Każdy kolejny dzień zaczynał się tak samo. Porcją leków i
telefonem do Harry’ego. Powoli zaczynałam oswajać się z tą myślą, że niedługo
już mnie tu nie będzie jednak do pewnej części mojej podświadomości nie
docierało to i za każdym razem budząc się liczyłam na to, że to wszystko okaże
się złym snem.
Mimo wielokrotnych prób podejmowanych przez Harry’ego,
chłopaków, Rose a nawet samego lekarza- nie zgodziłam się na chemioterapię.
Wolałam sama umrzeć niż miałabym zabić moje własne, nienarodzone dziecko. Jaka
byłaby ze mnie matka? No jaka? Co to za inwestycja nosić tyle miesięcy taką istotkę
pod sercem a potem zabijać ja bo chce się ratować własny tyłek? Nie. To nie na
tym rzecz polega….
Czułam się dobrze, można było rzecz bardzo dobrze. No, nie licząc porannych krwotoków z nosa, które
całkowicie mnie wykańczały było dobrze. Dziś miała przyjść do mnie późnym
popołudniem Rose abyśmy mogły wybrać model sukni ślubnej na nasz ślub. Może i
Harry jeszcze o tym nie wiedział ale chciałam się z nim pobrać tuż przed tym…
Tuż przed tym jak stąd odejdę.
Dziwne uczucie wiedzieć ile masz dni i praktycznie ich nie
wykorzystywać. Wydaje mi się, że 90% ludzi załamałoby się na wieść o niecałych 3 miesiącach życia ale
ja nie chciałam.. Chciałam cieszyć się z ostatnich dni, chciałam myśleć, że
choroba wycofa się i będę mogła dalej żyć i cieszyć się z pierwszych kroków
mojego dziecka, pierwszych słów i jej pierwszych miłości.. To wszystko było na
wyciągnięcie ręki ale ktoś postawił ścianę pomiędzy mną a tym co dla każdej
kobiety najważniejsze.
Oczywiście, że się bałam ale… Ale ten strach podsycony był
zainteresowaniem. W końcu będę mogła spotkać się z Lucy, Patrykiem i rodzicami.
Najbardziej w tym wszystkim cierpiał Harry. W ciągu
ostatnich dni cały optymizm uszedł z niego, oczy straciły dawny blask i ciągle
chodził nieprzytomny próbujący przyswoić sobie fakt, że za niedługo umrę…. Ale
nie zostanie sam, będzie przy nim nasza córka, która będzie po części
odzwierciedleniem mnie.
Około 12 przyszła pielęgniarka, przyniosła mi jedzenie,
pobrała dwa pojemniczki krwi i podała leki przeciwbólowe. Potem obchód podczas
którego wdałam się z lekarzem w dyskusję na temat mojego opuszczenia szpitala.
Powiedział, że to jest wykluczone, ze jestem zbyt słaba. Co prawda to prawda.
Byłam na tyle słaba, że miałam problemy z dojściem do toalety położonej w tej
samej Sali.
- A kuku!- głowa James’a pojawiła się w drzwiach Sali- cześć
Em- podszedł do mnie i pocałował mój policzek
- Dobrze, że jesteś. Pomożesz mi?- podałam mu dłoń. Chłopak
chwycił ją i zaprowadził mnie do toalety- Daj mi 5 minut- powiedziałam na co
brunet skinął głową i opuścił pomieszczenie. Nie trwało to długo, po chwili
zwróciłam zawartość obiadu. Poczułam niesamowitą ulgę na żołądku. Wszystko
byłoby dobrze gdybym nie zauważyła krwi we własnych wymiotach.
- Em wszystko dobrze?- usłyszałam. Lekko przerażona spuściłam
wodę i umyłam twarz.
