piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 44

Jak mogłem zapomnieć o randce z własną dziewczyną? To wszystko zapewne przez te cholerne problemy w domu.. Zayn miał rację. Nie dość, że spędziłem cały dzień z Eleonor to na dodatek usiłuje sam siebie oszukać. Bałem się właśnie tego dnia w którym znów spotkam El. Bałem się, że uczucia do niej powrócą. I bach! Wszystko jak na złość wróciło. Pożegnałem się z nią i szybko pojechałem do domu myśląc w co się ubrać. Gdy znalazłem się tuż przed nim byłem świadkiem tego jak Fell usiłowała przekonać tatę żeby nie odchodził. Łzy napłynęły mi do oczu. Wpadłem do domu jak burza nie mówiąc ani słowa. Pobiegłem na górę, chwyciłem jakieś spodnie, koszulę i marynarkę i znikłem za drzwiami prowadzącymi do łazienki. Zimny prysznic- to jest to co było mi potrzebne w takim momencie. Spojrzałem na zegarek 19.25. Spokojnie, wyrobię się. Wychodząc z łazienki usłyszałem płacz dobiegający z mamy pokoju.
- Mamo wszystko ok.?- zapytałem uchylając lekko drzwi
- Tak.. Nie przejmuj się. Jedziesz do Em?-
- Tak ale jak chcesz to zadzwonię i powiem, że wypadło mi coś-
- Nie synu, nie trzeba. Jutro porozmawiamy. Przepraszam, że z dzisiejszych zakupów nie wyszło nic dobrego…- powiedziała mama
- Mamo ja zrobiłem te zakupy więc jutro zajmiemy się domem, dobrze?-
- Dobrze a teraz zmykaj- powiedziała i zdobyła się na uśmiech. Podszedłem do niej i przytuliłem ją mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Po drodze wstąpiłem do bliźniaczek by zobaczyć czy śpią. Spały jak aniołki. Jadąc do Em wstąpiłem jeszcze do sklepu po kwiaty i wino. Chcę aby ten wieczór był wyjątkowy.
* Emma*
Ubierając choinkę wspominałam ten dzień, w którym w domu zawsze pachniało makiem, bakaliami i lasem. Uwielbiałam święta do czasu gdy byli przy mnie rodzice. Ciągle nie mogę poradzić sobie z myślą, że ich już tu nie ma. Jakby ktoś w ostatnie święta Bożego Narodzenia powiedział mi, że kolejne spędzę w Londynie, bez rodziny i Patryka- wyśmiałabym go i idąc po najmniejszej linii oporu znienawidziłabym. W ogóle kto chciałby podważać moje szczęście? Przypomniała mi się ta noc w której przepadł sens mojego życia. Od razu wybrałam numer do Lou
- Louis?-
- Tak wiem Em, już jadę. Strasznie śnieg pada więc mogę się chwilę spóźnić.- powiedział chłopak
- Nie szkodzi. Proszę Cię tylko o to abyś jechał ostrożnie.-
- Dobrze słonko- odpowiedział i się rozłączył. Czy wyobrażam sobie życie bez Louisa? Chyba nie. Zbyt dużo razem przeszliśmy abym mogła go zostawić. Byłam z nim po prostu szczęśliwa. Gdy skończyłam moje dzieło nie mogłam uwierzyć własnym oczom. O czymś takim marzyłam całe życie: KLIK.
Na dworze było ciemno i padał gęsty śnieg. Wyszłam na taras i zobaczyłam, że każdy dom w okolicy jest już przyozdobiony. Postanowiłam ozdobić i nasz. Ubrałam się ciepło i wyszłam przed dom z pudełkiem pełnym lampek i różnych świecących rzeczy. Na pierwszy ogień poszły te najdłuższe łańcuchy, które postanowiłam umieścić na balkonach i w przydomowym ogródku. Po kilkunastu minutach siłowania się z łańcuchami zobaczyłam auto, które zbliżało się do domu. Poczułam, e na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech.
- A Ty tu co?- zapytał Louis podchodząc do mnie
- A nie widać? Wyglądam jakiegoś przystojniaka na białym rumaku-
- To ja już Ci nie wystarczam?- zapytał chłopak z przekąsem
- Wiesz… W ostateczności możesz być- powiedziałam kontynuując wcześniejszą pracę. Louis stwierdził, że to nie jest praca dla kobiet i postanowił przejąć ode mnie to zadanie. Gdy tak stałam i patrzyłam na tego mojego ukochanego zaczęłam myśleć jakby to było gdybyśmy byli prawdziwą parą. Mówiąc prawdziwą mam na myśli małżeństwo. Widziałam jak na mnie patrzył za każdym razem gdy coś mówiłam a gdy wyznawał mi miłość jego oczy płonęły z zachwytu. Między nami była ta chemia o której mówiła każda zakochana para. Między nami było prawdziwe uczucie.
- ….,prawda?- zapytał mnie
- Wiesz chyba to zimno zamroziło mi mózg- zaśmiałam się
- Znów się wyłączyłaś?- zapytał się z uśmiechem na twarzy
- Tak troszkę ale tylko na sekundkę- powiedziałam
- Gotowa? – zapytał chłopak trzymając w ręku włącznik do światełek
- Tak jest Panie Louis’ie!- powiedziałam i podeszłam bliżej niego. W momencie kiedy oparłam policzek o jego bark rozbłysło wokół nas tysiące malutkich światełek.  Był to niesamowity widok. Ogród wydawał się żyć podczas gdy wokół nas było zapewne jakieś – 20 stopni.
- Ślicznie – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Były lśniące niczym diamenty. Wiedziałam, że Lou był przystojny ale to światło potęgowało to wrażenie. Zbliżyłam się do niego i już prawie poczułam smak jego ust gdy…
- Na mrozie się nie całuje bo będzie się mieć popękane usta!- krzyknęła ciocia przez uchylone drzwi tarasu- Chodźcie na kolację bo wszystko wystygnie-
Mimo ostrzeżeń cioci Louis schylił się i pocałował mnie w czubek nosa.
- Ale zaraz!- krzyknął z opóźnionym tempem- kolacja?! Nic nie wspominałaś o wspólnej kolacji- w jego głosie było słychać strach
- No jakoś nie było okazji ale nie bój się na pewno wyjdziesz z tego cało- powiedziała cytując jego słowa i uśmiechając się przy tym zadziornie. Chwyciłam chłopaka za rękę i ruszyliśmy w kierunku wejścia.
* Louis*
Zacząłem panikować. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Dobrze, że miałem wino i kwiaty no i całe szczęście, że pomyślałem o w miarę wykwintnym stroju. Gdy weszliśmy do domu poczułem silne ukłucie w sercu. Już przy samym wejściu można było poczuć świąteczną atmosferę. Żałowałem, że moje życie rodzinne potoczyło się nie w tę stronę co trzeba. Żałowałem tego, że teraz już nie będę mógł siedzieć z ojcem i oglądać Frankenstein’a. To była taka nasza mała świąteczna tradycja. Boże Narodzenie, ja i tata razem na kanapie z miską popcornu i mały seans filmowy. Gdy Em zdjęła płaszcz moim oczom ukazała się jej cudowna sylwetka.
- Jak zwykle śliczna- powiedziałem i wręczyłem jej bukiet kwiatów
-Och, nie trzeba było – powiedziała a jej policzki pokryły się różem. – ale mimo wszystko to miłe uczucie, dostać od mężczyzny kwiaty- stanęła na palcach i dała mi buziaka w policzek
- I tylko tyle za tak piękne kwiaty?- zapytałem ze smutkiem w głosie
- Och.. To co lepsze zostawia się na później- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę w kierunku salonu. W kominku palił się ogień, w rogu stała choinka a w jadalni pięknie przyozdobiony stół. Przed nami pojawiła się starsza kobieta.
- Ciociu masz wreszcie możliwość poznania mojego chłopaka Louisa- powiedziała Em
- Bardzo mi miło Cię poznać młody człowieku. Jestem Lucy i jestem ciotką Emmy. Jakoś nie było odpowiedniego momentu na poznanie się wcześniej- powiedziała i podała mi dłoń. Ja zrobiłem to samo ale dodatkowo złożyłem delikatny pocałunek na owej dłoni. Następnie podałem jej wino i spojrzałem na Em. Była bardziej spięta ode mnie.
- No spójrz Em, nie dość, że przystojny, szarmancki to jeszcze wychowany jak trzeba.- Chyba zdałem pierwszy test.- Usiądźcie do stołu a ja zawołam resztę. – powiedziała i wyszła z jadalni
- Wyluzuj się- powiedziałem i szturchnąłem Em w bok
- Daj spokój. Modliłam się aby nie narobiła mi wstydu- odpowiedziała i odetchnęła głęboko
- Już po wszystkim- pocieszyłem ją i przytuliłem. Czekając na wszystkich mogłem rozejrzeć się co nieco po pomieszczeniu. Była to jadalnia urządzona w stylu nowoczesnym. Zawsze chwaliłem sobie takie pomieszczenia w których można było poruszać się bez obawy potrącenia kogoś KILK.
Po pewnym czasie wróciła do nas Lucy niosąc duże naczynie. Za nią powolutku szli Jess i Cris.
- Cześć Louis!- powiedzieli niemal jednocześnie. Odpowiedziałem im i podsunąłem krzesło zarówno Emmie, Jessice jak i Lucy. Kobieta zaserwowała nam kaczkę w ziołach, pieczone ziemniaki i surówkę z kapusty a na deser pyszny sernik wiedeński. Tuż po kolacji dostaliśmy po lampce wina i atmosfera zaczęła się rozluźniać. Lucy pytała mnie o plany na przyszłość, dom, rodzeństwo i w końcu o rodziców. Czułem, że moja mina nie wygląda najlepiej gdy mówiłem o ojcu ale wydarzenia sprzed kilu godzin ciągle dawały o sobie znać.
- Daj spokój chłopakowi ciociu- powiedziała w końcu Em widząc jak męczę się z tym wszystkim. Chwyciłem ją za rękę na znak podziękowania za wyciągnięcie mnie z tej rozmowy.
- No co? Po prostu chcę wiedzieć wszystko o moim zięciu- powiedziała kobieta i się uśmiechnęła- Jak Ty ciągle nadajesz o nim to ja nic nie mówię-
- Ciooociu!- jęknęła Em i ukryła twarz pod serwetką
- No co? Dobra.. Już nie będę wam przeszkadzać idę spać. Louis może zostaniesz na noc? Nie będziesz jechać w taką pogodę a poza tym piłeś. U Emmy jest dużo miejsca więc zmieścicie się- Em spojrzała na mnie dosyć wymownym wzrokiem- Ale dzieci bez żadnym różnych tam bo wiecie.. Ja w miarę młoda jestem więc nie uśmiecha mi się być babcią w tak młodym wieku ale było by cudownie trzymać taką kruszynkę w rękach ale co ja gadam! Louis!- kobieta spojrzała na mnie- jak już to z zabezpieczeniem- wstała i wyszła. Emma zrobiła tzw. FACEPALM.
- Z kim ja żyje- powiedziała i dopiła wino.
- Ja też już idę. Jutro mam ostatnie zaliczenie w szkole- powiedziała Jess i pociągnęła za sobą Cris
- Ale jedzenie…- powiedział chłopak smutnym głosem
- Nie marudź tylko chodź!- pociągnęła go mocniej Jess a ja i Lou zaczęliśmy się śmiać. Chłopak spoglądał na mnie
- No co? Ubrudziłam się czyj jak?- zapytała ciągle się śmiejąc
- Nie, ale uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz. Jesteś wtedy taka prawdziwa-
- A zazwyczaj to jestem sztuczna?- zapytała ze zdziwieniem na twarzy
- Nie- zaśmiałem się- Głuptasku… Ja ciągle nie mogę uwierzyć, że mam taką cudowną dziewczynę.- powiedziałem a ona wstała od stołu.
* Emma*
On potrafił sprawić, że chciałam żyć i cieszyć się bez końca. Wstałam, wzięłam butelkę wina, kieliszki, sernik i ruszyłam do salonu. Za mną człapał Louis. Zgasiłam wszędzie światła. Teraz jedynym źródłem blasku był ogień z kominka przed którym ułożyliśmy się. Wszystko budowało dosyć intymny nastrój. Siedzieliśmy i sączyliśmy gorzkie wino patrząc się na siebie. Louis  stroił różne śmieszne miny i w końcu trach! Kieliszek z winem upadł na ziemię ochlapując przy tym spodnie Louisa.
- Ściągaj je szybko!- powiedziałam wstając
- Ale że co? Tak od razu?- zapytał ze śmiechem w głosie. Nie czekając aż on życzliwie zechce ściągnąć te spodnie podeszłam do niego i zaczęłam je rozpinać. W tym samym momencie gdy rozpinałam guzik zapaliło się światło.
- Emma?! – krzyknęła ciocia
- To nie tak jak myślisz!- krzyknęłam dalej ściągając spodnie chłopakowi
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tadaaa.... Bez rewelacji... Mam wrażenie, że coraz mniej osób to czyta... Mało komentarzy :[ przykro mi...
Zmieniłam ustawienia i teraz komentarze można dodawać ANONIMOWO.
Czytajcie, komentujcie, piszcie co myślicie. Kocham za wszystko xoxo

4 komentarze:

  1. nie no uwielbiam normalnie !;d
    piszesz świetnego bloga ;*
    mam nadzieje że Emma i Louis ciągle będą razem,bo fajnie sie o tym czyta.
    czekam na następny ! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie zakończenie ! Nie no , nieźle to musiało wyglądać xD A , i strasznie mi się spodobał " FACEPALM" Emmy . Hyhy;) Z zabezpieczniem ! Cudowne 2 ostatnie rozdziały. Cieszę się ,że dodajesz teraz zdjęcia niektórych elementów ,a czasem też proponujesz muzykę . Czuję ,że twój blog się rozwija , a mnie to oczywiście cieszy ! Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyta dużo, dużo, dużo! Tylko człowiek z reguły leniwy i nic mu się napisać nie chce.
    Pisz dalej! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, nie jestem leniwa właśnie komentuje działy i nie zamierzam się stąd wynosić :>

    OdpowiedzUsuń