czwartek, 20 września 2012

Rozdział 84

Nigdy w życiu nie myślałam, że to właśnie ja stanę się powodem czyjejś śmierci. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała patrzeć na śmierć ukochanego… Ponownie.
Jego ręka a raczej nóż, który trzymał w ręce przeciął ze świstem powietrze.
- Harry nie!- w moich oczach stanęły łzy a w płucach zabrakło tchu. Serce na moment zatrzymało swoją akcję a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Spoglądałam na ostrze, które z każdą chwilą znajdowało się coraz bliżej jego serca.
- Aaaa!- wrzasnął chłopak jakby chcąc dodać sobie otuchy- Aaaaa zapomniałem powiedzieć Ci, że Cię kocham- zatrzymał ostrze tuż przy samej klatce piersiowej- Bez tego nie mógłbym odejść na zawsze- uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Ty jesteś chory psychicznie wiesz o tym?- wstałam czując pierwsze łzy na policzku. O mało go nie straciłam… Z własnej głupoty…
- Hej…- chłopak wstał z łóżka i podszedł do mnie- Przecież wiesz, że bym tego nie zrobił. Zresztą wiesz jaki ja jestem, to wszystko w ramach żartu. Em nie płacz- uśmiechnął się do mnie tym cholernie pogodnym uśmiechem. Uśmiechem dobrego chłopca.
- Kurwa Styles nie pierdol. O mało Cię nie zabiłam- powiedziałam i wyszłam z domku. Na zewnątrz wiał mocny wiatr i padał deszcz co w tym połączeniu dawało mocną ulewę. Usiadłam na schodkach i ukryłam twarz w dłoniach. Wiem, że to co mogłoby się wydarzyć miałoby opłakane skutki i powinnam się cieszyć, ze nic takiego się nie stało ale… Ale nie mogłam pojąć tego jak mogłam być taka nieodpowiedzialna i bezmyślna.
- Chodź do środka, przeziębisz się- powiedział stojący za mną chłopak. Pokręciłam przecząco głową. On natychmiast zareagował i wziął mnie na ręce niosąc po raz drugi tego dnia do góry nogami.- Nie będziesz mi się tu sprzeciwiać.- postawił mnie w holu.- Posłuchaj… Wiem, że myślisz, że było to bardzo nieodpowiedzialne z Twojej strony ale patrz, jestem tu, cały zdrowy i w jednym kawałku a to był tylko niewinny żart. Przecież wiesz, że nie miałbym tyle odwagi aby zrobić coś takiego.- zbliżył się i złapał moją dłoń- Czujesz?- położył ją na sercu- Ono ciągle bije… Nawet ze zdwojoną siłą- przywarłam do niego. Tak niewiele brakowało, tak niewiele brakowało a straciłabym sens mojego życia, ponownie. – Poza tym- kontynuował- nie zostawiłbym Cię bo moje miejsce zająłby pewnie Zayn a na to kochanie nie pozwolę. A teraz jak pozwolisz idę dokończyć film i idę spać- odwrócił się
- Harry? Nie będziesz miał mi tego za złe jak pójdę i zajrzę do Lou? Martwię się o niego-
- Nie no coś Ty idź. Nazwij go burakiem. Buraczany Louis- zaśmiał się lokowaty a ja ponownie musiałam zmierzyć się z chłodną nocą.

