sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 104




- Trzymaj się Em…- Rose przytuliła się do mnie z największą czułością- Będzie dobrze.- jej ciepły uśmiech dodał mi otuchy
- Wiem Rosie. A teraz leć bo instruktor Cię obleje!- zaśmiałam się. Rosie miała właśnie dziś zdawać egzamin na prawo jazdy. Dziewczyna założyła swój czerwony płaszczyk, który wydawał mi się mimo wszystko za cienki jak na połowę listopada. Po chwili kierowała się do wyjścia a mnie zalała fala smutku…. Znów będę sama
- Rosie!- krzyknęłam gdy dziewczyna nacisnęła na klamkę- Dziękuję za wszystko- wyszeptałam a ona tylko się uśmiechnęła. Po chwili otaczała mnie głucha cisza.
Spojrzałam w stronę okna i ujrzałam wirujące białe płatki- zaczynał padać śnieg. Uśmiechnęłam się przypominając sobie wydarzenia zeszłej zimy. Bitwa na śnieżki z Lou, złamana noga Harry’ego i nasz pobyt we Francji. To wszystko wydawało się być tak odległe, tak nieosiągalne ale mimo wszystko to właśnie się zdarzyło. Uśmiechałam się do siebie otwierając czekoladę nadziewaną malinami… Magnezu nigdy za wiele, prawda?
Tęskniłam za chłopakami. Mimo iż  przychodzili do mnie każdego dnia, siedzieli tu kilka godzin ja wciąż za nimi tęskniłam. Chciałam po prostu nacieszyć się ich obecnością zanim odejdę. Chciałam by zapamiętali mnie z tej najlepszej strony, czyli uśmiechniętą, nie tracącą nadziei do samego końca… Ale czy nadzieja tutaj wystarczała? Czy nie była czymś złudnym i ulotnym? Spojrzałam na katalog i suknię, którą wybrałyśmy.
Zastanawiało mnie czy ten ślub czy…. Czy on ma sens? Pobierzemy się, ja umrę i Harry co? Będzie sam? W tej chwili wydawało mi się, że to wszystko jest złym, bardzo złym pomysłem. Nie chciałam być dla niego ograniczeniem… Ani nie chciałam aby moja córka zapomniała o kimś takim jak ja. Chciałabym aby miała świadomość jaka byłam, i jaka chciałam być…
Z oczu wypłynęło mi kilka łez. Do Sali wszedł ksiądz.
- A czemu to taka ładna dziewczyna płacze?- zapytał uśmiechając się przyjaźnie- Duże dziewczyny nie płaczą.-
- Może i duże dziewczynki nie płaczą ale ja mam zaledwie 167 cm wzrostu- zaśmialiśmy się
- Dlaczego tu jesteś?- zapytał podstawiając pod moje łóżko krzesło stojące w rogu Sali
- Mam białaczkę- wyjaśniłam a on kiwnął głową- Mam białaczkę i jestem w ciąży. To jest okropne…-
- Podjęłaś się chemioterapii?- pokręciłam przecząco głową- Ze względu na dziecko tak?-
- Tak, nie mogłam tak postąpić. To byłaby najbardziej egoistyczna postawa jaką człowiek mógłby się okazać. Zrobić sobie dziecko a potem je zabić… Czyżby nie było to przejawem egoizmu?-
- Wiesz… Dobrze myślisz chociaż nie do końca. Chemioterapia nie musiałaby zabić Twojego dziecka. Mogłabyś żyć zarówno Ty jak i maluszek-
- A kto mi da taką pewność? Nie zniosłabym tej myśli, że zabiłam dziecko tylko po to abym mogła sama żyć.-
- A masz dla kogo żyć?- zapytał mnie dotykając mojego brzucha
- Jestem zaręczona.- pokazałam pierścionek
- O jak maluszek kopie!- zaśmialiśmy się- Jesteś bardo dzielna wiesz? Wiele kobiet zrezygnowało by z ciąży…-
- Ale przecież dziecko jest odzwierciedleniem rodziców. Harry będzie miał kawałek mnie ciągle przy sobie. Może i źle postępuje według innych ale ja chcę to zrobić, chcę aby moje dziecko żyło- pogłaskałam brzuch a mała kopnęła.
- Kiedy planowaliście ślub?-
- Właściwie to chcemy się pobrać za niedługo. Chcemy to zrobić przed tym co ma się stać….-
- Miłość wszystko zwycięży moja kochana!- wstał i odstawił krzesło- będę tu zaglądać. Powrotu do zdrowia!- pomachał mi i wyszedł. Opadłam zmęczona na łóżko i przyglądając się białemu puchowi Morfeusz porwał mnie do swojej krainy.

W ich domu panował ogromny bałagan. Harry lekko zawstydził się tego i zaczął zbierać wszystkie ubrania, które dosłownie były wszędzie.
- Ja przepraszam Cię… Bo ja… Ja nie….- opadł na krzesło
- Ej brat.. Daj spokój, nie udawaj, że się dobrze trzymasz bo tylko pogarszasz sprawę. Wszyscy widzimy, że nie jest dobrze. Em jest coraz słabsza a Ty coraz bardziej zdesperowany… Właśnie po to tu przyjechałam, aby Ci pomóc, doprowadzić dom do porządku i Ciebie w pewnym stopniu również. Nie wiem, idź weź gorącą kąpiel, połóż się i prześpij ja tu zacznę sprzątać a potem zrobię kolację, dobrze?- chłopak spojrzał na mnie i rozpłakał się
- Gemm ja nie chcę aby ona umarła. Nie chcę tego rozumiesz? Nie chcę stracić sensu życia… Ona jest dla mnie wszystkim…- ostatnie słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Przytuliłam go i otarłam łzy
- Harry… Może i fizycznie nie będzie jej przy Tobie ale ona będzie czuwała nad Tobą i nad dzieckiem. Będzie cały czas obecna przy Tobie bo będzie w Twoim sercu…- dotknęłam jego piersi, która łomotała.- Wszystkim nam będzie jej brakować…. Po to jestem ja, chłopaki aby pomagać sobie. Jej śmierć nie będzie końcem Harry. Ona będzie początkiem- pocałowałam jego czoło.- Idź- wskazałam na schody. Chłopak powoli wszedł na górę i odkręcił wodę.
To będzie trudniejsze niż sądziłam.

Po około godzinnym wysiłku dom wyglądał jakby przeszło przez niego małe tornado. Po zebraniu wszystkich ubrań i wstawieniu prania było o wiele przejrzyściej niźli do tej pory. Dom wyglądał tak samo jak tego dnia gdy Em zabrali do szpitala, na podłodze ciągle była plama krwi..
Zauważyłam w koszu na śmieciu zbyt dużo butelek po alkoholu. Nie chciałam wierzyć w to, że Harry sobie popijał i tym samym utapiał swoje smutki, przecież…. Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Lodówka świeciła pustkami.. No tak, teraz już wiem dlaczego chłopak tak często wpadał do nas na obiad- wbrew temu co mówił wcale nie stęsknił się za matczyną kuchnią.
Chłopak zszedł na dół i ujrzałam w nim znów mojego brata. Był czysty, zadbany i w końcu uśmiechnięty.
- Wiesz… Chyba masz rację. Jej odejście będzie początkiem zmian w moim życiu- otworzył lodówkę- Ale najpierw trzeba tę oto lodówkę zapełnić- zaśmialiśmy się- Możesz napisać mi listę czy pojedziesz ze mną?- zapytał mnie chłopak a ja chwyciwszy notes i długopis szybko napisałam mu co i jak.- Trochę długa- uśmiechnął się i chwyciwszy kluczyki od auta pojechał do sklepu.
Zostałam sama i nagle poczułam się nieswojo. Co ja usiłuje zrobić? Próbuję mu zastąpić Emmę? Było milion powód z których wynikało, że Em jest lepsza ode mnie. Byłam jego siostrą i właśnie nią powinnam być dla niego..
Dokończyłam sprzątać parter i ruszyłam na górę. To co zastałam w sypialni było lekkim szokiem dla mnie. Była ona nieskazitelnie czysta. Na łóżku były porozkładane ich fotografie a w pudełku leżącym na podłodze również ich nie brakowało. Na krześle leżał dosyć gruby album, który chwyciłam w dłonie. Zaczęłam oglądać fotografie i uśmiechać się do siebie. Tam był ich całe życie… Ich całe zamknięte pośród kilkunastu stron. Łzy napłynęły mi do oczu widząc taką uśmiechniętą i zadowoloną Em. Kiedy ona po raz ostatni się tak uśmiechała? Brakowało mi jej tutaj…

Było około 19.20 gdy ruszyłem po zakupy. Na zewnątrz padał śnieg. Wzbudziło to we mnie nie małe zdziwienie ale w końcu za niedługo święta, czas radości i…. Czas radości… To miały być nasze pierwsze święta, spędzone w rodzinnym gronie już jako małżeństwo.. Mam nadzieję, że mimo wszystko Em będzie obecna z nami przy stole. Jeśli nie będzie takiej możliwości to właśnie ona będzie ta osobą z którą spędzę ten dzień.
Przejeżdżałem obok szpitala i spojrzałem w jej okno. W pomieszczeniu było ciemno. Zapewne spała lub też była na badaniach. Miałem ochotę skręcić i pójść do niej ale Gemm… To miał być dzień dla nas. Spuściłem wzrok i przejechałem. Po kilku minutach już byłem pod sklepem. Te zakupy chyba będą bardziej męczące niźli mi się wydawało. Przed sklepem stali dziennikarze.
Nałożyłem kaptur na głowę i ruszyłem szybkim krokiem kamuflując się najbardziej jak umiałem. Jednak pewna dziewczynka podbiegła mnie rozpoznała i z wielkim krzykiem rzuciła się na mnie. Po chwili jedna z dziennikarek podeszła do mnie.
- Zechcesz odpowiedzieć mi na pewne pytania?- zapytała a ja już miałem powiedzieć nie gdy coś mnie tknęło i się zgodziłem
- Potwierdzasz plotki, że jesteś ponownie z Emmą?- wokół nas zaczęło robić się coraz tłoczniej- zawahałem się…
- Tak.- wypowiedziałem po krótszej chwili namysłu
- Co się dzieje z Twoją dziewczyną, dlaczego jest tak długo w szpitalu? Pojawiły się różnego rodzaju plotki, że jest nieuleczalnie chora, to prawda?-
- Tak, to prawda- powiedziałem pewny siebie i tego co robię- Em jest chora. Ma białaczkę- wydusiłem z siebie
- Dlaczego nie przyznawaliście się do Ciebie?-
- Nie będę odpowiadał na to pytanie- odparłem. Zrobiło się małe zamieszanie a ja korzystając z chwili nieuwagi oddaliłem się od nich i pod osłoną nocy wszedłem do sklepu.

Kilka minut po 19.30 przebudziłam się i zjadłam skromną kolacje. Podeszłam do okna by spojrzeć na zaśnieżone ulice. Wszystko wyglądało jak w bajce. Ludzie zatrzymujący się na chwilę by popatrzeć na taniec płatków, niektórzy z nich spieszący się do pracy z kubkami kawy w dłoni, zakochane pary trzymające się za dłonie, dzieciaki rzucające się śnieżkami.. To wszystko było tak niesamowite, jakby zaczarowane…
- Niespodzianka!- usłyszałam za plecami i odwróciłam się. W drzwiach stała Jay z dziewczynkami, które momentalnie przybiegły i wtuliły się we mnie. Tuż za nimi stał Louis i uśmiechał się do mnie niczym wtedy gdy pierwszy raz go zobaczyłam.
- Nasza Em!- krzyczały dziewczynki skacząc dookoła mnie. Przytuliłam je a ona poleciały do Lou by rozpiął im kurteczki.
- Witaj Emmo- Jay podeszła do mnie i przytuliła mnie. Po chwili kobieta już płakała
- Mamo… Co mówiłem Ci o łzach?- warknął Lou. Kobieta pokiwała głową i szybko je otarła
- Och Lou. Ty tylko byś na wszystkich krzyczał- zaśmiałam się i ruszyłam by się z nim przywitać. Chłopak od razu podbiegł do mnie i wypowiedział coś niezrozumiałego. Chwilę się posprzeczaliśmy a następnie zaprowadził mnie na łóżku. Dziewczynki od razu zabrały się za malowanie a my siedzieliśmy i rozmawialiśmy o rzeczach przyziemnych jak i tych dla nas jeszcze trudnych do osiągnięcia.
Dowiedziałam się od Louisa, że do końca tygodnia chłopcy mają wolne. Ucieszyłam się z tego powodu bo to oznaczało całe dnie spędzone z Harrym. Potem jak zwykle mnóstwo wywiadów i nagrywanie piosenek. Czyli znów bez niego… Odwołali koncerty tylko po to by każdego dnia któryś z nich mógł mnie odwiedzić. Zrobiło mi się ciepło na sercu słysząc takie słowa.
W pewnym momencie Jay zabrała dziewczynki na gorąca czekoladę i coś do zjedzenia i zostałam sama z Lou.
- Lou boję się.- powiedziałam gdy kobieta tylko zamknęła za sobą drzwi- Boję się śmierci. Wiem, że to jeszcze nie teraz ale ja się tego boję.- wyrzuciłam i zaczęłam płakać. W końcu to co od tak dawna dusiłam w sobie mogło ujrzeć światło dzienne. Nie chciałam mówić o tym Harry’emu bo chłopak załamałby się jeszcze bardziej niż teraz. Łzy płynęły mi strumieniami- Ja boję się  Lou tego co będzie jak już odejdę stąd. On się załamie, ja nie chcę go zostawiać..-
- Ciii… Em nie myśl o tym. Wszystko będzie dobrze. Będziemy razem z nim, będziemy się opiekować zarówno nim jak i waszym dzieckiem.. Em wszystko będzie dobrze. Nie denerwuj się bo jeszcze coś złego się stanie.- powiedział chłopak i spojrzał mi prosto w oczy. Kiwnęłam głową i wtuliłam się w jego pierś.

Tak bardzo chciałem znieść jej ból i to wszystko co w niej się dusiło całymi dniami. Wiedziałem, że ona tego nie przetrwa, wiedziałem, że z każdym dniem będzie coraz jej ciężej i będzie miała tysiące powodów do załamań. Nie chciałem tego. Nie chciałem widzieć jak moja kochana Em upada pod ciężarem własnych zmartwień…
Przeciskałem ją do piersi głaszcząc ją po plecach. W pewnym momencie gdy ścisnąłem ją nieco mocniej dziewczyna syknęła.
- Boli Cię coś?- zapytałem patrząc na nią bacznym wzrokiem
- Tu na plecach- chciała się dotknąć ale nie mogła dostać
- Mogę?- zapytałem a ona skinęła głową. Obszedłem ją dookoła i podniosłem jej bluzkę do góry. Moim oczom ukazał się bardzo duży siniak.- Uderzyłaś się ostatnio gdzieś?- zapytałem uważnie się mu przyglądając
- Nie, nie przypominam sobie nic takiego. Co tam jest?- zapytała biorąc głębszy oddech
- Masz sporego siniaka.- odparłem
- Kolejny mój przyjaciel na następne dni. Zostaw Lou, to normalne.- opuściła bluzkę- To od ciągłego leżenia.- wyjaśniła- To tylko kwestia czasu gdy wykryją u mnie przeżuty do węzłów chłonnych a następnie do innych narządów.- powiedziała smutno. Nie wiedziałem co mogę jej powiedzieć. Do mnie ciągle nie docierało to, że ona umiera… Nie umiałem tego w żaden sposób przyswoić. Mój umysł zatrzymał się na pewnym etapie i nie chciał ani drgnąć dalej. Tak naprawdę to cały czas wracałem myślami do tego momentu gdy byliśmy razem i cieszyliśmy się swoją obecnością.
- Pamiętasz Lou naszą bitwę na śnieżki?- wyrwał mnie z zamyślenia jej głos- Siedziałam dzisiaj i trochę wspominałam…-
- Tę bitwę, którą wygrałem, tak? Jakbym mógł zapomnieć- pokazałem jej język
- Kochany, krówka ma dłuższy i się nie chwali- zaśmialiśmy się- Daj rękę- powiedziała szybko i przyłożyła moją dłoń do swojego brzucha. Poczułem delikatny ruch a następnie delikatne uderzenia
- Dzisiaj przechodzi samą siebie. Kręci się jakby chciała już uciekać  mojego brzucha- uśmiechnęła się do mnie tym samym uśmiechem, który pamiętałem z tych beztroskich dni.
- Wiesz… Często w ostatnich dniach wracam do tych wspomnień. Pamiętam moją sałatkę na Twoim biuście, pamiętam nasz pierwszy pocałunek i to jak czytałaś dziewczynkom książki. Pamiętam nasze wszystkie kłótnie po których zawsze padaliśmy sobie w ramiona i śmieliśmy się jak głupcy. Żałuję tego, że Cię zraniłem. To był mój błąd ale cóż… Najwyraźniej tak musiało być abyś mogła być z Harrym-
- Lou, nie. Każdy z nas w pewnym momencie gubi się pośród swoich uczuć i Ty też się zgubiłeś. Wiem, że nie chciałeś i nie mam do Ciebie o to żadnego żalu, żadnej urazy. Stało się, jesteśmy tylko ludźmi, którzy popełniają błędy i się z tego….- dziewczyna wybuchła śmiechem- śmieją.- po chwili z jej oczu leciały łzy. Ale nie były to te łzy, które tak często z niej uchodziły, to były prawdziwe łzy szczęścia.
- Ale z czego się śmiejemy?- zapytałem się śmiejąc się z dziewczyną. Ona skrzywiła się co wyrażało jej niewiedzę. Po chwili obojgu nam leciały ciurkiem łzy. To właśnie w niej kochałem, takie poczucie humory nawet w tak złych momentach jej życia.
- A wam co tak wesoło?- do Sali weszła Jay. Roześmialiśmy się jeszcze bardziej a dziewczynki wspięły się na łóżko. Jedna z nich położyła delikatnie główkę na brzuszek a druga ułożyła się obok mnie bawiąc się moim pierścionkiem. Po chwili uspokoiliśmy się i otarliśmy łzy.
- Mimo wszystko uśmiechy nie schodzą wam z twarzy. I oto właśnie chodzi- Jay pogłaskała mnie po policzku- Między wami a Harrym dobrze?- Lou przewrócił oczami
- A dobrze. Póki co on wspiera mnie a ja jego. Dalej się zobaczy- puściłam do niej oczko
Do Sali weszła pielęgniarka
- Przepraszam ale muszą Państwo już iść. Zabieramy Emmę na badania- wyjaśniła kobieta
- Badania? Przecież lekarz nic nie mówił o badaniach- zdziwiłam się
- Daj spokój Em, i tak musimy już uciekać- powiedziała Jay na co dziewczynki jęknęły- No już ubierać się- ponagliła je. Lou pomógł mi wstać i usiąść na wózek
- Daj znać czy wszystko dobrze.- pocałował mnie w policzek i mocno przytulił. Po chwili dziewczynki również to zrobiły i dały mi swoje rysunki.
- Kochamy Cię- pocałowały mnie i wzięły Lou za ręce
- Trzymaj się kochana, wracaj do zdrowia- po chwili nie było w Sali już nikogo prócz mnie i pielęgniarki.
- Gotowa?- zapytała a ja skinęłam głową. No to chyba czas na jakąś nieprzyjemną wiadomość.
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Dzisiaj rozdział dodany z samego rana a to sprawka tego, że mam za dużo rzeczy do zrobienia:(
Troszkę smutno nam sie tu zrobiło nieprawdaż? No ale mogę was pocieszyć, że następne rozdziały będą o wiele weselsze i kto wie... Może nawet będziecie się śmiały aż was brzuszki rozbolą!
Mam dla was niezły interes! Wy dacie mi 10 komentarzy a ja wam dodam dziś kolejny rozdział co? Może tak być? :)
Ach zobaczcie jaki Larry! Brakuje mi ich no! 

A teraz nieco smutna i bardzo niepokojąca mnie rzecz. 
Jak wiecie prowadzę tego bloga już prawie 9 miesięcy i jest to moje pierwsze opublikowanie opowiadanie. Cieszą mnie statystyki, komentarze no ale życie to życie. Nie zawsze może byc różowo...
Wczoraj przeglądam pocztę i ju powiem wam szczerze, że przyzwyczaiłam sie do złośliwych maili ale... Ludzie wy przechodzicie sami siebie. Jak można taki rzeczy pisać?! 
TO OPOWIADANIE JEST NAPISANIE PRZEZE MNIE W 100 %! 
Nikt mi nie pomaga, nie sięgam do innych źródeł pisze je SAMA!
Wiecie jak to boli gdy nagle jakiś anonim pisze takie różne złośliwości?
Cześć!
Tak... Muszę Ci powiedzieć, że byłam przez dłuższy czas czytelniczką tego bloga... No właśnie byłam. Ale dlaczego przestałam? Bo to co piszesz nie ma najmniejszego sensu.
Boże, te wszystkie dziewczynki Cię kochają, uwielbiają bo dostarczasz im czegoś ,, fajnego"? Nie to nie jest fajne.
Wzbudzasz w nich złudne uczucia, ot co.
Nie pisz, błagam Cię nie pisz. Skończ z tym jak najszybciej i weź się nie wiem za co za obieranie ziemniaków? Może do tego masz talent...
Ale do pisania na pewno nie. GRUBE I OSTRE NIE.
Nie wiem jak ktoś w ogóle może to tak chętnie komentować.
Najpierw Lou, Zayn a teraz Hazza? No to może powinnaś sprawić, żeby okazało się, że Liam jest ojcem jej dziecka co?
Totalny bezsens. Zrobiłaś z tej całej Em jedną wielką s***.
Takie jest moje zdanie na ten temat i będę mówiła o tym każdemu bo to strata czasu! Dajcie spokój. Są bardziej uzdolnione osoby, chociażby ja. Piszę lepiej od Ciebie....
Chyba minęłaś się ze swoim powołaniem złotko. Nie tędy droga do serc ludzi.
Na prawdę NIE PISZ.
L.T
Taki komentarz pojawił sie pod ostatnim postem. Może i nie nadaję się do pisania. Może i są lepsi  bo na pewno są ale bez takich na moim blogu!
Dlatego chcę wam powiedzieć, że póki co nie biorę się za nowego bloga, drugiego najprawdopodobniej zawieszę no bo coś musi w tym być skoro ludzie tak piszą. 
KLIK Tu macie jeszcze więcej dowodów. To wszystko zaczęło się pojawiać wczoraj wieczorem i na prawdę nie wiem co mam robić!
