już nie mogę doczekać się tego dnia gdy w końcu ujrzę ją naprawdę szczęśliwą. Spojrzałem przez okno. Śnieg sypał tak bardzo, że  nie można było dostrzec niczego co się dzieje chociażby w ogrodzie. Postanowiłem zejść na dół i zrobić nam gorącej herbaty. Po drodze mijałem pokój dziewczynek gdy usłyszałem głos Em
-… I żyli długo i szczęśliwie.-
- Jak Ty i Lou?- zagadnęła Daisy
- Cóż Daisy. Życie nigdy nie jest takie jak w bajkach ale wiesz? Póki co z Louisem żyje mi się naprawdę bardzo dobrze i szczęśliwie-
- To dobrze bo my bardzo Cię lubimy- odparła Phoebe i mocno przytuliła moją dziewczynę.- Ty jesteś naprawdę super. Czytasz nam bajki, uśmiechasz się no i normalnie jesz a nie jak ta Eleonor. Ona jadła tylko jakieś kiełki jak królik. A wiesz co kiedyś zrobiłyśmy? Podmieniłyśmy jej jedzenie z trawą. Wiesz jak krzyczała i płakała? Lou też się śmiał a ona uciekła z płaczem- myślałam, że padnę jak to usłyszałem tę historię ponownie. Moje wariatki.
- A zostaniesz żoną Louisa?- zapytała jej Daisy. Em nie wiedziała co odpowiedzieć. Milczała a ja wiedziałem, że na policzkach jest już cała czerwona- Bo mama ciągle mówi aby Lou w końcu znalazł sobie żonę bo ona chce mieć wnuki. A Ty jesteś do tego wprost idealna-
- Ojej.. Dziękuję Ci Dasiy ale wiesz… My jeszcze jesteśmy młodzi i nie myślimy na poważnie o rodzinie a tym bardziej o dzieciach. Może za kilka lat poruszymy ten temat o ile jeszcze będziemy razem. Poza tym on jest teraz u szczytu kariery więc nie może podejmować takich decyzji teraz-
- Rozumiemy- odgarnęły młode
- To co? Może opowiem wam bajkę, która jest bardzo popularna w moim kraju?-
- Taaak!- krzyknęły i ułożyły się do snu.
- Dawno, dawno temu….- zaczęła Em a ja już nie słuchałem. Dopiero teraz dotarły do mnie słowa Em. Czy ona zasugerowała, że chciałby związać się ze mną na całe życie? Może to jest nieodpowiednia pora na tego typu rozmyślenia bo ja mam dopiero 20 lat ale… Sama perspektywa patrzenia na nas jako na małżeństwo powoduje, że na sercu robi się cieplej. Większość osób w moim wieku zaczyna dopiero myśleć co robić w życiu a ja tak naprawdę jestem ustawiony do końca życia. Wszedłem do kuchni, nastawiłem wodę na herbatę i usiadłem przy stole. Po chwili przyszła mama
- A Em już pojechała?- nie odpowiedziałem nic- Hej synu stało się coś?-
- Co co? Nie Em jest u dziewczynek-
- To co Ty taki zamyślony? Filozofia życia?- zaśmiała się mama
- Myślę o przyszłości. Myślę o małżeństwie- na dźwięk tego słowa mam wypluła łyk wody, który przed chwilą wzięła
- Że co proszę synu?- powiedziała w utkwiła wzrok we mnie
- No co? Zawsze powtarzasz, że chcesz mieć wnuki więc czego tak reagujesz? W końcu i tak kiedyś staniesz przed tym faktem. Zrozum mamo. Ja chyba trafiłem na tę jedyną i jedyną. Rozumiesz? Kocham Em najmocniej na świecie- spojrzałem na nią- oczywiście zaraz po Tobie- posłałem jej uśmiech
- Ja synku wszystko rozumiem ale naprawdę nie możecie się spieszyć. Ona nie jest jeszcze pełnoletnia a w tych sprawach prawo jest nieugięte-
- Mamo ale ja nie mówię o ślubie za rok czy dwa. Mówię o ślubie za 10 lat albo jakieś 5. Spokojnie. Po prostu przechodziłem obok pokoju i usłyszałem rozmowę dziewczynek z Em i stąd to moje rozmyślanie- powiedziałem i woda zaczęła się gotować. Zalałem herbatę i ruszyłem na górę pozostawiając mamę z tysiącami myśli. Spojrzałem przez drzwi do pokoju sióstr. Em przykrywała je kołdrą. Pocałowała je w czółka i otarła łzy.
- Śpijcie słodko Aniołki- powiedziała i ruszyła do drzwi. Odsunąłem się kawałek aby mogła wyjść.
- Zasnęły?- zapytałem i ponownie ruszyliśmy do mnie
- Tak. Kochane dzieciaki. Chyba będę tu wpadać częściej- powiedziała a jej uśmiech rozjaśnił twarz przepełnioną smutkiem. Dopiero teraz zauważyłem, że jej słodkie dołeczki gdzieś znikły. Spojrzałem na nią jak wchodziła do pokoju a jej sylwetka upewniła mnie co do mojej teorii. Em nikła w oczach. Co było tego powodem? Nie mam pojęcia.  Położyła się na łóżku i otuliła kołdrą. Podałem jej herbatę i siadłem tuż obok niej.
- Em.. Bo ja chcę Cię zapytać o coś- zacząłem i pomyślałem :,, Teraz albo nigdy”
- Tak?- zapytała tak delikatnym głosem a moje serce znów zabiło tak samo mocno gdy spotkałem ją po raz pierwszy.
- Bo chodzi o to, że ja…. Ja chciałem…- nie mogłem wydusić z siebie tego słowa- Bo ja słyszałem Twoją rozmowę z dziewczynkami.- spojrzałem na nią a jej źrenice raptownie powiększyły swoje rozmiary.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy za sobą już 30 rozdziałów przygód naszych ukochanych chłopców! Hurra!!!! :]
No tak.. Statystyki bloga idą raptownie w dół. Nie wiem dlaczego ale tak jest. Komentarzy robi się coraz mniej ale tłumaczę sobie to tym, że teraz jest taki czas gdzie każdy uczy się ile może i poprawia oceny ile wlezie. To mnie pociesza. Dziękuję tym, którzy poświęcają swój czas i zaglądają tu czasami. Fajnie jest móc zobaczyć jakieś miłe słowo pod tekstem :] Sama nie wstawiam już tak często rozdziałów bo najzwyczajniej w świcie chcę ale nie mogę.. Przykro mi, że zawiodłam was w tej kwestii. Życzę miłego czytania i wieczoru. Póki co mykam- historia czeka :D Dziękuję, że jesteście xxxx