Jechałam taksówką i zastanawiałam się co dalej mam zrobić.
Myśli krążyły wokół zakochanego we mnie Zayna i wydarzeń ostatniej nocy. Dopiero
teraz zaczęły przychodzić wyrzuty sumienia. Lou.. Zdradziłam go. Łzy napłynęły
mi do oczu. Po chwili szłam a raczej wlokłam się do domu. Ostatkiem sił pchnęłam
drzwi i ściągnęłam płaszcz oraz buty. Poczłapałam do kuchni, wyciągnęłam chleb
i zrobiłam tosty.
- Em. Czekałam na Ciebie- powiedziała ciocia. Nie odwróciłam się tylko trwałam w poprzedniej czynności.- Em, co się stało?- Nie mówiłam nic tylko sięgnęłam po talerz i udałam się na górę. W pokoju panował bałagan. Na podłodze steki porozrzucanych ubrań stanowiło pewnego rodzaju ,, bazę”, którą robiło się aby ukryć swoją osobę przed złem całego świata. Siadłam w fotelu i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach. Nic sensownego. Wyłączyłam go i postanowiłam zjeść w ciszy. Jadłam powoli, starannie przeżuwając każdy kęs. Po skończonym posiłku znów powróciły myśli. Tym razem głównym obiektem był Lou. Prawie umarł na moich ramionach a ja kilka godzin później puściłam się z jego przyjacielem! On mi tego nie wybaczy. Rozległo się ciche pukanie:
- Em, to ja,- była to Lucy- Widzę, że coś się stało a Ty nawet nie chcesz mi przytaknąć czy się nie mylę. Martwię się o Ciebie Emmo-
- Tak, stało się i to dużo. A teraz jeśli możesz pozwól mi zostać samej- odpowiedziałam i po raz kolejny łzy potoczyły się po policzkach. W szybie dostrzegłam jej smutną minę, zaraz potem zniknęła za drzwiami. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Brud, brud i jeszcze raz brud. Mama już dawno by mnie zabiła. Wstałam i zaczęłam zbierać brudne naczynia. Gdy uzbierała się pokaźna kupka zaczęłam wszystko wynosi na dół do zmywarki. Powoli myśli o wczorajszych wydarzeniach usuwały się w cień a ja mogłam zacząć normalnie funkcjonować. Włączyłam radio i padły pierwsze dźwięki ,, Big City Dreams” Neper Shout Neper. W końcu normalna muzyka. Podśpiewując wesoło raz za razem ogarniałam pokój. Zaczęłam segregować ubrania. Te, które były brudne lub podejrzliwie pachniały lądowały tuż obok drzwi do łazienki a czyste składałam i kładłam do szafek. Gdy uporałam się z ubraniami postanowiłam wziąć brudy i wstawić pranie. Zeszłam do pralni i posegregowałam w miarę kolorystycznie te ubrania i ustawiłam odpowiedni program prania. Wśród tych rzeczy znalazłam bluzę Harryego. Ciągle dało się wyczuć zapach perfum. Odłożyłam ją na bok i wróciłam do pokoju. Spory kawałek podłogi było już widać ale ciągle to nie było to samo. Spojrzałam na swoje odbicie. Ciągle miałam na sobie sukienkę od Louisa. Ściągnęłam ją z siebie i powiesiłam na wieszaku, który znalazł swoje miejsce w szafie. Zarzuciłam stare dresy i koszulkę z logo jakiegoś polskiego zespołu i kontynuowałam porządki. Pod ścianą moim oczom ukazała się walizka. No tak.. Nawet nie rozpakowałam się po powrocie z Francji. I znów to samo. Kupka brudna, kupka czysta i podróż do pralni.
- Widzę, że jakieś porządki niezłe robisz- zaczepił mnie Cris
- Tak, w końcu przyszła pora na to aby zrobić porządek w pokoju i w swoim życiu- odpowiedziałam i ruszyłam znajomą mi trasa do pokoju. Pokój pogrążony był w półmroku. Zapaliłam światło i spojrzałam na zegarek. 18.00. No tak… Wstaliśmy dosyć późno więc nie ma co się dziwić. Przyszedł czas na łazienkę.
- Nie dam rady. Toż to istny burdel- powiedziałam sama do siebie- Ależ zapewniam Cię Em, że dasz radę- odezwała się do mnie moja pozytywna strona. Zaczęłam od najprostszych czynności czyli wyniesienia śmieci. Zebrało ich się trochę tak samo jak tych w całym pokoju. I znów powstała kupka tym razem śmieci. Z w miarę ogarniętej łazienki przeszłam na moje pięterko i powtórzyłam tę samą czynność. Zmieniałam pościel, przewietrzyłam pomieszczenie i w końcu wyniosłam śmieci. Przyszła pora na ścieranie kurzy, odkurzanie i mycie podłogi. Ostatkiem sił wyniosłam odkurzacz na dół. Zrobiłam sobie herbatę i po raz kolejny spojrzałam na zegarek. 21.20. Nie ma co.. Czas bardzo szybko leci. Wzięłam herbatę i po raz ostatni dzisiejszego dnia ruszyłam po schodach na górę. Pozamykałam okna, umyłam się i po raz pierwszy od bardzo dawna ułożyłam się w moim łóżku. Spojrzałam na telefon. No tak. Ludzie dobijali się do mnie cały dzień. 21 Nieodebranych Zayn, 13 Harry, 2 Lou. Ostatni komunikat zmroził mi krew w żyłach. Czyli, że go wybudzili? Nie…. Może to któryś z chłopaków dzwonił od niego a może to Jay? Nie miałam pojęcia. Wypiłam łyk herbaty. Wiadomości nawet nie czytałam tylko zaznaczyłam wszystkie i usunęłam. Chciałabym abym mogła tak usunąć swoją pamięć. Położyłam telefon na nocnej szafce i podpięłam do ładowarki. Sięgnęłam po pudełko znajdujące się tuż obok łóżka. Pudełko było niebieskie pokryte różnymi wycinkami z gazet, fragmentami zdjęć i pamiątkami z dawnych czasów. Otwierając je poczułam się tak jakby cofnięto mnie co najmniej kilka lat wstecz. Owe pudełko było podzielone na sektory a każdy z nich oznaczał milion inny wspomnień. Pierwszy z nich to były okres kiedy wyjeżdżałam sama bez rodziców na wakacje. Znalazłam tu zdjęcia z obozów, ognisk, szkół przetrwań i różne małe pamiątki w postaci muszelek, kapsli na nawet kawałka koszuli. Kolejny był przeznaczony dla mnie i dla Patryka. Małe serce które podarował mi gdy byliśmy w Zakopanem, kamień w kształcie baranka znaleziony na szlaku, pukiel jego włosów, który wycięłam mu gdy spał oraz listy. Tak. Listy od niego. Były związane sznureczkiem i od wieków nie otwierane. Pod nimi znalazłam kluczyk. Nie mogłam sobie przypomnieć do czego on nam służył ale zapewnie miał dużą wartość skoro go tu umieściłam. W końcu dotarłam do zdjęć. To dziwne. Mała, kolorowa kartka papieru może przywrócić tyle chwil a nawet sprawić, że zmieni się całe swoje życie. Odłożyłam je na sam dół pudełka po czym je zamknęłam i schowałam najgłębiej jak się dało. Zgasiłam małą nocną lampkę i spoglądałam w tarczę księżyca, która znajdowała się tuż naprzeciwko mojego okna do tego momentu aż zasnęłam.
Obudziłam się z głową pełną nowych pomysłów i prawdziwą chęcią do życia. Zegarek wskazywał 9.00 a, że była sobota postanowiłam wybrać się na małe zakupy i zrobić jakiś pyszny obiad. Nie wiedziała gdzie mogę znaleźć w Londynie coś na kształt polskiego targu ale zawsze mogę poprosić o pomoc ciocię. Może zgodzi się mi potowarzyszyć? Zeszłam na dół i ubrałam się w coś odpowiedniego do pogody. Czerne rurki i czerwona bluza z napisem ,, Free Hugs” stanowczo wystarczyła. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy czuję się wyspana. Niech żyje moje łóżko! Na śniadanie zjadłam miskę Musil i kanapkę z szynką, pomidorem i szczypiorkiem. Nie ma co. W środku zimny szczypiorek w domu. Pełna optymizmu zrobiłam cioci śniadanie i zaniosłam je jej do łóżka. Na tacy widniał: ser, szynka, pomidor, jajko na miękko, bułka, masełko, czarna kawa i śmietanka do niej.
- Dzień Dobry ciociu! Przyniosłam śniadanie- powiedziałam i lekko ją pocałowałam
- Co za zapachy z samego rana…. Mogę tak być budzona codziennie- powiedziała ciocia i zaczęła zajadać się smakołykami.
- Ciociu mam pytanie. Masz ochotę wybrać się ze mną na zakupy?-
- Dziwne ale sama miałam Ci to zaproponować. Pewnie, że tak. Zjem
szybko, umyję i ubiorę się i jedziemy- powiedziała a ja poszłam na górę po
torebkę. Usłyszałam mój telefon więc zaczęłam biec. To był Louis. Ręce zaczęły
mi drżeć. Mimo wszystko zmusiłam się do odebrania i powiedziałam drżącym
głosem:- Em. Czekałam na Ciebie- powiedziała ciocia. Nie odwróciłam się tylko trwałam w poprzedniej czynności.- Em, co się stało?- Nie mówiłam nic tylko sięgnęłam po talerz i udałam się na górę. W pokoju panował bałagan. Na podłodze steki porozrzucanych ubrań stanowiło pewnego rodzaju ,, bazę”, którą robiło się aby ukryć swoją osobę przed złem całego świata. Siadłam w fotelu i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach. Nic sensownego. Wyłączyłam go i postanowiłam zjeść w ciszy. Jadłam powoli, starannie przeżuwając każdy kęs. Po skończonym posiłku znów powróciły myśli. Tym razem głównym obiektem był Lou. Prawie umarł na moich ramionach a ja kilka godzin później puściłam się z jego przyjacielem! On mi tego nie wybaczy. Rozległo się ciche pukanie:
- Em, to ja,- była to Lucy- Widzę, że coś się stało a Ty nawet nie chcesz mi przytaknąć czy się nie mylę. Martwię się o Ciebie Emmo-
- Tak, stało się i to dużo. A teraz jeśli możesz pozwól mi zostać samej- odpowiedziałam i po raz kolejny łzy potoczyły się po policzkach. W szybie dostrzegłam jej smutną minę, zaraz potem zniknęła za drzwiami. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Brud, brud i jeszcze raz brud. Mama już dawno by mnie zabiła. Wstałam i zaczęłam zbierać brudne naczynia. Gdy uzbierała się pokaźna kupka zaczęłam wszystko wynosi na dół do zmywarki. Powoli myśli o wczorajszych wydarzeniach usuwały się w cień a ja mogłam zacząć normalnie funkcjonować. Włączyłam radio i padły pierwsze dźwięki ,, Big City Dreams” Neper Shout Neper. W końcu normalna muzyka. Podśpiewując wesoło raz za razem ogarniałam pokój. Zaczęłam segregować ubrania. Te, które były brudne lub podejrzliwie pachniały lądowały tuż obok drzwi do łazienki a czyste składałam i kładłam do szafek. Gdy uporałam się z ubraniami postanowiłam wziąć brudy i wstawić pranie. Zeszłam do pralni i posegregowałam w miarę kolorystycznie te ubrania i ustawiłam odpowiedni program prania. Wśród tych rzeczy znalazłam bluzę Harryego. Ciągle dało się wyczuć zapach perfum. Odłożyłam ją na bok i wróciłam do pokoju. Spory kawałek podłogi było już widać ale ciągle to nie było to samo. Spojrzałam na swoje odbicie. Ciągle miałam na sobie sukienkę od Louisa. Ściągnęłam ją z siebie i powiesiłam na wieszaku, który znalazł swoje miejsce w szafie. Zarzuciłam stare dresy i koszulkę z logo jakiegoś polskiego zespołu i kontynuowałam porządki. Pod ścianą moim oczom ukazała się walizka. No tak.. Nawet nie rozpakowałam się po powrocie z Francji. I znów to samo. Kupka brudna, kupka czysta i podróż do pralni.
- Widzę, że jakieś porządki niezłe robisz- zaczepił mnie Cris
- Tak, w końcu przyszła pora na to aby zrobić porządek w pokoju i w swoim życiu- odpowiedziałam i ruszyłam znajomą mi trasa do pokoju. Pokój pogrążony był w półmroku. Zapaliłam światło i spojrzałam na zegarek. 18.00. No tak… Wstaliśmy dosyć późno więc nie ma co się dziwić. Przyszedł czas na łazienkę.
- Nie dam rady. Toż to istny burdel- powiedziałam sama do siebie- Ależ zapewniam Cię Em, że dasz radę- odezwała się do mnie moja pozytywna strona. Zaczęłam od najprostszych czynności czyli wyniesienia śmieci. Zebrało ich się trochę tak samo jak tych w całym pokoju. I znów powstała kupka tym razem śmieci. Z w miarę ogarniętej łazienki przeszłam na moje pięterko i powtórzyłam tę samą czynność. Zmieniałam pościel, przewietrzyłam pomieszczenie i w końcu wyniosłam śmieci. Przyszła pora na ścieranie kurzy, odkurzanie i mycie podłogi. Ostatkiem sił wyniosłam odkurzacz na dół. Zrobiłam sobie herbatę i po raz kolejny spojrzałam na zegarek. 21.20. Nie ma co.. Czas bardzo szybko leci. Wzięłam herbatę i po raz ostatni dzisiejszego dnia ruszyłam po schodach na górę. Pozamykałam okna, umyłam się i po raz pierwszy od bardzo dawna ułożyłam się w moim łóżku. Spojrzałam na telefon. No tak. Ludzie dobijali się do mnie cały dzień. 21 Nieodebranych Zayn, 13 Harry, 2 Lou. Ostatni komunikat zmroził mi krew w żyłach. Czyli, że go wybudzili? Nie…. Może to któryś z chłopaków dzwonił od niego a może to Jay? Nie miałam pojęcia. Wypiłam łyk herbaty. Wiadomości nawet nie czytałam tylko zaznaczyłam wszystkie i usunęłam. Chciałabym abym mogła tak usunąć swoją pamięć. Położyłam telefon na nocnej szafce i podpięłam do ładowarki. Sięgnęłam po pudełko znajdujące się tuż obok łóżka. Pudełko było niebieskie pokryte różnymi wycinkami z gazet, fragmentami zdjęć i pamiątkami z dawnych czasów. Otwierając je poczułam się tak jakby cofnięto mnie co najmniej kilka lat wstecz. Owe pudełko było podzielone na sektory a każdy z nich oznaczał milion inny wspomnień. Pierwszy z nich to były okres kiedy wyjeżdżałam sama bez rodziców na wakacje. Znalazłam tu zdjęcia z obozów, ognisk, szkół przetrwań i różne małe pamiątki w postaci muszelek, kapsli na nawet kawałka koszuli. Kolejny był przeznaczony dla mnie i dla Patryka. Małe serce które podarował mi gdy byliśmy w Zakopanem, kamień w kształcie baranka znaleziony na szlaku, pukiel jego włosów, który wycięłam mu gdy spał oraz listy. Tak. Listy od niego. Były związane sznureczkiem i od wieków nie otwierane. Pod nimi znalazłam kluczyk. Nie mogłam sobie przypomnieć do czego on nam służył ale zapewnie miał dużą wartość skoro go tu umieściłam. W końcu dotarłam do zdjęć. To dziwne. Mała, kolorowa kartka papieru może przywrócić tyle chwil a nawet sprawić, że zmieni się całe swoje życie. Odłożyłam je na sam dół pudełka po czym je zamknęłam i schowałam najgłębiej jak się dało. Zgasiłam małą nocną lampkę i spoglądałam w tarczę księżyca, która znajdowała się tuż naprzeciwko mojego okna do tego momentu aż zasnęłam.
Obudziłam się z głową pełną nowych pomysłów i prawdziwą chęcią do życia. Zegarek wskazywał 9.00 a, że była sobota postanowiłam wybrać się na małe zakupy i zrobić jakiś pyszny obiad. Nie wiedziała gdzie mogę znaleźć w Londynie coś na kształt polskiego targu ale zawsze mogę poprosić o pomoc ciocię. Może zgodzi się mi potowarzyszyć? Zeszłam na dół i ubrałam się w coś odpowiedniego do pogody. Czerne rurki i czerwona bluza z napisem ,, Free Hugs” stanowczo wystarczyła. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy czuję się wyspana. Niech żyje moje łóżko! Na śniadanie zjadłam miskę Musil i kanapkę z szynką, pomidorem i szczypiorkiem. Nie ma co. W środku zimny szczypiorek w domu. Pełna optymizmu zrobiłam cioci śniadanie i zaniosłam je jej do łóżka. Na tacy widniał: ser, szynka, pomidor, jajko na miękko, bułka, masełko, czarna kawa i śmietanka do niej.
- Dzień Dobry ciociu! Przyniosłam śniadanie- powiedziałam i lekko ją pocałowałam
- Co za zapachy z samego rana…. Mogę tak być budzona codziennie- powiedziała ciocia i zaczęła zajadać się smakołykami.
- Ciociu mam pytanie. Masz ochotę wybrać się ze mną na zakupy?-
- Tak?-
- Witaj Em!- to była Jay. Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam. – Dzwonię z Louisa telefonu bo on ma do Ciebie numer. Chciałam Ci podziękować za wszystko co zrobiłaś zarówno dla niego jak i dla mnie. Jesteś prawdziwym skarbem. Chciałam Cię też poinformować, że jutro go wybudzą ze śpiączki więc jeśli chcesz możesz przyjść. To tyle z mojej strony. Dziękuję za wszystko Emmo. Do zobaczenia.- powiedziała i rozłączyła się. Stałam w pokoju przyglądając się sobie. Czegoś mi brakowało. Makijaż! Nałożyłam troszkę podkładu na twarz a rzęsy pociągnęła tuszem. Czułam się lepiej wiedząc, że jestem ładniejsza. Ciocia ogłosiła swoją gotowość na wyprawę na zakupy. Złapałam torebkę i po chwili ubrana wsiadałam do auta.
***
Londyn jest piękny zimą. Gdzie nie spojrzeć naokoło jest biało, ludzie jak zwykle spieszą się do pracy a małe dzieci rzucają się śniegiem. Zatęskniłam za domem i siostrami. Zimą nasz ogród przeradzał się w pole bitwy. Bitwa na śnieżki my kontra rodzice. To były czasy J Zatrzymałyśmy się na przejściu i wtedy ją ujrzałam. Rozpoznałam ją od razu po twarzy i tych charakterystycznych włosach. To była Eleonor. Była dziewczyna Louisa. Spojrzałam na nią i wiecie co? Ja całkowicie się od niej różniłam. Sądziłam, że faceci raczej wybierają dziewczyny, które chodź trochę przypominają ich byłe a tu proszę.. Taka skrajność. W końcu znikła mi z oczy i ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się przed ogromną hala targową. Było w niej wszystko. Począwszy od artykułów spożywczych skończywszy na sklepach z odzieżą.
- Czeka nas męczący dzień. – powiedziała ciocia i ruszyła przed siebie. Zaczęłyśmy od sklepów z odzieżą. Chciałam sobie kupić w końcu jakieś normalne ubrania. Po przejściu po kilkunastu sklepach w końcu odnalazłam się w H&M. Moje bóstwo. Kupiłam jakieś koszulki, koszulę, spodnie, bieliznę i dużą ciepłą bluzę. W kolejnych sklepach wraz z ciocią zaopatrzyłam się w kosmetyki i biżuterię. Miałam dość. Wpadłam jeszcze do empiku po jakąś książkę do poduszki a wyszłam znów obładowana. Nie poradzę nic na to, że kocham czytać. W końcu zrobiłam zakupy spożywcze. Na obiad zrobię pierożki z kapustą i grzybami. Do tego czerwony barszcz taki jak robiła mama. Zapowiada się naprawdę pysznie. Postanowiłyśmy dodać sobie energii i wstąpiłyśmy na małe co nieco czyli na kawę i ciastko. Dochodziła 14. Jak zwykle czas ucieka przez palce.
- Co chcesz dostać na gwiazdkę?- zapytała mnie ciocia
- Ciociu ja już jestem za duża na takie rzeczy. Nie oczekuję niczego od Ciebie-
- Czyli jestem zdana sama na siebie- powiedziała teatralnie i uśmiechnęła się do mnie.
- Wiesz.. Przepraszam Cię za wczoraj. To jeden z tych dni kiedy mam wszystkiego dosyć-
- Nie musisz się tłumaczyć. Każdy ma ciche dni w związku- powiedziała i chwyciłam moją dłoń
- Lou jest teraz w szpitalu-
- Matko! Jak to w szpitalu?! Wszystko jest ok.?-
- Tak, już lepiej. Po prostu źle się poczuł. Reakcja alergiczna i wiesz..-
- Rozumiem. To może go odwiedzimy?-
- Nie.. Sądzę, że to zły pomysł.- powiedziałam
- Jak chcesz. Zbieramy się? Czeka nas zabawa w lepienie pierożków- zaśmiała się ciocia, zapłaciła rachunek i wyszłyśmy. Musiałyśmy wyglądać naprawdę komicznie idąc obładowane setkami toreb. Udało nam się jakoś dojść do auta i wrzucić wszystko do bagażnika. W bardzo krótkim czasie udało nam się dojechać do domu i znów te torby! N szczęście z pomocą przyszedł nam Cris. Weszliśmy do domu i skierowałyśmy się o kuchni. Gdy przechodziłam przez salon potknęłam się i zawartość toreb wysypała się na ziemię. No cóż. Takie życie. Z pomocą przyszedł mi Cris. Gdy wszystko ponownie znalazło się we wnętrzu torby podniosłam głowę z zamiarem podziękowania mu ale jakież było moje zdziwienie gdy zamiast Crisa ujrzałam niebieskich oczu wpatrujących się we mnie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę! Mało szczegółów i ogólnie nuda jak flaki z olejem ale dzisiaj postanowiłam skupić się na przeżyciach wewnętrznych Emmy. Proszę piszcie mi linki do waszych blogów! Chcę mieć co czytać!! :D
No a poza tym proszę was o dodawanie komentarzy i wyrażanie swojej opinii. Dziękuję tym, którzy są ze mną od początku istnienia tego bloga i wspierają mnie na każdym kroku. Dziękuję nowym czytelnikom za to, że chce im się czytać to od samego początku. Jesteście najlepsi. Miłego czytania. xxx
Cudownie ;D Więcej pisać chyba nie muszę . Jak to miło , że rozdziały znów pojawiają się w zawrotnym tempie . I za to cię kocham ;D Buziaki ♥♥♥
OdpowiedzUsuń+ kolejnych snów z Zaynem !
Świetny rozdział jak każdy napisany przez Ciebie ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :
http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/
Ale ty swietnie piszesz;-) Choc jak dla mnie to za rzadko :-P no i w takich momentach urywac toż to okrucieństwo teraz spac nie bede mogła póki nastepnego nie przeczytam ;-) po prostu: jestes niesamowita ;-)
OdpowiedzUsuńbooski .;d czekam na następnyy .;d
OdpowiedzUsuńnie no twoje rozdziały są normalnie boskie,cudowne,świetne,piszesz najlepiej na świecie, normalnie pisarką zostań,znowu czekam na następny ! :)
OdpowiedzUsuńMmm! Delicje. Kochana nasza:D
OdpowiedzUsuń