sobota, 19 maja 2012

Rozdział 29


* Oczami Lou*
Podjeżdżając pod jej dom nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Em tuliła się do Harryego a ten ją całował. Jakaż była jej reakcja gdy mnie zobaczyła. Była bardziej zdziwiona niż zadowolona.
- Co to ma znaczyć?- pytam się jej trzaskając drzwiami
- Lou to naprawdę Ty- dziewczyna podbiega do mnie i mnie przytula. Nie wiem co robić. Pozostaje mi tylko odwzajemnienie tego jakże miłego powitania. Tak naprawdę to nie do końca rozumiem co oznaczało to z Harrym ale cieszę się, że tak mnie przywitała. Po chwili przerywa ten jakże miły moment w którym mogę znów poczuć się kochanym i patrzy na mnie z zawiścią- Jak mogłeś?! Jak mogłeś tak potraktować mnie i Harryego? Taki z Ciebie chłopak i przyjaciel?- mówi i zaczyna uderzać pięściami w moją klatkę piersiową. Harry łapię ją w pasie i uspakaja
- Em spokojnie. Wejdźmy do środka i wtedy porozmawiamy. Jest zimno a Ty nie jesteś ubrana a na dodatek masz jedną skarpetkę na stopie- mówi a ja spoglądam w dół. Faktycznie ma tylko jedną skarpetkę. Em bierze Harryego pod ramię i prowadzi do drzwi. Po chwili jesteśmy w środku.
- Wiecie gdzie jest kuchnia. Idźcie tam a ja zaraz zejdę tylko przebiorę się.- oznajmia Em i znika na schodach. Powoli prowadzę Loczka do kuchni. Siadamy na krześle i patrzę na niego. Po chwili nie wytrzymuję i mówię
- Ty naprawdę nie możesz się powstrzymać co? Lubisz Em. To widać. Ale czy Ty nie rozumiesz, że psujesz tym nasz związek?- Harry siedzi osłupiały i nic nie mówi.- Ja wiem, że boli Cię rozstanie z Caroline ale uwierz w końcu spotkasz kogoś wyjątkowego na swojej drodze. Nie koniecznie musi być to Emma. -
- Lou między mną a Em nie ma nic innego niż przyjaźń. Przyjechałem tu wczoraj bo potrzebowałem pomocy. Tata wyrzucił mamę z domu i nie miałem do kogo zwrócić się o pomoc. To wszystko.-
- A czy Ty nie sądzisz, że ona nie ma swoich problemów? Ma ich od groma i nie musi rozwiązywać Twoich. Zresztą mogłeś się z tym zwrócić również do mnie. Przecież jesteśmy przyjaciółmi- mówię i tak naprawdę robi mi się przykro.
- Stary a gdzie Ty byłeś gdy ona przechodziła chwile załamania w szpitalu?! Nie było Cię przy niej! Jedyną osobą, która się nią zainteresowała był Zayn. Powinieneś jemu dziękować. – chłopak przerywa bo do kuchni wchodzi Em. Ubrana jest w różowe dresy i niebieską bluzę. Na nogach ma puchate ciapki i bardzo grube skarpetki w kolorze tym samym co bluza.
- Napijecie się czegoś? Kawa. Herbata, sok?- pyta
- Ja poproszę herbatę- odzywa się Harry
- A Ty Lou?- sposób w jaki wymawia moje imię powoduje, że przechodzą mi ciarki po plecach
- To samo- odpowiadam. Wiem, że teraz czeka mnie pogadanka na temat mojego zachowania ale ja robiłem to dla niej. Zresztą sama się o tym wkrótce przekona. Jednak mogłem w końcu odebrać chociaż jeden telefon od niej i powiedzieć jej, że wszystko jest ok. i ma się nie martwić. Jak zwykle popełniam mnóstwo błędów ale w końcu na czym mam się uczyć jak nie na nich? W końcu Eleonor dała mi mnóstwo do przemyślenia. Z zamysłu wyrywa mnie dźwięk gwizdka sygnalizującego, że woda już ugotowała się. Wkrótce  Em stawia przed nami kubki z herbatą, która bardzo ładnie pachnie. Brzoskwiniowo- waniliowa herbata jest dobra na wszystko. Upijam łyk. W środku od razu robi mi się gorąco.
- Harry jak noga?- pyta Em a troska dosłownie wylewa się z niej
- Dziękuję, już dobrze. Na początku było fatalnie ale teraz to już kwestia czasu gdy zdejmą mi gips. W końcu święta idą a na święta trzeba być sprawnym – mówi i uśmiecha się. Jego spojrzenie ląduje na mnie. Usiłuję mu przekazać że ma w końcu sobie pójść stąd bo chcę porozmawiać sam na sam z Em. Wydaje się, że zrozumiał bo nagle wstaje i mówi
- Em ja naprawdę muszę iść. Muszę porozmawiać z rodzicami i dojść do porozumienia. Wy też najlepiej do niego dojdźcie bo na was patrzeć nie można jedno smutne i drugie też. -
- Poczekaj odprowadzę Cię- mówi Em i wstaje. – Możesz zamówić taksówkę?- pyta się mnie Em
- Jasne- odpowiadam i wybieram numer- Będzie za 10 minut- oznajmiam a Em znika w przedpokoju z Harrym.
- Pssst Pssst!- słyszę z salonu. Wstaję i idę to źródła owego dźwięku. To Cris
- Cześć Louis i co wszystko załatwione?-
- Tak jak najbardziej tak. Dopięte jak to się mówi na ostatni guzik-
- To dobrze- odpowiada- jest jeszcze jedna kwestia. Mianowicie musisz się pogodzić z Em. Inaczej nici z tego rozumiesz?-
- Jasne. – słyszę klapnięcie drzwiami- Em idzie chowaj się- mówię i w tym momencie do salonu wchodzi Em
- Z kim rozmawiałeś?-
- A dzwonił Liam i mówił, że babci już lepiej i może nawet dzisiaj wróci do domu-
- To dobrze, że jej już lepiej. Bardzo mnie to cieszy. Możemy w końcu porozmawiać?- mówi i kieruje się do kuchni. Podążam za nią wdychając jej zapach. Jaką ja mam ochotę przytulić ją i zatopić swoje usta w jej ustach! Siadam naprzeciwko niej.
- Em zanim cokolwiek powiesz musisz wiedzieć, że mój wyjazd z Paryża miał konkretny powód. Byłaś nim Ty. Robiłem to dla Ciebie i naprawdę nie chcę abyś była zła na mnie za to.- mówię i widzę jak w Em rośnie złość.
- Dla mnie? Robiłeś to dla mnie? Czy Ty masz w ogóle serce? Przecież każdy normalny człowiek powiedziałby, że musi jak najszybciej wyjechać a nie znika bez żadnego słowa. Wiesz jak ja się  martwiłam Harry umierał ze strach w szpitalu? Dlaczego nie odbierałeś telefonów? Wiesz jak się czułam? Czułam się tak jak wtedy gdy dowiedziałam się, że Patryk nie żyje. Czułam, że pewna część mnie gdzieś odeszła i może już nie wrócić- mówiła a z jej oczu wydostawały się łzy wielkości grochu. Serce mi pękało ale ni mogłem jej nic powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Wstałem i podszedłem do niej aby ją przytulić. Pierwsza próba zresztą jak i kolejne nie przyniosły skutku. Zrezygnowany powiedziałem
- Jak będziesz chciała się spotkać to daj znać.- i ruszyłem do drzwi. Po drodze mijałem Crisa któremu zasygnalizowałem, że nie wyszło nic dobrego. Chwytając za klamkę poczułem, że ktoś patrzy się na mnie. Odwróciłem się i zobaczyłem Em.
- Em Ty mnie już nie kochasz prawda? – zapytałem nie wiem skąd.
- Lou kocham Cię ale ja tak nie potrafię. Zawsze gdy Cię potrzebuję to znikasz. Zostawiasz mnie bez słowa wytłumaczenia. Kocham Cię ale to Ty zastanów się co tak naprawdę do mnie czujesz. Jestem gotowa poświęcić dla Ciebie wszystko a czy Ty jesteś na to gotowy? – powiedziała i znikła na schodach. Wyszedłem z domu i ruszyłem prosto przed siebie.
                                                                  ***
* oczami Crisa *
Wiedziałem, że Em teraz potrzebuje pocieszenia. Gdy zobaczyłem sylwetkę Louisa na zewnątrz od razu pobiegłem do niej. Zastałem ją leżącą na łóżku i bijącą się z własnymi myślami. Podszedłem i dotknąłem jej ramienia. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Widać było, że naprawdę go kocha i boli ją to co powiedziała mu.
- Wszystko się ułoży zobaczysz. Lou przemyśli to wszystko i znów będzie między wami dobrze- zacząłem mówić. Nagle ogarnęła mnie pustka w głowie i nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Przytuliłem ją i po prostu byłem przy niej. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. To była Jess
- Brat wybacz ale marny z Ciebie pocieszyciel. Pozwól, że to ja zastąpię Ciebie- powiedziała i zbliżyła się do niej. Powiedziała jej coś na ucho a twarz Em rozjaśnił uśmiech. Postanowiłem zostawić je same bo w końcu co tam miałem robić? Wyszedłem z pokoju i pierwsze co zrobiłem  to zadzwoniłem do Louisa. Po krótkiej aczkolwiek sensownej rozmowie dowiedziałem się, że przyjedzie tu za około godzinę i porozmawia z Em. Mam nadzieję, że nie zawali znów sprawy. Nie wiedziałem co mogę robić więc najzwyczajniej w świecie zabrałem się za sprzątanie. Tak naprawdę jeszcze nigdy tu tego nie robiłem ale w końcu musi być ten pierwszy raz. Nie mam pojęcia ile czasu zajęła mi owa czynność ale przerwał mi ją dzwonek do drzwi. Na zewnątrz stał Lou z bukietem róż w ręku. Były naprawdę imponujące.
- Właź- mówię – Jess!!!- krzyczę i po chwili słyszę kroki
- Co?-
- Nie co tylko zaprowadź tego Pana do Em i zostaw ich samych- mówię i popycham Lou który zrobił się blady na twarzy
- Easy stary! Jak kocha to wybaczy- mówię i tym optymistycznym wątkiem kończę moją wypowiedź
                                                                      ***
* Oczami Em*
Jess naprawdę poprawiła mi humor i dodała otuchy. Stwierdziłyśmy, że skoro Lou naprawdę mnie kocha to wróci tu i przeprosi. Nagle zawołał ją Cris i wyszła. Po chwili obok drzwi usłyszałam męski głos a serce zaczęło mmi bić z prędkością światła. W drzwiach ukazała się sylwetka Lou, który trzymał imponujący bukiet róż w dłoni. Chciało mi się śmiać więc odwróciłam głowę w stronę poduszki. Poczułam ciepło jego dłoni na moich plecach. Pierwszy raz os jego dotyku przeszły mnie ciarki. Co prawda były inne niż te, które przechodziły mnie gdy dotykał mnie Harry ale lepsze to niż nic. Wychodząc z tego założenia spojrzałam na Lou. Na jego twarzy malował się uśmiech
- No i z czego się cieszysz?- zapytałam
- Bo cieszysz się i Ty a to oznacza, że nie jesteś już zła- nie powiem, że nie zdziwiła mnie ta wypowiedź.
- A Ty niby skąd wiesz, że ja się śmiałam? Przecież nie było widać mojej twarzy-
- Cóż.. Zawsze gdy coś Cię śmieszy i nie chcesz tego okazać odwracasz się w inną stronę w tym przypadku do poduszki i tam ukrywasz swoje emocje-
- Zadziwiające- odparłam lekko zmieszana
- A widzisz…. Em bo ja przemyślałem całą tę sprawę. I jeżeli tego chcesz to możemy dać sobie spokój z tym wszystkim. Możemy uznać, że nie było naszego związku i po prostu dać sobie czas. -
- To znaczy, że Ty wcale mnie nie kochałeś?- pytam go i czuję, że zaraz wybuchnę płaczem
- Nie! Ja Cię ciągle kocham i naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie ale widzę, że Ci ze mną jest ciężko więc…. Nie chcę Cię w żaden sposób ograniczać.- mówi chłopak i jego twarz pogrąża się w bezkresnym smutku.
- Głuptasie!- obejmuję jego twarz w dłonie. – nie ograniczasz mnie i nigdy tego nie robiłeś. Związek polega na tym aby akceptować siebie nawzajem a nie wytyczać błędy, które popełniamy. Jeśli naprawdę potrzebujesz przerwy nie ma sprawy. Jestem gotowa na to i nie mogę Cię zmusić do tego abyś mnie ciągle kochał całym sercem.- spoglądam na niego i dostrzegam w oczach te iskry które pojawiały się zawsze gdy mówił, że mnie kocha i że chce mnie kochać do końca życia- Mogę Cię o coś prosić?-
-Słucham-
- Mogę Cię przytulić?-
- I Ty się jeszcze o to pytasz? Kochanie czekałem na to odkąd Cię zobaczyłem- odpowiada chłopak i po chwili jestem w jego objęciach. Brakowało mi tego. Jego ciepła, zapachu i tej czupryny, która zawsze łaskotała mnie w szyję. Cieszę się tą chwilą i staram się zapamiętać jak najwięcej szczegółów odnośnie tej chwili.
- Czyli to koniec?- pytam smutno i jakaś łza spływa mi po policzku
- Jaki koniec Em? To jest dopiero początek- mówi, wyciera łzę i składa pocałunek na moich ustach. Smakuje jak truskawki. Początkowo opieram się ale ileż można opierać się ustom Louisa Tomilsona? Uwierzcie nie wytrzymałybyście długo. Po chwili Lou patrzy mi się w oczy i mówi
- Mam niespodziankę dla Ciebie- spogląda na zegarek- masz dokładnie godzinę czasu na przygotowanie się.
- Ale że jak? Jaka niespodzianka?-
- No taka niespodziewana niespodzianka- mówi i szczerzy się do mnie
- Chcę Ci przypomnieć, że Twoja ostatnia niespodzianka zakończyła się katastrofą-
- Ale ta tak się nie skończy. Obiecuję-
- No dobrze… - ulegam w końcu widząc, że dalsza kłótnia nie ma sensu- a jak mam się ubrać?- pytam i spoglądam na niego
- A odnośnie stroju to zaczekaj- mówi i wybiega z pokoju. Po 5 minutach wraca z ogromnym pudełkiem i mówi:- mam nadzieję, że będzie pasować. Ekspedientka w sklepie mówiła, że będzie idealna-
- A skąd Ty znasz moje wymiary?- zapytałam zdziwiona
- Oj.. No bo ja…. Ja zmierzyłem Cię jak spałaś- mówi chłopak i oblewa się purpurą. Otwieram pudełko a w nim widnieje piękna granatowa sukienka.
- Lou to musiało kosztować majątek. Naprawdę nie mogę przyjąć tego. – odpowiadam i zamykam pudełko
- A kocha mnie Pani?-
- Kocha- odpowiadam
- To może przyjąć- mówi i podsuwa mi pudełko przed nos. Biorę je na ręce i maszeruję do łazienki. Tam mogę ją dokładnie obejrzeć. Jest granatowa i sięga jakoś do kolan. Ma krótki rękaw a w tali ma pasek. Dekolt nie jest wyzywający a na plecach ma małe wcięcie, które zasłonięte jest koronką. Jest naprawdę boska! Biorę prysznic i zakładam ją na siebie. Nie mogę poradzić sobie z suwakiem więc wołam Lou. Zapinając suwak dłonie strasznie mu się trzęsą. Śmieszy mnie to naprawdę mocno ale powstrzymuję się od tego. W końcu gdy opuścił łazienkę mogę przyjrzeć się sobie. Jest idealna! Świetnie podkreśla moją sylwetkę! Lou naprawdę ma oko. Włosy związuję w elegancki kok a po bokach zostawiam małego loczka. Robię delikatny aczkolwiek stanowczy makijaż: oczy podkreślam kredką a na powieki nakładam niebieski cień. Usta pociągam błyszczykiem a na nogi wciągam niebieskie szpilki. Ponownie spoglądam w lustro i oceniam, że wyglądam naprawdę bardzo dobrze! Wychodzę z łazienki i widzę Lou stojącego przy oknie
- Lou i co powiesz na to?- pytam i patrzę na niego. Odwraca się w moją stronę, patrzy chwilę i obsuwa się w dół. Chwyta się małej szafki, która chroni go tak naprawdę przed bolesnym upadkiem.
- Lou wszystko ok.? - podbiegam do niego i chwytam za rękę. Wyczuwam, że ma przyspieszony puls- Co się stało?-
- Nic nic takiego. Po prostu jak zobaczyłem Cię taką piękną nogi mi się ugięły i padłem. Wyglądasz naprawdę cudownie Em. – chłopak podnosi się i spogląda na mnie- Ale Ty masz ciało. Nie myślałaś o karierze modelki?- pyta
- Póki co wystarczy mi sławny chłopak. To co? Gdzie mnie zabierasz?-
- Do.. Wróć! Do niespodzianka! Zaraz zobaczysz. – wychodzimy z pokoju. Informuję Crisa, że wychodzę. Jego reakcja na moją kreację była bardzo zbliżona do reakcji Lou. Zostawiam go aby się ,,odwiesił” i wychodzę z domu. Na dworze temperatura sięga nawet -15 stopni. Noc jest gwieździsta a to oznacza, że będzie dosyć chłodno. Po 40 minutach jazdy zatrzymujemy się przed pięknym dworkiem. Jedziemy ścieżką która z każdej strony otoczona jest drzewami. W końcu zatrzymujemy się. Louis otwiera drzwi i podaje rękę. Chwytam ją  pytam:
- Może teraz dowiem się gdzie jestem?-
- Teraz tak. Jesteś u mnie w domu.- mówi i otwiera drzwi. Nie wierzę, że zabiera mnie na kolację ze swoją rodziną.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Przepraszam was, że rozdziały nie pojawiają się tak systematycznie jak kiedyś no i są przede wszystkim gorsze a jest tak dlatego, że nie mam na nic czasu! Wstaję rano a nim się obejrzę jest już 20.00. Strasznie was przepraszam. Miłego czytania i komentować moi drodzy! :] Buziak, dobranoc xxx

3 komentarze:

  1. Rozdziały są gorsze? Ty chyba sobie żartujesz, jesteś po prostu świetna. A ten rozdział... Ahh, w końcu nasz kochany Lou powraca, długo na to czekałam. I'm yours forever. xxx

    PS Zapraszam do udziału w konkursie na Moments, wiem że nagrody są marne ale zawsze to coś

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi i tak się bardzo podoba ..

    Pozdrawiam : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. wow... naprawdę się postarałaś, bardzo mi się podoba. Już sobie wyobrażam jak cudownie wyglądała Emma, jak Louis upada. mmm rewelacja <3
    Kochana, tak na przyszłość "Tomlinson" a nie "Tomilson". Dobrej nocki :):*

    OdpowiedzUsuń