poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 14

Woda jest lodowata.Mamy w końcu październik więc natura robi swoje. Czuję w płucach tysiące małych igieł, które ktoś wbija tylko po to abym nie mogła oddychać. I tak też się dzieje. Po kilku minutach bezsensownego ratowania się mogę tylko szepnąć ,, Cris pomóż mi''. Cały dotychczasowy świat zakrywa mrok.
                                                                          ***
Jestem gdzieś daleko. Na pewno nie w Londynie. Jest tu ciepło, zielono i cudownie pachnie. Są tu ludzie, których nie znam ale są też Ci, których kojarzę. W pewnym momencie dostrzegam znaną mi sylwetkę
- Patryk?- szepczę nie mogąc uwierzyć, że go widzę
- Em?- pyta zdziwiony - Co Ty tu u diabła robisz?-
- Nie wiem.. Wiem, że wpadłam do wody i wszystko pokryło się czernią i nagle budzę się tu i widzę Cię. Czyli to wszystko było snem? Nie miałeś wypadku i ciągle żyjesz?-
- Nie Em. To nie tak. Ciebie nie powinno tu być! Ty masz żyć!- krzyczy Patryk a ja dostrzegam rodziców
- Mama! Tata! - krzyczę i biegnę do nich- jak ja tęskniłam!-
- Emmo! - rodzice podbiegają i tulą mnie jak najmocniej potrafią. - nie można Ci tu być. Musisz wrócić tam, na ziemię- mówi spokojny głosem mama
- Mamo ale ja chcę zostać tu z wami. Tu mi jest dobrze. Nie chcę wracać do tego zimnego Londynu, do tego nie idealnego życia. -  mówię smutno
- Pomyśl o Lou- mówi Patryk- on Cię na prawdę kocha i nie chce Cię stracić. Wiem co teraz czuję bo czuwam przy was. Nie chciał jechać. Był tak bardzo smutny, że musi Cię opuścić. Nie psuj tego Em- obraz zaczyna mi się rozmazywać przed oczami. Głos stają się coraz mniej wyraźnie a mnie otacza zewsząd zimno.
                                                                  ***
* Oczami Lou i chłopców*
Ciche sygnały w telefonie. Po trzecim słyszę zaspany głos
- Halo?-
- Dobry wieczór. Przepraszam, że dzwonię o tak później porze ale mam dla Pana bardzo ważną wiadomość.-
- Tak? Proszę mówić- jestem tak bardzo  zdenerwowany ponieważ mam przeczucie, że coś się stało Em
- O ile się nie mylę to zna Pan Pannę Emmę Nowak?-
- Tak znam. To moja dziewczyna-
- Rozumiem. Muszę Pana poinformować, że Pańska dziewczyna miała wypadek. Jej stan jest stabilny. -
- O mój Boże...- udaje mi się tyle wydusić z siebie. Oczy zachodzą mi mgłą. Przed oczami staje mi obraz uśmiechniętej Em. Nie słucham już tego co mówi kobieta w telefonie. Wstaję, zapalam światło i zaczynam wrzucać do walizki to co jest pod ręką. Wychodzę na korytarz i zaczynam krzyczeć ile sił w płucach ,, Wstawać!'' Ale to nic nie daje. Postanawiam wejść do każdego pokoju z osobna i zapalić światło. To akurat był bardzo dobry pomysł bo po chwili słychać pierwsze dźwięki zaspanych chłopców.
- Lou czy Ty nie możesz spać?- pyta zaspany Harry
- No właśnie stary jest 3 nad ranem a Ty nas budzisz- odzywa się Liam
- Mam nadzieję, że to coś ważnego bo inaczej będzie z Tobą źle - grozi mi Zayn a próbuje robić odpowiednią minę ale udaje mu się tylko ziewnąć.
- Bardzo was przepraszam ale przed chwilą dostałem telefon z Londynu- mówię to i czuję jak rośnie mi gula w gardle- Em - przełykam ślinę a oczy chłopców są wpatrzone we mnie- Em miała wypadek- udaje mi się to powiedzieć. Nie udaje mi się powstrzymać łez. Chłopcy gromadzą się tuż obok mnie
- Lou ale jak to miała wypadek. Coś jej się stało?- pyta na raz cały chórek
- Chłopcy nie wiem nic. Teraz wiem tylko tyle, że muszę się natychmiast dostać do Londynu- mówię
- Ale jak to do Londynu? Jesteśmy w środku trasy koncertowej i nie możemy jej odwołać.-mówi Loczek
- Chłopie zrozum mnie! Moja dziewczyna miała wypadek i jest w szpitalu! Musze przy niej teraz być!-
- Hej hej. Lou. - mówi Liam i obejmuje mnie ramieniem - manager urwałby Ci głowę za to, że zrezygnujesz z trasy. Zostało nam zaledwie 2 tygodnie pobytu tutaj. Zaraz zadzwonimy do szpitala i dowiemy się co i jak. Jeśli jej stan będzie bardzo zły to zaraz zbieramy się i jedziemy. Ok?-
- Dobrze. - siadam na fotelu a Hazza przynosi mi ciepłą herbatę
- Wszystko się ułoży- mówi spokojnie- Em jest ważna dla nas wszystkich. Jest ja siostra- dodaje Niall
- Dzięki chłopcy. Na prawdę nie wiem co robić- mówię i wtulam się w Harrego. Potrzebuję teraz kogoś bliskiego. Z oddali słyszę jak Liam rozmawia z kimś ze szpitala. Ton jego głosu radykalnie się zmienia pod koniec rozmowy.
- Dobrze dziękuję. Dobranoc- mówi Liam i spogląda na nas
- I co? Mów co z Em!- pytam.. Nie nie pytam ja na niego krzyczę
- Spokojnie. Z Em jest wszystko w porządku. Jej stan polepsza się z godziny na godzinę. Jest teraz w śpiączce farmakologicznej. Planują ją wybudzić w czwartek. Więc Lou na prawdę nie musisz lecieć do Londynu. Są przy niej wszyscy jej bliscy.- kamień spada mi z serca. Nie czułem takiej ulgi nigdy w życiu.
- Co się w ogóle stało? Skąd ten wypadek?- pyta wyraźnie poruszony Zayn.
- Potknęła się i wpadła do basenu. Nie umiała pływać. Zaczęła tonąć ale wyciągną ją Cris. - mówi Liam
- Całe szczęście, że tam on był!- mówi Niall - co my byśmy bez niej zrobili?-
- Nie wiem Niall ale wiem, że ja nie daję już rady. To dla mnie za dużo rzeczy jak na jedną noc- mówię- Sorki chłopaki ale musze się położyć-
- Jasne stary. Nie przejmuj się już tym tak bardzo. - mówią chłopcy a ja kieruję się do swojego pokoju. Kładę się na łóżku i patrzę na wyświetlacz telefonu na którym widnieje uśmiechnięta twarz Emmy. ,, Tylko mnie nie opuszczaj'' mówię i po chwili zasypiam.
Kolejny dzień rozpoczynam od wybrania numeru do Emmy. Po kilku sygnałach rozłączam się. Schodzę na dół i postanawiam przygotować śniadanie dla chłopców. Muszę jakoś rozładować napięcie. Po chwili cała zgraja wyłania się z pokoi i zajmują miejsce przy stole.
- Jak się czujesz Lou?- pytają mnie
- A jak ma  się czuć? Nie jest najgorzej ale uwierz było lepiej. - mówię i spoglądam w talerz
- Za 4 godziny mamy koncert. Dasz radę? - pyta Harry
- Jasne. Ogarnę się jakoś a resztę załatwią charakteryzatorzy prawda?-
- Jasne Lou.- Do końca śniadania nic nikt nie mówił. Dzisiaj już środa. Jutro prawdopodobnie wybudzą Em. Tak bardzo chciałbym usłyszeć jej głos..... Chcąc zająć czymś głowę postanawiam posprzątać w pokoju i doprowadzić siebie do porządku. Czas tak szybko mija, że nie zauważam nawet a już stoimy przed sceną. Po chwili słyszę tylko ,,Welcome five wonderful boys! Dear One Direction!" i ktoś popycha mnie na scenę. Wszystko dzieje się tak szybko. Nie mam siły śpiewać. Nie chcę śpiewać i cieszyć się z występu wiedząc, że Em leży w szpitalu. Chłopcy też nie są w najlepszym humorze.
- Moi drodzy. Bardzo was przepraszamy za nasze dzisiejsze zachowanie- zaczyna Harry- Musicie wiedzieć, że wczoraj w gruncie dzisiaj nad ranem dostaliśmy bardzo ważny telefon-
- Tak-  kontynuuje Liam- dziewczyna Lou- i tu pokazuje na mnie - Emma miała wypadek i znajduje się teraz w szpitalu.- po sali rozchodzi się dźwięk wyrażający smutek i współczucie-
- Tak kochani. Bardzo was przepraszam. To moja wina. Chciałem lecieć do Londynu jak najszybciej ale chłopcy mi uświadomili, że nie możemy was zawieść. Za niedługo nasza trasa kończy się i wtedy dopiero zobaczę Em.- mówię i schodzę ze sceny. Nie wytrzymuje ani chwili dłużej. Czuję wibracje telefonu w kieszeni. Patrzę na wyświetlacz i widzę komunikat ,, Em dzwoni''.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Aaa!! Ale się porobiło! Może i nie do końca tak miał wyglądać ten rozdział ale chyba nie jest najgorszy ;)
Pod ostatnim rozdziałem dostałam tak cudowne komentarze i wierzcie mi lub nie normalnie łzy mi stanęły w oczach! Kurczę... Zaczęłam pisac bloga dla zabawy nie wiedząc nawet o tym, że spotkam tu tak życzliwyc ludzi! Kochani dziękuję wam za każde słowo! Szczególnie dziękuję :
Sthokrotka , rażąca.pozytywnym.myśleniem, Camille i wielu wielu innym. Dziękuję że jesteście ze mną . Kocham was xoxo :)

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 13

- Lou? - pytam z nadzieją, że odpowie w końcu
- Em Jak sama wiesz.... Kurde... Powiem prosto z mostu jedziemy w trasę koncertową na 2 miesiące- mówi to i zasłania twarz rękami
- Hej Lou- zbliżam się do niego i przytulam go- Przecież to jest normalne, że wyjeżdżacie. Taka praca prawda? -
- Tak Em wiem ale ja nie chcę Cię tu zostawiać. Nie teraz. Nie mogę rozumiesz?-
- Lou. To tylko 2 miesiące. Spójrz przecież ja teraz też będę zajęta. Szkoła dom szkoła. Nic się nie dzieje- mówię i składam delikatny pocałunek na jego policzku. Dlaczego ja nie potrafię powiedzieć mu prawdy? Cholernie mnie to boli, że wyjeżdża na 2 miesiące! To tak długo!
- Em... Mówiłem Ci już, że jesteś aniołem?-
- Nie... Jeszcze tego nie słyszałam od Ciebie - mówię i uśmiecham się
- No to mówię Ci.. Em jesteś aniołem- po chwili czuję ciepło jego ust na moich a do tego słony smak łez.

                                                                         ***
Kolejne dni mijają tak szybko, że nawet nie zauważam, że Lou ma za kilka godzin samolot. Trasa koncertowa po Europie to dla nich wielka szansa. Może nie są znani tam tak jak tu ale na pewno mają też fanów. W głowie rodzi mi się misterny plan ale nie chcę go jeszcze nikomu zdradzać. Słyszę dzwonek do drzwi a po chwili krzyczącą Lilian ,, Emmo do Ciebie!''. Zbiegam po schodach i widzę Lou uśmiechającego się do mnie.
- Lou co Ty tu robisz? - pytam zdziwiona- masz za niedługo samolot!
- Właśnie! Musiałem się z Tobą pożegnać..-
- Przecież Ci mówiłam, że nie trzeba. To szybko zleci zobaczysz. - mówię
- Dla Ciebie może Em to szybko ale dla mnie to cała wieczność-
- Za ile masz samolot?-
- Za 2 godziny- mówi spoglądając na zegarek- a co?-
- Chodź- mówię ciągnąć go za rękaw. Po chwili jesteśmy w kuchnia a ja wyjmuję wszystko z lodówki
- Co robisz Em?-
- Jak to co? Kanapki- mówię i uśmiecham się najładniej jak potrafię
- Nie rób tak Em -
- Jak?- pytam zdziwiona lekko jego reakcją
- Nie uśmiechaj się tak ładnie bo sama myśl, że nie będę widział Twojego uśmiechu przez 2 miesiące wywołuje u mnie smutek -
- Lou. Mówiłam Ci, że to tylko 2 miesiące a nie 2 lata. A zresztą istnieją też telefony, skype itp. Nie dam Ci o sobie zapomnieć.- mówię to i pakuję wszystko do torby, którą podaję Lou
- w samą porę. Em będę się już zbierał bo wiesz odprawa itp.- mówi smutnie
- Rozumiem. Pozdrów wszystkich chłopców i życz smacznego- mówię to i przytulam Lou. Po chwili odwzajemnia mój uścisk a ja znów czuję się tak jak przy Patryku. Nienawidzę rozstań. Są takie smutne. - Lou musisz już iść bo się spóźnisz. - mówię i staram się odsunąć ale moje próby idą na darmo.
- Ale kiedy ja nie chcę Em. Chcę być tu gdzie mnie ktoś kocha - mówi i spogląda na mnie smutnymi oczami
- No wiesz.. Tam czeka na Ciebie kupa zakochanych w sobie nastolatek- puszczam oczko do niego a ten pokazuje mi język
- Lou na prawdę już musisz iść.-
- Wiem. - ostatni pocałunek, ostatni uścisk, ostatnie spojrzenie stęsknionych oczu.  Słyszę ciche uderzenie drzwi i sylwetkę Lou za drzwiami.
                                                                     ***
Po kilku godzinach dostaję sms'a od Lou ,, Przystanek Amsterdam. Jesteśmy cali i zdrowi. Niall mówi, że kanapki robisz najlepsze pod słońce. Pozdrawiamy i tęsknimy. P.S Kocham xxx". Cały Lou. Kochający i ciepły. Minęło dopiero kilka godzin a ja już za nimi tęsknię. Postanawiam cieszyć się z ostatnich ciepłych dni tego roku. Zakładam dresy, włączam mp3 i ruszam do parku pobiegać. Po drodze zatrzymuje mnie pewien chłopak. który pyta mnie o drogę do najbliższego Skate Parku. Postanawiam go ta zaprowadzić. Po drodze dowiaduję się, że ma na imię Michał i też jest z Wrocławia! Co za zbieg okoliczności. Podoba mi się jego styl. Szeroka bluza do tego rurki i czerwone trampki. Ma brązowe kręcone włosy i zielone oczy. Tak jak Harry! Po kilku minutach wspólnej rozmowy rozstajemy się. Po kilku krokach Michał dogania mnie i pyta czy nie miałabym ochoty z nim się spotkać. Czemu nie? Koleżeńskie spotkanie zawsze jest ok. Szybka wymiana numerami telefonów( niestety zostawiał telefon w domu i musiałam go zapisać na ręce) . Odbiegam w swoją stronę.Zbliża się 22.00. Nie miałam pojęcia, że tak długo byłam w parku! Marzy mi się długa aromatyczna kąpiel i dobra kolacja.
- O! Pani dbająca o kondycję w końcu przyszła do domu! - wita mnie głos Crisa
- O tak! Marzy mi się taka długa kąpiel a potem dobra kolacja...-
- To wiesz co? Mam pomysł-
-Tak? A jaki?- pytam zainteresowana tym co się w jego głowie zrodziło
- Idź teraz na górę i weź kąpiel a ja przez ten czas przygotuję tylko dla nas kolację. Co Ty na to?- pyta
- Bardzo dobry pomysł! - mówię i lecę do łazienki
Po około godzinnym siedzeniu w wannie postanawiam wyjść. Tego mi było trzeba. Długa kąpiel w wiśniowym płynie do kąpieli. To jest to.... Wychodzę z łazienki i czuję cudowny zapach. Zakładam na siebie luźne spodnie i szeroką bluzkę i idę za zapachem. Koło schodów stoi Cris i wygląda na to, że czeka na mnie.
- I jak? Wypoczęłaś?-pyta
- Tak i to bardzo! Tego mi było trzeba.. Długiej kąpieli.Mmmm.... ale coś ładnie pachnie... - mówię i staję na ostatnim schodku a Cris podaje mi rękę i pyta
- Pozwolisz?- podaję mu rękę i czuję przechodzący dreszcz. Co jest? Dlaczego przeszedł mnie dreszcz? Po chwili nie myślę o tym bo to co widzę przechodzi pojęcie. Taras jest udekorowany lampkami, które delikatnie zmieniają barwę. Po środku leży koc a na nim jedzenie i cała zastawa.
- To wszystko Ty zrobiłeś?- pytam będąc ciągle w szoku
- Oj od razu takie pytania... Praktycznie sam. Ale to teraz nie ważne. Życzę smacznego -
- Ja również- mówię i siadam na kocu. Nie wiem od czego zacząć. Są kanapki z szyneczką, serkiem, sałatką i pomidorem, są truskawki w czekoladzie z bitą śmietaną, są  też malutkie babeczki z owocami które wprost uwielbiam. W mgnieniu oka wszystko znika z talerzy. Pozostają tylko dwie truskawki. Jedną biorę ja a drugą Cris.
- Em czy mogę coś zrobić?- pyta a ja nie wiem co odpowiedzieć
- wiesz zależy co...-  odpowiadam
- Po prostu zaufaj mi i zamknij oczy-
- Dobrze...- zamykam oczy i  czuję słodki smak.
- Zawsze chciałem to zrobić ... Tak wiesz.. Jak w tych filmach- mówi i uśmiecha się. Po chwili zbliża się na tyle blisko, że czuję jego oddech. Paraliżuje mnie strach. Co teraz robić? Uciec jak najdalej stąd czy też jak? Moje palce błądzą po kocu i w końcu znajduję to czego chciałam. Bita śmietana Wkładam tam całą rękę ( dosłownie !) i dotykam nią twarzy Crisa. Po chwili jest już cały biały a ja zanoszę się śmiechem. Widząc co się święci wstaję i uciekam w najdalszy zakątek ogrodu jednak i tu mnie znajduje i zaczyna łaskotać! W przeciągu kilku sekund błagam go aby przestał ale on nawet nie ma najmniejszego  zamiaru. Po chwili znajdujemy się tak blisko basenu, że wystarczy jeden krok a do niego wpadniemy. I tak też się dzieje. Moje niezdarne nogi robią krok w przód a my lecimy wprost do zimnej wody.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ta daaaaam! Kolejny zaliczony. Mam nadzieję, że ten 13 rozdział nie będzie pechowy! Wszystko może się zdarzyć ale licze na to, że tak nie będzie. :) Dziękuję wam kochani czytelnicy i wam kochani komentatorzy. :) Powoli wszystko się rozkręca i zapewniam, że nie będziecie się nudzić przez kolejne dni :) Mam świetny pomysł na kilka rozdziałów i postara się go wcielić w życie :) Miłego czytania i komentowania :D

sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 12

Na scenie stoi Lou i reszta chłopaków. Ktoś bierze mnie za rękę i ciągnie prosto na środek sceny. To na prawdę on! To na prawdę Lou. Tak bardzo chcę go przytulić ale na jaką dziewczynę ja wyjdę?
- Posłuchajcie- zaczyna Lou- wiem, że może to i głupie ale ta oto dziewczyna, która stoi tuż obok mnie jest dla mnie najważniejsza. Niestety... Zepsułem to przez co okropnie ją zraniłem. Em- mówi to spoglądając na mnie- proszę wybacz mi i daj mi ostatnią szansę. Ja na prawdę nie potrafię bez Ciebie żyć... Bez Ciebie... Kurcze...- Lou ukradkiem wyciera łzy z policzka a ja już wiem, że mówi prawdę.
- Wystarczy Lou. Już wszystko wiem..-
- wiesz? - pyta zdziwiony chłopak
- Tak. - podaję mu rękę- a teraz chodź. Przesłuchanie ciągle trwa.. Porozmawiamy w innym miejscu - schodzimy ze sceny a za nami reszta.
- Patrzcie ! To chłopaki z One Direction!- Krzyczy jakaś dziewczyna i w ciągu kilku minut robi się wokół nas wielki tłum. Lou ciągle usiłuje trzymać moją rękę ale niestety nie udaje mu się i zostajemy rozdzieleni. Daję nu znak ręką, żeby zadzwonił do mnie po tym wszystkim i usuwam się na zewnątrz.
                                                                                    ***
Czasami w naszym  życiu jest tak, że najpierw musi być gorzej aby potem było lepiej. Przychodzi taki czas w naszym życiu, że wydaje nam się, że osiągnęliśmy pełnię szczęścia i będzie już tak zawsze. Jednak los jest dla nas tak okrutny, że odbiera nam to w ciągu kilku minut. Zostajemy na świecie sami. I co dalej? Zapomnieć i jakoś żyć czy żyć wspomnieniami i stać w miejscu? Dobre pytanie.. Sama do tej pory nie wiem. Jakaś część mnie wie, że rodziców już nie ma ale ile razy bym nie spojrzała na drzwi ciągle sądzę, że zaraz wejdą jak gdyby nigdy nic się nie stało.  To wszystko dzieje się zbyt szybko. Londyn, Lou, Jess, miłość i to moje szczęście. Czy tak powinno być? Czy teraz nie powinnam mieć czasu żałoby, zadumy i refleksji nad życiem? Czy nie powinnam próbować znaleźć się blisko Patryka? O dziwo nie czuję nic takiego. Chcę żyć i cieszyć się, że znalazłam miłość i przyjaciół. Można powiedzieć szczęście w nieszczęściu.
                                                                                  ***
Z zamyślenia wyrywa mnie głos Lou
- Em wszystko ok?- pyta zatroskany
- Tak. Wszystko ok- dopiero teraz zauważam że dookoła mnie jest już ciemno. - Troszkę wam się zeszło-
- Przepraszam Cię. Usiłowałem jakoś się wyrwać ale nie dałem rady..- mówi smutno
- Nie szkodzi. I tak musiałam kilka spraw przemyśleć-
- No właśnie.. I co dalej?- pyta mnie a ja wstaje i podaję mu dłoń. Po chwili czuję ciepło jego dłoni. Idziemy przed siebie. Nogi prowadzą nas nad Tamizę
- I co dalej? Nie wiem. Boję się tego, że ona znów będzie chciała coś wykombinować. Boję się, że któregoś zamiast do mnie przyjedziesz do niej. Boję się kolejnego dnia. - zatrzymuję się i spoglądam mu w oczy- Boję się, że Cię stracę- Lou zbliża się się do mnie tak, że teraz nasze czoła stykają się.
- Nie stracisz. Obiecuję Ci to. A Jess odpowie za to co zrobiła. Jeszcze jutro Cię przeprosi! -
I nagle blask fleszy. Zza drzew wyłania się mnóstwo osób z aparatami i robią nam zdjęcia.
- O cholera! Paparazzi!- krzyczy Lou i ciągnie mnie za sobą
- Lou co się dzieje? -Usiłuję się dowiedzieć
- Potem Em, potem!- biegniemy ile sił w nogach przed siebie. Oglądam się za siebie i widzę, że ciągle biegnie za nami kupka ludzi. Kolejny obrót i widzę, że powoli robi się ich coraz mniej. Po kilku minutach nie ma już nikogo za nami. Chwila odpoczynku i pytam Lou
- Może teraz mi powiesz o co chodzi?-
- Jasne. To byli paparazzi. Jutro wszędzie będą artykuły o mnie i o Tobie. Chciałem jakoś tego uniknąć ale jak widać byłem za mało ostrożny...-
- Ale czego uniknąć?-
- Jak sama wiesz jestem członkiem zespołu, który cieszy się nie małą popularnością w UK. Starałem się aby  nie zobaczono mnie z Tobą bo to oznacza duże komplikacje w życiu.-
- A dokładnie?- pytam lekko przestraszona
- Wiesz. Antyfani, docinki ze strony innych ludzi a najczęściej dziewczyn.. Przepraszam Em-
- Lou daj spokój. Na prawdę nie musisz przepraszać bo prędzej czy później i tak by nas zobaczono. Przecież jesteśmy parą tak?- pytam uśmiechając się
- Tak ale.. Co?! Czyli wybaczasz mi i zaufasz na nowo?-
- Wiesz...- udaje, że się waham - Niech stracę. W końcu gdzie ja znajdę takiego głupka?- pytam i śmieję się zarazem
- Oj Em! Jak ja Cię kocham! - wykrzykuje Lou a po chwili jest już w moich ramionach
- Spokojnie. Mamy dużo czasu na takie wyznania. - mówię i spoglądam na Lou, który gwałtownie robi się smutny- Co się dzieje Lou?- pytam zdenerwowana
- Bo Em... Chciałem Ci to powiedzieć wcześniej ale nie było okazji... Chodzi o to, że nie mamy aż tak dużo czasu..- mówi to i siada na ławce.
- Ale jak to? Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć?-
- Tak. Jest i to dużo.-
- Lou mów, że szybciej. Zaraz tu zwariuję!- mówię martwiąc się co on tak właściwie chce mi powiedzieć
- Ale Em.. Ja nie wiem od czego zacząć...- mówi cicho
- Najlepiej od początku- sugeruję mu
- No bo ja muszę... - urywa i wydaje z siebie cichy jęk.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo! Życzę wam miłego czytania i zachęcam do komentowania! W końcu udało mi się to dokończyć... na dworze taki upał że nie idzie się skupić no ale proszę bardzo!
Dobranoc! xoxo :)

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 11

Chłopaki chyba bardzo się przejęli tą kłótnią bo nagle na korytarzu zrobiło się bardzo głośno. W końcu padło pytanie
- A gdzie właściwie jest Em?-
- Nie wiem.. Nie widziałem jej od tego momentu kiedy pobiegła na górę- powiedział chyba Liam
- Jest na pewno u siebie - mówi Cris
- A które to drzwi?-
- O te na wprost- Nasłuchuję z uwagą kroków i widzę jak ktoś zatrzymuje się przed nimi. Po chwili słyszę pukanie
- Chcę być teraz sama! Odejdź!- krzyczę z góry. Jednak to nic nie daje i ktoś już pnie się po schodach na górę
- Em..- mówi czyjś głos. Odwracam się i widzę Zayna. - Em proszę nie płacz..
- Nie płacz? Czy Ty widziałeś co ten drań mi zrobił?! - krzyczę
- Tak Em widziałem ale to na pewno ma jakieś wyjaśnienie- mówi
- Zayn! Obudź się! Jakie wyjaśnienie może mieć to, że widzę mojego chłopaka obściskującego się z pustą blondyną??? To nie ma żadnego sensu... Przykro mi, że w takich okolicznościach nasza znajomość zostanie zakończona..-
- Em o czym Ty mówisz? To nie jest koniec naszej znajomości. Nawet sobie nie myśl, że tak szybko nas się pozbędziesz. Wszyscy Cię polubiliśmy no i Twoja kuchnia jest dla nas cudowna. Mów co chcesz ale ja nie pozwolę Ci się tak łatwo poddać. Znam ten typ dziewczyny jakim jest Jess i wiem, że Lou na taką by nie poleciał tym bardziej, że ma taką wspaniałą dziewczynę jaką jesteś Ty..-
- Tak myślisz?- pytam a nadzieja na nowo się we mnie odradza. Może i on ma rację?
- Tak Em ja to wiem. Nie znam Lou od tygodnia tylko znam go od lat... Porozmawiaj z nim chociaż. -
- Ja.. Ja nie chcę Zayn. Zrozum... - mówię patrząc mu w te czarne oczy
- Rozumiem Em.. Sam byłem w takiej sytuacji ale na prawdę rozmowa jest dobra na wszystko. -
- Dobrze.. Niech będzie.. Porozmawiam z nim.- zgadzam się tylko dlatego ponieważ Zayn ma w gruncie troszkę racji
- Lou!- krzyczy Zayn- Chodź już tu.-
- To on był ciągle na dole?- pytam zdziwiona
- Tak. Na początku chciał sam tu przyjść ale potem jakoś tak się złożyło, że przyszedłem ja. - pojawia się Lou przed łóżkiem- Dobra. Zostawiam was samych. Lou nie popsuj tego!-
- Spróbuję- mówi Loui a w jego głosie czuć ból i rozdarcie- Em... teraz to ja proszę Cię o to abyś mnie wysłuchała
- Dobrze. Usiądź. - przesuwam się a Lou siada obok mnie.
- Posłuchaj. Jak poszłaś wtedy na górę, zaniosłem ten deser i włączyłem muzykę jak kazałaś. Nie minęła chwila a zaczęliśmy z chłopakami się wydurniać. Podeszła do mnie Jess i zaprosiła do tańca. Czemu nie? Pomyślałem. Przecież to tylko taniec. Chwilkę porozmawialiśmy a Jess zaczęła mówić, że ma coś w komputerze zepsutego i czy mógłbym rzucić okiem na to. OK. W końcu trzeba sobie pomagać. Weszliśmy do jej pokoju a ona najzwyczajniej się rzuciła na mnie. Dosłownie! Popatrz- pokazał mi rękę i ranę z której sączyła się krew- to jej sprawka. Przesunęła mnie w stronę parapetu tak, że nie miałem możliwości jak się ruszyć i zaczęła mnie całować. No a potem weszłaś Ty a ona rzuciła mną o łóżko... I wiesz... Kurczę.. Wiem, że zepsułem to wszystko. Zraniłem Twoje serce mimo iż mówiłem, że nigdy nie będziesz cierpieć przeze mnie. - Lou zdjął koszulę i przyłożył ją do rany.
- Nie. Poczekaj.- odsunęłam jego dłoń i zakrwawioną koszulę od rany i sięgnęłam po apteczkę, która była pod łóżkiem. Wyjęłam wodę utlenioną, gazę i bandaż. Zaczęłam opatrywać tę sierotkę bo jeszcze mi się wykrwawi tu. Gdy skończyłam Lou powiedział
- Dziękuję Em-
- Nie ma sprawy.- i znów ta cholerna chwila w której nie wiesz co powiedzieć
- Proszę Cię. Powiedz coś. Cokolwiek...- błaga Lou
- Ale co ja mogę Ci powiedzieć? Mam Cię okłamać, że nic się nie stało? Ze nie ma sprawy bo takie rzeczy się zdarzają? Nie Lou. Zraniłeś mnie i to bardzo nie ukrywam tego-
- Tak wiem Em i tego żałuję. Ja na prawdę padłem ofiarą chorej gry Twojego domownika. Czy na prawdę sądzisz, że mógłbym Cię zranić po tym wszystkim co przeżyłaś?
- Nie wiem Lou. Wiem jedno mam tego dosyć i albo wyjdziesz Ty stąd albo ja to zrobię- mój głos wydawał się chłodny i stanowczy. Spojrzałam na Lou i zrozumiałam, że popełniam błąd. Kocham go całym sercem ale.... to nie na moje siły.
- Kocham Cię Em. - mówi Lou smutnym głosem i odchodzi
- ,, Ja Ciebie też Lou'' mówię w myślach i zaczynam płakać tak mocno, że czuję jakby cała energia uchodziła ze mnie. Nie interesuje mnie to co się stanie z resztą gości... Zasypiam wciąż płacząc.
                                                                             ***
Godzina 13.00 budzi mnie dzwoniący telefon. Patrzę ,, Lou''. Palec wędruje w kierunku przycisku ,, Odrzuć połączenie". Po chwili przychodzi sms od niego ,, Em. Błagam odbierz. Chcę Cię tylko usłyszeć" . Nie, nie ma mowy.
Godzina 17.00 po raz kolejny budzi mnie telefon od Lou. Nie chcę go słyszeć, nie chcę go widzieć. Zostaje ciągle w łóżku. Tak mija mi cały tydzień. Łzy stały się moimi przyjaciółkami. Zayn często wpadał i pytał jak się czuję a ja za każdym razem mówiłam, że wszystko OK, że radzę sobie bardzo dobrze. Przynajmniej nauczyłam się dobrze kłamać. A co tak na prawdę dzieje się w moim sercu? To dobre pytanie. Sama nie potrafię odpowiedzieć. Powstało coś na kształt wielkiej dziury, która powiększa się z każdym dniem kiedy go nie widzę. Ta nienawiść, którą do niego czułam przerodziła się tęsknotę i pewnego rodzaju miłość. Ostatni raz widziałam go 15 dni temu. za kilka dni przesłuchanie a ja ciągle nie wiem co zatańczę. Postanawiam się wziąć w garść i zaczynam ćwiczyć.
                                                                              ***
Wybieram piosenkę Francesci Belmonte - Breathe Easy.  Przesłuchanie już jutro. Ciągle nie widziałam się z Lou. Nawet próbowałam do niego kilka razy zadzwonić ale w ostatniej chwili odrzucałam połączenie. Tak wiem. Boję się tego co może się stać. Boję się samotności. Wrzesień w Londynie to jednak coś. Drzewa powoli pokrywają się innymi barwami od zieleni. Trawy żółkną a noce stają się na prawdę zimne. Ciocia wróciła z delegacji ale niestety za kilka dni znów wyjeżdża. Powiedziała, że jest dumna ze mnie, że dostałam się do tej szkoły ale niestety nie będzie mogła mi towarzyszyć w chwili prawdy. Cóż kładę się spać bo jutro wielki dzień.
                                                                              ***
Budzi mnie budzik. Jest godzina 8.00. Dla mnie to środek nocy ale cóż muszę przywyknąć. Lecę pod prysznic. Włosy, które nadzwyczaj dobrze się ułożyły zostawiam rozpuszczone. Dodadzą pewnej magi temu co przedstawię. Zjadam szybko jabłko i już widzę, że na dole czeka na mnie Cris. Wsiadam do auta i jedziemy.
Kolejka w szkole jest na prawdę długa a ja nie mam cierpliwości na czekanie. Ok. godziny 13 pada moje nazwisko i wchodzę na salę. Wokół jest pełno kandydatów, którzy mieli już swoją szansę. Czuję jak stres zaczyna robić swoje. Z głośników płyną pierwsze nuty a ja zamykam oczy i pozwalam aby to dźwięk sam poniósł moje nogi. Występ nie trwał długo bo tylko 3 minuty ale to były 3 minuty najważniejsze w moim życiu. Po chwili na sali rozbrzmiewają gromkie brawa a do mnie kieruje się cała komisja oceniając występ.
- Będziemy zaszczyceni mogąc mieć  Panią za naszą uczennicę. -
- O tak! Niebywały talent!- mówi starszy mężczyzna
- Dziękuję. Nie wiem co powiedzieć.- wzruszyłam się. Te słowa tak wiele dla mnie znaczą. Schodzę ze sceny. Czuję, że muszę napić się wody bo gardło mam suche jak wiór. Nagle słyszę jakieś zamieszanie na scenie i znajomy głos
- Przepraszam was ale muszę wam powiedzieć, że okazałem się strasznym dupkiem- wychylam głowę aby zobaczyć co się dzieje. Po chwili kubek, który trzymałam w dłoni upada z hukiem na podłogę a woda rozlewa się po scenie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie późno mi jakoś to wyszło ale ważne że jest :) Dziękuję za każde miłe słowo! Kocham was xxx
Dobranoc ! :D

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 10

Ostatnie spojrzenie w lustro i otwieram drzwi. Widzę uśmiechających się do mnie pięć mordek. Co za słodziaki!
- Cześć Em- wita się ze mną Lou i daje buziaka w policzek. - Chłopcy to jest Emma najlepsza dziewczyna pod słońcem!-
- A jaka ładna !- mówi czarnuszek- Jestem Zayn- Podaje rękę, bukiet kwiatów i przechodzi dalej
- No tak. Ta to Ci się udała bracie. Jestem Niall- blondasek obsypuje mnie buziakami i pędzi do stołu
- Cześć Emma. Jestem Liam- podaje rękę, składa delikatny pocałunek na dłoni, czaruje oczami i leci do chłopaków
- Emma!Witaj! Jestem Harry zwany potocznie Loczkiem - mówi Harry i przytula mnie jak najlepszą przyjaciółkę.
- Oj Harry przecież my się znamy!-
- No wiem wiem ale wszyscy się przedstawiają więc ja też- śmieje się Harry, zamykam drzwi i pędzę do moich gości.
- Słuchajcie!- jest tak głośno, że krzyczę głośniej- Halo! - nagle wszyscy się odwracają- No w końcu. To jest Cris a to Jess- wskazuję na rodzeństwo - można powiedzieć o nich, że to są moi współlokatorzy. I cóż. Podajemy jedzenie?- pytam a chórek chłopców odpowiada TAAAK!
- A więc... Zrobiłam dla was coś według starego rodzinnego przepisu. - zbliżam się do piekarnika i wyjmuję naczynie. Idąc na taras zapach ciągnie się za mną a chłopcy jak to chłopcy czekają w niecierpliwości- Zrobiłam lasagne ale ale....- mówię to gdy chłopcy już chcą się dobrać do naczynia- najpierw zupa krem z pomidorów-
- Em- odzywa się Niall - jak Ty tak możesz. Chcesz nas zagłodzić? -
- Już już wam podaję-  podaję zupę, która znika z talerzy w błyskawicznym tempie. Niall kończy już drugą porcję. Nie wiem jak ten chłopak zmieści jeszcze lasagne i szarlotkę. Tak jak sądziłam. Lasagne znika również szybko jak zupa.
- Kobieto ale Ty gotujesz!- mówi Zayn
- Właśnie! Gdzieś Ty Lou znalazł taka dziewczynę? Przecież to skarb- mówi Liam i  śle uśmieszek
- Co prawda to ona znalazłam mnie. A, że to skarb wiem juz od dawna- mówi Lou i daje mi buziaka. Widzę wzrok Jess, który wyraża wszystko. O co jej chodzi?
- No to chłopcy czas was troszkę rozpuścić. Prawdziwy deser prosto z Polski-
- Ciekawe co ona nam przygotowała- słyszę szepty za plecami
- Ta daaaaa!!!!- mówię i podaje każdemu z gości talerzyk z szarlotką, do tego gałeczka lodów śmietankowych a to wszystko udekorowane czekoladą i listkiem mięty.
- Jeżeli smakuje tak jak wygląda to wybacz Lou ale będę musiał Ci odbić dziewczynę- żartuje Loczek i zabiera się za ciasto. Jest na prawdę dobre, chodź może troszkę za słodkie ale widzę, że chłopakom bardzo smakuje.
- Komu dokładkę?- pytam i widzę wszystkie ręce w górze. No prawie wszystkie. Wyjątek stanowi Jess.
- Jess nie chcesz dokładki?- pytam zdziwiona
- Nie. Jakoś nie za bardzo mi smakowało- mówi ochryple
- To ja wezmę za nią deser- mówi Niall i uśmiecha się do niej a ona jak to ona. Zwrot oczami na Lou i próbuję go uwodzić.
- Lou pomożesz mi?- pytam widząc co się święci
- Jasne- wstaje i podąża za mną
Nakładam chłopcom po kawałeczku a Lou usiłuje jakoś to dekorować.
- Hej Em- zagaduje
- Tak?- pytam
- Masz tu coś- wskazuje na stopy
- Gdzie? - pytam zdziwiona bo nic nie widzę
- A tu!- mówi to i składa tak namiętny pocałunek na moich ustach jakiego nigdy nie doznałam. Upuszczam talerz z dłoni. Jego ręce błądzą po talii a ja zatapiam palce w jego włosy. Czuję jak Lou zaczyna drżeć. Tę cudowną chwilę przerywa nam głos Jess
- Hej hej.. My tu ciągle jesteśmy. No a poza tym czekają wszyscy na deser.- mówi sarkastycznie
- Jasne. Sorka- mówię i czuję się tak okropnie zażenowana całą sytuacją, że mówię Lou aby zaniósł deser chłopcom i włączył muzykę no i żeby zaczął zabawę a ja zaraz wrócę. Nogi niosą mnie do biblioteki. Mija chwila zanim mój wzrok przyzwyczaja się do półmroku. Nie wiem co tam się stało a przede wszystkim dlaczego. Siadam na parapecie. Słyszę pierwsze dźwięki muzyki i śmiech gości. Co ja tak właściwie chcę osiągnąć siedząc tu? Przecież pokazuję jej, że jestem słaba i poddaje się. Ocieram łzę z policzka, która wzięła się dosłownie nie wiem skąd. Wstaję i mówię do siebie ,, To jest mój chłopak i moje przyjęcie'' Zamykam za sobą drzwi.
                                                                        ***
Taras nie wygląda tak samo jak zostawiłam go odchodząc. Teraz na podłodze leży kilka kubków, torebek po chipsach nawet kilka butelek. Towarzystwo bawi się w najlepsze. Szukam wzrokiem Lou ale nie dostrzegam go.
- Hej Zayn- zagaduję czarnuszka
- Co tam Em?- pyta
- Nie widziałeś gdzieś Lou?-
- Lou... Hmmm- zastanawia się- ach tak. Jess powiedziała że musi coś zobaczyć u niej w pokoju. No i poszedł z nią-  nie zważam na to co dalej mówi Zayn. Wiem jedno. Ta blond dziewuch próbuje na nowo zepsuć mi życie! Co z nią nie tak! Czy ona ma syndrom ,, Odebrać komuś szczęście''? Jeśli Lou i ona coś tam w tym pokoju... Nawet nie chcę myśleć co będzie dalej z nami. Wchodzę do pokoju i udaje mi tylko się wydobyć cichy jęk
- Lou! Jak możesz! Jak możesz mi to robić?- trzaskam drzwiami wbiegam do siebie i po chwili słyszę głosy chłopaków na schodach.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
zwrot akcji :) w końcu dzieje się co nieco... Dziękuję za każdą wizytę, każdy komentarz :) Jesteście dla mnie bardzo ważni. Komentować :)

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 9

Kolejny dzień, który zapowiada się na prawdę ładnie.. Ze snu wybudza mnie dźwięk telefonu. Patrzę na wyświetlacz i szczerzy się do mnie mordka Lou. Skąd ja mam jego zdjęcie? Dobra mniejsza z tym.. Odbiera i zaspanym głosem mówię
- Lou.. Czy Ty nie możesz spać?-
- Hej kochanie! Tak nie mogę spać a to dlatego, że ciągle myślę co u mojej słodkiej dziewczyny- i jak tu takiego nie kochać? No jak?
- Wszystko byłoby dobrze gdyby nie obudził jej pewien natrętny chłopak- mówię próbując być poważna ale niestety nie udaje mi się i obydwoje wybuchamy śmiechem.
- Wybierzemy się gdzieś dzisiaj?- pyta Lou
- Hmmm.... Nie wiem.. Co prawda nie mam planów ale myślałam, że ogarnę troszkę dom, ugotuje coś dobrego itp. -
- O! To ja się wproszę na dobry obiad- żartuje Lou
- Ok. To tak koło 18?- pytam
- Em, ja tylko żartowałem. Nie będę zwalał Ci na głowę 5 chłopaków-
- 5 chłopaków?- pytam zaskoczona
- No tak. Chyba nie sądzisz, że wypuszczą mnie z domu ze świadomością, że idę do Ciebie na obiad a ich nie biorę -
- No to w takim razie weź ich i przyjedź!-
- No ale..-
- Lou bez dyskusji! I tak w końcu muszę ich poznać a to dobra okazja aby jakoś ich przekonać do siebie więc czekam na was o 18. Do zobaczenia.- mówię pośpiesznie i odkładam słuchawkę aby Lou się nie rozmyślił. Wstaję z łóżka. Zerkam na zegarek. 9.00. Całkiem całkiem. Biorę prysznic, ubieram szeroką bluzkę i dresy, jem śniadanie i zabieram się za porządki. Ok. godziny 12 dom lśni czystością. Postanawiam się wybrać na zakupy w końcu muszę nakarmić 6 chłopaków i 2 dziewczyny.
- A Ty co tak od rana sprzątasz?- Cris wita mnie buziakiem w policzek
- Cześć. A wiesz organizuję dzisiaj małe spotkanie z przyjaciółmi na które oczywiście jesteś zaproszony. O właśnie. Masz chwilkę czasu?- pytam
- Dla Ciebie zawsze- posyła mi piękny uśmiech- O co chodzi?-
- Muszę pojechać i zapisać się do szkoły no a po drodze jakieś zakupy itp. Może kupiłabym sobie coś ładnego? Co Ty na to?-
- No dobra! I tak miałem jechać do miasta i wstąpić na chwilę do klubu więc pojedziemy razem-
- To co? Za 15 minut na dziedzińcu?- pytam
- Tak jest szefowo!- śmieje się Cris i po chwili znika w drzwiach.
Biorę szybko prysznic, wybieram w miarę eleganckie ubranie tzn. białą koszulę, niebieskie rurki i czarne szpilki. Biorę wszystkie potrzebne papiery delikatny make- up i wybiegam na podwórko.
- Jesteś niezwykle punktualna!- mówi Cris i  odpala auto
- Uznam, że to komplement. Dziękuję. - odpowiadam i czuję, że zarumieniam się.
Po kilku minutach zatrzymujemy się przed barem i Cris mówi w pośpiechu ,,poczekaj na mnie" , Chwyta list położony na tylnym siedzeniu i znika. Po chwili wraca a jego uśmiech n twarzy wyraża wszystko.
- Co się stało?- pytam zaciekawiona
- Właśnie dostałem pracę w najlepszym klubie w Londynie- mówi uśmiechnięty
- To cudownie! - przytulam go i daję buziaka prosto w policzek
- A to za co?- pyta wyraźnie zadowolony
- A na dobry początek pracy-
- Uznam to za zachętę. No to dokąd teraz?-
- Hmm... Wiesz gdzie jest The Royal Ballet School?-
- Jasne! To 3 ulice stąd-
- To jedźmy- mówię. Zaczynam się powoli denerwować. We Wrocławiu miałam zapewnione miejsce w szkole tylko dla formalności musiałam pojawić się na przesłuchaniu a teraz? Tam jest tak strasznie wysoki poziom i nic nie jest pewne. Taniec to moje życie a z życia nie mam zamiaru rezygnować. Jak nie dostanę się tu to pójdę do normalnego liceum a taniec będzie tylko kolejnym hobby. Po kilkuminutowym staniu w korku wyłania się przed nami piękny i ogromny budynek. Zatrzymujemy wóz na parkingu i biorę głęboki wdech.
- Iść z Tobą?- pyta troskliwie Cris
- Nie. Dam sobie jakoś radę- mówię i wysiadam z auta. Drzwi do szkoły otwiera mi młody chłopak, który ( sądzę po jego wyglądzie) również uczęszcza do tutejszej szkoły. Pukam do drzwi z tabliczką ,, Gabinet Dyrektora" .
- Proszę.- słyszę cichy i ciepły głos.
- Dzień dobry. Nazywam się Emma Nowak. Chciałam się zapytać czy państwo jeszcze przyjmują uczniów.-
- Witaj Emmo. Muszę Ci powiedzieć, że masz bardzo dużo szczęścia bo akurat dzisiaj jedno miejsce w szkole zostało zwolnione- mówi spokojnie kobieta- Przyniosłaś ze sobą dokumenty?-
- Tak, oczywiście- podaję jej plik papierów.
- O! Widzę Polka. I to skąd? Z samego Wrocławia! Piękne miejsce-
- Była tam Pani?- pytam zaszokowana
- Oczywiście! Umiem nawet kilka słów w waszym języku- śmieje się kobieta. Na oko to ma około 40 lat, długie brązowe włosy związane w koński ogon i delikatny makijaż podkreślający jej niebieskie oczy.- No cóż.- odzywa się po chwili- widzę, że mieszkasz wraz z Lucy-
- Tak. To siostra mojego taty. Niech Pani nie mówi, że również jej osoba jest znana Pani-
- O tak! I to bardzo. Wiesz. Wspólna klasa i tak dalej- mówiąc to puszcza do mnie oko. - Wydaje mi się, że masz bardzo duże predyspozycje aby zostać uczennicą naszej szkoły. Przesłuchanie odbędzie się 9 września czyli równo za miesiąc. - mówi kobieta
- A na czym polega przesłuchanie?- pytam z lekka nie wiedząc co się dzieje.. Czy to oznacza, że mnie przyjęli?
- Przesłuchanie odbywa się na zasadzie pokazania tego co umiesz i w zależności od tego na jaki kierunek chcesz iść. Z tego co widzę wybierasz balet z domieszką tańca klasycznego więc musisz przygotować 3 minutowy pokaz.-
- Dobrze, rozumiem. Bardzo Pani dziękuję.-
- Ja również dziękuję. Do zobaczenia Panno Nowak-
                                                                        ***
- Dostałam się!- krzyczę z daleka do Crisa
- Wow! Wiedziałem!- Podbiega i przytula mnie z całej siły
- No to cóż. Na zakupy pora! Już 13 a ja ciągle nie wiem co ugotować. -
Wchodzimy do Tesco i bierzemy wszystko czego nam potrzeba czyli ciastka, pieczywo, nabiał, wędliny i mięsa, różnego rodzaju paluszki i chipsy, alkohol i napoje. Obładowani zakupami taszczymy je do auta i zadowoleni z zakupów ruszamy w kierunku sklepu z odzieżą. Od razu wpada mi w oko kremowa sukienka. Wchodzę do sklepu i proszę o nią ekspedientkę.
- I jak?- pytam Crisa 
- Nawet nie chcę słyszeć, że jej nie bierzesz. Cudownie w niej wyglądasz!-
- To ją biorę!- płace za sukienkę po drodze wpadam do perfumerii i wybieram delikatnie perfumy o zapachu kwiatów lilii i ruszamy do domu. Rozpakowujemy torby i myślimy co by tu zrobić jeść? W końcu wpadam na pomysł. Lasagne według przepisu mamy, do tego pyszna polska szarlotka z lodami no i zupa krem z pomidorów. Patrząc przez okno stwierdzam, że można imprezę urządzić na tarasie, rozpalić grilla itp. Dochodzi godzina 17.00. Wszystko jest przygotowane tylko nie ja! Prosze Crisa o sprzątnięcie resztek z podłogi, nakrycie do stoły i włączenie muzyki. Po raz kolejny biorę prysznic i ubieram nową sukienkę. Cris miała rację. Jest rewelacyjna. Włosy zostawiam rozpuszczone bo dzisiaj jest dobry dzień i idealnie się ułożyły. Kończę przygotowania gdy słyszę dzwonek do drzwi. It's party time!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W kolejnym będą wzloty i upadki młodej Em ale dzisiejszy wg mnie też nie jest najgorszy :) Padam ze zmęczenia ale jeszcze tylko 2 dni i całe  tygodnie wolnego! Hurra! Komentować, wyrażać swoją opinię itp
polecam http://momentswithonedirection.blogspot.com/ . Dziewczyna, która to pisze  jest niesamowita.  :)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 8

,, Chcę być dla niej kimś ważnym.. Chcę poznać prawdziwy smak miłości od tak cudownej osoby jak ona. Chcę aby nigdy nie czuła się samotna."

-Nie wierzę, że on mógł coś takiego napisać. Czy obydwoje czujemy to samo do siebie? Czy to w ogóle jest realne?  Przecież on jest gwiazdą.. Ale czy to ma wpływ na to co czuje? W pewnym sensie na pewno bo może mieć tysiące takich dziewczyn jak ja...- moje tzw. głośne myślenie czasami jest niekorzystne szczególnie w tej sytuacji. Słyszę za sobą cichy głos
- A może on chce mieć tylko Ciebie?- odwracam się i widzę Lou z bukietem czerwonych róż.
- Lou! To nie tak.. Ja wcale nie chciałam przeczytać tej kartki. Zmusiła mnie do tego!- mówiąc to uśmiecham się do niego
- A to nie dobra kartka.. Popatrz popatrz... Tak się składa, że akurat Twoja mnie też zmusiła.- mówi Lou i pokazuje mi moją kolorową kartkę.
- A to nie dobra kartka- powtarzam po nim i już po chwili obydwoje uśmiechamy się do siebie.
- Posłuchaj Em.. Ja.... Ja nigdy nie czułem czegoś tak silnego jak do Ciebie. Nie potrafię panować nad emocjami gdy jesteś obok. Gdy Cię widzę lub słyszę Twój głos moje serce bije tak szybko, że omal nie wyskoczy z piersi.. Ja...- nie dokańcza... zatrzymuję jego usta palcem
- Loui.. Nie musisz mówić. Czuję podobnie jak Ty. To jest bardzo dziwne bo... do tej pory nie wyobrażałam sobie życia bez Patryka i jego uśmiechu... Ale takie jest życie.. Trzeba iść dalej.. On na pewno by nie chciał abym płakała przez niego całe życie tylko szła do przodu i kochała całym sercem.. I tak też zrobię... Wtedy gdy wpadłam na Ciebie...- odpływam.. Czuję usta Lou na moich. Nie mam pojęcia co zrobić. Tak dawno nikogo nie całowałam.. Po chwili odwzajemniam pocałunek podczas którego czuję, że Lou się uśmiecha.
- Wiesz, że to jest mój najwspanialszy dzień?- mówi Lou
- A dlaczego?-
- Ponieważ jest obok mnie najwspanialsza dziewczyna i nie wyobrażam sobie kogoś innego tu w tej chwili.- mówi Lou i bierze głęboki oddech- Em.. Czy zostaniesz moją dziewczyną?- pyta nieśmiało
Dokładnie jest tak jak z Patrykiem. Romantyczne miejsce, zachód słońca, czerwone róże o ten uśmiech. Nie wiem czy powiedzieć tak. Ciągle myślę o Patryku i o tym , że zdradzę a raczej zdradziłam go tym pocałunkiem. Ale... W tym samym momencie patrzę na Lou i wierzę, że to właśnie Patryk zesłał mi go aby się mną opiekował.
- Tak - mówię szeptem wprost do ucha Lou. Czuję ciepło w sercu. Po raz pierwszy czuję się na prawdę szczęśliwa.
                                                                    ***
Po kilku godzinach jazdy widać pierwsze oznaki cywilizacji. Z każdym metrem ludzi robi się co raz więcej.. Co raz więcej świateł.. Nie zauważam nawet kiedy jesteśmy pod domem. Lou pośpiesznie wysiada z auta i otwiera mi drzwi.
- Lou równie dobrze mogę sama sobie otworzyć drzwi.- mówię lekko zawstydzona jego zaangażowaniem
- Nie, nie możesz. Moja dziewczyna będzie traktowana jak dama.- mówi posyłając śliczny uśmiech
- Och dobrze już dobrze- mówię i wysiadam z auta. - To były dwa cudowne dni.-
- Tak wiem.. Takich dni będzie więcej o ile będziesz chcieć.-
- Oczywiście, że tak! Muszę tylko zapisać się do szkoły itp..-
- Rozumiem. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć a poza tym musisz też poznać resztę chłopaków! Może i nie są przystojni tak jak ja- mówiąc to eksponuje swój profil- ale zawsze coś-
- Oj Lou!- uderzam go po ramieniu- Któregoś dnia na pewno ich poznam a teraz idę już. Muszę się wykąpać i zjeść no i w końcu spać.-
- Dobrze. Chodź tu.- mówiąc to wyciąga rączki i obejmuje mnie w tali.. Jego dotyk sprawia, że ciepło rozchodzi się błyskawicznie po moim ciele. - Kocham Cię Em..- tak dawno nie słyszałam tego od żadnego mężczyzny... Ciarki przechodzą mi po plecach.
- Ja Ciebie też kocham Lou- daję mu buziaka w policzek i już mnie nie ma.
                                                                       ***
Wchodzę do domu, zatrzaskuję drzwi, opieram się o nie i cieszę się jak ta dziewczyna, która wróciła z pierwszej randki. Zakochałam się! Po chwili dostrzegam, że nie jestem jedyną osobą w przedpokoju. Obok mnie stoi Jessica.
- A Ty co tak stoisz?- pytam zaciekawiona
- Patrzę jak młoda uboga krewna wyrywa młodych bogatych chłopaków- mówi unosząc brwi
- Wiesz co? Może dla odmiany zmień ton i bądź uprzejmiejsza... Nie zrobiłam Ci nic takiego a Ty mnie tak traktujesz. -
- Traktuję Cię tak jak na to zasługujesz.-
- Wiesz... Zaczynam... Może zaczniemy od nowa? Emma- podaję jej dłoń a ona patrzy na nią chwilę z taką pogardą jak... nawet nie potrafię tego opisać.. Po chwili odtrąca ją i na odchodne mówi.
- Uważaj lepiej na tego swojego chłoptasia bo jak wiesz... Faceci wolą blondynki..- odchodzi a za nią ciągną się długie włosy.. Czy ona zasygnalizowała, że chce mi odebrać Lou?
- Słuchaj no Ty...- omiatam ją wzrokiem- Paniusiu. To, że mnie nie tolerujesz rozumiem. Chociaż nie.. Nie rozumiem ale jakoś znoszę ale tego, że wtryniasz się w moje życie i w moje szczęście nie będę tolerować. Rozumiesz? -
- Złotko.. Spójrz na siebie- i znów ten jej wzrok- Chłopak taki jak ten, którego widziałam przed chwilą zasługuje na prawdziwą kobietę. Zapewne będzie tak, że pobawi się Tobą i Cię zostawi lub zostawi Cię dla kogoś bardziej prawdziwego-
- Bardziej prawdziwego? O czym Ty mówisz? Spójrz lepiej na siebie!- ton głosu zwiększa się o kilka tonów i już podnoszę rękę aby jej tę twarzyczkę popsuć gdy ktoś mnie łapie od tyłu.
- Co wy wyprawiacie? Słuchać was w całym domu- mówi Cris i puszcza moją dłoń
- A nic braciszku. Tak tłumaczę Em gdzie jest jej miejsce.- mówi to i ucieka na górę
- Znów coś Ci mówiła tak? -
- Cris.. Czy ja wyglądam jak jakaś pusta dziewczyna? Powiedz mi.. Czy a jestem brzydka?- pytam nie wiadomo skąd..
- Ty? No cóż- chłopak drapie się po głowie i widać, że myśli.- Nie....  Wydajesz się być na prawdę niesamowitą osobą. Ciepłą, pełną zrozumienia i współczucia. Wydaje mi się, że można na Ciebie liczyć. A co do urody.. Masz bardzo ładną twarz, która bez tych wszystkich mazi jakich używa Jess jest na prawdę ładna. Chłopaki uwielbiają naturalne piękno. Oczy są Twoim atutem.. No i te charakterystyczne włosy- chłopak się normalnie rozmarzył...
- Ok.. Powiedzmy, że Ci wierzę. Jemy coś i idziemy spać?- pytam
- Jasne!- odpowiada zadowolony chłopak. Zdecydowaliśmy się na kluseczki z truskawkami, czekoladą i bitą śmietaną. Szybciutko zjedliśmy, pozmywaliśmy i poszliśmy spać. Nie zauważam kiedy już śpię.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny zaliczony! W górach było cudownie! Mam nadzieję, że zaspokoiłam waszą ciekawość. Komentować :)

sobota, 21 kwietnia 2012

♥♥♥


Rozdział 7

- To znów jakaś bajka tak? Chcesz abym Ci uwierzył i żeby wszystko było ok? Ale tym razem Ci tak łatwo nie pójdzie.- mówi Lou a ton jego głosu jest tak bardzo zmienny, że nie wiem co myśleć.
- Louis to nie jest żadna kolejna bajka. Zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam była powiedzieć Ci to wcześniej ale bałam się Twojej reakcji. Bałam się, że znów zostanę sama.- mówię łamiącym się głosem.
- A na jakiej podstawie mam Ci w to uwierzyć? -
- Proszę, wysłuchaj mnie chociaż a potem nasze drogi mogą się rozdzielić.. Ale chcę mieć tę świadomość, że usiłowałam to naprawić.- błagam go.. dosłownie go błagam
- Dobrze, skoro tego chcesz to wysłucham Cię- mówiąc to siada na trawie i zakłada ręce na nogi. Robię to samo i zaczynam moją opowieść.
- Pamiętasz gdy się pierwszy raz spotkaliśmy? W tym samym dniu uśmiechnęłam się po raz pierwszy od miesiąca. Miesiąc wcześniej zginęła moja rodzina i Patryk w wypadku samochodowym. Przeżyłam tylko ja.- w moich oczach zbierają się łzy ale nie dbam o to. - Pewnego dnia obudziłam się w szpitalu ze złamaną ręką i poobijanym ciałem. Na skraju łóżka usiadła nieznana mi kobieta i powiedziała, że zarówno moi rodzice jak i Patryk nie przeżyli wypadku. Ciągle nie dopuszczam  do siebie tej myśli, że już ich tutaj nie ma. Tak bardzo za nimi tęsknię... - głos załamuje mi się w gardle a po policzkach płyną łzy- Nie byłam na ich pogrzebie bo po prostu nie mogłam tego znieść. To jest forma takiego wiecznego pożegnania a ja chcę aby oni ciągle byli przy mnie.. Tacy realni i żywi a nie zamknięci w drewnianych skrzyniach. Takim oto sposobem znalazłam się w Londynie. Opiekuje się mną siostra mojego taty. Mieszkam wraz z nią, pustą blondynką i jej bratem no i oczywiście całym gmachem służby. Ciotka ma taką pracę, że ciągle jej nie ma w domu więc jestem sama. Nie mam przyjaciół i zostałam sama. Ale tego dnia gdy Cię poznałam coś pękło we mnie i zrozumiałam, że to nie polega na tym żeby stać ciągle w miejscu i wspominać. Zrozumiałam, że trzeba iść do przodu mimo iż serce pęka...- nie daję już rady. Ukrywa twarz w dłoniach.
- A co z tym chłopakiem?- pyta Lou a sądząc po jego głosie jest zszokowany.
- Z Patrykiem? Ciągle stoję w tym samym miejscu czyli nie potrafię zapomnieć. Byliśmy parą 3 lata... Nie da się przestać kochać kogoś w jeden dzień.. Powoli uzmysławiam sobie, że jego już nie ma a on chciałby abym była szczęśliwa... Rozumiesz już mnie?- Spoglądam na niego a on na mnie i dostrzegam w jego oczach łzy.
- Boże jak ja Cię skrzywdziłem.. Ja na prawdę nie chciałem...- mówi Lou
- Daj spokój Lou. Rozumiem Cię i Twoje zachowanie. Sama pewnie tak samo bym się zachowała gdybyś pokazał mi zdjęcie jakiejś dziewczyny i powiedział, że ona jest Twoja. Bardzo chciała Ci powiedzieć o tym ale nie w takich okolicznościach. Po prostu Lou bałam się, że Cię stracę. Bałam się, że stracę po raz drugi kogoś na kim mi zależy. Nie czułam się tak dobrze przy nikim jak przy Tobie od śmierci rodziców. Ta dziura, którą teraz mam w sercu- mówiąc to wskazuję na serce- jej nie ma kiedy jestem przy Tobie.-
- Em... To co mówisz na prawdę jest cudowne.. Nie zasługuje na żadne słowo, które pada z Twoich ust. Okazałem się dupkiem mówiąc tak o Tobie. Nie powinienem tego robić. Mi na Tobie również zależy, 
nawet nie wiesz jak bardzo i wtedy jak powiedziałaś, że to Twój chłopak coś mnie cholernie ukuło w sercu i stąd moje takie dziwne zachowanie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz kiedyś to zachowanie.-
- Lou, wybaczam Ci to tu i teraz- mówię mi i zanoszę się tak okropnym płaczem, którego sama nie rozumiem. W tym samym momencie Lou obejmuje mnie mocno swoim ramieniem i szepce do ucha
,, Nie pozwolę Ci więcej być smutną w swoim życiu. Daj mi tylko jedną, ostatnią szansę". Kiwam głową na znak zgody i wtulam się w jego ciepłe ciało. Po chwili płacz ustaje a ja zasypiam.
                                                                  ***
Budzę się w całkowicie innym miejscu. Nie jesteśmy już nad rzeką tylko w pokoju z bardzo dużym łóżkiem. Rozglądam się za Louisem. Jest tuż obok mnie i smacznie śpi. Dookoła mnie panuje półmrok. Jedynym źródłem światła jest tu naftowa lampa ustawiona w rogu pokoju. Spoglądam na Louisa i dostrzegam, że drży. Bez namysłu oddaję mu swoją kołdrę a sama biorę koc. Składam delikatny pocałunek na jego policzku i zasypiam. Kolejny raz budzi mnie tym razem słońce i zapach w domu. Przekręcam się na  drugą stronę i dostrzegam, że Louisa nie ma. Gdzie on znikł? Czyżby doszedł do wniosku, że nie warto być z kimś takim jak ja i odszedł? Tak bez słowa? Nie... On nie mógłby tak... Przykrywam się kołdrą po czubek nosa i czekam aż ktoś mnie i moje bezsensowne życie dobije...
Po chwili słyszę otwierane drzwi i kto w nich stoi? Nikt inny tylko Lou. Jego uśmiech zwalcza wszelkie złe myśli a taca i pyszności, które na niej trzyma wywołują u mnie burczenie w brzuchu.
- Chyba przyszedłem w porę mały głodomorze -
- O tak tak! Nie znęcaj się już nade mną tylko daj mi tę tacę- mówię mu śmiejąc się
- W życiu nie ma nic za darmo - mówiąc to nadstawia policzek a ja ofiaruje mu buziaka. W zamian za to dostaję tacę z jedzeniem. Czego na niej nie ma? Jest wszystko począwszy od pieczywa a skończywszy na owocach. Lou kładzie się obok mnie i zajadamy się pysznościami. Po kilku minutach wszystko znika a taca lśni czystością.
- Wow... Ale się najadłam.. Takie pyszności można jeść codziennie-
- O tak! Musimy tu częściej wpadać.-
- A tak w ogóle to gdzie mu jesteśmy?- pytam zdezorientowana
- Jesteśmy u mojej mamy przyjaciółki. Wczoraj tam nad rzeką zasnęłaś mi na kolanach więc zadzwoniłem do niej a ona zaoferowała mi pomoc. Nie powiem, że łatwo mi było Cię tu donieść ale jakoś dałem radę- śmieje się Lou a ja już wiem, że za to będą tortury w postaci łaskotek. Jak postanawiam tak robię. Po chwili Lou błaga o litość a ja odnoszę zwycięstwo.
                                                                       ***
Około południa zbieramy się od znajomej Lou i kierujemy się w kierunku auta.
- No to wycieczki ciąg dalszy- mówi Lou i tajemniczo spogląda na mnie
- Co?!- pytam zdziwiona- ale jak to?-
- No tak to... Znam świetne miejsce a muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć...- mówi tajemniczo
- No dobrze... Skoro musisz to jedźmy- wsiadamy do auta i kierujemy się na południe.
Broadway Tower o zachodzie słońca wygląda niesamowicie. Mimo iż wieje niemiłosiernie cieszę się, że mam u boku Louisa cieszę się, że mogę się do niego przytulić.
- Wiesz jest tu takie miejsce w którym podobno spełniają się życzenia. Legenda głosi, że kiedyś pewien zakochany młodzieniec przyszedł właśnie pod tę wieżę i napisał na kartce swoje skryte pragnienie. Włożył ową kartkę pod kamień i odszedł. Po kilku dniach jego życie się zmieniło bo spełniło się jego życzenie. Więc mam propozycję. Napiszmy to o czym marzymy i włóżmy pod ten kamień. Wiem, że może to jest głupie i banalne ale ja wierzę w to.- mówiąc to dał mi kartkę i długopis. Długo się zastanawiałam co mam napisać. Na początku pomyślałam o rodzicach a potem o Patryku. W końcu uświadomiłam sobie, że to bez sensu bo ich i tak już tu nie ma więc spojrzałam na Lou i wtedy uświadomiłam sobie w jakim  miejscu teraz jestem. Zależy mi na Lou i to bardzo. Nie kocham go ale pewnego rodzaju więź pociąga nas coraz bardziej ku sobie. Szybko napisałam na kartce ,, Chcę aby Lou pokochał mnie taką jaką jestem i chcę abym w końcu była szczęśliwa''. Wkładam bez namysłu kartkę pod kamień i szukam Lou. Znów zniknął! I wtedy do głowy przychodzi mi pomysł. Pod który kamień on wsadził tę cholerną kartkę? Jest jest! Otwieram ją i czytam szybko co tam naskrobał. To co tam pisze odmienia moje życie na zawsze....

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny! Długi nawet za długi ale to chyba dobrze będziecie mogli poczytać sobie i żyć w nieświadomości co on tam napisał bo kolejny rozdział pojawi się dopiero we wtorek.. Niestety.. Przepraszam was wszystkich serdecznie ale takie jest nasze życie.
Miłego czytania :)

                                                                       

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 6

Byłam bardzo ciekawa dokąd Lou mnie zabierze. Jechaliśmy już spory czas i ciągle nie zapowiadało się na to abyśmy mieli zakończyć naszą wycieczkę.
- Lou.. Możesz mi powiedzieć dokąd jedziemy?- zapytałam z nadzieją, że odpowie
- No przecież to niespodzianka Em..- odpowiedział Lou
- No to chociaż powiedz mi czy będzie też tam reszta Twojego zespołu- chciałam uzyskać chodź jedną krótką informację
- Nie, nie będzie ich tam. Jak mógłbym zabrać towarzystwo na pierwszą randkę?- pytając spojrzał na mnie tak jak niegdyś Patryk
- Więc to nasza pierwsza randka?- spytałam uśmiechając się do niego. Nie odpowiedział nic tylko uśmiechnął się i włączył radio. Właśnie leciała piosenka  ,,She Will Be Loved " bardzo ją lubiłam więc bez dłuższego zastanawiania się zaczęłam śpiewać. Po chwili Lou dołączył do mnie i powstał na prawdę interesujący duet. Gdy piosenka ucichła Lou powiedział
- Dziewczyno! Ale Ty masz głos! -
- Ja?- speszyłam się- No coś Ty.. To było tylko wygłupianie się- odpowiedziałam czyją, że się rumienię
- Tak, tak.. Za niedługo mnie z branży wygryziesz- zaśmiał się Lou a ja pokazałam mu język- Czego ja o Tobie jeszcze nie wiem?- zapytał a ja zaczęłam myśleć. Nie wiesz o mnie tego, że jestem sama na tym świecie i jak to określiła Jessica jestem bardzo uboga. Nie wiesz, że moją pasją jest taniec. O właśnie! Musze poszukać szkoły w tym tygodniu.. Nie wiesz, że jak kogoś pokocham to na wieki... Niewiele myśląc wyciągam portfel i szukam naszego zdjęcia. Patrzę na nie i widzę jak uśmiechamy się do obiektywu.. Patrzymy na niego tak jakbyśmy mieli być ze sobą do końca świata a nawet dalej. Nikt nie spodziewał się, że tak szybko los nas rozdzieli.
- Poznaj mnie a się przekonasz- odpowiadam po chwili namysłu i chowam zdjęcie do torebki.
Samochód powoli skręca, na dworze zapada zmrok a Londyn już dawno znikł za nami. Spoglądam na tabliczkę informującą mnie o nazwie miejscowości ,, Cotswolds". Coś mówi mi ta nazwa ale nie potrafię sprecyzować co.Lou zatrzymuje auto, wysiada, otwiera moje drzwi i podaje mi rękę. Jak dobrze jest móc wyprostować nogi!
- Las na końcu świata?- pytam lekko rozczarowana
- Poczekaj.... Troszkę zaufania i cierpliwości - mówi Lou i zakrywa mi oczy dłońmi. Jego ręce pachną lasem.. Pachną brzozami, które tak bardzo uwielbiam. Raz po raz potykam się o jakieś gałęzie ale nie przejmuję się tym bo wiem, że Lou mnie złapie. Po kilku minutach Lou odsłania mi oczy a ja jestem w szoku...
- Jejku Lou.. Ale to piękne... - tylko tyle udaje mi się wypowiedzieć.
- Tak piękne jak Ty.- mówiąc to daje mi buziaka w policzek i chwyta za dłoń. Moje oczy nie wierzą w to co widzą. Przede mną rozciąga się Tamiza a my stoimy na starym pomoście, który jest oświetlony tysiącami malutkich świeczek. Pośrodku pomostu stoi stolik dla dwóch osób. Po lewej są dwaj skrzypkowie, którzy powoli zaczynają grać delikatną melodię. Czuję się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Po chwili ogarnia mnie ból w sercu... Miesiąc temu straciłam rodzinę i chłopaka a już umawiam się z kimś innym i jestem szczęśliwa! Tak nie powinno być. Powinnam teraz leżeć w pokoju i wspominać rodziców. Powinnam czuć niechęć do życia a ja co? Chcę żyć i się cieszyć.. Z zamyślenia wyrywa mnie głos Lou
- Usiądziesz?- pyta zatroskany
- Tak, tak oczywiście. Po prostu jestem w szoku. Tak to wszystko pięknie wygląda. - i znów nie mówię prawdy... Muszę coś z tym zrobić. Nie mogę go okłamywać w nieskończoność, że wszystko jest dobrze. W tym samym czasie kelnerzy przynoszą jedzenie i nalewają nam po lampce czerwonego wina. Mama zawsze odkąd skończyłam 13 lat serwowała mi do obiadu lampkę wina. Mówiła, że woli żebym w domu nauczyła się pić a nie gdzieś na ulicy tanie wino. I miała rację. Dzięki niej teraz wiem jak się zachować.
Jedzenie było bardzo pyszne. Zaserwowano nam kaczkę w ziołach z pieczonymi ziemniakami a na deser była szarlotka z waniliowymi lodami.
- Wszystko było bardzo pyszne- mówię do Lou
- Tak, mi też bardzo smakowało. To co? Może teraz opowiesz mi coś więcej o sobie? Może coś o rodzinie? - czuję ukłucie w sercu ale teraz już jest najwyższa pora aby to zrobić. Najwyższa pora aby powiedzieć całą prawdę. Wyjmuję portfel a z niego zdjęcia rodziny i Patryka.
- To jest moja mama Ewa.- mówiąc to wskazuję na kobietę o rudych włosach i pięknej twarzy. Bardzo bym chciała móc ją zobaczyć jak zwykle uśmiechniętą od ucha do ucha z konewką w ręce, brudnych od ziemi ogrodniczkach i słomianym kapeluszu.
- Bardzo ładna. Już teraz wiem po kim odziedziczyłaś swoją urodę.- mówi Lou
- To mój tata Karol.- wskazuję na mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych szczerzącego się do obiektywu. Właśnie to cały tata.. Wariat jakich mało- Tu z kolei są moje siostry, bliźniaczki Oliwia i Matra- pokazuję mu na zdjęciu dwie dziewczynki przebrane za wróżki. Miały proste blond włosy po tacie.. Zawsze ich im zazdrościłam. - I cóż. To cała moja rodzina.-
- A to kto? To Twój brat?- pyta Lou spoglądając na zdjęcie Patryka.
- Nie Lou, to nie jest mój brat. To mój by... - nie nie mogę wypowiedzieć słowa były... nie potrafię..- To mój chłopak Patryk- spoglądam na nas... Jak ja chciałabym poczuć jego zapach. Móc włożyć jego koszulę i pograć na konsoli. A wieczorem móc wyjść na spacer z psem i pocałować go na dobranoc.
- To Ty masz chłopaka?- Pyta zdziwiony Lou. Nawet nie czeka na odpowiedź tylko odchodzi od stolika pozostawiając mnie samą. Nie mam siły wstać i gnać za nim, chociaż tak bardzo chcę.
- Lou! To nie tak! Poczekaj!- krzyczę za nim ale on mnie już nie słucha. Jego już tu nie ma.
                                                                      ***
Mija godzina. Jego ciągle nie ma. Zapłakana siedzę przy stoliku sącząc gorzkie wino. Obsługa dawno już odjechała a ja zostałam znów sama. Postanawiam poszukać Lou i jakoś wyjaśnić mu to wszystko.., Tylko czy on będzie chciał mnie słuchać?
Noc jest bardzo ciepła i gwieździsta. Słychać żaby i inne nocne zwierzęta. W oddali dostrzegam postać rzucającą kamienie do rzeki. Tak się cieszę, że to Lou. Podchodzę do niego, kładę rękę ja jego ramieniu ale on ją odtrąca.
- Lou- usiłuję powiedzieć cokolwiek sensownego- to na prawdę nie jest tak jak myślisz.-
- A jak?! Jak to jest?!- krzyczy Lou
- Posłuchaj...- zaczynam ale nie jest dane mi skończyć
- Nie, to Ty posłuchaj. Przyjeżdżasz do Londynu, spotykasz sławnego gościa, który o dziwo zaczyna coś do Ciebie czuć a Ty co? Ty masz chłopaka, który czeka gdzieś tam na Ciebie w Polsce i nawet nie raczysz o tym powiedzieć! Spotkałem wiele takich dziewczyn jak Ty ale na prawdę myślałem, że jesteś inna! Nawet nie wiesz jak ja się teraz czuję! - krzyczy Lou i dostrzegam na jego twarzy łzę.
- Ale Lou. Pozwól mi powiedzieć.-
- Nie. Nie chcę już słuchać jakichkolwiek wymówek od Ciebie. Jesteś taka sama jak te wszystkie inne fanki- mówi to spoglądając mi prosto w oczy i odchodzi. Zostawia mnie tak samą nad tą rzeką i po prostu odchodzi.
- Lou- zaczynam- oni nie żyją. - mówię to i zalewam się łzami. Najwyraźniej to co powiedziałam trafiło do niego bo się zatrzymuje i patrzy w moją stronę.
- Co takiego?- pyta zdziwiony
- Moi rodzice, rodzeństwo i ten chłopak nie żyją- mówię po raz kolejny a słowa te wychodzą ze mnie jak żyletki.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj nieco dłużej a tego przyczyną jest to, że prawdopodobnie przez kolejne 3 dni nie wstawię żadnego rozdziału bo jadę w góry. Przepraszam was najmocniej. Dziękuję za wszystkie komentarze na prawdę wiele radości daje mi każde słowo.
Miłego czytania, komentować i dobranoc :)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział 5

Pokój wygląda jak typowy pokój nastolatki. Jest wykończony w stylu lat 90., na ścianach wiszą płyty winylowe, w rogu stoi włączony komputer a wszędzie dookoła porozrzucane są ubrania. Coś mi tu nie pasuje... Przecież cioci sypialnia jest na dole a jej nie ma w domu więc komputer nie byłby włączony. Słyszę otwierające się drzwi. Odwracam się powoli a widzę że patrzy na mnie nie kto inny jak blondynka. Tak. Właśnie blondynka o pięknych długich nogach, płaskim brzuchu, dużych bodajże zielonych oczach i do tego te czerwone usta.
- Co Ty tu robisz?- pyta się mnie a jej wzrok omiata całą moją sylwetkę w ciągu kliku sekund.
- Mogę Cię zapytać o to samo- odpowiadając robię to samo co ona.
- Sorry ale to ja pierwsza zadałam Ci pytanie. A poza tym kim jesteś?!-
- Jestem Emma. Mieszkam tu.-
- Mieszkasz tu? To ciekawe.. Bo od kiedy pamiętam ten dom liczył tylko 3 domowników. Mnie, babcię i Crisa- odpowiedziała, i jak to robią plastikowe laleczki zarzuciła do tyłu swoimi włosami
- Babica? Cris? To ciocia Lucy jest Twoją babcią?!- moje ciało było w tym momencie kłębkiem nerwów. Jak ona nie mogła mi powiedzieć, że będę mieszkać w domu z taką lalą i jakimś chłopakiem?
- Tak Lucy to moja babcia.. A niech pomyśle.. Tak coś wspominała o ubogiej bratanicy, która straciła rodziców tak? No faktycznie na za bogatą to Ty mi nie wyglądasz. A tak w ogóle to jestem Jessica i w moim pokoju nie ma miejsca na nas dwie... Więc cóż? Wyjdziesz czy Ci pomóc?- jestem w całkowitym szoku i nie potrafię nic zrobić. Jessica wypycha mnie chamsko z pokoju i zamyka przed nosem drzwi. Uboga bratanica? Na za bogatą jej nie wyglądam? Co za podła dziewczyna! Nie potrafię zrobić nic innego tylko wbiegam do pokoju kładę się na łóżku i zanoszę łzami.
Rano budzi mnie telefon. Patrzę na wyświetlacz nie kto inny jak Lou. Jeszcze jego tu brakowało.
- Halo?- mówię nie przytomnym głosem
- Cześć Em, tu Lou. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem.- mówi zdenerwowany głos
- Cześć Lou! Nie, nie obudziłeś mnie  - kłamię jak z nut
- O to kamień z serca. Słuchaj chciałem Cię za wczoraj prze..-
- Daj spokój. Nie ma o czym mówić. - przerywam mu w połowie zdania
- No jak to nie ma- mówi oburzonym głosem- jest i to dużo. Co Ty na to aby się spotkać dzisiaj o 16.00?
- Dobrze, spotkajmy się to porozmawiamy. Gdzie mam być?- pytam ziewając przy tym
- Powiedzmy, że masz być przy swojej bramie a ja po Ciebie przyjadę- odpowiada
- Dobrze. W takim razie do zobaczenia-
- Do zobaczenia, dobranoc.-
- Dobranoc?!- pytam zdziwiona
- Tak dobranoc. Przecież słyszę jak ziewasz. - odpowiada a w jego głosie słychać śmiech. Po chwili słyszę dźwięk odkładanej słuchawki. No tak, kłamstwo ma krótkie nogi a ja nie potrafię kłamać.
Zamykam na chwilę oczy i nawet nie zauważam, że już śpię.
Budzi mnie słońce. Jest godzina 12.00. W końcu czas wstać myślę i robię to co mówię. Włączam płytę 1D, w końcu trzeba ją przesłuchać. Po kilku piosenkach stwierdzam, że na prawdę są dobrzy. A głos Harrego? Sama słodycz.
Przyglądam się w lustrze i przypomina mi się wczorajsza rozmowa z tą wiedźmą. Co ona ma czego ja nie ma? Pomyślmy.. Ona ma długie, proste, blond włosy a ja? Rude fale.. Ot co. Spoglądam na biust.. Tu mam lekką przewagę, od razu robi się weselej. Do swojego brzucha nie mam nic ale te nogi. Maskara... A twarz? No cóż.. Mam orzechowe oczy, jasną cerę, duże wiśniowe usta... Trzeba cieszyć się z tego co się ma.
Schodzę na dół i kogo widzę? Samego diabła w kobiecej skórze.
- O witaj.. Jak Ci tam?? Esma?- pyta i robi przy tym kaczy dzióbek
- Emma jak już.- odwarkuje
- A! No tak!- odwraca się ode mnie i idzie w swoją stronę. Co za ulga. W drodze do kuchni słyszę jak mówi coś do kogoś i słyszę nawet swoje imię. Chyba jej nie polubię. Otwieram lodówkę i patrzę co dobrego można zjeść. W końcu decyduje się na gofry z dżemem ananasowym i czekoladą a do tego sok z pomarańczy. Nie mija wiele czasu a zapach gofrów czuć w całym domu. Gdy siadam do stołu widzę męską sylwetkę zmierzającą w moją stronę. Nie widzę go całkiem dokładnie ale jest bardzo dobrze zbudowany bo jest bez koszulki. Ma brązowe krótkie włosy i ciemną karnację.
- O cześć! Ty musisz być Emma tak?- wita mnie dosyć serdecznie- jestem Cris i mieszkam tu wraz z Lucy i siostrą. Z tego co słyszałem już się poznaliście i wyglądasz o wiele lepiej niż Cię opisała. A co tak pięknie pachnie?- zagląda mi do talerza- Gofry? jejciu jak ja dawno nie jadłem gofrów! Mogę prosić o jednego?- robi maślane oczka i nie mam serca aby nie zrobić mu tych gofrów. Po chwili dostaje to co chciał a ja postanawiam dokończyć śniadanie.
- Na prawdę pyszne. W końcu w tym domu będzie tak jak powinno być. Prawdziwe jedzenie. - uśmiecham się bo to miłe co mówi. Jest na prawdę miły a do tego przystojny. Oczywiście nie tak przystojny jak Lou ale zawsze coś.
- Może powiesz mi coś o sobie?- pyta patrząc na mnie.
- Cóż mogę Ci powiedzieć. Zapytaj swojej siostry ona wie wszystko najlepiej.- mówię ze złością
- Co ona Ci takiego powiedziała, że jesteś taka zła?-
- Co mi powiedziała? Niech pomyślę... - gdy chcę już coś powiedzieć przerywa mi jej głos
- O Cris! Widzę, że już poznałeś naszą ubogą krewną.- posyła mu olśniewający uśmiech
- Ubogą krewną?! Dziewczyno opanuj się i myśl czasem co mówisz. To, że Ty nie masz uczuć nie znaczy, że musisz ranić inne osoby- wygarnia jej Cris wszystko to co tak bardzo chciałam jej powiedzieć
- Wrzuć na luz ok? Spójrz tylko na nią a potem na nas. Ona nie pasuje całkowicie do naszego życia. Jest jak ta przybłęda, którą przygarnia się z litości.-
- Co Ty w ogóle mówi Lucy nas przygarnęła? Byliśmy dla niej całkowicie obcy a ona co dla nas zrobiła? Więc czasem myśl kobieto co mówisz dobrze?- Cris trafił chyba w jej czuły punkt bo nagle zamilkła i stała się czerwona.
- Więc ciocia Lucy wcale nie jest waszą babcią?- pytam zdziwiona
- Ależ skąd! Pewnie Jess znów wymyśliła bajkę. - odpowiada Cris
To dla mnie już za wiele. Niewiele myśląc odchodzę od stoły i idę do siebie aby to wszystko przemyśleć. Słyszę za sobą tylko głos Crisa
- I widzisz co zrobiłaś! Jesteś chyba bez serca! Jak mogłaś Jess?! Emmo! Emmo poczekaj!-
Wcale nie chcę czekać ani na niego ani na nią. Czuję się zraniona a jednocześnie zadowolona. Zamykam za sobą drzwi.
Po 15 minutach słysze ciche pukanie do drzwi.
- Tak?- Pytam
- To ja Cris mogę?-
- Tak oczywiście, wchodź. - odpowiadam
- Emmo. Tak bardzo chcę Cię przeprosić za jej zachowanie. - zaczyna Cris
- Hej. Na prawdę nic się nie stało. Co prawda lekko mnie to zabolało ale tylko tyle.- i znów kłamię
- Na pewno? Nie wyglądasz za dobrze- mówiąc to wyciera dłonią łzę z mojego policzka
- Tak. Wszystko ok.- spoglądam na zegarek. Cholera! za 2 godz. jestem umówiona z Lou a nawet nie zaczęłam się szykować- Mogę mieć do Ciebie prośbę?-
- Jasne! Zawsze i wszędzie!- odpowiada chłopaka. Napięcie powoli opada.
- Pomożesz mi wybrać coś ładnego i skromnego? Idę na spacer z kimś ważnym dla mnie- nie wierzę, że to mówię. Kiedyś nie wyobrażałam sobie kogoś na miejscu Patryka a teraz? Idę na randkę ze sławny chłopakiem. W czasie gdy ja się kąpałam Cris szukał ubrania. W końcu wybrał, delikatną beżową sukienkę z koronki a do tego botki na małym obcasie. Bardzo mi się to spodobało więc postanowiłam to założyć. Była już 15.30! Musiałam jeszcze ułożyć włosy i zrobić makijaż. Poszło mi to w miarę sprawnie.
- Zamknij oczy! - krzyczę z łazienki
- Dobrze!- słyszę jego głos. Wychodzę z łazienki i staję tuż obok niego.
- I jak?- pytam się. Chłopak otwiera oczy i przez dłuższy czas nic nie mówi.
- Dobra, wybieramy co innego.- mówię i już to widzę jak Lou patrzy na mnie spod byka, że spóźniam się na pierwszą randkę.
- Nie! Nie mówiłem nic bo jestem w szoku. Nigdy nie widziałem tak pięknej dziewczyny. Wyglądasz cudownie. - nie wierzę w to co słyszę ale chyba mówi prawdę bo się rumieni
- Dziękuję Ci za pomoc!- daję mu buziaka w policzek - a teraz lecę bo się spóźnię!Ostanie spojrzenie w lustro, ostatni uśmiech do Crisa i już mnie nie ma. Nie czekam zbyt długo bo nagle podjeżdża Lou. Wysiada z auta i jego oczy mówią wszystko. Udaje mu się wyszeptać tylko WOW. Podchodzi i patrzy się na mnie tymi cudownymi oczami.
- Będziemy tak stać czy działamy coś?- pytam uśmiechnięta
- Tak, tak oczywiście!- otwiera drzwi a ja wsiadam. Po chwili jest już Lou- Przepraszam, że tak chamsko się gapiłem ale wyglądasz rewelacyjnie! - nie wiem co powiedzieć więc tylko się uśmiecham . Rzucam ostanie spojrzenie na dom i widzę, że całej sytuacji przyglądała się Jessica.
- To dokąd mnie porywasz?- pytam zadowolona z siebie
- Niespodzianka- odpowiada Lou i uśmiecha się tajemniczo.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to na dzisiaj tyle dobrego.Nie ma rewelacji ale.... Martwi mnie to, że tak mało osób to czyta więc rozważam to czy tego bloga nie zamknąć. Jeśli będziecie go czytać to piszcie... Czekam na komentarze :)

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdiał 4

Biegliśmy tak trzymając się za ręce dobre 10 minut. Gdy odwróciliśmy się nie było nikogo na ulicy tylko my.
- Kobieto ale Ty masz kondycję- wysapał Lou
- Ja? Nie.. Chodziło się troszkę na tę siłownię i biegało z psem- powiedziałam zadowolona z siebie
- To ja w takim bądź razie współczuję Twojemu psu- zaśmiał się Louis. Dałam mu kuksańca w bok i poszliśmy dalej trzymając się za dłonie. Powoli zbliżaliśmy się do mojego domu.
- To tutaj- powiedziałam smutna, że to już koniec naszego spaceru
- To Twój dom? Wow.. Nieźle Twoi rodzice muszą zarabiać.- odpowiedział. Zrobiło mi się okropnie głupio i smutno. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Dziękuję Ci Lou za cudowne po południe. Na prawdę było mi miło Cię poznać.- tylko tyle udało mi się wydusić.
- Nie dziękuj Em. Mi również było strasznie miło spotkać tak niesamowitą dziewczynę jak Ty. Wierz mi lub nie ale nigdy jeszcze kogoś takiego jak Ty nie spotkałem- rzekł Lou i uśmiechnął się
- To chyba dobrze.- odpowiedziałam i zdobyłam się na lekki uśmiech. I nastał ten moment gdy panuje krępująca cisza. Przerwał go cichy głos Louisa
- Em, wiem, że tak głupio się pytać ale czy miałabyś ochotę gdzieś jutro ze mną wyjść?- zapytał niepewnie
- Wiesz..- specjalnie przeciągałam tę chwilę- bardzo chętnie z Tobą wyjdę-
- Nie strasz mnie już tak nigdy więcej- zaśmiał się Lou- a może podasz mi swój numer?- wymieniliśmy się numerami i nastał czas pożegnania. Jak zwykle inicjatywę przejął Lou
- Dziękuję Ci jeszcze raz Em za ten dzień- zaczął powoli- nie spodziewałem się takiego obrotu spraw na jednym lunchu- i znów uśmiech
- Jasne, nie ma sprawy. Szczerze powiem, że pierwszy dzień w Londynie mogę uznać za udany.-
Lou zbliżył się na niebezpiecznie bliska odległość. Czułam zapach jego perfum. Połączenie pergaminu, brzozy i nutka tajemnicy. Czuję jak nogi miękną mi na samą myśl o jego ustach i oczach. Jedną ręką delikatnie ujmuje moją dłoń a drugą kładzie na policzku i delikatnie przesuwa moją twarz tak, że patrzę mu teraz prosto w oczy. Przytula mnie a ja odwzajemniam to. Po raz pierwszy czuję się szczęśliwa od.. Nie wytrzymuje, potok łez zalewa moją twarz.
- Em, co się dzieje? Ja Cię na prawdę przepraszam za ten uścisk. Zachowałem się jak egoista- jest bardzo zatroskany mimo iż tego nie widzę ale to czuję. Ciągle trzymam jego dłonie w swoich a one drżą.
- Lou to nie przez Ciebie. Na prawdę muszę już iść.- odwracam się i zostawiam go tam samego bez słowa wyjaśnienia. Po chwili czuję jak coś odwraca mnie do tyłu. Nie coś tylko ktoś a mianowicie Lou. Wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie zauważam kiedy usta Lou są tuż przy moich. Odpycham go od siebie i po prostu mówię mu prosto w twarz
- Lou ja nie mogę tak a Ty powinieneś już iść- po raz kolejny odwracam się i tym razem co sił w nogach biegnę w kierunku drzwi.
Po chwili jestem już w domu. Niewiele myśląc kieruje się do kuchni w której zastaję Lilian, mówię jej że idę się położyć, chwytam tace z jedzeniem i po chwili już mnie nie ma. Zamykam się w swoim pokoju. Patrzę na zegarek dochodzi dopiero 23.00 dosyć wcześnie jak na mnie. Biorę szybki prysznic i zasiadam przed telewizorem konsumując kanapki. Gdy kończę jeść przychodzi mi do głowy pomysł aby pozwiedzać dom bo tak na prawdę nie miałam dzisiaj okazji. Wychodzę z pokoju i kieruję się do pierwszych drzwi. Otwieram je i co widzę? Prywatną bibliotekę. Pomieszczenie jest bardzo duże bo ciągnie się aż przez dwa piętra a wokół mnie rozchodzi się zapach książek. Uwielbiam ten zapach, stary pergamin, okładki z prawdziwej skóry... I nagle przypomina mi się zapach Lou i jego usta. Potrząsam głową i otwieram kolejne drzwi. To co widzę w tym pokoju budzi we mnie grozę i złość.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dzisiaj tyle. Mam nadzieję, że takim zakończeniem przyciągnę was do dalszego czytania. Jest wątek miłosny :) Przepraszam, że tak krótko i w miarę nudno ale czeka na mnie esej z anglika i sami rozumiecie. Komentowac dawać pomysły i co tylko wam przyjdzie do głowy :)
Dobranoc :)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział 3

Lekko otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam to jego oczy. Były takie szare.. Takich jeszcze nie widziałam. Leżałabym jeszcze na tej ziemi bardzo długo gdyby ten tajemniczy chłopak się nie odezwał:
- Jejku tak strasznie Cię przepraszam. Z reguły nigdy nie wpadam na ludzi ot tak- mówiąc to posłał mi jeden z tych brytyjskich uśmiechów
- Spokojnie, nic się nie stało z wyjątkiem Twojego lunchu na mojej koszuli.- odpowiedziałam paląc buraka
- Oj co tam lunch. Można kupić drugi. Oj. Przepraszam, gdzie moje maniery. Czy zechcesz podać mi rękę?- zapytał nieśmiało chłopak. Gdy wstałam mogłam go zobaczyć w pełnej okazałości. Miał brązowe włosy ułożone w stylu artystyczny nieład, koszulka była biała w niebieskie paski a do tego czerwone rurki i szelki. Niesamowite.. Na prawdę ma wyczucie stylu! Usłyszałam za sobą delikatne chrząknięcie.
- Oj Lou. Miałeś iść tylko po lunch a nie podrywać jakieś dziewczyny.- powiedział chłopak w loczkach
- Sorki Loczek ale jak sam możesz zauważyć miałem mały wypadek- i tu wskazał ręką na moją koszulę
- Oj widzę ostro bracie Ci idzie. Od razu wszystko na biust? A gdzie Twoje maniery?!- chłopak o mało co nie pękł ze śmiechu a mój koszulkowy przyjaciel zaczął się lekko denerwować i czerwienić.
- To ja może nie będę wam przeszkadzać. Odkupię Ci ten lunch i zapomnijmy o sprawie.- powiedziałam
- Co? Nie nie.. Z nami Ci tak łatwo nie pójdzie. W ramach przeprosin daj się zaprosić na lunch.- zaproponował chłopak, którego nazwano Lou.
- No dobrze, mogę pójść tylko dajcie mi chwilę. Muszę iść kupić sobie jakąś koszulkę.-
- No i gdzie te moje maniery?- krzyknął chłopak i odbiegł od nas. Powrócił po ok. 10 min. z uśmiechem na twarzy.- Proszę. Mam nadzieję, że będzie w sam raz. - Spojrzałam do torby i ujrzałam bluzkę z napisem I love England.
- Przepraszam ale nie mogę tego przyjąć-
-Ależ oczywiście, że możesz- wtrącił się Loczek- leć się przebierz i idziemy coś zjeść
Tak też zrobiłam. Stałam w toalecie i się przebierałam gdy nagle ujrzałam drugą bluzkę z napisem I love One Direction i nie mogłam uwierzyć. Stali tam Loczek i Lou a obok nich jeszcze 3 kolesi. Nie kojarzyłam tego zespołu jakoś za specjalnie ale nie chciałam dać po sobie tego poznać. Ostatni raz spojrzałam w lustro i wyszłam w ich stronę.
- Tak w ogóle to jestem Louis a to Harry- powiedział ,, koszulkowy" chłopak
- Miło mi.- podałam im rękę- jestem Emma.
- Emma? Jak ta Emma od Pottera?- zapytał Harry
- Tak, właściwie tak.- odpowiedziałam lekko speszona. Usiedliśmy w jakiejś knajpce na końcu ulicy. Był stąd piękny widok. Mieliśmy widok na London Eye. Muszę tam kiedyś pójść. Podeszła do nas młoda kelnerka, która patrzyła na chłopców jak na obrazek.
- Co podać państwu?- zapytała o mało co nie piszcząc. Bardzo mnie to zdziwiło.
- Ja poproszę.... - i tyle słyszałam. Zapatrzyłam się na Lou. Był tak bardzo przystojny. Blask świec bardzo mu pomagał bo wyglądał bajecznie. Te usta, te oczy i te dłonie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos:
- Emmo? Emmo? A co dla Ciebie?- pytał Harry
-Yyymm.... Poproszę sałatkę z kurczakiem i do tego frytki.- odpowiedziałam. Kelnerka odwróciła się i idąc o mało co nie zahaczyła o róg kolejnego stolika. Ciągle na nas spoglądała.
- Więc Emmo...-zaczął Lou
- Wolę Em.. Jeśli to nie problem- powiedziałam. Szczerze nie znosiłam całej formy tego imienia
- Dobrze. Więc Em. Jesteś po raz pierwszy w Londynie?-
- Tak. Jestem tu pierwszy raz.-
- I jak? Podoba Ci się miasto?- pytał dalej.
- Tak! bardzo! nie sądziłam, że tu kiedykolwiek świeci słońce- Powiedziałam to i uśmiechnęłam się do chłopców.
- Oj tak. Czasami nawet nie wiesz jak bardzo świeci!- zaśmiał się Harry. W tym samym momencie kelnerka przyniosła zamówienia.
- Przepraszam Panów. Czy można prosić o autograf?- zapytała tak nieśmiało. Ale zaraz.. o autograf?!
- Och tak, oczywiście. Jak masz na imię?- zapytał Harry
- Vievien.- odpowiedziała ze świeczkami w oczach. Dostała to co chciała. chłopcy pomachali jej na odchodne a ja na nich spojrzałam chyba dosyć dziwnie bo obaj na raz zapytali  ,, Co?"
- Autograf? wiedzieliście jaka ta dziewczyna była wami podekscytowana?- zapytałam
- No to chyba normalne, prawda?- odpowiedział Lou.
- Normalne? Czy to jest normalne, że podchodzi do nas obca laska i znikąd pyta was o autograf?-
- Lou. Nie widzisz, że ona nic nie wie?- powiedział Loczek
- Em, Ty nic na prawdę nie wiesz?- zapytał Lou a ja pokiwałam głową, że tak- Oj Em. Na prawdę nie wiesz jak ranisz moje serce w tym momencie.. - zrobił skwaszoną minę
- Przepraszam Lou. Ale mogę wiedzieć o co chodzi?-
- Jasne! Jesteśmy z zespołu One Direction. Występowaliśmy w tamtym roku w programie X-Factor i zajęliśmy 3 miejsce. Stąd ta kelnerka, stąd ten autograf i stąd to wszystko. Sądziłem, że wszyscy już o nas słyszeli a tu proszę- uśmiechnął się Harry-
- Wow. Na prawdę nie widziałam. Przepraszam was- odpowiedziałam ze skruchą
- Na prawdę nie szkodzi. Nawet nie wiesz jak cudownie jest spotkać taką dziewczynę jak Ty. Zero pisków, zero płaczu, zero krzyku. Uwielbiam Cię- powiedział Lou i posłał kolejny cudowny uśmiech
Posiłek dokończyliśmy w milczeniu, chłopcy zapłacili przez co zaczęłam się kłócić ale w końcu stanęło po ich stronie.
- No to chyba pora się pożegnać- powiedziałam lekko smutna bo oni okazali się na prawdę fajni. Nie tacy jak inne gwiazdy, tylko tacy serdeczni.
- Chyba żartujesz.- krzyknął Lou- nie pozbędziesz się mnie tak prędko!-
- Oj coś Ty Lou tu już tego... To nic tu po mnie spadam!- powiedział Harry- a co do Ciebie Em, miło było Cię poznać i mam nadzieję na kolejne miłe spotkanie!- powiedział, przytulił mnie i odszedł w swoją stronę.
- Gdzie mieszkasz?- zapytał Lou
- Tuż przy Hyde Park.- odpowiedziałam mu. Już wewnętrznie się cieszyłam  bo wiedziałam, że będzie chciał mnie odprowadzić
- Mogę Cię w takim bądź razie odprowadzić?- zapytał nieśmiało z miną szczeniaczka
- Oczywiście Lou- uśmiechnęłam się na co on odpowiedział tym samym odkrywając rząd białych ząbków
- Co Cię sprowadza co Londynu?-
- Będę tu mieszkać przez najbliższe.. hmm... dajmy na to 100 lat-
-Ooo... A skąd przybyłaś piękna nieznajoma?- zapytał Lou z nutką słodyczy w głosie
- Prosto z Polski słodki młodzieńcze. Prosto z Wrocławia.- wypowiedziałam tę nazwę i wszystko wróciło. Ból rozdzierał moje serce. Starałam się to ukryć ale na darmo.
- A to Cię poniosło. Hej...- Lou zobaczył pierwszą łzę na moim policzku- Em co się dzieje?-
- Nic Lou na prawdę nic.- Akurat mijaliśmy sklep muzyczny- chodź wejdziemy do środka i kupię sobie waszą płytę-
- Dobrze.- Tak też zrobiliśmy. Po długich poszukiwaniach udało nam się znaleźć ostatni album ,, Up All Night". Stojąc w kolejce do kasy zrobiło się lekkie zamieszanie, Stado fanek wbiegło do sklepu i dosłownie rzuciło się na Louisa. Nie wiem co się działo. Zapłaciłam za płytę i po prostu chwyciłam Lou za rękę i wybiegliśmy ze sklepu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało mi się to w jakiś cudowny sposób dokończyć. Leniwy ten rozdział nudy i długi. Proszę komentowac bo nie wiem czy pisac dalej czy też nie.. czy się podoba i w ogóle... Śpijcie dobrze. :)

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 2

Ciągle nie dopuszczam do siebie tej myśli, że jestem już sama. No i ku mojej ,,radości" muszę zamieszkać z ciotką w Londynie. Przecież ja mam tu... Tak właściwie to nie mam już nic. Cały miesiąc zajęło mi uporządkowanie spraw rodziców, załatwienie formalności odnośnie mojego wyjazdu do Londynu i pożegnanie się z całym doczesnym życiem. Nie byłam na pogrzebie. Żadnym.. Nie dałam rady... Wczoraj poszłam na cmentarz. Złożyłam kwiaty na grobach i o dziwo nie popłakałam się. Teraz stoję przed moim domem. Wokół mnie jest mnóstwo kartonów w których zamknięte jest tyle historii. Cóż mogę na to poradzić? Nic. Takie życie. Muszę iść do przodu. Patrzę jak młoda para z dzieckiem wchodzi do
MOJEGO domu. Czuję się jakby ktoś wszedł z brudnymi butami w moje życie. Ja chcę tu zostać! Kocham to miasto, ten klimat i to w jaki sposób rozumiemy się z moim psem, którego muszę oddać... Co to za życie?! Dookoła coraz mnie kartonów a to oznacza, że odchodzę stąd na zawsze.. Wsiadam do samochodu i po raz ostatni spoglądam na mój dom, na ulicę na której wiecznie było pełno zabawek dziewczynek i na której pierwsze raz ujrzałam Patryka i dostałam od niego buziaka. Oczy zachodzą mi mgłą.. Nie chcę tego pamiętać.
                                                                             ***
Po około godzinie lotu w końcu lądujemy. Londyn nie jest taki jak sobie wyobrażałam. Nie pada deszcz, ludzie całkiem przyzwoicie ubrani. Klasyczne duże miasto. Przed nami zatrzymuje się limuzyna z której wychodzi młody chłopak i otwiera przede mną drzwi.
- Moja droga Panno. Masz zamiar wejść czy mam Cię popchnąć? - wyrywa mnie z zamyślenie głos ciotki
- Ach. Przepraszam po prostu nie sądziłam, że to po nas- odpowiadam jej czując, że oblewam się purpurą
Londyn to piękne miasto tylko za dużo ludzi. Zatrzymujemy się na światłach. Jakiś młody chłopak śle mi piękny uśmiech. Nie zastanawiając się długo odpowiadam mu tym samym.
- Widzę Emmo, że Londyn korzystnie wpływa na Twoje samopoczucie-
- Tak. Bardzo lubię to miasto, dziękuję-
Dojeżdżamy do dużej posiadłości (Ciocia jest strasznie zamożna). Przede mną otwiera się piękny, duży ogród z fontanną pośrodku. Dom wygląda tak jak sobie wyobrażałam. Klasyczny z XIX w.
- Witam Cię w moich skromnych progach. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem mieszkać- mówi ciocia. Uśmiecha się odsłaniając rząd białych zębów. Chyba nie będzie tak źle.
Pierwsze co rzuca się w oczy gdy otwiera się drzwi to duża przestrzeń. Na przeciwko drzwi są schody prowadzące na górę, po lewej stronie jest salon z bardzo dużym kominkiem i bajeczną plazmą. Dalej z salonu przechodzi się do jadalni urządzonej w nowoczesnym stylu. Jadalnia jest połączona z otwartą kuchnią za którą widzę duży taras a tuż obok basen. Idę za ciocią na górę. Idziemy do samego końca korytarza gdy ciocia się odwraca i mówi:
- Za tymi drzwiami jest Twoje małe królestwo. Szczerze powiem, że nie widziałam jeszcze tego pokoju ale mogę Cię zapewnić na pewno Ci się spodoba-
Odchodzi. Tak bez słowa po prostu odchodzi. Powoli naciskam klamkę. Strasznie się boję co mnie czeka za tymi drzwiami. Ale to co widzę przerasta moje największe marzenia. Pokój jest tak ogromny, że trudno ogarnąć go wzrokiem. Jest tu duży kominek, telewizor  i schody na górę! Niewiele czekając zostawiam wszystko i rzucam się w stronę schodów. Na górze jest łóżko. Piękne duże łóżko na którym na pewno będę mogła się wyspać. Gdy emocje już trochę opadają schodzę na dół i otwieram pierwsze drzwi. Łazienka. Takiej dużej to ja nigdy nie widziałam. Co tu dużo mówić. Wykończona jest drewnem i kamieniem, prysznic, szafeczki itp. Kolejne drzwi prowadzą do ogromnej garderoby w której o dziwo jest duża ilość ubrań i to nie byle jakich! Słyszę lekkie pukanie.
- Tak?- pytam. Patrzę wchodzi ciocia
- I jak? Podoba się?-
- Tak oczywiście!- podbiegam i przytulam ją.
-O! tego się nie spodziewałam. Jak się rozpakujesz możesz przyjść na dół?-
- Tak, oczywiście- odpowiadam zadowolona. Jestem jej tak bardzo wdzięczna za to, że mnie wzięła i się mną teraz opiekuje. Po około godzinnym rozpakowywani rzeczy schodzę na dół. Kieruję się ku kuchni gdzie siedzi ciocia i ruchem ręki wskazuje mi abym usiadła. Siadam tuż obok niej.
- Emmo. Jak wiesz mam bardzo dużo pracy i często mnie nie ma w domu. Tak też będzie przez najbliższy miesiąc. Jest mi na prawdę bardzo przykro, że muszę Cię zostawić samą w takiej sytuacji.
- Nie ciociu. Na prawdę nie musisz nic mówić. Rozumiem Cię. Bardzo dziękuję Ci, że będziesz się mną opiekować. Jestem bardzo Ci wdzięczna.- mówię spokojnym głosem
- Dziecko. Trzeba sobie pomagać. Wybacz mi kochanie ale teraz pójdę i zacznę się pakować. Za 4 godziny mam samolot. Zrób sobie coś do jedzenia. Lodówka jest pełna. Nie musisz się o nic martwić. Podczas mojej nieobecności opiekować się będzie Tobą Lilian.-
- Dobrze. A ciociu.. Mam małe pytanie. Czy mogłabym dzisiaj wyjść?- pytam nieśmiało
- Tak, oczywiści. Gdy będziesz chciała wracać do domu to zadzwoń po Josha. Tam na stoliku jest numer-
- Dziękuję- podchodzę do niej i daję jej buziaka prosto w czerwony policzek
- A! Emmo! pieniądze!- wciska mi katę kredytową do ręki i odchodzi
Wychodzę z domu ubrana w czerwoną koszulę w kratkę, czarne spodnie i conversy. Wchodząc do baru potykam się i upadam wprost na osobę wychodzącą z baru. Zamknęłam ze strachu oczy a gdy je otwieram nie mogę uwierzyć w to co widzę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak tak wiem... Sama nuda i nuda. W kolejny będzie robić się ciekawiej. No i musicie mnie jakoś zmobilizować. Poproszę o min. 3 komentarze.. Dodajcie mi otuchy :)