niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 39.


Czas jest miarą naszego życia. Śmierć cielesna jest dla człowieka naturalna. Wraz z nią następuje ostateczny kres ziemskiego życia bez możliwości powtórzenia go w innej postaci. Coraz częściej rozważałam sens życia ludzkiego.
- Człowiek jest istotą kruchą i nędzną- pomyślałam i weszłam do domu. Pierwszy raz od dawna wróciłam przed 20.00 do domu. Dobrze, że treningi zaczynają się dopiero po świętach. Wprawdzie drugi dzień świąt to już nie święta tylko odpoczynek i sprzątanie po wszystkich. Od razu poczłapałam na górę i weszłam pod prysznic. Czułam, że moje całe ciało lepi się od potu więc możecie sobie wyobrazić jaką poczułam ulgę gdy oblałam się ciepłą wodę i spłukałam z siebie wszelkie brudy tego świata. Pachnąca i przede wszystkim czysta zeszłam do kuchni ubrana w jedynie luźną koszulkę. Mokre włosy opadały mi na czoło a woda kapała z końcówek. Tosty z masłem orzechowym i szklanka gorącego kakao były moim wybawieniem. Przez cały dzień udało mi się zjeść tylko miskę musli z jogurtem i bananem. Dziwne… Wzięłam ten jakże sycący posiłek i rozłożyłam się na kanapie przed telewizorem. Miałam ochotę obejrzeć jakiś film więc zaczęłam szukać czegoś sensownego pośród wszystkich płyt. W końcu zdecydowałam się na ,, Czarnego Łabędzia” aby wczuć się jakoś w graną przeze mnie rolę.
- Co oglądasz?- zapytał przechodzący Cris
- Czarny Łabędź-
- Eeee.. To nie dla mnie- powiedział i ruszył dalej
- Mam tosty z masłem orzechowym i kakao- powiedziałam i nawet nie zdążyłam dokończyć a Cris już ładował się obok mnie- rozumiem, że za jedzenie jesteś w stanie zrobić wszystko-
- No jasne. Tym bardziej za takie pyszne jedzenie- odparł chłopak i zaczął wcinać moją kolację. Gdy film dobiegał końca miałam co do mojej roli poważne zastrzeżenia.
- Młoda nie wiem jak Ty ale ja spadam spać. Jutro wcześnie rano jadę do Birmingham.-
- A Ciebie po co tam wywiewa?-
- Zakupy świąteczne- odparł chłopak z dużym uśmiechem na twarzy. Ja zaczęłam też się uśmiechać i planować jutrzejszy dzień- O nie. Ja znam ten uśmiech. Nie, nie wezmę Cię ze sobą- zakomunikował chłopak nim ja zdołałam cokolwiek powiedzieć
- No ale jak Ty tak możesz. Własnej siostry nie weźmiesz? No nie bądź taką żyłką… Proszę Cię- mówiąc to zrobiłam najsłodsze oczy na świecie
- Oh czego Ty musisz być taka słodka?! Dobrze pojedziesz ze mną ale uprzedzam pobudka wcześnie rano i nie jadę sam. Dobranoc- powiedział chłopak i znikł za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Wyłączyłam telewizor, zaniosłam naczynia do kuchni i pobiegłam do pokoju. Pełna radości, wrażeń i dziwnego lęku usnęłam niczym małe dziecko.
* Louis*
Dwa tygodni minęło od czasu naszego ostatniego spotkania. Nie dzwoniła, nie pisała, nie dawała znaku życia. Widziałem ją kilkakrotnie gdy wchodziła do szkoły. Nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim. Między mną a Liamem i Zaynem było ciągle dziwnie. Przy moim boku wiernie trwali Niall i Harry. Teraz wiem, że na nich można naprawdę liczyć. Próbowałem jakoś przeprosić Zayna za to co powiedziałem ale jego honor i chore ego było zbyt wysokie aby mi wybaczyć i tym samym przyznać się do błędu, który popełnił. Mieliśmy kilka wywiadów, sesji zdjęciowych podczas których było tak jak kiedyś. Brakowało mi tamtych dni gdy mogliśmy razem wyjść na miasto i po prostu zabawić się. Nie chcę abym na święta był na kogoś zły lub co gorsze nie chcę aby ktoś na mnie był zły. Dlatego postanowiłem, że pojadę jutro do Emmy i spotkam się z moimi dwoma obrażonymi przyjaciółmi. Jest koło 19.30 i widzę Em wychodzącą ze szkoły. Jej twarz promienieje. Jest taka radosna, taka szczęśliwa. Brakuje mi tego uśmiechu, jej śmiechu i jej… ust…Wyciąga telefon i wybiera do kogoś numer. W duchu mam nadzieję, że dzwoni do mnie ale gdy otwiera usta i zaczyna mówić rozumiem, że to nie ze mną chce w tej chwili rozmawiać. Stojące za mną auta a raczej źli na mnie kierowcy dają znać, żeby w końcu ruszył się. Odpalam pośpiesznie auto i ruszam do domu. Po rodzinnej kolacji zamykam się u siebie. Wielokrotnie wybieram numer do Em ale w końcu strach wygrywa i rozłączam się. Napuszczam do wanny gorącej wody i staram się odprężyć przed nadchodzącym dniem.
* Emma*
Jest 4.00 gdy na dole pokoju słyszę jakieś krzyki, bluźnierstwa i przewracane przedmioty. ,,No jak nic złodzieje.’’ Myślę i boję się zapalić lampkę. Po omacku szukam jakieś odpowiedniego przedmiotu. Pod ręką wyczuwam grubą książkę. Zapewne jest to medyczna książka. Powoli ściągam kołdrę z siebie i ostrożnie schodzę ze schodków. Widzę sylwetkę mężczyzny tuż obok okna. Powoli podchodzę, jestem naprawdę ostrożna i już biorę zamach i w tej samej chwili gdy chcę uderzyć złodzieja książką zapala się światło.
- Buuu!-  Moim oczom ukazuje się okropny potwór! Zaczynam piszczeć i uciekam w przeciwną stronę. Gdy już jestem obok drzwi i pociągam za klamkę za drzwiami ukazuje się drugi osobnik tylko jeszcze gorszy! Wygląda dokładnie tak jak ten z tego horroru. Serce o mało co nie wyskoczy mi z piersi. Nie potrafię racjonalnie myśleć. Jednak do głowy przychodzi mi pewien pomył i biorę mocny zamach nogą kierując ją w krocze mojego napastnika. Udało się!! Tryumf nad trumfami. Ohyda zgięła się w pół a ja depcząc po nim zbiegam ile sił w nogach do kuchni. Pierwsze co wpada mi w ręce to tasak do mięsa. Jednak zaczynam myśleć i jak dźgnęłabym to coś to mogła bym wylądować w pace więc nie ryzykuje i sięgam po wałek. Idę powoli, staram się wyrównać oddech jednak tuż zza rogu kuchni wyskakuje mi ta szkarada! Natychmiast biorę duży zamach i ździelam to coś po głowie. Widzę osuwającą się postać na podłogę. Zapalam światło i widzę moją ofiarę. Ręce trzęsą mi się niczym kolesiowi, który nie pił przez tydzień. Zabiję Crisa za to, że słysząc mój krzyk nie przyszedł mnie ratować z opresji. Spoglądam na owe coś leżące u moich stóp.
- Zaraz, zaraz…- mówię i schylam się. – Czy to jest….- mówię i dotykam twarzy ofiary. Guma!- Cholera jasna! – krzyczę i ściągam maskę. Ku mojemu zdziwieniu dostrzegam pod nią Crisa! Odwracam się i nalewam szklankę lodowatej wody. Polewam nią twarz Crisa.
- Co się stało? Ałaaaa…- mówi dotykając czubka głowy
- Ja Ci zaraz dam co się stało. Kretynie jeden mało co a bym zawału dostała! Czy Ty  jesteś mądry?- w tym samym czasie w którym krzyczę na Crisa w drzwiach pojawia się.. Daniel- A Ty tu co?- zapytałam zdziwiona. Po chwili przypomniałam sobie fakt iż potworów w moim pokoju było dwóch.
- Stary, Twoja siostra nas nieźle załatwiła. – mówi Daniel do Crisa.
- Czym Ty mnie uderzyłaś?- pyta Cris starając się podnieść.
- Wałek do ciasta czyni cuda- mówię i podchodzę do lodówki. Wyciągam dwa woreczki z lodem i podaję każdemu z nich. – Więcej ze mną nie zadzierajcie- mówię i idę przygotować się do podróży.
* Cris*
Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Co prawda wiedziałem, że ta dziewczyna jest nieobliczalna ale, że aż do tego stopnia? Siedzieliśmy teraz z Danielem w kuchni każdy z woreczkiem lodu w ręku i myśleliśmy jak to możliwe? Teraz już nam nie jest potrzebny ochroniarz. Guz na głowie rósł powoli ale okropnie bolał. Po minie Daniela sądziłem, że on też nieźle oberwał.
- Skąd tyle siły w takiej kruchej dziewczynie?- zapytał Daniel
- Chłopie nie wiem ale następnym razem nie piszę się na to aby oberwać wałkiem do ciasta po głowie. -
- Miało być śmiesznie i zabawnie a nie zabawnie i boleśnie-
-  To pewnie sprawka Louisa. – stwierdziłem w żartach
- Jakiego Louisa?- zapytał mój kolega
- No chłopaka Emmy. W gruncie rzeczy nie wiem jak tam jest teraz między nimi ale wiem, że byli razem długo długo a teraz? Kto ich tam wie. Wiem jedno, że Emma kocha go ponad życie.- mówiąc to widziałem na twarzy Daniela malujące się rozczarowanie. Czyżby Em mu się podobała? Niewątpliwie. Sam w niej byłem zauroczony ale to trwało kilka dni, może kilka tygodni. Ona ma w sobie to coś co przyciąga ludzi. Ba! Co przyciąga facetów. I ja, jako przykładny brat musiałem przeprowadzić wywiad.
- Podoba Ci się Em?-

- Że co?!- zapytał lekko zdezorientowany chłopak
- No czy Em Ci się podoba- powtórzyłem pytanie
- Nie, skąd Ci to przyszło do głowy?-
- Czy oby na pewno mówisz prawdę ? Bo jakoś mi się inaczej wydaje…-
- No dobra. Podoba mi się Em i co? Nie mogę nic zrobić bo jak przed chwilą się dowiedziałem jest w związku.- powiedział lekko załamany Daniel
- Chłopie. Nie takie związki można zburzyć- powiedziałem i gdy zobaczyłem wchodząca Em do kuchni zamilkłem.
- Co będziecie burzyć?- zapytała
- A wiesz Daniel ma do zburzenia ścianę w domu- kłamałem jej jak z nut. Szturchnąłem chłopaka
- A no tak. Wiesz ściana i te sprawy- powiedział
- Zbieramy się?- zapytałem chcąc rozluźnić atmosferę.
- Poczekajcie- zaczęła Em- Chcę was przeprosić za to co wam zrobiłam. – podeszła do nas i złożyła delikatny pocałunek na naszych policzkach
- A to za co?- zapytałem
- Za cierpienie- odparła
- W takim razie mogę cierpieć non stop- zaśmiał się Daniel i ruszyliśmy na małą wycieczkę.
* Emma*
Podróż minęła nam w miłej atmosferze. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i snuliśmy plany na przyszłość. Cris miał prowadzić auto ale z racji tego iż dostał w głowę nie pozwoliłam siąść mu za kółkiem. Usiadł z tyłu i po 30 minutach jazdy usnął. Obok mnie siedział Daniel, który był naprawdę szarmanckim i uprzejmym mężczyzną.
- A Ty Em? Jakieś plany na przyszłość?- zagadnął mnie chłopak w pewnym momencie
- Najwyżej dwa dni w przód i to nie bardzo. Przy tym moim wariacie trudno jest cokolwiek planować. Ale wiesz… Chciałabym skończyć tę szkołę, zostać nauczycielką baletu, może w przyszłości dom, rodzina, dzieci. Nigdy nic nie wiadomo. Zresztą pewnie zostanę sama bo kto by chciał mieć taką żonę jak ja- powiedziałam i zaśmiałam się
- Nie przesadzaj. Niczego Ci nie brakuje, jesteś ładna, inteligenta a do tego miła i pomocna. Nie powiesz mi, że narzekasz na brak zainteresowania ze strony mężczyzn.-
- Różnie bywało. Kochałam jednego.. Czułam, że to moja jedyna miłość ale los był tak dla mnie miły, że wziął i mi go zabrał. A teraz? Teraz tak naprawdę nie wiem co czuję. Nie wiem czego chcę. Może życie w samotności jest lepsze? Któż to wie…. – powiedziałam i włączyłam radio aby uniknąć dalszych pytań ze strony mojego współtowarzysza. Leciało ,, Forever Young” Od razu zaczęłam śpiewać. Jakoś za specjalnie nie krępowała mnie obecność Daniela ani tym bardziej obecność Crisa. Gdy wydobyłam z siebie ostatnie dźwięki piosenki rozległy się gromkie brawa w aucie.
- Och dziękuję, że przybyliście tak licznie na mój koncert ale niestety muszę już kończyć bo nie umiem śpiewać – powiedziałam śmiejąc się.
- Nie dość, że mam ładną siostrę to jeszcze utalentowaną w nadzwyczajny sposób. Pomyśl poważnie nad tym śpiewaniem. Dobrze Ci to wychodzi.- powiedział Cris
- Śpiewaj jeszcze- powiedział ucieszony Daniel
- OK.- akurat w radio leciało ,, Last Christmas” więc po kilku sekundach włączyłam się do śpiewania i tym sposobem wprowadziłam nas w świąteczną atmosferę. W końcu minęliśmy znak, który poinformował nas, że jesteśmy w Birmingham. Dochodziła 6.30.
- Nie za wcześnie jak na sklepy?- zapytałam zdziwiona dlaczego jest tak wcześnie
- Ale my nie jedziemy do sklepu. Przecież w Londynie są takie same jak i tu. Jedziemy na tzw. Pchli targ.- powiedział Cris. Tak! To będzie idealna okazja na to aby kupić coś każdemu z chłopców i każdemu z rodziny!
- Jak ja Cię kocham za te pomysły – powiedziałam i pojechałam w kierunku przez niego wskazanym. Dochodziła 7.00 gdy zajęłam wolne miejsce na parkingu i weszliśmy do dużej hali targowej w której dało się wyczuć świąteczny klimat. Dookoła nas jak okiem sięgnąć były rozstawione stoły. Przykryte były one białymi obrusami ze świątecznym motywem. Hala miała dobre 2 piętra i około 500 metrów długości. Czeka mnie niesamowicie długi spacer.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno ale leczyłam skutki doła. Tak, tak. Po raz kolejny wpadam w dołek psychiczny z którego już tak łatwo nie wyjdę. Kocham was za to co robicie. Dobranoc xxx

1 komentarz:

  1. Aaa.. pierwsza ! Cudny rozdział i okropnie mi się podoba ..
    Kochana mam nadzieję, że szybko uda Ci się wrócić do 'normalnego' stanu funkcjonowania ..
    Wałek do ciasta ?? haha .. nigdy bym się nie spodziewała, że taka prosta rzecz a tak bardzo mnie ucieszy ;p
    Jesteś świetna w tym co robisz i pamiętaj, pomimo wszelkich przeszkód i trudności, za nic w świecie nie możesz się poddawać ..
    Masz dla kogo to robić i w tym momencie nie mówię tylko o sobie, i musisz z nami trwać zarówno w tych dobrych jak i złych momentach swego życia.
    Więc zbieraj się szybko kochaniutka i wyskakuj nam tu z kolejnych genialnych rozdzialików :P
    Chyba się delikatnie rozpisałam, więc już kończę :D

    Całuję i pozdrawiam :
    http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń