wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 41


Miłość jest pragnieniem szczęścia dla drugiej osoby. Słowo "miłość" może odnosić się do wielu różnorodnych uczuć, stanów i postaw, poczynając od ogólnego zadowolenia, a kończąc na silnej więzi międzyludzkiej, jednakże nie jest ona sama w sobie uczuciem. Miłość umożliwia samorealizację. Każdego dnia starałam się aby nikt nie zobaczył jak bardzo brakuje mi bliskości drugiej osoby. Jak bardzo brakuje mi bliskości Louisa. Oszukiwałam sama siebie mówiąc, że to minie, że to przejściowe załamanie. Każdy w swoim życiu przeżył coś takiego jak ja. Mogłam się oszukiwać ile chciałam ale uczuć nie mogłam się pozbyć. Nie chciały mnie opuścić. I wtedy gdy zobaczyłam go w moim pokoju to wszystko wróciło i wywróciło moje, ułożone do tej pory życie. Poczułam tę ,, miłość’’ dwa razy mocniej niż kiedyś. Co się działo ze mną? Czy brak mężczyzny aż tak na mnie działa? Nie wiedziałam co robić, czułam się jakbym wpadła w jakiś miłosny trans. Chciałam poczuć każdy kawałek jego ciała i nagle:
- Ała!- krzyknęłam. Poczułam żelazisty i słony smak. Krew. Dotknęłam wargi i ujrzałam na palcu czerwony płyn- Louis czy Ty mnie ugryzłeś?-
- No na to wygląda- powiedział chłopak i najzwyczajniej w świecie zawstydził się
- Zawsze jakieś urozmaicenie w związku musi być- powiedziałam i zaczęłam zbierać zakupy z podłogi.
- W związku?!- zapytał lekko oszołomiony chłopak. Nie powiem, że nie zrobiło mi się przykro. W milczeniu konturowałam moją pracę. W końcu Lou nie wytrzymał przejął ode mnie jedno z pudełek i ujął za dłonie.
- Em… Proszę porozmawiajmy jak dorośli. Nie możemy w kółko unikać tego tematu-
- Tak Louis- usiadłam na dywanie- Zwlekałam z ta rozmową ale w końcu przyszedł ten okropny czas kiedy trzeba się zmierzyć z własną słabością. Przez te dwa tygodnie gdy nie odzywaliśmy się do siebie ja dużo myślałam. Chciałam usunąć to uczucie gdzieś w cień, wyhodować inne ale nie potrafię. Ja nawet nie potrafię nie myśleć o Tobie. W końcu pewne osoby otworzyły mi oczy i zrozumiałam, że prawdziwego uczucia nie da się pozbyć. Louis ja… Ja Cię kocham. Kurde kocham Cię jak głupia i jestem zazdrosna o Ciebie jak nie wiem. Chcę abyśmy spróbowali jeszcze raz. Chcę tego bo wiem, że teraz nam się uda. Chcę tego bo Cię kocham. – powiedziałam i niepewnie spojrzałam na niego. Chłopak milczał i patrzył się na mnie. Poczułam się lekko zażenowana tą sytuacją. Wstałam i chciałam odejść. Jednak nie mogłam. Poczułam się tak jakby ktoś zabawił się mną. Nie wiem dlaczego.
- Louis powiesz coś w końcu?- zapytałam
- Ale co ja mam powiedzieć? Dla mnie wszystko jest już jasne. Em, czy wyrażasz zgodę na to aby kontynuować nasz związek?- zapytał chłopak teatralnym głosem
- Oczywiście baronie- odpowiedziałam
- Teraz możesz zmienić status na Facebook’u- powiedział a ja zaczęłam się śmiać. Jak to brzmi. ,, Możesz zmień status na Facebook’u” . Gdy już nieco uspokoiliśmy się Lou podszedł do mnie i powiedział:
- Wiesz czego mi najbardziej brakowało podczas tych wszystkich samotnych dni?-
- Czego?- zapytałam zaciekawiona
- A tego- powiedział i wziął mnie na ręce. Moje nogi owinęły go w pasie. Jego usta zbliżyły się do moich i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie. – Dziewczyno, ale Ty na mnie działasz- powiedział Lou i zaczynał mi ściągać bluzkę. Wiedziałam, że jego myśli i czyny krążą wokół jednego. Powiem szczerze, że teraz byłam już gotowa na tego typu zbliżenie. Mało tego, chciałam  tego najbardziej na świecie. Gdy chłopak uporał się już z moją bluzką ktoś wpadł do pokoju
- Em bo już…- powiedział Cris- O Mój Panie!- krzyknął zakrywając twarz rękami- A ja Przecież Ci mówiłem, że nie chcę być tak wcześnie wujkiem!- mówił chłopak ciągle stojąc w drzwiach
- Może życzliwe pójdziesz sobie stąd?- zapytałam lekko poirytowana. Chłopaka jednak w żaden sposób to nie poruszyło więc wyrwałam się z objęć mojego lubego i ruszyłam do drzwi. Zauważyłam Daniela za Crisem i powiedziała
- Jak możesz to zabierz go stąd. No chyba, że planujecie oberwać wałkiem- wypchałam brata za drzwi i przekręciłam klucz
- Ale ona jest hot..- usłyszałam Daniela i złapałam się za włosy. Dopiero teraz zaczęła docierać do mnie powaga sytuacji. Cris widział mnie wraz z Louisem w jednoznacznej sytuacji.
- Stanowczo to nie jest bezpieczne miejsce na tego typu sprawy- skomentował Lou
- Zgadzam się. Oddasz mi bluzkę?- zapytałam
- A muszę? Em… Daj się nacieszyć oczom- powiedział chłopak robiąc minę zbitego psa
- Jeszcze będzie czas nie na takie widoki. A teraz bluzka- wyrwałam mu ją z rąk- i chodź zobaczysz jakie prezenty mam dla reszty- pociągnęłam go za rękę i zaczęliśmy oglądać. Jedno pudełko ukryłam głęboko, głęboko pod warstwą ubrań tak aby wzrok Louisa nie mógł go dostrzec.
- I jak? Spodobają im się?- zapytałam
- Moim zdaniem… To będą ich najlepsze prezenty! Idealnie trafione. Podziwiam Cię za to bo znasz ich stosunkowo krótko a już wiesz co kto lubi. -
- Nawet nie wiesz jakie to było trudne zadanie. Zresztą… To Twój prezent sprawił mi najwięcej kłopotów- powiedziała uśmiechając się cwaniacko
- Osz Ty!- krzyknął chłopak i zaczął mnie łaskotać. W końcu ubłagałam chłopaka aby przestał i położył się obok mnie. Leżeliśmy tak w milczeniu, spoglądając na siebie i bezgłośnie mówiąc jak bardzo się kochamy gdy w wnętrzu brzucha Louisa obudził się potwór.
- Czyli czas na kolację- powiedziałam i wstałam
- Przepraszam- wskazał na swój brzuch- za to. W ramach przeprosin daj zaprosić się na kolację-
- Chyba nie śmiem odmówić- powiedziałam i zaczęłam przeglądać szafę.
- Ubierz to- powiedział chłopak i wskazał czarne rurki, kremową bokserkę i ażurowy sweterek.
- Zaraz wrócę- rzekłam i znikłam w drzwiach łazienki.
*Louis*
I can’t belive  it! Ja i Emma znów razem. Znów poczułem sens życia, znów poczułem się potrzebny i szczęśliwy. W momencie w którym mnie pocałowała poczułem przypływ niewyobrażalnie dużej energii. Pierwsze koty za płoty. W przeciągu kilku sekund stałem się najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Gdyby nie Cris pewnie doszłoby do czegoś. W gruncie rzeczy wolę się nie spieszyć z tą decyzją. Wszystko w swoim czasie. Gdym Em poszła się ubrać wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Liam’a.
- Będę Ci wdzięczny do końca życia jeżeli załatwisz mi catering do domu. -
- Na kiedy?-
- Na wczoraj? Szybko jak najszybciej. – powiedziałem czując przypływ adrenaliny
- Spoko postaram się zrobić to jak najszybciej. Niech zgadnę… Kolacja na tarasie wraz z Emmą?- zapytał Daddy
- Tak. Błagam pomóż mi- powiedziałem i szybko się rozłączyłem widząc Em wychodzącą z łazienki. Wglądała zjawiskowo. Jej włosy idealnie kontrastowały się z kolorem swetra.
- Możemy już iść- powiedziała i chwyciła moją dłoń.
- Em poczekaj. Wiesz, że Cię kocham?- zapytałem
- Wiem. Bo ja też to samo czuję do Ciebie- odpowiedział Rudek i przytulił się do mnie. Jest moc i siła! Zeszliśmy na dół i wstąpiliśmy do kuchni aby napić się soku. W salonie siedział Cris więc poszedłem się przywitać.
- Się masz Stary! Dawno Cię nie wiedziałem! Jak tam przygotowania do sam wiesz czego?- zapytał już ściszonym głosem
- Dobrze. – odpowiedziałem i zauważyłem, że do salonu wszedł młody, przystojny chłopak. Nie tego żeby mi się podobał ale naprawdę był przystojny
- O Lou! Poznaj Daniela. To mój kumpel. Chodzi w Em do klasy-
- Cześć Daniel, Louis jestem-
- Ten Louis? Sławny chłopak Em?- zapytał chłopak i zrobił dziwną minę
- Tak właśnie ten- odpowiedziałem i poczułem na plecach czyjeś ciało. Była to Em.
- Wy mi tu zatrzymujecie chłopaka a my się spieszymy na kolację. Koniec tych pogaduszek Louis. Chyba będziemy musieli poważnie porozmawiać. – powiedziała Em robić przy tym groźną ale jednocześnie słodką minę
- Sorki Panowie ale czeka mnie poważna rozmowa. Bywajcie!- powiedziałem i skierowaliśmy się do wyjścia. Na dworze padał śnieg.
* Daniel*
To była naprawdę jej chłopak? Nie sądziłem, że Em może tak nisko upaść. Śmieszny taki trochę ten gość był. Niby go nie znałem ale jakoś kojarzyłem. I do tego ta bluzka w paski. DANDETA. Myślałem, że jak znajdzie sobie faceta to naprawdę porządnego.  Jak zobaczyłem jak ona go tuli do siebie coś zapadło się w sercu. Nie potrafię jasno wyjaśnić tego co odczuwałem w danym momencie ale bolało Mnie to… I to cholernie. Dlaczego? Bo mi na niej okropnie zależało.
* Cris*
Daniel zrobił się jakiś inny gdy zobaczył naszą domową parkę. Spojrzał na chłopaka w dosyć chamski sposób i mi się to nie spodobało. Co jak co ale Louis akurat był w porządku. Gdy tylko opuścili dom zapytałem go:
- Co Ty dajesz? -
- Nie za bardzo rozumiem- odparł kolega
- Coś Ty się tak na nich patrzył?-
- Ja? Wydawało Cię się. Em miała ładny sweter-
- Stary nawet nie próbuj rozbijać jej szczęścia, rozumiesz? Nie widzisz, że ona jest happy?-
- A kto wczoraj mówił, że nie takie związki się burzyło?! Kto?! Ja?!-
- Wiem, ale nie widziałem jaka ona jest szczęśliwa. Nie waż się jej tknąć- powiedziałem mu a on odwrócił się  na pięcie i wyszedł z domu.
* Emma*
Już teraz wiem dlaczego wszystkie romantyczne sceny są kręcone po zmroku i w świetle księżyca. Niby padał śnieg ale tarcza Księżyca była doskonale widoczna. Szliśmy pustymi ulicami Londynu trzymając się za ręce. Już nie baliśmy się tego co ludzie powiedzą ani czy nas zobaczą fotoreporterzy. Zależało nam tylko na naszym szczęściu. Idąc tak rozmyślałam nad tym wszystkim. Marta miała rację odnośnie uczuć. Warto jest dać sobie szansę.
- Och spójrz!- krzyknął w pewnym momencie Lou na tyle głośno, że podskoczyłam- Automat do robienia zdjęć! Proszę! – powiedział i nawet nie czekając na moją zgodę pociągnął mnie w jego stronę. Chłopak usiadł na stołeczku i usadowił mnie na swoich kolanach. Zaczęliśmy robić głupie miny, przytulać i całować się. W końcu otrzymaliśmy zdjęcia i schowałam je do torebki aby nie zmokły. Szliśmy ok. 10 minut gdy doszliśmy… do Louisa domu?
- Myślałam, że idziemy na kolację- powiedziałam
- No tak. – odparł chłopak- u mnie- wyszczerzył ząbki
- To mogliśmy też równie dobrze zostać u mnie- powiedziałam i weszłam do przedpokoju. W domu jak zwykle było cicho, spokojnie i przytulnie. Dziewczynki zapewne spały a reszta gdzieś wybyła.
- Dobry wieczór- powitałam Jay. Ta widząc mnie podeszła i przytuliła mnie.
- No w końcu widzę moją synową- powiedziała uśmiechając się kobieta
- Mamo bez takich mi tu – powiedział Lou robiąc surową minę. – Teraz porywam Em na randkę z prawdziwego zdarzenia- powiedział chłopak i wziął mnie na ręce
- Cudownie! A Louis! Tata dzwonił, że jutro przyjeżdża- powiedziała mama i znikliśmy w mroku korytarzy. Nie powiem, że szliśmy długo. Po krótkim spacerze w mroku Lou postawił mnie na ziemię i uchylił drzwi. Na sam widok zaparło mi dech w piersiach.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem. Nic specjalnego. Smutek wyżera mi resztki mózgu... o.O
Siedzę i oglądam po raz setny ,, Czarnego Łabędzia".
Zayn WHY ARE YOU SO HOT????? *.*

2 komentarze:

  1. Hihi :P
    Ja też mam ostatnio wrażenie, że Zayn is too HOT !
    Świetny rozdział jak każdy i czekam na kolejny ;p

    Pozdrawiam : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW !
    Dziś wchodzę , patrzę i mam 3 meega długie rozdziały do przeczytania . Pochłonęłam je szybciutko ... mmmm .. aż mi się japa cieszy , jak wiem , że między Lou i Em wszystko w porządku ! Kochana , nie trać zapału i dalej dodawaj tak często . Buziaki xoxo

    OdpowiedzUsuń