sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 99



 Rozdział dedykowany Hani- mojej ukochanej Hani :*
 – James!- krzyknęłam wbijając paznokcie w fotel. Chłopak próbował utrzymać auto w jednej pozycji ale okazało się to być niebywale trudnym zadaniem. Zamknęłam oczy i zaczęłam modlić się abyśmy wyszli z tego cało. Nie chciałam zginąć w takich okolicznościach, nie chciałam odejść z tego świata bez możliwości powiedzenia Harry’emu jak bardzo go kocham. Chciałam urodzić to dziecko i być z nim szczęśliwa… nie tak miała się zakończyć nasza historia, nie tak wyobrażałam sobie mój koniec….
Nagle mocniej zarzuciło auto a ja instynktownie mocniej przycisnęłam powieki. Zdawało mi się, że nawet lekko krzyknęłam. Kolejne mocne szarpnięcie i wszystko ustało… Nie było nic, nie było bólu, nie było krzyku…
Powoli i ostrożnie otworzyłam oczy. Nagle zdałam sobie sprawę, że stoimy na poboczu. Chłopak siedział wbity w siedzenie i zapewne myślał jak do tego mogło dojść?
- Co to miało być James?!- wrzasnęłam ocierając policzki mokre od łez
- Duży, czarny kruk Em- powiedział odwracając się do mnie- Tak bardzo Cię przepraszam Em… Tak bardzo mi głupio. Ja… Ja nie wiem jak do tego mogło dojść…- zaczął się jąkać, po chwili złapał moją dłoń. Przez sekundę miałam ochotę odtrącić go ale… Ale jakby nie patrzeć to właśnie on sprawił, że ciągle żyjemy
- Przypominam Ci, że wieziesz kobietę w ciąży- wydusiłam z siebie i wzięłam głęboki wdech. Czy to możliwe? Czy to aby na pewno możliwe żeby mieć tyle szczęścia? Po raz kolejny wyrwałam się z uścisku śmierci, po raz kolejny ją oszukałam… - Mogę jedynie cieszyć się z tego, że mam tak znakomitego kierowcę- uśmiechnęłam się do niego i zabrałam swoją dłoń, która zaczynała drżeć….
Na zewnątrz ciągle padał deszcz, który powoli zmywał krew z szyby, która była pęknięta. Czy drobny ptak mógłby uderzyć w szybę z taką siłą?
- i co teraz? Przecież nie możemy tak jechać- zapytałam chłopaka, który czegoś szukał
- Już.. muszę znaleźć numer do serwisu- przewracał papiery- Jest!- uśmiechnął się po czym pośpiesznie wybrał ów numer.
Rozmowa przebiegała w miarę spokojnie aczkolwiek były momentu w których James wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
- (…) Półtorej godziny?!- wykrzyknął- Proszę Pana! Ja mam w aucie kobietę w ciąży!- wybuchnął.- to jest chyba jakieś wielkie nieporozumienie… Utknęliśmy tu, z dala od wszystkiego!- rozłączył się i rzucił telefonem
- Spokojnie James.. Spójrz- wskazałam przed nas- Tam jest przystanek i spokojnie mogę pojechać autobusem. Nic mi się nie stanie- uśmiechnęłam się odpinając pasy
- Em… Zawiodłem Cię- powiedział
- Nie, skąd James.. Przecież to nie Twoja wina, uratowałeś nam życie- pocałowałam jego policzek. Chwyciłam swoją torebkę i ile sił w nogach pognałam na przystanek. Nie musiałam długo czekać. Po około 5 minutach zjawił się duży i czerwony autobus, który zgodnie z moimi oczekiwaniami miał mnie zawieźć pod same drzwi domu.

- Dziękuję! Do widzenia!- pożegnałam się z miłym kierowcą, który był na tyle miły i zatrzymał się równo pod naszym domem mimo iż było to wbrew przepisom.
- Cała przyjemność po mojej stronie!- ujrzałam jeszcze raz jego wąsistą twarz i pobiegłam do domu.
- Co za pogoda…- wyszeptałam gdy zdejmowałam przemoczone buty. Cała dygotałam więc od razu podreptałam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie gorącej herbaty. Byłam jak ślimak, pozostawiałam za sobą mokre ślady co wzbudziło we mnie salwę śmiechu.
W kuchni panował porządek co było dziwne jak na Harry’ego… Nagle usłyszałam chrapanie… Niall spał słodko na kanapie a tuż obok niego Marley. Słodszego widoku nie mogłam sobie wyobrazić… Zabrałam puszkę po groszku z ręki blondyna i wyrzuciłam ją do kosza. Cierpliwie poczekałam aż woda się zagotuje i robiąc dwie herbaty pobiegłam na górę.
W pokoju panował mrok dlatego też postanowiłam zapalić w łazience światło i dopiero wtedy poruszać się po pokoju. Znając moje zdolności chodzenie po ciemku zakończyłoby się wylaniem na Hazzę wrzątku.
- Em? Em to ty?- zapytał zaspanym głosem
- Tak kochanie to ja- rzuciłam ściągając mokre ubranie i wycierając się ręcznikiem do sucha
- Gdzie byłaś tyle czasu? Wiesz jak się martwiłem?- zapytała już całkiem przytomny
- Przepraszam ale byłam z James’em u lekarza i na zakupach a potem nam się auto zepsuło o tak jakoś wyszło…- usiadłam na łóżku i podałam mu herbatę
- Dziękuję.. A nie mogłaś odebrać telefonu? Em naprawdę się martwiłem…-
- Wiem Harry i bardzo Cię z tego powodu przepraszam. Obiecuję się poprawić- uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta
- Taką poprawę to rozumiem- uśmiechnął się również- Z dzieckiem wszystko dobrze?- zapytał patrząc na mój brzuch
- Rośnie jak na drożdżach. Wszystko dobrze, jak najbardziej kolejna wizyta za miesiąc i cóż.. Będziemy mogli poznać płeć naszego dziecka- pogłaskałam się brzuch i upiłam łyk herbaty
- Ale?- zapytał z naciskiem. Jak on mnie znał…
- Ale nie powinnam lecieć to Irlandii…- dobrze, że światło było zgaszone bo chłopak mógłby dostrzec rumieńce na mojej twarzy
- Co?!- wykrzyknął- Jak to nie możesz lecieć!-
- Cicho Niall śpi na dole- uciszyłam go- nie powinnam lecieć a nie, nie mogę. Pani Doktor powiedziała, że w najbliższych dniach mogę mieć okropne mdłości a lot samolotem i zmiana miejsca mogłyby spotęgować to uczucie. Harry przecież możesz lecieć beze mnie, ja sobie dam radę.-
- Chyba sobie żartujesz… Albo lecimy obydwoje albo żadne z nas…- wyszeptał. Poczułam się okropnie niszcząc jego marzenia i plany wakacyjne ale on powinien zrozumieć powagę sytuacji i stanąć przed faktem- to on jest po części winny stanu w którym się znajduje.
- Harry jeśli masz być na mnie zły to proszę Cię leć. Ja nie chcę Cię ograniczać w żaden sposób…-
- Oj weź już skończ..- wypalił ni stąd ni zowąd. No po prostu mnie zatkało
- Możesz zrobić coś ze swoim humorem? Od kilku dni zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak. Kto tu jest w ciąży?! Ja czy ty? Czasami odnoszę wrażenie, że Bóg się pomylił i to właśnie Tobie podarował błogosławiony stan Panie Idealny- powiedziałam głosem ociekającym jadem. Schodząc z łóżka strąciłam nogą kubek, który stał na nim. Rozległ się charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła i zapach malinowej herbaty uniósł się w górę
- i kto tu jak się zachowuje…- rzucił z pogardą zatapiając usta w swoim kubku
- Przestaniesz mi wszystko wypominać? Bo ja też mogę taka być i zacząć wypominać właśnie tobie wszystkie Twoje błędy- czułam że kłótnia wisi w powietrzu ale nie chciałam jej załagodzić, należało mu się to wszystko, za te wszystkie dni okropnego i wręcz nagannego zachowania.
- A mam ku temu postawy? Znikasz na cały dzień Bóg wie gdzie, Bóg wie po co i to z kim? Z sąsiadem. Masz się z nim nie spotykać Em!- wrzasnął
- O co Ci chodzi?!- zapytałam czując, że za chwilę wybuchnę i powiem coś czego potem będę żałować
- O gówno jak nie wiesz o co- jego chamski ton głosu dał o sobie znać. Spojrzałam na niego a ten kretyn siedział i się uśmiechał. Chwyciłam lampkę stojącą na komodzie i z całą siłą cisnęłam ją o ziemię
- Odpierdol się ode mnie Styles rozumiesz?! Nie jestem twoją własnością abyś mnie tak traktował!- nie wytrzymałam. Jak to się stało? Jak on mógł tak mnie potraktować i sprowokować do takiego działania?!
- Co tu się dzieje?- do pokoju wbiegł Niall- Wrzaski roznoszą się po całym domu-
- Weź lepiej tego swoje przyjaciela i zrób coś z nim albo go chyba zaraz tutaj zatłukę- wyrzuciłam z siebie i zeszłam aby otworzyć drzwi do których ktoś uporczywie się dobijał.

- Zayn możesz podać mi tamtą kosmetyczkę?- zapytała mnie blondynka pochylająca się nad swoją czerwoną walizką.
- Jasne- powiedziałem i chwyciwszy czarną walizeczkę poczłapałem w jej stronę
- Dziękuję- rzuciłam i upchała ją pomiędzy swoje ubrania. Chwyciłem ją w pasie i zacząłem składać delikatne pocałunki na jej szyi
- Zayn ja jutro wyjeżdżam… Daj mi się spakować…- powiedziała usiłując wyrwać z moich objęć
- No właśnie! Jutro wyjeżdżasz! Muszę się Tobą nacieszyć bo teoretycznie nie będę Cię widział przez pół roku…- jednym szybkim ruchem odwróciłem ją do siebie
- I co Panie Malik Pan wtedy zrobi?- zapytała mnie patrząc mi w oczy
- Nie wiem co wtedy zrobię ale teraz wiem, ze muszę Cię pocałować- mówiąc to zatopiłem swoje usta w jej ustach. Czym ten pocałunek nie był? Wyrażał wszystko. Tęsknotę, uczucie, szczęście oraz ból…
- Chyba nie będę potrafiła bez tego wytrzymać…- rzekła przerywając pocałunek i rozpinając mi powoli koszulę. Spojrzałem w dół a potem na nią:
- Czy zaplanowałaś sobie coś na ten wieczór?- zapytałem ją gdy ta już zdążyła pozbawić mnie koszuli
- Nie.. Ale plany często ulegają zmianą- puściła mi oczko i rzuciła na łóżko
- Taką zmianę planów to rozumiem- uśmiechnąłem się do niej i ponownie złączyliśmy się w pocałunku.

- Cześć!- przed drzwiami stała brunetka mojego wzrostu- Przepraszam, że się tak dobijałam ale chciałam się zapytać czy nie masz pożyczyć  odrobiny cukru…- zrobiła pytającą minę. Że co?! Cukier? Zaraz o co tu chodzi?
- Mieszkasz gdzieś tu?- zapytałam biorąc od niej szklankę
- Tak dwa domu od Twojego. Kilka dniu temu się tu wprowadziłam wraz z mamą i jeszcze nie zdążyliśmy uzupełnić szafek- wyjaśniła
- Wejdź- powiedziałam ocierając łzy, które w świetle przedpokojowych żarówek stałby się namacalnym dowodem na to, że płakałam. Poszłam do kuchni i nasypałam jej tę szklankę cukru rozsypując przy tym połowę.
- Tak w ogóle to jestem Rose- powiedziała przejmując ode mnie ów szklankę
- Miło mi Cię poznać Rose, jestem Emma- uśmiechnęłam się
- Wiesz… Nie chcę się wtrącać ale czy wszystko dobrze?-
- Mała sprzeczka to wszystko. Przepraszam ale naprawdę to nie jest odpowiednia chwila na rozmowę.- wyjaśniłam
- Odwal się Niall!- usłyszałam z góry
- Właśnie o tym mówię. Przepraszam Cię- otworzyłam drzwi
- Nie szkodzi. Dziękuję za cukier!- uśmiechnęła się i wyszła. Nie zdarzyłam dobrze dojść do kuchni gdy ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi
- Zapomniałaś… O James- spojrzałam na chłopaka
- Zakupy- powiedział i wniósł je do przedpokoju
- Możesz dać mi spokój!- i znów dźwięk tłuczonego szkła
- Mogę na chwilę do ciebie?- zapytałam a on skinął głową. Chciałam być jak najdalej od tego miejsca….

- Harry ranisz ją rozumiesz? Co się z Tobą stało? Jesteś nie do poznania… Przemyśl sobie to wszystko bo naprawdę nie chcesz jej stracić prawda?- zapytałem patrząc na niego
- Nie, nie chcę.- powiedział po raz pierwszy bez krzyku
- Można bez krzyku? Można… Proszę Cię powiedz mi co się dzieje…- nalegałem
- Bo ja… Bo to chyba mnie przerosło ta cała zabawa w dorosłość. W takie dnie jak dziś mam ochotę wrócić do mamy i przytulić się do niej, powiedzieć jej o wszystkim i nie martwić się o nic. A teraz spadła na mnie odpowiedzialność zarówno za Em jak i za dziecko… Boję się, że zrobię coś nie tak, coś pójdzie źle i ona mnie zostawi… Boję się samotności tak samo jak i tego, że ona poroni i znów się załamie… nie wiem co robić. Jest mi tak… Tak ciężko i nieswojo… nie umiem sobie poradzić z tą myślą, że będę musiał żyć w ukrytym związku i… I boje się o was… I Niall… ja naprawdę stałem się taki okropny?- pokiwałem głową.
- Spójrz co tutaj się stało. Wszędzie szkła a wasze krzyki niosły się po całym domu.- chłopak rozejrzał się- Nie mogłeś jej powiedzieć o tym, że boisz się tej całej ojcowskiej funkcji?-
- Uznałaby mnie za dziwnego chłopaka…-
- A  myślisz że ona się nie boi? Też się boi tylko skrzętnie to przed Tobą ukrywa, Harry… Wiesz co? Jeśli chcesz to jedź do mamy. Jak Ci to pomoże to zostań na noc u niej dziś i tak już nic nie wskórasz… A nam a właściwie wam nie jest potrzebna kolejna kłótnia. Ona nie może się denerwować bo to dziecku źle wyjdzie na zdrówko… a i ty też nie możesz bo robisz się nie przyjemny.- podsumowałem
- Wiesz to chyba nie jest najgorszy pomysł…- stwierdził chłopak po czym ubrał sweter leżący na podłodze- jadę. Wrócę za niedługo- powiedział po czym chwyciwszy klucze zbiegł na dół, założył buty i po chwili już go nie było.
- dom wariatów…- posumowałem tę całą sytuację i zszedłem na dół. Od tego stresu zgłodniałem…

- Co się dzieje Em? Jesteś cała roztrzęsiona- powiedział chłopak prowadząc mnie do kuchni w której od razu nastawił wodę na herbatę
- Pokłóciłam się z Harrym- powiedziałam bawiąc się cukrem w cukiernicy- I powiedzieliśmy o kilka słów za dużo… i…- wybuchłam płaczem- I z każdym dniem…- mój głos drżał- Z każdym dniem jest coraz gorzej- chłopak podszedł po czym mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciało ciągle płacząc. Tak bardzo oczekiwałam zrozumienia.. znalazłam je po drugiej stronie ulicy w ramionach mojego sąsiada.
- Co z autem- zapytałam gdy nieco się uspokoiłam
- Czy to ważne Em? Martwię się o Ciebie…. Nie możesz tak bardzo się stresować, nie możesz być narażona na coś takiego ze strony tego chłopaka…- rzucił i poszedł zrobić herbatę. Po chwili szliśmy już do jego pokoju w którym dostałam ciepły koc, którym od razu się okryłam.
- A co będzie James, gdy on mnie zostawi? Co ja wtedy zrobię?-
- Jeśli by to zrobił okazałby się największym idiotą na świecie- włączył spokojną i wolną muzykę- Nie wiem co mógłbym Ci powiedzieć Em… Jesteś dla mnie osobą naprawdę bardzo ważną… nie chciałbym Cię stracić, rozumiesz?- spojrzał mi w oczy co wzbudziło we mnie lekki dreszcz
- Nie stracisz mnie głuptasie- uśmiechnęłam się- Póki co nigdzie się nie wybieram- uderzyłam go w ramię- Wszystko jest ok.- zaśmiałam się
- No i co Cie tak bawi?- zapytał zakopując się pod drugim kocem
- Zbiłam swoją ukochaną lampkę… W ogóle to wszystko tak śmiesznie wyglądało..- wybuchłam śmiechem co wywołało podobną reakcję u chłopaka- Tak o wiele lepiej co?- zapytałam a on skinął głową- Znasz tę dziewczynę, która się tutaj wprowadziła? Rose?-
- Nie… Nie wiedziałem, że ktoś się wprowadził na osiedle- zrobił śmieszną minę.
Siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy dosłownie o niczym. Chłopak pokazał mi kilkanaście fotografii ze swojego dzieciństwa, co wzbudziło we mnie kolejną falę śmiechu. Było mi tak dobrze, tak wesoło a myśl, że będę musiała wrócić do swojego domu i zmierzyć się z Harrym wywoływała u mnie lekkie dreszcze.
Czułam, że brakuje mi takich beztroskich wieczorów gdy mogłam siąść z przyjaciółmi, napić się herbaty i po prostu porozmawiać. No bo co ja teraz tak naprawdę wiedziałam o chłopakach? Praktycznie nic… Zayn zamknął się w sobie, Liam ma Marry więc to z nią wszystko uzgadnia, Lou najwyraźniej stwierdził, że da sobie radę beze mnie i został mi tylko Niall, który jako tako tolerował mnie i moje życie. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna bo jako jedyny potrafił mnie zrozumieć i doradzić coś sensownego. Tylko on potrafił przedrzeć się przez ścianę, którą sama zbudowałam….
- No już, nie martw się tak- powiedział James i przytulił mnie
- Dziękuję za wszystko- pocałowałam go w policzek- ale teraz już muszę uciekać- spojrzałam na zegarek wiszący nad biurkiem, dochodziła 21.30- Zrobiło się późno a ja jestem tym wszystkim zmęczona….- wstałam i złożyłam koc w kostkę
- Ale pamiętaj, ze jak coś się by działo to możesz dzwonić w nocy o północy- uśmiechnął się oprowadzając mnie do drzwi
- Wiem o tym James- powiedziałam i wybiegłam wprost na ulewę. Po chwili stałam już na werandzie własnego domu i machałam mojemu przyjacielowi.

- Nie ma Harry’ego?- zapytałam siadając obok Niall’a. Dookoła nas panowała cisza i mrok. Chłopak był wyraźnie przejęty cała tą sytuacją, wpatrywał się tempo w nasze zdjęcie na ścianie i nawet nie chciał mi odpowiedzieć.
- Fajne czasy co? Wtedy było tak dobrze, nie było takich problemów, kłótni, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę a teraz? Wszyscy gonią tylko i wyłącznie za swoimi sprawami nie przejmując się niczym innym tylko swoim życiem… Brakuje mi tamtych dni wiesz?- zapytał spoglądając na mnie
- Wiem Niall, mi też ich brakuje- stwierdziłam smutno i oparłam się o niego. On natychmiast objął mnie swoim ramieniem i pocałował w czubek głowy. Spojrzałam na zdjęcie na które to blondyn spoglądał przez dłuższy czas. Byliśmy tam tacy wpatrzeni w siebie, zakochani bez pamięci byliśmy tacy szczęśliwi. Gdzie to szczęście się ukryło? Dlaczego to wszystko nas tak poróżniło? Dlaczego nie mogło być tak jak kiedyś? No tak, rok temu żadne z nas nie spodziewało się, że będę w ciąży, że będę z Harrym i co lepsza, ze będziemy planowali ślub. Rok temu nie dbaliśmy o przyszłość, żyliśmy z dnia na dzień a tu nagle spada na nas coś takiego- musimy stać się dorosłymi osobami w przeciągu 9 miesięcy i przystosować się do pełnienia przez nas funkcji matki i ojca… Czy to nie za dużo jak na siedemnastoletnią dziewczynę i chłopaka, który niedawno stał się w pełni obywatelem? To chyba jednak nas trochę przerosło….
- Niall… Czy Ty kiedykolwiek kochałeś kogoś? Tak naprawdę, naprawdę?- zapytałam gładząc jego dłoń. Dziwnym sposobem mnie to uspokajało….
- Tak naprawdę, naprawdę?- zapytał a ja skinęłam głową- Wiesz… Chyba nie, chyba nie miałem takiego szczęścia w życiu aby pokochać kogoś z wzajemnością… Ale… Ale kocham Ciebie Em, wiesz tak jak siostrę i zarazem najlepszą kobietę pod słońcem…- uśmiechnął się do mnie na co ja też się uśmiechnęłam słysząc takie słowa
 - Wiesz Niall… Miłość jest fajnym uczuciem do momentu w którym wszystko jest ok. Pierwsze kłótnie, pierwsze niezgodności zdań… Po czymś takim Twoim celem jest przeproszenie tej drugiej osoby i ponowne życie w zgodzie ale po kolejnej kłótni, po kolejnych różnych dziwnych rzeczach przestajesz o to dbać… Spójrz na mnie i Harry’ego… Zabiłam dziś moją lampkę a on chamsko się patrzył na mnie i śmiał… No brak słów po prostu…- wydusiłam z siebie to co tak naprawdę leżało mi na sercu
- Em on się boi…- powiedział Niall głaszcząc moje ramię
- Co? Boi się?- zrobiłam wielkie oczy. Byłam w szoku…
- Boi się tego, że nie da sobie rady jako ojciec, jako Twój mąż. Boi się, że zostawisz go jak zrobi coś źle. Do tego ta jutrzejsza rozmowa z tymi dziennikarzami i o… Konflikt gotowy…-
- A on myśli, ze ja się nie boję? Też się boję, że nie dam sobie rady, że poronię, że mnie zostawi gdy zrobię coś źle no i Niall…- położyłam mu rękę na nodze- Ja nie mogę lecieć w piąte razem z wami- powiedziałam odgarniając włosy za ucho
- To oczywiste, że nie możesz lecieć w piątek bo lecimy w czwartek- szczerzył się do mnie
- To nie ma znaczenia kiedy Niall bo ja nie mogę lecieć, rozumiesz?- zapytałam a on zrobił smutną minę
- Jak to?-
- Po prostu Pani Doktor prowadząca moja ciążę powiedziała, że tak będzie lepiej dla mnie i dla dziecka- wyjaśniłam mu
- To trzeba było tak od razu! Jeżeli chodzi o dzieciaczka to nawet nie ma mowy, żebyś jechała. Słowo lekarza jest teraz dla Ciebie święte! Jednakowoż smutno trochę, że mama Cię nie pozna ale cóż… Następnym razem- kiwał głową- A no i Harry pojechał do mamy-
- To co? Może kolacja?- zapytałam co spotkało się oczywiście z szerokim uśmiechem Irlandczyka.
- Jeśli chodzi o jedzenie to zawsze i wszędzie- złapał mnie za rękę i zaciągnął do kuchni.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
Dodaję dziś jeszcze jeden bo mi tam padniecie:D
Cieszę się, że was zaskoczyłam! 
Mam nadzieję, że tym rozdziałem was nie zawiodłam... 
Co w nim najlepszego? Och rozmowa Emmy z Niall'em. 
Kochane zapamiętajcie ten wątek bo potem się do niego odwołam! :)
Co sądzicie o kłótni Harry'ego i Em? Warto było zabić lampkę? :P
Idę spać bo oczęta mi się kleją.
Dobranoc, śpijcie dobrze i piszcie co myślicie!
Kocham, Magda :*
Horan Hug
No i mina Lou... Bezcenna :P
 

4 komentarze:

  1. Och dzięki za uratowanie Kelly :33 Dzięki za kolejny rozdział i w ogóle dziękuję za to jak piszesz, jak wykreowałaś postacie, jak wszystko fajnie się rozwija, a co najważniejsze dziękuję za to że umilasz mi wieczory miłą lekturą : D
    Car.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za ich uratowanie! Ale teraz przez tą ich kłótnie siedzę jak na szpilkach się się nie mogę doczekać następnego rozdziału :D Super!
    xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh.. Louis jaki ty cudny <3
    Rozdzial genialny.
    Oczywiście, że nie zawiodłaś.
    Nie mogę doczekać się kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa!!!!!!!!
    Taaaak się cieszę że jednak nic się nie stało!!!!
    Po prostu czułam, że nie masz serca jej zabić xD
    A jednak czekałam na rozdział jak na szpilkach....
    Po prostu.... MADZIOWY.
    I więcej nie trzeba mówić ;)
    Wszystko mi się w nim podobało. WSZYSTKO.
    Nawet kłótnia Emm z Harrym. Ona pokazuje że nawet w najlepszych związkach, zdarzają się chwilę gdzie nie jest tak kolorowo.
    Ehh... nie wiem co powiedzieć.
    Twój talent odbiera mi mowę!!!
    Już się nie mogę doczekać następnego *_*
    Kobieto, co Ty ze mną wyprawiasz?!!! :D

    Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
    http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/
    http://my-little-crazy-world-by-blue-rose.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń