piątek, 28 września 2012

Rozdział 87

I w końcu nastał wieczór. Harry krzątał się z kąta w  kąt poszukując swoich porozrzucanych po całym domu rzeczy. Szykował się na wieczorne wyjście z chłopakami do tutejszego baru. Nie miałam mu tego za złe, że chce porozmawiać ze swoimi kumplami beze mnie- mężczyźni czasem też potrzebują się zwierzyć komuś ze swoich problemów.
- I jak?- zapytał chłopak pokazując się mi.
- Perfection- powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha. Chłopak był świetnie ubrany. Miał na sobie  czerwoną marynarkę a pod spodem czarny T-shirt z logiem jakiegoś zespołu. Spodnie koloru czarnego idealne pasowały do czarnych trampek a całość wieńczył zapach perfum.
- Tylko mi się tam nie upij- powiedziałam i pocałowałam go w policzek
- No coś Ty, kochanie. Godzina, góra dwie jestem z powrotem  Oni jutro o 10 mają samolot. Trzymaj sie- posłał mi buziaka w powietrzu i wyszedł delikatnie zamykając drzwi. Opadłam na znajdujące sie nieopodal mnie łóżko i westchnęłam głośno jakby chcąc dodać sobie tym otuchy. Postanowiłam ogarnąć trochę całe nasze mieszkanko. W końcu za niecałą godzinę spodziewałam się gości więc jakoś muszę utrzymać swoją reputację o ile taką jeszcze miałam w oczach dziewczyn.

- Halo, halo ! Moja droga a co to za leniuchowanie ?- zapytała mnie czerwonowłosa dziewczyna rzucając się obok mnie na łóżko.
- Straciłam wszelkie siły sprzątając tutaj- powiedziałam lekko podnosząc sie do góry- A gdzie Jenna ?-zapytałam gdy nie ujrzałam jej
- Zaraz ma przyjść- powiedziałam Marry i zaczęła wyjmować wszystko to co przyniosła ze sobą. Czego tu nie było ? Od alkoholu począwszy a skończywszy na paluszkach serowych. Włączyłam muzykę i wyjęłam koszyczek z moimi kosmetykami. W planach mieliśmy domowe SPA i takie tam różne pierdołki. W końcu pojawiła sie Jenna a wraz z nią chłód wieczoru. Usiadła obok nas i sama nie wiem kiedy poczułam się wśród dziewczyn tak cholernie dobrze iż śmiało mogłabym nazwać je moimi przyjaciółkami.
- Dobrze całuje Liam ?- zapytałam Marry gdy ta malowała mi paznokcie u nóg.
- Dziewczyno... To jest poezja- Marry rozmarzyła się uciekając myślami do ust Liam’a
- A Harry daje radę ?- Jenna spojrzała na mnie
- On nawet przekracza granice. Jest niesamowity- uśmiechnęłam się
- Ty byłaś też z Lou tak ?- zapytały mnie dziewczyny na co kiwnęłam głową- No i jak ? Bo sądząc po jego ustach całowanie go to raj dla duszy-
- Wiecie... Nie pamiętam jak to było ale wiem, że nigdy nie żałowałam tego. Lou jest kimś dla mnie na prawdę ważnym i kimś dla mnie wyjątkowym. W ogóle każdy chłopak z 1D jest kimś wyjątkowym  Cieszę się, że ich poznałam no i cóż... Nie zamierzam rezygnować z tego co mam- puściłam oczko i zaczęłam nakładać Jennie maseczkę na twarz.
Wieczór był bardzo przyjemny, rozmów nie było końca. Dzieliłyśmy się wszystkimi naszymi sekretami i śmiesznymi sytuacjami. Jenna nie chciała wyjeżdżać aż tak daleko na studia i zostawiać tu Zayn’a ale to była jej jedyna deska ratunku w jej sytuacji. Nie chciałam wnikać o co chodziło z tą sytuacją ale na pewno nie było to nic dla niej przyjemnego.

Około 22. dziewczyny postanowiły wrócić do siebie tłumacząc się tym, że muszą jeszcze spakować walizki i porządnie się wyspać. Pożegnałam się z nimi i sama po około 10 minutach, ubrana w ciepły sweter ruszyłam na spacer wzdłuż wybrzeża.
Mimo wcześniejszej niepogody niebo nocą było przejrzyste niczym lustro. Tysiące małych, drobnych punkcików połyskiwało nad moją głową. Delikatny wiatr rozwiewał moje włosy a ja poczułam się wolna. Wolna i niezależna. Już za niedługo przyjedzie wrzesień, trzeba będzie ruszyć do przodu z nauką i nie będę mieć czasu na rozmyślania.
Usiadłam na skalistym wzgórzu i zaczęłam się przyglądać uśpionej części miasta. Gdzieś w oddali latarnia morska dawała znać rybakom o swoim istnieniu, młodzi i pijani ludzie krzyczeli ile sił w gardłach a nieopodal mnie korony drzew mrocznie szumiały. Siedziałam tak i myślałam o wszystkim co mnie otacza. Sama dokładnie nie rozumiałam moich myśli. Funkcjonowałam normalnie mówiłam, śmiałam się, oddychałam i co najważniejsze racjonalnie myślałam. Do głowy powracały wspomnienia. Tysiące niewypowiedzianych słów cisnęły się na język tylko po to aby ujrzeć światło dzienne.
- Nie myśl tyle, to niezdrowe- odezwał się za mną Loui. Odwróciłam się i obdarowałam chłopaka uśmiechem- Mogę się dosiąść?- zapytał
- Tak, zapraszam- przesunęłam się kawałek.- Dlaczego nie jesteś z chłopakami?- zapytałam
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem dlaczego. Wyszedłem bo czułem się zmęczony ale nagle naszła mnie ochota na spacer, chciałem po raz ostatni zobaczyć tę plaże.. i nagle patrzę i widzę Ciebie. Podchodzę i oto jestem- opieram głowę o jego ramię- I oto jestem- powtarza chłopak jakby zastanawiał się nad sensem swoich słów.
- Jest tyle rzeczy o których chciałabym móc porozmawiać ale boję się konsekwencji tych rozmów- szepczę z nadzieją, że chłopak pomoże mi w jakikolwiek sposób
- Co się dzieje Em? Nie zrozum mnie źle ale od kilku dni nie jesteś sobą….- dłoń Louisa odnajduje moje ramię.
- Och Lou, jestem przygnębiona bo nagle wszystko spada na mnie jak grom z jasnego nieba. Jestem tu, z wami a nie potrafię jakoś cieszyć się tym wszystkim. Nie jestem pewna swoich uczuć. Gdy wydawało mi się, że już wiem jak jest pojawiły się wątpliwości i mnóstwo innych komplikacji. Napisał do mnie Patryk a przecież on nie żyje. Martwię się o Harolda bo on coraz gorzej to wszystko znosi a Zayn przeżywa wyjazd Jenny do NY. Co mam robić?- spoglądam na chłopaka
- Przede wszystkim barć oddech bo się zapowietrzysz- uśmiech wypełza mu na twarz- no i nie możesz się tym wszystkim tak przejmować. Popatrz, są wakacje, czas zabawy a Twoją piękną główkę mają zapełniać jakieś smutne myśli? Odrzuć to wszystko przynajmniej na czas pobytu tutaj. Potem będziemy w Polsce i znów poczujesz się lepiej, tam wyjaśnisz swoje wszystkie sprawy i uwierz mi Em… Będzie dobrze, wiem o tym- delikatny pocałunek w czoło upewnia mnie co do prawdziwości tych słów. Odwracam się i znów spoglądam na morze. To morze, które nauczyło mnie pływać, to morze które przynosiło mi ochłodę w upalny dzień i to morze, które na nowo połączyło mnie i Harry’ego.
- Spójrz tylko- powiedział Lou i wskazał mi obiekt przeszywający niebo, spadająca gwiazda.- Pomyśl życzenie- i zgodnie z tym co polecił mi kolega zatopiłam się w marzeniach i wypowiedziałam: Chcę być szczęśliwa jak nigdy dotąd.

Wracając do domu myślałam o spadającej gwieździe i nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Myślenie o Harrym stało się dla mnie czymś równie naturalnym, odruchowym i koniecznym, co oddychanie lub mruganie powiekami. Tak samo miałam  z myślami. Zastanawiałam się dlaczego sama sobie tak dokopuje, dlaczego wyobrażam sobie zawsze happy end? Przecież tak wcale nie musi być… To jest jak cholerny nałóg, który sprawia, że opadasz na samo dno.
Opadasz na dno a stamtąd nie ma już powrotu. Wszystko ciągnie Cię do środka, grzęźniesz we własnych myślach i sam nie wiesz kiedy ranisz dookoła wszystkich. Tak było ze mną.. Zaczynałam powoli zakopywać się we własnych myślach.

W domku panował półmrok. Jedynym źródłem światła był wyświetlacz telefonu Harry’ego. Chłopak stał i rozmawiał z kimś dosyć intensywnie i z dość dużymi emocjami. Nie chcąc mu przerywać weszłam do łazienki i spłukałam z siebie to wszystko co do tej pory mnie przytłaczało. Świadoma swoich zachowań, słów i gestów wyszłam z łazienki i przykrywając się kołdrą po sam czubek nosa próbowałam wsłuchać się w głos chłopaka stojącego w drzwiach prowadzących do garderoby. Koniec końców próbowałam usnąć ale sen jak na złość nie chciał przyjść. Zrzuciłam z siebie pościel i wychodząc na taras usiadłam pozwalając falom delikatnie podmywać moje stopy. Noc była naprawdę wyjątkowo piękna. Na linii horyzontu widniał Księżyc tak wielki, że moje oczy wprost nie mogły nadziwić się tym nadzwyczajnym widokiem.
Siedząc tak i przyglądając się jednemu z najpiękniejszych widoków na świecie nawiedziła mnie pewna retrospekcja:
Nad brzegiem jeziora Śniardwy, na małym pomoście siedzi ojciec i córka. Gdzieś w oddali, w jednym z drewnianych domków matka krząta się i usiłuje zrobić kolację. Mimo iż jest w zaawansowanej ciąży nie może siedzieć bezczynnie i nic nie robić, ciąża nie jest dla niej przeszkodą w realizowaniu postawionych sobie celów.
Rudowłosa dziewczynka patrzy jak jej ojciec patroszy złowione ryby. Robi to z wielką precyzją i tak aby córka jak najwięcej widziała.
- Fuj, tato jak Ty możesz coś takiego robić- dziewczyna krzywi się widząc ręce mężczyzny ubrudzone w krwi
- Emilko nie narzekaj. Ktoś musi to zrobić abyś miała smaczną kolację- ojciec śle jej promienny uśmiech- Spójrz- kładzie na ręce pęcherz pławny
- Co to?- dwunastolatka przygląda się pęcherzowi z wielką uwagą
- To pęcherz pławny. Pozwala rybie unosić się w wodzie, reguluje poziom jej zanurzenia oraz zmniejsza jej ciężar.-
- Czyli jakby ona go nie miała poszłaby na dno?- pyta robiąc wielkie oczy i chwyta organ leżący na dłoni mężczyzny.
- Tak córeczko. Właśnie tak- dziewczyna przygląda się z zaciekawieniem pęcherzowi po czym snując różnego rodzaju przemyślenia kładzie go na wodzie i patrzy jak fale unoszą go na powierzchni
Po kilku minutach ojciec oznajmiał, że skończył i kieruje się w stronę domku Na werandzie wita go uśmiechnięta żona. Dotyka się swojego brzucha i śmiejąc się mówi, że dzieciaki jak nigdy są aktywne.
Emilia siedzi nadal na pomoście i obserwuje słońce kończące swoją wędrówkę po niebie. Właśnie pierwszy dzień jej wakacji dobiegł końca.

- Patryka spokojnie- dziewczyna leżąca na pomoście uspakaja swojego przyjaciela, który usiłuje zarzucić wędkę- Powoli bo tata będzie na Ciebie zły za popsucie mu jego sprzętu- uśmiech rozjaśnia jej twarz. Z małej, szczerbatej dwunastolatki wyrosła na piętnastolatkę z pięknym uśmiechem.
- Em daj spokój. Wiem co robię- mówi chłopak biorąc ponownie zamach, jednak to też nie przynosi skutków
- Z Tobą to gorzej niż z dzieckiem- Em wstaje i chwytając wędkę w dłonie bierze zamach przepełniony gracją i po chwili wędka odnajduje przypisane jej miejsce.- Taki trudne?- pyta patrząc na blondyna stojącego nieopodal niej
- Z Tobą wszystko wydaje się łatwiejsze- mówi chłopak i w ramach podziękowania składa na jej ustach delikatny pocałunek.

- Wiedziałam, że z Twojego łowienia nic nie będzie, więc…- dziewczyna wyciąga z torby pojemnik- Więc mama dała nam coś zjadliwego na kolację- uśmiech wypełza im obydwojgu na twarz. Podczas gdy ona przygotowuje kolację on przygotowuje stół. Po chwili niczym rodzina zasiadają i zajadając się pysznościami chwalą uroki okolicy. Tuż po zmierzchu ruszają na pomost na którym to trzy lata temu dziewczyna zapoznała się z pęcherzem pławnym. Księżyc powoli dotyka linii jeziora jakby chciał z wodą tworzyć jedność. Pośród przybrzeżnych roślin żaby zaczynają swój wieczorny koncert a świerszcze cykają nieopodal, pośród pól. Tysiące gwiazd rozjaśnia niebo nad zakochanymi, którzy siedzą wtuleni w siebie całkowicie zapomniawszy o świecie
- Wiesz nieraz myślę jakby to było gdybym nie miała Ciebie. Jaka bym była, czy byłabym tak szczęśliwa jak teraz, czy potrafiłabym kochać…. Patryku powiedz mi, że nie opuścisz mnie. Powiedz mi, że zawsze będziemy razem…- dziewczyna zwraca się do chłopaka
- Em oczywiście, że będę z Tobą. Do końca świata! Jesteś moja, na wieki, wieków. Gdybym przestał Cię kochać byłbym najgłupszy facetem świata…- chłopak nagle milknie- Ale Em… Musisz też uwzględnić śmierć. Co zrobisz gdy nagle odejdę, zostawię Cię bez słowa pożegnania?- łzy dziewczyny zaczynają lśnić w jej oczach
- Patryk.. Tak nie będzie- mówi opanowanym głosem
- Tego nie wiesz, ale musisz obiecać mi jedno. Cokolwiek by się nie zdarzyło masz być szczęśliwa, masz kochać i być taka jak teraz tak?- ona kiwa głową a on całuje jej nos.- Cokolwiek by się nie zdarzyło….-

- Em?- głos Harry’ego wyrywa mnie z zamysłu- Em dobrze się czujesz?- pyta mnie chłopak
- Tak, dobrze. Nie mogłam po prostu zasnąć.- odwracam się ponownie do Księżyca. Chłopak siada obok mnie i ujmuje moją dłoń.
- Jutro już wyjeżdżają… Nie mogę w to uwierzyć, że ten tydzień tak szybko minął…- mówi delikatnie rysując kółeczka na moim kciuku
- Ja też w to nie wierzę. Nie chcę w to wierzyć. Ale jakby nie spojrzeć to mamy teraz tydzień dla siebie. Tydzień, sam na sam, na cudownej wyspie… Oh Harry…- spoglądam na niego i widzę jego cudowną twarz- Wiesz, że Cię kocham? Wiesz, że jesteś moim największym szczęściem?- jego oczy lśnią w blasku księżyca
- Wiem Em, wiem o tym. Wiesz kiedyś sądziłem… Głupi byłem, że tak myślałem ale kiedyś był taki czas, gdzie starałem się o to abyś pokochała mnie tak jak Patryka. Był taki czas kiedy adorowałem Ciebie tylko ze względu na Lou, aby był zazdrosny. Nie wiem co chciałem wtedy osiągnąć… Może chciałem sprawdzić czy jakaś dziewczyna jest w stanie na mnie spojrzeć? Może próbowałem zwrócić na siebie czyjąś uwagę bo potrzebowałem pomocy? Wiem, jak złe jest bawienie się czyimiś uczuciami ale wiedz teraz, że tak nie jest… Kocham Cię tak mocno jak nie kochałem jeszcze nikogo. Tak naprawdę to Ty jesteś moją pierwszą miłością, tak naprawdę to Ty doceniłaś mnie takiego jakim jestem i nie odrzuciłaś. Dziękuję Ci za to….- chłopak zaczął obdarowywać mnie skromnymi  pocałunkami. Jego delikatnie usta zaczęły muskać moją szyję a to z kolei zaczęło przyprawiać mnie o dreszcze. Lekko zaczęłam przesuwać się w bok jakby nie chcąc czuć jego dotyku na moim ciele. Gdybym wiedziała, że takie ,, uciekanie” skończy się ponowną kąpielą, nie zrobiłabym tego. W pewnym momencie byłam już tak blisko końca tarasu, że chcąc nie chcąc, pogrążona w niebywałej radości i rozkoszy wpadłam do wody z głośnym pluskiem. Chłopak patrzył na mnie z góry rozbawionym wzrokiem i śmiał się ile sił dała mu matka natura. W pewnym momencie nie wytrzymałam:
- Harry przestań się śmiać i dawaj mi no tu tę rękę- wyciągnęłam swoją dłoń na co chłopak opamiętawszy się zrobił to samo. To teraz się śmiej. Pomyślałam i jednym mocnym pociągnięciem sprawiłam, że chłopak znalazł się w wodzie i zaznał tego cudownego uczucia jakim jest brodzenie w nie tak ciepłej już wodzie. Śmiałam się wniebogłosy co spotkało się z protestem Harry’ego i jego pytankiem ,, No jak możesz Em? No jak możesz się ze mnie śmiać?” Nie miałam pojęcia dlaczego to robiłam. Być może zaczęłam wracać nowa ja? Być może zaczynałam stawać się optymistką?

Hello!!!
HEY GIRL... I LOVE YOU... YES, YOU :)
Tak, to zdjęcie tak mówi.. :)
Nasz Zayn... Awww..
Zgodnie z obietnicą dodaję nowy rozdział.
Jak wam się podoba team Emma & Harry?
Mi strasznie podoba się ten rozdział.. Jest taki...
Och... Taki miły :D
Zresztą to wam pozostawiam pole do popisu podczas oceniania.
Mam małą niespodziankę KLIK
Buziaki ;)
Kocham, Magda

czwartek, 27 września 2012

Rozdział 86

Na zewnątrz wiał mocny wiatr i padał rzęsisty deszcz. Chłopak zdjął swoją bluzę i zakrył nas nią sądząc, że to uchroni nas przed przemoknięciem.
- Powiesz mi co Cię trapi?- zapytałam gdy przeszliśmy kawałek milcząc jak groby. Co jak co ale on nie potrafił maskować się ze swoimi uczuciami tudzież odczuciami
- Jenna powiedziała, że wyjeżdża-
- No tak, jutro wszyscy jedziecie- stwierdziłam nie bardzo rozumiejąc powód jego smutku.
- Nie rozumiesz Em?- spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem- Ona wyjeżdża na zawsze z Londynu-
- Co?- zapytałam zaskoczona taką odpowiedzią- Jak to? To przeze mnie?- zapytałam czując się podle, że odebrałam mojemu przyjacielowi jego miłość
- To nie przez Ciebie. Dostała się na studia w Nowym Jorku i za niecały miesiąc tam jedzie. Powiedziała mi to dzisiaj rano jak szykowaliśmy się na śniadanie. Całkowicie mnie zaskoczyła mnie jej decyzja no bo kurde w końcu to tylko niecały miesiąc pozostał do jej wyjazdu a ja… No przywiązałem się do niej, do jej uśmiechu i słów. Wiem, że ta kłótnia na jachcie powinna dać mi do zrozumienia, że ona nie jest mnie warta ale ja nie wiem… Boże nie wiem co czuje Em- chłopak był cały roztrzęsiony
- Zayn ja sama przez to przechodziłam i wiem co czujesz ale spokojnie… Uczucia jeśli są one wkrótce dadzą o sobie znać. Póki co jeśli Ci na niej zależy spędzaj z nią jak najwięcej czasu do jej wyjazdu, poświęcaj jej każdą wolną chwilę za zobaczysz po miesiącu będziesz w stanie powiedzieć co tak naprawdę czujesz, co Twoje serce czuje.- uśmiechnęłam się pogodnie i zdałam sobie sprawę że znaleźliśmy się już w hotelu. Zamówiłam kilka kanapek, owoce i jakieś drobne przekąski a sama z Zayn’em postanowiłam udać się na gorącą czekoladę. Zajęliśmy wolne miejsce i prowadziliśmy swobodną rozmowę na temat jego przyszłości wraz z Jenną.
- Zayn nie możesz pojechać razem z chłopakami do Polski- powiedziałam raniąc samą siebie.
- Co?! Nawet nie ma takiej opcji- chłopak spojrzał na mnie znad kubka gorącego napoju- Nie zrobię Ci tego- powiedział stanowczym głosem
- A ja nie zrobię Tobie tego. Ostatni miesiąc z Jen! Musisz go z nią spędzić a nie ze mną i potworami.- stwierdziłam i podałam mu całą listę argumentów, które potwierdzały moje zdanie.
- No nie wiem Em. Chcę pojechać do tego państwa, zobaczyć jak tam się żyje, zobaczyć Twój dom i Twoje miasto. Chcę się z wami dobrze bawić i spędzać miło czas. Chcę być z wami, po prostu. A nie chcę brać ze sobą Jen bo wiesz jaka ona jest… Pomyślę nad tym dobrze?- zapytał a ja przytaknęłam. Dalsza rozmowa przybrała całkowicie inny charakter. Mianowicie planowaliśmy jakby zagospodarować sierpień i wolny w nim czas. Coś usłyszałam o wzmiance o urodzinach Liam’a i o festiwalu muzyki. Poza tym podobno Niall będzie chciał nas zaprosić do siebie czyli do Irlandii a ja uświadomiłam sobie, że chcę pojechać w jedno miejsce, które obiecałam, że odwiedzę. Obiecałam, że odwiedzę poprzednią właścicielkę mojego domu i jej syna Davida na wsi. I taki też miałam zamiar pojechać tam, sama bądź też z Harry’m.
W końcu gdy deszcz stracił trochę siły wzięłam paczkę z jedzeniem i wyszliśmy z hotelu. Wokół nas unosił się zapach deszczu i budzących się do życia roślin. Piasek przyklejał się do moich nagich stóp wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy. Teraz mogłam swobodnie rozmawiać z mulatem i śmiać się do woli aby jakoś poprawić mu humor i sprawić, że wszystko co złe odejdzie w niepamięć.
W domku wszyscy siedzieli na podłodze i oglądali zapewne jakiś horror. Gdy weszliśmy do środka Niall od razu podbiegł do mnie zapewne wyczuwając zapach jedzenia i sięgnął do torby. Uradowany chwycił kanapkę i z wielkim uśmiechem na twarzy zaczął ją konsumować. Wywołało to u mnie duży uśmiech na twarzy. W ogóle zauważyłam, że ostatnio dużo się uśmiecham i mam dobry humor. Czyżby jakaś zmiana w moim życiu?
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i postanowiłam sprawdzić wiadomości, które w ostatnich dniach przychodziły bardzo często. Niektóre były sprzed dwóch miesięcy.. Dziwne… Większość była od Harry’ego i reszty chłopaków. Niektóre z nich były od innych znajomych ale jeden… Jeden mnie przeraził. Dostałam go niecałą godzinę temu. Nie byłby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że został on wysłany z numeru Patryka.
- Stało się coś?- zapytał półszeptem Harry kładący się obok mnie
- Co? Nie, wszystko ok.- powiedziałam będąc w niemałym szoku
- To dlaczego jesteś taka blada i wystraszona?- nie dawał za wygraną chłopak
- Po prostu znów mnie coś żołądek boli- skrzywiłam się aby moje kłamstwo było bardziej wiarygodne- Przepraszam- wstałam i poszłam do łazienki. Z trzęsącymi się rękoma otworzyłam ów wiadomość. Czytałam
Nawet nie wiesz jak ja za Tobą tęsknię. Każdego dnia staram się przypomnieć sobie Twój uśmiech, Twój głos i smak Twoich ust. Każdego dnia myślę o Tobie i o tym co nas spotkało. Cieszę się na nasze spotkanie.
Moje oczy nie chciały wierzyć w to co widzą. Chłodny pot oblewał moje ciało. Jakim cudem ktoś wysłał do mnie tego sms’a? Jakim cudem z jego numeru? Te i mnóstwo innych pytań cisnęło mi się do głowy. Wiedziałam jedno, że gdy pojawię się we Wrocławiu pierwszym miejscem do którego będę musiała pójść będzie dom Patryka a ściślej mówiąc jego pokój i odnalezienie jego telefonu.
- Em wszystko dobrze?- Harry dobijał się do drzwi łazienki
- Tak, wszystko dobrze- odpowiedziałam i opuściłam toaletę. Od razu wtuliłam się w ciało chłopaka, dlaczego to spotkało właśnie mnie? Dlaczego to do mnie pisze chłopak z zaświatów i mówi, że cieszy się na nasze spotkanie? Ja nie chcę umierać!
- Już dobrze Em, jestem tutaj- głaskał moje ramiona aby dodać mi otuchy. Cieszyła się, że jest przy mnie i wie kiedy mi pomóc.- Tak właściwie to chciałem się Ciebie zapytać czy nie będziesz miała mi za złe jeśli wyjdę dziś z chłopakami na piwo-
- Nie, no skąd. Idźcie, pewnie, że tak. W końcu nie będziecie się z sobą widzieć cały tydzień więc tak, oczywiście, że tak- uśmiechnęłam się blado
- Na a mu zostaniemy sobie we trzy i zrobimy babski wieczór- powiedziała Marry tuląc mnie od tyłu
- Otóż to- uśmiechnęłam się sztucznie aby w jakiś sposób upewnić ich odnośnie wiarygodności moich słów. Chłopcy ucieszyli się i jak to w ich zwyczaju bywa zrobili wielkiego niedźwiadka. Za niecałą godzinę miał być obiad więc wszyscy rozeszli się do siebie w ramach przygotowania i odświeżenia się.
- Em powiedz mi co się stało. Widać, że coś Cię męczy- powiedział Harry sadzając mnie na kolanach
- Po prostu dostałam dziwną wiadomość i lekko mnie ona przestraszyła ale teraz jest już dobrze, na serio.- Uśmiechnęłam się tak jakbym nie chciała- Coś jeszcze chcesz wiedzieć?-
- Tak, co się dzieje z Zayn’em?- westchnęłam i powiedziałam mu to co on powiedział mnie. Chłopak przejął się całą sytuacją bo w końcu chodziło tu o serce jego kolegi. Na chwilę smutek zagościł na jego twarzy
- Harry?- spojrzałam na chłopaka
-A co jeśli Ty, któregoś dnia powiesz mi, że wyjeżdżasz na studia?- zapytał ze szklącymi się oczami
- Możesz być pewien, że tego nie zrobię-
- Dlaczego?-
- Bo nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie przez cały rok, bo Cię kocham, bo Cię szanuję, bo…- chłopak zamknął mi usta swoimi.- Bo świetnie całujesz….- zakończyłam mój monolog we głębi duszy. Po chwili nasz pocałunek zmierzał w całkowicie złym kierunku więc szybko wyrwałam się z objęć chłopaka i powiedziałam
- Musimy zbierać się na obiad kochanie- wygładziłam moją sukienkę, która lekko się pogniotła- Chyba nie chcesz znów się spóźnić?- zapytałam
- Wiesz co? Wiesz co?- chłopak zwrócił się do mnie, jego głos przepełniony był żalem- Jak możesz w takim momencie….- pokręcił głową i chwytając moją dłoń ruszył na stołówkę.

Podobno obiad jest najważniejszym posiłkiem dnia i nie powinno się podczas niego podejmować kontrowersyjnych tematów. Powinien przebiegać w atmosferze spokoju, radości i wewnętrznego wyciszenia. Tak było tym razem. Nasze uśmiechnięte mordki wyrażały więcej niż słowa, od czasu do czasu ktoś poruszał temat dzisiejszego dnia i reszty wakacji. I tak zgodnie z tym co mówił Zayn, Niall zaprosił nas do siebie. Cieszyłam się bo nie miałam jeszcze okazji być w Irlandii a podobno to bardzo ładny kraj. To był nasz ostatni obiad spędzony w takim gronie. Moje serce nie chciało się z tym pogodzić i zaczęło bić mocniej. Oczy powoli zachodziły mgłą ale dzielnie walczyłam o to aby nie płakać, nie chciałam robić przedstawienia. To nie była moja wina, że natura obdarzyła mnie cholerną wrażliwością i momenty rozstań były dla mnie naprawdę dużym wyzwaniem. Skoro już dzisiaj łzy cisnęły mi się do oczu to co powiedzieć będzie jutro na lotnisku? Nawet sobie tego nie wyobrażam.
Po obiedzie każdy udał się do siebie tylko ja postanowiłam zostać na plaży i pomoczyć nogi w zburzonym morzu. Czarne chmury wcale nie chciały ustąpić więc cały dzień z góry skazany był na porażkę. Nie wiedziałam co mogę myśleć o tej wiadomości oraz zachowaniu Jenny. Nie wiedziałam jak mam sobie poradzić z takimi problemami. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji więc przychodziło mi to z większym trudem.
Dzisiejsza pogoda oddawała mój nastrój. W środku czułam się szara, bura i nijaka. Moja dusza płakała powoli usychając a ja razem z nią. Z każdym kolejnym krokiem oddalałam się od swoich problemów coraz bardziej. Zapominałam co to znaczy ból i cierpienie a przypominałam sobie co to znaczy radość i poczucie własnej wartości. Gdzieś na samym dnie mojego serca obudziłam się  stara ja, roześmiana od ucha do ucha, nie przejmująca się opinią innych ludzi oraz umiejąca poradzić sobie  z każdym problemem. Gdzieś na samym dnie serca poczułam, że wiem czego chcę.


Słodziaki prawda? No i wtulić się tak w szyję Hazzy... Awww:)
No witam witam spragnionych nowych rozdziału czytelników.
Przepraszam za długą przerwę ale wiecie.. Szkoła, dom, szpital, szkoła, dom , szpital.
Chce mi sie okropnie spać ale postawiłam sobie cel: wstawienie czegoś na bloga więc dotrzymuję obietnicy i wstawiam.
Podoba się? Wiem, że krótki ale mam dla was małą rekompensatę. Jak będziecie ładnie kometować to wstawię jutro nowy. Co wy na to? :)
No i mam do was małe pytanie... Bo wyszłam z założenia, że lubicie czytać to co piszę ( przepraszam za śmiałość) no i pomyślałam sobie.... Założę blog nie o chłopakach ale o mnie.
Jeśli któraś z was będzie chciała poczytać go to napiszcie mi tak lub nie a ja wtedy podam wam link. Utworze tego bloga jutro więc jak na prawde będziecie chętne do tego rodzaju czytania to piszcie:)
Madzia idzie jak burza w szkole. Szok! Mam dużo piątek! Aż nie wierzę :D
Wygrałam sprawę! Wygrałam! Wiecie o co chodzi prawda??
Cieszcie sie ze mną :D
No i moje dziubki zapraszam was tu.
POLECAM!!!! ŚWIETNY BLOG!
Kocham, Magda :)
To co? Do jutra??? :P

sobota, 22 września 2012

Rozdział 85

                                                                          Muzyka
Idziemy piaszczystą plażą , zero budynków, wokół tylko piasek, morze i palmy, które rzucają jakże potrzebny teraz cień. Jest kilka minut po 10 a plaże nadal świecą pustkami. To niebywałe. Jak zwykle o tej porze roku słońce nagrzewa wszystko co ma w zasięgu swoich promyków. Złocisty piasek parzy mnie w stopy, które co chwili muszę zamaczać w chłodnej wodzie Morza Śródziemnego. Chłodna woda uderza o moje łydki, które już lekko się zaczerwieniły. Pokonuje przeszkodę w postaci moich nóg tylko po to aby na chwilę dotknąć pisaku i zniknąć z powrotem w niczym niezmąconej otchłani niebieskiej wody. Wieje lekki, ciepły wiatr. To jest ta bryza morka o której tyle słyszałam ale nigdy nie mogłam się przekonać na własnej skórze jaka ona jest. Gdzieś nad taflą wody szybują mewy i swoim jakże rozpaczliwym piskiem proszą o jedzenie, ponownie. W blasku słońca ich grzbiety przyjmują złoty odcień a skrzydła wydają się deformować spokojne lustro wody.
Piękny widok.
Idący obok mnie Zayn również najwyraźniej podziwia widoki bo jest całkowicie nieobecny. Jego głowę zaprząta zapewne Jenna…
- Zayn?- szturcham lekko chłopaka. Ten odwraca się w moją stronę i przekręca głowę- Czy Ty i Jenna jesteście parą?- pytam. On robi wielkie oczy po czym po chwili donośnie się śmieje
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Po prostu czułem to.- śmieje się ale po chwili całkiem poważnym głosem mówi- sam nie wiem jak jest. Niby ona czegoś chce, dotyka moje dłonie, czasami mnie pocałuje ale kiedy pytam czy mnie kocha odwraca twarz i milczy. Nie rozumiem jej. Czy ja jestem aż tak straszny? Czy ja jestem aż tak zły?-
- Zły Zayn zły- mówię grubym głosem a on się śmieje- ale tak naprawdę widać, że ona czuje coś tylko może boi się tego jak zareagujesz Ty na jej słowa, jak zareaguje reszta… Czasami poważna rozmowa wystarczy uwierz mi.- uśmiecham się a on robi to samo.
- Wiesz… Nie wiedziałem, że Ty palisz- mówi- Harry nie będzie zadowolony-
- Harry nie musi o wszystkim wiedzieć a Ty… Ty nawet nie wiesz jakie ja rzeczy w młodości robiłam-
- Ooo… W młodości? To ile masz lat? 50 czy może 60?- śmieje się a ja daje mu kuksańca w bok
- No wiesz co? Przecież po mnie od razu widać, że mam całe 78. Jak śmiesz mówić, że mam mniej?- udaje obrażoną damę- Nawet nie wiesz jakie ja rzeczy robiłam- uśmiecham się zadziornie
- Jakie? Co.. Piłaś mleko z kartonu?- śmieje się
- A żebyś wiedział! Piłam mleko z kartonu- pokazuję mu język i nagle zdaję sobie sprawę  z tego że jesteśmy już na miejscu.
Potwierdzamy swoją obecność podpisując się na liście i słuchamy co nam mówi instruktor. Jest to starszy mężczyzna, który jest jak mniemam Włochem ( ma bardzo podobny akcent). Jego głos jest donośny i spokojny. Dowiedziałam się, że dzisiaj kurs będzie trwał 2 godziny i jutro też 2. I na tym koniec. Wytłumaczył nam na czym polega sukces pływania, jakie są techniki i mnóstwo rzeczy, których mój mózg nie był w stanie przetworzyć. Starałam się skupiać na tym co on mówi ale jakoś mi nie szło. W końcu przyszła pora na część praktyczną. Dostaliśmy śmieszne kamizelki i ruszyliśmy do wody. Po około godzinnym przekręcaniu się z boku na bok jako tako umiałam się utrzymać na powierzchni wody. Zayn bardzo dobrze sobie radził i czuł się naprawdę jak ryba w wodzie!
- Chodź- chłopak podszedł do mnie- Połóż się a ja podtrzymam Cię na swoich rękach- tak jak mi powiedział tak zrobiłam. Jego dłonie dotykają mojego brzucha i czekam na znajomy dreszcz, który… nie pojawia się- a teraz machaj nogami i łapkami- robię tak- O tak! Moja krew! Bardzo dobrze!- i nagle przestaję czuć jego ręce na moim brzuchu i płynę! Ja płynę! Zadowolona z tego co osiągnęłam podpływam do chłopaka i krzyczę- Ja płynęłam! Ja płynęłam!- wydurniamy się w wodzie ile starcza nam sił. Po chwili słyszymy gwizdek i nasz instruktor oznajmi że koniec zajęć na dziś. Jest mi trochę smutno bo woda jest czymś bardzo przyjemnym no ale cóż. Jak koniec to koniec. Wychodząc z wody Zayn nie zauważa dużego konara i ŁUP! Leży na ziemi. Ja zanosząc się śmiechem podaję mu rękę
- Nie ma co! Jak klasa to klasa!- śmiejąc się wracamy do hotelu a mianowicie do stołówki w której czeka na nas pyszny obiad.

- To co ma dla nas szef kuchni dzisiaj?- pytam równocześnie witając się ze znajomymi siedzącymi już przy naszym stoliku
- A dziś na obiad masz mnie- mówi Harry i obejmuje mnie od tyłu
- No wiesz?- odwracam się- Poczekajmy chociaż do wieczora- delikatnie całuje jego usta na co nasza grupa reaguje wiadomo jak. Uśmiechnięci, w pół objęci zasiadamy do stołu i czekamy na danie dnia. A co dziś gra pierwsze skrzypce? Uwaga, uwaga… Pomidory! Tak! Poczciwe, stare, dobre i czerwone warzywka. Zupa? Krem z pomidorów z grzankami. Drugie danie: Zapiekane pomidory z serem i pieczonymi ziemniakami. Do tego pyszna i sławna na cały świat hiszpańska oliwa z oliwek i jestem w siódmym niebie. Deser: ciasto brzoskwiniowe, które zgodnie z obietnicą wędruje w ramiona naszego małego, żarłocznego irlandzkiego chłopca. Harry też zrzeka się ciasta ku jego uciesze.
- Wiecie co…- zaczynam- Ja to chyba wymiękam przy tym kucharzu- stwierdzam z smutną miną
- No a co Ty myślałaś?- śmieje się Louis
- No wiesz co?! Mógłbyś chociaż kłamać się nauczyć- wybuchamy śmiechem i planujemy wspólne popołudnie.
- To może jacht?- pyta w końcu Niall
- Jacht? Mi to pasuje- mówi Marry i wtula się w Liam’a. Każdy przytakuje czerwonowłosej i za godzinę mamy się spotkać w porcie.

- I jak? Nauczyłaś się pływać? Lub cokolwiek? Nauczyłaś się obcować z wodą?- zaśmiała się chłopak kładąc się na łóżku. Rzuciłam w niego butem i usiadłam tuż obok niego
- Tak, nauczyłam się. Nawet potrafię pływać! Zayn to dobry nauczyciel- przyznałam przed samą sobą
- Zayn? To on Cię uczył pływać?- zmarszczył brwi
- Tak, trochę tak. Nauczył mnie i cóż… Jakby nie patrzeć jestem z tego dumna- uniosłam głowę do góry dumna niczym Paw Królewski. Chłopak zaśmiał się. Położyłam się obok niego tak, że teraz jego nogi znajdowały się nieopodal mojej głowy. Nasze ręce splotły się ze sobą a kciuki toczyły niewidzialną dla nas wojnę. Od czasu do czasu on wybuchał niepohamowanym śmiechem lecz ja ciągle byłam poważna.
- Ej… Ty nie jesteś sobą- powiedział chłopak dźwigając się do góry. Spoglądał na mnie ze specyficznie zmarszczonymi brwiami- Stało się coś….- bardziej stwierdził niż zapytał
- Nie Harry, nie- uśmiechnęłam się- jestem tylko odrobinę zmęczona tym dniem. To wszystko. Ale cóż…- uniosłam się do pionu- pora się szykować- i wyjęłam mój ukochany wiklinowy koszyk. Włożyłam do niego to co uznałam za niezbędne czyli: koc, okulary, ręczniki, krem, tabletki od bólu, telefon, aparat, butelkę lemoniady oraz ciepły sweter. Wieczorami jest chłodno więc będzie jak znalazł.
- Kocham Cię miśku- podeszłam do Hazzy, który przeglądał jakieś płyty. Po chwili popłynęła swobodna muzyka a chłopak odwracając się do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy zapytał:
- Zechcesz podać mi rękę?- uniosłam swoją dłoń i położyłam na dłoni chłopaka. Ten zrobił zręczny obrót i po chwili byłam w jego ramionach. Kołysaliśmy się powoli w rytm muzyki patrząc sobie w oczy. Tajemniczy uśmiech nie schodził z twarzy chłopaka.
- Jeśli chcesz mi się oświadczyć to od razu mówię nie- mówię ciągle patrząc w jego twarz jak w zwierciadło
- Co? A to niby dlaczego?- pyta oburzony i niczym tradycyjna Pani z koła Gospodyń Domowych tupie nogą w podłogę
- No już nie bądź taki wzburzony słonko bo Ci dym uszami pójdzie- śmieje się z chłopaka i ponownie go obejmuję
- No ale naprawdę nie chciałabyś za mnie wyjść?- pyta już znacznie miększym i słodszym głosem
- Harry oczywiście, że chciałabym ale nie teraz. Nie czas jeszcze na coś takiego, Mamy całe życie przed sobą, tyle planów do realizacji, tyle marzeń do spełnienia. Naprawdę na wszystko przyjdzie czas- wtulam się w jego ciało pachnące solą morską i glonami. Nie powiem, że uwielbiałam te zapachy ale na skórze Harry’ego pachniały niebywale pociągająco.
- Tak, masz rację. Nie będziemy się spieszyć ale wiedz, że pewnego dnia gdy już będę kompletnie zamroczony miłością do Ciebie oświadczę Ci się i wtedy nie będzie wyboru musisz się zgodzić- czuję, że jego usta wyginają się w uśmiechu. Jestem szczęśliwa. Naprawdę jestem szczęśliwa i gdyby nawet teraz miałby mi się ten chłopak oświadczył nie mogłabym powiedzieć nic innego jak TAK.

Byliśmy w porcie pierwsi. Wokół nas od czasu do czasu przechadzały się pary a my jakby gdyby nic siedzieliśmy trzymając się za ręce i jedząc lody z podwójną posypką. Wiedziałam, że wrócę z tego wyjazdu cięższa ale nie widziałam, że aż o tyle! Ten chłopak codziennie mnie czymś rozpieszczał ale nie miałam mu tego za złe, starał się być opiekuńczym i słodkim. Udało mu się!
- No to teraz oni się spóźniają- powiedziałam spoglądając na zegarek. 5 minut spóźnienia moje słodziaki! Haroldowi zaczęło powoli odbijać. Zaczepiał jakieś starsze kobiety i pytał gdzie jest kościół bo musi mnie w nim poprosić o rękę. Robiłam mały facepalm gdy ujrzała Zayn’a i Jenne idący za ręke. Uśmiechnęłam się ale lekko mnie to zabolało. No bo w końcu kto jak kto ale ja miałam lekkie powody do ukłuć w sercu.
W pewnym momencie mi również zaczął udzielać się humor Harolda i wskoczyłam mu na plecy. Hasaliśmy to w jedną to w drugą stronę śmiejąc się ze wszystkiego. W końcu nasza szanowna grupa zjawiła się Liam jako nasz tata zaprowadził nas do naszego jachtu.
- No, no. Muszę wam powiedzieć, że co jak co ale to wam się udało.- powiedziała uśmiechnięta Jenna. Zayn delikatnie pocałował jej policzek.
- To jesteście razem tak?- zapytała Marry gdy już znalazła się na pokładzie.
- Tak- powiedział Zayn na co Jenna zaprzeczyła. Chłopak spojrzał na nią dziwnie a ona niewinnie się uśmiechając nadal trzymała jego rękę!  O ironio!
W końcu znaleźliśmy się na pokładzie i miły Pan, który nam wypożyczył ową łódź zaczął powoli wypływać z portu. Rozłożyłam sobie koc i zdjęłam sukienkę. Gdy wyjęłam krem aby nasmarować sobie ciało przybiegł Hazza i mnie wyręczył. Miał bardzo chłodne dłonie co dla mojego rozgrzanego ciała było ulgą. Następnie zmusiłam Louisa do tego aby wklepał trochę kremu na swoje ręce bo nie miałam zamiaru ponownie odwiedzać szpitala w te wakacje.
Ląd dawno został za nami i chłopacy jak to chłopcy puścili muzykę i rozpoczęli Party Hard w swoim wykonaniu. Oczywiście nie odbyło się bez alkoholu. Harry patrzył na mnie podejrzliwie jakby się coś stało.
- Pij jeśli chcesz. Wiesz, że nie znoszę wódki- powiedziałam kładąc się na brzuchu
- A piwo chcesz?- zapytał chłopak
- Ale tylko jakieś małe- powiedziałam ostatecznie się zgadzając. Chłopak podał mi je a ja upiłam kilka łyków. Po chwili słońce sprawiło swoje i zasnęłam jak zabita.

Obudziły mnie śmiechy i głośne rozmowy. Właściwie to było darcie się ale cóż, nie czepiam się szczegółów. Słońce chyliło się ku zachodowi co oznacza, że przespałam dobre kilka godzin. Tak jak podejrzewałam robiło się chłodno a tym bardziej, że byliśmy na otwartym morzu.
Towarzystwo było lekko podpite. Mnie samej szumiało w głowie mimo iż upiłam zaledwie kilka łyków no ale słońce robi swoje i alkohol szybciej uderza do głowy. Spojrzałam w kierunku bawiących się ludzi i ujrzałam Louisa tańczącego z Jenną! Zayn nieopodal siedział z lekko skwaszoną miną i cóż tu dużo mówić, nie podobało mu się to. Marry i Liam gdzieś na uboczu wymieniali się delikatnymi całusami, Niall zajadał się paluszkami a Hazza? Hazza siedział tuż obok mnie i mi się przyglądał.
- Już? Wsypana?- zapytał. Po jego głosie nie wyczułam by był pijany
- Nie do końca ale tak trochę odespałam noc. Nie jest Ci zimno?- zapytałam wstając z koca i przykrywając nas oboje
- Tak znacznie lepiej- powiedział i skradł mi jeden pocałunek
- Dużo wypiłeś?-
- Nie, zaledwie jedno piwo. Nie chcę pić- jego ręka dotknęłam mojej talii. Przeszedł mnie dreszcz ekscytacji. Zayn spoglądał ukradkiem na nas i widziałam, że to go męczy. Podniosłam się i przepraszając go ruszyłam w kierunku smutnego mulata.
- Chodź- pociągnęłam go za dłoń i przeszłam na drugą stronę jachtu. Po drodze ubrałam sweter uderzając przy tym Zayn’a.
- Powiedz mi jak to jest między Tobą a Jen- powiedziałam bez ogródek nie mogąc znieść widoku smutku w jego oczach.
- Nie wiem. Rozmawialiśmy o tym i ona w końcu wyznała mi swoją miłość- mówiąc to słowo lekko się skrzywił- Sądziłem, że skoro ona mi tak powiedziała to ja też muszę wyznać jej swoje uczucia i tak też zrobiłem. Było dobrze, do momentu w którym Marry nas nie zapytała o to czy jesteśmy razem. Dla mnie było to oczywiste bo skoro mówi mi że mnie kocha a ja kocham ją to znaczy, że jesteśmy z sobą. Nawet nie wiesz jak głupio mi się zrobiło gdy ona zaprzeczyła moim słowom- chłopak skulił się a ja nie wiedziałam jak mam się zachować- i jak spałaś ona nawet dobierała się do Harry’ego. Em dobrze, że zostało już tylko 3 dni bo ja nie wytrzymałbym tego dłużej- jego łzy wcale nie były oznaką słabości
- Zayn jest mi tak przykro- delikatnie go objęłam bojąc się, że mogę go zranić. Nie chciałam tego tym bardziej po tym co się stało. Mój mózg jakby pracował na mniejszych obrotach i po chwili do mnie zaczęło docierać to co powiedział mój towarzysz- Ona dobierała się do Harry’ego?!- wrzasnęłam wstając i nie zwracając na nic uwagi pognałam w miejsce gdzie wszyscy się bawili. Przepychałam się pomiędzy nimi i w końcu udało mi się odnaleźć odtwarzacz i wyłączyć muzykę.
- Ej no co Ty robisz?!- wrzasnęła Jenna odrywając się od Lou
- Co ja robię?! A co Ty robisz?!- popchnęłam ją na tyle mocno, że upadła na tyłek
- Em!- mój chłopak złapał mnie od tyłu ale ja jednym stanowczym szarpnięciem wyrwałam się z uścisku- Nie wtrącaj się- warknęłam- A Ty paniusiu- zwróciłam się do Jen- trzymaj łapy przy sobie! Jak śmiesz w ogóle dotykać mojego chłopaka lub któregokolwiek z moich przyjaciół?! Jak śmiesz?!- wydarłam się- Jeszcze raz dotkniesz któregoś z nich a obiecuję Twoje rączki przestaną poprawnie funkcjonować- odwróciłam się z  zamiarem odejścia- A i jeszcze jedno. Nie zasługujesz na Zayn’a i tak w ogóle to jakoś nie lubiłam Ciebie za specjalnie. Jesteś taka dziwna. No i nie zapominajmy niestała w uczuciach.- odwróciłam się i weszłam do pomieszczenia mającego imitować kuchnię.

* 2 dni później*
Ciemne oławiane chmury przykryły niebo. Wszystko wydawało się takie smutne i takie ciężkie. Idąc ze śniadania niebo zaczynało powoli swój lament, który jak się wydaje będzie trwać cały dzień.
- O której macie jutro samolot?- zapytałam wszystkich zgromadzonych u nas w domku.
- O 10.- powiedział smutno Lou.- Może przedłużymy sobie o ten tydzień urlop co?- spojrzał na mnie z nadzieją
- Nie ma mowy- powiedziałam- musimy trochę odpocząć od was- zaśmiałam się na co wszyscy również przyozdobili swoje twarze uśmiechem. Nikt nie miał ochoty spacerować po plaży w taką pogodę ani tym bardziej jechać gdzieś na miasto. W końcu wymyśliliśmy grę w butelkę. Nic bardziej twórczego nie przyszło nam do głowy. Śmiechu przy tej zabawie było wiele szczególnie wtedy gdy Niall paradował wokół nas w moich butach na obcasie oraz staniku. Troszkę się dowiedziałam o chłopakach trochę o Marry a naszej ukochanej Jenny nie było z nami. Nie tym razem.
W końcu przyszedł taki czas gdy znudziła nas owa gra no bo ile  w końcu można się śmiać? Zaczęliśmy wspominać stare dzieje, jak to kiedyś było, jak to było zanim stali się sławni. Chcieli powrócić do starego życia ale nie wyobrażają sobie doczesnej egzystencji bez tysiąca fanów a raczej fanek, które mówią im jacy to są oni piękni. Szczególnie Zayn był zadowolony z tego powodu bo cóż, nie ukrywajmy Zayn jest tym ładnym.
- Ja to tam strasznie nie lubię jak dotykają moich idealnie wystylizowanych włosów i mówią, że mój tyłek jest sexi- powiedział Lou wstając i wypinając się do nas- jest on jakiś nadzwyczajny?-
- W rzeczy samej Lou, potrafi uwodzić- uśmiechnięty Hazza przymilił się do przyjaciela
- Ej, ej! Panowie! Lou nie uwodź mi chłopaka tyłkiem!- krzyknęłam przekomicznie i zasłoniłam Loczkowi oczy. Louis usiadł z powrotem na ziemi i również jak pozostali zaczął się śmiać.
- A ja to lubię jak dotykają moich włosów- uśmiechnięty Hazza z ręką na oczach robił śmieszne miny.
- A ja lubię jak klepią mnie po tyłku, to takie słodkie- Niall mnie tym zaskoczył.
- Że co?!- zapytałam razem z Marry
- A to wy nie wiecie, że nasz ODKURZACZ lubi jak się go bije po tyłeczku?- zapytał Zayn uśmiechając się przy tym podejrzliwie. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. To był szok
- Ej, jedzenie się skończyło- Irlandczyk posmutniał
- Oj nie marudź. I tak muszę iść do hotelu więc przyniosę Ci coś. Idzie ktoś ze mną?- zapytałam ale chętnych za specjalnie nie było- Zayn?- zapytałam a uśmiech zszedł mu z twarzy
- Skoro muszę…- powiedział i chwytając moją rękę wyszedł z budynku prosto na nadciągający sztorm.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witamy!
Rozdział, rozdziałowi nierówny. Dziwne to ale jest :P
Jak mija wam weekend?
W końcu postanowiłam coś dodać bo wiem, że niektórzy lubią tego bloga i cieszą się gdy jest coś nowego także bach macie rozdzialik :D
Jak wam się podoba LWWY? Wiem, że pytam chyba drugi raz ale nie mogę przestać jarać sie Mailkiem i jego ciałem, fryzem i mimiką w tym teledysku :D
Macie może jakieś przemyślenia na temat tego co wydarzy się w następnych rozdziałach? Jestem tego ciekawa :P

No i muszę przejść do nieco mniej przyjemnej części:
Jak wiecie pojawił się problem hejtów.... Ludzie, jeśli nie chcecie tego czytać lub jeśli się wam to nie podoba to nie czytajcie tego. Po co zbędne komentarze typu: To dno? Osobiście zapewniam was, że cały czas pracuję nad tym blogiem i staram się aby było jak najlepiej. Czasami słowa bardziej ranią niż czyny także odbieracie mi całą przyjemność z pisania pisząc takie rzeczy.
Krytyka mile widziana ale na jakimś konkretnym poziomie.
Także drodzy hejterzy zanim wyślecie mi kolejnego maila w którym zjedziecie i mnie i moje opowiadanie i moje komentatorki, proszę zastanówcie się.
Na możecie pisać co wam sie tylko podoba ale od moich czytelniczek wara!

Także pozdrawiam wszystkie moje PRAWDZIWE czytelniczki i do następnego!
Magda

P.S polecam tego bloga http://when-dreams-enjoy.blogspot.com/
oraz http://one-direction-only-moments.blogspot.com/
ale to nie wszystko http://newyearmeeting.blogspot.com/
no i ostatni: http://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/

czwartek, 20 września 2012

Rozdział 84

Nigdy w życiu nie myślałam, że to właśnie ja stanę się powodem czyjejś śmierci. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała patrzeć na śmierć ukochanego… Ponownie.
Jego ręka a raczej nóż, który trzymał w ręce przeciął ze świstem powietrze.
- Harry nie!- w moich oczach stanęły łzy a w płucach zabrakło tchu. Serce na moment zatrzymało swoją akcję a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Spoglądałam na ostrze, które z każdą chwilą znajdowało się coraz bliżej jego serca.
- Aaaa!- wrzasnął chłopak jakby chcąc dodać sobie otuchy- Aaaaa zapomniałem powiedzieć Ci, że Cię kocham- zatrzymał ostrze tuż przy samej klatce piersiowej- Bez tego nie mógłbym odejść na zawsze- uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Ty jesteś chory psychicznie wiesz o tym?- wstałam czując pierwsze łzy na policzku. O mało go nie straciłam… Z własnej głupoty…
- Hej…- chłopak wstał z łóżka i podszedł do mnie- Przecież wiesz, że bym tego nie zrobił. Zresztą wiesz jaki ja jestem, to wszystko w ramach żartu. Em nie płacz- uśmiechnął się do mnie tym cholernie pogodnym uśmiechem. Uśmiechem dobrego chłopca.
- Kurwa Styles nie pierdol. O mało Cię nie zabiłam- powiedziałam i wyszłam z domku. Na zewnątrz wiał mocny wiatr i padał deszcz co w tym połączeniu dawało mocną ulewę. Usiadłam na schodkach i ukryłam twarz w dłoniach. Wiem, że to co mogłoby się wydarzyć miałoby opłakane skutki i powinnam się cieszyć, ze nic takiego się nie stało ale… Ale nie mogłam pojąć tego jak mogłam być taka nieodpowiedzialna i bezmyślna.
- Chodź do środka, przeziębisz się- powiedział stojący za mną chłopak. Pokręciłam przecząco głową. On natychmiast zareagował i wziął mnie na ręce niosąc po raz drugi tego dnia do góry nogami.- Nie będziesz mi się tu sprzeciwiać.- postawił mnie w holu.- Posłuchaj… Wiem, że myślisz, że było to bardzo nieodpowiedzialne z Twojej strony ale patrz, jestem tu, cały zdrowy i w jednym kawałku a to był tylko niewinny żart. Przecież wiesz, że nie miałbym tyle odwagi aby zrobić coś takiego.- zbliżył się i złapał moją dłoń- Czujesz?- położył ją na sercu- Ono ciągle bije… Nawet ze zdwojoną siłą- przywarłam do niego. Tak niewiele brakowało, tak niewiele brakowało a straciłabym sens mojego życia, ponownie. – Poza tym- kontynuował- nie zostawiłbym Cię bo moje miejsce zająłby pewnie Zayn a na to kochanie nie pozwolę. A teraz jak pozwolisz idę dokończyć film i idę spać- odwrócił się
- Harry? Nie będziesz miał mi tego za złe jak pójdę i zajrzę do Lou? Martwię się o niego-
- Nie no coś Ty idź. Nazwij go burakiem. Buraczany Louis- zaśmiał się lokowaty a ja ponownie musiałam zmierzyć się z chłodną nocą.

W pokoju panował mrok. W górze unosił się zapach jogurtu i pieczonych ziemniaków. Zapewne wrócił Niall. Weszłam do pokoju w którym spał Lou i bacznie się rozejrzałam. Ani śladu chłopaka
- Lou? Lou?- szepnęłam będąc lekko wystraszona jego nieobecnością. Zero odpowiedzi, zero jakiejkolwiek reakcji.
- Bu!- ktoś z tyłu złapał mnie za talię a ja aż podskoczyłam do góry- Aleś Ty strachliwa… I mokra- stwierdził jak się okazało Niall.
- Gdzie jest Louis?- zapytałam nie zwracając zbytnio uwagi na blondyna
- Jest w łazience, źle się czuje- powiedział chłopak zapalając światło. Co prawda lekko mnie ono oślepiło ale po chwili przywykłam. Spojrzałam od razu w stronę jedynej osoby w tym pokoju. Chłopak siedział w rogu i jak zwykle coś wcinał. Jego twarz.. Zaraz, coś było nie tak z jego twarzą.
- Niall Ty…- chciałam zapytać a chłopak spojrzał na mnie. Wybuchłam śmiechem- Twoja twarz- wydusiłam z siebie. Była cała czarna. Wyglądał jak mały murzynek Niall.
- To zapewne od dymu z ogniska…- powiedział przeżuwając pokarm- Reszta została a ja musiałem przyjść bo Lou…- chłopak złapał się za buzię- Cholera, za długi jęzor.- skarcił się
- Bo Lou co? Niall to nie są żarty, mów co z Louisem. On może trafić do szpitala- zarzuciłam
- Oj no po prostu nie mógł usnąć i przyszedłem mu zaśpiewać kołysankę. I jak tak mu śpiewałem to od tej słodyczy zemdliło go i ot co, siedzi w kiblu już od 15 minut-
- Normalnie dzieci…- wyszłam z pokoju i zapukałam lekko do łazienki- Lou.. Lou jak się czujesz?- cisza… cisza przerywana delikatnym szlochem
- Źle.- jego głos był słaby- Wejdź… Wejdź jak chcesz.- Otworzyłam delikatnie drzwi i ujrzałam Louisa przytulającego się do muszli klozetowej. Był niezwykle blady i wycieńczony tym wszystkim. Dotknęłam jego ramienia i pocałowałam czoło
- Wiesz, że musimy pojechać do szpitala prawda?- zapytałam się na co on zrobił wielkie oczy- Lou to nie żarty, tak nie powinno być. Nie powinieneś wymiotować…- powiedziałam dotykając jego czoła- i mieć temperatury.- wstałam i wyszłam z łazienki. Pobiegłam do siebie i chwyciłam moją torbę. Harry już zasnął więc napisałam mu kartkę w której wyjaśniam gdzie się podziałam i co mnie zmusiło do takiego czynu. W mgnieniu oka znalazłam się znów w 392 ( domek Louisa i Niall’a) i spakowałam do torby dokumenty pasiastego i jakąś koszulę.
- A wy gdzie?- zapytał mnie Niall widząc jak wyciągam Lou z łazienki
- Jak to gdzie? Do szpitala. Ale Ty- wskazałam na niego ręką widząc jak chce wstać- Ty zostajesz, jesteś pod wpływem- i wyszłam bez słowa.

- Czy naprawdę musimy jechać?- zapytał mnie Lou gdy wyjeżdżaliśmy spod hotelu.
- Tak musimy. Ja nie chcę aby mojemu przyjacielowi stało się coś złego- powiedziałam na co chłopak blado się uśmiechnął.
- To my jesteśmy przyjaciółmi?- zapytał zdziwiony
- No a nie? Dla mnie sprawa jest prosta. Nie udało nam się w związku bo być może nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Przyjaźń jest czymś naturalnym po związku…- powiedziałam udając pewną siebie. Tak naprawdę cholernie bałam się o niego, bałam się że go stracę.- Na pewno czuję do Ciebie coś jeszcze ale  nie jest to Lou wielka miłość, to nie jest takie silne uczucie jak kiedyś. Przepraszam, że aż na tyle czasu zawróciłam Ci głowę ale… sama nie wiem czego oczekiwałam.- wydusiłam z siebie swoje przemyślenia
- Ty żartujesz? Dla mnie to był najlepszy czas w życiu. Starałem się w jakiś sposób zastąpić Tobie i Patryka i rodzinę ale widać do niczego byłem… Ale taki mój urok, że nic nie potrafię- chłopak utkwił wzrok w przedniej szybie a mnie zrobiło się go żal
- Lou byłeś naprawdę wspaniałym chłopakiem. To dzięki Tobie zapomniałam o tym całym bólu, to dzięki Tobie stał się on znośniejszy. Naprawdę… Jesteś wyjątkowym człowiekiem i uwierz mi jesteś wymarzonym chłopakiem dla każdej z dziewczyn. Lou…- spojrzałam w jego stronę ale on nic nie odpowiedział. Czyli to już nastało. Cholernie go zraniłam.

