piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 49


Stała i wpatrywała się w nas. Jej czarne włosy, które były lekko pofalowane okalały jej twarz. Wyglądała niczym ta dziewczynka, która wychodzi ze studni w horrorze ,, The Ring”. Ciarki przeszły mnie po plecach i uśmiechnęłam się blado. W jej wzroku było coś co wzbudzało we mnie strach. Może ten czarny makijaż potęgował to uczucie? Nie miałam najmniejszego pojęcia.
Zaczęliśmy szukać swoich miejsc. Szłam powoli, nie przejmując się niczym. Miałam nad nią przewagę bo miałam Louisa. Gdy w końcu doszliśmy do naszego stolika uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Siedzieliśmy wraz z Harrym. Zaczęłam rozglądać się za nią.
- Szukasz kogoś?- zapytał mnie Louis
- Tak. Szukam..- próbowałam na szybko coś wymyślić- Szukam Jay- powiedziałam w końcu
- Głuptasie- rzekł chłopak i chwycił moją głowę w swoje dłonie i delikatnie odwrócił- tam są. Chodź! – pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku jego bliższej bądź dalszej rodziny.
Podeszliśmy do Jay, która żywo prowadziła dyskusję z jakimś starszym mężczyzną. Na nasz widok krzyknęła i zaczęła się śmiać. Usłyszałam jak ja to pięknie wyglądam i jakie ja mam szczęście, że Lou mnie spotkał. Starszy mężczyzna dodał, że rude są gorące na co ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Jay wysłała nas do Pary Młodej aby Lou mógł ,,pochwalić’’ się swoją dziewczyną. Jeszcze takiej euforii nie czułam nigdy. Z każdej strony sypały się komplementy odnośnie mojej osoby, odnośnie nas jako pary. Gdy wracaliśmy do stolika z przerażeniem odkryłam dla kogo było przeznaczone czwarte miejsce! Obok nas a ściślej ujmując obok Louisa miała zasiąść Eleonora. Byłam nie tyle wściekła co zdruzgotana. Ta laska działała mi na nerwy mimo iż jeszcze jej nie poznałam.
- Och Em! Musisz poznać kogoś!- krzyknął Lou i pognał w kierunku dziewczyny. Rozumiecie to? Zostawił mnie samą i pobiegł do niej aby się przywitać. Buziak w policzek? I może frytki do tego?! Co ta dziewuch mi tu chłopaka zabiera?! Podeszła i złapałam MOJEGO chłopaka za dłoń.
- No w końcu.- wypalił Louis- El poznaj Emmę- gdy wypowiedział jej zacne imię zrobiło mi się jakoś smutno i pusto w środku. Wypowiedział je z taką miękkością i jakiegoś rodzaju uczuciem.
- Witaj, jestem Eleonora. Dobrze w końcu jest móc zobaczyć Cię na własne oczy. Louis bardzo często o Tobie opowiadał. Miło mi.- zdębiałam. Louis bardzo często o Tobie opowiadał?? Miło jej? Co to wszystko w ogóle ma oznaczać? Podałam jej byle jak rękę i powiedziałam, że również mi miło i na tym ucięłam naszą konwersację. Czy ona chciała mi dać do zrozumienia, że nadal spotyka się z Louis’em? Najwyraźniej tak.. Postanowiłam się tym nie martwić i nie psuć sobie tego wyjątkowego wieczoru. Zaczęłam się bawić.
* Harry*
Oho. To spotkało się dwie baby Louisa. Nie mogło z tego nic dobrego. Emma była wyraźnie poruszona wydarzeniami ostatnich godzin. Spoglądałem ukradkiem na nią i widziałem, że robi dobrą minę do złej gry. Stanowczo złej. Louis wyciągnął ją na parkiet kilka razy ale teraz to El nim obracała. Jego towarzyszka siedziała i patrzyła na to.
- Ej nie pij tyle- powiedziałem widząc, że sięga po 3 z kolie kieliszek wódki.
- Jakoś muszę odreagować, prawda?- zagadnęła
- To może spacer?- zapytałem
- A wiesz?? Zdaje się, że on nawet nie zauważy, że znikłam.- powiedziała i wstała. Podałem jej płaszcz i po kilku sekundach kierowaliśmy się na dwór. Dzisiejsza noc była wyjątkowo ciepła w porównaniu z ostatnimi dniami. Mimo to, śnieg ciągle chrzęścił pod nogami. Za budynkiem był dosyć ładny ogród więc od razu skierowaliśmy się tam. Nikt z nas nie odezwał się słowem. Dopiero gdy doszliśmy do oświetlonej altany Em odetchnęła i zapytała:
- Długo oni ze sobą byli?- widziałem, że sprawia jej trudność wypowiedzenie każdego słowa
- Teoretycznie dwa lata-
- A jak to wyglądało w praktyce?- i znów ten sam to przyprawiający mnie uczucie pustki w głowie
- W praktyce nie było tak źle, byli naprawdę szczęśliwy a Lou z każdym dniem zarzekał się, że to jest dziewczyna, która z każdym dniem zmienia jego życie. Niewątpliwie kochał ją i to mocno aż na kilka tygodni przed tym jak ty przyjechałaś zerwali ze sobą. Ot tak po prostu.-
- Co było tego powodem?-
- A kto za nimi trafi?- spojrzałem na dziewczynę i wiedziałem, że każde moje słowo jest dla niej jak cios w serce. Postanowiłem przerwać ten morderczy dialog i uszanować ciszę, która była jak lekarstwo.
- Wiesz ja widzę, że coś się dzieje. Widzę, że ona bardzo go pociąga i mają się ku sobie. Harry, wiem , że Louis jest Twoim przyjacielem i błagam Cię powiedz jak Ci się zwierzył z uczuć do niej. –  powiedziała na jednym wydechu Em i spojrzała na mnie błagalnym spojrzeniem. Co ja mogłem jej powiedzieć? Louis nic mi nie powiedział o niej ani tym bardziej o uczuciach. Całe czas w jego słowach była Em i pochwała jej osobowości.
- Em on mi nic nie powiedział, słowem się nie odezwał- powiedziałem i przytuliłem przygnębioną już dziewczynę- skoczymy do środka? Drżysz z zimna… Napijemy się czegoś ciepłego i potańczymy, co Ty na to? – zapytałem robiąc arcy śmieszną minę. Na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Tak, to bardzo dobry pomysł.- odparła i ruszyliśmy.
* Louis*
Co za dziewczyna? Skąd w niej tyle siły? Poczułem się znów jak za dawnych czasów, gdy byłem właśnie z El. Nasze życie było niekończącą się zabawą, pełną przygód i wrażeń. Gdy w końcu dała mi możliwość odpoczęcia i napicia się czegokolwiek poszedłem do stolika. Po kilku minutach stwierdziłem, że siedzę sam a Em i Harry’ego gdzieś wywiało. Po chwili dołączyła do mnie El.
- Niezła zabawa co?- zagadnęła
- I to jak. Padam z braku sił- odparłem i uśmiechnąłem się. Pot lał się strużkami. Zastanawiało mnie to gdzie oni się podziali? Już miałem sięgać po telefon i do niej dzwonić gdy zobaczyłem ich wchodzących na salę, śmiejących się zapewne z taniego żartu mojego kolegi.
- Gdzie byłaś? Martwiłem się- powiedziałem ujmując jej dłoń. Była lodowata.- Em, kochanie Ty zmarzłaś. – podszedłem do niej tuląc ją w ramiona.
- Już mi lepiej- powiedziała odsuwając się ode mnie i poszła po herbatę.
- Co Ty odwalasz stary?- niemal krzyknąłem patrząc na Harry’ego wodzącego za nią wzrokiem
- Ja? To zastanów się co robisz Ty! Obracasz swoją byłą Pannę nie widząc, że ranisz przy tym ją! Aż tak Ci zależy na tym aby ją stracić?- szczerze powiedziawszy nie wiedziałem o co tak naprawdę chodzi temu chłopakowi i nie obchodziło mnie to. To, że Em wolała siedzieć przy stoliku z powodu wysokich obcasów i obolałych nóg, nie oznaczało, że ja mam robić to samo. Machnąłem na chłopaka ręką i spojrzałem na Em. Rozmawiała z jakimś chłopakiem. Wolny kraj.
- Wiecie, ja pójdę przypudrować nosek. Wyjaśnicie sobie to między sobą.- powiedziała El i usunęła się z pola walki.
