niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 25


Całą drogę wyglądałam przez okno. Chłopcy żartowali całą drogę próbując mnie choćby na chwilę rozśmieszyć. Uśmiechałam się do nich ale to nie był prawdziwy uśmiech. Najwyraźniej uznali, że kontynuowanie tego nie ma sensu i każdy zajął się sobą. Cały czas intensywnie myślałam gdzie się podział Lou. Jak on mógł zostawić swojego najlepszego przyjaciela gdy ten go tak bardzo potrzebował. Zresztą nie tylko Harry go potrzebował bo ja również. Z pocieszeniem przybył tylko Zayn. To się czuje. Traktuje go jak swoją przyjaciółkę tylko w męskim wydaniu. To właśnie do niego bym poszła z problemem i to właśnie jego darzę największym zaufaniem. Lou grabi sobie powoli i chyba naprawdę muszę z nim pogadać o przyjaźnie z Harry’m bo nie podoba mi się to w jaki sposób on go traktuje. W ogóle wszyscy chłopcy są dla mnie jak starsi bracia i nie poradziłabym sobie bez nich. W końcu auto zatrzymuje się  przed hotelem. Wszyscy wyskakują jak poparzeni tylko ja i Zayn wleczemy się jak anemicy.
- Macie 30 minut na spakowanie się. Punkt 19.30 odjeżdżam stąd i nie czekam na spóźnialskich.- oznajmia nam kierowca i każdy z nas rozchodzi się do pokoi.
- Nie wiesz co się dzieje z Louisem? Nie było go w szpitalu..- pytam Zayn’a
- Wiesz jak wychodziliśmy z kawiarni to powiedział, że wraca do hotelu bo się źle czuje. Tyle było jego rozmowy z nami. My wzięliśmy taksówkę i przyjechaliśmy do was. -
- No to zaraz pójdę do niego zobaczę co się dzieje- mówię i zaczynam wspinać się po schodach na górę. Mijam swój pokój i nagle zdaję sobie sprawę, że nie wiem gdzie on mieszka. Wpadam do pokoju Harry’ego bez pukania. Chłopak stoi przede mną znów w samej bieliźnie
- Boże przepraszam! Muszę nauczyć się pukać- mówię i wychodzę z pokoju jeszcze szybciej niż tam weszłam.
- Em nie masz za co przepraszać. Wchodź.- mówi Harry i śmieje się. Uchylam powoli drzwi i niepewni rozglądam się po pokoju. Gdy upewniłam się co do tego czy Harry ma na sobie odpowiedni strój zamykam za sobą drzwi.
- Więc cóż było takie pilne, że wpadłaś tu tak szybko?-
- Lou. Nie wiem gdzie mieszka a muszę z nim pogadać. -
- 330. Nie dziękuj. – mówi i odwraca się ode mnie i kontynuuje pakowanie. Od razu kieruję się do jego pokoju. Pukam. Zero odpowiedzi. Pukam po raz drugi i nic. Naciskam na klamkę ale drzwi są zamknięte.
- Lou możesz otworzyć? To nie jest śmieszne. – mówię do drzwi. Stoję tam dobre 5 minut i gada do drzwi aż w końcu wpadam na pomysł aby zadzwonić. Od razu włącza się poczta. Co się z nim dzieje?! Czy on nie rozumie, że martwię się o niego? Zrezygnowana odchodzę od drzwi i kieruję się do siebie. W pokoju panuje półmrok. Wyciągam walizkę, kładę na środku łóżka i składam powoli ubrania do niej. Umysł zaprząta mi Loui. Nie wiem co mam robi. Siadam na łóżku. Powoli analizuję przebieg wydarzeń dzisiejszego dnia. Przecież było wszystko dobrze. Chodził uśmiechnięty, zadowolony i naprawdę szczęśliwy. Nie rozumiem. Z zmysłu wyrywa mnie dźwięk telefonu. Szukam go z nadzieją, że to Lou. Jakież musi być moje rozczarowanie gdy na wyświetlaczu widnieje ,, Zayn dzwoni”
- Spakowana?- pyta wesoły głosik
- Raczej zapłakana – mówię i odkładam słuchawkę. Nie mija 15 sekund a już ktoś puka do drzwi
- Właź kimkolwiek jesteś- odpowiadam i pochylam się aby ten ktosiek nie zobaczył mojej twarzy
- No nie ładnie Em- Zayn podchodzi do mnie i ujmuje twarz w dłonie. Spoglądam prosto w jego oczy. – Co się dzieje?-
- A co ma się dziać? Gdy potrzebuję Louisa jego nie ma! Bóg wie gdzie on jest i co robi! Byłam pod jego drzwiami i nic. Zamknięte na cztery spusty. Dzwoniłam włącza się poczta. A jak coś mu się stało?-
- Em na pewno nic mu nie jest. Zapewniam Cię. Poczekaj.- mówi Zayn i wyjmuje dzwoniący telefon : Tak, tak wiem…. Jedźcie bez nas…. Em źle się czuje zaraz przyjedziemy….. No no…. Na razie”- To Harry. Właśnie odjeżdżają na lotnisko. Zaraz spakujemy Cię weźmiemy taksówkę i dołączymy do nich dobrze?-  na znak zgody kiwam głową i zaczynamy pakować mnie. W pewnym momencie Zayn zaczyna śpiewać a ja po prostu dołączam do niego. Chyba czarne chmury na chwilę rozjaśniają się nade mną. Wygłupom przy pakowaniu nie było dosyć. W końcu domykamy walizkę i zamykamy drzwi. Oddajemy klucze w portierni i pytam kobietę stojącą za ladą
- Przepraszam czy Pan Louis Tomilson wymeldował się z hotelu?- kobieta coś sprawdza i po chwili mówi
- Tak, Pan Tomilson wymeldował się o 16.00- To co powiedziała sprawia, że robi mi się słabo. Zayn widząc co się dzieje podbiegł i chwycił mnie pod ramię i sadza w fotelu. Po chwili wędruje z kubkiem wody a ja wypijam go za jednym zamachem.
- Już lepiej?- pyta z troską
- Tak, możemy iść- i kolejne kłamstwo. Wychodzimy z hotelu i atakuje nas tłum fotoreporterów. Nie dbam o to co o mnie napiszą. Walę któregoś z nich łokciem po żebrach aby się odsunął. W końcu wsiadamy do auta i jedziemy na lotnisko.

                                                                         ***
Na lotnisku panuje niezłe zamieszanie. Tłum ludzi kieruje się do wyjścia a my staramy się mu przeciwstawić. Zayn mówi
- Patrz! Tam jest Liam!- kierujemy się za Liam’em prosto to bramki. Kładziemy bagaże na taśmę a urocza jasnowłosa dziewczyna oznajmia nam, że zdążyliśmy w ostatniej chwili. Patrzę na zegarek. 20.25. Faktycznie. Po chwili znajdujemy się na pokładzie samolotu. Siadam obok Zayn’a. Rozglądam się za pozostałymi członkami zespołu w tym za Louisem. Nie wiedze nikogo no ale cóż może mają miejsca bardziej z przodu. Obydwoje z Zayn’em zakładamy słuchawki na uszy i startujemy. Jak zwykle przy starcie strach paraliżuje mnie a ja wtulam się w mojego współpasażera. Najwyraźniej jemu to nie przeszkadza bo dodatkowo mnie obejmuje ramieniem co sprawia, że czuję się bezpiecznie. Po chwili lotu zasypiam w takiej pozycji na kolanach Zayna.
Budzi mnie Zayn:
- Chcesz coś zjeść?- pyta z troską i gładzi mój policzek na którym odbił się guzik od jego spodni
- Zawsze i wszędzie – odpowiadam a miła stewardessa serwuje nam różne smakołyki. Po zjedzeniu czegoś co było pyszne muszę skorzystać z toalety.
- Zaraz wracam- mówię do Zayna. Gdy już załatwiłam ową potrzebę zaczepiam tę samą stewardessę :
- Przepraszam ile jeszcze będziemy lecieć?-
- Za około 40 minut będziemy lądować-
- Dziękuję- mówię i oddalam się od niej. Spoglądam na zegarek. 3.30.  Nie wiedziałam, że tak długo będziemy lecieć. Byłam raczej nastawiona na to, że w domu będę koło 24.00 ewentualnie 1.00. No cóż. Jakoś to przeżyję. Siadam na swoje miejsce i spoglądam na Zayn’a. Biedaczek najwyraźniej nie może się ułożyć bo przewraca się z boku na bok.
- Jeśli chcesz to możesz się położyć mi na kolana?- mówię i wskazuję kolana
- Czekałem na to- mówi, uśmiecha się i kładzie. Gładzę jego włosy a on wcale nie krzyczy. Zawsze jak robił to któryś z chłopaków to krzyczał jak najęty. A teraz proszę. Dotykam jego policzka i czuję pod palcami lekki zarost. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela. Mimo iż jest sławny i nasza przyjaźń może ulecieć równie szybko jak się zaczęła wierzę w to, że to jest przyjaźń na śmierć i życie. Tak naprawdę nigdy nie miałam przyjaciół. Była niegdyś taka Eliza, która jak mi się wydawało miała pokrewną duszę do mojej. Ale kiedy w moim życiu pojawił się Patryk całe nasze pokrewieństwo prysło jak bańka mydlana. A teraz ja i Zayn tworzymy naprawdę zgrany team. Od razu jak go zobaczyłam poczułam tę więź i mam nadzieję, że będziemy starali się oboje ją utrzymać.
- Proszę o zapięcie pasów. Za chwilę będziemy lądować- ogłasza głos z głośników
- Zayn pobudka. W końcu dom. W końcu Londyn. Lądujemy- szepczę mu do ucha a on jak mały miś kola powoli się przebudza. Wygląda słodko. Zapinamy pasy. Kolejny stresujący moment, który mija dość miło bo to tym razem Zayn chwyta mnie za rękę. Zaciskam oczy i otwieram je dopiero wtedy gdy ludzie powoli zamierzają do wyjścia. Na zewnątrz jest ciemno. Mroźny wiatr pieści nasze twarze. Wtulam się w szal i idziemy po walizki. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to wystrój pomieszczenia. Bardzo się zmienił. Zayn chwyta mnie za rękę abym nie zgubiła się w tym tłumie i ciągnie w stronę taśmy z walizkami. Po chwili mamy już nasze bagaże i czekamy na chłopców. W pewnym momencie spostrzegam, że wyszli już wszyscy pasażerowie naszego lotu. Podchodzę do kobiety, która nas witała i pytam
- Czy to już wszyscy pasażerowie?-
- Tak. – odpowiada. Spoglądam na Zayna a ten spogląda na mnie. Przez głowę zaczyna mi przechodzić pewna myśl.
- Dlaczego zmienił się wystrój lotniska?-
- Wystrój?- kobieta spogląda na mnie jak na idiotkę- To pomieszczenie nie było remontowane od 20 lat. – i wszystko jasne.
- To gdzie my w ogóle jesteśmy?- pyta Zayn
- Jak to gdzie. Przylecieli Państwo samolotem z Paryża do Nowego Jorku-
- Że co?!-

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i zaraz dobijemy do pięknej 30 :] na koncie ponad 2600 wyświetleń :] cieszę się jak głupia. I cóż. Pogoda się psuje więc może będą częściej rozdziały? Kto to wie :) No i cóż. Zaleczam rany! W końcu! Nie wiem pójdę do kosmetyczki może do fryzjera i zaczynam nowe życie. A póki co ostatni odcinek Pamiętników Wampirów lody w garść i żyjemy dalej :)


4 komentarze:

  1. Cudownie piszesz i ogólnie podziwiam Cię za wielki talent ;p

    Pozdrawiam : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. "Em bez Louisa w Nowym Jorku". Ciekawe czy ją odnajdzie, tak jak mama Kevina odnalazła jego.:) No zaszalałaś z rodziałami, a my cieszymy się jak głupie. Ty się kobieto ciesz że możesz sobie telewizję oglądać, niestety ja muszę zakuwać do sprawdzianu z historii. Zrobiłam sobie 10 minut przerwy na płatki z jourtem i miałam nadzieję że coś się pojawi-nie zawiodłaś nas. Miłego oglądania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah :) jutro czeka mnie sprawdzian z matmy z funkcji a ja nic a nic nie pamiętam. A telewizja? To nie dla mnie. Czasami jak na prawdę się nudzi. Wolę czytać książki :D no i powodzenia z historią ;)

      Usuń
  3. Camille też od razu o tym pomyślałam :D
    rozdział jak zwykle świetny :D
    ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń