sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 57

Nie wiem ile czasu minęło od przyjęcia Emmy. Może klika godzin, może kilka minut. Czas nie był ważny, ważne było to aby moja ukochana przeżyła. Lucy zabrały pielęgniarki bo zemdlała ze stresu a Niall i Zayn poszli do stołówki. Po głowie chodziły mi różne teorie zemsty nad Louisem ale w końcu stwierdziłem, że nie będę taki jak on i nie będę szukał ofiary. Mam nadzieję, że policja wymierzy mu odpowiednią karę.
W końcu drzwi Sali operacyjnej otworzyły się.
- Panie Doktorze i co z nią?- zapytałem wstając na widok mężczyzny w białym stroju
- Pan z rodziny jak mniemam?-
- Tak to znaczy nie. Jestem jej chłopakiem, ona nie ma rodziców- wytłumaczyłem
- W takim razie proszę za mną. Nie będziemy rozmawiać na korytarzu- powiedział i ruszył przed siebie. Podążałem za nim, długim, białym korytarzem. W końcu znaleźliśmy się przed gabinetem nr. 321. Muszę zapamiętać ten numer.
- Proszę usiąść.- powiedział i wskazał mi krzesło naprzeciwko swojego biurka- Może mi Pan jakoś zarysować sytuację jak doszło do takiego poważnego wypadku?- zapytał a ja opowiedziałem mu jak to było. Mężczyzna okazał się wyrozumiały bo po chwili zapytał:
- A czy z Panem wszystko dobrze? Nie wygląda Pan najlepiej.-
- Zapewniam, że wszystko jest dobrze. Jestem zmęczony i martwię się co z Emmą-
- No niech tam będzie. Więc Pańska narzeczona miała pękniętą czaszkę, uszkodzone nerki..-
- Ale jak doszło do tak poważnych uszkodzeń ciała?- zapytałem lekko nie rozumiejąc
- Wie Pan, zarówno nerki jak i śledziona należą do narządów wyjątkowo kruchych. I ten upadek sprawił, że Emma uderzając o schody naruszyła strukturę owych narządów. Miała dużo szczęścia bo nie doszło do uszkodzenia kręgosłupa. Jest w jednym kawałku ale…- lekarz spojrzał na mnie z politowaniem
- Ale co?!- zapytałem czując, że zbliża się coś naprawdę złego
- Tak bardzo mi przykro Panie….-
- Harry Styles-
- Panie Styles. Proszę mi powiedzieć czy Emma skarżyła się w ostatnich dniach na bóle brzucha bądź podbrzusza?-
- Tak, ostatnio tak. Nawet klika minut przed wypadkiem zadzwoniła do mnie i powiedziała, że strasznie ją boli. Była osłabiona, wiecznie zmęczona. Myśleliśmy, że to jakaś jelitówka bądź zwykłe przeziębienie ale jaki to ma związek z ową sytuacją?- zapytałem lekko zbity z tropu
- Zapewne obydwoje o tym nie mieliście pojęcia ale Emma była w ciąży. 8 tydzień. Bliźnięta. Tak bardzo mi przykro. Poroniła. – słowa lekarza dotarły do mnie dopiero po kilku sekundach
- Ale jak to w ciąży? To niemożliwe!- krzyknąłem nie wierząc w jego słowa
- Stosunek płciowy był?-
- Był.-
- To możliwe- powiedział lekarz i wstał z krzesła. Wyszedł na chwilę z gabinetu a po chwili wrócił z kubkiem wody i jakimiś tabletkami.- Proszę, niech Pan to połknie to jakoś uspokoi nerwy. – podał mi kubek i tabletki. Połknąłem je i zapytałem
- A czy mogę ją zobaczyć? -
- Tak. Sala 345. – wyszedłem z gabinetu i od razu skierowałem się do Emmy. Nie mogę w to uwierzyć, że miałem być ojcem.
* Zayn*
Z tych wszystkich nerwów i złości postanowiłem wziąć Niall’a i Harry’ego do stołówki ale udało mi się namówić tylko tego pierwszego. Harry chciał koniecznie czekać na lekarza. Nie chciałem go ciągnąć na siłę bo wiedziałem przez co on teraz przechodzi. Wiem jak cierpiał.
Niall stracił apetyt. Zamówił tylko małą porcję frytek i jakiś sok. Miałem nadzieję na to, że Emma szybko odzyska przytomność i powróci do nas. Ciągle przed oczami miałem ten widok gdy ona leciała bezwładnie w dół. I jeszcze słowa Harry’ego, które dały mi do zrozumienia, że najbliższe klika godzin zadecyduje czy moja jedyna przyjaciółka zostanie wśród nas czy odejdzie ode mnie na zawsze. Pal licho mnie i moje odczucia ale co by się wtedy stało z Harry’m? Nawet nie chcę myśleć o tym w ten sposób. Wychodząc ze stołówki zauważyłem burzę loków pędzącą przez korytarz. Puściłem się biegiem za chłopakiem i po chwili dotarłem do Sali nr. 345. Taj jak myślałem był to Harry. Siedział tuż obok łóżka Em, trzymał ją za rękę a z jego oczu płynęły łzy. Duże, ciężkie jak groch łzy. Niall chciał już się wpakować do Sali, nawet już uchylił drzwi ale złapałem go za rękę i powiedziałem:
- Poczekaj, teraz jest ich moment.- usiadłem nieopodal drzwi i zastanawiałem się co mogę zrobić dla Harry’ego w takim momencie. Jedynym sensownym pomysłem było to abym dał mu święty spokój ale nie. To nie mogło być tak. Niechcący usłyszałem monolog Harry’ego:
- Ja zabiję Louisa Em. Nie mogę w to uwierzyć, że pozbawił mnie i Ciebie takiego szczęścia. Ja ciągle w to nie wierzę. Nie potrafię. Zastanawia mnie tylko to co on robił wtedy u Ciebie w domu? Włamał się czy też jak. Na pewno nie pozwolę na to aby ten zabójca chodził tuż obok Ciebie, obok nas, obok naszego szczęścia. Spójrz. Teraz moglibyśmy być normalną, szczęśliwą rodziną. A w takiej sytuacji? Nasze dzieci nie żyją…- nie słyszałem już nic po tych słowach. Jakie dzieci?! Czy Emma była w ciąży i nic nam nie powiedziała?! Ani ona ani Harry?! Chyba to jednak było za wiele dla mnie. Wyszedłem przed szpital i trzęsącymi się dłońmi wyjąłem papierosy. Odpaliłem jednego z nich wybierając numer do Liam’a.
* Tymczasem w dyżurce*
- Doktorze Brown mam tomograf tej małej z 345-
- Dziękuję Ci Betty.- podziękowałem pielęgniarce i chwyciłem owe zdjęcia. Przyglądając się im nie umiałem jednoznacznie stwierdzić czym jest jedna zmiana
- Czy mogę prosić Doktor Black?- zapytałem. Po chwili drobna kobieta podeszła do mnie i zapytała się
- Co masz tym razem?-
- Spójrz- powiedziałem i pokazałem jej zmianę. Kobieta westchnęła i spojrzała na mnie
- Mi to wygląda na…. Oj Ty tu jesteś neurologiem-
- Jak wyniki krwi?-
- Wszystko w normie. No może z wyjątkiem białych krwinek.-
- CA125 było robione?-
- Nie, nie ma takiej potrzeby-
- Może to być zmiana nowotworowa.- powiedziała kobieta a ja przyjrzałem się małej kulce bliżej. – Rdzeń kręgowy i kręgosłup cały?-
- Cały. A może to jest krwiak.-
- Możliwe. Będziemy obserwować to i zrób CA125. Tymczasem muszę iść. Jak coś to dzwoń.– byłem lekko zdziwiony jej podejściem do pacjentki. Zaleciłem zrobienie wszystkich badań i cóż. Pozostaje tylko czekać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, nie opuszczam was. Nie jestem potworem :)
Cóż rozdziały będą się pojawiać PÓKI CO codziennie. Takiego wymiaru jak ten powyżej bądź dłuższe. Siedzę w domu więc będę pisać a jak będzie się zbliżać dłuższa przerwa to poinformuję was.
Zaskoczyłam was? :)

Uwielbiam go :) Oddam życie za te oczka *.*

5 komentarzy:

  1. O matko, jak szkoda mi Harrego i Emmy. Mogli mieć dzieci, a tu proszę. Taki wypadek. Pisz szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega , super , zajebisty blog , cieszę się że rozdziały dodajesz codziennie i w ogóle uwielbiam twego bloga <333

    OdpowiedzUsuń
  3. AKCJA! Kurczę, tyle się dzieje. Emma i Harry spodziewali się dziecka? Dobrze to wszystko wymyśliłaś. Niespodzianka, może nie w najlepszym wymiarze ale coś jest. Dzięki że nas nie opuściłaś, pomimo tego, że wakacje trwają, uwielbiam cię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Twojego bloga! Nie spodziewałam się tego. Zaskoczyłaś mnie niesamowicie. Tylko szkoda, że im dzieci umarły, mieliby dwa słodkie bachorki. Ale w sumie jakby je mieli to przybyłoby im obowiązków i nie mieliby czasu dla siebie. Zastanawiam się tylko nad zachowaniem Loui. Jest jakiś dziwny. Mam nadzieję, że chłopcy i Emma w końcu się pogodzą. Cieszę się, że nie przestałaś pisać. Twój blog często odstresowuje mnie od różnych problemów. Opowiadania nadal świetne, z każdym postem Twój blog podoba mi się coraz bardziej. Czekam na dalsze części z niecierpliwością.

    ~Edyta~

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurczę ! nie spodziewałam się takiego obrotu akcji! zaskoczyłaś mnie, oczywiście pozytywnie ;) szkoda tych bliźniaków... no, ale cóż nie zawsze wszystko musi być takie kolorowe. mam nadzieję, że wszystko jakoś się poukłada.
    mam prośbę, mogłabyś wejść na mojego bloga? dopiero zaczynam i zależy mi na komentarzach. ;)
    pozdrawiam, xxx

    OdpowiedzUsuń