wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział 47

Gdy słucham tego czuję ciarki na plecach, rękach i wszędzie gdzie się da. Magia *.*
Zaparło mi dech w piersiach. Dlaczego ona musiała być taka ładna? Ten makijaż, ta sukienka…  To wszystko dodawało jej dużo wdzięku i gracji. Gdy zaczęła schodzić podbiegłem do niej i chwyciłem jej dłoń. Podała mi ją i uśmiechnęła się. Chciałem coś powiedzieć tylko jak? Nie potrafiłem wydobyć chociażby jednego wdzięku. Widziałem jak wszyscy na nas spoglądali a ja czułem się dumny jak paw. Wyglądała jak… Tysiąc gwiazd? Nie.. to za słabe. Ona emanowała blaskiem i szczęściem. Niesamowite uczucie. Gdy zeszliśmy na dół udaliśmy się do salonu. I znów kolejne zaskoczenie. Stół wyglądał prześlicznie.
-  I Ty to sama? – zapytała stojąca za mną mama
- Tak, zgadza się. Na moich barkach było przygotowanie kolacji i dekoracja tego oto pomieszczenia. Proszę, siadajcie do stołu- powiedziała i nagle zrobił się gwar, huk odsuwanych krzeseł i krzyki dziewczynek o to, która z nich ma siedzieć przy Emmie. W końcu postanowiły, że będą się zamieniać i znów zapanował niczym nie przerywany spokój. Poczułem się tak, jakbyśmy tworzyli jedność, jakbyśmy byli rodziną. W końcu głos zabrała Em:
- Witam was wszystkich. Chciałabym wam podziękować za to, że zechcieliście spędzić z nami ten wyjątkowy wieczór. Jest to dla mnie naprawdę wyjątkowy wieczór, zresztą zapewne nie tylko dla mnie- spojrzała na mnie i kontynuowała swoją wypowiedź- Jednocześnie jest to dla mnie ciężki dzień. Zabrakło bliskich mi osób w tym moich ukochanych rodziców- poczułem ukłucie w sercu- Mimo wszystko teraz to wy tworzycie moją rodzinę i mam nadzieje, że pozostanie tak jak najdłużej.- wiedziałem, że płacze, czułem to, słyszałem i…. mi samemu zaczęły się kręcić łzy w oczach- Są to moje pierwsze święta gdy nie mogę usiąść tacie na kolanach i powiedzieć mu jak bardzo go kocham, nie mogę usiąść z mamą i oglądać po raz setny Pretty Woman- pociągnęła nosem- no i nie mogę pokłócić się z dziewczynkami. Chciałabym wam wszystkim z osobna podziękować za tak ciepłe przyjęcie mnie w Londynie, za to, że sprawiliście, że poczułam się kochana, doceniana i lubiana. Dzięki wam chodź na chwilę zapomniałam czym jest ból, cierpienie i smutek. Dzięki wam czuję, że mam na kogo liczyć. A teraz przepraszam- powiedziała i pobiegła w stronę toalety. Zapanowała grobowa cisza. Mama wraz z ciotką Em płakały pocieszając się wzajemnie, moje siostry i rodzeństwo Em siedziało ze spuszczoną głową a bliźniaczki kłóciły się o to, która z nich ma siedzieć teraz obok Em.
- Przepraszam- wstałem i pognałem za nią. Stała przy lustrze i wypłakiwała ostatki łez.- Em, już wszystko dobrze- powiedziałem i przytuliłem ja. Jej ciało naparło na moje i po chwili poczułem jej ręce na plecach.
- Ja.. Ja… To już mnie..- szlochała dziewczyna
- Cii….- uspokajałem ją- już wszystko dobrze. Rozumiem Cie doskonale bo sam przez to przechodzę-
- Ale jak to?- spojrzała na mnie oczami pełnymi łez
- Moi rodzice się rozwodzą- oparłem i dałem upust łzom. Przywarła do mnie mocniej. Staliśmy tak jeszcze chwilę gdy zapytałem:
- Może wrócimy  i zaczniemy kolację?-
- Tak, wracajmy- odpowiedziała i spojrzała w lustro. Nawet makijaż jej się nie rozmazał. W przeciągu kilku minut byliśmy znów w salonie.
- Zaczynajmy- odezwałem się a Em sięgnęła po talerz z opłatkiem. Gdy już wszyscy mieli ten bielusieńki chlebek w ręce zaczęliśmy składać sobie życzenia. Nie lubiłem tego momentu. Zawsze mama płakała a dziewczynki nawijały o ślubie. Za każdym razem składałem wszystkim te same życzenia. Zero nowości w tym roku. W końcu zasiedliśmy do stołu. Zajadając się smakołykami Emmy spoglądałem na Crisa i Charlotte. Wyraźnie przypadli sobie do gustu. Całą kolację Em błądziła gdzieś  w myślach i uśmiechała się blado. Mama wraz z Lucy wypiły o kilka lampek wina za dużo i teraz siedziały i śmiały się.
- To co? Czas na prezenty?- zagadnąłem a dziewczynki krzyknęły: TAAAK! Pognały prosto pod choinkę by szukać paczek ze swoimi imionami. Poszedłem razem z nimi. Zauważyłem, że Em wychodzi gdzieś z Fell. Martwiłem się o nią. W końcu Fell wróciła do nas ale bez mojej dziewczyny.
- A gdzie Emma?- zagadnąłem siostrę
- Wiesz jest u siebie w pokoju- odparła po czym dołączyła do reszty i zaczęła szukać swoich prezentów. Cieszyłem się słysząc radość w głosie dziewczynek z uzyskanych prezentów. Cieszyłem się, że właśnie mamy taką Wigilię.
                                                                          ***
Za oknami prószył śnieg. Białe płatki tańczyły w świetle ulicznych latarni i lampek przyozdabiających zarówno dom jak i ogród. Z każdą chwilą padało coraz gęściej. Spoglądając pustymi oczami w okno przypomniały mi się święta w domu:
,, - Mamo! A Marta ma lepszy ode mnie prezent!- krzyczy rozwścieczona dziewczynka
- Oli.. Macie takie same prezenty tylko ona ma inny kolor. Spójrz- kobieta chwyta do ręki lalki i przybliża je do siebie
- Masz rację! Jesteś najlepszą mamą na świecie!- krzyczą obie i układają się na dywanie. Po chwili zapominają o wcześniejszym sporze i bawią się w najlepsze.
- I moja ukochana córeczka-kobieta podchodzi do najstarszej z córek i przytula ją. W jej oczach błyszczą łzy
- Mamo, nie płacz. Przecież zawsze mówiłaś nam, że w Wigilię nie można płakać bo wtedy będzie się płakać cały rok- zaczęła dziewczyna wtulona w jej pierś
- Wiem, ale jesteś już taka duża i zaraz uciekniesz nam z domu, że muszę się teraz Tobą nacieszyć-
- Ja nigdy was nie opuszczę- tuli ją do siebie i gwałtownie się odwraca słysząc śmiech. Jej ojciec łaskocze bliźniaczki leżące na podłodze. Zanoszą się śmiechem. W końcu kobieta wręcza dziewczynie spore pudełko. Postanawia otworzyć go później bo słyszy dzwonek do drzwi. Za nimi stoi młody i przystojny chłopak z różą w ręku. Wchodząc przytula ją mocno i delikatnie całuje.
- Wszystkiego najlepszego Aniołku- mówi uśmiechając się serdecznie do szczęśliwej dziewczyny”
I jak ja mam funkcjonować? Opadam z braku sił na łóżko znajdujące się tuż za mną. Mrok panujący w pokoju buduje ponurą i smutną atmosferę. Sięgam po telefon leżący obok łóżka i wsłuchuje się w głuche sygnały.
* Louis*
Wchodząc do pokoju zalał mnie mrok. Wokół mnie było na tyle ciemno, że nie mogłem zauważyć nawet własnej ręki. Po kilku minutach przyzwyczajony do mroku wzrok kierował mnie na górę. Wchodząc po schodkach poczułem przypływ radości. Radość? W takim momencie? Alkohol powoli dawał znać o sobie. Ujrzałem sylwetkę Em skierowaną twarzą do okna. Stała tam i rozmawiała przez telefon w języku ojczystym. Mimo iż nic nie rozumiałem wiedziałem, że jest to bardzo trudna rozmowa. Zapewne rozmawiała z mamą Patryka. Usiadłem i czekałem aż skończy rozmawiać. Gdy odłożyła słuchawkę ciągle stała twarzą do okna i spoglądała w pustą przestrzeń.
- Przepraszam Cię – powiedziała dziewczyna po kilku minutach
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem?- zapytałem lekko zdziwiony
- Perfumy.- szepnęła ciągle nie odrywając wzroku od pustej przestrzeni
- Wszystko dobrze?- zapytałem wstając i podchodząc do niej. Odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie oczami nie wyrażającymi nic innego oprócz bólu.
- Już nic nie będzie tak jak kiedyś- wyszeptała patrząc na mnie. Przerażał mnie jej wyraz twarzy. Pusty, przepełniony bólem i rozpaczą za utraconą miłością i rodziną.
- Wiem Em ale to może jest dopiero początek czegoś nowego? Czegoś lepszego? Może ON chciał dać Ci szansę na nowe, lepsze życie? Nie możesz ciągle tkwić w wydarzeniach przeszłości. Musisz iść na przód, musimy, Chcę Ci w tym pomóc tylko mi pozwól…. – odetchnąłem i usiadłem
- Poczekaj chwilę- powiedziała, zapaliła światło i zbiegła na dół. Po chwili słyszałem jak wchodzi. Niosła duże pudełko, zapakowane w fioletowy papier z fioletowa kokardą na wierzchu. – Wszystkiego najlepszego kochanie- uśmiechnęła się i pocałowała w policzek.
- Aż taki wielki? – podniosłem prezent- I taki ciężki?- uśmiechnąłem się widząc, że dziewczyna też to robi. Rozpakowałem go i mogę śmiało stwierdzić, że to był najlepszy prezent w moim życiu.
* Niall*
W końcu wieczór! Wystrojony w garnitur zbiegam na dół aby witać gości w tym moją ukochaną babcię. Już czuję smak jej pierożków w ustach. Mniam! Jestem taki głodny! Od rana nie jadłem nic treściwego. Ku Mojem radości wszyscy gromadzą się wokół stołu. Jedzenie!!! Mój żołądek fika koziołki z radości. Po podzieleniu się opłatkiem i zaśpiewaniu kilku kolęd mogę zaspokoić swój głód. Wszystko tak ślicznie wygląda, że nie wiem od czego zacząć. Czy od śledzika w oleju czy może od pierożków babci? Po chwili zastanowienia nakładam to i to. Eksplozja smaku! Moje podniebienie czuję się jak w raju!
- Jedz wnusiu jedz!- krzyczy babcia z uśmiechem na twarzy
- Babcia! To jest pyszne!- mówię dalej zajadając się pysznościami. Kocham Święta!
* Zayn*
Moje biedne ręce cuchną ciągle makiem. Fuuuu…. Na samą myśl o tej czarnej breji robi mi się niedobrze. W końcu zasiadamy do stołu. Mama niezwykle jest poruszona widząc mnie w garniaku. Tata jest dumny, że ma takiego syna  a ja? Spoglądam na stół i widzę MAK. Wybieram miejsce położone jak najdalej od tego ohydztwa. Dzielimy się opłatkiem, w tle lecą kolędy, mama płacze. Historia lubi się powtarzać. Tak jest co roku. Gdy w końcu udaje mi się dorwać do pachnącego barszczyku mój brzuszek jest zadowolony. Jedno jest pewne w tym niepewnym czasie- na pewno nie tknę maku!
* Harry*
Spędzać święta sam z ojcem? Nie dziękuję. Spoglądam pusto w miejsca gdzie zawsze siedziała mama i Gemma. Stwierdzam, że tata nie jest najlepszym kucharzem. Potrafi przypalić nawet wodę na herbatę więc zamówiliśmy catering. Kobieta, która przywiozła jedzenie śmiała się z nas. No tak. Dwóch facetów, żaden bez kobiety czyli przygotowanie zjadliwego jedzenia graniczy z cudem. Szczerze powiedziawszy tęsknię za mamą, jej śmiechem i nawet tym jak na mnie krzyczała. Głupio się przyznać ale brakuje mi Gemmy. Ona zawsze potrafiła mnie wesprzeć. W końcu nadchodzi ta ciężka chwila gdy siadamy do stołu TYLKO we dwóch i spoglądamy na siebie niepewnym wzrokiem. Ojciec podnosi się i kieruje się do mnie z opłatkiem.
- Harry….- nie słucham co mówi. Wyłączam się  całkowicie. Nawet w taki dzień jak dziś nie potrafię mu przebaczyć tego co zrobił.
- Dziękuję. Nawzajem- mówię i siadam. W końcu nie wytrzymuje i mówię- Tato. Czy Ty naprawdę już nie kochasz mamy? Dlaczego ją wyrzuciłeś? Dlaczego?! Spójrz. Są święta a jej oraz Gem nie ma tutaj. Ich miejsce zawsze było przy nas a nie w jakimś hotelu- łzy cisną mi się do oczu ale nie dbam o to. Mina taty raptownie zmienia się i tym razem to on mówi:
- Harry, życie nie jest takie proste. Pełniłem błąd wyrzucając mamę z domu. Jesteśmy tylko ludźmi więc robimy różne dziwne błędy w życiu. Dzwoniłem do niej dzisiaj, chciałem się pogodzić ale ona nie odbierała. Mi ich również brakuje. Nie tylko Tobie Harry- spojrzałem na ojca i w tym momencie ujrzałem jak pierwszy raz płacze. Tak.. Płacze ten mężczyzna, która zawsze mówił mi, że łzy u chłopa to oznaka słabości i lęku. Nie wiedziałem co powiedzieć. Podszedłem do niego i przytuliłem go. Gdy byliśmy tak do siebie przytuleni usłyszałem ciche:
- Wesołych świąt.- gdy podniosłem oczy ku górze ujrzałem roześmianą mamę wraz z Gem.
- Mamo! Gem!- podbiegłem do nich i zacząłem ściskać. Mojej radości nie było końca. Gdy zobaczyłem jak tata zbliża się do mamy a potem ujmuje ją w ramiona zrozumiałem czym jest magia świąt.
* Liam*
Cudownie. Kolacja spędzona w gronie rodzinnym potrafi zbliżyć ludzi. Wiecie ile ten dzień przyniósł mi przyjaciół? Zaraz.. Policzmy.. Raz.. Dwa… Trzy.. Tak! Zyskałem całego jednego nieożywionego przyjaciela- Pana Wałka. Ja to bym nie radził próbowania tych uszek. Sam nie wiem co do nich wpadło. Gdy mama ich spróbowała na jej twarzy zagościł uśmiech.
- To już wiemy kto, co roku będzie nam gotował barszcz i uszka- powiedziała mama i spojrzała wymownie na mnie. O nie! Tylko nie to!
- Mój wnuczek kucharzem! Moja krew!- powiedziała babcia i zaczęła ciągnąć mnie za poliki.
- Młody Ty się nie da tak babom wykorzystywać- rzekł dziadek- Jak byłem na froncie…- no i się zaczęła opowieść o problemach gastrycznych mojego dziadka. Co raku to samo. Ale czy to nie zbliża ludzi? Oczywiście, że tak.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak krótko dzisiaj ale nauki po samą głowę od stóp licząc. Mam nadzieję, że po części zrozumiecie. Niestety taki mam przywilej, że jutro mam sprawdzian z polskiego, pytanie z niemieckiego i poprawę z anglika od której zależy moja ocena. Przepraszam jeszcze raz. Miłego czytania, kocham xxx

3 komentarze:

  1. Cudowny rozdział jak zwykle z resztą ..
    Mam nadzieję, że nowy pojawi się jak najszybciej :d

    Pozdrawiam serdecznie : http://youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jaka śliczna muzyka, nie dziwię się, że płakałaś-ja również. Uwielbiam działy poruszające ludzie życie, dające coś do zrozumienia. Jesteś jedynym blogiem który wywiera na mnie uczucia, czytając go wcześniej nie wierzyłam że blog o 1D zmieni mój pogląd w życiu. Uwielbiam Cię. Ucz się ucz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta muzyka jest taka... Nie wiem jak to nazwać, poruszająca? No może i tak, a wracając do rozdziały jak wszystkie na tym blogu po prostu cudowny, ma w sobie ten One Thing. No i od razu zrobiło mi się tak jakoś świątecznie mimo iż ten okres już dawno za nami. Gdybyś miała trochę czasu zaglądnij na tego mojego nieszczęsnego, nowego bloga theychangedmylife.blogspot.com! xxx

    OdpowiedzUsuń