I w końcu nastał wieczór. Harry krzątał się z kąta w kąt poszukując swoich porozrzucanych po całym
domu rzeczy. Szykował się na wieczorne wyjście z chłopakami do tutejszego baru.
Nie miałam mu tego za złe, że chce porozmawiać ze swoimi kumplami beze mnie-
mężczyźni czasem też potrzebują się zwierzyć komuś ze swoich problemów.
- I jak?- zapytał chłopak pokazując się mi.
- Perfection- powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha. Chłopak był świetnie ubrany. Miał na sobie czerwoną marynarkę a pod spodem czarny T-shirt z logiem jakiegoś zespołu. Spodnie koloru czarnego idealne pasowały do czarnych trampek a całość wieńczył zapach perfum.
- Tylko mi się tam nie upij- powiedziałam i pocałowałam go w policzek
- No coś Ty, kochanie. Godzina, góra dwie jestem z powrotem Oni jutro o 10 mają samolot. Trzymaj sie- posłał mi buziaka w powietrzu i wyszedł delikatnie zamykając drzwi. Opadłam na znajdujące sie nieopodal mnie łóżko i westchnęłam głośno jakby chcąc dodać sobie tym otuchy. Postanowiłam ogarnąć trochę całe nasze mieszkanko. W końcu za niecałą godzinę spodziewałam się gości więc jakoś muszę utrzymać swoją reputację o ile taką jeszcze miałam w oczach dziewczyn.
- Halo, halo ! Moja droga a co to za leniuchowanie ?- zapytała mnie czerwonowłosa dziewczyna rzucając się obok mnie na łóżko.
- Straciłam wszelkie siły sprzątając tutaj- powiedziałam lekko podnosząc sie do góry- A gdzie Jenna ?-zapytałam gdy nie ujrzałam jej
- Zaraz ma przyjść- powiedziałam Marry i zaczęła wyjmować wszystko to co przyniosła ze sobą. Czego tu nie było ? Od alkoholu począwszy a skończywszy na paluszkach serowych. Włączyłam muzykę i wyjęłam koszyczek z moimi kosmetykami. W planach mieliśmy domowe SPA i takie tam różne pierdołki. W końcu pojawiła sie Jenna a wraz z nią chłód wieczoru. Usiadła obok nas i sama nie wiem kiedy poczułam się wśród dziewczyn tak cholernie dobrze iż śmiało mogłabym nazwać je moimi przyjaciółkami.
- Dobrze całuje Liam ?- zapytałam Marry gdy ta malowała mi paznokcie u nóg.
- Dziewczyno... To jest poezja- Marry rozmarzyła się uciekając myślami do ust Liam’a
- A Harry daje radę ?- Jenna spojrzała na mnie
- On nawet przekracza granice. Jest niesamowity- uśmiechnęłam się
- Ty byłaś też z Lou tak ?- zapytały mnie dziewczyny na co kiwnęłam głową- No i jak ? Bo sądząc po jego ustach całowanie go to raj dla duszy-
- Wiecie... Nie pamiętam jak to było ale wiem, że nigdy nie żałowałam tego. Lou jest kimś dla mnie na prawdę ważnym i kimś dla mnie wyjątkowym. W ogóle każdy chłopak z 1D jest kimś wyjątkowym Cieszę się, że ich poznałam no i cóż... Nie zamierzam rezygnować z tego co mam- puściłam oczko i zaczęłam nakładać Jennie maseczkę na twarz.
Wieczór był bardzo przyjemny, rozmów nie było końca. Dzieliłyśmy się wszystkimi naszymi sekretami i śmiesznymi sytuacjami. Jenna nie chciała wyjeżdżać aż tak daleko na studia i zostawiać tu Zayn’a ale to była jej jedyna deska ratunku w jej sytuacji. Nie chciałam wnikać o co chodziło z tą sytuacją ale na pewno nie było to nic dla niej przyjemnego.
Około 22. dziewczyny postanowiły wrócić do siebie tłumacząc się tym, że muszą jeszcze spakować walizki i porządnie się wyspać. Pożegnałam się z nimi i sama po około 10 minutach, ubrana w ciepły sweter ruszyłam na spacer wzdłuż wybrzeża.
Mimo wcześniejszej niepogody niebo nocą było przejrzyste niczym lustro. Tysiące małych, drobnych punkcików połyskiwało nad moją głową. Delikatny wiatr rozwiewał moje włosy a ja poczułam się wolna. Wolna i niezależna. Już za niedługo przyjedzie wrzesień, trzeba będzie ruszyć do przodu z nauką i nie będę mieć czasu na rozmyślania.
Usiadłam na skalistym wzgórzu i zaczęłam się przyglądać uśpionej części miasta. Gdzieś w oddali latarnia morska dawała znać rybakom o swoim istnieniu, młodzi i pijani ludzie krzyczeli ile sił w gardłach a nieopodal mnie korony drzew mrocznie szumiały. Siedziałam tak i myślałam o wszystkim co mnie otacza. Sama dokładnie nie rozumiałam moich myśli. Funkcjonowałam normalnie mówiłam, śmiałam się, oddychałam i co najważniejsze racjonalnie myślałam. Do głowy powracały wspomnienia. Tysiące niewypowiedzianych słów cisnęły się na język tylko po to aby ujrzeć światło dzienne.
- Nie myśl tyle, to niezdrowe- odezwał się za mną Loui. Odwróciłam się i obdarowałam chłopaka uśmiechem- Mogę się dosiąść?- zapytał
- Tak, zapraszam- przesunęłam się kawałek.- Dlaczego nie jesteś z chłopakami?- zapytałam
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem dlaczego. Wyszedłem bo czułem się zmęczony ale nagle naszła mnie ochota na spacer, chciałem po raz ostatni zobaczyć tę plaże.. i nagle patrzę i widzę Ciebie. Podchodzę i oto jestem- opieram głowę o jego ramię- I oto jestem- powtarza chłopak jakby zastanawiał się nad sensem swoich słów.
- Jest tyle rzeczy o których chciałabym móc porozmawiać ale boję się konsekwencji tych rozmów- szepczę z nadzieją, że chłopak pomoże mi w jakikolwiek sposób
- Co się dzieje Em? Nie zrozum mnie źle ale od kilku dni nie jesteś sobą….- dłoń Louisa odnajduje moje ramię.
- Och Lou, jestem przygnębiona bo nagle wszystko spada na mnie jak grom z jasnego nieba. Jestem tu, z wami a nie potrafię jakoś cieszyć się tym wszystkim. Nie jestem pewna swoich uczuć. Gdy wydawało mi się, że już wiem jak jest pojawiły się wątpliwości i mnóstwo innych komplikacji. Napisał do mnie Patryk a przecież on nie żyje. Martwię się o Harolda bo on coraz gorzej to wszystko znosi a Zayn przeżywa wyjazd Jenny do NY. Co mam robić?- spoglądam na chłopaka
- Przede wszystkim barć oddech bo się zapowietrzysz- uśmiech wypełza mu na twarz- no i nie możesz się tym wszystkim tak przejmować. Popatrz, są wakacje, czas zabawy a Twoją piękną główkę mają zapełniać jakieś smutne myśli? Odrzuć to wszystko przynajmniej na czas pobytu tutaj. Potem będziemy w Polsce i znów poczujesz się lepiej, tam wyjaśnisz swoje wszystkie sprawy i uwierz mi Em… Będzie dobrze, wiem o tym- delikatny pocałunek w czoło upewnia mnie co do prawdziwości tych słów. Odwracam się i znów spoglądam na morze. To morze, które nauczyło mnie pływać, to morze które przynosiło mi ochłodę w upalny dzień i to morze, które na nowo połączyło mnie i Harry’ego.
- Spójrz tylko- powiedział Lou i wskazał mi obiekt przeszywający niebo, spadająca gwiazda.- Pomyśl życzenie- i zgodnie z tym co polecił mi kolega zatopiłam się w marzeniach i wypowiedziałam: Chcę być szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Wracając do domu myślałam o spadającej gwieździe i nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Myślenie o Harrym stało się dla mnie czymś równie naturalnym, odruchowym i koniecznym, co oddychanie lub mruganie powiekami. Tak samo miałam z myślami. Zastanawiałam się dlaczego sama sobie tak dokopuje, dlaczego wyobrażam sobie zawsze happy end? Przecież tak wcale nie musi być… To jest jak cholerny nałóg, który sprawia, że opadasz na samo dno.
Opadasz na dno a stamtąd nie ma już powrotu. Wszystko ciągnie Cię do środka, grzęźniesz we własnych myślach i sam nie wiesz kiedy ranisz dookoła wszystkich. Tak było ze mną.. Zaczynałam powoli zakopywać się we własnych myślach.
W domku panował półmrok. Jedynym źródłem światła był wyświetlacz telefonu Harry’ego. Chłopak stał i rozmawiał z kimś dosyć intensywnie i z dość dużymi emocjami. Nie chcąc mu przerywać weszłam do łazienki i spłukałam z siebie to wszystko co do tej pory mnie przytłaczało. Świadoma swoich zachowań, słów i gestów wyszłam z łazienki i przykrywając się kołdrą po sam czubek nosa próbowałam wsłuchać się w głos chłopaka stojącego w drzwiach prowadzących do garderoby. Koniec końców próbowałam usnąć ale sen jak na złość nie chciał przyjść. Zrzuciłam z siebie pościel i wychodząc na taras usiadłam pozwalając falom delikatnie podmywać moje stopy. Noc była naprawdę wyjątkowo piękna. Na linii horyzontu widniał Księżyc tak wielki, że moje oczy wprost nie mogły nadziwić się tym nadzwyczajnym widokiem.
Siedząc tak i przyglądając się jednemu z najpiękniejszych widoków na świecie nawiedziła mnie pewna retrospekcja:
Nad brzegiem jeziora Śniardwy, na małym pomoście siedzi ojciec i córka. Gdzieś w oddali, w jednym z drewnianych domków matka krząta się i usiłuje zrobić kolację. Mimo iż jest w zaawansowanej ciąży nie może siedzieć bezczynnie i nic nie robić, ciąża nie jest dla niej przeszkodą w realizowaniu postawionych sobie celów.
Rudowłosa dziewczynka patrzy jak jej ojciec patroszy złowione ryby. Robi to z wielką precyzją i tak aby córka jak najwięcej widziała.
- Fuj, tato jak Ty możesz coś takiego robić- dziewczyna krzywi się widząc ręce mężczyzny ubrudzone w krwi
- Emilko nie narzekaj. Ktoś musi to zrobić abyś miała smaczną kolację- ojciec śle jej promienny uśmiech- Spójrz- kładzie na ręce pęcherz pławny
- Co to?- dwunastolatka przygląda się pęcherzowi z wielką uwagą
- To pęcherz pławny. Pozwala rybie unosić się w wodzie, reguluje poziom jej zanurzenia oraz zmniejsza jej ciężar.-
- Czyli jakby ona go nie miała poszłaby na dno?- pyta robiąc wielkie oczy i chwyta organ leżący na dłoni mężczyzny.
- Tak córeczko. Właśnie tak- dziewczyna przygląda się z zaciekawieniem pęcherzowi po czym snując różnego rodzaju przemyślenia kładzie go na wodzie i patrzy jak fale unoszą go na powierzchni
Po kilku minutach ojciec oznajmiał, że skończył i kieruje się w stronę domku Na werandzie wita go uśmiechnięta żona. Dotyka się swojego brzucha i śmiejąc się mówi, że dzieciaki jak nigdy są aktywne.
Emilia siedzi nadal na pomoście i obserwuje słońce kończące swoją wędrówkę po niebie. Właśnie pierwszy dzień jej wakacji dobiegł końca.
- Patryka spokojnie- dziewczyna leżąca na pomoście uspakaja swojego przyjaciela, który usiłuje zarzucić wędkę- Powoli bo tata będzie na Ciebie zły za popsucie mu jego sprzętu- uśmiech rozjaśnia jej twarz. Z małej, szczerbatej dwunastolatki wyrosła na piętnastolatkę z pięknym uśmiechem.
- Em daj spokój. Wiem co robię- mówi chłopak biorąc ponownie zamach, jednak to też nie przynosi skutków
- Z Tobą to gorzej niż z dzieckiem- Em wstaje i chwytając wędkę w dłonie bierze zamach przepełniony gracją i po chwili wędka odnajduje przypisane jej miejsce.- Taki trudne?- pyta patrząc na blondyna stojącego nieopodal niej
- Z Tobą wszystko wydaje się łatwiejsze- mówi chłopak i w ramach podziękowania składa na jej ustach delikatny pocałunek.
- Wiedziałam, że z Twojego łowienia nic nie będzie, więc…- dziewczyna wyciąga z torby pojemnik- Więc mama dała nam coś zjadliwego na kolację- uśmiech wypełza im obydwojgu na twarz. Podczas gdy ona przygotowuje kolację on przygotowuje stół. Po chwili niczym rodzina zasiadają i zajadając się pysznościami chwalą uroki okolicy. Tuż po zmierzchu ruszają na pomost na którym to trzy lata temu dziewczyna zapoznała się z pęcherzem pławnym. Księżyc powoli dotyka linii jeziora jakby chciał z wodą tworzyć jedność. Pośród przybrzeżnych roślin żaby zaczynają swój wieczorny koncert a świerszcze cykają nieopodal, pośród pól. Tysiące gwiazd rozjaśnia niebo nad zakochanymi, którzy siedzą wtuleni w siebie całkowicie zapomniawszy o świecie
- Wiesz nieraz myślę jakby to było gdybym nie miała Ciebie. Jaka bym była, czy byłabym tak szczęśliwa jak teraz, czy potrafiłabym kochać…. Patryku powiedz mi, że nie opuścisz mnie. Powiedz mi, że zawsze będziemy razem…- dziewczyna zwraca się do chłopaka
- Em oczywiście, że będę z Tobą. Do końca świata! Jesteś moja, na wieki, wieków. Gdybym przestał Cię kochać byłbym najgłupszy facetem świata…- chłopak nagle milknie- Ale Em… Musisz też uwzględnić śmierć. Co zrobisz gdy nagle odejdę, zostawię Cię bez słowa pożegnania?- łzy dziewczyny zaczynają lśnić w jej oczach
- Patryk.. Tak nie będzie- mówi opanowanym głosem
- Tego nie wiesz, ale
musisz obiecać mi jedno. Cokolwiek by się nie zdarzyło masz być szczęśliwa,
masz kochać i być taka jak teraz tak?- ona kiwa głową a on całuje jej nos.-
Cokolwiek by się nie zdarzyło….-- I jak?- zapytał chłopak pokazując się mi.
- Perfection- powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha. Chłopak był świetnie ubrany. Miał na sobie czerwoną marynarkę a pod spodem czarny T-shirt z logiem jakiegoś zespołu. Spodnie koloru czarnego idealne pasowały do czarnych trampek a całość wieńczył zapach perfum.
- Tylko mi się tam nie upij- powiedziałam i pocałowałam go w policzek
- No coś Ty, kochanie. Godzina, góra dwie jestem z powrotem Oni jutro o 10 mają samolot. Trzymaj sie- posłał mi buziaka w powietrzu i wyszedł delikatnie zamykając drzwi. Opadłam na znajdujące sie nieopodal mnie łóżko i westchnęłam głośno jakby chcąc dodać sobie tym otuchy. Postanowiłam ogarnąć trochę całe nasze mieszkanko. W końcu za niecałą godzinę spodziewałam się gości więc jakoś muszę utrzymać swoją reputację o ile taką jeszcze miałam w oczach dziewczyn.
- Halo, halo ! Moja droga a co to za leniuchowanie ?- zapytała mnie czerwonowłosa dziewczyna rzucając się obok mnie na łóżko.
- Straciłam wszelkie siły sprzątając tutaj- powiedziałam lekko podnosząc sie do góry- A gdzie Jenna ?-zapytałam gdy nie ujrzałam jej
- Zaraz ma przyjść- powiedziałam Marry i zaczęła wyjmować wszystko to co przyniosła ze sobą. Czego tu nie było ? Od alkoholu począwszy a skończywszy na paluszkach serowych. Włączyłam muzykę i wyjęłam koszyczek z moimi kosmetykami. W planach mieliśmy domowe SPA i takie tam różne pierdołki. W końcu pojawiła sie Jenna a wraz z nią chłód wieczoru. Usiadła obok nas i sama nie wiem kiedy poczułam się wśród dziewczyn tak cholernie dobrze iż śmiało mogłabym nazwać je moimi przyjaciółkami.
- Dobrze całuje Liam ?- zapytałam Marry gdy ta malowała mi paznokcie u nóg.
- Dziewczyno... To jest poezja- Marry rozmarzyła się uciekając myślami do ust Liam’a
- A Harry daje radę ?- Jenna spojrzała na mnie
- On nawet przekracza granice. Jest niesamowity- uśmiechnęłam się
- Ty byłaś też z Lou tak ?- zapytały mnie dziewczyny na co kiwnęłam głową- No i jak ? Bo sądząc po jego ustach całowanie go to raj dla duszy-
- Wiecie... Nie pamiętam jak to było ale wiem, że nigdy nie żałowałam tego. Lou jest kimś dla mnie na prawdę ważnym i kimś dla mnie wyjątkowym. W ogóle każdy chłopak z 1D jest kimś wyjątkowym Cieszę się, że ich poznałam no i cóż... Nie zamierzam rezygnować z tego co mam- puściłam oczko i zaczęłam nakładać Jennie maseczkę na twarz.
Wieczór był bardzo przyjemny, rozmów nie było końca. Dzieliłyśmy się wszystkimi naszymi sekretami i śmiesznymi sytuacjami. Jenna nie chciała wyjeżdżać aż tak daleko na studia i zostawiać tu Zayn’a ale to była jej jedyna deska ratunku w jej sytuacji. Nie chciałam wnikać o co chodziło z tą sytuacją ale na pewno nie było to nic dla niej przyjemnego.
Około 22. dziewczyny postanowiły wrócić do siebie tłumacząc się tym, że muszą jeszcze spakować walizki i porządnie się wyspać. Pożegnałam się z nimi i sama po około 10 minutach, ubrana w ciepły sweter ruszyłam na spacer wzdłuż wybrzeża.
Mimo wcześniejszej niepogody niebo nocą było przejrzyste niczym lustro. Tysiące małych, drobnych punkcików połyskiwało nad moją głową. Delikatny wiatr rozwiewał moje włosy a ja poczułam się wolna. Wolna i niezależna. Już za niedługo przyjedzie wrzesień, trzeba będzie ruszyć do przodu z nauką i nie będę mieć czasu na rozmyślania.
Usiadłam na skalistym wzgórzu i zaczęłam się przyglądać uśpionej części miasta. Gdzieś w oddali latarnia morska dawała znać rybakom o swoim istnieniu, młodzi i pijani ludzie krzyczeli ile sił w gardłach a nieopodal mnie korony drzew mrocznie szumiały. Siedziałam tak i myślałam o wszystkim co mnie otacza. Sama dokładnie nie rozumiałam moich myśli. Funkcjonowałam normalnie mówiłam, śmiałam się, oddychałam i co najważniejsze racjonalnie myślałam. Do głowy powracały wspomnienia. Tysiące niewypowiedzianych słów cisnęły się na język tylko po to aby ujrzeć światło dzienne.
- Nie myśl tyle, to niezdrowe- odezwał się za mną Loui. Odwróciłam się i obdarowałam chłopaka uśmiechem- Mogę się dosiąść?- zapytał
- Tak, zapraszam- przesunęłam się kawałek.- Dlaczego nie jesteś z chłopakami?- zapytałam
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem dlaczego. Wyszedłem bo czułem się zmęczony ale nagle naszła mnie ochota na spacer, chciałem po raz ostatni zobaczyć tę plaże.. i nagle patrzę i widzę Ciebie. Podchodzę i oto jestem- opieram głowę o jego ramię- I oto jestem- powtarza chłopak jakby zastanawiał się nad sensem swoich słów.
- Jest tyle rzeczy o których chciałabym móc porozmawiać ale boję się konsekwencji tych rozmów- szepczę z nadzieją, że chłopak pomoże mi w jakikolwiek sposób
- Co się dzieje Em? Nie zrozum mnie źle ale od kilku dni nie jesteś sobą….- dłoń Louisa odnajduje moje ramię.
- Och Lou, jestem przygnębiona bo nagle wszystko spada na mnie jak grom z jasnego nieba. Jestem tu, z wami a nie potrafię jakoś cieszyć się tym wszystkim. Nie jestem pewna swoich uczuć. Gdy wydawało mi się, że już wiem jak jest pojawiły się wątpliwości i mnóstwo innych komplikacji. Napisał do mnie Patryk a przecież on nie żyje. Martwię się o Harolda bo on coraz gorzej to wszystko znosi a Zayn przeżywa wyjazd Jenny do NY. Co mam robić?- spoglądam na chłopaka
- Przede wszystkim barć oddech bo się zapowietrzysz- uśmiech wypełza mu na twarz- no i nie możesz się tym wszystkim tak przejmować. Popatrz, są wakacje, czas zabawy a Twoją piękną główkę mają zapełniać jakieś smutne myśli? Odrzuć to wszystko przynajmniej na czas pobytu tutaj. Potem będziemy w Polsce i znów poczujesz się lepiej, tam wyjaśnisz swoje wszystkie sprawy i uwierz mi Em… Będzie dobrze, wiem o tym- delikatny pocałunek w czoło upewnia mnie co do prawdziwości tych słów. Odwracam się i znów spoglądam na morze. To morze, które nauczyło mnie pływać, to morze które przynosiło mi ochłodę w upalny dzień i to morze, które na nowo połączyło mnie i Harry’ego.
- Spójrz tylko- powiedział Lou i wskazał mi obiekt przeszywający niebo, spadająca gwiazda.- Pomyśl życzenie- i zgodnie z tym co polecił mi kolega zatopiłam się w marzeniach i wypowiedziałam: Chcę być szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Wracając do domu myślałam o spadającej gwieździe i nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Myślenie o Harrym stało się dla mnie czymś równie naturalnym, odruchowym i koniecznym, co oddychanie lub mruganie powiekami. Tak samo miałam z myślami. Zastanawiałam się dlaczego sama sobie tak dokopuje, dlaczego wyobrażam sobie zawsze happy end? Przecież tak wcale nie musi być… To jest jak cholerny nałóg, który sprawia, że opadasz na samo dno.
Opadasz na dno a stamtąd nie ma już powrotu. Wszystko ciągnie Cię do środka, grzęźniesz we własnych myślach i sam nie wiesz kiedy ranisz dookoła wszystkich. Tak było ze mną.. Zaczynałam powoli zakopywać się we własnych myślach.
W domku panował półmrok. Jedynym źródłem światła był wyświetlacz telefonu Harry’ego. Chłopak stał i rozmawiał z kimś dosyć intensywnie i z dość dużymi emocjami. Nie chcąc mu przerywać weszłam do łazienki i spłukałam z siebie to wszystko co do tej pory mnie przytłaczało. Świadoma swoich zachowań, słów i gestów wyszłam z łazienki i przykrywając się kołdrą po sam czubek nosa próbowałam wsłuchać się w głos chłopaka stojącego w drzwiach prowadzących do garderoby. Koniec końców próbowałam usnąć ale sen jak na złość nie chciał przyjść. Zrzuciłam z siebie pościel i wychodząc na taras usiadłam pozwalając falom delikatnie podmywać moje stopy. Noc była naprawdę wyjątkowo piękna. Na linii horyzontu widniał Księżyc tak wielki, że moje oczy wprost nie mogły nadziwić się tym nadzwyczajnym widokiem.
Siedząc tak i przyglądając się jednemu z najpiękniejszych widoków na świecie nawiedziła mnie pewna retrospekcja:
Nad brzegiem jeziora Śniardwy, na małym pomoście siedzi ojciec i córka. Gdzieś w oddali, w jednym z drewnianych domków matka krząta się i usiłuje zrobić kolację. Mimo iż jest w zaawansowanej ciąży nie może siedzieć bezczynnie i nic nie robić, ciąża nie jest dla niej przeszkodą w realizowaniu postawionych sobie celów.
Rudowłosa dziewczynka patrzy jak jej ojciec patroszy złowione ryby. Robi to z wielką precyzją i tak aby córka jak najwięcej widziała.
- Fuj, tato jak Ty możesz coś takiego robić- dziewczyna krzywi się widząc ręce mężczyzny ubrudzone w krwi
- Emilko nie narzekaj. Ktoś musi to zrobić abyś miała smaczną kolację- ojciec śle jej promienny uśmiech- Spójrz- kładzie na ręce pęcherz pławny
- Co to?- dwunastolatka przygląda się pęcherzowi z wielką uwagą
- To pęcherz pławny. Pozwala rybie unosić się w wodzie, reguluje poziom jej zanurzenia oraz zmniejsza jej ciężar.-
- Czyli jakby ona go nie miała poszłaby na dno?- pyta robiąc wielkie oczy i chwyta organ leżący na dłoni mężczyzny.
- Tak córeczko. Właśnie tak- dziewczyna przygląda się z zaciekawieniem pęcherzowi po czym snując różnego rodzaju przemyślenia kładzie go na wodzie i patrzy jak fale unoszą go na powierzchni
Po kilku minutach ojciec oznajmiał, że skończył i kieruje się w stronę domku Na werandzie wita go uśmiechnięta żona. Dotyka się swojego brzucha i śmiejąc się mówi, że dzieciaki jak nigdy są aktywne.
Emilia siedzi nadal na pomoście i obserwuje słońce kończące swoją wędrówkę po niebie. Właśnie pierwszy dzień jej wakacji dobiegł końca.
- Patryka spokojnie- dziewczyna leżąca na pomoście uspakaja swojego przyjaciela, który usiłuje zarzucić wędkę- Powoli bo tata będzie na Ciebie zły za popsucie mu jego sprzętu- uśmiech rozjaśnia jej twarz. Z małej, szczerbatej dwunastolatki wyrosła na piętnastolatkę z pięknym uśmiechem.
- Em daj spokój. Wiem co robię- mówi chłopak biorąc ponownie zamach, jednak to też nie przynosi skutków
- Z Tobą to gorzej niż z dzieckiem- Em wstaje i chwytając wędkę w dłonie bierze zamach przepełniony gracją i po chwili wędka odnajduje przypisane jej miejsce.- Taki trudne?- pyta patrząc na blondyna stojącego nieopodal niej
- Z Tobą wszystko wydaje się łatwiejsze- mówi chłopak i w ramach podziękowania składa na jej ustach delikatny pocałunek.
- Wiedziałam, że z Twojego łowienia nic nie będzie, więc…- dziewczyna wyciąga z torby pojemnik- Więc mama dała nam coś zjadliwego na kolację- uśmiech wypełza im obydwojgu na twarz. Podczas gdy ona przygotowuje kolację on przygotowuje stół. Po chwili niczym rodzina zasiadają i zajadając się pysznościami chwalą uroki okolicy. Tuż po zmierzchu ruszają na pomost na którym to trzy lata temu dziewczyna zapoznała się z pęcherzem pławnym. Księżyc powoli dotyka linii jeziora jakby chciał z wodą tworzyć jedność. Pośród przybrzeżnych roślin żaby zaczynają swój wieczorny koncert a świerszcze cykają nieopodal, pośród pól. Tysiące gwiazd rozjaśnia niebo nad zakochanymi, którzy siedzą wtuleni w siebie całkowicie zapomniawszy o świecie
- Wiesz nieraz myślę jakby to było gdybym nie miała Ciebie. Jaka bym była, czy byłabym tak szczęśliwa jak teraz, czy potrafiłabym kochać…. Patryku powiedz mi, że nie opuścisz mnie. Powiedz mi, że zawsze będziemy razem…- dziewczyna zwraca się do chłopaka
- Em oczywiście, że będę z Tobą. Do końca świata! Jesteś moja, na wieki, wieków. Gdybym przestał Cię kochać byłbym najgłupszy facetem świata…- chłopak nagle milknie- Ale Em… Musisz też uwzględnić śmierć. Co zrobisz gdy nagle odejdę, zostawię Cię bez słowa pożegnania?- łzy dziewczyny zaczynają lśnić w jej oczach
- Patryk.. Tak nie będzie- mówi opanowanym głosem
- Em?- głos Harry’ego wyrywa mnie z zamysłu- Em dobrze się czujesz?- pyta mnie chłopak
- Tak, dobrze. Nie mogłam po prostu zasnąć.- odwracam się ponownie do Księżyca. Chłopak siada obok mnie i ujmuje moją dłoń.
- Jutro już wyjeżdżają… Nie mogę w to uwierzyć, że ten tydzień tak szybko minął…- mówi delikatnie rysując kółeczka na moim kciuku
- Ja też w to nie wierzę. Nie chcę w to wierzyć. Ale jakby nie spojrzeć to mamy teraz tydzień dla siebie. Tydzień, sam na sam, na cudownej wyspie… Oh Harry…- spoglądam na niego i widzę jego cudowną twarz- Wiesz, że Cię kocham? Wiesz, że jesteś moim największym szczęściem?- jego oczy lśnią w blasku księżyca
- Wiem Em, wiem o tym. Wiesz kiedyś sądziłem… Głupi byłem, że tak myślałem ale kiedyś był taki czas, gdzie starałem się o to abyś pokochała mnie tak jak Patryka. Był taki czas kiedy adorowałem Ciebie tylko ze względu na Lou, aby był zazdrosny. Nie wiem co chciałem wtedy osiągnąć… Może chciałem sprawdzić czy jakaś dziewczyna jest w stanie na mnie spojrzeć? Może próbowałem zwrócić na siebie czyjąś uwagę bo potrzebowałem pomocy? Wiem, jak złe jest bawienie się czyimiś uczuciami ale wiedz teraz, że tak nie jest… Kocham Cię tak mocno jak nie kochałem jeszcze nikogo. Tak naprawdę to Ty jesteś moją pierwszą miłością, tak naprawdę to Ty doceniłaś mnie takiego jakim jestem i nie odrzuciłaś. Dziękuję Ci za to….- chłopak zaczął obdarowywać mnie skromnymi pocałunkami. Jego delikatnie usta zaczęły muskać moją szyję a to z kolei zaczęło przyprawiać mnie o dreszcze. Lekko zaczęłam przesuwać się w bok jakby nie chcąc czuć jego dotyku na moim ciele. Gdybym wiedziała, że takie ,, uciekanie” skończy się ponowną kąpielą, nie zrobiłabym tego. W pewnym momencie byłam już tak blisko końca tarasu, że chcąc nie chcąc, pogrążona w niebywałej radości i rozkoszy wpadłam do wody z głośnym pluskiem. Chłopak patrzył na mnie z góry rozbawionym wzrokiem i śmiał się ile sił dała mu matka natura. W pewnym momencie nie wytrzymałam:
- Harry przestań się śmiać i dawaj mi no tu tę rękę- wyciągnęłam swoją dłoń na co chłopak opamiętawszy się zrobił to samo. To teraz się śmiej. Pomyślałam i jednym mocnym pociągnięciem sprawiłam, że chłopak znalazł się w wodzie i zaznał tego cudownego uczucia jakim jest brodzenie w nie tak ciepłej już wodzie. Śmiałam się wniebogłosy co spotkało się z protestem Harry’ego i jego pytankiem ,, No jak możesz Em? No jak możesz się ze mnie śmiać?” Nie miałam pojęcia dlaczego to robiłam. Być może zaczęłam wracać nowa ja? Być może zaczynałam stawać się optymistką?
Hello!!!
HEY GIRL... I LOVE YOU... YES, YOU :)
Tak, to zdjęcie tak mówi.. :)
Nasz Zayn... Awww..
Zgodnie z obietnicą dodaję nowy rozdział.
Jak wam się podoba team Emma & Harry?
Mi strasznie podoba się ten rozdział.. Jest taki...
Och... Taki miły :D
Zresztą to wam pozostawiam pole do popisu podczas oceniania.
Mam małą niespodziankę KLIK
Buziaki ;)
Kocham, Magda
Emzza to najlepszy duet jaki kiedykolwiek mógł by się zdarzyć! Kocham tą parę i nie chciałabym żeby się rozpadli.
OdpowiedzUsuńMy też Cię kochamy!!! I to nie wiesz jak!
Mi też się podoba ten rozdział :D I to nawet nie wiesz jak bardzo ;3
xxx
zgadzam się z koleżanką powyżej !!! Em i Harry = ;*** kocham ich!!! tak jak Ciebie twoje dwa blogi o 1D i widzę, że założyłaś też blog o sobie, świetnie :P jestem z ciebie dumna :)) mi się rozdział też strasznie podoba, naprawdę kiedy go przeczytałam i kolejny raz przyznałam rację twojemu ogromnemu talentowi to nie wiem czy prowadzenie mojego bloga ma sens :(( no niestety... dziękuję za to, że nadal jesteś z nami i czytanie tego bloga jest dla mnie wisienką na torcie po tym okropnym, męczącym dniu :))) chociaż raz tego dnia moja twarz może rozkoszować się uśmiechem :D DZIĘKUJĘ ZA TO I KOCHAM CIĘ :** HANKA :)
OdpowiedzUsuńNie no, aż jestem na siebie zła, że nie skomentowałam poprzedniego, tak gonisz z tymi rozdziałami. W każdym razie rozdział wspaniały, taki miluśny, po prostu cudowny. Madziu kochana, dzisiaj nie będzie eseju, miałam straszny dzień i po prostu nie mam weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję że jesteś z nami i piszesz dla nas tak cudownie.
Kocham
Emily <3
Oooo.... cudny <33 Po prostu kocham tą parkę ;)) Cały rozdział GENIALNY. I bardzo się cieszę że rozpoczęłaś bloga o sobie ;3 Szczerze, to nie wiem co mam Ci powiedzieć... Może po prostu to że jesteś MEGA :D Podziwiam Cię za Twój wielgaśny talent i wytrzymałość ;* Ja Cię po prostu wielbię! :D Ciebie i Twojego bloga ;3 Czekam z niecierpliwością na następny!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, a po drugie mocno Cię kocham i ten rozdział jest przecudowny! Kurde.. aż nie wiem co napisać. Przeczytałam go 2 razy.
OdpowiedzUsuńJednak Emma&Harry to chyba najlepszy związek. Ich miłość jest taaaaaaka piękna. W ogóle to wszystko jest romantyczne. Nawet taki seksowny Malik nie może zburzyć ich związku. No chyba, że planujesz coś innego ;>
Czuję się tak mega pozytywnie po przeczytaniu tego rozdziału. Nie wiem dlaczego. To wszystko dzięki Tobie Miśku ;)
Olałke ♥
Zapomniałam dodać, że nowy wygląd bloga bardzo mi się podoba! ;))
UsuńRozdział cudowny, zresztą jak każdy;) Kocham Twoje opowiadania
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział
Pozdrawiam:*