piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 11

Chłopaki chyba bardzo się przejęli tą kłótnią bo nagle na korytarzu zrobiło się bardzo głośno. W końcu padło pytanie
- A gdzie właściwie jest Em?-
- Nie wiem.. Nie widziałem jej od tego momentu kiedy pobiegła na górę- powiedział chyba Liam
- Jest na pewno u siebie - mówi Cris
- A które to drzwi?-
- O te na wprost- Nasłuchuję z uwagą kroków i widzę jak ktoś zatrzymuje się przed nimi. Po chwili słyszę pukanie
- Chcę być teraz sama! Odejdź!- krzyczę z góry. Jednak to nic nie daje i ktoś już pnie się po schodach na górę
- Em..- mówi czyjś głos. Odwracam się i widzę Zayna. - Em proszę nie płacz..
- Nie płacz? Czy Ty widziałeś co ten drań mi zrobił?! - krzyczę
- Tak Em widziałem ale to na pewno ma jakieś wyjaśnienie- mówi
- Zayn! Obudź się! Jakie wyjaśnienie może mieć to, że widzę mojego chłopaka obściskującego się z pustą blondyną??? To nie ma żadnego sensu... Przykro mi, że w takich okolicznościach nasza znajomość zostanie zakończona..-
- Em o czym Ty mówisz? To nie jest koniec naszej znajomości. Nawet sobie nie myśl, że tak szybko nas się pozbędziesz. Wszyscy Cię polubiliśmy no i Twoja kuchnia jest dla nas cudowna. Mów co chcesz ale ja nie pozwolę Ci się tak łatwo poddać. Znam ten typ dziewczyny jakim jest Jess i wiem, że Lou na taką by nie poleciał tym bardziej, że ma taką wspaniałą dziewczynę jaką jesteś Ty..-
- Tak myślisz?- pytam a nadzieja na nowo się we mnie odradza. Może i on ma rację?
- Tak Em ja to wiem. Nie znam Lou od tygodnia tylko znam go od lat... Porozmawiaj z nim chociaż. -
- Ja.. Ja nie chcę Zayn. Zrozum... - mówię patrząc mu w te czarne oczy
- Rozumiem Em.. Sam byłem w takiej sytuacji ale na prawdę rozmowa jest dobra na wszystko. -
- Dobrze.. Niech będzie.. Porozmawiam z nim.- zgadzam się tylko dlatego ponieważ Zayn ma w gruncie troszkę racji
- Lou!- krzyczy Zayn- Chodź już tu.-
- To on był ciągle na dole?- pytam zdziwiona
- Tak. Na początku chciał sam tu przyjść ale potem jakoś tak się złożyło, że przyszedłem ja. - pojawia się Lou przed łóżkiem- Dobra. Zostawiam was samych. Lou nie popsuj tego!-
- Spróbuję- mówi Loui a w jego głosie czuć ból i rozdarcie- Em... teraz to ja proszę Cię o to abyś mnie wysłuchała
- Dobrze. Usiądź. - przesuwam się a Lou siada obok mnie.
- Posłuchaj. Jak poszłaś wtedy na górę, zaniosłem ten deser i włączyłem muzykę jak kazałaś. Nie minęła chwila a zaczęliśmy z chłopakami się wydurniać. Podeszła do mnie Jess i zaprosiła do tańca. Czemu nie? Pomyślałem. Przecież to tylko taniec. Chwilkę porozmawialiśmy a Jess zaczęła mówić, że ma coś w komputerze zepsutego i czy mógłbym rzucić okiem na to. OK. W końcu trzeba sobie pomagać. Weszliśmy do jej pokoju a ona najzwyczajniej się rzuciła na mnie. Dosłownie! Popatrz- pokazał mi rękę i ranę z której sączyła się krew- to jej sprawka. Przesunęła mnie w stronę parapetu tak, że nie miałem możliwości jak się ruszyć i zaczęła mnie całować. No a potem weszłaś Ty a ona rzuciła mną o łóżko... I wiesz... Kurczę.. Wiem, że zepsułem to wszystko. Zraniłem Twoje serce mimo iż mówiłem, że nigdy nie będziesz cierpieć przeze mnie. - Lou zdjął koszulę i przyłożył ją do rany.
- Nie. Poczekaj.- odsunęłam jego dłoń i zakrwawioną koszulę od rany i sięgnęłam po apteczkę, która była pod łóżkiem. Wyjęłam wodę utlenioną, gazę i bandaż. Zaczęłam opatrywać tę sierotkę bo jeszcze mi się wykrwawi tu. Gdy skończyłam Lou powiedział
- Dziękuję Em-
- Nie ma sprawy.- i znów ta cholerna chwila w której nie wiesz co powiedzieć
- Proszę Cię. Powiedz coś. Cokolwiek...- błaga Lou
- Ale co ja mogę Ci powiedzieć? Mam Cię okłamać, że nic się nie stało? Ze nie ma sprawy bo takie rzeczy się zdarzają? Nie Lou. Zraniłeś mnie i to bardzo nie ukrywam tego-
- Tak wiem Em i tego żałuję. Ja na prawdę padłem ofiarą chorej gry Twojego domownika. Czy na prawdę sądzisz, że mógłbym Cię zranić po tym wszystkim co przeżyłaś?
- Nie wiem Lou. Wiem jedno mam tego dosyć i albo wyjdziesz Ty stąd albo ja to zrobię- mój głos wydawał się chłodny i stanowczy. Spojrzałam na Lou i zrozumiałam, że popełniam błąd. Kocham go całym sercem ale.... to nie na moje siły.
- Kocham Cię Em. - mówi Lou smutnym głosem i odchodzi
- ,, Ja Ciebie też Lou'' mówię w myślach i zaczynam płakać tak mocno, że czuję jakby cała energia uchodziła ze mnie. Nie interesuje mnie to co się stanie z resztą gości... Zasypiam wciąż płacząc.
                                                                             ***
Godzina 13.00 budzi mnie dzwoniący telefon. Patrzę ,, Lou''. Palec wędruje w kierunku przycisku ,, Odrzuć połączenie". Po chwili przychodzi sms od niego ,, Em. Błagam odbierz. Chcę Cię tylko usłyszeć" . Nie, nie ma mowy.
Godzina 17.00 po raz kolejny budzi mnie telefon od Lou. Nie chcę go słyszeć, nie chcę go widzieć. Zostaje ciągle w łóżku. Tak mija mi cały tydzień. Łzy stały się moimi przyjaciółkami. Zayn często wpadał i pytał jak się czuję a ja za każdym razem mówiłam, że wszystko OK, że radzę sobie bardzo dobrze. Przynajmniej nauczyłam się dobrze kłamać. A co tak na prawdę dzieje się w moim sercu? To dobre pytanie. Sama nie potrafię odpowiedzieć. Powstało coś na kształt wielkiej dziury, która powiększa się z każdym dniem kiedy go nie widzę. Ta nienawiść, którą do niego czułam przerodziła się tęsknotę i pewnego rodzaju miłość. Ostatni raz widziałam go 15 dni temu. za kilka dni przesłuchanie a ja ciągle nie wiem co zatańczę. Postanawiam się wziąć w garść i zaczynam ćwiczyć.
                                                                              ***
Wybieram piosenkę Francesci Belmonte - Breathe Easy.  Przesłuchanie już jutro. Ciągle nie widziałam się z Lou. Nawet próbowałam do niego kilka razy zadzwonić ale w ostatniej chwili odrzucałam połączenie. Tak wiem. Boję się tego co może się stać. Boję się samotności. Wrzesień w Londynie to jednak coś. Drzewa powoli pokrywają się innymi barwami od zieleni. Trawy żółkną a noce stają się na prawdę zimne. Ciocia wróciła z delegacji ale niestety za kilka dni znów wyjeżdża. Powiedziała, że jest dumna ze mnie, że dostałam się do tej szkoły ale niestety nie będzie mogła mi towarzyszyć w chwili prawdy. Cóż kładę się spać bo jutro wielki dzień.
                                                                              ***
Budzi mnie budzik. Jest godzina 8.00. Dla mnie to środek nocy ale cóż muszę przywyknąć. Lecę pod prysznic. Włosy, które nadzwyczaj dobrze się ułożyły zostawiam rozpuszczone. Dodadzą pewnej magi temu co przedstawię. Zjadam szybko jabłko i już widzę, że na dole czeka na mnie Cris. Wsiadam do auta i jedziemy.
Kolejka w szkole jest na prawdę długa a ja nie mam cierpliwości na czekanie. Ok. godziny 13 pada moje nazwisko i wchodzę na salę. Wokół jest pełno kandydatów, którzy mieli już swoją szansę. Czuję jak stres zaczyna robić swoje. Z głośników płyną pierwsze nuty a ja zamykam oczy i pozwalam aby to dźwięk sam poniósł moje nogi. Występ nie trwał długo bo tylko 3 minuty ale to były 3 minuty najważniejsze w moim życiu. Po chwili na sali rozbrzmiewają gromkie brawa a do mnie kieruje się cała komisja oceniając występ.
- Będziemy zaszczyceni mogąc mieć  Panią za naszą uczennicę. -
- O tak! Niebywały talent!- mówi starszy mężczyzna
- Dziękuję. Nie wiem co powiedzieć.- wzruszyłam się. Te słowa tak wiele dla mnie znaczą. Schodzę ze sceny. Czuję, że muszę napić się wody bo gardło mam suche jak wiór. Nagle słyszę jakieś zamieszanie na scenie i znajomy głos
- Przepraszam was ale muszę wam powiedzieć, że okazałem się strasznym dupkiem- wychylam głowę aby zobaczyć co się dzieje. Po chwili kubek, który trzymałam w dłoni upada z hukiem na podłogę a woda rozlewa się po scenie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie późno mi jakoś to wyszło ale ważne że jest :) Dziękuję za każde miłe słowo! Kocham was xxx
Dobranoc ! :D

7 komentarzy:

  1. Z każdym rozdziałem jesteś coraz lepsza. No i muszę cię dodać do listy osób którym zazdroszczę talentu, którego mi tak bardzo brakuje. Z niecierpliwością czekam na next. xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady.. Mi za to podoba się to jak Ty piszesz i właściwie to uwielbiam Twój blog bo jest taki realny.. Talent ujawnia się w najmniej spodziewanym momencie.. :)

      Usuń
  2. Bardzo fajny dział. Dobrze że Em dostała się do szkoły baletowej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział . Jak zawsze nie dajesz mi spokojnie funkcjonować przez takie zakończenia ! ;D Potrafisz " przyciągnąć" do poczytania , uwielbiam tu zaglądać ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa! Zaglądaj jak najczęściej :)

      Usuń
  4. Kocham Twój blog! Jesteś wspaniała. Wiem że to Lou i mam nadzieje że Em mu przebaczy.

    Edzia

    OdpowiedzUsuń