W pokoju panował mrok. W górze unosił się zapach jogurtu i pieczonych ziemniaków. Zapewne wrócił Niall. Weszłam do pokoju w którym spał Lou i bacznie się rozejrzałam. Ani śladu chłopaka
- Lou? Lou?- szepnęłam będąc lekko wystraszona jego nieobecnością. Zero odpowiedzi, zero jakiejkolwiek reakcji.
- Bu!- ktoś z tyłu złapał mnie za talię a ja aż podskoczyłam do góry- Aleś Ty strachliwa… I mokra- stwierdził jak się okazało Niall.
- Gdzie jest Louis?- zapytałam nie zwracając zbytnio uwagi na blondyna
- Jest w łazience, źle się czuje- powiedział chłopak zapalając światło. Co prawda lekko mnie ono oślepiło ale po chwili przywykłam. Spojrzałam od razu w stronę jedynej osoby w tym pokoju. Chłopak siedział w rogu i jak zwykle coś wcinał. Jego twarz.. Zaraz, coś było nie tak z jego twarzą.
- Niall Ty…- chciałam zapytać a chłopak spojrzał na mnie. Wybuchłam śmiechem- Twoja twarz- wydusiłam z siebie. Była cała czarna. Wyglądał jak mały murzynek Niall.
- To zapewne od dymu z ogniska…- powiedział przeżuwając pokarm- Reszta została a ja musiałem przyjść bo Lou…- chłopak złapał się za buzię- Cholera, za długi jęzor.- skarcił się
- Bo Lou co? Niall to nie są żarty, mów co z Louisem. On może trafić do szpitala- zarzuciłam
- Oj no po prostu nie mógł usnąć i przyszedłem mu zaśpiewać kołysankę. I jak tak mu śpiewałem to od tej słodyczy zemdliło go i ot co, siedzi w kiblu już od 15 minut-
- Normalnie dzieci…- wyszłam z pokoju i zapukałam lekko do łazienki- Lou.. Lou jak się czujesz?- cisza… cisza przerywana delikatnym szlochem
- Źle.- jego głos był słaby- Wejdź… Wejdź jak chcesz.- Otworzyłam delikatnie drzwi i ujrzałam Louisa przytulającego się do muszli klozetowej. Był niezwykle blady i wycieńczony tym wszystkim. Dotknęłam jego ramienia i pocałowałam czoło
- Wiesz, że musimy pojechać do szpitala prawda?- zapytałam się na co on zrobił wielkie oczy- Lou to nie żarty, tak nie powinno być. Nie powinieneś wymiotować…- powiedziałam dotykając jego czoła- i mieć temperatury.- wstałam i wyszłam z łazienki. Pobiegłam do siebie i chwyciłam moją torbę. Harry już zasnął więc napisałam mu kartkę w której wyjaśniam gdzie się podziałam i co mnie zmusiło do takiego czynu. W mgnieniu oka znalazłam się znów w 392 ( domek Louisa i Niall’a) i spakowałam do torby dokumenty pasiastego i jakąś koszulę.
- A wy gdzie?- zapytał mnie Niall widząc jak wyciągam Lou z łazienki
- Jak to gdzie? Do szpitala. Ale Ty- wskazałam na niego ręką widząc jak chce wstać- Ty zostajesz, jesteś pod wpływem- i wyszłam bez słowa.

- Czy naprawdę musimy jechać?- zapytał mnie Lou gdy wyjeżdżaliśmy spod hotelu.
- Tak musimy. Ja nie chcę aby mojemu przyjacielowi stało się coś złego- powiedziałam na co chłopak blado się uśmiechnął.
- To my jesteśmy przyjaciółmi?- zapytał zdziwiony
- No a nie? Dla mnie sprawa jest prosta. Nie udało nam się w związku bo być może nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Przyjaźń jest czymś naturalnym po związku…- powiedziałam udając pewną siebie. Tak naprawdę cholernie bałam się o niego, bałam się że go stracę.- Na pewno czuję do Ciebie coś jeszcze ale  nie jest to Lou wielka miłość, to nie jest takie silne uczucie jak kiedyś. Przepraszam, że aż na tyle czasu zawróciłam Ci głowę ale… sama nie wiem czego oczekiwałam.- wydusiłam z siebie swoje przemyślenia
- Ty żartujesz? Dla mnie to był najlepszy czas w życiu. Starałem się w jakiś sposób zastąpić Tobie i Patryka i rodzinę ale widać do niczego byłem… Ale taki mój urok, że nic nie potrafię- chłopak utkwił wzrok w przedniej szybie a mnie zrobiło się go żal
- Lou byłeś naprawdę wspaniałym chłopakiem. To dzięki Tobie zapomniałam o tym całym bólu, to dzięki Tobie stał się on znośniejszy. Naprawdę… Jesteś wyjątkowym człowiekiem i uwierz mi jesteś wymarzonym chłopakiem dla każdej z dziewczyn. Lou…- spojrzałam w jego stronę ale on nic nie odpowiedział. Czyli to już nastało. Cholernie go zraniłam.

