niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 101



* 3 miesiące później*
Każdy nasz kolejny dzień był ucieczką przed dziennikarzami. Z biegiem czasu zaczynało się robić dookoła nas coraz mniej szumu i praktycznie po miesiącu ,, prześladowania” nas dziennikarze zrezygnowali a my mogliśmy w końcu zacząć żyć swoim życiem.
Dziecko rosło jak na drożdżach, z dnia na dzień było coraz większe a ja czułam się niebywale szczęśliwa. Na dworze było coraz chłodniej, liście zaczynały barwić się na różne kolory a ja coraz bardziej traciłam siły. Poznaliśmy płeć dziecka- mieliśmy mieć córeczkę. Harry dowiedziawszy się, że będzie to dziewczynka popłakał się ze szczęścia. Powiedział, że to spełnienie jego marzeń by być ojcem równie pięknej jak mama córki.
Kłótni między nami nie brakowało ale zaraz, po kilku godzinach siedziałam u niego na kolanach i żaliłam się mu z obolałych nóg.
- Harry!- krzyknęłam układając ubrania w szafie- Tyle razy Ci mówiłam abyś kładł brudne rzeczy do kosza, nie do szafy!-
- Przepraszam!- krzyknął z dołu. Pokręciłam głową nie wierząc w jego słowa. Wzięłam ubrania z kosza i podreptałam na dół.

Siedziałem na dole i skręcałem szafkę gdy usłyszałem kroki na schodach. Wiedziałem, że to Em ale najpierw zobaczyłem jej brzuszek a potem dopiero jej ciało.
- No i co się tak patrzysz?- zrobiła śmieszną minę
- Kocham Cię- uśmiechnąłem się. Dziewczyna odstawiła kosz z brudnymi ubraniami i podeszła do mnie. Usiadła mi na Kolnach i delikatnie pocałowała.
- Jestem taka obolała… Nogi dosłownie mam jak betonowe słupy a kręgosłup… Kręgosłup jeszcze tak mnie nie bolał. Harry, ja już mam dosyć…-
- Em… ciąża to powinien być ten czas gdy kobieta cieszy się ze swojego odmiennego stanu a nie na niego narzeka- zwróciłem jej uwagę
- Dobrze Ci mówić bo Ty nie przytyłeś 20 kg, nie masz dużego brzucha i możesz normalnie chodzić.- podniosła się do góry ale raptownie opadła mi na kolana
- Ej wszystko dobrze? Dobrze się czujesz?- zapytałem lekko się wystraszywszy
- Jakoś mi jest dziwnie. Od kilku dni boli mnie głowa, czuję się osłabiona a na dodatek to krwawienie z nosa o którym Ci wspominałam…-
- Nie powinnaś się tak przepracowywać. Idź, połóż się tutaj w salonie, ja zrobię Ci herbaty a jak nadal będziesz tak źle się czuła pojedziemy do lekarza- powiedziałem  a dziewczyna wstała
- Moja głowa… - jęknęła i ruszyła na kanapę. Podniosłem z podłogi śrubokręt i usłyszałem dźwięk tłuczonych naczyń. Em leżała nieprzytomna na podłodze a z jej nosa sączyła się obficie krew….

