czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 102



– Ale jak to Panie Doktorze?- usłyszałam jak przez mgłę- Jest Pan pewien?- czyjś głos załamał się… Zaraz… To był głos Harry’ego
- Przykro mi Panie Styles… Badania na to wskazują. Oczywiście nie jest to ostateczna diagnoza, musimy jeszcze zrobić kilka badań ale wszystko wskazuje na..-
- Na co Panie doktorze?- zapytałam otwierając oczy
- Em!- Harry rzucił się w moją stroną i mocno mnie przytulił.- Jak się czujesz? Wszystko dobrze?- zapytał mnie a ja zobaczyłam biały fartuch,  który opuścił moją salę
- Tak dobrze się czuję tylko pytanie ile jeszcze będę musiała tu zostać Harry?- spojrzałam na niego… Jego twarz była taka, lekko smutna i pokryta czerwonymi plamami- Harry powiedz mi czy coś złego się wydarzyło?- zapytałam gładząc jego policzek
- Nie kochanie, wszystko jest dobrze- ujął moją dłoń i pocałował- Nie wiem kiedy pozwolą Ci opuścić szpital ale mam nadzieję, że już za niedługo a tak w ogóle to…- do pokoju wpadli chłopcy. Byli wszyscy z wyjątkiem Niall’a
- Em!- każdy z nich rzucił się na mnie nie dbając o mój stan. Zostałam przez nich wycałowana jak mało kiedy. Tylu buziaków nie dostałam od nich nawet na urodziny.- Jak się czujesz? Co z Tobą? Czemu się nie śmiejesz? Jak tam maluch? Daje o sobie znać?- Te i inne pytania cisnęły się z ust chłopców
- Spokojnie. Nie umieram przecież- zaśmiałam się co nie spotkało się ze śmiechem chłopaków- Chyba jednak zaraz umrę przez to, że jesteście tacy drętwi. Miśki czuję się dobrze, mała kopie jak nie wiem. Jedyne o czym marzę to moje łóżko…- rozmarzyłam się a reszta powoli zaczynała się uspokajać. Po około 40 minutach śmiechów przyszła pielęgniarka która musiała ich na chwilę wyprosić. Zmieniła mi opatrunki, przemyła wenflon, podała leki i zbadała tętno dzieciaczka. Po chwili chłopcy mogli już wrócić ale nie wrócili sami- przyszła razem z nimi Marry i Gemma. Byłam zadowolona, że mam tylu przyjaciół na których mogę liczyć. Dziewczyny przyniosły mi soki do picia i jakieś przekąski, które pozwoliłam zjeść chłopakom . W pewnym momencie do Sali wszedł doktor, który poprosił Harry’ego. Ten rzucił chłopakom spojrzenie pełne strachu a mi? Uśmiech przyklejony na chama do twarzy…. Co za sprawiedliwość?

- Proszę usiąść Panie Styles.- powiedział lekarz siadając w swoim wielkim białym fotelu- Chciałbym mieć dla Pana dobre wiadomości ale to nie jest możliwe. Przed chwilą przyszły ostatnie wyniki badań, które potwierdzają chorobę Pana narzeczonej. Tak mi przykro- spojrzał na mnie. Poczułem się tak jakby ktoś wyrwał mi serce. To były jakieś żarty czy coś? Zemsta dziennikarzy za kłamstwo tak? Przecież to nie mogło się dziać, przecież to nie mogło tak być!
- Em ma raka?- wydusiłem z siebie. Przecież Em i rak… Te słowa wzajemnie się wykluczały
- Tak ale musi Pan wiedzieć, ze to nie jest wyrok. Ona może żyć  i będzie. Co prawda choroba zdążyła co nieco spustoszyć jej ciało ale to wszystko można odbudować tylko musi zgodzić się na chemioterapię- wyjaśnił Pan Doktor…. Chemioterapia? Spustoszenie w jej ciele? Wyrok?
- A co z dzieckiem? Czy chemioterapia nie zaszkodzi dziecku?- zapytałem
- No właśnie…. To jest to kwestia, która jest mocno naciągana. To jest oczywiste, że chemioterapia osłabia ciało dorosłego człowieka a co dopiero ciało tak malutkiego dziecka. Taka chemia może doprowadzić nawet do śmierci płodu- moje oczy zaszły łzami.
Nie… Nie wierzyłem w to, nie wierzyłem w to, że nasze życie nagle tak zaczęło się sypać. Przecież… Co ja teraz zrobię? Ja nie mogę stracić ich obydwu…
- Ile jej zostanie czasu gdy nie podejmie się leczenia chemią?- zapytałem czując jak moje serce powoli rozpada się na kawałki
- Plus minus dwa góra dwa i pół miesiąca.- zakryłem twarz rękoma- Oczywiście chemioterapia też nie jest w stanie zapewnić Pańskiej narzeczonej wygrania z chorobą. Emma ma 50 % szans na wygranie tej walki. Powie Pan to jej czy to ja jako lekarz mam przekazać jej te wiadomości?-
- Powiem jej.- wyszeptałem i wyszedłem z gabinetu. Musiałem usiąść ochłonąć, dojść do siebie po tym co usłyszałem.
Nie wyobrażałem sobie życia bez niej, nie potrafiłem tego przyjąć do wiadomości, że za trzy miesiące mogę jej już więcej nie ujrzeć, że mogę stracić ją raz na zawsze. Nie tak miało wyglądać nasze życie! Nie tak miało to wyglądać! Miał być ślub, miała przyjść na świat nasza córka, mieliśmy ją wspólnie wychowywać.. Mieliśmy być dla niej wzorami..
- Harry?- spojrzałem w górę i ujrzałem stojącą nade mną Rose. W ostatnich miesiącach to właśnie z nią Em spędzała większość czasu.- Stało się coś?-
- Nie Rose, jest dobrze. Em leży w 345- powiedziałem a ona ruszyła do jej Sali.
To było niemalże pewne, że Em powie nie na chemioterapię, nie będzie chciała tego ze względu na dziecko… Jak ja mam jej to powiedzieć? Jak mam jej powiedzieć, że zostało jej niecałe trzy miesiące życia? Przecież ona nawet nie będzie mogła donosić do końca ciąży…
Otarłem łzy wierzchem dłoni i podszedłem do automatu z wodą. Nalałem sobie kubek zimnej i wypiłem ją duszkiem. Zaczepiłem pielęgniarkę prosząc ją o coś na uspokojenie. Kiwnęła głową i po chwili dała mi tabletkę koloru niebieskiego. Połknąłem ją szybko i powoli ale to naprawdę powoli ruszyłem do Sali 345.

Em wyglądała niczym okaz zdrowia. Śmiała się, żartowała, buzia się jej nie zamykała. Gdy dotknąłem jej brzucha dostałem kilka kopniaków po ręce. Bawiło to rudowłosą dziewczynę. Może i była bledsza, miała bardziej widoczne sińce pod oczami ale tak… Nie mógłbym stwierdzić, że taka choroba jak białaczka pustoszy jej ciało.
Gdy dziś rano Harry zadzwonił do mnie i powiedział mi o tym byłem przerażony. Przez pierwsze kilka minut nie wiedziałem w ogóle co się dzieje. Dopiero po pewnym czasie ta straszna wiadomość dotarła do mnie… Ale jak to? Moja Em? Moja wieczna radosna, rozgadana i roześmiana Em miała teraz odejść na tę drugą stronę? Teraz?! Gdy wszystko zaczęło się jej układać? Gdy znalazła tego jedynego, zaręczyła się, zaszła w ciąże i planuje ślub?! Teraz?! Bóg chyba nie zna sprawiedliwości…. Przecież to nie może okazać się prawdą przecież Em… To ona nas trzyma przy życiu, to ona łączy nas zespół… To dzięki niej zaczęliśmy poznawać siebie na nowo….   
- Ej Zayn wróć do nas- ręka Emmy pojawiła się przed moja twarzą
- Już wracam, wracam. Po prostu usiłowałem sobie wyobrazić nasze pierwsze dziecko…- wszyscy spojrzeli na nas a Liam wyszeptał coś w stylu: teraz to dał plamę- Chodziło mi o pierwsze dziecko w sensie pierwsze dziecko w zespole no a poza tym to Twoje dziecko i Harry’ego więc… Dobra już się nie kompromituję- wszyscy zaśmiali się łącznie z Em. Po chwili do Sali wszedł Harry z bardzo nieudolnym uśmiechem
- Możecie zostawić nas samych? Na chwilę- powiedział a ja wiedziałem, czułem że moje najgorsze sny będą miały się właśnie spełnić. Spojrzałem na niego a on tępo wpatrywał się w jarzeniówkę. Czułem że moje serce zaczyna powoli ale to naprawdę powoli pękać. Miałem nadzieję na to, że ich rozmowa będzie np. o pogodzie albo o czymś całkowicie innym a nie o białaczce. Jednak po chwili moje wszystkie złudne nadzieje pękły i rozsypały się po całym ciele niczym sznur pękniętych korali.
Spoglądałem na nich przez szybę w ścianie. Harry powoli podszedł do niej  chwycił jej dłonie. Po chwili jedną z nich położył na jej brzuchu i zdaje się, że powiedział coś śmiesznego bo Em zaśmiała się. Jednak po chwili jej uśmiech zaczął się zmniejszać. W pewnym momencie zastąpiła go mina wyrażające przerażenie i dezorientację. Chwilę później dziewczyna płakała ukrywając swoją twarz w swoich dłoniach. Mówiła coś do niego a on siedział jak ten idiota i nawet jej nie przytulił. Czułem, że nie wytrzymam tego bólu. Nie dam rady bez niej, bez jej uśmiechu, bez jej głosu i tych śmiesznych anegdotek. Ona nie może umrzeć! Za żadne skarby, zrobię wszystko aby żyła…. Zrobię wszystko.
Spojrzałem na nich oczami pełnymi łez. Teraz Em kręciła przecząco głową i powtarzała w kółko nie. Nie wytrzymałem, musiałem wyjść i zapalić.

Gdy Harry wszedł do jej Sali z taką grobową miną wiedziałem, że jego obawy co do choroby Em potwierdziły się. Momentalnie zalała mnie fala smutku i tego dziwnego uczucia gdy dowiadujesz się, że osoba bliska Twojemu sercu umiera. Spoglądałem to na Zayn’a to na nich. Em płakała a Harry starał się jej coś wytłumaczyć. Ona jednak szła w zaparte i upierała się kręcąc głową. Po chwili Zayn zresztą tak jak przewidywałem przegrał walkę z samym sobą i z oczami pełnymi łez kierował się ku wyjściu.
- Zayn!- krzyknąłem i pobiegłem za nim- Pójdę z Tobą- powiedziałem sam nie mogąc wytrzymać widoku płaczącej Em.

- Em proszę Cię, zgódź się na tę chemię. Błagam Cię- patrzyłem na nią błagalnym wzrokiem
- Nie Harry! Nie ma takiej opcji. W życiu nie skażę własnego dziecka na pewną śmierć.- odparła ciągle płacząc
- Posłuchaj mnie- ująłem jej twarz w dłonie- Kocham Cię i nie chcę Cię stracić. Przecież ta choroba nie jest wyrokiem, Ty wcale nie chcesz umrzeć Em. Wiem, że jesteś w szoku, ja również ale proszę Cię przemyśl to wszystko na spokojnie, nie podejmuj pochopnych decyzji-
- Harry ja nie poddam się chemioterapii. Tego jestem pewna i mówię to całkiem świadomie. Ile mi zostało czasu?- zapytała mnie a łzy w końcu wygrały walkę z moją silną wolą
- Prawie trzy miesiące- powiedziałem i przytuliłem ją za całej siły. Nie mogłem wyobrazić sobie tego, że któregoś dnia mogę się obudzić i nie ujrzeć jej twarzy. To do mnie po prostu nie chciało dojść…. Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, że taka czynność jak przytulenie mojej ukochanej może być, któregoś dnia tylko wspomnieniem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hello!
A zrobię wam niespodziankę a co! Wiem, że rozdział miał pojawić się dopiero jutro ale korzystając z okazji, że nie muszę się uczyć (!) co jest dosyć dużym plusem wstawiam wam dziś rozdział lekko smutny, lekko rozczarowujący no  i rozdział przy którym ja, Magda- serce z lodu ryczę jak bóbr.
Oh... Już mi grozicie więc nie jest źle, widać, że wam się podoba :D
Jak wam słoneczka mija ten tydzień? Jutro piątek! *-* i wywiadówka ale nie martwię się tym teraz, to dopiero jutro :)
Wróciłam niedawno ze szkoły i regeneruję siły na jutro. Och całe 2 wf, 2 chemie, religia i godzina z wychowawcą. Lepiej być nie mogło! No i nie ma dwóch polskich! Czyż to nie raj na ziemi?
Oh spójrzcie na ten ruch tyłka Niall'a! Nie wiem jak jest z wami ale on mnie nawiedza w każdym śnie od kilku dni! :D
Pytanie do was moje złotka:
1. Czy Emma jednak zdecyduje sie na chemie?
2. Czy Harry przetrwa to wszystko bez większego załamania?
3. Jak sądzicie czy uczucia Emmy będą jednoznaczne? Czy wykluczacie wszelkiego rodzaju uniesienia i niepewności?
4. Będziecie czytać opowiadanie Fantasty tylko bez 1D? Wiecie... Chciałabym coś takiego zacząć pisać bo nie wykluczam takiego... małego wydania książki? Och to za duże słowa. Chciałabym wydrukować swoje wypociny i dlatego właśnie chciałabym pisać coś takiego pod tym kontem. Chętne?
5. Jak się czujecie z myślą, że to koniec opowiadania?
To tyle myszki, mam nadzieję, że rozczarowań nie ma:D
Na drugim blogu rozdział jutro a póki co składam uściski na wasze ramiona i spadam!
Papapa! Magda :)

5 komentarzy:

  1. TY ZŁA, NIEDOBRA KOBIETO!!!!
    przez Ciebie płaczę... jak mogłaś?! co?! jak mogłaś?!
    odpowiem na Twoje pytania przez łzy!!
    1. tak, ale dopiero po urodzeniu maleństwa...
    2. wątpię... ;'(
    3. tak. w końcu zrozumie, że kocha Harrego,a le Zayn'a też, ale tylko jak brata
    4. w sumie to... Twoje 'wypociny' (jak to nazwałaś, ale nie zgadzam się z tym) mogę czytać zawsze i wszędzie! nie ważne jakiego są charakteru ;pp
    5. jak się czuję z myślą, że to już koniec? dołująco...


    w wolnej chwili zapraszam do mnie ;pp
    http://more-than-just-friends.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się spotkamy to Cię uduszę za tą białaczkę!
    Wredna Magdalena, ot co :D
    Och, jak patrzę na Horana to uśmiech aż sam się ciśnie na twarz! Siedzę sobie, patrzę na niego i znacząco poruszam brwiami. Ale on jest boski *_* omg
    Doobra, nie mowa teraz o Niallu tylko o blogu! ;)

    1.Hm, myślę, że tak. Zrozumie, że to jest najlepsze wyjście i póóóóóójdzie za głosem serca :)
    2. Oj, nie jestem tego taka pewna. Myślę, że w pewnym stopniu się załamie i nie będzie miał siły przechodzić tego trudnego okresu wraz z Em. No ale to Twoje opowiadania, a ja już nie wiem co Magdalena tam wymyśliła.
    3. Sądzę, że.. jej uczucia pozostaną bez zmian.
    4. Znasz już odpowiedź :D
    5. Smuteczek :<

    Kocham i mocno ściskam <3
    Olałke ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie, nie! Błagam cię, nie uśmiercaj jej! Załamię się jak to tak się skończy! Ona nie może opuścić Harrego ani reszty zespołu! Przecież już wszystko tak pięknie się układało, już powoli było dobrze, ale białaczka?! Cały czas miałam nadzieję, że to nie to, a oni się pobiorą i będą żyli długo i szczęśliwie razem...
    Zapewne skończy się tak, że Em umrze przy porodzie, bo rzeczywiście nikt nie zdoła jej przekonać do chemioterapii, zostawi chłopaków i swoją córeczkę, którzy będą starali się dalej żyć i jak najlepiej wychować dziecko Harrego i Em. Ale już nigdy nie będzie tak samo. Oni zawsze będą pamiętać o Em i to nie będzie im dawało spokoju.
    1. Tak więc myślę, że Em nie zgodzi na chemioterapię i umrze, ale zostawi córeczkę...
    2. Jeśli chodzi o Harrego to uważam, że na początku będzie naprawdę załamany, jednak będzie się starał spędzić z Emmą jak najwięcej szczęśliwych chwil. Ale jeśli Em umrze to pewnie przez pewien okres będzie mu niesamowicie ciężko, nie będzie potrafił się z tym pogodzić, ale w końcu zorientuje się że ma dla kogo żyć - dla swojego dziecka i chłopaków, i w sumie zrobi to też dla Emmy, bo ona by chciała żeby był szczęśliwy.
    3. Nie za bardzo wiem o co chodzi w tym pytaniu, ale jeśli o to czy nadal Harry będzie najważniejszy, to myślę że tak :)
    4. Oczywiście, że z chęcią poczytam :)
    5. Jak się z tym czuję? Fatalnie. Przez ten długi czas tak bardzo się zżyłam z tym blogiem, że trudno będzie mi się z nim pożegnać... nie wierzę, że to już koniec tej historii. Niesamowitej historii. Zaczynało się zupełnie inaczej w porównaniu do tego jak się kończy. Wtedy byłam pewna, że Em już zawsze będzie z Lou. Wyglądało to na wielką miłość która będzie wieczna ( oto cała ja, zawsze gdy czytam opowiadania o 1D od razu w mojej głowie pojawia się motyw miłości jak z bajki), będzie trwać i trwać pomimo różnych problemów. A kończy się tym, że jest z Harrym, w między czasie było i w sumie jest coś pomiędzy nią a Zaynem. Historia niczym z telenoweli :) Będzie mi tego cholernie brakowało...
    No nic, chyba przegięłam trochę z tym komentarzem, taki dłuuugaśny wyszedł. W końcu opisałam tu swoją wersję wydarzeń, bo jak mogłabym napisać normalny komentarz. Głupia ja :) Mam nadzieję, że moja wersja w niczym nie będzie podobna do twojej. Pozostaje tylko czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz nie byłabym co do twojego komentarza taka pewna.
      Ona wcale nie musi umrzeć i zawsze istnieje 50% szansy na to, że zakończenie będzie całkiem, całkiem Happy :D
      Dziękuję za ten komentarz! O to chodzi:)
      Ale spokojnie, to jeszcze nie koniec:S

      Usuń
  4. Ohh... Po pierwsze .. jak mamy się czuć skoro kończysz tak cudowne opowiadanie ?!! Rozdział oczywiście cudowny kochanie <33
    Wiesz.. ja bym chciała żeby Zayn skomplikował to opowiadanie na koniec i wyznał, że nie łączą go z Em relacje tylko jako, takich przyjaciół, a co !
    Mam nadzieję, że Em zdecyduje się na chemioterapię .. i że wydobrzeje. Dziecko jak dziecko, ale nie zabijaj nam głównej bohaterki!
    Wiem, że jest zła i okropna, ale chciałabym jednak żeby Harry się poddał, znalazł sobie kogoś innego, a z Em zostali tylko best friend. Ja chcem Em i Zayna .. oj.. !

    Oczywiście, że będe czytać opowiadanie, ale mam również nadzieję, że nie zabraknie w nim dużej garści miłości.. ahh .. :))


    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału *.*


    Pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń