sobota, 12 maja 2012

Rozdział 24


Wokół nas zaczął się gromadzić tłum przechodniów i gapiów.
- Możesz wstać?- zapytałam Harry’ego i podałam mu rękę. Chłopak próbował ale skończyło się to krzykiem wyrażającym ogromny ból. – Dobra nie ruszaj się lepiej. Siadaj na tym – powiedziałam i zdjęłam płaszcz.
- Jeszcze taki głupi nie jestem aby siadać na Twoim płaszczu. Zmarzniesz Em- powiedział Harry
- Nie martw się o mnie. Patrz tu jest jeszcze 4 chłopaków, którzy z chęcią mnie przytulą- mówiąc to odwróciłam się do chłopaków, którzy natychmiast wokół mnie utworzyli krąg. – I widzisz?-
- No dobra- powiedział Harry widząc, że nie ma co się dalej kłócić. Ludzi wokół nas robiło się coraz więcej.
- Patrzcie! To One Direction!- krzyknęła jakaś dziewczyna. Poczułam, że nie skończy się to niczym dobrym. I tak jak myślałam tak też się stało. Tłum zaczął napierać na nas. Chciałam uciekać stąd najdalej jak się da ale Harry nie mógł.
- Wejdźcie do tej kawiarni tu naprzeciwko- powiedziałam chłopcom- wytłumaczcie kierownikowi o co chodzi i ma nie wpuszczać nikogo innego. Ja tu poczekam z Harrym.- chłopcy długo się opierali ale w końcu jakoś udało im się przedostać to owego budynku. Zostałam sama z Harrym.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziecie musieli odwołać resztę trasy?- w końcu odezwałam się
- Że co?! Nawet nie ma mowy. Nie mogę zrobić tego ani chłopcom ani fanom- powiedział Loczek smutnym głosem.
- Hej- powiedziałam słysząc smutek w jego głosie- przecież to mogło się zdarzyć każdemu z was. -nagle wokół nas zrobiło się jaśniej. Dopiero po chwili zobaczyłam, że ten sam tłum stoi u drzwi kawiarni w której byli chłopcy. Co za ludzie.. – Zaraz pojedziemy do szpitala i wszystko się wyjaśni. –
- Em boję się. Na prawdę. Jeszcze nigdy nie byłem w szpitalu- wypowiedział Harry i w tym samym momencie przyjechała karetka
- Dzień dobry proszę za mną- powiedziałam i zaprowadziłam sanitariuszy do Harry’ego.
- Co się właściwie stało?- zapytała masywna kobieta
- Harry przewrócił się na śliskim chodniku i jak podejrzewam ma skręconą kostkę. – stwierdziłam i spojrzałam na kobietę
- Studentka medycyny?- zagadnął młody sanitariusz.
- Nie. Jeszcze nie. Po prostu zamiłowanie do biologii- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Harry już leżał na noszach a jego wzrok mówił ,, Nie opuszczaj mnie’’ – Przepraszam? Czy ja też mogę pojechać z wami?- zapytałam
- Pani z rodziny?-
- Prawie.- odparłam
- No jak narzeczona to proszę siadać- odpowiedział starszy mężczyzna. Stałam  osłupiała jego słowami ale po chwili weszłam do karetki, siadłam obok Harry’ego i odjechaliśmy.

                                                                                 ***
I znów szpital. Miejsce pełne bólu, cierpienia i smutku. Białe ściany, które są w każdej Sali przepełnione są smutkiem. Zdecydowanie jestem za tym aby w szpitalach były kolorowe ściany. Od razu dodawałyby ludziom otuchy. Wchodzimy do gabinetu i czekamy na doktora. Harry chwyta mnie za rękę. Znów ciarki i ,, to coś”. Spogląda na mnie a ja się uśmiecham. Odwzajemniam uścisk i mówię:
- Wszystko będzie dobrze. Zaraz Pan Doktor poda Ci leki przeciwbólowe i na tym zakończy się Twoje cierpienie. – pochylam się i delikatnie całuje go w policzek
- Ach Ci zakochani- mówi starszy mężczyzna, który wchodzi do gabinetu. To z pewnością doktor. – Ale cóż Paryż i miłość ma swoje prawa- puszcza do nas oczko- Zatem. Cóż się stało?-
- Byliśmy na spacerze i najwyraźniej chodnik był pokryty lodem bo nagle Harry przewrócił się i nie mógł już wstać. Delikatnie ściągnęłam buta i dotknęłam kostki. Nie pozwoliłam mu się ruszać bo z tego co wyczułam jest skręcona- opowiedziałam z grubsza co się wydarzyło
- Ma Pan wiele szczęścia Panie- i tu popatrzyła na Harry’ego -
- Styles- odparł chłopak
- Panie Styles. Można powiedzieć, że ta dziewczyna uratowała Pana przed niesamowitym bólem. Zazdroszczę Panu takiej kobiety. Pozwoli Pani, że zabiorę Pana Styles’a na prześwietlenie a tymczasem Pani wypełni potrzebne dokumenty dobrze?- Na znak zgody kiwam głową i widzę Harry’ego, który znika za drzwiami. Po chwili słyszę jak ktoś się do mnie dobija – to Zayn.
- Co tam?- pytam jak gdyby nigdy nic
- No w końcu! Gdzie wy jesteście? -
- W szpitalu. Wzięli Harry’ego na prześwietlenie a ja wypełniam potrzebne dokumenty. Kiedy urodził się Harry?-
- 1 luty 1994   do czego Ci to?- pyta Zayn
- Mówiłam Ci, że muszę wypełnić dokumenty-
- Zaraz do was przyjedziemy. Wyślij mi adres. Buziaki- i rozłącz się. Szybko piszę mu adres i kończę to co zaczęłam. Po 10 minutach wraca do mnie Harry. Jest naprawdę przestraszony.
- Co się stało?- podbiegam do niego a on mnie zaczyna tulić
- Nienawidzę szpitali. Tu jest strasznie. Chcę do domu.- mówi a głos się mu załamuje
- Obiecuję, że zabiorę Cię do domu. Dobrze? Tylko porozmawiam z lekarzem.- mówię i odsuwam się od niego- I co mu dolega?- pytam doktora
- Tak jak Pani stwierdziła ma skręconą kostkę. I to nie jest byle jakie skręcenie tylko bardzo poważne. Zaraz założymy mu gips i cóż. 2 tygodnie w łóżku musi być. Niech Pani go dopilnuje bo inaczej konsekwencje mogą być naprawdę poważne-
- Ale to jest niemożliwe. Jesteśmy aktualnie w trasie koncertowej i nie odwołamy jej przez moją kostkę- zaczyna Harry. Doktor spogląda w kartę i jego twarz rozjaśnia uśmiech
- A to Pan Panie Styles.. One Direction czy jakoś tak? Moja córka była na waszym koncercie. O mało nie padła jak wróciła. Jednak obawiam się, że nie obędzie się bez odwołania reszty koncertów. Bardzo Mi przykro Panie Styles.- mówi i podchodzi do niego.
- A teraz gdzie?- pyta smutny Harry
- Musimy założyć gips- i znikają.

                                                                                       ***
Czekam na korytarzu. Sekundy wydają się całą wiecznością. Z każdą minutą niecierpliwie się coraz bardziej. Słyszę jakieś zamieszanie na korytarzu i głos Zayn’a
- O tam siedzi!- zbliża się do mnie grono potworów.
- Gdzie Harry?- pyta Liam
- Zakładają mu gips- odpowiadam powoli
- Długo już tam siedzi?-  spoglądam na zegarek
- Całe 10 minut- i tyle byłoby mojej rozmowy na dziś. W mgnieniu oka cała wesoła gromadka rozchodzi się po szpitalu a pozostaje jedynie Zayn.
- Nie przejmuj się tak. To nie Twoja wina- zaczyna powoli czarnuszek. Nie mówię nic tylko ciągle wpatruje się w podłogę. – Zapewne teraz myślisz, że gdybyś nas nie wyciągnęła na spacer wszystko byłoby dobrze. – Skąd on o tym wie? Cały cza gryzę się z tą myślą i nie mogę przestać się obarczać winą. Zayn widząc, że rozmowa ze mną nie przyniesie żadnych skutków po prostu przytula mnie do siebie. Podnoszę wzrok i widzę jak klamka gabinetu w którym przebywał Harry powoli porusza się. Kiedy drzwi całkowicie się otwierają widzimy w nich Harry’ego z miną, która wyraża wszystko. Na nodze widnieje śnieżnobiały gips.
- Czy jest wasz manager?- pyta lekarz Zayn’a
- Niestety go nie ma ale zaraz zadzwonię do niego to przyjedzie. – mówi Zayn i już podnosi telefon do ust. Widać rozmowa nie przebiega zbyt łatwo bo Zayn ostro się tłumaczy.
- Będzie za 10 minut- odpowiada chłopak i bierze Harry’ego po ramię. – a teraz idziemy do stołówki. Należy Ci się w końcu coś dobrego od życia- i maszerują przed siebie. Zostaję tu gdzie byłam. Gdy nie widzę nikogo już z zespołu wchodzę do gabinetu i zaczynam
- Przepraszam, że przeszkadzam ale musi Pan co nieco wiedzieć o ich managerze. Mianowicie jest to człowiek, któremu zależy na dobru chłopców więc bardzo Pana proszę o to aby Pan zalecił mu odwołanie reszty trasy i wysłanie Harry’ego do domu czyli do Londynu. Niech Pan powie, że chłopcy są przemęczeni a do tego słano wyglądają. Może Pan dla mnie to zrobić?-
- Oczywiście ale pod warunkiem, że dostanę ich autograf dla córki-
- Nie ma sprawy. Jeszcze raz dziękuję- mówię i wychodzę z gabinetu. Akurat widzę ich managera i mówię, że doktor czeka w środku. Mija 20 cholernie długich minut. Spoglądam na zegarek 18.00.
Całkowicie zapomniałam, że mam dzisiaj samolot do domu! Ale co ja mam teraz zrobić? Zostawić chłopców i tak sobie pójść? Przecież tak nie można postępować z ludźmi… Dobra coś się wymyśli. Tę jakże interesującą burzę mózgów przerywa mi głos dochodzący z gabinetu
- Dobrze, rozumiem. Dziękuję za pomoc.- To manager. Wychodzi i zwraca się do mnie- Gdzie są chłopcy?-
- Poszli do stołówki- odpowiadam i prowadzę go do owego pomieszczenia.
- Cześć chłopcy- wita się z nimi- Musimy pogadać. Jak sami wiecie nasza sierotka Harry nie jest w najlepszym stanie na kontynuowanie trasy. Mam dla was ciekawą wiadomość a mianowicie wracacie najbliższym samolotem do Londynu. -
- Najbliższym to znaczy o której? – zagaduje Zayn
- 20.34 a teraz zbierać się i pakować. Emmo pojedziesz z nimi bo Ty chyba też lecisz tym samolotem tak?-
- Tak.- odpowiadam i kieruję się do wyjścia. Nie mam pojęcia gdzie jest Lou. Nie było go gdy potrzebowaliśmy go. Najbardziej potrzebował go Harry. Zresztą to już nie ważne. Pod osłoną nocy wsiadamy do auta i ruszamy do hotelu na najszybsze pakowanie świata.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No cóż.. Napisałam rozdział. Byle jaki ale jest. Chyba muszę was przeprosić więc przepraszam was. Jakiś moment załamania. Ale ja na prawdę już mam dość. Postaram się pisać choćby krótkie rozdziały ale będę pisać. Wstawiam wam  2 urocze animacje. Nie mogę przestać się na nie patrzeć:) Louis no i Zayn.. Niech ich wzrok was nie opuszcza:)  Miłego czytania xxx

6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. Bardzo się cieszę, że jednak z nami zostajesz.
    Mam nadzieję, że więcej takich załamań już nie będziesz miała ;p

    Pozdrawiam : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję.. Przez to, że jakiś za przeproszeniem skurwiel mnie zranił teraz ja ranię innych i w tym was. Obiecałam sobie, że was nie zostawię i postaram się tego trzymać.

      Usuń
  2. DZIĘKUJEMY CI ! , rozdział boski,boski,boski , już więcej nas tak nie strasz że opuścisz , czekamy na następny , dobranoc :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki że nas nie zostawisz, wszystkie blogi tak szybko upadają... Sama chciałam założyć, ale nie mam po prosu pomysłu jak go ruszyć w życie. Dział był bardzo fajny, lekki nie musi się dużo dziać aby się go przyjemnie czytało-ważne że jest! Trzymaj się tam. Wiem że t

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak ! Nawet nie wiesz jak się cieszę , że zostajesz . Dziś z samego rana wchodzę szybciutko na twojego zacnego bloga , a tu nowy rozdział ! Jaki ja miałam zaciesz ;] Trzymaj się , rozdział świetny , nic nowego ;**

    I dzięki za mordki chłopców na koniec , wielbię ich z każdym dniem coraz bardziej ! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że jednak nie zawiesiłaś bloga. Chyba bym nie wytrzymała...
    Rozdział czyta się świetnie. Jest cudny jak cały Twój blog. ;*
    Do następnego ;**

    OdpowiedzUsuń