I znów szpital, i znów białe ściany…. Nie mogłem wejść do Sali w której badano Em, nie odpowiadano mi na pytania dotyczące jej stanu, nie chciano mi udzielić nawet odpowiedzi na pytanie co z dzieckiem. Siedziałem tam, przed salą około godziny i nadal nic nie wiedziałem. Przez szybę udało mi się dostrzec jej twarz. Była blada, pod oczami miała sińce a jej usta przybrały mocno brunatny odcień. Podłączona była do mnóstwa urządzeń, które kontrolowały jej czynności życiowe. Lekarze przebrali ja w białą koszulę co było oznaką, że zostanie w szpitalu…
W końcu po tak długim oczekiwaniu z Sali wyszedł lekarz
- Pan Harry…- spojrzał w kartę- Pan Harry Styles?- zapytał mnie lekarz a ja podniosłem się z siedzenia
- Tak, co z Emmą? Czy wszystko dobrze z dzieckiem?- zalałem go gradem pytań
- Może nie będziemy tak stali tutaj tylko przejdziemy do mojego gabinetu?- wskazał ręką pomieszczenie. Kiwnąłem głową. Miałem przeczucie, że stało się coś niedobrego, czułem, że stan Emmy nie jest najlepszy…
- Umie Pan powiedzieć od kiedy Pańska narzeczona źle się czuła?- zapytał mnie wyjmując jej kartę
- Co z dzieckiem?- zapytałem ignorując jego pytanie
- Proszę posłuchać stan Pani Emmy nie jest najlepszy więc niech Pan się skupi i powie mi wszystko co wie.- przybrał surowy wyraz twarzy
- To wszystko zaczęło się około półtora tygodnia temu. Em obudziła się i dostała krwotoku z nosa. Powtarzało się to praktycznie każdego ranka, wtedy gdy się zdenerwowała lub podniosła coś. Po kilku dniach doszła do tego senność i bóle głowy. Często skarżyła się na bóle nóg i kręgosłupa… Sądziliśmy, ze taki objawy nie wróżą nic złego..- wytłumaczyłem. Do Sali weszła pielęgniarka i podała lekarzowi wyniki badań. On kiwnął głową po czym dziewczyna opuściła pokój.
- Zdrowiu dziecka bezpośrednio nie zagraża nic ale Pańskiej przyszłej małżonce i owszem. Z tego co tu widzę to jest anemia typowa dla kobiet w ciąży ale…. – lekarz zbladł- Ile ona ma lat?- zapytał
- 17, co tam widać Panie Doktorze?- tym razem to lekarz zignorował mnie i chwycił po telefon
- Pani Cox proszę pacjentkę z 345 przygotować do biopsji szpiku. Teraz.- powiedział poważnym głosem i rozłączył się- Na podstawie tych badań mogę jedynie stwierdzić leukocytozę i małopłytkowość. Nic więcej.-
- To po co ta biopsja szpiku? Chce Pan powiedzieć, że ona może mieć białaczkę?!- krzyknąłem nie wierząc we własne słowa. Lekarz najwyraźniej zdziwiony moją medyczną wiedzą przyjrzał mi się uważnie
- Nie mogę tego teraz już stwierdzić ale nie mogę tego wykluczyć. W jej organizmie jest za dużo białych krwinek co może być również spowodowane jaką infekcją- rozległ się dzwonek- Naprawdę Pana przepraszam, musze już iść i radzę Panu również pójść i porządnie się wyspać. Dziś już Pan nie zobaczy swojej ukochanej. Proszę przyjść jutro około 13. Wtedy właśnie zaczynam dyżur i już będę mieć wstępne wyniki badań. – otworzył mi drzwi a ja niezbyt pewnym krokiem wyszedłem na korytarz. Zobaczyłem moją Em leżącą na tym łóżku, bladą, pozbawioną wyrazu twarzy. Znikły jej wiecznie czerwone policzki i uśmiech również. Spała… Lub była ciągle nieprzytomna… Odwróciłem wzrok i wyszedłem na chłodne powietrze. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do osoby, która w tym momencie mogła mnie zrozumieć:
- Halo? Lou? Mogę do Ciebie przyjechać?-

Zdziwił mnie telefon Harry’ego. Kogo jak kogo ale jego ostatniego spodziewałbym się w tym domu. Oczywiście cieszyłem się, że chce przyjechać  i pogadać ale…. Ale w jego głosie było coś dziwnego. Nie wiem czy to był strach czy raczej przerażenie ale na pewno to nie była radość. Może pokłócił się z Emmą? Nie miałem pojęcia. Harry i jego specyficzny charakter dla każdej osoby były wyzwaniem i dziwiłem się Em, że chce pojąć go za męża. No wiadomo. Wytrzymać rok, dwa lata można ale całe życie?! Nie wiem czym zdecydowałabym się na taką inwestycję. Tym bardziej że nasz Hazzuś lubił mieć humorki.
Po około 30 minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. Za nimi stał Hazza ale był… Był jak nie Harry. Jego twarz przybrała smutny wyraz, w oczach miał łzy a kąciki ust drżały.
- Mogę?- zapytał wyjmując drżącą dłoń z kieszeni bluzy i podając ją mi
- Śmiało, wchodź- zaprosiłem go do środka
- Przepraszam, że tak zwalam Ci się na głowę ale jesteś jedyną osobą z którą jestem w stenie teraz porozmawiać- powiedział i poszliśmy do salonu
- Harry co się stało? Czy Ty płakałeś?- na jego policzkach udało mi się dostrzec stróżki po łzach, które w połączeniu z jego minął mówił same za siebie
- Jak nie płakać… Louis…- pierwszy raz od bardzo dawna zwrócił się do mnie używając mojego pełnego imienia- Em jest w szpitalu…- kilka łez wypłynęło z jego pięknych zielonych oczu
- Jak to Harry? Co się stało?!- przestraszyłem się- Wszystko z nią dobrze?!- pokręcił przecząco głową- Chyba nie chcesz powiedzieć, że…- podniosłem rękę do ust chcąc ukryć moje przerażenie
- Nie Lou… On żyje. Z dzieckiem wszystko dobrze ale lekarz… On kazał zrobić jej biopsję szpiku. Takie badanie robi się chcąc potwierdzić białaczkę…-drżącymi rękoma otarł łzy- Ja boję się o nią… Tak bardzo się boję- wtulił się we mnie a ja mocno przytuliłem go do siebie. Byłem w szoku. Jak to możliwe? Przecież Em była okazem zdrowia, zawsze wysportowana, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna i teraz nagle rak?! Jakim cudem??
Ciało tulącego się do mnie Harolda drżało z każdą chwilą coraz mocniej. Gładziłem go po plecach chcąc go w jakiś sposób pocieszyć… Ale co w takiej chwili da mu pocieszenie skoro on nie wie co robią tam z jego przyszłą żoną?!
- Mogę zostać dzisiaj u Ciebie na noc?- zapytał- Nie chcę wracać do domu… Nie chcę być sam.- wyjaśnił
- Jasne. Jestem moim najlepszym przyjacielem i mój dom zawsze stoi dla Ciebie otworem.- uśmiechnąłem się- Nie martw się… Wszystko będzie dobrze. Pojedziemy jutro do szpitala i dowiemy się wszystkiego. Jak będzie trzeba załatwimy jej miejsce w najlepszej klinice jaką znajdziemy. Ona nie ma białaczki Harry. Zobaczysz, za niedługa ją wypuszczą i znów będzie siedziała z nami i znosiła się śmiechem. Pobierzecie się, będziecie szczęśliwi i wszystko wróci do normy- powiedziałem
- Tak myślisz?- spojrzał załzawionymi oczami na mnie
- Ja nie myśle Harry, ja to wiem- wypowiedziałem sam nie wierząc w te słowa… Po kilku minutach milczenia Harry poszedł wziąć prysznic a ja zrobiłem nam jakąś zjadliwą kolację. Nie mogłem sobie wyobrazić, ze w pewnym momencie możemy stracić naszą rudowłosą i wiecznie pogodną Em…  Oczywiście to leżało w ludzkiej naturze, że w końcu każde z nas umrze ale nie teraz… Nie w sile wieku i nie przez nowotwór. Nie kiedy zaczynało nam się życie układać….. Nie umiałem przyjąć tego do wiadomości, ze zamiast bawić się na ślubie Harryego i Emmy możemy płakać nad jej trumną….. To nie mogło się tak skończyć.

Byłem wdzięczny Louisowi za to co dla mnie zrobił, byłem mu wdzięczny za to, że nie nadużywał słów tylko milczał razem ze mną. Wiedziałem, że jego też to uderzyło bo gdy tylko powiedziałem, że Em jest w szpitalu jego ciało posztywniało, całkowicie jakby ktoś dźgnął go igłą w ważny nerw. Dlaczego twierdziłem, że to on może mnie zrozumieć? Bo tak było. On też darzył Em uczuciem i to on właśnie mógł mnie w jakikolwiek sposób pocieszyć. No i jakby nie było to właśnie z nim byłem najbardziej związany…
Zimna woda lecąca wprost na mnie wyrwała mnie z zamysłu i zacząłem myśleć racjonalnie. Gdyby Em miała raka czułabym jakieś zmiany w swoim organizmie, czułaby że coś się dzieje. Może i lekarz miał rację? Może leukocytoza była powodem jakiegoś stanu zapalnego? Przecież ta biopsja mogła być zrobiona tylko po to by WYKLUCZYĆ białaczkę. Wychodząc spod prysznica byłem tego całkowicie przekonany. To na pewno tak miało być i tak jak mówił Lou, za niedługo ją wypuszczą i będzie dobrze, będzie tak jak ostatnio. Na pewno. Spojrzałem w lustro. Byłem blady, oczy miałem zaczerwienione od łez a kąciki ust nadal mi drżały. No ale czym ja się przejmuję? Przecież Em będzie zdrowa i na pewno wyjdzie z tego cało. Potrząsnąłem głową, jak to miałem w zwyczaju, i rzuciwszy po raz ostatni wzrokiem na swoje odbicie wyszedłem z łazienki.
I tu mnie Lou pozytywnie zaskoczył. Na stole stały ciągle parujące kubki z kakao, jajecznica oraz jakieś drożdżówki z dżemem. Do tej pory nie odczuwałem głodu ale gdy do moich nozdrzy doszedł zapach jajecznicy… Mój brzuszek dał o sobie znać i to w bardzo wymowny sposób..
- Widzę, że w porę kolacja gotowa- zaśmiał się Lou wychodząc z kuchni niosąc sól oraz pieprz
- No tak trochę zgłodniałem…- podrapałem się po głowie i siadłem obok kolegi. Włączył telewizor i trafiliśmy akurat na jakąś komedię. Śmiechu nigdy za wiele, prawda?

Płakaliśmy ze śmiechu, co chwilę śmieszne teksty głownych bohaterów wbijały nas w fotel co owocowało wybuchem śmiechu. Tego właśnie było mi trzeba, śmiechu radości i zapomnienia o tych wszystkich nieprzyjemnych rzeczach. Gdy film w końcu dobiegł końca ziewnąłem leniwie.
- Zmęczony co?- zapytał Lou wyłączając telewizor
- Odrobinę- odparłem
- Chodź, położymy się- powiedział Lou- Jeśli chcesz to możesz spać wraz ze mną a jeśli nie…-
- Daj spokój Lou. Możemy spać razem. Przecież nic się nie stanie.- uśmiechnąłem się. Po chwili znaleźliśmy się w jego sypialni. Od razu położyłem się i nim zdążyłem powiedzieć Lou dobranoc spałem niczym zabity.

Przebudziłam się w całkowicie nieznanym mi miejscu. Po chwili usłyszałam pikanie w rogu pokoju i ujrzałam maszynę, która badała zarówno mój jak i dziecka puls. Byłam podpięta do kroplówki, różnych innych urządzeń i miałam jedną czarną dziurę w głowie. Dotknęłam pośpiesznie brzucha i wyczułam delikatnie kopnięcie. Odetchnęłam z ulgą. Co by się nie stało ale z dzieckiem wszystko dobrze…. Po chwili do Sali weszła pielęgniarka.
- O! Przebudziła się Pani- uśmiechnęła się miło- Boli coś Panią?- odpięła ode mnie kroplówkę tylko po to by za moment podpiąć nową
- Dziękuję, czuję się dobrze ale może powiedzieć mi Pani co się tu dzieje? Dlaczego jestem w szpitalu? Gdzie mój narzeczony? Co się stało?- zalałam ja pytaniami
- Spokojnie, proszę się nie bać o nic. Zemdlała Pani w domu i dlatego ta wizyta w szpitalu. Pan Harry pojechał do domu, na prośbę lekarza. Przyjedzie rano a teraz…- wyjęła strzykawkę i wbiła mi ją w wenflon- Zaśnie Pani spokojnie…- ostatnie co pamiętam to jej uśmiech i jej rękę na kontakcie… Usnęłam
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to się zaczęło...
Moja bezwzględność teraz zacznie o sobie dawać znać:)
Szaleje z tymi rozdziałami wiem, ale to już niestety ostatni na dziś i na kolejne 5 dni...
Tak koteczki, rozdział dopiero w piątek bo ilość klasówek i kartkówek w tym tygodniu mnie przeraża. No nie zapominajmy o wywiadówce:D
Co z tego wyszło? A wyszło, wyszło:) 
Jak myślicie? Czy potwierdzą się najgorsze myśli Hazzy?
Jak myślicie? Co dalej może się zdarzyć?
A co do mojego trzeciego bloga to mogę wam powiedzieć, że na prawdę miło was zaskoczę.
Ale wszystko w swoim czasie!
Miłego wieczorka, zmykam do książek które mnie pragną!
Kocham, Magda :)

9 komentarzy:

  1. Nie Magda, to nie może być prawda, rozumiesz? Ja już beczę chociaż nic nie wiadomo... ale napisałaś że będziesz bezwzględna.. proszę cię Emma musi żyć! Musi urodzić to dziecko i żyć razem z Harrym! innego zakończenia nie widzę! Boże jak mi jest smutno... teraz to ja płaczę razem z Hazzą :(( przecież w ciąży to normalne takie bóle, a tym bardziej ze ona ma 17 lat... to nie musi oznaczać choroby... za dużo daje tych wielokropków... no kurde ja tu mialam mitologie na olimpiade dokanczac a zamiast tego rycze i zamartwiam sie o zycie Emmy :) Zrób to dla mnie i nie pozwól żeby ona umarła :)) Nie wiem co więcej napisać. Wiesz jak kocham twoje pomysły, ale tym mnie totalnie zaskoczyłaś :) Za dużo sielanki co? Ja też szykuję gruntowne zmiany u mnie na blogu, które nie wszystkim mogą się spodobać :)) pozdrawiam słonko: Hanka... :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma takiej opcji że by ona umarła. Rozumiesz? Ja nie wiem weź idź spać i jak się obudzisz to sobie uświadomisz,że chciałaś zrobić coś głupiego. Świetny rozdział, szkoda,że Em jest w szpitalu na ale trzeba trochę po dramatyzować tylko bez przesady niech ona żyje. Kocha ten blog, kocham to co piszesz i nie rób tego. Błagam. Alicja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha moja Madziula mnie wysłuchala, no mam nadzieję ze mnie zaskoczysz i zaraz po tym stworzysz trzeci blog, a wtedy moje marzenia się spełnią ;) Bardzo boję się następnego rozdziału, a jednocześnie juz chcialabym go przeczytac. Ej a miało byc tak pięknie , gdzie to cudowne zakonczenie co? Mam nadzieje ze Em będzie zdrowa, ale jak narazie mam zle przeczucia. Nawet o tym nie myślę, tylko czekam na nastęepny rozdzial. Trzymaj się robaczku. Powodzenia w szkole i najwazniejsze duzo uśmiechu !
    Kocham
    Emily<3

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże...
    Czytałam przy "A Drop In The Ocean" i ryczałam.
    Doprowadziłaś mnie do łez... ZNOWU.
    Nie wiem jak Ty to robisz że tak silnie wpływasz na moją psychikę...ale tak jest.
    Nie wiem co powiedzieć.
    Na prawdę nie dasz rady wcześniej wstawić? :(
    Już nawet nie błagam żeby Emm nic nie było... bo po co?
    To Twój blog, Twoje opowiadanie. Zrobisz jak uważasz.
    Gadam od rzeczy, ale uwierz mi że jestem wstrząśnięta. Najnormalniej w świecie ręce trzęsą mi się kiedy to piszę.
    Nie potrafię nawet opisać Twojego talentu.
    Nie ma chyba nawet takich słów, żeby go opisać...

    Pozdrawiam, ściskam i całuję...
    http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/
    http://my-little-crazy-world-by-blue-rose.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No jak już przeczytałam, że ma te krwawienia z nosa to od razu skojarzyłam sobie to wszystko z białaczką!
    Ty niedobra Ty!
    Siedziałam przez parę minut z rękami na biodrach i zwężonymi oczami, jakbym patrzyła na Ciebie i gardziła Cię wzorkiem.
    Ale ona przeżyje, no nie? Przecież pisałaś, że będą ze sobą forever :(

    Trzeci blog?! Oooooo, co za miła niespodzianka :D
    Kooocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli Emma będzie miała raka i umrze, to obiecuję Ci, że pomimo tej odległości, która nas dzieli znajdę Cię i uduszę!! (Najpierw cieszyłabym się jak głupia, że Cie spotkałam a zaraz potem zabiła, ale to taki tam mały szczegół ;pp)

    Szkoda, że dopiero w piątek kolejny rozdział ;'( Nie dowiem się czy z Em wszystko w porządku... No ale cóż... Cierpliwość to cnota jak mówi mój znajomy ;pp

    Trzeci blog? Szalejesz kochana ;D Mam nadzieję, że szybko pojawi się prolog i będę mogła chociaż w jakieś małej części wyobrazić sobie co za cudne opowiadanie znowu stworzysz Madziu ;**

    W wolnej chwili zapraszam do mnie ;**
    http://more-than-just-friends.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przecież ona nie może umrzeć!!! :(

    OdpowiedzUsuń
  8. no nie było mnie chwile a tu 3 rozdziały jak zwykle super:) wiem co czujesz ja mam teraz trzy dni egzaminów próbnych:/

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedyś zrobiłaś takie zestawienia najlepszych blogów, które czytasz.
    może teraz też tak zrobisz?
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń