* Louis*
Pojechaliśmy do niej jak najszybciej. Drzwi otworzyła nam Lucy
- Dzień Dobry! Czy jest może Em?-
- Niestety nie ma już jej. Może coś przekazać?-
- Nie, nie trzeba. Czy ona już wyjechała?-
- Louis nie wiem tak naprawdę gdzie ona jest. Dostałam od niej o 6.00 sms’a, że
niedługo wróci. Martwię się o nią. Jest już późno a jej ciągle nie ma. Mam
przeczucie, że coś się stało. – powiedziała załamana Lucy
- Jestem pewien, że nic jej nie będzie. – powiedziałem sam nie wierząc w swoje
słowa.
- Co tak naprawdę między wami zaszło?- zapytała kobieta
- Ja sam nie wiem dlaczego Em zerwała ze mną. Powiedziała, że dłużej tak nie
potrafi i że wyjeżdża. Tyle się od niej dowiedziałem. Próbowałem zadzwonić,
zapytać ale zawsze to kończyło się tak samo. Odrzucała połączenie. -
- Louis ja się boję, że ona zrobiła sobie coś złego. Od kilku dni miała zły
humor, chodziła smutna i zapłakana. Proszę pomóż mi ją odnaleźć.-
- Zaraz do niej spróbuję zadzwonić. – powiedziałem i wybrałem jej numer. Po
kilku sygnałach odebrała. Po wymianie kilku słów powiedziała, że jest jak
najdalej od problemów i rozłączyła się. Co to mogło oznaczać?
- I co powiedziała?- zapytała zapłakana Lucy
- Dziwne. Powiedziała, że jest jak najdalej od problemów.- odparłem
- Ale co to oznacza?- zapytał milczący do tej pory Niall
- Chyba zaczynam się domyślać. Lou lecisz ze mną. Wsiadaj do auta i jedziemy na
lotnisko-
- Ale, że co? Dokąd?- zapytałem zdziwiony jej postawą
- Jak to dokąd? Do Wrocławia.- odparła kobieta i ruszyła do samochodu.
* Zayn*
Po chwili dogonił mnie Liam.
- Hej, poczekaj- powiedział a ja przystanąłem
- Czego chcesz?- zapytałem oschle.
- Pogadać-
- Jeśli chcesz prawić mi kazania na temat tego co zrobiłem to nie dzięki-
odparłem i zacząłem iść dalej
- Nie, chcę Ci powiedzieć, że Cię rozumiem- teraz to mnie naprawdę wbiło w
ziemię
- Rozumiesz mnie? -
- Tak. To była wina Louisa. Nigdy go nie było gdy tak naprawdę Em go
potrzebowała. To Tobie się zwierzała z problemów, to z Tobą spędzała wolne
chwile. Poczułeś się ważny dla niej prawda?- zagadnął chłopak i zdziwiło mnie
to jak on dobrze mnie rozumiał.
- Tak. Poczułem się tak jak Lou. Zawsze blisko Em, zawsze razem, zawsze
szczęśliwi. I wtedy gdy ona była tak blisko mnie to samo jakoś tak wyszło.
Gdyby nie te wszystkie dwuznaczne sytuacje nie zrobiłbym tego. -
- A warto chociaż było?- zapytała Liam unosząc brwi
- Oj warto. Ten buziak wart był grzechu- powiedziałem i poszliśmy dalej.
* Louis*
Jechaliśmy na lotnisko. W głowie wszystkie myśli były skierowane w kierunku
Emmy i tego co zrobiła. Jak ona mogła tal lekkomyślnie postąpić? Do Polski?
Poleciała do Polski?
- Jesteśmy- oznajmił Niall a ja wraz z Lucy wybiegłem z auta
- Dzięki stary za wszystko. Zbierz chłopaków i powiedz im jaka jest sytuacja.
Kocham Cię stary- powiedziałem i zacząłem biec za oddalającą się sylwetką
starszej kobiety. Gdy w końcu udało mi się ja dogonić pociągnęła mnie za sobą
prosto do samolotu. Jak się okazało był to jej służbowy samolot. Od razu
wystartowaliśmy. Czekała nas pewnie długa podróż więc będę mieć czas na
zebranie myśli. Widziałem jak Lucy prosi o wódkę z lodem. Alkohol nie przynosi
nic dobrego. Zamknąłem oczy, włożyłem słuchawki do uszu i zacząłem szukać w
miarę realnego wytłumaczenia tej sytuacji. Wszystko poszło na marne. W
przeciągu dwóch piosenek usnąłem.
- Louis wstawaj!- obudziło mnie szarpnięcie za ramię.
- Lądujemy?- zapytałem i przetarłem zaspane oczy
- Tak. Załatwiłam nam hotel więc od razu do niego pojedziemy. Dziś już nic nie
da się zrobić więc prześpimy się a rano wyruszymy na poszukiwania młodej
uciekinierki- powiedziała Lucy gdy samolot przymierzał się do lądowania. W
końcu zgodnie z planem pojechaliśmy do hotelu. Dostaliśmy osobne pokoju i nawet
nie biorąc prysznica ponownie usnąłem.
Rankiem znów obudziła mnie Lucy. Tym razem bez żadnego pośpiechu. Zeszliśmy na
śniadanie do hotelowej restauracji jednak miałem zbyt mocno ściśnięty żołądek
aby móc cokolwiek zjeść. Wypiłem zaledwie kilka łyków herbaty, wziąłem kilka
owoców do torby i ruszyliśmy na miasto. Szliśmy jak mniemam zabytkowymi
uliczkami. Każda miała w sobie trochę magii. Lucy zaczęła mi opowiadać historię
tego pięknego miasta. W końcu zbliżyliśmy się do pierwszego punktu naszej ,,
wycieczki”. Kobieta zapukała do drzwi pewnego domu. Po chwili otworzyła nam
młoda szatynka. Lucy zaczęła z nią rozmawiać jednak nic nie mogłem zrozumieć.
Sądząc po jej minie nie było jej tu
- I co?- zapytałem gdy ruszyliśmy dalej
- Była tu ale jakąś godzinę temu wyszła. To była siostra Patryka- Marta. Czas najwyższy
odwiedzić jej dom. – gdy usłyszałem, że mamy iść w miejsce gdzie Em spędziła
całe swoje życie serce wywróciło mi się do góry nogami. Bałem się tego. Bałem
się, że spotkamy ją tam a ja nie będę w stanie jej nic powiedzieć. Zaczął
dzwonić mi telefon. Był to Niall
- Cześć Niall. Dolecieliśmy cało i zdrowo, Em wciąż nie ma ale ciągle jej
szukamy- powiedziałem
- To dobrze. Mam nadzieję, że szybko ją odnajdziecie. Powiedziałem chłopakom co
i jak. Jak coś będzie wiadomo pisz, dzwoń obojętnie co tylko daj znać.-
powiedział chłopak lekkim głosem
- Jasne, trzymaj się.- rozłączyłem się i stanąłem przed dużym domem. Był
naprawdę uroczy, do tego położony w malowniczej dzielnicy.
- To tu. To jej dom- powiedziała Lucy i sprawdziła drzwi. Były zamknięte więc
nie ładnie mówiąc póki co udało nam się jedynie pocałować klamkę. – Nie wiem
gdzie ona może być. Sądziłam, że będzie w którymś z tych oczywistych miejsc.-
- Spokojnie. Jest wcześnie więc nie ma czym się martwić. Chodźmy może na jakiś
rynek lub też coś. Może tam będzie szukać wspomnień- zagadnąłem
- Dobrze. Nie zaszkodzi nam spróbować- powiedziała i kontynuowała mi swoją
opowieść.
* Em*
Przede mną stała moją best friend do czasu gdy nie zaczęłam chodzić z
Patrykiem. Nic się nie zmieniła. Jak zwykle tlenione włosy blond, usta w
kolorze wiśni i oczy pomalowane brązowym cieniem.
- Nie mogę uwierzyć, że spotykam Cię właśnie tu. Podobno nieźle się urządziłaś
w tym Londynie. One Direction i takie tam.. Kto by pomyślał.. Taka cnotka-
- Mi również miło Cię widzieć. Wprost niezmiernie się cieszę. A teraz wybacz
ale wrócę do spożywania posiłku- powiedziałam schylając się nad talerz
- Ależ proszę. Zresztą i tak muszę lecieć. Casting do reklamy. Buziaczki-
powiedziała, odwróciła się i ku mojej radości poszła w swoją stronę.
Charakterek to nic jej się nie stępił. Jak zwykle była wyrachowana, zimna i
zapatrzona w swoją osobę. Dokończyłam jeść posiłek, zapłaciłam i postanowiłam
odwiedzić rynek.
Było tu jak zawsze. Pełno ludzi chodzących to tu, to tam. Najczęściej chodzili
bez celu. Czułam się tak jak kiedyś tylko brakowało mi pewnego elementu. Tym
elementem był Patryk. To z nim najczęściej wędrowałam po rynku wracając ze
szkoły i śmiejąc się ze starszych ludzi, którzy chłodzili swoje stopy w
fontannach. Zresztą my tez tak robiliśmy i było przy tym kupę śmiechu. Jednak
gdy dotarłam do fontann przeżyłam rozczarowanie bo były wyłączone. No tak… Była
zima więc nic dziwnego. Podeszłam do małej budki i kupiłam sobie małą kawę.
Usiadłam na ławce i przyglądałam się. Chciałam jak najwięcej zapamiętać jak
najwięcej szczegółów tego miejsca. Wrocław był specyficznym miastem Polski.
Dominował w nim styl niemiecki i to było w nim takie nadzwyczajne. Wszystko
stało mi się teraz takie obce, takie nieswoje. To już stanowczo nie było moje
miasto. Moim matem był teraz Londyn a moje miejsce było u boku mężczyzny,
którego kocham. Moje miejsce było przy boku Louisa. Już teraz wiedziałam, że to
właśnie z nim chcę przechodzić różne kryzysy, budzi się przy jego boku i
codziennie rano spoglądać w jego cudowne oczęta. Te kilka dni zmieniły mnie i
moje nastawienie do uczuć. Te kilka dni pozwoliły mi zrozumieć idee prawdziwej
miłości.
* Louis*
I ponowienie maszerowaliśmy zabytkowymi uliczkami ale tym razem było tu mnóstwo
ludzi. Czułem się jak nigdy dobrze. Póki co żadna z fanek nie podbiegała do
mnie z piskiem i nie płakała na mój widok. Mogłem w końcu być sobą. Ludzie nie
patrzyli na to jak jestem ubrany czy też na to jak mam ułożone włosy. Teraz
czułem się naprawdę dobrze. Czułem gdzieś obecność Em. Nie wiem jakim cudem ale
czułem, że za niedługo ją zobaczę. I nagle znaleźliśmy się na dużej, otwartej
przestrzeni. Był to duży rynek z pięknym widokiem. Wszędzie dookoła nas leżał
śnieg, małe dzieci biegały krzycząc i rzucając się śnieżkami. Poczułem się jak
w domu. Poczułem się jakbym to ja miał dopiero 7 lat. I nagle dostrzegłem
znajomą mi sylwetkę. Lucy gdzieś znikła mi z oczu więc nie mogłem się zapytać
czy to czasem nie jest Em. Rozglądałem się dookoła ale nigdzie jej nie
dostrzegłem. Owa tajemnicza osoba siedziała do mnie tyłem. Była pochylona w
stronę nieczynnej fontanny, trzymała coś w dłoniach ( jeżeli to Em, to pewnie
trzymała gorącą kawę) a spod płaszcza wystawały rude loki. Bałem się, że jeżeli
to ona to nie będę potrafił nic powiedzieć. Musiałem spróbować, musiałem się
upewnić bo nie chciałem po raz kolejny jej stracić. Podszedłem na tyle blisko
aby móc dotknąć jej ramienia.
- Przepraszam….- powiedziałem a kobieta odwróciła się. Zmroziło mnie od stóp do
głów
* Emma*
Siedziałam tak, pochylona w stronę nieczynnego ustrojsta i sączyłam zimną już
kawę. Rozmyślałam nad tym co znów mogę zrobić aby odzyskać Louisa. Do głowy
przychodziły mi setki pomysłów ale w końcu zdecydowałam, że nie pomoże mi
żaden. Zaczęłam zastanawiać się co bym powiedziała Louisowi gdyby przyjechał tu
za mną i gdzieś mnie zobaczył. To byłby chyba największy dowód miłości jaki
kiedykolwiek mi dano. Rozmyślając tak dalej nie spodziewałam się, że moje
życzenie tak szybko się spełni. Nagle poczułam czyjś dotyk na barku i cichy
głos mówiący
- Przepraszam…- odwróciłam się i w tym
momencie w którym zobaczyłam tę twarz oblał mnie zimny pot. To był Louis! Sam
Louis w najczystszej postaci! Powoli wstałam ciągle patrząc na niego i nie
mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
- Co Ty tu robisz?- zapytałam pierwsza
- Mógłbym zapytać Cię o to samo. – powiedział Lou. Tak bardzo chciałam go
przytulić ale nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja. Tak się cieszyła, że on
tu był! Tak się cieszyłam, że on był teraz obok mnie, cały i zdrowy.
Patrzeliśmy tak na siebie i w końcu to on przerwał milczenie
- Nigdy więcej tak nie rób rozumiesz? Wiesz jak się bałem o to, że mogło Ci się
coś stać? Wiesz przez co przechodziła Lucy jak zniknęłaś?-
- Nawet nie mów, że się martwiłeś o mnie- powiedziałam nie wierząc w jego słowa
- No jasne, że się martwiłem. -
- Po tym wszystkim co Ci zrobiłam? Po tym jak podeptałam Twoje uczucia i
wyrzuciłam je do kosza? Po tym jak Cię okłamałam mówiąc, że wyjeżdżam? Po tym
wszystkim Ty o mnie ciągle się martwisz?- spojrzałam mu w oczy. Poczułam lekkie
ciepło, które rozchodzi się po całym ciele ale oczy to oczy. Zaszły mgłą i po
chwili znów zapłynęły rzewne łzy.
- Em, zrozum, że ja nie mogę przestać o Tobie myśleć! Nie mogę przestać Cię
kochać z dnia na dzień! Nie mogę Cię znienawidzić za to, że Zayn pocałował
Ciebie a Ty mu na to pozwoliłaś. Po części to rozumiem bo to była moja wina…
Ale nie rozumiem dlaczego Zayn? Zresztą nie ważne jest to teraz. Zrozum to, że
ja Cię kocham Em.- powiedział Louis a ja czułam, że jestem blisko załamania
psychicznego. No bo niby jak ja mam się czuć gdy on mówi, że wie o tym
wszystkim z Zaynem a na dodatek mówi, że to rozumie. Nie mogłam inaczej
postąpić. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie ile w nogach sił.
* Louis*
Wymieniliśmy między sobą kilka zdań i nagle Em odwróciła się i po raz drugi
uciekała przede mną. Nie, nie mogę jej stracić po raz drugi. Zacząłem biec za
nią i po kilku metrach udało mi się ją chwycić za rękę.
- Em proszę poczekaj!- krzyknąłem na nią i tym samym spłoszyłem dookoła nas
gołębie. – Nie możesz wiecznie uciekać przed odpowiedzialnością!- spojrzała na
mnie i zaczęła
- Więc mów, co masz mi do powiedzenia.-
- Ja? Jak już wszystko Ci powiedziałem. Kocham Cię i chcę z Tobą być. Chcę się
poprawić i znów poczuć sens życia. Chcę chodzi z Tobą za rękę po parku i w
mroźne wieczory tulić się do Ciebie. Chcę chodzić z Tobą do kina na horrory i
komedie romantyczne. Chce chodzić z Tobą na randki i chcę patrzeć jak się
uśmiechasz. Chcę być z Tobą gdy jesteś smutna i gdy jesteś wesoła. Chcę po
prostu z Tobą być. – patrzyłem na nią i widziałem, że nie wie co zrobić. Jej
dłoń ciągle spoczywająca w mojej powili zaczęła się zacieśniać wokół mojej.
- Lou ja Ciebie również kocham ale zagubiłam się lekko w tym wszystkim. Były
takie chwile w których wahałam się odnośnie mojego uczucia do Ciebie ale teraz
wiem, że to był błąd. Wiedzę, że mnie kochasz i zależy Ci na mnie. Wiesz… Tam
przy fontannie myślałam o Tobie i co by było gdybyś nagle pojawił się obok
mnie. Po chwili poczułam czyjś dotyk i okazało się, że to Ty. Chciałam wtedy
rzucić Ci się na szyję ale nie wiedziałam jaka będzie Twoja reakcja. A jeśli
chodzi o to z Zaynem…-
- ciii…- przerwałem jej- nie musisz nic mówić. Zapomniałem już o tym ale proszę
Cię wróć do mnie i niech wszystko będzie tak jak dawniej. Dziewczynki ciągle
pytają kiedy przyjdziesz a ja już nie wiem co mam im mówić. Każde kolejne
kłamstwo jest gorsze od pierwszego. A odnośnie tego rzucania się na szyję-
powiedziałem i rozłożyłem ręce- poroszę. Zrób to- powiedziałem a dziewczyna
spojrzała na mnie, odsunęła się i po chwili była już w moich ramionach.
Obracałem się dookoła własnej osi trzymając ją w pasie i nie chcąc jej puścić.
W końcu gdy stanęliśmy pocałowałem ją w czoło i mocno przytuliłem.
- Nie chcę Cię już więcej stracić. – powiedziałem a ona dodała
- Ja też. – i moglibyśmy tak stać w nieskończoność gdyby nie pewna kobieta.
- Bardzo ładna z was para! Mam nadzieję, że nie obrazicie się gdy wam powiem,
że zrobiłam wam kilka ładnych zdjęć-
- Nie, skąd. Możemy je zobaczyć?- zapytała
Em
- Oczywiście. Zapraszam do mnie do salonu. Wydrukuję je państwu na pamiątkę-
powiedziała a my poszliśmy za nią. Studio było naprawdę imponujące tak samo jak
i zdjęcia! Były cudowne! Anna( tak nazywała się ta kobieta) wydrukowała je nam.
Dodatkowo dostaliśmy kilka zdjęć Wrocławia po czym opuściliśmy budynek. Em
dziwnie unikała mojego dotyku ale teraz nie chciałem poruszać tego tematu. Może
potrzebuje czasu lub też coś.
- Przyleciałeś z Lucy?- zapytała w pewnym momencie
- Tak ale znikła mi gdzieś. Poczekaj, telefon dzwoni.- to była Lucy. Po
krótkiej rozmowie tłumacząc jej, że znalazłem nasza zgubę umówiliśmy się pod
dużą halą targową. Od razu ruszyliśmy tam wraz z Emmą. Coraz spoglądałem na nią
kątem oka. Nie mogłem uwierzyć, że jest tuż obok mnie. Nasz spacer przerywały
telefony od wszystkich członków zespołu. Pytali się czy znaleźliśmy Em a gdy im
mówiłem, że tak to krzyczeli z radości wprost do słuchawki. W końcu dotarliśmy
do naprawdę ogromnej hali a Lucy widząc nas zaczęła biec i w finiszu swojego
biegu rzuciła się na Em. Z jej oczu spływały łzy- łzy szczęścia. Krzyczała
niezrozumiałe dla mnie słowa ale wiedziałem, ze są one przepełnione miłością i
troską o moją małą słodką Em. W końcu gdy odkleiła się od Em przykleiła się do
mnie w podzięce za odnalezienie naszej zguby. Widziałem jak Em się śmieje.
Tęskniłem za jej uśmiechem. Po tych czułościach przyszedł czas na zakupy.
Wpadaliśmy do najróżniejszych sklepów i kupowaliśmy najróżniejsze rzeczy. W końcu przyszedł ten
czas gdy powiedziałem
- Poddaję się. Nie mam siły na zakupy- Em spoglądała na zegarek i krzyknęła
- Ja mam za godzinę samolot!- to był dopiero bieg na lotnisko. W ciągu 15 minut
byliśmy w hali wypełnionej po brzegi ludem zmierzającym do domu na święta.
Udało mi się zdobyć 2 bilety dla mnie i dla Lucy i po chwili nasz team zmierzał
do domu- do Londynu.
* Em*
W samolocie siedziałam obok Louisa i cały lot myślałam jakby mu to powiedzieć,
że muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Dla mnie to się najzwyczajniej w świecie
za szybko działo! No bo jakby nie spojrzeć pokłóciłam się z nim naprawdę porządnie
i zerwałam z nim a teraz chłopak siedzi koło mnie wtulony w moje ramię, na
dodatek trzyma mocno moją rękę i… I ja tak nie mogę. Czuję, że oszukuję zarówno
jego jak i siebie. Kocham go to niepodważalny fakt ale nie zawsze jest tak
kolorowo. Potrzebuję czasu. Tydzień, dwa.. i wszystko będzie jasne. Wysiadając
z samolotu spoglądałam na mojego współtowarzysza i to była całkowicie inna
osoba. Uśmiech od ucha do ucha, oczy mówiące wszystko no i cała postawa jego
ciała. Doszliśmy do taksówki. I znów pożegnanie.
- Spotkamy się jutro?- zapytała z nadzieją w głosie chłopak
- Wiesz.. Ja potrzebuję jeszcze trochę czasu- powiedziałam i spojrzałam mu
niepewnie w oczy.
- Jasne, dam Ci tyle ile go będzie trzeba. Nie musimy przecież spotykać się
jako para tylko jako przyjaciele. Mam do Ciebie tylko jedną małą prośbę. Odbieraj
ode mnie telefony- powiedział i uśmiechnął się
- Dobrze.- złożyłam delikatnego buziaka na jego policzku i oddaliłam się do
mojego samochodu.
***
Każdy kolejny dzień bez Louisa nie miał najmniejszego sensu. Zaczęłam chodzić
do szkoły mimo iż miałam wolne. Daniel powiedział mi, że szkoła zamierza
wystawić ,, Jezioro Łabędzie” i właśnie dzisiaj miał się odbyć swego rodzaju casting.
Minęły 2 tygodnie od mojego powrotu z Polski. Nie widziałam się ani razu z
Louisem ani nawet z nim nie rozmawiałam. Nie dzwonił, nie pisał, nie
przychodził. Było mi smutno z tego powodu tym bardziej, że podjęłam decyzję i
chciałam mu powiedzieć, że chcę spróbować jeszcze raz. Teraz będę musiała znów
o nim zapomnieć. Ostatnie dni były dla mnie wykańczające. Niekończące się próby
a na dodatek każda z nas walczyła o rolę Królowej Łabędzi. Myślałam, że taniec
łączy ludzi ale bardzo się pomyliłam. Taniec raczej ich dzieli. Swojego czasu
zawsze chciałam spróbować połączyć balet z tańcem nowoczesnym i tak też zrobię.
Wkrótce nadarzy się doskonała do tego okazja. Jestem przedostatnia w kolejce do
przesłuchania. Mamy już 17 grudnia. Za cały tydzień Wigilia. Muszę kupić
prezenty. Zastanawiam się co kupić moim pięciu wariatom. Każdy to indywidualna
osobowość ale razem tworzą jedność. Pomyślę o tym później bo akurat tera wywołano
moje imię. Zatańczyłam to co miałam zatańczyć i zaczynam powoli się zbierać do
domu. Powiem wam, że całkowicie dobrze mi poszło ale cóż.. Są lepsi.
- Panno Novak! Niech Pani poczeka!- krzyczy za mną Kobieta, która wybiera osoby
do poszczególnych ról.
- Tak?-
- Treningi codziennie od 12.05 do 17.30 proszę się nie spóźniać. Zaczynamy od
26 grudnia. – Nie za bardzo rozumiałam o co jej chodzi ale przytaknęłam jej. Wychodząc
ze szkoły zobaczyłam obsadę spektaklu. Nie mogłam uwierzyć! Dostałam główną
rolę!!! Od razu zadzwoniłam do Daniela i powiedziałam mu tę jakże dobrą nowinę.
Chłopak powiedział, że jest ze mnie dumny i trzymał za mnie kciuki. W głowie
zaświtał mi pewien pomysł. Podeszłam do sekretariatu i zapytałam gdzie można
dostać bilety na spektakl. Podesłała mnie do Sali nr.123 i kupiłam tam bilety.
Nie powiem, żeby były tanie ale czego się nie robi dla rodziny? Zapowiadał się
na prawdę dobry dzień.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sweet Love :) Nie no... Już nie wiem co pisać.. Mam teraz mętlik w głowie i moje rozdziały są... złe? do kitu? Nie wiem jak to określić ale na pewno nie są dobre :/
Póki co życzę miłego czytania i miłego popołudnia :) xxx
Moim zdaniem ten rozdział jest genialny i chyba najlepszy z całego rozdziału ..
OdpowiedzUsuńKurcze, no ! Brakuje mi Em i Zayne' a. Byli ładną parą i chciałabym, aby byli razem wreszcie.
Ale wszystko już zależy od Ciebie.
Jesteś genialna w tym co robisz i nigdy się nie poddawaj.
Dodawaj szybko kolejny, bo już nie mogę się go doczekać !
Pozdrawiam : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/
z całego bloga * ---- > poprawka :D
UsuńDział był świetny... Najbardziej podobał mi się wątek z rynkiem-takie romantyczne. Moja ulubiona pisarko:) Przez Ciebie chce mi się świąt Bożego Narodzenia a jest koniec wiosny. Kolacja, prezenty, rodzinna atmosfera..ah ty niedobra!
OdpowiedzUsuńdziewczyno chyba sobie żartujesz , rozdziały są boskie nawet jeszcze lepiej niż boskie , miłego dnia :)
OdpowiedzUsuń