czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 37.

Czy czuliście się kiedyś jak w klatce? Jeśli tak to zrozumiecie o czym mówię. Uczucia, z którymi starałam się uporać w końcu postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. I proszę… Jest jak jest. Nie było takiego dnia w którym nie myślałam o Patryku i o tym co nas łączyło. Niewątpliwie było to ogromne uczucie. Nie chciało zniknąć nawet wtedy gdy osoba do której było ono skierowane odeszła do tamtego świata. Potem pojawił się Louis. Całkowicie z zaskoczenia i mimo iż zakładałam, że nie zdołam już pokochać nikogo to on sprawił, że na nowo poczułam cym jest miłość. Może to i było tylko dlatego, że widziałam w nim część Patryka ale teraz wiem, że czułam coś naprawdę. Ciężko jest kochać 2 mężczyzn na raz. Wiem, że uczucie wobec osoby Patryka już powoli gaśnie ale ciągle wierzę, że on pojawi się w drzwiach mojego pokoju, z deskorolką pod ręką i powie tym głosem, który zawsze wyrażał skruchę ,, Przepraszam za spóźnienie”. Chwyci mnie za rękę i znów będzie tak jak kiedyś. Z Louisem łączy mnie inny rodzaj miłości niż do Patryka. Po kilku dniach znajomości z nim padliśmy sobie w ramiona wyznając miłość a z Patrykiem ten proces był długotrwały jak np. tworzenie się rzeźby polodowcowej. Ciężki okres mam w swoim życiu. Musiałam i znów musze pogodzić się ze startą najbliższych. Dlaczego? Sądzę, że życie jest zbyt skomplikowane. To właśnie my sami tworzymy sobie ścieżkę, którą chcemy iść a moja niewątpliwie będzie bardzo kręta.
Wschód słońca nad Tamizą zapiera dech w piersiach. Stoję i myślę o przemijaniu doczesnego życia. Czy będę w końcu potrafiła podjąć jakąś sensowną decyzję odnośnie mojego życia, emocji i zacząć żyć normalnie bez odwracania głowy w stronę przeszłości? Ruszam do dobrze znanego miejsca. Tłum ludzi, tysiące spojrzeń padających na moją twarz i jedna bardzo mi znana. Jak zwykle wita wszystkich uśmiechem. Urodzona optymistka… Jeżeli wszystko pójdzie dobrze.. To będzie dobrze. Z takim nastawieniem prowadzę rozmowę trwającą 15 sekund i czekam. Idę po ciepłą herbatę i coś do zjedzenia. Z tego wszystkiego nie dokończyłam jeść ani… Nie napisałam cioci kartki. Wyjmuję telefon i szybko piszę sms’a.               ,, Nie martw się o mnie, za niedługo wrócę. Em”. Krótko zwięźle i na tema. Jedyne  za co dziękuję nauczycielce od polskiego. Cza biegnie jak szalony. Teraz jest mój czas. Teraz albo nigdy. Odwracam się za siebie i po raz ostatni spoglądam na to tak bardzo znane mi miejsce.
* Louis*
Jak zwykle nie uzyskałem odpowiedzi od Emmy. Nie odzywa się tylko jeden dzień a ja już zaczynam wariować. Może to kwestia przyzwyczajenia? Czas pokaże…
Boję się o nią. Tak cholernie się boję, że popełni jakiś błąd, będzie jej z tym źle a ja nie będę mógł być przy niej. Wiem, miałem swój czas i go nie wykorzystałem. To boli. Tak bardzo mnie to boli. Tego się obawiałem. Bałem się samotności i tego, że nie będę miał do kogo się przytulić. Muszę wrócić do domu, wykapać się, zjeść coś i pojadę do niej. Pojadę choćby tylko po to aby zobaczyć jej twarz i zapytać się czy to definitywny koniec. Od momentu gdy rozstałem się z Zaynem siedziałem tu- w naszym ulubionym miejscu w parku. Sądziłem, że jakoś wszystko sobie poukładam jednak zawiodłem się.
Miałem dużo szczęścia, akurat przyjechała taksówka. Natychmiast wsiadłem do niej i ruszyłem do domu. Żałuję, że nie poświęcałem Emmie tyle czasu ile było jej należne. Z El było inaczej. Mogłem z nią gadać godzinami i nie myśleć o niczym innym niż o jej ustach. W pewnym stopniu brakuje mi jej ale bardziej od niej kochałem Em. To ona była tę jedną i jedyną na całe życie. Na dobre, i na złe. A ja głupi jak zwykle to zepsułem!!! Wybrałem numer do niej ,, Wybrany numer ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci”. Szlag!!
Przeklinałem w duszy każdą minutę bez niej. W pewnym momencie taksówka zatrzymała się a ja wysiadłem. W domu jak zwykle było głośno. Cóż się dziwić. 4 kobiety i tylko jeden mężczyzna.
- To Ty Louis?- zapytała mama z salonu
- Tak, to ja. – powiedziałem i wdrapałem się na górę. Pierwszym i najważniejszy punktem było zmycie z siebie trudu poprzedniego dnia. Gorąca kąpiel w tak mroźny dzień jest niesamowicie przyjemna. W końcu czysty i pachnący mogłem założyć nowe ubranie i zszedłem na dół na solidny posiłek. Oczy kleiły mi się do snu jednak ten problem rozwiązała kawa. Prawdziwa czarna kawa.
- Kiedy odwiedzi nas Em?- zapytała jedna z bliźniaczek
- Nie wiem. Może wkrótce-
- To dobrze! Patrz co dla niej narysowałam! Jak chcesz to narysuje taki dla Ciebie- spojrzałem na rysunek i zobaczyłem na nim siebie wraz z Emmą trzymających się za ręce. Tuż za nami był dom przewiązany kokardą. Em była tak szczęśliwa jak nigdy. Niedaleko domu były dzieci.- To Ty a to Em. To wasz dom a to wasze dzieci. Wkrótce tak będzie. – Powiedziała Daisy i ponownie złamała mi serce. Nie miałem pojęcia jak mogę odreagować ten cały stres… Zadzwoniłem do chłopaków i powiedziałem im aby wpadli do mnie jak będą mogli. Usiadłem na kanapie i pogrążyłem się w marzeniach.
Prawdopodobnie zasnąłem. Obudził mnie całujący mój policzek Harry. Z początku myślałem, że to Em ale niestety Em nie posiadała zarostu.
- Lou! Mój ukochany Lou!- powiedział Harry i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłem uścisk i przywitałem się z każdym z przyjaciół.
- Weźcie siądźcie lub coś. Herbaty?-
- Tak!- odpowiedzieli zgodnym chórkiem- i kanapkę- dodał wiecznie głodny Niall. Ja nie wiem. Czy oni w domu go głodzą? Idąc do kuchni zbierałem myśli i wymyślając przebieg całej rozmowy. Nie wiedziałem jak mam przekazać im tę wiadomość szczególnie Harryemu bo wiem, że Em była naprawdę ważną osobą w jego życiu. W końcu z tacą pełną jedzenia i gorącego napoju zasiadłem przed nimi z grobową miną.
- Mów co się dzieje- zaczął Liam
- To nie jest dla mnie łatwe. – zacząłem i spojrzałem na Zayna. On jedyny wiedział o co chodzi i w jakiś sposób dodało mi to otuchy.- Otóż, w kilka godzin po moim wyjściu ze szpitala spotkałem się z Em. Gdy tylko ją zobaczyłem wiedziałem, że coś się stało bo ona taka nigdy nie była. Przytuliła mnie ale to nie było to samo. To było takie jakby już nic nie czuła. Poszliśmy na spacer i tam…- zawiesiłem głos i utkwiłem wzrok w martwym punkcie podłogi- ona tam ze mną zerwała.- usłyszałem jak Harry wydaje zduszony dźwięk, który w jego wykonaniu wyrażał ból, gniew i strach.
- I?- zapytał Niall- Dlaczego?-
- Nie wiem co było przyczyną jej odejścia. Wydawało mi się, że wszystko jest ok. Może to i prawda, że mało czasu je poświęcałem ale sami rozumiecie. Trasa, wywiady itd. Dodała na odchodne, że mamy o niej zapomnieć i jej nie szukać. Powiedziała, że wyjeżdża.- sam nie mogłem uwierzyć we własne słowa.
- Zaraz, zaraz. Wyjeżdża? Gdzie, kiedy, jak?- odezwał się Harry, którego jak mniemam najbardziej uderzyła ta wiadomość.
- Harry nie wiem. Wiem jedno, że straciliśmy ją przeze mnie.- powiedziałem i skuliłem się. Ból w sercu wydawał się coraz większy.
- To wcale nie jest Twoja wina.- powiedział Harry. Spojrzałem na niego a jego oczy były utkwione w siedzącym naprzeciwko niego mulacie.
*Harry*
Nie mogłem uwierzyć w to, że Emma nas zostawiła! Dlaczego? Po co? Na jak długo? Było tyle pytań na które nie poznałem jeszcze odpowiedzi. Widziałem jak Louis płacze i nie mogłem dać wiary w to co się stało. Przecież to nie było do niej podobne. Czy oby mówimy o tej samej Em? Bo jakoś nie wydaje mi się… Nie mogłem wyobrazić sobie życia bez jej śpiewu, żartów, bez jej uśmiechu a przede wszystkim nie mogłem darować sobie, że Lou cierpi bez niej. Gdy zaczął mówić o winie przypomniał mi się owy poranek u Zayna. Może to przez niego opuściła Lou? Coraz bardziej wierzyłem, że między nimi coś zaszło.
- To wcale nie jest Twoja wina.- powiedziałem Louisowi i cztery pary oczu były skierowane na mnie. Wśród nich były oczy zdrajcy.
- Ale o czym Ty mówisz?- zapytał przerażony Lou
- On powinien Ci nieco więcej wytłumaczyć- powiedziałem i wskazałem Zayna.
* Zayn*
Nie powiem, że nie obleciał mnie strach. Na plecach poczułem zimny pot. W końcu nadszedł ten moment, w którym trzeba przyznać się do winy. Zastanawia mnie skąd Harry wiedział o tym. Czy Em mu powiedziała? Niewątpliwe. Oczywiście, że nie powiem im wszystkich szczegółów. Wszyscy patrzyli na mnie a ja czułem narastającą we mnie adrenalinę.
- Więc… - zacząłem i wiedziałem, że zaraz nastąpi koniec mojej przyjaźni- tej nocy kiedy miałeś wypadek wziąłem Emmę do siebie. Źle się czuła i nie chciałem aby była sama w tak trudnej sytuacji. Zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy film i Em usunęła obok mnie. Nie chciałem jej budzić więc zostawiłem ją w moim łóżku i położyłem się obok niej. Wkrótce się obudziła budząc przy tym mnie. Zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak nie wiem co się stało ale… Ja ją pocałowałem Louis- wypowiedziałem to i czułem jak atmosfera z przyjaznej staje się cholernie napięta.
- Że co?! Ty i moja dziewczyna?!- krzyczał Louis i podniósł się- Mój przyjaciel? Mój?! Wynoś się stąd. Nie chce Cię więcej widzieć a tym bardziej znać. Zepsułeś mi życie gnoju!- krzyknął Lou a ja posłusznie zrobiłem to co chciał. Wiedziałem w co się pakuję mówiąc o tym jemu i reszcie ale i tak to by nastąpiło. Jeśli nie teraz to w bliskiej przyszłości. Nagle poczułem się jak śmieć. Nikomu nie potrzebny człowiek. W takiej chwili udałbym się do Em ale jej nie ma. I po raz kolejny poczułem się nic nie wartym człowiekiem.
* Liam*
To ładnie.  Nie wiedziałem, że nasz mulacik jest taki hop- siup do przodu. Wyrywa panienki kumpli. Kto by się spodziewał? Chyba nikt. Lou był załamany. Widać to było po jego twarzy a nawet po jego zachowaniu.
- Nie powinieneś był go tak traktować. – powiedziałem
- To jak miałem? Podziękować mu za to, że pocałował Em?-
- A może ona też tego chciała?- zapytałem naprawdę przerażony postawą Louisa. Wiem, że ją kochał ale każdy normalny by zauważył, że od dłuższego czasu iskrzy między Em a Zaynem. Na początku myślałem, że kombinuje coś z Harrym ale teraz ten Zayn..
- Jak to chciała?-
- Jak? A po prostu. Gdy potrzebowała wsparcia, kto był przy niej? Zayn. Gdy czuła się źle, kto był przy niej? Zayn. Gdy chciała się wyżalić i wygadać, kto był przy niej? Zayn. Ciągle ZAYN, ZAYN, ZAYN!!! Stary, nie okłamujmy się. Em to niezła laska i nie jednemu opadają szczęki jak ją widzą. Nie dziw się Malikowi, że coś poczuł do niej. Poczuł się w pewien sposób ważny dla niej. Zastąpił jej Ciebie.- powiedziałem to prosto w oczy chłopaka. Musiałem jakoś nim wstrząsnąć. Nie było innego wyjścia. – Niby jesteś najstarszy a mimo to, jesteś taki głupi. – powiedziałem, chwyciłem kurtkę i wyszedłem. Nie mogłem już patrzeć na ten  żałosny obrazek.
* Niall*
Daddy to ma gadane. Wygarnął mu wszystko od A do Z. Miałem całkowitą pustkę w głowie. Siedziałem i patrzyłem jak mój przyjaciel traci wszystko.
- Stary.. Nie wiem jak inni ale ja pomogę Ci odzyskać Em. Jesteśmy przyjaciółmi a przyjaciele sobie pomagają. Liam przegiął ale troszkę racji ma.- powiedziałem i przytuliłem go. Po chwili przyłączył się do nas Harry.
- Przepraszam Lou, ale jadę do szpitala. Zdjęcie gipsu.-
- Jasne. Zadzwoń- rzucił mu chłopak. Gdy wyszedł Lou w końcu odezwał się
- Dzięki Niall. Na Ciebie można zawsze liczyć. A co do Liama to on ma rację. Nigdy nie byłem przy Em jak mnie potrzebowała. Sam jestem sobie winien. -
- Ej.. A kto dał jej szczęście? Kto dbał o nią i zasypywał pocałunkami? Kto każdego dnia starał się sprawić by choć na chwilę się uśmiechnęła? Nikt inny jak Ty… To się liczy.. Pomoc też jest ważna ale szczęście jest ponad tym. Rozumiesz?-
- Takk….. Masz rację- powiedział, obrócił się wokół własnej osi i pobiegł do drzwi
- A Ty dokąd?- zapytałem lekko zdziwiony jego nagłą zmianą nastawienia do świata
- Jak to dokąd? Ratować przyjaźń i związek! Jedziesz ze mną?-
- No jasne! Tylko po drodze wstąp do Nados!!!- powiedziałem i wybiegłem za nim.
* Em*
Godzina 14.00.  Problemy i całe przyziemne życie zostawiłam 1182.09 km, stąd. W końcu czuję się jak w domu. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. Wsiadam w taksówkę
- Na Złocieniową poproszę- mówię i biorę kilka głębokich wdechów. Przyglądam dobrze znanym mi ulicom, domom. Im bliżej jesteśmy owej ulicy tym serce bije mi coraz szybciej.
- 12,50 się należy- daję człowiekowi ową kwotę i wysiadam. Śnieg chrzęści mi pod nogami. Mróz jest na tyle duży, że ledwo co mogę oddychać. Przyzwyczaiłam się raczej do lżejszy zim. Idę powoli odliczając. Miotają mną różne i sprzeczne emocje. Serce bije tysiąc razy na minutę i w końcu…
- Witaj Patryku- mówię do płyty nagrobnej i zapalam znicz. Siadam na ławeczce tuż obok grobu i wpatruje się w napisy. ,, Zginął w wieku 17 lat. Pokój jego duszy”. Słowa na tyle mocno wrzynają mi się w pamięć, że zaczynam płakać. – Dlaczego mnie zostawiłeś? Czy naprawdę nie było innego wyjścia? Wiesz jak ja teraz cierpię? Dlaczego wtedy ze mną pojechałeś a nie z własnymi rodzicami?! Wiesz jak teraz cierpią Twoi bliscy? Nienawidzę Cię za to! Mieliśmy być razem do końca świata a Ty co? Nie wywiązałeś się ze swoich obietnic. Dlaczego nie potrafię przestać Cię kochać? Wiesz jakie to uciążliwe? Kochać kogoś kogo już nie ma, Nie móc się do niego przytulić a co dopiero poczuć smak jego ust. Zostałam sama. Sama jak ten palec.. Zadowolony? O to chodziło? Tak. Dopiero teraz wyciągnęłam lekcję z tego co się stało. Nie można zakochiwać się w kimś na zawsze. Przejechałam tyle kilometrów abyś jakoś mi pomógł. Chcę zostawić przeszłość za sobą i żyć teraźniejszością. Proszę poradź mi co mam zrobić z Louisem. Nie wiem co tak naprawdę jest między mną a Zaynem. Nie radzę sobie. Z Tobą było inaczej. To Ty byłeś mózgiem operacji i wiedziałeś co robić. Za każdym razem. Pomóż mi odnaleźć szczęście.- kończę swój monolog i ruszam do rodziny. Łzy napływają mi do oczu gdy widzę ich wszystkich na tej szarej płycie. To jednak jest wszystko zbyt świeże. Nie radzę sobie i już. Brakuje mi kogoś bliskiego. Kogoś kto mógłby mnie teraz przytulić. Brakuje mi Louisa i jego poczucia humoru. Brakuje mi jego ust, dotyku, słów.. Brakuje mi go całego….. Stoję nad grobem rodziców, gdy ktoś podchodzi do mnie i mówi:
- Jak miło, że ktoś ich odwiedza. Cudowna rodzina, poukładana, szczęśliwa. Najbardziej to szkoda mi ich córki. Biedna straciła nie dość, że rodziców to jeszcze chłopaka. Och ten mój Patryk. Brakuje mi go.. Brakuje mi ich obojga. A Pani to z rodziny?- pyta kobieta. Od razu wiedziałam, że to jego mama.
- Dzień Dobry Pani Asiu- mówię i spoglądam na kobietę
- Mój Boże! To Ty Emmo!- mówi i tuli mnie do siebie- Ale jak to możliwe? Przecież Ty jesteś teraz w Londynie.-
- Tak wiem ale nie mogłam już wytrzymać. Musiałam przylecieć chociażby na chwilę i móc z nim porozmawiać.  Rozumie Pani.-
- Tak, rozumiem. A gdzie masz ciocię?-
- Ja przyleciałam sama. -
- A gdzie śpisz?-
- Jeszcze nie wiem. Miałam zamiar iść poszukać hotelu-
- A jakiż tam hotel. Idziesz do nas! Wszyscy się ucieszą a poza tym jeden pokój wolny jest więc nawet nie ma mowy.- powiedziała kobieta i chwyciła mnie za rękę. Po drodze śmiałyśmy się z dawnych czasów. Byłyśmy jak stare dobre przyjaciółki, które nie widziały się kilka ładnych lat. Gdy doszliśmy do domu wszystko odżyło. Całe wspomnienia zalały mnie ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Weszliśmy do domu w którym było cicho. Najwyraźniej nie było nikogo.
- Nie będzie Ci to przeszkadzać jak będziesz spać w sypialni Patryka?-
- Nie, skąd.- powiedziałam i ruszyłam za nią. Na sam widok drzwi od pokoju pojawiły się łzy. Gdy weszłam tam zobaczyłam, że tak naprawdę to nic nie uległo zmianie. Pokój wygląda tak jakby on wyszedł na chwilę i zaraz miał wrócić.
- Czuj się jak u siebie. Jak dom wygląda sama wiesz. Zawołam Cię na kolację- powiedziała Pani Asia i wyszła. Usiadłam na rogu łóżka i spojrzałam przed siebie. Widziałam już cierpiących ludzi ale Asia była inna. Cierpienie z niej wylewało się bokami. Współczuję jej bardzo tym bardziej, że wiem jak ona się czuje. Położyłam się na łóżku. Uderzył we mnie zapach Patryka. Zapach.. Sam zapach jest dla mnie zabójczy! Spoglądam na ściany. Nasze zdjęcia, zdjęcia z rozgrywek, medale, puchary itd. Otwieram szafę. Pełno w niej ciuchów mojego ukochanego. Wybieram luźny T-shirt i idę do łazienki. Biorę prysznic i mówię mamie Patryka, że dzisiaj nie zjem kolacji ponieważ jestem zmęczona. Wracam do mojego małego królestwa i kładę się. Tyle razy już na nim leżałam mimo to ciągle czuję się obca na nim. Wyciągnęłam telefon z torebki. Włączyłam go i jak zwykle znów przyszedł mi raport kto dzwonił. Lou, Zayn, Harry, Liam, Niall, Cris. Cała lista. Do wyboru do koloru. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. To Louis.
- Tak?-
- Na miłość Boską Em! W końcu odebrałaś!- krzyczał rozradowany Lou
- Coś się stało?-
- I Ty pytasz? Cały Londyn Cię szuka. Gdzie Ty jesteś?-
- Jak najdalej od problemów- rzuciłam i rozłączyłam się. Wyłączyłam dźwięk i zapadłam w głęboki sen.
Rano obudziła mnie Marta. Siostra Patryka. Powitała mnie rzędem śnieżnobiałych zębów i jak zwykle to bywa mocno przytuliła.
- Tęskniłam za Tobą! Aleś się zmieniała! Jak tam Londyn?- zapytała a ja zaczęłam jej opowiadać o mojej całej przygodzie z 1D i o sercowych rozterkach- Ja wiem, że ja nie powinnam nikogo kochać prócz Patryka. Ale co poradzę na mogę na to poradzić? -
- Słońce nie możesz tak mówić. Miłość to uczucie, które przychodzi  znienacka. Poza tym Patryk byłby szczęśliwy widząc Cię szczęśliwą. Nie można Ci zostać na jednym etapie życia. To do niczego nie prowadzi. Naprawdę. Moim zdaniem Lou naprawdę Cię kocha bo widać, że chłopakowi zależy. Moim zdaniem warto wyjaśnić sobie pewne aspekty i znów być szczęśliwym. -
- I za to Cię kocham.- powiedziałam i przytuliłam koleżankę. – A teraz wybacz ale idę coś zjeść bo za niedługo lecę do domu a muszę jeszcze wstąpić w jedno miejsce.-
- To Ty się ubierz a ja coś przygotuję- powiedziała niska szatynka i znikła za drzwiami. Poczłapałam do łazienki, zrobiłam co trzeba i wróciłam do pokoju. Po raz ostatni rzuciłam spojrzenie na wspomnienia i już chciałam wyjść gdy moją uwagę przykuło coś pomiędzy szafą a drzwiami. Kucnęłam i szarpałam się z tym. Po chwili okazałam się silniejsza i wyciągnęłam jak się okazało stary dziennik. Gdy go otworzyłam ujrzałam pismo Patryka.
- No chodź Em!- krzyknęła dziewczyna na mnie  a ja pospiesznie schowałam ów dziennik do torby i ruszyłam na górę.
Stół był syto zastawiony a mój żołądek bardzo głodny. Zasiadłyśmy tylko we dwie do stołu. Po 15 minutach nie było już nic do jedzenia. Spojrzałam na zegarek i za 5 godzin miałam samolot.
- Dziękuję za wszystko ale teraz niestety muszę się zbierać- powiedziałam wstając od stołu.
- Nie masz za co dziękować. Nasz dom jest Twoim domem. Wpadaj do nas częściej- powiedziała dziewczyna i przytuliła mnie bardzo mocno. Chwyciłam torbę, ubrałam się i opuściłam dom. Kierowałam się na południe. Idąc uliczkami przypominałam sobie nocne spacer z Patrykiem. Niesamowite ile człowiek jest w stanie sobie przypomnieć spoglądając na jeden dom. W końcu doszłam do dzisiejszego celu. Stałam przed domem mojego dzieciństwa. Nie wyglądało na to aby ktoś go kupił.
- Przepraszam, czy ten dom jest na sprzedaż?- zaczepiłam moją byłą sąsiadkę
- Wie Pani swojego czasu był ale niedawno przyjechała tu kobieta i zdjęła tabliczkę sugerującą, że jest on na sprzedaż. Może sprzedała? Kto ją tam wie- odpowiedziała starsza Pani i ruszyła przed siebie. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Nikt nie otwierał więc po 5 minutach nieudolnych prób odeszłam w inną stronę. Poszłam do kawiarni w której niegdyś razem z moim chłopakiem jadaliśmy obiady w przerwie obiadowej. Wystrój nic się nie zmienił, obsługa też nie.
- Patrzcie kto zawitał w nasze skromne progi! Nasza mała gwiazda!- powitał mnie wesoły głos Emilii. Była to starsza kobieta, która była zarówno właścicielką i kelnerką- Opowiadaj jak Ci tam w Londynie-
- Bardzo dobrze! Chociaż muszę Ci powiedzieć, że jedzenie mają fatalne. Nikt nie gotuje tak jak Ty-
- To co zawsze?- zapytała a jej twarz rozjaśnił uśmiech
- Oczywiście- po chwili przyniosła mi sałatkę z kurczakiem, grzanki i kubek malinowej herbaty. Zajadałam się tymi pysznościami gdy ktoś potrącił mnie na tyle mocno, że wylałam kubek z herbatą
- Oj, przepraszam, nie chciałam- usłyszałam słodki głos
- Alice?!- zapytałam zdziwiona
- Emma? Emma Novak?!-  zapytała równie zdziwiona dziewczyna.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę i z góry przepraszam za jego długość. Powstawał przez kilka dni i stąd tyle wiadomości na raz do przyswojenia. Teraz, gdy już w miarę mam poukładaną sytuację w szkole będę dodawać częściej.
Dzięki za wszystkie ciepłe słowa, wsparcie, którym obdarzyliście mnie i słowa otuchy. Kocham was, miłego czytania xxx
P.S wyrażajcie swoje opinie

4 komentarze:

  1. No hej, rozdział po prostu świetny. Nie ma co, dużo się dzieje. Świetnie piszesz, a twój blog jest po prostu the Best. W wolnej chwili zajrzyj też do mnie, niedawno dodałam 6. I'm yours forever! xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział .
    Świetnie piszesz kochana i już nie mogę się doczekać kolejnej części opowiadania :P
    Oh.. jak ja bym chciała żeby pomiędzy główną bohaterką a Zaynem było coś WIĘCEJ .. :P

    Pozdrawiam
    http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam, rozumiesz? Ten dział jest tak przepełniony bólem, smutkiem, strachem przed samotnością że oczy same się zaszkliły. Wiesz kto jest moją ulubioną pisarką? Nie Stephenie Meyer, Patti Davis tylko TY. Pobudzasz we mnie tyle emocji. Wiem dokładnie jak się ty i Em się czujesz. Dzięki wielkie, jest to mój ulubiony dział ever.

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju dziewczyno zostań pisarką tak jak Camille płakałam ten rozdział jest nie do opisania! i właśnie za to Cię kocham , dziękuję Ci to jest po prostu piękne !

    OdpowiedzUsuń