sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 57

Nie wiem ile czasu minęło od przyjęcia Emmy. Może klika godzin, może kilka minut. Czas nie był ważny, ważne było to aby moja ukochana przeżyła. Lucy zabrały pielęgniarki bo zemdlała ze stresu a Niall i Zayn poszli do stołówki. Po głowie chodziły mi różne teorie zemsty nad Louisem ale w końcu stwierdziłem, że nie będę taki jak on i nie będę szukał ofiary. Mam nadzieję, że policja wymierzy mu odpowiednią karę.
W końcu drzwi Sali operacyjnej otworzyły się.
- Panie Doktorze i co z nią?- zapytałem wstając na widok mężczyzny w białym stroju
- Pan z rodziny jak mniemam?-
- Tak to znaczy nie. Jestem jej chłopakiem, ona nie ma rodziców- wytłumaczyłem
- W takim razie proszę za mną. Nie będziemy rozmawiać na korytarzu- powiedział i ruszył przed siebie. Podążałem za nim, długim, białym korytarzem. W końcu znaleźliśmy się przed gabinetem nr. 321. Muszę zapamiętać ten numer.
- Proszę usiąść.- powiedział i wskazał mi krzesło naprzeciwko swojego biurka- Może mi Pan jakoś zarysować sytuację jak doszło do takiego poważnego wypadku?- zapytał a ja opowiedziałem mu jak to było. Mężczyzna okazał się wyrozumiały bo po chwili zapytał:
- A czy z Panem wszystko dobrze? Nie wygląda Pan najlepiej.-
- Zapewniam, że wszystko jest dobrze. Jestem zmęczony i martwię się co z Emmą-
- No niech tam będzie. Więc Pańska narzeczona miała pękniętą czaszkę, uszkodzone nerki..-
- Ale jak doszło do tak poważnych uszkodzeń ciała?- zapytałem lekko nie rozumiejąc
- Wie Pan, zarówno nerki jak i śledziona należą do narządów wyjątkowo kruchych. I ten upadek sprawił, że Emma uderzając o schody naruszyła strukturę owych narządów. Miała dużo szczęścia bo nie doszło do uszkodzenia kręgosłupa. Jest w jednym kawałku ale…- lekarz spojrzał na mnie z politowaniem
- Ale co?!- zapytałem czując, że zbliża się coś naprawdę złego
- Tak bardzo mi przykro Panie….-
- Harry Styles-
- Panie Styles. Proszę mi powiedzieć czy Emma skarżyła się w ostatnich dniach na bóle brzucha bądź podbrzusza?-
- Tak, ostatnio tak. Nawet klika minut przed wypadkiem zadzwoniła do mnie i powiedziała, że strasznie ją boli. Była osłabiona, wiecznie zmęczona. Myśleliśmy, że to jakaś jelitówka bądź zwykłe przeziębienie ale jaki to ma związek z ową sytuacją?- zapytałem lekko zbity z tropu
- Zapewne obydwoje o tym nie mieliście pojęcia ale Emma była w ciąży. 8 tydzień. Bliźnięta. Tak bardzo mi przykro. Poroniła. – słowa lekarza dotarły do mnie dopiero po kilku sekundach
- Ale jak to w ciąży? To niemożliwe!- krzyknąłem nie wierząc w jego słowa
- Stosunek płciowy był?-
- Był.-
- To możliwe- powiedział lekarz i wstał z krzesła. Wyszedł na chwilę z gabinetu a po chwili wrócił z kubkiem wody i jakimiś tabletkami.- Proszę, niech Pan to połknie to jakoś uspokoi nerwy. – podał mi kubek i tabletki. Połknąłem je i zapytałem
- A czy mogę ją zobaczyć? -
- Tak. Sala 345. – wyszedłem z gabinetu i od razu skierowałem się do Emmy. Nie mogę w to uwierzyć, że miałem być ojcem.
* Zayn*
Z tych wszystkich nerwów i złości postanowiłem wziąć Niall’a i Harry’ego do stołówki ale udało mi się namówić tylko tego pierwszego. Harry chciał koniecznie czekać na lekarza. Nie chciałem go ciągnąć na siłę bo wiedziałem przez co on teraz przechodzi. Wiem jak cierpiał.
Niall stracił apetyt. Zamówił tylko małą porcję frytek i jakiś sok. Miałem nadzieję na to, że Emma szybko odzyska przytomność i powróci do nas. Ciągle przed oczami miałem ten widok gdy ona leciała bezwładnie w dół. I jeszcze słowa Harry’ego, które dały mi do zrozumienia, że najbliższe klika godzin zadecyduje czy moja jedyna przyjaciółka zostanie wśród nas czy odejdzie ode mnie na zawsze. Pal licho mnie i moje odczucia ale co by się wtedy stało z Harry’m? Nawet nie chcę myśleć o tym w ten sposób. Wychodząc ze stołówki zauważyłem burzę loków pędzącą przez korytarz. Puściłem się biegiem za chłopakiem i po chwili dotarłem do Sali nr. 345. Taj jak myślałem był to Harry. Siedział tuż obok łóżka Em, trzymał ją za rękę a z jego oczu płynęły łzy. Duże, ciężkie jak groch łzy. Niall chciał już się wpakować do Sali, nawet już uchylił drzwi ale złapałem go za rękę i powiedziałem:
- Poczekaj, teraz jest ich moment.- usiadłem nieopodal drzwi i zastanawiałem się co mogę zrobić dla Harry’ego w takim momencie. Jedynym sensownym pomysłem było to abym dał mu święty spokój ale nie. To nie mogło być tak. Niechcący usłyszałem monolog Harry’ego:
- Ja zabiję Louisa Em. Nie mogę w to uwierzyć, że pozbawił mnie i Ciebie takiego szczęścia. Ja ciągle w to nie wierzę. Nie potrafię. Zastanawia mnie tylko to co on robił wtedy u Ciebie w domu? Włamał się czy też jak. Na pewno nie pozwolę na to aby ten zabójca chodził tuż obok Ciebie, obok nas, obok naszego szczęścia. Spójrz. Teraz moglibyśmy być normalną, szczęśliwą rodziną. A w takiej sytuacji? Nasze dzieci nie żyją…- nie słyszałem już nic po tych słowach. Jakie dzieci?! Czy Emma była w ciąży i nic nam nie powiedziała?! Ani ona ani Harry?! Chyba to jednak było za wiele dla mnie. Wyszedłem przed szpital i trzęsącymi się dłońmi wyjąłem papierosy. Odpaliłem jednego z nich wybierając numer do Liam’a.
* Tymczasem w dyżurce*
- Doktorze Brown mam tomograf tej małej z 345-
- Dziękuję Ci Betty.- podziękowałem pielęgniarce i chwyciłem owe zdjęcia. Przyglądając się im nie umiałem jednoznacznie stwierdzić czym jest jedna zmiana
- Czy mogę prosić Doktor Black?- zapytałem. Po chwili drobna kobieta podeszła do mnie i zapytała się
- Co masz tym razem?-
- Spójrz- powiedziałem i pokazałem jej zmianę. Kobieta westchnęła i spojrzała na mnie
- Mi to wygląda na…. Oj Ty tu jesteś neurologiem-
- Jak wyniki krwi?-
- Wszystko w normie. No może z wyjątkiem białych krwinek.-
- CA125 było robione?-
- Nie, nie ma takiej potrzeby-
- Może to być zmiana nowotworowa.- powiedziała kobieta a ja przyjrzałem się małej kulce bliżej. – Rdzeń kręgowy i kręgosłup cały?-
- Cały. A może to jest krwiak.-
- Możliwe. Będziemy obserwować to i zrób CA125. Tymczasem muszę iść. Jak coś to dzwoń.– byłem lekko zdziwiony jej podejściem do pacjentki. Zaleciłem zrobienie wszystkich badań i cóż. Pozostaje tylko czekać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, nie opuszczam was. Nie jestem potworem :)
Cóż rozdziały będą się pojawiać PÓKI CO codziennie. Takiego wymiaru jak ten powyżej bądź dłuższe. Siedzę w domu więc będę pisać a jak będzie się zbliżać dłuższa przerwa to poinformuję was.
Zaskoczyłam was? :)

Uwielbiam go :) Oddam życie za te oczka *.*

piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 56

Sad melody...
I nastał luty. Emma zaczęła znów chodzić do szkoły a ja poświęciłem więcej uwagi muzyce i zespołowi. Nie potrafiłem znieść tego, że muszę z Louisem podróżować, dawać koncerty a co najgorsze obejmować go do zdjęć. Czułem się tak jakbym robił coś przeciwko sobie.
Z Emmą układa nam się bardzo dobrze. Zmieniła się od tego czasu gdy była z Louisem. Jest bardziej otwarta, uśmiecha się znacznie więcej, żartuje i więcej je. Za 2 godziny miałem się z nią spotkać. Lucy już całkowicie mnie zaakceptowała, jej rodzeństwo również więc sądzę, że nie jestem taki najgorszy. Mama również mówiła, że Emma jest bardzo ładna, miła i uprzejma. Czyli nie jest źle. Obawiałem się jednak tego, że zechce wrócić do Louisa.
* Liam*
Ostatnie tygodnie przyniosły wiele zmian w moim życiu. Marry i ja jesteśmy razem. Nie ma czego ukrywać. Pasujemy do siebie jak ulał.
Emmy urodziny sprawiły, że bardzo zbliżyliśmy się do siebie i w jakiś sposób to pomogło nam odnaleźć siebie. Ona mieszka w Londynie! I o bodajże trzy przecznice dalej ode mnie. Niesamowite! Czuję, że zespół ulega podziałowi. Harry i Zayn są dla Louisa niczym najwięksi wrogowie, Niall stara się go unikać ale powoli chyba akceptuje tę całą sytuację. Tego się właśnie bałem, że jakaś dziewczyna sprawi, że bracia się pokłócą i każdy pójdzie swoją drogą. Myślałem o tym ale nie sądziłem, że stanie się to rzeczywistością. Bo w końcu czym było moje życie bez muzyki? No właśnie, niczym.
* Niall*
To już nie jest to samo. Ciągłe kłótnie, sprzeczki i wyciąganie na wierz starych spraw. Co to w ogóle miało być? Przecież nie tak funkcjonuje zgrany zespół, team prawdziwych przyjaciół, którzy są gotowi wskoczyć do ognia gdy dzieje się krzywda któremuś z nas! Wszystko się spieprzyło. I to nie tylko wina Louisa. Tu swój udział miał każdy z nas. Dobrze, że istnieje na świecie prawdziwa miłość. Miłość do kanapek. Ona bynajmniej Cię nie zostawi ani nie zdradzi.
* Louis*
Przez ostatnie dni czułem się jak ten zdrajca, którego niegdyś skazywano na wygnanie  miasta. Ok. Postąpiłem źle ale było i minęło. Ileż można wracać do starych spraw?! Wiem, że Emma jest dla nich jak siostra a co dla niektórych nieco bliższa ale jak Zayn wywinął numer z nią to po kilku godzinach było ok. A teraz? Ciągłe wypominanie mi wszystkiego. Już mam dość humorków Hazzy i Zayn’a. Wystarczy, że powiem coś co nie idzie po jego myśli a ten już z gębą na mnie! Lekka przesada.
- Czy wy musicie tak za każdym razem?!- wrzasnął Liam podczas jednej kłótni z byle jakiego powodu
- Zapytaj o to swojego przyjaciela. To on zepsuł nasz zespół.- powiedział Zayn i odwrócił się
- On niczego nie zepsuł! Sami to robimy w tym momencie kłócąc się o byle co! Ogarnijcie się trochę chłopaki! Gdzie jest między nami ta więź która zawsze nas łączyła? Gdzie poświęcenie dla innych?! Zobaczcie cośmy zrobili!- wrzasnął i trzasnął drzwiami wychodząc z pokoju.
- Też mi się znalazł największy mądrala z całego zespołu- prychnął Harry
- Harry on ma rację. Zespół upada. Już Ci nie zależy?- zapytał go Niall
- Wiesz.. Z nim już chyba nie- mówiąc to spojrzał na mnie a mi napłynęły łzy pod powieki
- Jesteś naprawdę świetnym przyjacielem Harry. Nie ma co- powiedziałem i skierowałem się do łazienki aby tam móc spokojnie ochłonąć. Tylko jedna osoba mogła na niego wpłynąć. Tą osobą była Emma.
* Emma*
Dziwnie się czułam ostatnimi dniami. Bolała mnie głowa, byłam osłabiona a rano potrafiłam przesiedzieć dobrą godzinę w łazience. Sądziłam, że to normalne przeziębienie lub jakaś jelitówka. Brałam prochy różnego rodzaju jednak nic nie pomagało. Wychodząc ze szkoły brzuch zaczął intensywnie mnie boleć. Oparłam rękę o słup i zgięłam się w pół powoli oddychając.
- Wszystko ok.? – zapytała mnie Jenna, nowa przyjaciółka Zayna
- Tak tylko ostatnio coś źle się czuję.-
- To może zawieść Cię do lekarza?-
- Ne, nie. Dam radę. Mogłabyś podrzucić mnie do domu?- zapytałam
- Jasne. Poczekaj tu a ja podjadę pod Ciebie- rzuciła podążając do auta. Poczułam wibracje w kieszeni.
- Halo?- zapytała
- Cześć Em tu  Louis wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać ale proszę daj mi tylko coś powiedzieć-
- Stało się coś?- jego głos był drżący
- Tak stało się. Chodzi o Harry’ego.- gdy usłyszałam imię mojego ukochanego wszystko we mnie napięło się – możesz z nim pogadać i wpłynąć jakoś na niego? Przez niego powstają wszystkie konflikty między nami. Jest chamski, ordynarny i opryskliwy.-
- Możesz do mnie przyjechać za chwilę? Jak coś to będę u siebie więc od razu wejdź na górę- powiedziałam rozłączając się. Ból stawał się nie do zniesienia. Szybko wpakowałam się do auta i po kilku minutach byłam już przed domem. Podziękowałam koleżance i pognałam do siebie. Jednak nie zdążyłam dojść do pokoju. Stanęłam u szczytu schodów bo zaczął dzwonić mi telefon
- Louis wejdź na górę.- powiedziałam rozłączać się. Automatycznie wybrałam numer do Harry’ego
- Możesz być tu za jakieś 15 minut z resztą chłopaków?- zapytałam
- Jasne a co się dzieje?-
- Boli.. Wszystko mnie boli- powiedziałam i rozłączyłam się bo przede mną stał Louis.
- Jesteś jakaś strasznie blada. Wszystko ok.?- zapytał patrząc na mnie zbyt czułym wzrokiem. Już zapomniałam jak on wygląda. Całe dni wyrzucania go z głowy trafił szlag.
- Tak, tak. Ok. Poczekaj zrobię herbatę. – wyprzedziłam chłopaka i stanęłam na pierwszym schodku gdy Louis chwycił mnie za rękę.
- Nie przyszedłem tu na herbatę Em. Musimy porozmawiać.-
- No to mów.- powiedziałam i starałam się nie dać po sobie poznać, że ból rozsadza mnie od wewnątrz.
- Ok. Od pory gdy dowiedziałaś się, że ja i El wiesz Harry traktuje mnie jak największego wroga. Cały czas mi docina, obraża i naśmiewa się. Wiem, że brzmi to jak skarga ale proszę Cię abyś jakoś na niego wpłynęła. To on rozwala zespół a nie ja!-
- Dziwisz mu się?! Zepsułeś mi życie, zraniłeś mnie a teraz przychodzisz do mnie z pretensjami i myślisz, że ja coś zmienię? Lepiej porozmawiaj z Harrym a nie ze mną.-
- I Ty tez tak?!- jego twarz zmieniła gwałtownie wyraz- No pewnie. Harry już Cię omotał-
- Ja?! I jak w ogóle śmiesz posądzać o coś Harry’ego?! To on dbał o mnie wraz z Zaynem gdy Ty pieprzyłeś się z Eleonorą! I dziwisz się jeszcze im?!-
- Sama nie byłaś lepsza. O mało co a byś wskoczyła Zayn’owi do łóżka. Taka wierna byłaś- powiedział Louis a ja wymierzyłam mu ostry policzek. Usłyszałam otwierane drzwi i głos
- Em to my!- następnie wydarzenia potoczyły się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zorientować co się dzieje wokół mnie. Louis coś krzyknął a następnie pchnął mnie z całej siły. Chciałam postawić nogę na którymś ze schodków ale nogi nie czuły gruntu pod sobą. Kilka sekund później poczułam krzyk ,, Em nie!’’, ostry ból z tyłu czaszki i obraz znikł mi sprzed oczu. Odleciałam w nicość.
* Zayn*
Wchodząc do domu usłyszeliśmy krzyk Em. Harry spiął się jak nie wiem a potem ujrzałem Louisa stojącego nad dziewczyną. Był nieźle wkurzony. W ogóle co on tu robił?! Czego chciał od tej biednej dziewczyny? Nie może dać jej spokoju.
Kilka sekund później wziął głęboki zamach i TRACH!!! Popchnął Em z całej siły a ona spadła ze schodów uderzając głową o jeden z nich. Usłyszałem zduszony krzyk Harry’ego. Chłopak zerwał się z miejsca i ruszył do dziewczyny. Zauważyłem, że wszystko wokół niej przybiera czerwony odcień.  Spojrzałem na sprawcę całego zajścia. Stał tam u szczytu schodów blady i zdezorientowany. Nienawiść rosła we mnie z każdą sekundą. Ruszyłem na niego zaciskając pięści. Gdy już brałem zamach zamiarem uderzenia go ktoś złapał mnie od tyłu. Był to Liam
- Stary puść mnie bo zaraz i Tobie przywalę!- krzyknąłem
- To nie jest żadne wyjście! Nie możesz go uderzyć bo i Ciebie zgarnie policja!-
- Spójrz co on jej zrobił! A jak ją zabił?!- krzyczałem poprzez łzy
- Nic jej nie będzie.- zwolnił uścisk. Złość piętrzyła się we mnie ale go nie uderzyłem. On miał rację. Kopnąłem z całej siły w doniczkę kwiatka stojącego przede mną.
- Ulżyło Ci? Przecież to był wypadek!- wrzasnął Louis a ja posłałem mu mordercze spojrzenie. Pobiegłem do Harry’ego. Trzymał jej bezwiedne ciało, które z każdą chwilą traciło kolor. Niall rozmawiał przez telefon, Liam uspokajał Louisa.
Po chwili do domu wtargnęli sanitariusze. Sprawdzili jej źrenice, reakcje na bodźce i krzyknęli:
- Nie jest dobrze! Zabieramy ją!- podnosząc ją odsłonili dużą plamę krwi. Po chwili przyjechała policja. Harry pojechał karetką, Liam’a i Louis’a zabrała policja a ja i Niall postanowiliśmy zostać tu i wyjaśnić wszystko Lucy gdy wróci.
Spoglądałem na plamę krwi, która ściekała po schodach. W głowie dźwięczały mi słowa sanitariusza,, Nie jest dobrze!”. Miałem tylko nadzieję, że jej nic nie będzie.
* Niall*
Te wydarzenia potoczyły się tak szybko, że chyba tylko ja zachowałem trzeźwość umysłu i postanowiłem wezwać karetkę. Mówiłem spokojnie, wolno tak aby kobieta mogła mnie zrozumieć.
Gdy sanitariusze zabrali Emmę a policjanci Louisa i Liam’a wiedziałem, że Zayn załamie się. Nie mogłem tak bezczynnie stać i czekać na Lucy. Postanowiłem posprzątać to wszystko. Gdy chwyciłem za mopa do domu weszła Lucy. Widząc nas i plamę krwi wrzasnęła:
- Co tu się stało?! Gdzie Emma?!-
- Proszę się uspokoić.- zacząłem mówić- Emma jest w szpitalu.- powiedziałem a ona wyleciała przed dom. My puściliśmy się w jej ślady. Zaczęła przetrząsać torebkę w poszukiwaniu kluczy
- Ja będę prowadził. Niech Pani wsiada- powiedziałem wchodząc do auta. Zayn i Lucy zrobili to samo. Kobieta szlochała całą drogę a gdy w końcu dotarliśmy przed budynek wybiegła jak poparzona.
Na korytarzu spotkałem zapłakanego Harry’ego.
- Co z nią?- zapytał Zayn
- Nie wiem. Pęknięta czaszka, uszkodzona śledziona i nerki. Lekarz powiedział, że po operacji….-
- Harry co?!- krzyknęła Lucy
- Ona może nie przeżyć- powiedział chłopak na jednym wydechu i zbladł. Lucy osunęła się po ścianie a ja znieruchomiałem. Ona nie może umrzeć.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WAKACJE!!!!!
Czekałam
na ten dzień całe 10 miesięcy i w końcu jest! No ja po prostu nie mogę! Świadectwo odebrane, wyniki żałosne ale rozdział jest.
A jak wasze wyniki?
Pozdrawiam, Magda :)

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 55

Obudziłam się w nieznanym mi dotąd miejscu. Moja głowa wydawał się nienaturalnie ciężka. Czy ja aż tyle wczoraj wypiłam? Nie wydaje mi się ale różnie mogło być.
W rogu pokoju stała mała lampka, która delikatnie migotała. Próbowałam się podnieść ale każda próba kończyła się porażką. Było mi niedobrze. Na małej nocnej szafce zauważyłam butelkę wody. Sięgnęłam po nią i duszkiem wypiłam większą połowę. Gdy zaspokoiłam pragnienie rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał jak jakaś komnata.
Łoże na którym leżałam miało baldachim, nieopodal stał bujany fotel a pod ścianą duży kufer a na nim paczka.
Uniosłam się lekko na łokciach. Świat wokół mnie zaczął wirować.
- Nie radziłbym tego robić… Bynajmniej nie teraz- powiedział jakiś głos a ja szukałam jego źródła. W pewnym momencie zauważyłam mężczyznę opartego o ścianę. Był cały ubrany na czarno. Włosy również tego samego koloru co ubranie lekko przysłaniały mu twarz. Wyglądał niczym Ian Somerhalder.
- Kim jesteś?- zapytałam lekko przestraszona obecnością mężczyzny
- Im mniej wiesz tym lepiej. Powiedzmy, że mam Cię przypilnować abyś niczego nie widziała- odparł spokojnym głosem. Było w nim coś dziwnego
- Ale czego mam nie widzieć? I gdzie ja w ogóle jestem?- zapytałam ponownie z tą różnicą, że mój głos intensywnie drżał
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?-
- Porwaliście mnie tak?- zapytałam a raczej stwierdziłam. Chłopak wybuchł śmiechem
- Nie.. To nie porwanie. Możesz być spokojna. Powiedzmy, że osoby które za tym stoją mają pokojowe zamiary.- spojrzał na mnie niebieskimi oczami. Były dziwne tak samo jak postać tego mężczyzny. Wstrząsną mną dreszcz.- Przykryj się. Noc jest chłodna-
- Noc? Ciągle jest noc?- zdziwienie było wypisanie na mojej twarzy.
- Tak, dochodzi 3. Lepiej się prześpij. Rano przejmą Cię inne osoby- powiedział i odwrócił twarz do zasłoniętego okna. Tym gestem dał mi do zrozumienia, że koniec rozmowy na dziś.
W głowie kłębiły mi się różnego rodzaju myśli. Nie miałam przy sobie telefonu więc mogłam zapomnieć o wezwaniu pomocy. Po chwili poczułam, że moje powieki są coraz cięższe. Zupełnie nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
* Cris*
Gdy Em zasnęła towarzystwo pobawiło się jeszcze przez około godzinę. Przez ten czas zdążyłem spakować naszą jubilatkę. Wziąłem jej najpotrzebniejsze rzeczy, kosmetyki i jakieś ubrania. W końcu gdy zaczęliśmy się zbierać do wyjścia przypomniałem sobie o jej stroju. Pognałem szybko po paczuszkę i po chwili wsiadłem do auta w którym czekał na mnie Harry śpiąca Em.
Po około 2 godzinach jazdy, które okazały się naprawdę męczące zaparkowaliśmy przed hotelem, który wyglądał jak zamek.
- Idealny- pomyślałem i wziąłem moją siostrę na ręce. Niosąc ją po schodach myślałem o jej reakcji gdy się obudzi w zamkniętym pokoju z nieznajomym jej mężczyzną. Będzie niezły ubaw.
Położyłem dziewczynę na łóżku i zaprosiłem do środka Micke’a. Miał ją pilnować do południa kiedy to za nią się zabiorą fryzjerzy itd. W końcu doczłapałem do własnego pokoju i nawet nie biorąc prysznica ułożyłem się do snu. Był to naprawdę męczący dzień.
* Niall*
Obudziło mnie słonko. Zaglądało prosto w moje okno. Mimo iż zegar wskazywał dopiero 8.00 postanowiłem wstać i coś zjeść. Po szybkim spłukaniu z siebie trudu wczorajszego dnia wyszedłem do kuchni. Dopiero teraz udało mi się zauważyć jaki nasz apartament jest duży i przytulny. Kominek, kuchnia wykończona drewnem, całkiem wygodna kanapa w salonie no i telewizor. Jadalnia była dostosowana do obecnej liczby osób ale to nie tu miała odbyć się impreza. Na tę okazję była wynajęta o wiele większa sala.
Z racji tego, że wstałem pierwszy postanowiłem przygotować dla wszystkich śniadanie. Tosty, bekon, jajka sadzone, świeży sok, dżem, kawa i owoce powinny zadowolić każdego. Jedząc swoją porcję wpatrywałem się w szklany ekran telewizora. Po chwili dało się usłyszeć naszą ciamajdę- Zayna. Wbiegł do salonu cały czerwony i zalany krwią. Nie widziałem co mam zrobić.
* Zayn*
Tej nocy spałem dosyć niespokojnie. Nie wiem czy to ze strachu o Em czy też ze stresu związanego z dzisiejszym dniem. Obudziłem się kilka minut po wschodzie słońca. Niewiele myśląc poszedłem pod prysznic a następnie założywszy dres wyszedłem pobiegać. Chciałem aby zimne powietrze zmroziło mi mózg abym mógł chociaż na chwilę o niej zapomnieć.
Biegnąc mroźne powietrze muskało moją rozpaloną twarz. Chciałem poczuć coś innego. Chciałem przestać zatapiać się w bezsensownych marzeniach o Emmie. Mimo iż obiecałem jej, że będziemy przyjaciółmi nie potrafiłem wyrzuć z siebie uczucia ot tak. Wiedziałem, że nie wyjdzie to naszej przyjaźni na dobre ale nie mogłem inaczej. Nie mogłem przestać myśleć o tej rudowłosej dziewczynie.
Zwiększałem coraz swoją prędkość. Wymijałem ludzi spieszący do pracy lub tez z niej wracających. Nagle, dosłownie znikąd wyrósł przede mną samochód. Chcąc go wyminąć wykonałem nieco skomplikowany manewr i…… TRACH! Upadłem na ziemię uderzając głową o krawężnik.
Leżałem tak na tym chodniku przez dobre kilka minut. Byłe lekko oszołomiony. Dopiero po chwili doszedłem do poprzedniego stanu i stanąłem na nogi. Mój nos był obolały. Dotknąłem go i gdy cofnąłem rękę ujrzałem krew. Od razu zrezygnowałem z dalszego biegu i pognałem do domu.
Wchodząc do salonu ujrzałem Niall’a jedzącego śniadanie. Chłopaka nieźle zaszokował mój widok. Natychmiast poderwał się i ruszył w kierunku kuchni. Po chwili był tuż obok mnie i opatrywał nos. Co jak co ale on się na tym nie znał. O dziwo po chwili poczułem jak ból ustępuje.
- Co się stało?- zapytał mnie chłopak
- Biegłem i miałem bardzo bliski kontakt z litosferą- zaśmiałem się a kolega również uczynił to samo.
- Teraz potrzymaj chwilkę głowę do góry i uważaj aby ten kompres Ci nie spadł.- powiedział i ruszył dokończyć przerwaną czynność.
Siedziałem tak kilka minut i delektowałem się chłodnym kompresem na mojej szyi. W końcu poczułem coś całkowicie innego. Poczułem ból i to w jakimś stopniu mi pomogło. Tylko na jak długo?
* Harry*
Nie miałem najmniejszej ochoty wstawać z łóżka ale w końcu by to dla nas naprawdę ważny dzień i musiałem podnieść swój zacny tyłek do góry. Pierwszą czynnością jaką wykonałem było wejście pod prysznic. Wczorajszy dzień był tak mocno stresujący, że człowiek chodził ciągle spięty. Dopiero pod wpływem ciepłej wody rozluźniłem mięśnie. Masowałem ciało gąbką… Co za ulga… Po ok. 30 minutach wyszedłem spod prysznica i zarzuciłem na siebie jakieś dresy i szeroką bluzkę. Zapachy śniadania dawało się wyczuć w każdym zakątku tego apartamentu. Pewnie Niall robił śniadanie.
Wchodząc do kuchni zastałem z lekka dramatyczną scenę. Zayn siedział z ręcznikiem na karku a do nosa przykładał gazę, która już przesiąkła krwią. Niall siedział przed telewizorem i zajadał się czymś…
- Co się stało?- zapytałem kolegę patrząc na niego
- Przewróciłem się.- odpowiada i ściąga oba kompresy.
- Idź się lepiej umyć bo wyglądasz jak zombie…- mówię a Niall zaczyna rechotać. Po chwili zasiadam obok niego zajadając się pysznym śniadaniem.
Ok. godziny 12.00 wszyscy są już gotowi do wyjścia. Mieliśmy iść zobaczyć jak wygląda sala i co trzeba jeszcze przygotować. Planowaliśmy rozpocząć imprezę o 19.00 więc do tego czasu wszystko musi być gotowe.
Przed samym wyjściem postanowiłem zanieść Emmie jakieś śniadanie. Zapukałem lekko do drzwi. Po chwili otworzył mi je Mike.
* Emma*
Ale miałam dziwny sen. Śniło mi się, że jestem uwięziona w jakimś pokoju z tajemniczym mężczyzną. Otwierając oczy wszystko było rozmazane. Dopiero po chwili udało mi się złapać ostrość. Do pokoju wpadało mnóstwo światła. Poczułam się jak pierwszego dnia wiosny.
Z przerażeniem stwierdziłam, że to wcale mi się nie śniło. Byłam znów w tym samym miejscu. Co się dzieje?!
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i owy tajemniczy mężczyzna wstał i je otworzył.
- Śniadanie przyniosłem dla małej i dla Ciebie- usłyszałam zachrypnięty głos. Wydawało mi się, że już go gdzieś słyszałam
- Okej. Dzięki.. A ile mam jeszcze tu siedzieć?- zapytał mężczyzna
- Za jakąś godzinę powinna być tu cała ekipa więc będziesz miał wolne. Pamiętaj zero szczegółów!- usłyszałam za drzwiami i po chwili tajemniczy mężczyzna zatrzasnął je z hukiem.
- Jak się spało?- zapytał mnie
- Wybornie.. Czy teraz mogę stąd wyjść?-
- Niestety nie. Ale mam dla Ciebie śniadanie. – powiedział i podstawił mi pod nos talerz z tostami, bekonem, jajkiem sadzonym i sokiem. Byłam bardzo głodna ale bałam się, że może chcą mnie otruć.
- Śmiało, jedz. To nie trucizna. Musisz mieć siłę na tę noc…- powiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Na tę noc? Obleciał mnie strach..
Zaczęłam powoli konsumować potrawy dostarczone przez posłańca. Ciągle po głowie krążyły mi myśli skąd ja znam ten głos? Zaraz… Zraz….. HARRY?! Niee…. To nie jest możliwe. Musiał to być ktoś o bardzo podobnej barwie głosu. Harry nigdy by nie pozwolił aby mnie tu więziono.
Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Mężczyzna je otworzył i  do pokoju weszło 6 kobiet.
- To ona?- zapytała jedna z nich. Chłopak tylko skinął głową
- Dobra jest- powiedziała jedna z nich i zbliżyła się do mnie- Jak masz na imię?-
- Emma- odpowiedziałam Gosem, który zdradzał, że się boję
- Nie bój się. Nic Ci nie zrobimy. Tu masz ręczniki i Twoje osobiste rzeczy i idź się wykąpać.- powiedziała kobieta o blond włosach i wskazała mi fioletowe drzwi. Podniosłam się z łóżka tym razem nie odczuwając mdłości i popędziłam prosto do wcześniej wymienionego pomieszczenia.
* Zayn*
Zdałem sobie sprawę z tego jakie jest to niewłaściwe kochać dziewczynę przyjaciela. Musiałem jakoś sobie ułożyć życie ale bez niej.
Idąc do Sali w której nasza Em miała świętować swoje 17 urodziny poczułem się tak jakbym sam miał 17 lat na karku.
  Sala była duża i podzielona na 2 części. Pierwszą z nich stanowiło miejsce do tańczenia a drugą miejsce do jedzenia. Miały być nasze rodziny, znajomi Em, troszkę naszych znajomych więc będzie się z kim bawić.
Niall wybierał menu więc nie będzie można narzekać. Cieszyłem się jak  nie wiem z tego, że w końcu Em będzie mogła się dobrze bawić, cieszyć i czuć, że możne na nas polegać. Czułem, że ten wieczór i ta noc będzie jedną z wyjątkowych.
* Emma*
Próbowałam jakoś się wydostać z tej łazienki ale było to nie możliwe. Okno było za małe a innej możliwości ucieczki nie było. Zaczęłam się denerwować a co za tym idzie oblał mnie zimny pot. Cóż mogłam zrobić w takiej sytuacji? Postanowiłam się wykąpać.
W podanej przez kobietę kosmetyczce znalazłam moje przyrządy do makijażu, mój żel pod prysznic i inne moje rzeczy. Kolejna dziwna sytuacja dzisiejszego dnia.
Ciepły strumień wody spływał po moim nagim ciele a ja nie potrafiłam skupić się na tym jak wydostać się stąd. Była to dla mnie bardzo stresująca sytuacja tym bardziej, że wiedziałam, że nie ma żadnej drogi ucieczki. Było mi smutno i źle. Czułam się bezradna i pozbawiona czegoś co nadawało mojemu życiu sens. Co Ci ludzie ze mną zrobią? Nie ważne.. Teraz już nic nie jest ważne.
Być może będzie tak, że w końcu Harry albo któryś z chłopaków zauważy, że znikłam i zaczną mnie szukać. Modliłam się w duchu aby tak było. Wychodząc spod prysznica wtarłam w ciało waniliowy balsam i ubrałam ciuchy, które dała mi kobieta. Widać było, że czekały na mnie bo gdy tylko wyszłam od razu posadziły mnie na fotelu i zaczęły czesać moje włosy.
- Przepraszam was ale do czego zmierzacie?- zapytałam a jedna z nich odpowiedziała
- Nasz klient zalecił żebyś wyglądała ślicznie to taka masz być. – i na tym skończyła się nasza rozmowa.
- Ej nie stresuj się. To jest Twój dzień. Za 2 godziny będziesz śliczna i musisz być zrelaksowana- szepnęła mi do ucha jakaś młoda dziewczyna a jej słowa lekko mnie odprężyły.
Kobiety krążyły wokół mnie, szarpały moje biedne loki, malowały mi twarz a ja po prostu cierpliwie czekałam. Zastanawiałam się kto jest ich klientem ale nikt nie przychodził mi do głowy.
- Przeprasza, która godzina?- zapytałam w końcu
- Dochodzi 17.00- odpowiedziała starsza kobieta. 17?! Czy one powariowały?! Tyle czasu czesać mnie i malować? Pff… Musiała to być naprawdę ważna impreza.
- Gotowe!- krzyknęła w końcu ich jak mniemam szefowa. Na twarzy pozostałych dziewczyn pojawił się uśmiech.
- To mogę się chociaż zobaczyć?- zapytałam z nadzieją w głosie
- Ależ nie mam mowy! Dopiero całość!-  odpowiedziała młoda dziewczyna i podała mi pudełko z moim imieniem. Trzymałam je w dłoniach i spoglądałam na nie
- No dalej! Otwórz!- krzyknęła bardziej podekscytowana ode mnie. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się biały materiał. Wstałam chcąc zobaczyć cóż to takiego i wtedy zorientowałam się, że jest to biała sukienka. Wyglądała jak sukienka ślubna…
- Czy ja….- bałam się o to zapytać.
- Nie, nie, nie! Nic z tych rzeczy! To Twoje przebranie!- odpowiedziała znów ta sama dziewczyna wiedząc o czym myślę. Kamień spadł mi z serca. Musiałam jakoś założyć ową suknię ale nie dałabym rady bez pomocy zgromadzonych tutaj pań. Na samym końcu podały mi malutką maskę i rzekły:
- Teraz możesz się zobaczyć- autentycznie zabrakło mi powietrza w płucach.
* Liam*
Wszystko było doprowadzone do perfekcji. Żadnych niedomówień, braków i nie wiadomo czego. Za niecałe 2 godziny miała odbyć się impreza więc przyszła pora na przebranie się. Miałem zamiar założyć garnitur i do tego maskę. Nic nadzwyczajnego ale zawsze coś. Z tego co wiem Harry marzył aby przebrać się za Draculę, Niall gwiazdę jakiegoś filmu a Zayn? Kto za nim trafi. W ogóle od kilku dni nie miał humoru, chodził przybity i jakiś niemrawy. Może był chory? Sam nie wiem.
Czuję, że zakochałem się w Marry. To była dziewczyna moich snów, marzeń i w ogóle najlepsza dziewczyna jaką znam. No oprócz mojej mamy. Była między nami ta chemia o której trąbi każda osoba będąca w związku. Wyraźnie między nami iskrzyło ale nie byłem na tyle odważny by wyjawić jej moje uczucia.
Nie zorientowałem się nawet kiedy wybiła 18.30 i usłyszałem pukanie do drzwi.
* Marry*
Byłam bardzo zdenerwowana całą tą sytuacją. Nie znałam Liam’a długo ale wiedziałam, że jest to uczucie na gigantyczną skalę. Coś takiego czuje się tylko raz w życiu. 
Liam o tym jeszcze  nie wiedziała ale ja również pochodzę z Londynu i tak się składa, że mieszkam 3 przecznice dalej od niego. Serce biło mi bardzo mocno gdy wchodziłam do hotelu. Co prawda miał po mnie przyjechać ale chciałam mu wyjaśnić co czuję i wiedzieć na czym stoję. Wydawało mi się, że Liam czuje to samo ale… Cóż różnie bywa.
Założyłam na siebie szarą sukienkę do kostek niby w stylu greckim. Wykonałam lekki makijaż pod ten kolor włosy polokowałam i założyłam maskę. Chciałam aby zauważył mnie w jakiś inny sposób niż koleżankę.
Zapukałam trzy razy do drzwi a moje serce zabiło trzy razy mocniej. Słyszałam jego kroki w pokoju. Po chwili uchyliły się drzwi
- Marry?! Co Ty tu robisz?!- zapytał mnie chłopak będący w samych spodniach
- Wiem, że miałeś po mnie przyjechać ale mój kuzyn podrzucił mnie pod hotel no i jestem- uśmiechnęłam się a chłopak zrobił to samo
- Wejdź proszę- powiedział i otworzył szerzej drzwi. Pokój lśnił czystością co jak na chłopaka w tym wieku było dziwne. Odwróciłam się do mojego przyjaciela. Zapinał koszulę. Co jak co ale ciało miał niesamowite
- Ładna koszula – powiedziałam widząc iż chłopak widzi jak patrzę na niego
- Bardzo ładnie wyglądasz wiesz?- zagadnął i zbliżył się do mnie. Serce łopotało mi naprawdę mocno.
- Marry bo ja chciałem Ci po….- jednak nie dokończył do pokoju wbiegł Hazza, Zayn i Niall- dokończymy później co?- zapytała a ja na znak zgody skinęłam głową. Chłopcy przywitali się ze mną i po chwili byliśmy gotowi do wejścia. Czas zacząć imprezę!
* Niall*
Postanowiliśmy zrobić Liam’owi niespodziankę więc wbiliśmy do niego na chama. Wiedzieliśmy, że jest u niego dziewczyna więc tym bardziej mieliśmy ochotę wpaść tam bez pukania. Gdy już znaleźliśmy się w jego pokoju chłopak natychmiast odskoczył od dziewczyny mówiąc jej, że dokończą później. Nasz Tatuś się zakochał. To było słodkie. Powoli nasza grupa jest usidlana przez kobiety. Zostaliśmy tylko ja i Zayn. Mi stanowczo wystarczy miłość do kanapek i innych smakołyków.
Na Sali było już mnóstwo osób. Wszystko wyglądało niesamowicie. Wszyscy przebrani, światła dające jakieś wyobrażenie nie tego świata i jedzenie. Tak! Moja miłość! Przywitałem rodziców z którymi nie widziałem się tak dawno. Śmiesznie było się bawić z rodzicami ale widziałem, że dla tych wiekowych osób będzie oddzielna sala do zabawy. Po chwili usłyszałem Hazzę z głośnika
- Mogę chwilkę ciszy?- na Sali zapadła cisza- Dziękuję wszystkim za przybycie. Słuchajcie. Zaraz tu będzie Emma więc planuje aby efekt niespodzianki był lepszy może stańmy wszyscy w jednym miejscu? – na Sali znów zrobił się huk. Ludzie przesuwali się na sam koniec Sali. W końcu znów wszystko ucichło- Bardzo wam dziękuję. Jack jeśli możesz przygaś światło tam gdzie są ludzie. Jeszcze, jeszcze, jeszcze o już starczy!- ze szczytu schodów nie było widać nikogo na końcu Sali. Harry wyjął telefon. – Em już jest w środku proszę was bądźcie cicho i gdy światło się zapali krzykniemy NIESPODZIANKA! A następnie odśpiewamy happy birthday ok.? – zbiegliśmy ze schodów i pognaliśmy do reszty. Już nie mogłem się doczekać tego momentu.
* Emma*
Wyglądałam nieziemsko. Suknia ciągnąca się za mną całe kilometry, maska dodająca uroku no i ta fryzura i ten makijaż. Niesamowite. Czułam się naprawdę piękna.
W końcu wrócił do nas tajemniczy mężczyzna i chyba jemu się też spodobałam bo nawet się uśmiechnął. Po chwili założył mi ciemną chustkę na głowę i wyprowadził z pomieszczenia. Kolejnym miejscem w którym się znalazłam był samochód. Jechała ze mną owa młoda dziewczyna, która wcześniej dodawała mi odwagi. Po chwili jazdy znów musiałam wysiąść ale kilka minut potem chustka została mi zdjęta. Stałam przy schodach na szczycie których paliło się światło jakby z reflektora.
- Wejdziesz teraz na górę i staniesz w samym środku tego światła dobrze?- zapytała mnie a ja jak zwykle skinęłam głową na znak zgody. Zaczęłam się wspinać czując jak moje serce zaczyna mocniej bić. W końcu dotarłam na szczyt i nie ujrzałam przed sobą nic. Ujrzałam jedną wielką czarną przestrzeń.
* Harry*
Stałem tak i wpatrywałem się w ten jeden punkt. W końcu ujrzałem dziewczynę. Boże jak ona wyglądała! Jak anioł, jak największe bóstwo, była taka piękna, tajemnicza i magiczna. Westchnąłem z zachwytu nad jej pięknem.
- Halo? Jest tu ktoś?- zapytała a jej głos poniósł się echem po Sali.  Wszyscy stali nieruchomo do momentu gdy zabłysło światło i wszyscy krzyknęli : NIESPODZIANKA!!!!
* Emma*
Nagle zapaliło się światło i moim oczom ukazał się tłum ludzi krzyczących NIESPODZIANKA! Byłam w szoku. Jaka niespodzianka? O co chodziło? Dopiero po chwili zauważyłam duży napis przy suficie : Happy Birthday Emma!
Z tego wszystkiego zapomniałam o własnych urodzinach! Po chwili podbiegł do mnie ktoś przebrany za Draculę i chwycił mnie w swoje ramiona.
- Kochanie wszystkiego najlepszego!- krzyknął do mi  ucha a ja rozpoznałam w nim głos Harry’ego
- Harry?! Ale co jak wy, co wy…?- chciałam wydusić z siebie tyle pytań ale nie potrafiłam. Byłam w szoku. Cały dzień strachu, niepewności i bólu związanego ze stresem. Czy watro było? Oczywiście że warto.
Harry sprowadził mnie na sam dół i posadził w czymś co miało imitować tron.  Po chwili podchodzili do mnie ludzie, którzy składali mi życzenia i dawali podarunki. Otrzymane prezenty miałam kłaść do dużego kosza położonego tuż obok ,, tronu’’. Gości było niesamowicie dużo a co za tym idzie dostałam niesamowicie dużo prezentów.
Minęło ok. pół godziny gdy wszyscy zasiedli do stolików.
- Imprezę czas zacząć!- krzyknęłam a z głośników popłynęła muzyka, światła przyciemniono a na parkiet wkroczyły pierwsze pary. Zayn i Harry wzięli kosz i skierowali się na zaplecze. Poszłam za nimi.
- Zdajecie sobie sprawę, że mam ochotę was zamordować?- zagadnęłam lekko poirytowana
- Nas? A za co?- zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Zayn
- Za co? Za cały dzień strachu, za cały dzień niepewności, za wszystko kurde! Jak mogliście w ogóle zostawić mnie z jakimś psychopatą na całą noc?!-
- Mówisz o Micke’u? – zagadnął mnie Liam wchodzący do pomieszczenia
- Nie wiem jak się nazywa bo powiedział im mniej wiem tym lepiej. – chłopcy zaczęli się śmiać. Tylko wchodzący Niall mnie przytulił i zapewnił, że już po strachu.- W ogóle jak wam udało się coś takiego zorganizować?- zapytałam wciąż wtulając się w Niall’a
- 1D potrafi wszystko. Może pójdziemy się pobawić? W końcu to Twoje urodziny!- krzyknął Zayn i już chciałam wyjść za nimi gdy Harry złapał mnie za dłoń. Popatrzyłam na niego a on powiedział
- Bardzo mi przykro, że nie spodobał Ci się nasz plan.-
- Bardzo mi się to wszystko podoba! I ta sukienka, makijaż, fryzura.. Ja jestem ciągle w szoku. Bałam się to fakt ale taki jeden całus nie zaszkodzi- zaczęłam i nastawiłam policzek. Chłopak jednak mnie ubiegł i złożył pocałunek na ustach. Brakowało mi tego…
- Wszystkiego najlepszego – powiedział i uśmiechnął się.
Gdy wyszliśmy na parkiet wszyscy bawili się w najlepsze. Muzyka zwolniła tempo i z głośników poleciało When I Look At You- Miley Cyrus. Nie przepadałam za tą wokalistką ale Harry przytulił mnie do siebie i zaczęliśmy tańczyć. W końcu wokół nas otworzyło się koło a ja poczułam się jak na ślubie gdy młoda para tańczy pierwszy taniec.
Oparłam policzek o jego ramię i marzyłam o tym aby tak już pozostało. Aby pozostało tak na zawsze.
* Liam*
Impreza zaczęła się rozkręcać. Harry porwał Emmę do tańca a ja jak głupi rozglądałem się za Marry. Ktoś pociągnął mnie w stronę parkietu i zarzucił mi ręce na szyję. Po chwili poczułem jak owy ktoś kładzie głowę na bark. Schyliłem się i wtedy poczułem zapach jej perfum. To była Marry.
- Marry to Ty?- zapytałem i ujrzałem jej szare oczy. Była taka śliczna, niewinna i zarazem szalona
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Widziałam, że kogoś wyglądasz ale…-
- Szukałem Ciebie- odpowiedziałem i spojrzałem na nią. Jej głowa była lekko przekręcona więc wyglądała dosyć śmiesznie
- Jak to mnie?-
- Mamy przecież niedokończoną rozmowę, pamiętasz?-
- Ach tak!- i znów pociągnęła mnie za rękę. Znaleźliśmy się na tarasie. Dziewczyna nie miała na sobie nic prócz sukienki więc bez wahania zdjąłem marynarkę i jej ją podałem.
- Dziękuję. Więc o co chodzi?- zapytała spoglądając na mnie
- Chodzi o to, że…. Ty.. Ja… -
- Tak, Ty też mi się podobasz- powiedziała a jej uśmiech mnie rozwalił.
- Ale skąd Ty wiedziałaś?-
- Liam.. Plączesz się. A ja czuje do Ciebie to samo więc…- zbliżyłem się do niej i po prostu pocałowałem ją. Była taka delikatna niczym płatek śniegu. Nie mogłem jej stracić, nie teraz gdy mi na niej tak zależało.
* Zayn*
W końcu londyński alkohol. Tego syfu, który tu sprzedają nie mogłem dłużej pić. No tak. Liam ma już dziewczynę bo widziałem, że idą na taras więc na pewno są już razem.
Emma i Harry wygłupiają się na parkiecie. No tak. W końcu to jej urodziny. Niall siedzi i wcina kanapki a ja? Cóż. Siedzę i piję, sam jak pijak.
- No dalej. Jak ona ma na imię?- pyta mnie jakaś dziewczyna siadająca obok mnie
- Nie wiem o co ci chodzi- odpowiadam i opróżniam szkło
- Przecież widać, że pijesz przez dziewczynę.-
- Widzisz tę dziewczynę w białej sukni? -
- No widzę-
- To jubilatka. No i masz mój powód.- mówię i opróżniam kolejny kieliszek
- A ona nie jest z tym chłopakiem z którym tańczy?-
- No jest. I u właśnie jest problem.-
- Walcz o nią. Zbyt łatwo się poddałeś.-
- Ale ona wie co do niej czuję. Rozmawialiśmy o tym i stwierdziliśmy, że jest nam dobrze tak jak jest. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.-
- Rozumiem. I ten chłopak to zapewne Twój przyjaciel. Nie wiem jak Ty ale ja nie wierzę w miłość-
- Zayn jestem- mówię oczarowany jej postawą
- Jenna.- posyła mi piękny uśmiech. Chyba będę chciał bardziej ją poznać.
* Niall*
No tak. Chyba pozostałem tylko ja.
Chciałem się zakochać to fakt ale jedyną kandydatką na to miejsce jest teraz moja babcia. Wiem, że brzmi to co najmniej absurdalnie ale ona jest taka kochana i tak dobrze gotuje.
Kiedyś zauroczony byłem Emmą ale to była tylko chwila. No a poza tym kto nie był nią oczarowany? Chyba tylko głupiec. Nie chciałem jakoś się spieszyć do tego uczucia.  No bo w końcu bycie singlem nie oznacza, że jestem słaby. Wręcz przeciwnie oznacza to, że jestem wystarczająco silny by czekać na to na co zasługuję. Z takim przekonaniem odstawiłem jedzenie i ruszyłem na parkiet. Dzisiaj była ta noc kiedy należało się bawić a nie snuć rozważania na temat związków.
* Emma*
Nie miałam już siły skakać, kręcić się i tańczyć. Harry to wariat a ja przy nim nie potrafię inaczej. Zaczęliśmy szaleć na tym parkiecie do momentu w którym stwierdziłam, że padam i już nie mam siły.
- Pić, pić, pić- zaczęłam mówić gdy usiadłam do stolika
- A co Ty taka zmęczona? Przecież to dopiero początek- zaśmiał się Harry
- Przez resztę imprezy bawię się z kimś innym- pokazałam mu język a ten wcale nie był lepszy i zrobił to samo. Zaczęłam się rozglądać. Ujrzałam Zayn’a śmiejącego się do jakiejś dziewczyny. Gdy ujrzał moją twarz od razu posmutniał. Wiedziałam, że on ciągle mnie kocha ale ja nie potrafiłam pokochać go w ten sposób w jaki kochałam Harry’ego.
- Wiesz co? Ja zaraz wrócę- powiedział mój partner i znikł. Zostałam sama przy stoliku i dopiłam wodę. Po chwili wstałam i ruszyłam na parkiet.
- A teraz specjalnie coś dla naszej Jubilatki od przyjaciela- usłyszałam z głośników i ktoś złapał mnie z tyłu za pas.
Był to Zayn. Szczerzył się do mnie i jednocześnie ślicznie patrzył. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Dla takich przyjaciół watro żyć, być i cieszyć się z ich obecności przy naszym boku. Wiedziałam, że mogę polegać na tym chłopaku mimo różnych nieporozumień z resztą zespołu. Z nim mogłam pogadać o wszystkim, jemu mogła powierzyć każdą tajemnicę o nic się nie martwiąc.
Z głośników płynęła sama melodia. Zero słów, zero ograniczeń. Patrzeliśmy sobie w oczy ciesząc się sobą, swoją obecnością i tym, że mam za sobą 17 wiosen. Uwielbiałam moich znajomych.
W pewnym momencie zadźwięczały fanfary i na salę wjechał ogromny tort.  Łzy zebrały się w moich oczach a po chwili zaczęły spływać po policzkach.
- Zayn jak wy tak możecie. Jesteście kochani!- krzyknęłam i wtuliłam się w chłopaka. Po chwili dołączyła do nas Lucy, Cris, Jess, Harry, Niall, Liam i Marry. Wokół zgromadzili się pozostali goście a ja zaczęłam płakać.
- Jestem wam wdzięczna za to co dla mnie zrobiliście. Jest to tak radosny dzień dla mnie. Z tego wszystkiego zapomniałam, ze to właśnie 17 lat temu przyszłam na świat. Żałuję tylko, że nie ma tu mojej rodziny ale teraz to wy tworzycie moją rodzinę. Kocham was no!- przytulili mnie bardzo mocno. Po chwili gdy już lekko uspokoiłam emocje zabrałam się za krojenie tortu.
Wyobrażacie sobie lepsze urodziny? No właśnie ja tez nie.
Zabawa trwała do białego rana a my nie żałowaliśmy sobie zarówno jedzenia jak i alkoholu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak...
Nie podoba mi się to ale w końcu trzeba coś wstawić.
Idą wakacje i zadaje sobie pytanie: Czy ktoś w ogóle będzie tu zaglądał??
Bo ja w to wątpię.
Z okazji wakacji życzę wam udanych wakacji :D Spotkania z 1D!, poromansowania z Zayn'em, samych ciekawych i szalonych dni, dużo słonka no i cóż... Miłości :D
Pozdrawiam, Magda
P. S Komentujcie!!! :D

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 54

Jezioro Łabędzie- Piotr Czajkowski
- Cris proszę Cię! Ja muszę być tam 3 godziny wcześniej no!- krzyknęłam na chłopaka, który nie chciał mnie zawieść do szkoły. Dzisiaj miałam występ i naprawdę zależało mi na tym aby dobrze wypaść. Miałam tyle spraw do omówienia z nauczycielką a na dodatek stres zżerający mnie od rana dawał już o sobie znać.
- Em spokojnie. Daj mi dojeść kanapkę.- mówił chłopak opanowanym głosem. Najchętniej poszłabym tam i wydarła się na niego ale nie mogłam… Kto by mnie wtedy zawiózł? Odczuwałam coraz większe mdłości. Zawsze tak miałam jak się czymś stresowałam ale żeby stresować się na tyle przed występem? Dziwne.
- I widzisz.. Grzeczna dziewczynka. Teraz możemy jechać. Proszę- powiedział Cris i otworzył mi drzwi.
Ostatnie dni były dla mnie niezwykle męczące.Granie zarówno czarnego jak i białego łabędzia wykańczało. Siedziałam na próbach od 7 rano do 20.00. Nie miałam na nic czasu. Całkowicie pochłonęło mnie to przedstawienie. Gdy przychodziłam do domu jadłam kolację, brałam szybki prysznic i do łóżka. Czasami udało mi się porozmawiać z którymś z chłopaków ale nasza rozmowa trwała góra 5 minut. Będę musiała im to jakoś wynagrodzić. Pewnie zastanawiacie się co się dzieje pomiędzy mną a Harrym. Powiem szczerze, że jestem zakochana po uszy. Chłopak świata poza mną nie widzi. Wydaje mi się, że jesteśmy razem ze sobą ale to nic oficjalnego. Nic nie jest potwierdzone.
- Proszę bardzo. Zawsze do usług- powiedział Cris parkując tuż przed wejściem do szkoły.
- Dziękuję Ci. Jesteś wielki- powiedziałam całując brata w policzek
- To o której to się zaczyna?-
- O 19.30. Do zobaczenia- powiedziałam i wybiegłam z auta. Po chwili stałam na scenie, która jeszcze była pusta.
* Cris*
Od razu gdy Em wysiadła z auta zadzwoniłem do Harry’ego.
- Punkt 19.30 jesteście na Sali. -
- Jasne. Zastanawia mnie tylko jak my zdołamy ją zawieść do Leeds i nakłonić do przebrania się w tą sukienkę.-
- Kurcze. A może proszki nasenne?- zapytałem
- Coś ty. Ją?? Tak nie można stary- odparł Harry
- No to niby jak? Pomyśl i daj znać. – powiedziałem odkładając słuchawkę. Ruszyłem po garnitur do pralni. Rozumiecie to? Garnitur. Czuję się jakbym miał iść na pogrzeb.
* Niall*
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Sala gotowa, jedzenie też. Sam wybierałem potrawy więc na pewno będą wszystkim smakować. Właśnie zbieramy się do wyjazdu do Londynu. Tęskniłem za tym miastem, tęskniłem za resztą grupy. Powiem nawet, że tęsknię za Louisem. Mimo wszystko był i jest dla mnie jak brat. Bez niego zespół nie będzie normalnie funkcjonował. Moja największa obawa? Rozpad One Direction.
* Zayn*
Jak ja się cieszyłem, że w końcu opuszczam to miejsce! Nawet porządnej wódki tu nie mają a o dziewczynach nie wspomnę. Liam się chyba zakochał. Ciągle siedzi i nawija o tej lasce z dyskoteki. Czy tak w ogóle można? Od pierwszego wejrzenia?
Nie chcę spotkać Louisa na tym przedstawieniu. Nie wiem jakbym zareagował na jego obecność obok mnie, na jego wzrok wpatrujący się na skąpo ubraną Em.. Nienawidzę szczerze tego gościa za to co zrobił mojej przyjaciółce. Gdzie on w ogóle miał rozum?
* Liam*
Nie sądziłem, że wydarzenia ostatnich dni tak się potoczą. Poznałem Marry, spędzałem z nią każdą wolną chwilę i chyba.. chyba się zakochałem. Wiem, że to niewłaściwe zakochiwać się w kimś kogo się nie zna ale ona była niczym Em. Dobra, wielkoduszna, śliczna, wygadana a do tego niebywale inteligentna. Takich dziewczyn jest mało. Gdy dowiedziała się, że nasz zespół jest troszkę znany nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Nie interesowało ją to ile mam pieniędzy na koncie, jak bardzo jestem sławny czy to jakim autem jeżdżę. Ona była wyjątkowa.
Postanowiłem ją zabrać razem ze mną na balet. Może nawet przedstawię ją rodzicom bo kto wie co z tego wyjdzie? A Louis? Chciałbym móc zobaczyć mojego brata i jak za dawnych czasów móc się z nim uściskać. Tęskniłem za nim… Mimo wszystko.
* Harry*
Ciszyłem się jak głupi wiedząc, że za 2 godziny spotkam Emmę. Nie widziałem jej od dobrych dwóch tygodni. Ciągle próby, próby i jeszcze raz próby. Gdy dzwoniłem słyszałem w jej głosie ból, zmęczenie, rozgoryczenie może nawet i radość z tego powodu, że dzwonię. Moim zdaniem była już przemęczona a zapewne ledwo co stała na nogach po 13 godzinach ćwiczeń. Intensywnych ćwiczeń.
Podziwiałem ją za to, że nie poddawała się w tym co robi. Wytrwałość to był jej atut. Tak naprawdę to nie widziałem jeszcze przedstawienia baletowego. Zawsze słowo balet kojarzyło mi się z czymś przyjemnym, lekkim i delikatnym a tymczasem? Wszystko się zmieniło. Słowo balet nabrało nowego znaczenia. Teraz oznaczało ból, cierpienie, wysiłek i łzy. Moja dziewczyna jest baletnicą. No właśnie… Męczy mnie to, czy mogę Em nazwać swoją dziewczyną czy też nie. Nie chcę jej w żaden sposób urazić mówiąc tak do niej. Ja kocham ją o ona kocha mnie więc teoretycznie oznacza to, że jesteśmy parą. A w praktyce? Lekko odchylało się to od tej teorii ale tylko lekko.
Po głowie chodziły mi słowa Crisa odnośnie tabletek nasennych. Wiem, że Em nie wybaczy mi tego, że nafaszeruję ją lekami ale jak ja niby mam ją zmusić do pojechania do Leeds nie mówiąc jej o przyjęciu niespodziance? To była cholernie trudna decyzja ale w końcu zgodziłem się na to i umówiłem z Crisem, że to on poda jej wodę z rozpuszczonymi w niej tabletkami.
Czas leciał nieubłaganie. W końcu wybiła 18.30 i trzeba było zacząć się szykować.
* Louis*
Widziałem, że właśnie dzisiaj jest premiera występu Emmy. Męczyło mnie to czy iść, czy też nie. Nie wiedziałem jak zareaguje reszta na mój widok. Nie wiedziałem czy ciągle mam w nich przyjaciół. Od kilku dni mieszkam z Eleonorą. Mama, dowiedziawszy się, że uderzyłem Char powiedziała, że mam wynosić się do mojej ,, flądry”. Wiem, że nawaliłem i teraz musze ponieść konsekwencje mojego czynu ale nie wiedziałem, że będą to aż taki konsekwencje. Tęskniłem za moją rodziną. Brakowało mi śmiechu dziewczynek, rad mamy i pocieszenia Char i Fell. Teraz wiem jak czuła się Em gdy straciła wszystko naraz. Jej strata była o tyle dotkliwsza, że nie mogła już wrócić do domu i pogodzić się z rodziną. Ona straciła ich już na zawsze.
- Lou co się z Tobą dzieje?- zapytała mnie Eleonora siadająca obok mnie. Nie odpowiedziałem jej nic. Teraz zaczynałem zauważać, że życie nie kręci się wokół samego seksu. W związku są ważniejsze wartości niż coś takiego. Brakowało mi w niej tego co miała w sobie Em. Nie potrafiłem jasno wytłumaczyć co to było ale ona na pewno tego nie miała.
- Masz ochotę pójść na przedstawienie baletowe?- zapytałem dziewczynę
- Jasne! Dzisiaj? Kiedy?- zapytała
- Tak, dzisiaj. Za godzinę- powiedziałem i zacząłem szukać garnituru.
* Emma*
Sala zaczęła powoli wypełniać się ludźmi. Czułam, że stres coraz bardziej opanowuje moje ciało. Miejsca w drugim rzędzie wciąż nie były zajęte. Zaczynałam się martwić bo przedstawienie miało się zacząć już za 15 minut! Bałam się, że zostanę sama w tak ważnej dla mnie chwili.
- Emmo! Emmo! Chodź poprawimy makijaż!- krzyknęła charakteryzatorka a ja posłusznie podeszła do niej. Kurczowo ściskałam róg tiulowej spódnicy.
- Nerwy co?- zagadnęła dziewczyna. Dopiero teraz zauważyłam, że była starsza ode mnie może o 2 lata
- Troszkę tak. Martwi mnie to, że nie zauważyła nikogo z moich znajomych, rodziny, mojego chłopaka.- mówiąc to poczułam gulę w gardle
- Ej tylko mi tu nie płacz bo moją pracę trafi szlag!- powiedziała dziewczyna a ja się zaczęłam głęboko oddychać. Wchodzę dopiero w drugiej scenie więc nie mam się czym denerwować..
- No już uspokój się bo zaraz nam tu zemdlejesz- powiedziała dziewczyna podając mi butelkę schłodzonej wody. Tego potrzebowałam najbardziej. Tego mi było trzeba.
* Harry*
Przedstawieni miało zacząć się za 10 minut a ja stałem w cholernym korku! Kląłem pod nosem na wszystkich kierowców przede mną. Przecież jak się spóźnię to pierwszy akt mam z głowy. W końcu korek ruszył a ja niczym szaleniec ruszyłem przed siebie. W końcu udało mi się dojechać do szkoły i znaleźć wolne miejsce. Po chwili ujrzałem Zayna , Niall’a, Liama i tajemniczą piękność..
- A wy jeszcze nie na Sali?- zapytałem witając się z kumplami
- Korki. Korki!- krzyknął Zayn podając bilet dziewczynie siedzącej w kasie.
- Lepiej się pośpieszcie. Zaraz zaczynają- powiedziała dziewczyna a my pognaliśmy wprost do Sali. Była ogromna. Ludzi było mnóstwo a my szukaliśmy swoich miejsc. Gdy w końcu znalazłem nasz rząd z przerażeniem stwierdziłem, że muszę siedzieć obok Louisa. A on miał jeszcze czelność przyprowadzić ze sobą Eleonorę. Szczyt chamstwa!
Gdy zajęliśmy miejsca orkiestra zaczęła grać pierwsze melodie. Przedstawienie się zaczęło.
Pierwsza scena była mi dosyć obojętna. Ciągle ukradkiem spoglądałem na Louisa i El. Trzymali się za ręce. Nie mogłem tego pojąć. Jak on mógł w ogóle tu przyjść i to jeszcze z nią? Przecież Em jak go zobaczy to ona się zapłacze na tej scenie. Nienawiść rosła we mnie z każdą sekundą.
Wypatrywałem Em i w końcu ją znalazłem. Była piękna. Tańczyła tak lekko, delikatnie i z taką łatwością. Nie pojmowałem jak to możliwe aby tańczyć z takim zapałem. W jej oczach można było dostrzec  niemalże iskry od tej radości. Na scenie była sobą, robiła to co kochała i naprawdę.. Oczarowała całą publikę.
Gdy pierwszy akt dobiegł końca pragnąłem dostać się jakoś do niej aby ją uściskać, powiedzieć jak pięknie wygląda ale… nie mogłem. Nawet tłumaczenia, że jestem jej chłopakiem wydawały się nie robić żadnego wrażenia. Musiałem uzbroić się w cierpliwość i czekać wytrwale do końca.
* Louis*
Widziałem ich spojrzenia. Harry miał pogardę wypisaną na twarzy, Liam cieszył się jak małe dziecko jak mnie zobaczył, Zayn tak jak Harry. Złość i nienawiść można było wczytać z jego twarzy jak z książki a Niall? Poczciwy Niall. Uśmiechnął się niepewnie i usiadł. Chyba tylko Liam nadal mnie tolerował no może i po części Niall ale reszta? O przyjaźni z nimi mogłem zapomnieć.
Przez cała pierwszą scenę Harry patrzył na mnie i El ukradkiem. Widziałem, że złość rośnie w nim jak ciasto drożdżowe w ciepłym miejscu. Jeszcze El chwyciła mnie za rękę.
Moje serce zabiło mocniej w tym momencie w którym ujrzałem Emmę na scenie. Teraz widziałem w niej wszystko to, czym niegdyś mnie oczarowała. Ile bym dał abym mógł cofnąć czas! Już nigdy nie spojrzał bym na El tak jak spoglądałem ostatnimi czasy. Jej delikatność i precyzja ruchu sprawiała, że serce niejednego mężczyzny zaczynało mocniej bić. Miałem to wszystko na wyciągnięcie ręki a teraz? Teraz tak naprawdę nie mam nic.
* Zayn*
Złość! Nienawiść! Złość! Nienawiść! Współczucie?
Od razu gdy zobaczyłem go z tą lampucerą pięści automatycznie zacisnęły mi się. Ile bym dał aby mógł przyozdobić tę jego twarzyczkę kilkoma siniakami. Starałem się nie myśleć o tym, że dzieli mnie od niego tylko 3 miejsca.
Dlaczego współczucie? Otóż dlatego, że teraz został sam. Sam jak palec. Założę się, że pozostali trzymają stronę Harry’ego. Tak się płaci za błędy. Sam sobie ustawił tak wysoko poprzeczkę.
Chyba będę zwolennikiem baletu. Ach te obcisłe stroje!
* Liam*
Gdy zobaczyłem tę mordkę miałem ochotę podbiec i przytulić go z całych sił. Nie rozumiałem chłopaków. Żaden nie powiedział mu cześć tylko wszyscy potraktowali go z zbyt dużym dystansem. Z mojej twarzy nie schodził bananek. Raz bo miałem przy sobie cudowną dziewczynę a dwa w końcu miałem przy sobie moich wszystkich braci.
* Niall*
Nie potrafiłem określić co odczuwałem na widok Louisa. Z jednej strony cieszyłem się, że w końcu go widzę a z drugiej jak pomyślałem o tym co zrobił Em… Miałem do niego ogromny  żal.
Starałem się skupić z całych sił na spektaklu ale nie mogłem. Mój brzuszek był pusty a Marry tak ładnie pachniała…
Czajkowski to jednak miał talent. Tak samo jak i Em. Tak tańczyć? Z taką pasją? Jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Mógłbym patrzeć i patrzeć na to wszystko ale nie potrafiłem. Martwiłem się o moją rodzinę, którą był mój zespół.
* Emma*
Gdy w końcu miałam wyjść na scenę nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Dopiero gdy stojący za mną Daniel popchnął mnie ruszyłam przed siebie a blask reflektorów oślepił moją twarz. Po chwili przywykłam już do ostrego światła i dałam ponieść się muzyce.
Są! Są! Krzyczał mój wewnętrzny głos a ja panowałam na mimiką twarzy. Nie mogłam pozwolić sobie chociażby na jeden uśmiech. Musiałam być zmysłowa, pociągająca, obolała i rozdarta. I wtedy dostrzegłam Louisa a obok niego dziewczynę w ciemnej sukience. Moje serce krwawiło jeszcze mocniej niż przez te ostatni dni. Poczułam napływające łzy do oczu ale nie mogłam sobie pozwolić na choćby jedną uronioną łzę. Nie teraz. Nie w takim momencie. Szybko pozbierałam się i zaczęłam myśleć o Harrym, o tym ile szczęścia mam móc widzieć jego uśmiech, o jego spojrzeniu i bezpieczeństwu, które czuję przy nim. Starałam się nie patrzeć w ich stronę. Robiłam wszystko co w mojej mocy aby dotrwać do końca aktu. I w końcu kurtyna opadła.
Łzy poleciały po równi. Nie mogłam opanować ich napływu do moich oczu. Poczułam, że makijaż zaczyna się rozpływać. Może to i lepiej. I tak czas na metamorfozę. Miałam ok. 15 minut na to aby się przebrać, zmienić charakteryzację i fryzurę.
- Wszystko ok.?- zapytała mnie jedna z dziewczyn
- Tak, tak- powiedziałam i pobiegłam do swojej garderoby. Po chwili dołączyła do mnie charakteryzatorka i fryzjerka.
Czarny za 5 minut!- usłyszałam na za plecami. Wstałam i odważnym krokiem ruszyłam przed siebie, na scenę. Kurtyna uniosła się i…. ruszyłam. Czułam się jak w transie, muzyka, kroki, objęcia innych postaci.. Nawet nie zdążyłam się ogarnąć co wokół mnie się dzieje a to już było po drugim akcie. Trzeci równie szybko mi minął i w mgnieniu oka miałam zakończyć cały spektakl.
Tuż po upadku usłyszałam głośne oklaski, gwizdy i kwiaty uderzające na deski sceny. Kurtyna opadła w dół.
* Harry*
To było niesamowite przeżycie! Chyba zacznę częściej chodzić na tego typu przedstawienia ale tylko wtedy kiedy Em będzie grać. Dla mnie była najlepsza. Łzy, poczułem łzy gdy to wszystko dotarło do tego kulminacyjnego momentu. Niesamowite, że bez słów można przekazać takie wartości.
Gdy opadła kurtyna rozległy się gromkie brawa.  Ludzie zaczęli wstawać, piszczeć, rzucać kwiaty na scenę a ja potrafiłem się tylko szczerzyć od uch do ucha.
- Idziemy do Em?- zapytał Zayn przekrzykując tłum. Skinąłem mu głową na znak zgody i zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Na zewnątrz budynku odetchnąłem nieco świeżym powietrzem, którego momentami na Sali brakowało.
- Możemy pogadać?- zapytał ktoś stojący za nami. Był to Louis
- Ale ja sądzę, że nie mamy o czym rozmawiać.- powiedziałem odwracając się  z powrotem
- Ale chyba jednak musimy wyjaśnić co nieco.- nalegał na rozmowę chłopak
- Słucha. Ja tam nie wiem jak inni ale dla mnie nasza przyjaźń uległa wykruszeniu przez Twój mały skok w bok z nią- mówiąc to spojrzałem pogardliwie na jego towarzyszkę- Jak w ogóle mogłeś zranić Em po tym co niedawno przeszła? Nie rozumiem Cię stary- powiedziałem i ruszyłem przed siebie. Za mną podążył Zayn. Reszta została. Chyba jednak się pomyliłem odnośnie moich przyjaciół.
* Liam*
Nie chciałem zostawić tak naszego przyjaciela. Przecież przyjaźń to coś czego nie da wykreślić z życia ot tak.
- Nie bądź zły na nich.. Oni się po prostu troszczą o Emmę. Ale swoją droga musisz wiedzieć, że takich rzeczy się nie robi, stary. Ona teraz tak cierpi… -
- Wiem ale… stało się tak? Różne są sytuacje i po prostu w moim przypadku tak musiało być-
- Ale Louis. Teraz zespół się w pewien sposób podzieli. Przyszłość 1D jest niepewna- powiedział milczący do tej pory Niall.
- Wiem. Mimo to chcę abyście kontynuowali dalej to wszystko nawet beze mnie-
- 1D to pięciu przyjaciół a nie czterech. Albo wszyscy albo nikt- powiedziałem
- Dzięki, że chociaż wy traktujecie mnie jakoś normalnie ale czas już na nas.-
- Pamiętaj, że na mnie możesz liczyć- powiedziałem i przytuliłem Louisa
- Na mnie też- rzekł Niall i zrobił to samo. Po chwili pełen obaw i dziwnych myśli wziąłem Marry pod rękę i ruszyliśmy do garderoby Em.
* Emma*
Tuż po tym jak opadła kurtyna ruszyłam do garderoby. Wiedziałam, że zaraz będę miała dużo gości więc postanowiłam się przebrać. Zmyłam makijaż sceniczny i lekko się umalowałam pod kolor sukienki. Planowałam zaprosić wszystkich do domu na jakiś poczęstunek, coś do picia i dobrą zabawę.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi i zobaczyłam 3 znajome mi mordki i jedną do tej pory nieznaną.
- Byłaś cudowna! Ja po prostu nie potrafię tego pojąć jak można tak tańczyć. Z takim oddaniem!- zaczął Zayn biegnąc i tuląc mnie do siebie. Po chwili cały świat zawirował a ja krzyczałam aby się opamiętał i postawił mnie na ziemię. Niedługo po tym poczułam grunt pod nogami. Kolejny był Liam
- Moja droga Em! Jesteś niesamowita! A to jest Marry.-
- Naprawdę byłaś cudowna. To było niezwykłe przeżycie. A tak w ogóle miło mi Cię poznać.-
- Mi również. Jesteś dziewczyną Liam’a?- zapytałam spoglądając na resztę a potem na nich
- Och! Nie my się tylko przyjaźnimy.-
- Jasne…-  puściłam oczko do chłopaków i przytuliłam tę dwójkę.
- Niall! Mój ukochany głodomór!- powiedziałam i przytuliłam szczupłą osóbkę
- Och.. Toż to prawdziwy zaszczyt dla mnie trzymać w rękach taką tancerkę.- powiedział i odwzajemnił uścisk- Musisz mnie nauczyć kilku kroków-
- Oczywiście- odpowiedziałam i przeszłam dalej.
- Harry czy Ty płakałeś?- zapytałam chłopaka tuląc go
- Nie. Po prostu to wzruszenie. Taka piękna i delikatna byłaś…-
- Przecież to tylko gra aktorska, kochany- wtuliłam się w tors chłopaka i wdychałam zapach perfum. Działał kojąco na mnie.
- To wy tak już razem?- zapytał Niall wcinający kawałek tortu. Spojrzałam na Harry’ego a on powiedział:
- Na to wygląda. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. – powiedział a ja poczułam ulgę. Niesamowitą ulgę.
- To co? Małe party?- zapytałam
- Oczywiście!- krzyknęli wszyscy i ruszyliśmy do mnie.
* Cris*
Słyszałem śmiechy i kroki w przedpokoju. Wiedziałem, że właśnie teraz będę musiał podać szklankę z proszkami bo nie będzie potem żadnej możliwości.
- Nasza gwiazda! – powitałem Emmę podając jej ową szklankę
- Tego było mi trzeba! Jedyna osoba myśląca!- krzyknęła wypijając duszkiem zawartość szklanki. Uff… I po sprawie. Hazza obserwował każdy mój ruch a ja skinąłem mu lekko głową.
Poznałem nową koleżankę Liama. Wydawała się być jakaś inna ale mimo to bardzo sympatyczna. Atmosfera zaczęła się rozluźniać gdy każdy strzelił sobie po kieliszku. Em wytrwale trzymała się na nogach. Oczywiście wszyscy pili prócz Harry’ego i Liama. Ktoś musiał nas dowieść do Leeds. Po chwili Em zaczęła odpływać. Niedługo potem zasnęła na fotelu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kurde przepraszam was, że tak długo nic nie było ale musicie mnie jakoś zrozumieć. Ja też mam życie prywatne, mam sporo kłopotów i na prawdę każdą wolną chwilę poświęcam na to aby dodać wpis na bloga...
Wczoraj nie było mnie praktycznie wcale w domu więc proszę o trochę wyrozumiałości.
Dzisiaj daję wam troszkę baletu.. Podziwiam ten taniec i uwielbiam :) Poczujcie tę magię!
I jak wam się podoba opowiadanie? Za niedługo będą zwroty akcji :)
Pozdrawiam i dziękuję za wszystko! xoxo

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 53

All I Ever Wanted
Wracając do Londynu nie wiedziałam, że będzie to aż tak bolesne. Właśnie Cris zajechał przed dom Harry’ego. Reszta naszej grupki postanowiła zostać w Leeds i odpocząć trochę od szarej rzeczywistości.  Wysiadałam tuż zaraz za chłopakiem z auta i pożegnałam go buziakiem w policzek oraz przytulaskiem. Spoglądając w tylną szybę auta widziałam jak chłopak nam macha a następnie całkowicie straciłam go z oczu.
Spoglądam na ulice Londynu, które wydają mi się teraz tak obce. Zastanawiałam się jak będzie wyglądać moje spotkanie z Louisem. Nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy do domu.
- Jesteśmy!- krzyknęłam otwierając frontowe drzwi.
- Moi kochani!- przywitała nas Lucy. Po chwili poczułam pulchną sylwetkę kobiety na sobie.- Em masz gościa w salonie- rzekła ciocia i naparła na Cris stojącego tuż za mną. Serce podeszło mi do gardła. Kogo mogłam się spodziewać? Mam nadzieję, że to nie był Louis.
* Liam*
- Pojechali!- poinformował mnie blondasek stojący w oknie i machający odjeżdżającym przyjaciołom. Do pokoju wszedł Zayn niosący kolorowe kartki papieru, brystole i jakieś markery. Nie obyło się bez kanapek i gorącego kakao. Niall czujący zbliżające się jedzenie od razu przerwał machanie i zatopił zęby w kanapce z serem. Nie rozumiałem tego chłopaka.
- Cóż.. Który dzisiaj mamy? – zapytałem stojących obok mnie kolegów. Jeden z nich rozkładał brystol i rysował coś co miało przypominać kalendarz a raczej plan działań.
- 3 styczeń – odparł przeżuwający Niall
- Kiedy Em ma występ?-
- 20 – tym razem odezwał się Zayn
- Czyli 17 dni mamy na to aby wszystko było gotowe na czas. Wydaje się, że to dużo czasu ale ma mowy aby się opierdzielać. Skoro Lou już wyszedł z obiegu musimy sami o wszystko zadbać. Wszystko ma być jak najlepiej wykonane, zrozumiano?- zapytałem spoglądając na chłopaków stojących obok. Obaj przytaknęli i zabraliśmy się do pracy. Urodziny Emmy to nie taka banalna rzecz. Impreza miała być urządzona jako bal przebierańców. Maski, stroje i wszystko co kojarzy się elegancją. Zaczęliśmy przygotowywać plany Sali, rozmieszczenia różnego rodzaju rzeczy itd. Niby mieliśmy odpocząć ale co nam szkodzi. Niech dziewczyna wie na kogo może liczyć.
* Emma*
Serce zaczynało mi coraz mocniej bić gdy zbliżałam się do salonu. W końcu z mocno zaciśniętymi pięściami weszłam do salonu i…
- Char! Co Ty tu robisz?- zapytałam podbiegając do siostry Louisa i tuląc ją do siebie.
- Musimy porozmawiać Em. Jak najszybciej i lepiej na osobności- powiedziała spoglądając na Crisa i Lucy patrzących na nas.
- Jasne, chodź do mnie- powiedziałam i pokierowałam się na górę do siebie. W pokoju jak zwykle pachniało lawendą.
- No to teraz mów co się dzieje- zagadnęłam dziewczynę siadając na kanapie
- Chodzi o Louis’a i Ciebie.. Bo… Bo to ja wysłałam Ci te zdjęcia jego z Eleonorą.- powiedziała w końcu dziewczyna. W moich oczach stanęły łzy na samo wspomnienie tego dnia
- Dlaczego to zrobiłaś?- zapytałam próbując powstrzymać łzy
- Bo ja Em go znam i nie chciałam abyś cierpiała potem przez to, że dowiesz się z prasy o jego zdradzie. Wiem, że nie postąpiłam dobrze wtrącając się w Twoje życie ale zbyt Cię polubiłam i widziałam jaka jesteś w nim zakochana i….-
- Nie szkodzi- wtrąciłam się- Dobrze, że to zrobiłaś. Masz rację. A kiedy to się stało?-
- Na weselu…- wydobyłam z siebie lekki i zgłuszony dźwięk. – spotykał się  z nią od dawna. Nawet przed weselem- mówiła Char- chcesz mu utrzeć nosa?- zapytała
- No pewnie- uśmiechnęłam się do niej a łzy odeszły w niepamięć.
- To zbieraj się- powiedziała i zaczęła wychodzić z pokoju. Poszłam za nią a ona po drodze wytłumaczyła mi co zrobimy. Z tego co jej było wiadomo Louis miał być w Londynie już o 12.00 a że była dopiero 11.30 miałyśmy czas na to aby wytłumaczyć Jay całą akcję. Miałam siedzieć w jego pokoju i nic się nie odzywać. One też miały nic nie zdradzać, że jestem tam w pokoju a potem… no właśnie… Potem musiałam jakoś z nim zerwać? Bolało ale cóż mogłam poradzić.
- Mamo! Jestem w domu!- krzyknęła dziewczyna otwierając mi drzwi. Zobaczyłam Jay wbiegającą do przedpokoju.
- Em?!- zapytała zdziwiona jakby zobaczyła ducha
-  Dzień dobry.- powitałam kobietę
- Co Ty tu robisz? Już wróciliście z Lou?- zadawała mnóstwo pytań.
- Mamo powoli. Chodź do salonu. Musimy Ci coś wyjaśnić. – powiedziała stojąca za mną dziewczyna i zaciągnęła matkę do salonu. Tam wyjaśniłyśmy jej o co chodzi a ona była w szoku.
- Mój Louis? Z tą Eleonorą? Znów? I jeszcze zdradził Em? To niemożliwie- kobieta załamała się słysząc całą historię. Nie wierzyła jej syn jest zdolny do czegoś takiego. Spojrzałam na zegarek. 12.10!
- To ja idę na górę! On w każdej chwili może tu wejść- powiedziałam i pognałam do jego pokoju. Słyszałam z dołu jak Char mówi mamie, że ma się normalnie zachowywać.
W pokoju unosił się znajomy zapach. Wróciły wszystkie wspomnienia. To będzie takie trudne! Nie wiem jak ja podołam temu. To wymagało ode mnie dużego opanowania.  Nie mogłam już wierzyć Louisowi w jego zapewnienia, że jestem tę jedną i jedyną. Musiałam się wziąć w garść i być silna.
* Louis*
Dokładnie o 12.00 wylądowaliśmy w Londynie. Mieliśmy świetne humoru bo w końcu spędziliśmy ze sobą tyle wspaniałego i cudownego czasu. Nie musieliśmy się bać, że ktoś nas razem nakryje i tym samym nie musieliśmy ukrywać uczuć wobec siebie. Rozstaliśmy się w samolocie.
- Spotkamy się niebawem prawda?- zapytała mnie El trzymająca moją dłoń
- Tak- powiedziałem i pocałowałem ją najmocniej jak potrafiłem. Po chwili opuściła pokład a niedługo po niej ja zrobiłem to samo.
Wjeżdżając na swoją posesję poczułem, że ten dzień przyniesie ogromne zmiany. Miałem ochotę zadzwonić do Em i się z nią umówić ale zdecydowałem zrobić to później. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał jej powiedzieć o Eleonorze. Ale jeszcze nie teraz. Przekręcając klucz w drzwiach krzyknąłem:
- Jestem!- zdjąłem ubranie i skierowałem się do salonu. Gdy bliźniaczki mnie ujrzały od razu rzuciły się na mnie a ja je wyściskałem.
- Jak podróż?- zapytała całująca mnie mama
- Bardzo dobrze. Bawiliśmy się bardzo dobrze- odparłem
- A jak Emma?- głos mamy drżał? Nie.. Musiało mi się wydawać.
- A dobrze. Przed chwilą odwiozłem ją do domu. A teraz wybaczcie ale idę się wykąpać.- powiedziałem i wyszedłem z salonu. Dziwna była ta atmosfera w domu. Jakaś nerwowa, napięta… Taka nieswoja. Jakoś za specjalnie nie przejmowałem się tym bo teraz głowę zaprzątała mi moja El. Jej ciało, jej usta i te oczy mówiące jak bardzo mnie pragnie.
Chwyciłem torbę i ruszyłem do swojego pokoju.
* Emma*
Serce biło mi jak nie wiem. Słyszałam jego głos i to jak mówił, że przed chwilą mnie odwiózł. Zrodziła się we mnie nienawiść. Jego kroki były coraz bliżej. W końcu ujrzałam poruszającą się klamkę. Zobaczyłam tył jego głowy
- Witaj Louis- powiedziałam a chłopak wrzasnął jakby ujrzał ducha.- Jak minęła podróż?- mój głos był o dziwo spokojny i nie zanosiło mi się na płacz.
- Em do jasnej cholery co Ty tu robisz?!- zapytał ze strachem w głosie
- A cóż mogę robić?- wstałam z łóżka- przyszłam odwiedzić mojego chłopaka- chłopak był wyraźnie zaskoczony tą wizytą. W końcu wyrwał się z zaskoczenia i zamknął za sobą drzwi.
- Oni myślą, że byłem z Tobą w Liverpool’u- powiedział już normalnie chłopak
- Och tak? Ze mną? Dziwne.. Bo ja ciągle myślałam, że byłeś z rodziną właśnie tam-
- Och Em.. Byłem z kolegami. Wiem, że Cię okłamałem ale inaczej nie mogłem. Przepraszam- powiedział chłopak i zbliżył się do mnie
- Nie pogrążaj się już bardziej. Zła odpowiedź kotku. Okłamywałeś mnie, rodzinę i swoich własnych przyjaciół….-
- Ale jak Ty….-
- Dlaczego zamknąłeś drzwi? Oni i tak już znają prawdę- powiedziałam otwierając drzwi- Jay! Jay! Chodź tu na chwilę!-
- Co Ty robisz? Odbiło Ci?- wrzasnął chłopak chcąc zamknąć drzwi.
- Louis… Niby jesteś taki niewinny i kochany a tu proszę….- powiedziałam i zauważyłam Jay i drzwiach.- Och dobrze, że jesteś. Wiesz co Louis? Spójrz na swoją mamę. Płacze przez Ciebie bo nie tak Cię wychowała. Chciała byś był dobrym chłopakiem, dobrym mężem a nie tym kim się stałeś- chłopak chciał coś powiedzieć ale uciszyłam go jednym gestem- Co słychać u Eleonory?- zapytałam chłopaka. Widziałam jak spuszcza głowę. Już koniec tych kłamstw- Powiedz mi Louis- sięgnęłam do torebki po zdjęcia- dobra jest w łóżku? To dlatego zrobiłeś skok w bok bo ja nie chciałam kochać się z Tobą? Tak? A dobrze całuje? Bo z tego co widzę to nie najgorzej..-
- Przestań! Jak możesz!- wrzasnął chłopak
- Jak ja mogę?! A jak Ty mogłeś?! Nie tak wyobrażałam sobie mój kolejny związek! Jak w ogóle mogłeś mnie tak potraktować wiedząc, że straciłam niedawno wszystkie bliskie memu sercu osoby?! Ja zaufałam Tobie, pokochałam każdą Twoją wadę i słabość a Ty nie mogłeś żyć bez seksu?! Jesteś świnią i największym błędem mojego życia!- cisnęłam mu zdjęcia pod nogi- Nie chcę Cię znać! Dla mnie już nie istniejesz. Między nami koniec! A teraz biegnij o niej. W końcu Ci się z nią tak dobrze układa.- odraziłam się i powiedziałam do Jay- Nie płacz. Przykro mi, że jesteś świadkiem tego ale to nie Twoja wina, że masz syna idiotę. A Tobie Cher- zwróciłam się do stojącej za Jay dziewczyny- dziękuję, że otworzyłaś mi oczy.- pocałowałam ją w policzek i ruszyła na dół.
- Em! Em! Poczekaj!- krzyczał za mną Lou- daj mi to wyjaśnić!-
- Dla mnie jest już wszystko jasne. – powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Dopiero teraz dotarło do mnie to co się stało. Wsiadłam do auta i odjechałam z piskiem opon.
* Harry*
Minęło ok. 2 godzin odkąd przyjechaliśmy. Zdążyłem zjeść, wykapać się i nawet wstawić pranie. Już miałem zamiar położyć się i pooglądać telewizor gdy zadzwonił mi telefon
- Halo?-
- Harry błagam Cię przyjedź do mnie-
- Emma?!- podniosłem się gwałtownie z łóżka- Co się stało? Czemu płaczesz?-
- Louis.. On…-
- Dobra zaraz będę- powiedziałem i pobiegłem po kluczyki. Nawet nie zakładałem płaszcza. Po chwili byłem już w drodze.
O tej porze w Londynie są niesamowite korki. Stojąc w jednym z nich nerwowo ściskałem kierownicę. W końcu gdy auta przede mną zaczęły jechać ruszyłem jak najszybciej mogłem. Po ok. 30 minutach byłem już przed domem Em. Zadzwoniłem do drzwi i otworzyła mi Lucy
- Jest..-
- Jest u siebie- powiedziała i wpuściła mnie do środka. Ściągnąłem szybko buty i pognałem do jej pokoju.
- Em?- zapytałem ale nikt mi nie odpowiedział. Usłyszałem stłumiony szloch na górze. Od razu tam pognałem- Och Em!- powiedziałem gdy zobaczyłem dziewczynę leżącą zwiniętą w kłębek na łóżku. Gdy mnie zobaczyła od raz rzuciła się i przytuliła mnie bardzo mocno.- Już wszystko dobrze, już wszystko dobrze- powtarzałem gładząc ją po włosach. Dziewczyna szlochała w mich ramionach ale wiedziałem, że już się uspokaja. – już dobrze?- zapytałam po kilu minutach. Pokiwała głową na znak zgody. Chciałem się odsunąć od niej ale ona powiedziała:
- Harry nie opuszczaj mnie, proszę.- i znów przytuliła się. Usiadłem na łóżku a ona rozciągnęła się i położyła głowę na moich kolanach. Bawiąc się jej włosami zapytałem:
- Co się stało?-
- Byłam u Louisa i… zerwałam nim- byłem w szoku. Ona zerwała z nim?? Emma opowiedziała mi jak to było i byłem naprawdę z niej dumy. Musiała być naprawdę odważna skoro zdobyła się na taki krok.
- I tak to właśnie było. Dziękuję, że tak szybko do mnie przyjechałeś- powiedziała a ja się uśmiechnąłem. Nachyliłem się aby pocałować ją w policzek i rzekłem:
- Od tego są przyjaciele.-
- Przyjaciele?- zapytała mnie z miną wyrażającą zdziwienie.
- Już nie??- zapytałem również zdziwiony
- Ja myślałam, że jest między nami stanowczo coś więcej niż przyjaźń…- podniosła się z moich kolan i podeszła do okna. Ja również wstałem i objąłem ją w pasie.
- Tak Em jest między nami coś więcej ale mi się nigdzie nie spieszy… - powiedziałem a dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę i powiedziała
- Ale ja chcę tego Harry. Między nami jest dobrze a chcę aby było lepiej..  Wiem, że czujesz do mnie coś ogromnego więc po co udawać, że nie ma nic? – jej oczy były duże a źrenice szerokie. Wiedziałem, że mówi prawdę. Była tak blisko, że czułem jej oddech na mojej skórze gdy przytuliła się do mnie. Spojrzałem na nią i wtedy nasze usta się spotkały. Były takie delikatne, słodkie i tak nieśmiało całowały. Czułem, że się uśmiecha. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Nigdy nie śniłem o takim pocałunku. Był taki niesamowity. W końcu gdy Em odsunęła się kawałek ode mnie zobaczyłem, że jej policzki płoną.
- Ktoś tu się zawstydził…- powiedziałem z uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie i rzuciła poduszką. Upadłem na łóżko a ona korzystając z okazji zbiegła na dół i schowała się za kanapą
- Myślisz, że Cię nie znajdę?- prowadziłem monolog. Widziałem, że firanka porusza się i Em na pewno tam jest ale specjalnie spowalniałem ten moment, w którym tam zajrzę.
- Bu!- krzyknąłem odchylając firankę. Em zaczęła uciekać krzycząc jakieś niezrozumiałe słowa. W końcu gdy miałem już ją w rękach powiedziałem:
- To będą teraz tortury w postaci łaskotek- dziewczyna usiłowała się wyrwać ale nie mogła. Piszczała, śmiała się a ja byłem nieubłagany
- Harry! Harry proszę! Miej litość! Dostaniesz wszystko co chcesz ale proszę przestań!-
- Wszystko?- zapytałem zaprzestając torturowania dziewczyny
- Tak! Wszystko co chcesz!-
- To ja chcę…- przejechałem palcem po jej ciele. Czułem jak jej serce mocno bije- to ja chcę Twoje słodki usta.- jej usta były niesamowite! Mógłbym tak trwać całymi godzinami, błądząc po jej ciele ustami ale…
- Em masz mój Atak Ob..- Cris wpadł do pokoju bez pukani- ooo…. Gorąco. To może trójkącik?- uniósł znacząco brwi
- Haha, bardzo śmieszne- powiedziała Em opadając na podłogę. – Czego chcesz?-
- To wy tak już na poważnie?- drążył chłopak
- Czego chcesz?!- wrzasnęła Em
- Oj nic. Przyjdę później!- powiedział chłopak wychodząc z pokoju. Wybuchłem śmiechem.
- A Ty z czego się śmiejesz?- zapytała lekko poirytowana Em podnosząc się z podłogi
- Bo tak słodko wyglądasz gdy się złościsz…- odpowiedziałem jej siadając na sofie. Po chwili Emma usiadła obok mnie z kotem na nogach i jak zwykle zaczęliśmy oglądać jakiś film.
* Louis*
Co ja sobie w ogóle myślałem? Byłem taki głupi i naiwny. Przez jeden skok w bok straciłem kobietę mojego życia. Ona miała rację.. Byłem idiotą. Uderzyłem nogą w drzwi i usiadłem na skraju łóżka. Ale niby jakim cudem Em się dowiedziała o tym wszystkim? Przecież zawsze uważaliśmy aby nikt nas nie zobaczył i nagle Em rzuca mi zdjęciami pod nogi… Zaraz, zaraz…. Charlotte! Wiedziałem! Podła smarkula!
- Co Ty sobie wyobrażasz!- krzyknąłem otwierając drzwi do jej pokoju- Nie masz swojego życia tylko musisz wtrącać się do czyjegoś?!-
- Najwyraźniej musze skoro Ty nie potrafisz sobie sam jego ułożyć!-
- Ty podła smarkulo, jedna Ty! Zrujnowałaś mi życie wiesz? Przez Ciebie osoba, którą kochałem odeszła ode mnie! -
- To trzeba nie było posuwać innej, którą rzekomo kochasz!- powiedziała mi prosto w twarz a ja wymierzyłem jej siarczysty policzek. Char wydobyła z siebie zduszony krzyk. Po chwili do jej oczu napłynęły łzy
- Boże Charlotte przepraszam! – krzyknąłem zdając sobie sprawę z tego co zrobiłem
- Nie ważne.- szepnęła i wyszła z pokoju. Uderzyłem własną siostrę. Wróciłem do siebie i wybrałem numer do Em.
* Emma*
Siedzieliśmy i oglądaliśmy z Harrym film. Udało nam się wymyślić imię dla kotka. Od tej pory nazywał się Marley.  Nie mogłam skupić się na filmie bo ciągle po głowie chodziło mi zdarzenie sprzed kilku godzin. Czy aby nie za mocno potraktowałam Louisa? Może trzeba było załatwić to na spokojnie a nie poprzez krzyk i łzy. Nie miałam pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji bo Louis był moim drugim chłopakiem. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji w której muszę zerwać kontakt z kimś kogo kocham. To było trudne. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefony.
- To Louis- powiedziałam na głos a Harry spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem
- Odbierz ale weź na głośnomówiący- jak powiedział tak zrobiłam
- Czego chcesz? Przecież mówiłam Ci, że nie masz po co dzwonić- zaczęłam rozmowę
- Em proszę spotkajmy się. Wiem, że popełniłem błąd i chcę go naprawić! Ja nie mogę żyć bez Ciebie, ja Cię za bardzo kocham!-
- Louis skończ! Już ci powiedziałam! Między nami już nic nie ma. -
- To tak po prostu odejdziesz? Już przestałaś mnie kochać? -
- Za 15 minut w Hyde Park. Będziesz mieć 5 minut- powiedziałam i rozłączyłam się.
- Co Ty Em robisz?- zapytał zdziwiony Harry- Chcesz się z nim spotkać? Po tym co Ci zrobił?- widziałam strach w jego oczach
- Nie bój się. Nie wrócę do niego. Jak chcesz to chodź ze mną. – powiedziałam i zaczęłam się zbierać. Chłopak zrobił to samo. Po chwili wychodziliśmy już z domu.
- Ładna noc dzisiaj- zagadnęłam chłopaka, który stanowczo nie był zadowolony z tego, że idę spotkać się z Louisem.
- Em po co to robisz?- zapytał mnie Harry
- Harry ja już mam dosyć tego ciągłego bólu. Chcę zacząć normalnie żyć, zamknąć za sobą stary dział, cieszyć się Tobą i zerwać z nim raz na zawsze. Rozumiesz? -
- Tak, rozumiem. Po prostu boję się…-
- Boisz się samotności, wiem. Ale tym razem będzie inaczej. Tym razem będzie szczęśliwe zakończenie tej historii. – powiedziałam i posłałam mu jeden z tych uśmiechów zarezerwowanych dla wyjątkowych osób. Tak niegdyś uśmiechałam się do Louisa.
- Em coś czuję, że będą niemałe kłopoty- odezwał się Harry. Spojrzałam na niego a potem w miejsce na które on patrzył. No tak. Kłopoty. Przed nami stała grupka osób, które dziwnie wskazywały na nas. Jak mniemam fanki i fotoreporterzy. Zaczęli iść w naszą stronę. Wiedziałam, że wokół osoby Harry’ego narobi się zamieszania. Błysk fleszy, pytania fotoreporterów, płacz i pisk dziewczyn to wszystko naraz potrafi zrobić mętlik w głowie.
- Co robisz  o tak później porze z dziewczyną Louisa sam na sam?-
- Dlaczego nie ma go z wami?-
- Macie romans?-
- Jest pomiędzy nami coś więcej niż przyjaźń?- te i setki innych pytań padały w nasza stronę a mnie najzwyczajniej w świecie to wszystko przerosło.
- Em idź sama. Potem Cię dogonię- szepnął mi Harry na ucho. Jak kazał tak zrobiłam
- Harry jesteś w związku?- zadała pytanie jakaś fanka. Nagle zrobiło się cicho a moje serce zamarło.
- Tak, jestem w związku- odpowiedział Harry puszczając mi oczko. Zaczęłam biec przed siebie.
* Louis*
Czekałem na nią w naszym ulubionym miejscu. Kupiłem jej ulubione róże i szczerze powiedziawszy liczyłem na cud. Cud to dobre słowo bo nie oszukujmy się, zawaliłem sprawę. W końcu ujrzałem sylwetkę na słabo oświetlonej ulicy. Wiedziałem, że to ona. Podeszła do mnie i powiedziała:
- Czego Ty nie rozumiesz Louis? Ja już nie chcę być z Tobą. Brzydzę się po prostu taką osobą jak Ty. Nie chce, nie chcę rozumiesz?-
- Em ale co ja na to poradzę, że Cię kocham? Wiem, że zraniłem Cię i to boli ale nie mogę dostać drugiej szansy?-
- Drugiej szansy? Na co? Na ponowną zdradę mnie? Eleonora jest przecież bliższa Tobie i Twojemu ciału więc spróbuj z nią budować szczęście-
- Mam dla Ciebie kwiaty- podałem jej bukiet róż ale ona nawet nie wyciągnęła ręki
- Myślisz, że jak przyniesiesz mi kwiaty to zmienię zdanie? Louis ja nie chcę już Cię znać, patrzeć na Ciebie, słuchać Cię. Mam dość. Więc bardzo cię proszę nie dzwoń, nie pisz, nie szukaj kontaktu bo to do niczego nie doprowadzi. Kocham Cię i to aż za mocno ale sam sobie narobiłeś biedy. Potrzebna aż tak Ci była zdrada? Lepiej by było jakbyś poszedł do burdelu i tam zaspokoił swoje potrzeby a nie z nią. -
- Ona ma imię- usłyszałem za sobą dziewczęcy głos. Jeszcze jej tu brakowało.
- El co Ty tu robisz?- zapytałem dziewczynę.
- Nie pamiętasz? Mieliśmy się spotkać.- zaczęła kłamać i pocałowała mnie w usta. Nie mogłem jej nie odpowiedzieć tym samym.
- No więc wszystko jasne. Między nami koniec. – powiedziała Em, odwróciła się i zaczęła biec.
- Em zaczekaj!- krzyknąłem za nią ale ona tylko przyspieszyła kroku. Po chwili straciłem ją z pola widzenia.
- Jakaż dramatyczna scena… - zaczęła El swoim mocno przesłodzonym głosem.
- Daruj sobie ok.?- spojrzałem na nią
- Co się dzieje z Tobą? Spójrz. Teraz jest dobrze, nie musimy się ukrywać a ona już nie stanowi żadnej przeszkody. Może i wieczór nie zaczął się zbyt przyjemnie ale zawsze można to nadrobić prawda?- skinąłem jej głową na znak zgody i skierowaliśmy się do jej mieszkania.
* Harry*
Nienawidzę takich dnia jak dziś! Co za ludzie w ogóle z tych reporterów! Za grosz szacunku do innych. Pozostała przy mnie jedna młoda prezenterka.
- Przepraszam Cię ale mógłbyś odpowiedzieć mi na kilka pytań? Potrzebuję tego wywiadu.-
- Początkująca?- zagadnąłem
- Tak, jeszcze ostatni rok mi został. To co? Pomożesz?- uśmiechnęła się do mnie.
- Jasne, pytaj- no i posypały się pytania o plany na przyszłość, dziewczyny, zespół, szkołę, rodzinę i takie tam. W pewnym momencie zobaczyłem Em biegnącą w moją stronę. Nawet nie patrzyłem na to, ze kamera jest włączona tylko ją przytuliłem. Była roztrzęsiona, płakała.
- A ona kim jest?- zapytała reporterka
- To moja przyjaciółka. Sądzę, że na dzisiaj wystarczy.- powiedziałem i oddaliliśmy się stamtąd. Gdy już za nami nie było widać faceta z kamerą zapytałem:
- Co się stało? Tak strasznie mi przykro, że nie mogłem być tam z Tobą!-
- Wszystko było dobrze dopóki ona się nie zjawiła i nie zaczęła go całować. On nie pozostawał jej dłużny i.. och oni się całowali na moich oczach! Mimo wszystko to boli!-
- Wiem kochanie, wiem. Ale skończyliście już to tak?-
- Tak. Powiedziałam mu, że między nami koniec. – otarła łzy ręką i powiedział- Chodźmy do domu. Zimno mi a tam czeka na nas gorące kakao. Zostaniesz na noc prawda?-
- Jasne. – objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy prosto przed siebie.
* Zayn*
I nastał wieczór. Siedzimy i planujemy co można by tu robić w taką noc jak dziś? Ja to bym poszedł gdzieś potańczyć, napić się.
- To co robimy?- pyta znudzony Niall
- Chodźmy na jakąś dyskotekę, do klubu, cokolwiek.-mówię
- Czy ja wiem? Jutro czeka nas trochę pracy- mówi Liam
- oj stary. Jeden wieczór nikomu nie zaszkodził. Może akurat poznasz miłość swojego życia?-
- Przekonałeś mnie, idziemy.- mówi i podnosi się z fotela- za 20 minut na dole- i każdy z nas rozchodzi się w swoją stronę. Nie idę tam, by kogoś poznać tylko aby się napić. Uchlać do nieprzytomności jak gdyby nigdy nic. Nie mam pojęcia co dzieje się w Londynie ale wiem co teraz przechodzi Em. Jutro do niej zadzwonię o ile będę w stanie. Liam jest jakiś dziwny. Jakby cieszył się z Emmy nieszczęścia. Ja rozumiem, że różnie bywa ale żeby się cieszyć?
Biorę szybki prysznic i ubieram się na luzie. Zresztą nie bardzo mam czas przeszukiwać szafę bo czas się już zbierać. Po chwili wędrujemy w poszukiwaniu klubu.
* Liam*
Nie miałem najmniejszej ochoty na to aby się ruszać z hotelu ale gdy Zayn powiedział, że może spotkam miłość mojego życia jakoś nabrałem ochoty. Chciałem się w końcu zakochać, poczuć motyle  w brzuchu i być kochanym.
Wchodząc do ciemnego i dusznego pomieszczenia od razu skierowałem się do baru. Usiadłem i zamówiłem małe piwo. Wiedziałem, że nic nie wydarzy się dzisiaj ale cóż…
W pewnym momencie zobaczyłem jak jakiś chłopak szarpie bardzo ładną dziewczynę. Bez wahania podniosłem się i od razu postanowiłem jej pomóc.
- Gościu nie widzisz, że dziewczyna nie ma ochoty na coś więcej z Tobą?- zapytałem szarpiącego ją chłopaka
- Tobie nic do tego. Spadaj- odpowiedział a z jego ust wydobyły się opary alkoholu. Dziwne, że jeszcze trzymał się na nogach.
- To Ty spadaj. – chwyciłem jego ręce i odsunąłem go od dziewczyny.
- Wiesz co? A weź sobie ją. To i tak jakaś cnotliwa panienka- odpowiedział i znikł w ciemnej Sali.
- Nic Ci nie jest?- zapytałem podchodząc do dziewczyny.
- Nie. Dziękuję, że mi pomogłeś. Sama sobie bym nie poradziła.- westchnęła i za pomocą mojej dłoni podniosła się z ziemi.
- Nie masz za co dziękować.- powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
- Pozwól, że chociaż postawię Ci drinka za taki bohaterski czyn.-
- Właściwie to mam… rozejrzałem się po blacie- miałem piwo przy barze ale ok. Niech Ci będzie- powiedziałem i usiedliśmy przy barze.
- Jestem Marry.- powiedziała i podała mi jasną dłoń
- Liam- uścisnąłem ją ale nie za mocno bo obawiałem się, że mogę ją połamać. Była taka delikatna. Resztę wieczoru spędziliśmy na powznawianiu siebie. Jej osoba bardzo mnie zaciekawiła. No i była taka ładna. Gdy powiedziała, że będzie się zbierać bo zamkną jej hotel odprowadziłem ją i wymieniliśmy się numerami. Co za wieczór.
* Harry*
Dom był pusty i cichy. Na kuchennym blacie odnaleźliśmy kartkę na której Lucy poinformowała nas, że odnaleźli dziadków Crisa i Jess i, że musieli natychmiast wyjechać.
- Harry czy my jesteśmy razem?- zapytała mnie Em siadając na blacie i wgryzając się w jabłko.
- A jak sądzisz? Dla mnie wszystko jest jasne.- powiedziałem kładąc jej ręce na uda. Teraz nasze oczy były na równej wysokości.
- Czyli jestem Twoją dziewczyna?- zapytała mnie ponownie z uśmiechem na twarzy
- Tak Panno Novak. Udało się Pannie okiełznać serce niepoczciwego Harry’ego Stylesa. I cóż to będzie?- zapytałem teatralnym głosem
- Harry nie mów tak- powiedziała dziewczyna odkładając jabłko na bok
- Dlaczego?- zapytałem
- Bo zbyt działasz na moje zmysły…- o tym to mnie zadziwiła. Ona i takie rzeczy?
- A teraz?- zapytałem i zacząłem delikatnie całować ją po szyi
- Chodźmy może na górę?- zapytała mnie dziewczyna patrząc na mnie oczami, które mówiły ,, Weź mnie tu i teraz”
- Czy to ma być jakaś propozycja?- zapytałem
- Chodź a się przekonasz- powiedziała i pognała na górę a ja za nią. Przyciemnione światło pokoju oddawało intymny nastrój. Dziewczyna patrzyła na mnie takim wzrokiem, że po prostu serce o mało mi nie wyskoczyło z piersi.
- Zamknij drzwi- szepnęła  a ja posłusznie wykonałem rozkaz. Podszedłem do dziewczyny i zacząłem ją całować. Wyobrażam sobie minę Louisa jakby zobaczyła nas w takiej sytuacji. Od razu odrzuciłem tę myśl i skupiłem się na ciele dziewczyny.
Jej palce błądziły po moich plecach, koszuli aż w końcu trafiły na guziki. Powolutku rozpinała jeden po drugim.
- Em nie musimy tego robić… Możemy poczekać- powiedziałem ale on tylko rzekła:
- Ciiii…. Nie psuj momentu- i zaczęła kontynuować zajęcie. Gdy zdjęła ze mnie koszulę ja zrobiłem to samo. Nie powiem, że nie miała czym oddychać. Niech Louis żałuje… Takie widoki..
Moje usta schodziły coraz niżej w końcu zatrzymałem się na brzuchu. Em patrzyła na mnie śmiejąc się
- No co?- zapytałem zdziwiony
- Nic nic.. po prostu cieszę się, że akurat z Tobą przeżyję swój pierwszy raz. – Uśmiechnąłem się i poczułem ogromną dumę. Delikatnie rozpiąłem guzik jej spodni i zobaczyłem koronkową bieliznę. Och! Czemu ona musi być taka pociągająca! Gdy Em pozostała w samej bieliźnie przejęła inicjatywę. Z takiej strony jej jeszcze nie znałem. Z jednej strony delikatna i niepozorna a z drugiej dzika i nieokiełznana. Nim się zorientowałem zostałem w samej bieliźnie. Szybka jest nie ma co.
Potem wszystko poszło jak z górki. Nasze nagie ciała stanowiły jedność. Okryłem Emmę kocem bo widziałem, że drżała i przypieczętowaliśmy nasz związek miłosnym aktem. Bałem się aby Em nic nie zabolało bo nie chciałem aby swój pierwszy raz wspominała jako ból i cierpienie. Jednak nic takiego nie nastało bo Em była zadowolona jak nigdy dotąd. Może i nasz pierwszy stosunek nie był najdłuższy ale zdecydowanie był najlepszy.
 Jeszcze takiej kobiety nie spotkałem. Potrafiła jednym spojrzeniem sprawić aby facet był jej i na dodatek potrafiła zaspokoić mężczyznę. Ideał.  
Leżeliśmy przykryci kocem, patrząc na siebie z uśmiechami na twarzy. Jej sylwetka wydawała się jeszcze bardziej pociągająca niż parę sekund temu.
- Byłaś genialna. W każdym calu.- powiedziałem i pocałowałem jej nos. Ona odgarnęła mi włosy z czoła i powiedziała:
- Nie mogłam trafić na lepszego partnera. Dziękuję za wszystko- po chwili przytuliła się do mnie a ja poczułem się najszczęśliwszym facetem na ziemi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Och... Ale rozdział! Proszę, proszę... Jaka akcja :)
Zastanawiam się czy nie zawiesić bloga na wakacje... Bo pewnie mało osób będzie go czytało więc po co pisać?
No i jak wam się podoba nowa parka? Emma i Harry?
Buziaki xoxo