To jest przykre jeżeli ludzi tak postępują. Dokończę to co tutaj mam i chyba na tym skończy się moja zabawa z pisaniem.
Przepraszam, że wam tym zawracam głowę ale uważam, że powinniście o tym wiedzieć.
Magda
A no i co do ask.fm to mam: Klik  Jeśli są pytania zadawajcie! Odpowiem ;)

13 komentarzy:

  1. hohoh....
    Już skargi i zażalenia do swoich czytelniczek?
    Tchórz. Tchórz trzęsący portkami. Nie umiesz sobie radzić to nie pisz. Myślisz, że one Cię na prawdę uwielbiają? Błąd. Nie jest tak.
    No bo kto byłby w stanie polubić Ciebie? Może ja... Ale nie w tym życiu.
    Cóż... Tak, skończ z pisaniem. A no i dziękuję za publikację mojego komentarza!
    Czuję się zaszczycona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co masz do niej? To się nazywa dobra akcja! Jak była najpierw z Lou,bo się w nim zakochała, tak? Później zaczeła czuć coś do Zayna, ale to wszystko poszło za daleko......... Hazza pocieszał ją po zdradzie Lou i w końcu o nim zapomniała i zaczeła czuć coś do Hazzy. żal mi cb. Jak piszesz lepiej, to prosze. Podaj adres bloga, czy czegoś tam, jak wogule masz. Jak nie to wal się chipokrytko!

      Usuń
    2. WOW! Jesteś taka miła Anonimku! -,- Jeżeli Ci coś przeszkadza lepiej stąd wyjdź. Nie chcesz czytać? Przeszkadza Ci nasza Madzia?! Nikt ci nie każe tego czytać! Nie Twoja sprawa czy my ją uwielbiamy, czy kochamy! Nam się to opowiadanie podoba i kochamy Madzię!
      Masz coś do niej? Skąd ją niby znasz? Niby lepiej piszesz?
      Próbujesz się dowartościować takimi komentarzami? Nie udaje ci się. Stajesz się w naszych oczach kimś wyjątkowo niemiły, pozbawionym kultury i szacunku. Nie czytaj tego opowiadania. Nikt ci nie każe.
      W poprzednim komentarzu napisałaś: Jestę Hejtę!
      Cieszy Cię to? Hejterzy to osoby, które ZAZDROSZCZĄ. Dlatego tworzą milion hejtów, piszą takie rzeczy (cóż, podobne do Twoich) i się tym szczycą. A tak naprawdę zazdrość zżera ich od środka dlatego to robią.
      Wybacz, ale to co robisz jest wręcz chore. Naprawdę. Nie obchodzi mnie co sobie o mnie teraz pomyślisz, możesz nawet na mnie hejty rzucać. Szczerze? Nie obchodzi mnie to. Wolałam Tobie wygarnąć prawdę, nie pisząc nawet z anonima.
      Pozdrawiam. Liczę, że przestaniesz pisać tutaj takie komentarze i pozwolisz nam cieszyć się z opowiadania Madzi.

      Usuń
    3. A JEBNĄŁ CIĘ KTOŚ?!

      Usuń
  2. Ale żal! Po 1 karzdy to daje z Anonimów. Po 2 te komy są błędne, bo podobno po 2 dniach zostali parą, a tak nie było........... był jakiś tydzień i nawet było wyjaśnione czemu tak szybko. Po 3 nie zdrazdił jej po 3 dniach tylko jakiś 2-3 miesiącach, NOBY!
    Nie wiem czemu reagujesz na to, bo rozumiem. Podstawna krytyka. Coś się nie podoba, ale rzeby zacząć kłamać, jak było, temu który to napisał? Śmiać mi sie chce z tych dyseklopatów.
    NIE WIECIE CO TO ZNACZY ,, 3DNI PÓŹNIEJ" ALBO ,, 3MIESIĄCE PÓŹNIEJ"??????!!!!!! I jak będzie 10 komów, to next?! Ok, mam nadzieje, zę reszta skomentuje szybko, bo nie moge się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę nie przejmuj się tak tym. Każdy ma swoje zdanie i trzeba się pogodzić że są też na tym świecie i wredni ludzie. Kocham twój blog bo masz świetną wyobraźnię i świetnie to przelewasz na ,,papier" nie załamuj się jest garstka ludzi która twierdzi że źle piszesz ale ta liczba osób która to czyta z przyjemnością jest nie policzalna. Pisz dalej dziewczyno masz talent. Pozdrawiam Alicja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest naprawdę wspaniały. Tyle emocji i wiesz coraz bardziej brakuje mi Em, pomimmo że jest z nami bardzo chciałabym żeby zostało tak na zawsze. Kochanie moją opinię na temat osobnika na samej górze doskonale znasz. Nieźle się zdenerwowałam po przeczytaniu wcześniejszych, ale jak narazie trzymam nerwy na wodzy. Z chęcią odpisałabym temu anonimkowi, ale myslę że to nie ma najmniejszego sensu. W końcu osoba która pisze takie rzeczy anonimowo musi być niezwykle odważna. Zero dojrzałości i tyle.
    Kochanie żadnych nerwów, pełne opanowanie. Masz nas - swoje wierne czytelniczki, które zawsze będa przy tobie i wiedz że nigdy Cię nie opuszczą. Wiem że dasz sobie radę. Pamiętaj masz być silna.
    Kocham bardzo mocno
    Emily<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co mnie najbardziej śmieszy? Że to wszystko jest pisane z anonima. Weź, po prostu zablokuj opcje dodawania komentarzy przez anonimów i po kłopocie ^^
    Nie przejmuj się tą popierdoloną suką :]
    Jeśli jest taka mądra to niech sama poda swojego bloga, to przeczytamy i ocenimy ;*
    Maaaam wieeelką nadzieję że następne będą bardziej wesołe i że ona nie umrze ;]
    Dodaj jeszcze dziś! Plose ;.;
    Świetnie piszesz! UWIELBIAM CIĘ!
    Pozdrowionka od kochającej twojego bloga Andżeliki :D xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie wierne czytelniczki, nie wolno się załamywać to nie koniec świata. Uwielbiam Cię!!! Pisz dalej zapraszam na mojego bloga http://opowiadania1d-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przejmuj się tymi głupimi hejterami - piszesz naprawdę świetnie!
    Nie mogę się doczekać nn, jesteś genialna! :)
    I proszę cię, niech Emma przeżyje! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. nie przejmuj się ty,mi dziwnymi człowiekami.
    my Cię kochamy i nic tego nie zmieni ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, nie przejmuj się nią to zwykła zazdrosna pi*da :D
    Czy nasi ukochani chłopcy się poddali gdy słyszeli dużo ale to naprawdę dużo przykrych słów na swój temat ? NIE, nagrywają dalej, bo wiedza że mają swoich oddanych fanów. Tak samo Ty się nie przejmuj, tylko rób dalej to co kochasz, bo robisz to cudownie. :***
    Mam nadzieję że nie zawiesisz drugiego bloga bo wtedy może być z Tobą źle, wiesz nie ręczę za siebie :D
    Dodawaj szybciutko nowy! Życzę weny :)
    Dominika <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze znajdzie się ktoś kto ci będzie po prostu zazdrościć tego talentu. Ani imię to ty jesteś tchórzem nie Magda. Gdybyś nim nie była to skoro lepiej piszesz napisalabys twój komentarz z twojego prawdziwego konta!! Zalosne... Nic nie wskurasz. I tak będziemy czytać to cudowne i wzruszające opowiadanie. Madziu jesteś najlepsza. Nie przejmuj się!<3 kocham Hanka :-D

    OdpowiedzUsuń