- Tak ok.,- otworzyłam drzwi a chłopak od razu zaprowadził
mnie na łóżko- Dziękuję-
- Jak się czujesz?- zapytał wyjmując zakupy przyniesione ze
sobą
- Dobrze.- uśmiechnęłam się słabo- Co prawda jestem zmęczona
ale daję radę-
- Słabniesz z dnia na dzień moja droga- spojrzał na mnie
troskliwym wzrokiem- jak mała?- dotknął brzucha
- Bardzo dobrze. Daje o sobie znać, więc nie ma powodów do
zmartwień. Wczoraj włożyła mi stópkę pod żebro, straszne mnie to łaskotało-
zaśmialiśmy się.- Opowiadaj, jak w szkole?-
- W szkole jak w szkole. Wszystko dobrze. Nauki zbyt dużo,
każdy się o Ciebie pyta. Przed waszym domem stoi stado reporterów. Wiedzą, że
jesteś w szpitalu tylko jeszcze nie wiedzą w którym i chwała im za to. Harry
ciągle twierdzi, że jesteście przyjaciółmi ale oni już dawno zignorowali to i
wszędzie piszą, że jesteście parą. Dobrze, że nie widzą o Twojej ciąży…-
opowiadał James.- Chłopcy często przyjeżdżają do Harry’ego zresztą tak samo jak
mama tata i jego siostra. A Harry? Udaje twardziela ale nieraz wieczorem widzę
jak siedzi w salonie z albumem w dłoniach i płacze… Em on też to przeżywa…
Każdy z nas to przeżywa..- mówił. Siedzieliśmy tak długi czas, rozmawialiśmy,
zjedliśmy czekoladę i wypiliśmy po szklance pomarańczowego soku. W końcu, około
14.30 James musiał już iść na popołudniowe lekcje a ja ponownie zostałam sama.
Próbowałam dodzwonić się do Harry’ego ale jego telefon milczał. No tak, praca…
- Dzień Dobry Emmo- do Sali wszedł Pan Doktor
- Witam Pana Panie Doktorze- uśmiechnęłam się
- Jak się dziś czujesz?- zapytał siadając na łóżku i patrząc
się na mnie
- Jakby z dnia na dzień coraz lepiej. Ale..- zawahałam się
czy powiedzieć o tym co mnie spotkało
- Ale?- spojrzał na mnie pytająco
- Ale tęskno mi za domem- wymyśliłam na poczekaniu
- Co Em? Krew w wymiotach?- zapytał jakby czytając w moich
myślach
- Skąd Pan..-
- Normalna reakcja organizmu. Musisz być gotowa na coś
takiego. Krwawienie z nosa również będzie się nasilało, będziesz stawała się
senna aż w końcu zaśniesz i..-
- I się nie obudzę..- dokończyłam za niego… On smętnie
pokiwał głową- No ale nie przyszedłem tu rozmawiać i śmierci tylko o tym, że
zabieramy Cię na USG.- do Sali wjechała
pielęgniarka z wózkiem. Usiadłam na nim i pojechaliśmy do pracowni USG.
Z dzieckiem było wszystko w porządku. Mała rosła jak
szalona, leki nie powodowały żadnych uszkodzeń u dziecka… Było tak jakbym wcale
nie była chora. Chociaż ta wiadomość była dla mnie czymś przyjemnym.
Gdy wróciłam do swojej Sali czekała tam już na mnie Rose.
Przywitała mnie ciepłym uśmiechem i pokazała stos gazet ze sukniami ślubnymi.
- Jesteś kochana- powiedziałam całując jej policzek- No to
zabierajmy się za to przeglądanie- ucieszyłam się i po chwili każda z nas
przeglądała katalogi wybierając najlepsze suknie. Zadzwonił mój telefon. Rose
podała mi a ja w ostatniej chwili odebrałam:
- Halo?-
- Halo?-
- Em? Co się stało? Przepraszam, że nie odebrałem ale nie
mogłem- tłumaczył się chłopak
- Spokojnie, nic się nie działo. Po prostu chciałam usłyszeć
Twój głos i zapytać kiedy przyjedziesz…-
- Em… Nie wiem czy dziś będę mógł przyjechać. Mam sporo
spraw do załatwienia i wszystko sypie się mi na głowę. Na pewno mama dziś
przyjdzie Cię odwiedzić więc możesz być spokojna, towarzystwa Ci nie zabraknie-
w oddali usłyszałam głos Zayn’a mówiącego, że ma mnie pozdrowić
- Tak słyszałam, też go pozdrów- wyprzedziłam Harry’ego-
słonko zadzwonię do Ciebie później. Przyszła do mnie Rose i mamy trochę pracy.
Kocham Cie- powiedziałam
- Ja Ciebie też- usłyszałam i rozłączyłam się
- A może ta?- pokazała mi pewną suknię brunetka
- Chyba trafiłaś w sedno. Jest przepiękna- powiedziałam i
zaczęłam się jej przyglądać.
- Dobra chłopaki! Rose jest u niej i już wybierają suknię.
Może być ten garnitur?- zapiąłem ostatni guzik i wyszedłem aby się im pokazać.
Pokręcili głowami
- Paski Ci nie służą- stwierdziła Gemm- A tak właściwie to
dlaczego ja nie mogłam do niej pójść tylko muszę siedzieć tu z wami?- zapytała
mnie siostra
- Bo jesteś moją siostrą i Em wszystko by skojarzyła?-
spojrzałem na nią dziwnie i wróciłem do przymierzali.
Kolejne garnitury oczywiście również nie podobały się
Państwu Jury. W ogóle nie rozumiałem dlaczego nie mógłbym założyć tego
garniaka, który mam w domu?
- No dobra a ten?- zapytałem wychodząc. Był to jeden z
ostatnich modelów. Gemma aż wstała do góry gdy mnie zobaczyła
- No brat… Teraz to możesz iść do ślubu. Panowie, mamy
garnitur!- krzyknęła na co chłopaki zareagowali salwą śmiechu
- Nados, Nados, Nados!- krzyknął Niall i zaczął biegać
dookoła nas.
- Tak Niall Nados ale póki co muszę się rozebrać i zapłacić
za garnitur- zaśmiałem się i ponownie wszedłem do przymierzalni tym razem tylko
po to aby zdjąć garnitur i ubrać w końcu swój ukochany, ciepły sweter.
Spędziliśmy w tym salonie dobre cztery godziny więc padłem
po prostu z nóg. Chciałem jechać do Em ale Gemma mi zabroniła. Powiedziała, ze
dziś jest jej dzień ze mną i śpi u mnie i mamy się cieszyć z tego, ze już za
kilkanaście dni się ożenię.
Czy mogłem się cieszyć z tego ślubu? Właściwie tak ale czym on był ze świadomością, że moja żona za niedługo umrze? Zrobiło mi się raptownie smutno i źle co nie uszło uwadze chłopców.
Czy mogłem się cieszyć z tego ślubu? Właściwie tak ale czym on był ze świadomością, że moja żona za niedługo umrze? Zrobiło mi się raptownie smutno i źle co nie uszło uwadze chłopców.
- Harry… Ona sama to wybrała. Wiem, że jest Ci przykro,
wiem, że jest Ci teraz źle ale spójrz. Zawsze jeszcze przed wami jest kawałek
czasu- powiedział Niall, który przyleciał wczoraj do Londynu
Kiwnąłem głową. Ale czy ktoś pomyślał jak to będzie gdy ten
czas dobiegnie końca?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej dziewuszki!
Jak wam się podoba perspektywa spania jutro do późna? Bo szczerze powiedziawszy mi to się podoba aż za bardzo:D
Och w końcu piątek, czekałam na niego od poniedziałku kiedy tylko udało mi się otworzyć oczy:D
Jak wam sie podoba rozdział? Szczerze? Wydaje mi się, że przechodzę samą siebie. Co prawda dawno je napisałam i szczerze nie mogę uwierzyć, że to wyszło z mojej głowy!
Tak, ja i moje skromne zdanie o mnie:P
Koteczki komentujcie! Wiem, że wczoraj nie każda z was mogła ale dziś proszę aby każda z was która to przeczyta zostawiła po sobie mały ślad w postaci kilku słów pod tym rozdziałem, dobrze? :)
Zaraz rozdział pojawi się również na drugim blogu także zapraszam ;)
A już jutro nowe przygody Emmy i Harry'ego!
Kocham. Magda :*
HEJJJKAAA! CO TAM? WIEM ŻE OK, NIE MUSISZ MÓWIĆ :D
OdpowiedzUsuńPowiedz. Powiedz że ona nie umrze...powiedz mi to bo mnie zaraz na sygnale wywiozą!
Prawda, prawda, przechodzisz samą siebie z tymi rozdziałami :P świetny!
No i co, czekam na nexta :3
xxx
Nie! Proszę cię, nie uśmiercaj jej - to za dobra historia, żeby miała się tak źle kończyć! :(
OdpowiedzUsuńProooooszę, zrób jakiś wielki cud - coś typu podmienione wyniki badań albo cokolwiek - byleby ona tylko żyła!
Przecudowny ten rozdział aż się popłakałam akurat słuchałam piosenki "O children" Nica Cave. Błagam nie kończ tego bloga jej śmiercią
OdpowiedzUsuń!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
'co tak krótko?!'
OdpowiedzUsuńbyło moją pierwszą myślą po przeczytaniu tego rozdziału...
to takie smutne, że aż straszne, że Emma umrze. chyba, że wydarzy się jakiś CUD!! liczę na to! ;**
pozdrawiam Cię kochana ;**
i w wolnej chwili zapraszam do mnie ;pp
http://more-than-just-friends.blogspot.com/
Błagam niech ona nie umiera. tararar . wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. nie no błagam. ona z tego wyjdzie, wyjdzie. Wszytko sie ułoży.
OdpowiedzUsuńrozdział świetny. tylko przykro mi, że będzie ich jeszcze tylko kilka. i ta świadomość że Emma umrze. :'(
OdpowiedzUsuńMadziu Madziu Madziu !
OdpowiedzUsuńMasz się dalej tak chwalić i mieć takie zdanie o swoim pisaniu. Skarbie, ten rozdział to mistrzostwo, tak samo jak i poprzedni, którego niestety nie zdążyłam skomentować. Przepraszam cię kochanie, ale pędzisz z rozdziałami jak szalona! Teraz znalazłam chwilkę i nareszcie piszę do Ciebie. Myszko nie wiem jakie masz dalej plany, ale na razie idzie cudownie! Choroba Em nieźle mnie zaskoczyła. Jej optymizm jest niesamowity, to cudowny gest oddać swoje życie dla dzieciątka,myślę że postąpiła by tak każda kochająca matka. Ślub będzie niesamowity, i już wiem że będę płakać, to pewne. Wiem że może być to już nieaktualne, ale odpowiem na pytania z poprzedniego rozdziału ;)
1.Myślę że nikt nie zdoła jej do tego przekonać, a ona za bardzo kocha dziecko noszone pod sercem.
2.Mam złe przeczucia co do stanu Harrego, bardzo przeżywa chorobę ukochanej, i nie dopuszcza myśli o jej śmierci.
3.Myślę że jej uczucia do narzeczonego w żaden sposób nie ulegną zmianie.
4.Oczywiście że tak! Co to w ogóle za pytanie, będę czytała wszystko co wyjdzie z pod twojej ręki. A pamiętasz jak ciocia Emily pisała do Ciebie o wydaniu książki! No widzisz ciocia ci dobrze radziła :P
5.Pomimo tego że to koniec to nie czują się z tym tak bardzo źle, ale wiem że będę bardzo tęskniła, nawet nie wiesz jak ta setka mi się podoba ;)
W każdym razie trzymaj się ciepło kochana i czekam na nowego bloga, bo ja już trzymam miejsce w zakładkach. Wiesz jak bardzo Cię kocham nie?? Mam taka nadzieję. Moje zdanie doskonale już znasz. Do jutra skarbeńku :*
Emily <3
Jejku, jakie to smutne ;(
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba ten rozdział i rzeczywiście- masz się czym chwalić!
napisany perfekcyjnie, bardzo mi się podoba ;)
nie mogę się doczekać następnego, chociaż szkoda, że za niedługo to opowiadanie się skończy...;(
postawa Em jest taka wzruszająca i kochana *.* niesamowity blog <3
trzymaj się ciepło ;*
Asia;3
Śliczny! Uwielbiam tego bloga i nigdy nie przestanę. Chociaż smutno mi że Em może umrzeć. Mam nadzieję że będzie żyć. Chociaż nie wiadomo czytałam kiedyś innego bloga mojego pierwszego przeczytanego o 1D i tam była taka Alex i też wybrała dziecko i umarła. To było jedno z najsmutniejszych zakończeń. Jesteś świetna. Kocham!!! Może miałabyś ochotę założyć ask? Fajnie by było bo lubię zadawać pytania xd. Więc do następnego! Papaski!
OdpowiedzUsuńEdyta
Dzisiaj padam z nog skarbie ale obiecuje ze jutro walne tu dlugasny komentarz bo ten rozdział to FENOMENALNE DZIEŁO! No wiec do jutra <3
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńTak... Muszę Ci powiedzieć, że byłam przez dłuższy czas czytelniczką tego bloga... No właśnie byłam. Ale dlaczego przestałam? Bo to co piszesz nie ma najmniejszego sensu.
Boże, te wszystkie dziewczynki Cię kochają, uwielbiają bo dostarczasz im czegoś ,, fajnego"? Nie to nie jest fajne.
Wzbudzasz w nich złudne uczucia, ot co.
Nie pisz, błagam Cię nie pisz. Skończ z tym jak najszybciej i weź się nie wiem za co za obieranie ziemniaków? Może do tego masz talent...
Ale do pisania na pewno nie. GRUBE I OSTRE NIE.
Nie wiem jak ktoś w ogóle może to tak chętnie komentować.
Najpierw Lou, Zayn a teraz Hazza? No to może powinnaś sprawić, żeby okazało się, że Liam jest ojcem jej dziecka co?
Totalny bezsens. Zrobiłaś z tej całej Em jedną wielką s***.
Takie jest moje zdanie na ten temat i będę mówiła o tym każdemu bo to strata czasu! Dajcie spokój. Są bardziej uzdolnione osoby, chociażby ja. Piszę lepiej od Ciebie....
Chyba minęłaś się ze swoim powołaniem złotko. Nie tędy droga do serc ludzi.
Na prawdę NIE PISZ.
L.T