- Wstawaj- podałam rękę chłopakowi gdy staliśmy na parkingu. On posłusznie mi ją podał a powoli ruszyliśmy o budynku. W recepcji wyjaśniłam kobiecie o co chodzi a ona przyprowadziła wózek i posadziła na nim chłopaka.
Weszliśmy do Sali w której była młoda dziewczyna chyba również poparzona. Gdy zobaczyła Louisa aż przetarła oczy, najprawdopodobniej nie wierzyła, że to on. Po chwili zjawił się lekarz i obejrzał rany Lou.
- Ta młoda dziewczyna uratowała Pana. Niech Pan będzie jej wdzięczny- powiedział po czy powiedział do pielęgniarki jak ma postąpić. Najpierw nałożyła mu jakąś maść a potem sięgnęła po igłe. No i się zaczęło. Panika w jego oczach to było mało, on się bał jak nigdy dotąd. Próbowałam go uspokoić ale poszło to na marne.
- Lou!- uderzyłam go w twarz- To tylko igła!- wrzasnęłam bo ten jego strach doprowadzał mnie do szału. Byłam strasznie rozdrażniona… Nie wiem dlaczego- Przepraszam. Chodź tu- przytuliłam go a wtedy pielęgniarka podpięła mu wenflon a on lekko syknął.
- I widzisz? Już po bólu- pogłaskałam jego głowę i lekko pocałowałam. Piguła podpięła go do kroplówki i powiedziała:
- Nie jeść, nie pić, siedzieć i się nie ruszać- i opuściła pomieszczenie. Odetchnęłam z ulgą bo ta kobieta wywoływała u mnie mieszane uczucia. Spojrzałam na chłopaka- w oczach miał łzy. Wyglądał dosłownie tak jak tego dnia w którym powiedziałam mu, że między nami koniec. Niepewnie się uśmiechnęłam. Ujęłam jego dłoń i zaczęłam muskać swoimi palcami jego.
- Dziękuję- wyszeptał. Dziewczyna która siedziała niedaleko nas zasnęła.- Dziękuję za to, że jesteś dla mnie taka dobra- powiedział i poprawił się na fotelu.
- Ciiii- szepnęłam przykładając palec do ust- Zaraz wrócę- powiedziałam i wyszłam z Sali. Potrzebowałam porządnej mocnej kawy. Potrzebowałam chwilę na to aby odetchnąć.

Usiadłam na jednym z tych cholernie niewygodnych plastikowych foteli z kubkiem kawy w dłoni. Przypominałam sobie każdą chwilę, którą spędziłam z Louisem. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech no bo jakby nie patrzeć te wspomnienia były miłe, aż nadto miłe. To właśnie one rozpoczynały moje nowe życie i to właśnie one sprawiały, że moje serce w tym momencie lekko podskakiwało do góry. Louis zawsze był wobec mnie czuły, opiekuńczy i troskliwy. Ostatnie miesiące naszego związku nie były takie jak powinny być ale cóż.. Widać było, że coś jest na rzeczy. Jakby nie było to on mnie zdradził z El ale… ja już mu to wybaczyłam. Nie czuję do niego żadnej urazy nawet jeśli chodzi o tę ciążę… -Poczułam falę gorąca zalewającą moje ciało.- Teraz…. Który to byłby już miesiąc? 4 czy 5? Zresztą jakie to ma znaczenie? Nie poradziłabym sobie w roli matki… W sumie dobrze, że stało się tak jak się stało.- Upiłam kilka łyków kawy-. Chciałabym mieć dziecko i chciałabym aby należało ono do mnie i do Harry’ego ale teraz stanowczo było na to za wcześnie.
Dopijając kawę była już nieźle pobudzona więc z uśmiechem na twarzy weszłam do Sali i zastałam przesłodki widok. Lou spał oparty o łapkę, która była wygięta pod dziwnym kątem. Uśmiechnęłam się i ułożyłam go tak aby jego głowa spoczęła na moim barku. Głaskałam jego dłoń i było mi o dziwo naprawdę dobrze.
Około godziny 3.30 Louisowi skończyła się kroplówka. Najdelikatniej jak potrafiłam przesunęłam chłopaka i poszłam po pielęgniarkę. Ta przyniosła mu znacznie mniejszą, na oko miała tylko 0,5 litra. Chłopaka nawet nie obudziła zmiana pojemniczka, tak był wymęczony. Zapytałam czy potrzebne będzie podjęcie jakiś racjonalnych kroków jednak ona odparła, że ma unikać słońca i smarować pęcherzyki maścią. Zadowolona z tego, że nie będzie musiał spędzić kilku dni w szpitalu usiadłam i wpatrywałam się w jego twarz.
- Widać, że bardzo go kochasz…- powiedziała dziewczyna, która najwyraźniej przyglądała się nam od dłuższego czasu.
- Co? Och….Nie… My jesteśmy tylko przyjaciółmi, byliśmy razem ale nam nie wyszło.- uśmiechnęłam się wyjaśniając jej całą sytuację
- To w takim razie widać, że Ci go brakuje. Tęsknisz za jakąś jego częścią, brakuje Ci tego czegoś w nowym związku…- stwierdziła z pewnością w głosie.  Uśmiechnęłam się niepewnie ale ona miała rację.. Brakowało mi czegoś ale sama nie wiem czego…
- Może i masz rację? Kocham Louisa ale to już nie jest to uczucie co kiedyś. Trudno jest przestać kochać kogoś z dnia na dzień ale…. Jakoś sobie radzę- zakończyłam tę jakże wylewną rozmowę. W ogóle to co ją interesowały moje problemy? To pewnie jakaś cholerna fanka, która tylko czeka na nowe plotki o swoim idolu…
Odwróciłam się aby spojrzeć na dziewczynę ale jej już nie było. Dziwne.
- Przed chwilą wyszła- powiedział lekko zaspanym głosem mój chorowitek
- I jak się czujesz?- zapytałam przeczesując ręką jego poczochrane włosy
- Bywało lepiej.- blady uśmiech przyozdobił jego twarz- Na pewno już nic mnie nie boli i mnie nie mdli- kroplówka zeszła już do połowy
- To dobrze, cieszy mnie to- spojrzałam w jego oczy, które były na wpół przymknięte
- Nie patrz tak na mnie bo się zaczerwienię- zażartował czyli to oznaczało, że wraca do siebie
- Wiesz… Uwiodły mnie Twoje włosy- Uśmiechnęłam się, odwróciłam wzrok i spojrzałam przez szybę. Był stąd piękny widok na zatokę lub coś w tym stylu. Światła ulicznych latarni odbijały się w wodzie a na ławeczkach siedziało mnóstwo ludzi. 4.15 więc to nie dziwne. O tej porze większość klubów zostaje zamknięte.
- No i teraz to Ty się na mnie patrzysz- stwierdziłam wcale nie odrywając wzroku od szyby. Czuła, po prostu czułam jego wzrok na sobie
- Po prostu nie potrafię zrozumieć co mnie podkusiło do tego aby zrobić skok w bok z El. Jesteś przecież idealna.- pochlebiało mi to ale nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy
- Lou było i minęło. Jesteśmy przyjaciółmi i jest nam z tym dobrze.- odparłam i do momentu w którym przyszła pielęgniarka i nie odpięła chłopaka od kroplówki nie odważyłam się spojrzeć w jego stronę.
W aptece tuż obok szpitala wykupiłam maść potrzebną chłopakowi. Oczy powoli mi się zamykały ale musiałam być teraz czujna. Musiałam dojechać z nami do hotelu bez żadnego problemu.

Milczeliśmy. Żadne z nas nic nie chciało powiedzieć. Dla mnie sprawa była jasna ale dla chłopaka chyba nie. Wiedziałam, że to go gryzie ale cóż Lou, ja nie mogę Cię kochać, nie chcę.
Powieki prosiły mnie o chociażby godzinę snu. Bałam się tego, że zasnę za kierownicą i spowoduje wypadek ale ku mojej radości nic takiego nie miało miejsca.
Pod hotelem zjawiliśmy się dokładnie o 5.01. Szliśmy w milczeniu, tak na nas podziałała szpitalna atmosfera. Za dużo wspomnień, za dużo słów, za dużo gestów. Nie chciałam go w żaden sposób ranić ani też dawać niepotrzebnych nadziei. Wydawało mi się, że wszystko między nami jest jasne, przyjaźń nic więcej ale samotny tryb życia Lou nie pozwalał mu o mnie zapomnieć i być może to było przyczyną tego, że ciągle żywił do mnie jakiegoś rodzaju uczucia wyższe. 
Postanowiłam odprowadzić go pod sam domek i położyć do łóżka. Tłumaczyłam sobie to jako naturalny odruch, tłumaczyłam to sobie jako chęć bycia spokojną przez kolejne kilka godzin dopóki ponownie się nie zobaczymy. I tak też zrobiłam. Gdy Lou przebierał się w toalecie otworzyłam okno i wpuściłam trochę świeżego powietrza, które oczyściło atmosferę. Niall spał niczym zabity z niedojedzonym ziemniakiem w ręku. On jak zwykle tylko jedzenie i jedzenie. Ale to właśnie czyniło go wyjątkowym i niepowtarzalnym. Przykryłam chłopaka kołdrą, wyjęłam jedzenie z ręki i ucałowałam czoło. To samo zrobiłam z Lou i życzyłam mu słodkich słów wychodząc z domku.

- Zayn? Co Ty tu robisz?- zapytałam mulata, który jak gdyby nigdy nic siedział u szczytu schodów prowadzących do mojej kwatery.
- Palę.- powiedział i zaciągnął się papierosem. Szary dym uniósł się do góry zasłaniając wschodzące słońce. Usidłam obok niego i wyciągnęłam papierosa z jego dłoni. Włożyłam go do swoich ust i mocno pociągnęłam. Dym znalazł się w moich płucach i delikatnie je popieścił. Z wielką precyzją wypuściłam go z płuc i rzekłam
- Mam zjebane życie. Nie wiem czego chcę. Dobranoc.- i znikłam za drzwiami zostawiając chłopaka samego ze swoimi myślami.
Sen przyszedł szybko, może o wiele za szybko. Nim zdążyłam położyć twarz na poduszce Morfeusz porwał mnie do swojej krainy.
Śniło mi się, że ponownie jestem uczestniczką owego wypadku sprzed roku. Widziałam całe zdarzenie tylko z całkowicie innej perspektywy. Widziałam je z góry. Wydawało mi się, że gdyby karetka przyjechała kilka minut wcześniej szansę na przeżycie miałyby również dziewczynki. Wiedziałam, że to, że tu jestem jest swojego rodzaju darem. Darem z niebios.
Kolejnym obrazem jaki wytworzyła moja podświadomość był lot do Londynu i poznanie chłopaków. Pamiętam jaka byłam wtedy i jaka jestem teraz. To całkowicie inny świat, całkowicie inna ja. Potem przyszła kolej na zdradę, tylko nie była to zdrada Louisa tylko Harry’ego. Stał z jakąś blondynką i obejmował ją w pasie. Szeptał jej coś do ucha a następnie oboje wybuchli śmiechem. Nie chciałam na to patrzeć, nie chciałam tego czuć i… Nagle powrót do rzeczywistości. Oczy ciągle pozostają zamknięte a do moich uszu docierają strzępy rozmowy. Rozmowy Zayn’a i Harry’ego.
- Nie Zayn, niech ona śpi. Całą noc była w szpitalu. Może później pójdziecie?-
- Dobra. Mi to jest obojętne. Niech śpi. Może chociaż weź jej śniadanie?- pyta mulat i po chwili słyszę delikatnie zamykane drzwi. Pozostaję sama, słyszę bicie własnego serca i wewnętrzny głos nakazujący mi w końcu wybrać to co jest dla mnie dobre. Ale moje serce nie umie wyzbyć się uczuć do Louisa lub Zayn’a. O Patryku już nawet nie myślę bo wiem, że jeżeli przestałabym go kochać znikła by ta część mnie w której byłam zdecydowana.
Tak, muszę być stanowcza, zdecydowana i przygotowana na ewentualne poniesienie konsekwencji moich czynów. Kocham Harry’ego to właśnie z nim chcę być i chcę być szczęśliwa. Zayn to mój przyjaciel tak samo jak Lou. Wszystko co wydawało mi się być ogromnym uczuciem tak naprawdę jest przelotnym zauroczeniem i nic więcej. Do Louisa i owszem czuję sentyment ale nic więcej. Zayn’a kocham jak brata, jak najlepszego brata pod słońcem. I tyle. Teraz wstanę, ubiorę się w coś ładnego i pomaszeruję z BRATEM na kurs pływania. Potem spędzę kilka uroczych godzin z resztą drużyny a wieczorem… Wieczorem wybiorę się na potańcówkę z MOIM JEDYNYM CHŁOPAKIEM. Tak więc wszystko wyjaśnione. Wstaję.
Otwieram oczy i widzę słoneczko. Napawa mnie to pozytywną energią i nie zważając na zmęczenie wędruję pod prysznic wesoło podśpiewując. Cieszę się z każdego słonecznego promyka, który dotyka mojej skóry. Jest on niczym najlepszy masaż. W końcu moje mięśnie rozluźniają się a ja w pełni zrelaksowana ubieram strój, na niego sukienkę i zamykając kwaterę wędruję do stołówki. Na zewnątrz budynku widzę moich znajomych, którzy z daleka machają do mnie i śmieją się wesoło
- No witamy, witamy naszą mała bohaterkę- mówi Liam i posyła mi uroczy uśmiech- Zmęczona?-
- Witajcie, tak odrobinę tak ale co będę robić w nocy? Szkoda marnować tak pięknego dnia na wylegiwanie się w łóżku. Poza tym idę z Zayn’em na kurs pływania także moi kochani widzimy się dopiero na obiedzie- widzę jak Niall robi smutną minę i udaje, że płacze. Uśmiecham się sama zdziwiona swoim optymizmem. Czyżby jedna rozmowa z moim alter- ego przyniosła takie skutki?- Lou jak się czujesz?- pytam chłopaka pochylonego nad talerzem z jajecznicą
- Dobrze, dziękuje- posyła mi uśmiech. Harry bacznie mi się przygląda- No co? Mam coś na twarzy?- pytam zdziwiona
- Nie, po prostu bardzo ładnie wyglądasz- uśmiecha się pogodnie dotykając mojej twarzy
- Tylko uważaj na gałki oczne!- mówię i obydwoje wybuchamy śmiechem. Każdy patrzy na nas jak na wariatów a ja mówię, że nie ważne i postanawiam zjeść coś treściwego.
Z tego co udało mi się zauważyć Zayn trzymał za rękę Jennę wiec to może oznaczać tylko jedno- są parą. Ucieszyło mnie to i cóż.. Pozostały czas, który mieliśmy przeznaczony na śniadanie minął nam na swobodnych rozmowach i częstymi wybuchami śmiechu. I o to chodzi!

Podoba się??
Ludzie umarłam. Dzisiaj jest premiera teledysku do LWWY!
Umarłam :)
Cóż, zgodnie z obietnicą mamy 84. oceniajcie, pytajcie, co tylko chcecie:)
A dziś dostałam 5! z polskiego! No i 3 ale 5 w moim przypadku to skrajna przypadłość :)
Zatem.. Magda ma dziś luz bo spr. z biologi za nią :P
Nie był taki trudny!
Sądzicie, że będzie coś więcej pomiędzy Emmą a Louisem?
Czy myślicie, że te okoliczności zmienią jej stosunek do byłego chłopaka?
Czy podejrzewacie, że ten kurs pływania w jakimiś stopniu odżywi uczucia Em do naszego słodkiego mulata?
Osobiście bardzo was przepraszam za to, że nie dodawałam tak długo rozdziałów ale rozumiecie.. Szkoła.
Wiem, że to żadne wytłumaczenie, że powinnam była wiedzieć z czym wiąże sie prowadzenie bloga ale ja na prawdę nie sądziłam, że w tym roku będzie taki natłok nauki.
Za rok matura i chcąc nie chcąc musze się przyłożyć.
Zapewne Ci z was, którzy również chodzą do liceum rozumieją mnie.

Tu możecie obejrzeć najnowszy teledysk chłopców!
Jaram się tym! Zayn! Mój Panie jaki on jest cudowny :)

Pozdrawiam, Magda

9 komentarzy:

  1. LWWY JEST NIE ZIEMSKIE!!! Tylko ubolewam że Hazza [;.;], Niall i Lou mają tak mało solówek...
    Mam nadzieję że się nic nie wydarzy bo Emzza forever <3
    Super rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziuuuuuuu ale nas rozpieszczasz! Tu rozdział i tam ;)
    Ja już sama nie wiem co myśleć o Louim.. Pamiętam rozdziały jak byli razem i stanowili fajną parę, ale teraz jest Harry i chyba to on jest tym jedynym dla Emmy, ale to tylko moje przemyślenia.
    Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś końcówką ostatniego rozdziału! Całe szczęście to tylko żarty ;)
    A co do LWWY to jak przyszłam ze szkoły po nudnym dniu to od razu humorek mi się poprawił na ujrzenie teledysku.
    Awww ja też się jaram Zayn'em! Te jego minki, omg <33 Cudo normalnie *_*
    Trzymaj się
    Alex ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwolenniczka Zayn'a? Bo ja ogromna:D
      A muszę czasem was postraszyć abyście przeczytały kolejny :P
      Sądzę, że kolejne rozdziały lekko was... rozczarują? Na pewno troszkę zaskoczą:)
      A no tak, muszę was rozpieszczać :P
      A Ty ucz się niemieckiego! :P

      Usuń
    2. Największą zwolenniczką to jestem Louis'a, ale Zayn w tym teledysku to taki booooski,że sjfohnsioghi ♥
      Rozczarują? Hmm.. jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś!
      Jak tu mam się uczyć niemieckiego skoro czekają na mnie rozdziały od Madzi? No jak?!

      Usuń
  3. Zgadzam się z przedmówczynią LWWY jest nie z tej planety, a Emzza czy jak to się tam mówi po prostu nie może się rozpaś... Chyba pękłoby mi coś w serduchu, może, prawdopodobnie, no nie wiem... W sumie wszystko może się zdarzyć, tak? A rozdział po prostu cudowny, i'm yours forever! xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Madziu potwierdzam moje poprzedniczki, rozpieszczasz nas, ten rozdział po prostu nieziemski. Musze przyznać, że czegoś brakuje mi w związku Emmy i Harrego, no nie wiem, coś mi nie pasuje. Louis sierota totalna, no ale to w końcu nasz Louis. Taaak pamiętam te cudowne rozdziały z Louim, ale ja już sama nie wiem, przedstawiasz nam każdego z chłopców w innym świetle i to jest naprawdę wspaniałe. Ja osobiście pisząc takie opowiadanie nie wiedziałabym którego z nich wybrać dla Em, bo każdy jest wspaniały. Mam wrażenie że Zayn znajduje pocieszenie w Jennie, no ale wiesz to tylko ty. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterki, jak na razie każdy rozdział czytam w totalnym skupieniu i nikt nie ma prawa mi przeszkadzać, bo od razu zabijam wzrokiem. Zawszę kiedy widzę że jest nowy rozdział czekam z nim do wieczora, kiedy mam chwilę oddechu, żeby przeczytać go na spokojnie i w totalnej ciszy. Kiedy już zacznę nie potrafię się oderwać. Nawet nie wiesz jak dziwię się skąd ty masz w sobie taki talent. To co piszesz jest po prostu cudowne, a ja nie potrafię znaleźć słów żeby to opisać. Co do LWWY, nie powiem że mi się nie podoba, ale coś jest ze mną nie tak, albo z tą piosenką, bo nie chce mi wpaść do ucha. Za to teledysk nieziemski, przywołuje wszystkie wspomnienia i mogłabym go oglądać cały czas. Gratuluję piąteczki z polskiego, ja niestety siedzę w domu, z antybiotykiem, i już czuję te zaległości w szkole. No nic jakoś przetrwam. Życzę ci wiecznej weny, na wspaniałe rozdziały jak ten. Kończę już ten esej, bo już chyba zasnęłaś czytając to :P
    Powodzenia w szkole i wszystkiego co najlepsze.
    Kocham
    Emily <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Twojego bloga!! Pochłonęłam go caluśkiego w 2 dni ;3 Jesteś niesamowita i chciałabym pisać kiedyś tak dobrze jak Ty ;) Jak coś to zapraszam do mnie http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, masz fantastycznego bloga i rozdzialy. Wiec moglabys ocenic jak moje wypadlo? Jestem nowa na blogach dlatego sie nie znam .
    http://when-dreams-enjoy.blogspot.com/
    A tak wogole, polecilabys mnie na twoim blogu? z gory dziekuje *♥*

    OdpowiedzUsuń
  7. hej, zapraszam na nowy rozdział, na hard-bland-sensitive.blogspot.com, zachęcam do komentowania, wyrażania swojej opinii - Emilie

    OdpowiedzUsuń