- To nie jest Twoja sprawa co ja robię, rozumiesz? Najwyraźniej nie wyzbyłem się całkowicie uczucia do Eleonory i ono stary wróciło znów! Rozumiesz o co chodzi prawda? Nie potrafię nad tym panować. Gdy ona jest obok mnie, całe moje ciało cierpi. Wiesz jak to jest nie uprawiać seksu tak długo?- wyznałem w pewnym sensie prawdę Harry’emu a ten skinął głową na znak zgody.
- Przynajmniej nie rób tego na oczach swojej dziewczyny.- rzucił krótko i ustąpił miejsca Em. Faktycznie była jakaś przybita i lekko smutna, ale po chwili opuściły mnie te myśli bo śmiała się razem z Harry’m z pary tańczącej na środku parkietu. Faktycznie śmiesznie razem wyglądali.
Siedzieliśmy i tak rozmawialiśmy dosłownie o niczym gdy przyszedł mi sms od El:
Za 5 minut w starej altanie na tyłach domu.
Zdziwiła mnie lekko jego treść ale może jej się coś stało albo źle się poczuła? Po chwili wstałem i powiedziałem:
- Idę się przewietrzyć. Strasznie tu duszno, zaraz wracam- obydwoje skinęli głowami a ja pognałem na spotkanie z El.
* Emma*
Harry wybiegł niczym poparzony z tej Sali. Wbrew temu co mówił, nie było tu tak wcale gorąco. No chyba, że aż tak działała na niego ta dziewczyna no to wtedy zapewne tak.. Chyba błędem było pojawienie się tu, na weselu. No bo jaki jest w tym sens aby przyjść na weselę, aby się zabawić samemu? Teoretycznie przyszłam tu z chłopakiem a w praktyce było troszkę inaczej. Zapewne skończyłabym ten wieczór tak, jak go zaczęłam gdyby nie Harry. Złapał mnie za rękę i wyciągnął na parkiet mówiąc, że będę się smucić na starość a nie teraz i na pewno nie przez Louisa. W sumie miał on rację. Miałam naprawdę już dosyć tej atmosfery przygnębienia, smutku panującej wokół mnie i dałam się ponieść chwili. Zrobiłam bardzo dobrze. Po chwili w rytmach latynoskiej muzyki wyginałam ciało z najlepszym tancerzem na świecie- Harrym Styles’em. Niejedna jego fanka chciałaby być na moim miejscu. Genialnie tańczył. W końcu przyszedł czas na wolniejszy kawałek i wtuleni w siebie, zapominając o otaczającej nas rzeczywistości spoglądaliśmy sobie w oczy. Były piękne. Ich zieleń ujmowała serce i z każdym momentem zatracałam się w nich coraz bardziej. W końcu muzyka zmieniła swój bieg na nieco szybszą, jednak nam to nie przeszkadzało. W pewnym momencie Harry zrobił jakiś dziwny ruch i widziałam wszystko do góry nogami. Czyli tak się bawimy? Gorące i namiętne tango? Ok., nie ma sprawy. Podciągnął mnie do góry i spojrzał ponownie w oczy. To co potem się działo było rodem z filmu. Zgromadził się tłum gapiów i widzów. Uwodziłam chłopaka spojrzeniem, krokiem i każdym innym gestem. Czułam, że dopełniamy siebie w tym tańcu. Każde z nas, nie ukrywajmy, pragnęliśmy siebie i ten taniec był przejawem tego wszystkiego. Gdy wykonałam Corte* zostaliśmy oklaskani przez wszystkich zgromadzonych na Sali, na czele z Parą Młodą. Uśmiechaliśmy się do siebie jak najwięksi szczęściarze na świecie. Jakbyśmy wygrali fortunę. A my po prostu patrzyliśmy na siebie z bliskiej odległości.
* Eleonora*
Siedziałam i czekałam zniecierpliwiona na chłopaka. Po chwili usłyszałam kroki i zobaczyłam głowę Lou wychylającą się zza malutkich drzwi.
- Tu się skryłaś- mówi i siada obok mnie. Ławeczka lekko trzeszczy- stało się coś?-
- Och Lou. Tak, stało się.- mówię smutnym głosem
- Ej.- podnosi palcem moją brodę ku górze.- co się stało El? Nie strasz mnie-
- Louis czy Ty nadal nic nie rozumiesz? Tak trudno jest połączyć ze sobą kilka faktów?-
- Ale o czym Ty mówisz?- pyta mnie jakbym mówiła w innym języku. Zaczynam się śmiać.
- Czy dla Ciebie to nic nie znaczy? Każdy nasz gest, każde ukradkowe spojrzenie i każde spotkanie?-
- Ach o tym mówisz. El ja kocham…-
- Czyżby? To co w takim bądź razie robisz tu i teraz? Zapomniałeś, że przyszedłeś na wesele z dziewczyna?-
- El ty mnie źle rozumiesz. Świetnie się rozumiemy, dobrze jest nam ze sobą ale-
- Nie ma żadnego ale! Louis spójrz! Byliśmy ze sobą 2 lata i to był najlepszy okres w naszym życiu, nie powiesz, że nie.- mimo przyciemnionego światła widzę uśmiech na jego twarzy. – Co nam stoi na przeszkodzie do szczęścia? Tylko ona. Zrób w końcu coś dla siebie a nie tylko dla niej. Zrób coś pod wpływem impulsu, zostaw ją, bądź ze mną, zacznij żyć. Może Ty tego nie widzisz ale ona świetnie dogaduje się z Harry’m więc może akurat z nim postanowi być? Ja kocham Cię całym sercem, nawet na chwile nie dałam sobie zapomnieć o Tobie. Zbyt wiele przeżyliśmy razem.- mówię i spoglądam na niego. Wygląda jakby analizował mój słowotok.
* Louis*
Siedziałem i próbowałem skupić się na tym co ona do mnie mówi ale nie potrafiłem. Czy tak właśnie miało wyglądać moje szczęście z Em? Ona miała rację, zbyt bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Stało się to raptownie, tuż po jednej kłótni z Em zadzwoniłem do niej w zamiarze szukania pocieszenia.  Tylko ona tak naprawdę mnie rozumiała. I jakoś tak się potoczyło. Najpierw spacery, niewinne spotkania w kawiarniach a teraz nagle bum! Wszystkie emocje eksplodowały a ja nie miałem na to wpływu. Jeszcze dochodziła do tego ta specyficzna męska cecha. Em pogrywała sobie ze mną robiąc różnego typu gry wstępne a potem nagle oznajmiała, że nie może, że nie teraz. Szlag mnie trafiał w takich chwilach bo to było jak jakieś męczarnie! Patrzenie się na jej tak cudowne ciało i brak możliwości dotknięcia go jakikolwiek sposób. Hazza też nie był gorszy. Pogrywał z nią byle jak a ona wierzyła mu w każde słowo. Gdy patrzyłem na El i jej ciało, które nigdy nie stawiało mi oporu poczułem, że tak jak już nie może. Mimo iż czułem coś do Em uczucia do El były silniejsze.
- El to nie jest tak, że ja o Tobie zapomniałem. Nie, nie potrafiłem. Do tej pory Twoje zdjęcia wiszą u mnie w pokoju. Mimo wszystko ja nie mogę tego zrobić Em, nie teraz gdy straciła tyle ważnych osób w życiu.-
- Louis otrząśnij się! Ona teraz bawi się z Harrym i nie nawet nie myśli o Tobie.- dziewczyna przysunęła się i położyła mi rękę na udzie. Zaczęła jechać coraz wyżej i wyżej gdy w końcu zapytała:
- Ile razy?-
- Od rozstania z Tobą nic- powiedziałem zażenowany
- Żartujesz?! Aż taka cnotka z niej?- jej ręka spoczęła niebezpiecznie blisko rozporka. Zdjąłem ją i wstałem
- El ja tak nie mo…- i wtedy jej usta wpoiły się w moje. To nie był zwykły pocałunek, było to coś na kształt dzikiego wyrażania pożądania drugiej osoby. Ten pocałunek był prawdziwą bombą wybuchową, mieszanką wszelakich uczuć. Mało brakowało a zdarłbym z niej tę sukienkę tam. Moje dłonie błądziły po całym jej ciele, docierały tam, gdzie Em nigdy w życiu nie dała się dotknąć. Taka właśnie była różnica pomiędzy Eleonorą a Emmą. El zawsze była gotowa zaspokoić mężczyznę.
* Harry*
To było niesamowite przeżycie! W końcu mogłem pokazać co tak naprawdę  potrafię. Nie wiedziałem, że taniec może być tak namiętny i zmysłowy. A taniec z taką dziewczyną? Klękajcie wszystkie gry wstępne, byłem cały jej. Ukłoniliśmy się i wróciliśmy do stolika.
- Jak to możliwe?- zapytała mnie czerwona Em
- Ale co?- zapytałem pijąc duszkiem szklankę soku
- No to, że tak świetnie tańczysz. Nie miałam pojęcia, Harry to było… świetne- wydyszała Emma a ja zdobyłem się na krótkie dziękuję. W pewnym momencie podeszła do nas Młoda Para na pamiątkowe zdjęcie. Uśmiechnęliśmy się ładnie, błysk flesza i po wszystkim. Spojrzałem na nią a ona wybuchła śmiechem. Alkohol ją troszkę rozluźnił i wcale to nie było złe. Oczywiście nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była śliczna, jak najpiękniejsza noc z milionem gwiazd, jak najpiękniejszy kwiat. A Louis? Cóż. Pewnie posuwa gdzieś El na tyłach budynku bo Em jest na tyle wyrozumiała aby nie dawać byle komu tak jak El. Swoją drogą dziwiło mnie to, że jeszcze nie spali ze sobą ale cóż. Jest to wyrazem szacunku Em do swojej osoby i swojego ciała.  Gdy spojrzałem na zegarek dochodziła pierwsza. Nie czułem się w ogóle zmęczony więc ponownie wyciągnąłem moją koleżankę na parkiet. Jednak nie dane było mi długo z nią tańczyć, bo podszedł do nas inny chłopak i chciał wymienić z nią kilka kroków. Pocałowałem dziewczynę w rękę i wróciłem do stolika. Swoją drogą ciekawiło mnie to gdzie na tak długo znikła El z Lou… Nie chcę aby Emma znów przez niego cierpiała.
* Emma*
Nie to, że ja narzekam ale ten chłopak miał jedną zaletę, był przystojny ale za cholerę nie umiał tańczyć. Po kilku krokach, które skończyły się niesamowitą boleścią stóp podziękowałam mu i wróciłam do stolika.
- Tak szybko?- zapytał Harry
- To była MA- SA- KRA! Moje stopy- mówiąc to zaczęłam gładzić je ręka. Harry zaśmiał się a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. Miałam już dość tej muzyki, tańczenia, jedzenia na dodatek byłam cała obolała.
- Harry zawieziesz mnie do domu?- zapytałam
- Tak, jasne. Tylko znajdźmy Louisa aby mu powiedzieć.-
- Czekaj, od czego są telefony?- wyciągnęłam telefon i uśmiechnęłam się. Wybrałam pośpiesznie numer do mojego chłopaka
* Louis*
Tego brakowało mi przez te wszystkie miesiące, dni, godziny. Brakowało mi ELEONORY, jej ciała, jej ust. Gdy staliśmy tak przylegając do siebie ustami zaczął dzwonić mi telefon. Wyjąłem go i z przerażeniem stwierdziłem, że to Em!
- El poczekaj – powiedziałem odsuwając od siebie dziewczynę.
- Tak?- odebrałem próbując uspokoić drżący głos
- Louis źle się czuję.- powiedziała Em
- Dobrze, już idę- powiedziałem zbierając się ale El trzymała mnie za dłoń
- Nie, nie. Harry odwiezie mnie do domu. Zobaczymy się za niedługo. Baw się dobrze- powiedziała i rozłączyła się
- Harry odwiezie mnie do domu- zacytowała El słowa Em.- i nadal sądzisz, że między nimi jest tylko przyjaźń?-
- Sam nie wiem co o tym myśleć- powiedziałem
- Wiem co poprawi Ci humor. Ja, Ty, moje mieszkanie i wanna.- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę w stronę parkingu.
* Emma*
Zaczęliśmy się zbierać z Harrym. Podeszliśmy do Młodych i podziękowaliśmy za świetne przyjęcie. Dostaliśmy troszkę smakołyków i już zmierzaliśmy do auta. Na dworze było przyjemnie chłodno. Wiatr pieścił moje zaróżowiałe  policzki i przegrzane ciało. Wsiadając do auta wydawał mi się, że widzę Eleonorę, która trzyma za rękę Louisa! Chyba byłam już przemęczona. Wsiadałam do auta i spojrzałam na Harry’ego.
* Harry*
Dziewczyna była już naprawdę zmęczona, zresztą ja również.  Ileż w końcu można jeść, tańczyć, skakać i bawić się na całego? Jechaliśmy wsłuchując się w słowa ballad miłosnych. Gdy w końcu dojechaliśmy do domu Em powiedziała, że nie ma innej opcji i że zostaję u niej na noc. Zgodziłem się bez żadnego słowa zaprzeczenia. Byłem już lekko zmęczony i wcale nie uśmiechało mi się jechać jeszcze taki kawał do domu.
Weszliśmy do kuchni i wzięliśmy jakieś czekoladowe ciastka i poszliśmy na górę. Po chwili Em przyniosła mi pościel a za nią wbiegło coś na kształt kota.
- To kot?- zapytałem patrząc na rudą kulkę bawiącą się rogiem poduszki
- Tak, poznaj….-
- Bezimienny?- zapytałem
- Póki co tak, prezent od Louisa- powiedział Em i włączyła jakąś komedię. I znów spędziliśmy wieczór w ten sam sposób co zawsze. Nie zwracałem uwagi na fabułę tylko patrzyłem na Em bawiącą się z kociakiem.
- Pójdę się umyć- powiedziałem w końcu czując, że zbliża się pora spania.
- To ja się przebiorę, nie mam siły na prysznic- rzekła dziewczyna podnosząc się leniwie z łóżka. Po kilku minutach wróciłem do niej czując się o niebo lepiej. Em spała słodko na łóżku a obok niej spał kot. Zgasiłem telewizor, przygarnąłem ją do siebie a ona o dziwo położyła ręce na moim brzuchu.
- Mam nadzieję, że nie będę Ci przeszkadzać- szepnęła- nie mam siły iść po schodach
- To może Cię zaniosę? Bo jak ktoś rano wejdzie to może być nieprzyjemnie-
- Spokojnie zamknęłam drzwi, a poza tym uwielbiam Twoje ciało pachnące wanilią. – lekko uśmiechnęła się pod nosem objęła mnie mocno i po chwili jej oddech wyrównał się. Spała.
* 3dni później*
- Em pośpiesz się! Zaraz wyjeżdżamy!- krzyczał czekający na mnie Cris. Pakowałam walizkę w biegu. Tak, moja organizacja była nie do pobicia.
 – Em no!- tym razem był to Harry. Tak, właśnie tak. Jadę z Harrym celebrować przywitanie nowego roku w Leeds. Czekała nas kilku godzinna podróż. Na miejscu mieliśmy się spotkać z resztą zespołu. No prawie z resztą. Wyjątkiem był Louis, który musiał wyjechać z rodziną. Jego strata. Zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach. Przywitałam Loczka buziakiem w policzek i mocnym niedźwiadkiem. Cris stał i gapił się na mnie jakby ujrzał ducha.
- No co? Ty też chcesz?- zapytałam uśmiechając się
- No tak- wyszczerzył ząbki a ja powtórzyłam czynność.
- To co? Zbieramy się?- zagadnęłam
- Tak- powiedział Cris, pożegnał Lucy tak samo jak i ja i odpaliliśmy silnik auta.
* Louis*
To mi się udało. Nie powiem, że nie. Co prawda zabolało mnie to, że okłamałem Em i nie będę mógł z nią przywitać Nowego Roku ale spędzę go w obecności mojej kochanej El! Jedziemy do Liverpool’u. będzie cudownie móc spędzić kolejną upojną noc w obecności tak chętnej do wszystkiego osoby. Od tego wesela spotykaliśmy się praktycznie codziennie, bywało, że nawet 2 razy dziennie na tzw. Szybki numerek. To była ulga dla mojego ciała. Po roku zacząć robić takie rzeczy… Jak szklanka wody gdy nie pije się 2 dni. Przynosi ulgę. Właśnie czekam na nią na lotnisku. Po chwili zmierzamy już na pokład samolotu i zaczynamy świętować.
* Liam*
Punkt 10.00 wyjeżdżam z domu w kierunku Leeds. Walizka czekała na mnie tuż obok drzwi, spokojnie wstałem sobie rano nieco wcześniej aby zjeść śniadanie. Mama to ma klasę, prawdziwe angielskie śniadanie. Bekon. Mmmm…. Niebo w gębie. Cieszyłem się na spotkanie z moimi przyjaciółmi. Już tęskniłem za matkowaniem im.
* Niall*
Ze snu wyrywa mnie budzik. Śniłem o pysznych pierożkach babci i prażonej kukurydzy. Na samą myśl mam ochotę zabić ten budzić. Och.. To dzisiaj jedziemy? Chyba tak. Biorę walizkę i jedną ręką zwalam zawartość pułki do jej wnętrza. Następnie poprzez zapach sprawdzam stan bielizny i już jestem gotowy do podróży. Leniwie wciągam na siebie ubrania i schodzę na śniadanie. Mama zrobiła mi tylko 8 kanapek. Śmiem twierdzić, że żałuje mi jedzenia. Na drogę przygotowała mi też zbyt mało. Będę musiał wstąpić do Nados.
* Zayn*
W końcu oderwanie się od tej ponurej rzeczywistości. Na jedzenie już patrzeć nie mogę. Swoją drogą ciekawi mnie to od kiedy Lou zrobił się takim domownikiem? Bo wiecie. On  nigdy nie opuściłby takiej okazji do imprezowania. Wyjechałem sobie już spokojnie z domu, słucham radia i akurat leci nasza piosenka. Kiwam głową w rytm i jadę przed siebie. W końcu okazja do zabawy!
* Kilka godzin później.*
- No.. Nieźle to wygląda – mówię stojąc przed naszym hotelem
- Harry idziesz?- pytam mnie Em. Jest strasznie zła bo nie dałem jej spać. Ale czy to moja wina, że po prostu ją uwielbiam drażnić?
- Idę, idę- mówię i podążam za dziewczyną. Nie minęło nawet 15 minut a już usłyszałem śmiech w holu. Od razu rozpoznałem Zayna i jego ,, Vas Happenin?’’
* Emma*
Weszła do pokoju i rozłożyłam się na łóżku. Wybrałam numer do Fel aby nie przerywać Louis’owi jazdy.
- Hej Fel tu Em, gdzie już jesteście?- zapytałam pełna entuzjazmu w głosie
- Cześć Em! Sory, ale nie bardzo wiem o czym mówisz. Gdzie mamy być? Jesteśmy w domu- powiedziała zdziwiona dziewczyna. Pewnie jeszcze nie wyjechali.
- Jeszcze nie wyjechaliście?-
- Em ale my nigdzie nie jedziemy.-
- No a co z Liverpool’em? Przecież mieliście tam dzisiaj z Louisem jechać. Całą rodziną do jakiejś ciotki na Sylwestra. -
- My? Em my nie mamy tam rodziny. -
- Ale jak to? Jest Louis?- teraz to już była przerażona
- No nie ma go. Wyjechał jakąś godzinę temu mówiąc, że jedzie po Ciebie i zaraz wyjeżdżacie.- powiedziała równie zdziwiona dziewczyna co ja.
- Ale nie ma go ze mną. Ja jestem z chłopakami w Leeds. – i opowiedziałam jej z grubsza jak to było.
- Ale jaja…. A to Louis.-
- Przepraszam Fel ale muszę kończyć- urwałam rozmowę bo poczułam cisnące mi się łzy do oczu. Poczułam pod plecami jakieś zgrubienie i podniosłam się. Uniosłam do góry koc i zobaczyłam małą paczuszkę. Widniał na niej napis : Dla Emmy. Było to bardzo dziwne. Powoli rozpakowałam ją i zobaczyłam list.
,, Przepraszam Cię, że dowiadujesz się tego w ten sposób. Nie chcę abyś potem cierpiała przez niego. Przejrzyj na oczy. C.”
Nic nie rozumiałam. Wzięłam do ręki białą kopertę, syto wypełnionym czymś prostokątnym i po prostu wyjęłam to. Zlałam się łzami. Poczułam się jak szmata.
- Hej Em!- usłyszałam jak koś wchodzi- co tam?- zero reakcji- Em?- był to Harry
- Louis mnie zdradza- wydusiłam z siebie te gorzkie słowa i rozpłakałam się na dobre

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, trochę szkoda Emmy ale dzięki takim zwrotom akcji twój blog mnie nie nudzi. Jesteś po prostu boska, a te twoje pomysły... ubustwiam! Gdybyś miała chwilkę czasu looknij też na mojego bloga theychangedmylife.blogspot.com I'm yours forever! xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Love it!! <3 Szkoda Em ;( Czekam na nastepny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Kocham i jeszcze raz Kocham twojego bloga normalnie nie moge sie doczekać nastepnego rozdzialu ^^ prosze dodaj go szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, co się dzieje. Akcja akcja i jeszcze raz-akcja! Tyle emocji w tak małym tekście. Trzeba zareklamować ten blog, jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń