czwartek, 14 czerwca 2012

Rozdział 48


Ciepło płynące z żarzącego się kominka delikatnie muska moją twarz. W domu cisza jak makiem zasiał a mój umysł pogrążony w marzeniach już dawno odpłyną do dobrze znanej mi krainy. Nie mogę uwierzyć. Wieczór Wigilijny dobiegł już końca. Dziewczynki padły ze zmęczenia a Jay i Lucy lekko przesadziły z alkoholem. Spoglądam na wpatrzoną w ogień Emmę. Jest tak jak powinno być. Ja i ona naprawdę szczęśliwi. W pewnym momencie czuję wibracje telefonu. Spoglądam  na wyświetlacz i widzę wiadomość od El. Prócz życzeń z okazji świąt dowiaduje się, że ona również będzie na weselu. Coś czuję, że Em się to nie spodoba ale ja nie mam przecież na to wpływu. Spogląda na mnie sowimi dużymi oczami i co w nich mogę ujrzeć? Widzę radość, smutek, zagubienie szczęście, miłość i… widzę w nich siebie.  Nie potrafię opisać co w takiej chwili czuję. Jestem tak cholernie szczęśliwy, że ją mam, że jest ze mną naprawdę szczęśliwa. Z tego wszystkiego zapomniałem o jej prezencie.
- Muszę Cię na moment przeprosić- mówię i wstaję. Otwierając drzwi wyjściowe przejmujący chłód oplata moje całe ciało. Mimo wszystko dzielnie podążam do auta po upominek, mam nadzieję, że będzie zachwycona.
* Emma*
Nie mogłam się doczekać kiedy Lou w końcu wróci z tym prezentem. Tak strasznie byłam ciekawa co to było. Zresztą, nie ważne co będzie ważne, że będzie od Louisa. Gdy tak czekałam zaczęłam troszkę sprzątać te wszystkie papiery z prezentów. Wrzuciłam wszystko do kominka i poczułam ciepło na twarzy. Uwielbiałam to uczcie. Uwielbiałam mieć świadomość, że tam za oknami jest – 25 stopni a tu ponad 22. W pewnym momencie usłyszałam jak Louis wchodzi do domu.
- Zamknij oczy!- krzyknął od razu gdy wszedł
- A muszę?-
- Zamykaj i już!- krzyknął a ja pośpiesznie zrobiłam to co mi kazał. Wokół mnie zapanował mrok.
- Nie podglądasz?- zapytał chłopak upewniając się
- Nie. – odpowiedziała i uśmiechnęłam się. Emocje sięgały zenitu.
- Daj mi rękę- powiedział w pewnym momencie a ja niepewnym ruchem podałam mu ją. W pewnym momencie strach przejął kontrolę nad moim umysłem i zaczęłam się wycofywać gdy poczułam coś delikatnego, miękkiego i ciepłego. Było to bardzo pozytywne uczucie. Zaczęłam badać owy przedmiot i pomyślałam, że to może jakiś sweter czy coś w tym stylu. Louis zaczął się śmiać
- Widzę, że Ci się spodobało. Otwórz oczy.- zaczęłam powoli podciągać powieki ku górze. Ociągałam się niesamowicie sama nie wiem dlaczego. I wtedy zobaczyłam mój prezent. Siedział i spoglądał na mnie swoimi wielkimi oczyskami. Byłam w siódmym niebie! Naprzeciwko mnie siedział piękny, malutki kotek! KLIK Od razu chwyciłam go na ręce i przytuliłam. Usłyszałam znajome mi mruczenie.
- Lou! To jest… To jest….- zaczęłam jednak nie mogłam znaleźć słów aby opisać swój stan. Muszę zakupić jakiś słownik synonimów lub coś w tym stylu.
- Nie podoba się?- zapytał lekko przygaszony
- Wręcz przeciwnie! To jest mój najlepszy prezent jaki dostałam!- powiedziałam i złożyłam na jego ustach namiętnego całusa. – Wesołych świąt Louis.-
- Wesołych świąt Emmo- odpowiedział chłopak i odwzajemnił pocałunek.
***
Mimo wszystko święta spędzone wśród przyjaciół są wyjątkowe. Gdy patrzysz na ich uśmiechy, słuchasz żartów to od razu przybywa Ci spora dawka pozytywnej energii.
Tak też było i tym razem. Grupka przyjaciół siedziała w salonie przy stole delektując się smakołykami. W gruncie rzeczy jadł tylko Niall ale dobre i to. Em stała nieopodal kominka i żywo prowadziła dyskusję z Harrym, Louis i Zayn naśmiewali się z czegoś na kształt dużego, rogatego słonia a ja pełniłem funkcję obserwatora. Powolnym, miarowym krokiem przemierzałem salon. Delektowałem się gorzkim ale zarazem słodkim winem. Chciałem zatopić w nim wszystkie obawy dzisiejszego dnia. Usiadłem obok Niall’a
- I jak? Smakuje?- zapytałem patrząc na chłopaka uśmiechniętego od ucha do ucha.
- Jeszcze się pytasz? Za taką  żonę, ba! Nawet dziewczynę dałbym kupę złota! Ona niesamowicie gotuje!-
- Dziękuję- odpowiedziała stojąca tuż za mną Em. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czyli Lou spisał się w nocy.
- To co? Może usiądziemy i zjemy?- zapytała i wszyscy jak na komendę podeszli do stołu. Spojrzałem na wszystkich. Moja mała rodzina.
- Daddy? Może coś powiesz?- zapytał Zayn
- Więc zebraliśmy się tutaj aby…-
- Nie chcę przerywać ale przejdźmy może do konkretów? Jedzenie czeka- powiedział Niall a z jego żołądka wydobyło się dla nas ostrzeżenie. Wszyscy zaśmiali się.
- Dobra, więc jak co roku spotykamy się na Wigilii One Direction. W tym roku skład nieco nam się powiększył- spojrzałem na Em a ta delikatnie skinęła głową- ale wychodzi nam to na dobre. Kurde moi drodzy. Jak zwykle brakuje mi słów podczas takich przemówień więc oddaje głos……
* Emma*
Błagam niech to tylko nie będę ja. Co ja im powiem? Pustka w głowie. Spoglądam na Louisa i widzę, że o mało nie wybuchnie śmiechem. Cały on.
- Może Em?- słyszę moje imię i czuję jak robię się czerwona.
- Och… Więc chciałabym wam podziękować za naprawdę cudowny rok. Gdyby nie wy nie wiem jakim cudem udałoby mi się wyjść z tego psychicznego dołka i zacząć żyć teraźniejszością. Przyjaźń z wami bardzo wiele dla mnie znaczy, jesteście dla mnie jak bracia, co poniektórzy jak rodzice- spojrzałam wymownie na Liam’a i chłopak od razu spalił raka- inni są moim oczkiem w głowie- spojrzenie padło w kierunku Louis’a – a z kolei inny mają to coś co mnie z nimi łączy- Hazza spojrzał na mnie ja poczułam, że zaczynam się denerwować- Jest to moje pierwsze takiego typu spotkanie z wami i mam nadzieję, że nie ostatnie. Niech te święta okażą się dla was czasem pojednania z innymi, czasem refleksji nad swoim postępowaniem a nowy rok niech wam przyniesie zarówno każdemu z osobna jak i zespołowy dużo sukcesów, radości i szczęścia. A teraz jedzmy bo wszystko stygnie- skończyłam swoją przemowę i spojrzałam na chłopaków. Każdy z nich miał łzy w oczach. Podeszłam do każdego, przytuliłam, dałam buziaka i wróciłam na swoje miejsce. Harry cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Dziwnie się czułam będąc obserwowana przez przyjaciela. Martwiło mnie to, że nie było to spojrzenie czysto przyjacielskie, było w nim coś takiego, że nie mogłam się nie uśmiechnąć spoglądając w jego stronę. Ukradkiem widziałam, że Louis ciągle SMS-uje z kimś pod stołem. Miałam nadzieję, że nie była to jego była.
* Harry*
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gdy stwierdziła, że niektórzy z nas mają to coś wiedziałem, że spojrzy na mnie. I w końcu jej oczy spojrzały na mnie. Jej spojrzenie wyrażało dogłębne uczucie, którym mnie darzyła. Ewidentnie było to coś więcej niż przyjaźń, ale nie mogłem już nic zdziałać. Przynajmniej nie teraz. Zastanawiało mnie kiedy ona tak wyładniała? Pamiętam, wtedy kiedy pierwszy raz ją zobaczyliśmy była jak anemik, snuła się ledwo co żyjąc i nie ukazując swoich atutów a teraz? Radość czuć było na kilometr. To było niesamowite. Wiedziałem, że to zasługa nas jako zespołu ale wiedziałem też to, że jest to zasługa każdego nas. Indywidualnej jednostki. Gdy tak siedzieliśmy i jedliśmy ciągle nie odrywałem od niej wzroku. Była idealna w każdym calu. Od czasu do czasu odwracała w moją stronę głowę i ukradkowo się uśmiechała. Czyżby Emma Novak flirtowała ze mną?
* Niall*
Nie wiem jak inni ale ja przy tym stole widzę na prawdę bardzo dużo i nie chodzi tu wcale o jedzenie. Harold ewidentnie pożera wzrokiem Em a Louis uporczywie zmaga się z natłokiem wiadomości pod stołem. Co się dzieje z tą dwójką? A raczej trójką… Liam z Zayn’em dyskutowali na temat naszej trasy koncertowej w przyszłym roku. Czeka na nas USA.. Już czuję zapach burgerów unoszący się na ulicach i corndogi niczym ze snu i…
- A ty co? Lewitujesz czy jak?- zaśmiał się Zayn. – nie interesują cię prezenty?-
- Prezenty?!- poczułem, że moje oczy poszerzają się niezwykle szybko. – Jasne! Idziemy!- krzyknąłem i pognałem za chłopakiem. Zebraliśmy się wokół choinki gdzie tym razem w rolę Mikołaja wcieliła się nasza Em. Do twarzy jej było w tym czerwonym kubraczku. Zasada była taka: albo dajesz buziaka albo nici z prezentu. Widziałem niezadowoloną minę Lou ale cóż.. Zasady to zasady. Miałeś prawo wybrać dowolną część ciała… Dla mnie i dla innych bomba ale czy Lou podoła temu zadaniu?
- Zayn - powiedziała Em pograbiałym głosem. Chłopak podszedł do niej, usiadł jej na kolana i niczym dżentelmen złożył na jej policzku delikatny pocałunek.
- Liam – ten to miał klasę, wybrał jakże uroczy nosek
- Niall- przyszła pora na mnie i pocałowałem ją w uszko. Och.. uszko to jest to..
- Louis- wymawiając jego imię uśmiechnęła się słodko. Oczywiście chłopak wybrał jej usta i po chwili wszyscy spoglądali na nich z zaciekawieniem
- Harry- i tu stała się dziwna rzecz. Nie to żebym za specjalnie się jej przyglądał ale ona zrobiła się lekko czerwona. Czyżby Harry ją onieśmielał? Chłopak z pełną gracją podszedł do niej, ujął jakże delikatną dłoń i spoglądając jej prosto w oczy złożył delikatny pocałunek. To jest klasa! Prawdziwa klasa! Krzyczałem w duchu. Po kolejnych kolejkach każdemu z nas udało się nie wyprowadzić Louisa z równowagi. Widziałem jak patrzy na nas i gdzie nasze usta się pokierują. Ostatni należał do Harry’ego. Miałem dziwne uczucie, że coś się tutaj wydarzy.
* Louis*
A niech tylko ten małolat spróbuje pocałować ja gdzieś w okolicy ust. Pożałuje tego dnia w którym mnie poznał. Wiedziałem, że dla Emmy jest to nic nieznacząca zabawa no i przecież traktowała chłopaków jak braci ale… Harry nie dawał mi ciągle spokoju. Coś między nim a nią było takiego niepokojącego. To coś nie dawało mi spokoju. Gdy usiadł jej n kolanach moje serce zamarło.
* Tymczasem w umyśle reszty zespołu*
Gdy chłopak usiadł na kolanach dziewczyny widzieliśmy jak Louis nerwowo przestępuje z nogi na nogę. Chłopak miał niezłego stresa a poza tym takie były reguły tej zabawy. No właśnie ZABAWY. Każdy pocałunek był niewinny i zabawny ale Hazza postanowił wczuć się w rolę. Nie było odwrotu.
* Harry*
Co mi zależało? Nie mogłem się opanować. Widząc słodką czerwień jej ust aż mnie skręcało w środku. Dosłownie. I te chamskie pocałunki Louisa. Jakby zaznaczał, że ona jest tylko i wyłącznie jego własnością. Gdy usiadłem na jej kolanach czas jakby zwolnił. Wszystko było idealnie. Ja, ona i jej całe ciało i wtedy złożyłem na jej ustach pocałunek. Niewinny, chłopięcy pocałunek. Widziałem, że się uśmiecha. Smak jej ust był jak najbardziej uzależniający narkotyk. Nie potrafiłem się oderwać. Nagle poczułem mocne pociągnięcie za bark
- Stary przegiąłeś!- krzyczał wściekły Louis. Chłopaki próbowali go w jakiś sposób uspakajać tłumacząc, że to jest tylko zabawa i sam wymyślał reguły tej gry gdy krzyknął
- To jest moja dziewczyn! Nikt nie ma prawa jej dotykać, całować oprócz mnie. Jasne?!- Wszyscy zebrani byli w ogromnym szoku. ‘’Brawo Louis. Właśnie pokazałeś jakim dupkiem jesteś. ‘’ Miałem ochotę wykrzyczeć mu te słowa w twarz ale powiedziałem tylko:
- Jasne, przepraszam ale zasady to zasady. Już nie kłóćmy się tylko rozpakujmy prezenty. – widziałem jak Emma stara się ukryć łzy. Czy on zawsze musi kończyć wszystko kłótnią?
Po chwili nerwowa atmosfera odeszła w zapomnienie gdy zaczęliśmy  rozpakowywać prezenty i śmiać się z nich do upadłego.
***
Wczorajszy dzień był naprawdę dniem wielkich przeżyć i dniem bezgranicznej radości. Na samo wspomnienie tych chwil na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Chłopacy dosyć późno opuścili mój dom jednak wystarczyło mi zaledwie kilka godzin snu i czułam się wypoczęta. Właśnie siedziałam i jadłam śniadanie gdy rozległ się dźwięk przychodzących wiadomości. Przyszło ich ok. 5 z tego co zdołałam policzyć. Jak nie trudno zgadnąć były od członków zespołu. Najczęściej wyrażały zachwyt tym, że idą na przedstawienie baletowe no i gratulowali mi głównej roli. Pękałam z dumy gdy zdałam sobie sprawę z tego, że za pół godziny zaczyn próbę. Chwyciłam szybko baletki, nakarmiłam kotka i już gnałam przed siebie aby tylko nie spóźnić się już pierwszego dnia.
Od progu wita mnie gniewna mina Pani a raczej Panny Cremer.
- O proszę, na spektakl też się Pani spóźni?- zapytała z przekąsem- za pięć minut, duża sala- odpowiada i odchodzi. No to ładnie, pierwszy dzień a ja już zarwałam opiernicz. Przebieram się jak najszybciej potrafię. Włosy wiąże w wysokiego kucyka a następnie koka i gnam na przed siebie.
Pierwsze co rzuca się w wchodząc do tej Sali to bogata ornamentyka, następnie zwraca się uwagę na wielkość jej a potem na poszczególne osoby w niej. Dziwi mnie, że jestem tylko ja i dwóch chłopaków.
- A gdzie reszta?- pytam rozciągając się
- Jaka reszta? Ja mam przygotować was wybitnie do waszych ról, reszta ma zajęcia w innej Sali.- mówi kobieta i spogląda na mnie
- Ściągnij stopy, nie garb się, mocniej!...- i zaczęło się. Poprawianie, wyśmiewanie i potęga jej głosy. Dała nam niezły wycisk. Wiedziałam, że wybierając balet jako coś czym chcę zajmować się w przyszłości musze dużo ćwiczyć ale żeby dać nam taki wycisk? Wiedziałam, że będzie ciężko ale nie sadziłam, że aż tak. Ku mojemu zadowoleniu moim partnerem okazał się Daniel. Obydwoje teraz cierpieliśmy.
- Podejdźcie no tu- zarządziła kobieta- Wiem, że to dużo jak na pierwszy dzień ale musze wam powiedzieć, ze nie będzie mnie przez kilka lekcji. Dlatego macie luz aż do nowego roku ale pamiętajcie! Ćwiczenia w domu to podstawa! Na następnych zajęciach sprawdzę co umiecie! A teraz gnajcie do domu, święta są- czyżby przez nią zaczął przemawiać człowiek?- Panno Emmo.- zagadnęła a ja stanęłam jakbym połknęła patyk na dźwięk jej głosu.
- Tak?- odwracam się pełna obaw
- Jesteś naprawdę świetna. Oby tak dalej ale mam dobrą wskazówkę. Daj się czasem ponieść muzyce- puszcza mi oczko i wychodzi. Ok…. nie powiem, że to było dziwne. Spoglądam na zegarek i z przerażeniem stwierdzam, że już 18.00! Matko! Ja na 19.00 muszę być gotowa a o tej porze to już Nawet nie złapię żadnej taksówki lub też czegoś w tym stylu. Gdy wychodzę ze szkoły widzę nasze auto na podjeździe.
- No wsiadaj!- krzyczy Cris- Nie mamy czasu!- mówi a ja pośpiesznie wsiadam do auta. Po drodze dowiaduję się, że wysłała go z misją Lucy no i, że w domu czeka na mnie sztab fryzjerów, makijażystek itd. Wdzięczna Bogu za taką ciotkę oddycham z ulgą.
Wchodząc do domu biegnę pod prysznic i szybko się myję. Wychodząc z łazienki zostaję przechwycona przez dużą grupę kobiet, które mają mnie zrobić ,, na bóstwo”. Spoglądam nerwowo na zegarek i widzę, że jest dopiero 18.25. Oddycham z ulgą. Po 15 minutach kobiety patrzą na mnie i uśmiechają się do siebie.
- Spójrz tylko- mówi jedna z nich i odsłania mi lustro. Gdybyście mogli widzieć moją minę. Szczęka opadła mi do samej podłogi. Że niby to ja? Taka ładna? Nie mogę sama siebie poznać. Nie mogę być ładniejsza od Panny Młodej. Mam wyprostowane włosy, które o dziwo wyglądają naprawdę dobrze! Są lekko spięte z tyłu ale nie dużo, większa część opada swobodnie na ramiona. Sukienka idealnie prezentuje się na moim ciele, makijaż zostało dobrany pod ten sam kolor. Nie mogę wyjść z szoku. Na szyi widnieje malutka jaskółeczka, którą dostałam od Louisa. Gdy słyszę rozmowy na dole wiem, że to ten czas, w którym muszę zejść na dół i cieszyć się z tego, że chłopak nie może oderwać ode mnie wzroku.
Serce bije mi bardzo mocno, ponownie czuję się jak gwiazda jakiegoś filmu, w którym wszyscy czekają na wielkie wejście. Powoli schodzę nie widząc nikogo na dole i szczerze powiem, że marzyłam aby wszyscy byli mną zachwyceni. Gdy już zeszłam z tych okropnych schodów zmierzam do salonu.
- Ta da!!- krzyczę i wychodzę zza drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w salonie nie ma Louisa.
- Harry?! – krzyczę zdziwiona
- Emma? To naprawdę Ty?- pyta chłopak jakby zobaczył ducha
- No ja a niby kto? Św. Teresa? Gdzie Louis?- pytam zdziwiona tym obrazkiem. Gdy chłopak wybudził się z ,, pierwszego szoku” chwycił moją dłoń i pognał przed siebie
- Wytłumaczę Ci wszystko w aucie. A teraz ruszaj się bo się spóźnimy- w biegu udaje mi się chwycić płaszcz i po chwili jedziemy do kościoła.
* Kilka godzin wcześniej- Louis*
Ona mnie zabije jak zadzwonię do niej i powiem, że nie dam rady po nią przyjechać. Że też teraz mam wymyśliła sobie, że mam pomóc kuzynce w przygotowaniu wszystkiego. Czy ona naprawdę nie rozumiała, że nie mogę zostawić Emmy na przysłowiowym lodzie? Na nic się zdały moje prośby i błagania. Zrezygnowany musiałem poprosić Harry’ego aby zajął się nią. Nie to, że zapomniałem o tym co się ostatnio wydarzyło ale tylko on był dyspozycyjny. Ku mojej radości zgodził się. Zabije mnie jak nic. Próbowałem się do niej dodzwonić ale miała wyłączony telefon. Mam nadzieję, że nie zniszczy Harry’emu jego tak słodkiej buźki.
* Harry*
Gdy ją ujrzałem myślałem, że zasłabnę. Czy to naprawdę ona? Taka piękna.. Tak urocza i słodka zarazem.. Boże! Najpiękniejsza dziewczyna jaką znam. Wiedziałem, że będzie nieźle wkurzona, że przyjechałem ja zamiast Louisa ale czego nie robi się dla przyjaciół?
- Może teraz wytłumaczysz mi co się stało z Louisem?- zapytała lekko poirytowana. Opowiedziałem jej z grubsza co i jak.- Ja go chyba zamorduję!- wrzasnęła
- Następnym razem odbieraj telefon-
- Co?-
- Telefon. Dzwonił do Ciebie kilka razy ale za każda próba kończyła się tak samo. Poczta-
- Och.. – wydobyła z siebie cichy jęk- miałam próbę. Zapomniałam włączyć go- zaczęła nerwowo przeszukiwać torebkę. Spojrzałem na nią.
- Czy Ty oby nie zrobiłaś się czerwona? Ktoś tu się chyba zawstydził- zaśmiałem się a ona uderzyła mnie torebką.
- Pięknie wyglądasz- powiedziałem
- Ty się nie podlizuj, i patrz na drogę a nie na mnie- powiedziała udając wkurzoną. Po chwili dostrzegłem, że uśmiecha się pod nosem
- ale i tak uwielbiam jak się uśmiechasz- powiedziałem i znów BACH! Torebką po głowie. To była cała ona, wariatka jakich mało.
* Emma*
Na początku byłam nieźle wkurzona, że Lou wrobił mnie w Harry’ego ale jakby na to spojrzeć z innej strony ten pomysł był na prawdę bardzo dobry. Uwielbiałam go całego, jego głos, jego ruchy i jego spojrzenia. Gdy tak jechaliśmy poczułam, że naprawdę między nami jest tak jak nie powinno być. Z każdą chwilą czułam się w jego towarzystwie lepiej nie wiedząc jak to możliwe.
- Jesteśmy- oznajmił w końcu parkując na jedynym wolnym miejscu- była lekko smutna, że już muszę się z nim pożegnać ale tu przyszedł czas na kolejną niespodziankę. Harry również został zaproszony przez Louisa! Ucieszyła  się bardzo! Panna Młoda była naprawdę bardzo ładna. Podziwiałam jej sukienkę z nadzieją, że ja też kiedyś taką założę. Harry chyba dostrzegł moje smutne spojrzenie i powiedział mi na ucho:
- I tak jesteś od niej ładniejsza. Nie dorasta Ci do pięt- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Msza szybko nam minęła i po kilku minutach już byliśmy w domu weselny. Reakcja Louisa była zbliżona do reakcji Harry’ego. Zero kontaktu przez dobre 30 sekund. Potem podniósł mnie przepraszając, że tak wyszło a ja nie potrafiłam się na niego gniewać. No bo niby jak? Przyjęcie rozpoczęło się naprawdę cudownie! Louis to jest kłamczuch jakich mało! Gdy Młoda Para zaczynała walca dołączyło kilka inny par. W końcu poczułam jego rękę na mojej i pociągnął mnie na środek parkietu. Był genialnym tancerzem! A zapierał się, ze nie potrafi tańczyć walca! Kłamca! Wszyscy zaczęli bić barwo a mnie rozpierała duma. Widziałam wiele zazdrosnych spojrzeń ale jedno przykuło moją uwagę. Pośród wszystkich tańczących i bawiących się par dostrzegłam ją. Dostrzegłam Eleonorę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Przepraszam za takie niesystematyczne dodawanie rozdziałów ale to wszystko przez szkołę! Ku mojej radości pozostało mi do zaliczenia ok 4 sprawdzianów więc już prawie finiszuję :D
Kochani czytać i komentować! Chcę zobaczyć ilu was jest! Proszę zostawiajcie komentarze po tym jak to przeczytacie. Kocham xxx

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, po prostu boski. Najpierw ta cała świąteczna atmosfera, a później jeszcze ten pocałunek Harrego no i ten ślub. Pewnie już ci to kiedyś mówiła, ale każdy twój kolejny rozdział jest coraz lepszy. Z niecierpliwością czekam na next. I'm yours forever! xxx

    theychangedmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne .. no po prostu MEGA !!
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ..
    Już nie wiem co się wydarzy, ale mam nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem głównej bohaterki i Harry' ego .
    Co oczywiście nie oznacza, że chcę abyś już kończyła, wręcz przeciwnie:P

    Pozdrawiam : http://youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Em:)
    Nie mogę się już doczekać następnego

    Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez Cb mam "doła"...
    Dlaczego ja nie mogę tak świetnie pisać jak Ty?
    Rozdział cudowny, jak każdy zresztą.
    Może i ja nie dodaje systematycznie komentarzy, ale zawsze czytam każdy Twój rozdział. Bo wiesz szkoła... -,-"
    w wolnej chwili zapraszam do mnie ;pp
    http://dream-come-true.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem! czytam! komentuję! ubóstwiam!
    Ciekawe co będzie na weselu, ahhh korci mnie aby przeczytać resztę :)

    OdpowiedzUsuń