- Wstawaj- podałam rękę chłopakowi gdy staliśmy na parkingu. On posłusznie mi ją podał a powoli ruszyliśmy o budynku. W recepcji wyjaśniłam kobiecie o co chodzi a ona przyprowadziła wózek i posadziła na nim chłopaka.
Weszliśmy do Sali w której była młoda dziewczyna chyba również poparzona. Gdy zobaczyła Louisa aż przetarła oczy, najprawdopodobniej nie wierzyła, że to on. Po chwili zjawił się lekarz i obejrzał rany Lou.
- Ta młoda dziewczyna uratowała Pana. Niech Pan będzie jej wdzięczny- powiedział po czy powiedział do pielęgniarki jak ma postąpić. Najpierw nałożyła mu jakąś maść a potem sięgnęła po igłe. No i się zaczęło. Panika w jego oczach to było mało, on się bał jak nigdy dotąd. Próbowałam go uspokoić ale poszło to na marne.
- Lou!- uderzyłam go w twarz- To tylko igła!- wrzasnęłam bo ten jego strach doprowadzał mnie do szału. Byłam strasznie rozdrażniona… Nie wiem dlaczego- Przepraszam. Chodź tu- przytuliłam go a wtedy pielęgniarka podpięła mu wenflon a on lekko syknął.
- I widzisz? Już po bólu- pogłaskałam jego głowę i lekko pocałowałam. Piguła podpięła go do kroplówki i powiedziała:
- Nie jeść, nie pić, siedzieć i się nie ruszać- i opuściła pomieszczenie. Odetchnęłam z ulgą bo ta kobieta wywoływała u mnie mieszane uczucia. Spojrzałam na chłopaka- w oczach miał łzy. Wyglądał dosłownie tak jak tego dnia w którym powiedziałam mu, że między nami koniec. Niepewnie się uśmiechnęłam. Ujęłam jego dłoń i zaczęłam muskać swoimi palcami jego.
- Dziękuję- wyszeptał. Dziewczyna która siedziała niedaleko nas zasnęła.- Dziękuję za to, że jesteś dla mnie taka dobra- powiedział i poprawił się na fotelu.
- Ciiii- szepnęłam przykładając palec do ust- Zaraz wrócę- powiedziałam i wyszłam z Sali. Potrzebowałam porządnej mocnej kawy. Potrzebowałam chwilę na to aby odetchnąć.

Usiadłam na jednym z tych cholernie niewygodnych plastikowych foteli z kubkiem kawy w dłoni. Przypominałam sobie każdą chwilę, którą spędziłam z Louisem. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech no bo jakby nie patrzeć te wspomnienia były miłe, aż nadto miłe. To właśnie one rozpoczynały moje nowe życie i to właśnie one sprawiały, że moje serce w tym momencie lekko podskakiwało do góry. Louis zawsze był wobec mnie czuły, opiekuńczy i troskliwy. Ostatnie miesiące naszego związku nie były takie jak powinny być ale cóż.. Widać było, że coś jest na rzeczy. Jakby nie było to on mnie zdradził z El ale… ja już mu to wybaczyłam. Nie czuję do niego żadnej urazy nawet jeśli chodzi o tę ciążę… -Poczułam falę gorąca zalewającą moje ciało.- Teraz…. Który to byłby już miesiąc? 4 czy 5? Zresztą jakie to ma znaczenie? Nie poradziłabym sobie w roli matki… W sumie dobrze, że stało się tak jak się stało.- Upiłam kilka łyków kawy-. Chciałabym mieć dziecko i chciałabym aby należało ono do mnie i do Harry’ego ale teraz stanowczo było na to za wcześnie.
Dopijając kawę była już nieźle pobudzona więc z uśmiechem na twarzy weszłam do Sali i zastałam przesłodki widok. Lou spał oparty o łapkę, która była wygięta pod dziwnym kątem. Uśmiechnęłam się i ułożyłam go tak aby jego głowa spoczęła na moim barku. Głaskałam jego dłoń i było mi o dziwo naprawdę dobrze.
Około godziny 3.30 Louisowi skończyła się kroplówka. Najdelikatniej jak potrafiłam przesunęłam chłopaka i poszłam po pielęgniarkę. Ta przyniosła mu znacznie mniejszą, na oko miała tylko 0,5 litra. Chłopaka nawet nie obudziła zmiana pojemniczka, tak był wymęczony. Zapytałam czy potrzebne będzie podjęcie jakiś racjonalnych kroków jednak ona odparła, że ma unikać słońca i smarować pęcherzyki maścią. Zadowolona z tego, że nie będzie musiał spędzić kilku dni w szpitalu usiadłam i wpatrywałam się w jego twarz.
- Widać, że bardzo go kochasz…- powiedziała dziewczyna, która najwyraźniej przyglądała się nam od dłuższego czasu.
- Co? Och….Nie… My jesteśmy tylko przyjaciółmi, byliśmy razem ale nam nie wyszło.- uśmiechnęłam się wyjaśniając jej całą sytuację
- To w takim razie widać, że Ci go brakuje. Tęsknisz za jakąś jego częścią, brakuje Ci tego czegoś w nowym związku…- stwierdziła z pewnością w głosie.  Uśmiechnęłam się niepewnie ale ona miała rację.. Brakowało mi czegoś ale sama nie wiem czego…
- Może i masz rację? Kocham Louisa ale to już nie jest to uczucie co kiedyś. Trudno jest przestać kochać kogoś z dnia na dzień ale…. Jakoś sobie radzę- zakończyłam tę jakże wylewną rozmowę. W ogóle to co ją interesowały moje problemy? To pewnie jakaś cholerna fanka, która tylko czeka na nowe plotki o swoim idolu…
Odwróciłam się aby spojrzeć na dziewczynę ale jej już nie było. Dziwne.
- Przed chwilą wyszła- powiedział lekko zaspanym głosem mój chorowitek
- I jak się czujesz?- zapytałam przeczesując ręką jego poczochrane włosy
- Bywało lepiej.- blady uśmiech przyozdobił jego twarz- Na pewno już nic mnie nie boli i mnie nie mdli- kroplówka zeszła już do połowy
- To dobrze, cieszy mnie to- spojrzałam w jego oczy, które były na wpół przymknięte
- Nie patrz tak na mnie bo się zaczerwienię- zażartował czyli to oznaczało, że wraca do siebie
- Wiesz… Uwiodły mnie Twoje włosy- Uśmiechnęłam się, odwróciłam wzrok i spojrzałam przez szybę. Był stąd piękny widok na zatokę lub coś w tym stylu. Światła ulicznych latarni odbijały się w wodzie a na ławeczkach siedziało mnóstwo ludzi. 4.15 więc to nie dziwne. O tej porze większość klubów zostaje zamknięte.
- No i teraz to Ty się na mnie patrzysz- stwierdziłam wcale nie odrywając wzroku od szyby. Czuła, po prostu czułam jego wzrok na sobie
- Po prostu nie potrafię zrozumieć co mnie podkusiło do tego aby zrobić skok w bok z El. Jesteś przecież idealna.- pochlebiało mi to ale nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy
- Lou było i minęło. Jesteśmy przyjaciółmi i jest nam z tym dobrze.- odparłam i do momentu w którym przyszła pielęgniarka i nie odpięła chłopaka od kroplówki nie odważyłam się spojrzeć w jego stronę.
W aptece tuż obok szpitala wykupiłam maść potrzebną chłopakowi. Oczy powoli mi się zamykały ale musiałam być teraz czujna. Musiałam dojechać z nami do hotelu bez żadnego problemu.

Milczeliśmy. Żadne z nas nic nie chciało powiedzieć. Dla mnie sprawa była jasna ale dla chłopaka chyba nie. Wiedziałam, że to go gryzie ale cóż Lou, ja nie mogę Cię kochać, nie chcę.
Powieki prosiły mnie o chociażby godzinę snu. Bałam się tego, że zasnę za kierownicą i spowoduje wypadek ale ku mojej radości nic takiego nie miało miejsca.
Pod hotelem zjawiliśmy się dokładnie o 5.01. Szliśmy w milczeniu, tak na nas podziałała szpitalna atmosfera. Za dużo wspomnień, za dużo słów, za dużo gestów. Nie chciałam go w żaden sposób ranić ani też dawać niepotrzebnych nadziei. Wydawało mi się, że wszystko między nami jest jasne, przyjaźń nic więcej ale samotny tryb życia Lou nie pozwalał mu o mnie zapomnieć i być może to było przyczyną tego, że ciągle żywił do mnie jakiegoś rodzaju uczucia wyższe. 
Postanowiłam odprowadzić go pod sam domek i położyć do łóżka. Tłumaczyłam sobie to jako naturalny odruch, tłumaczyłam to sobie jako chęć bycia spokojną przez kolejne kilka godzin dopóki ponownie się nie zobaczymy. I tak też zrobiłam. Gdy Lou przebierał się w toalecie otworzyłam okno i wpuściłam trochę świeżego powietrza, które oczyściło atmosferę. Niall spał niczym zabity z niedojedzonym ziemniakiem w ręku. On jak zwykle tylko jedzenie i jedzenie. Ale to właśnie czyniło go wyjątkowym i niepowtarzalnym. Przykryłam chłopaka kołdrą, wyjęłam jedzenie z ręki i ucałowałam czoło. To samo zrobiłam z Lou i życzyłam mu słodkich słów wychodząc z domku.

- Zayn? Co Ty tu robisz?- zapytałam mulata, który jak gdyby nigdy nic siedział u szczytu schodów prowadzących do mojej kwatery.
- Palę.- powiedział i zaciągnął się papierosem. Szary dym uniósł się do góry zasłaniając wschodzące słońce. Usidłam obok niego i wyciągnęłam papierosa z jego dłoni. Włożyłam go do swoich ust i mocno pociągnęłam. Dym znalazł się w moich płucach i delikatnie je popieścił. Z wielką precyzją wypuściłam go z płuc i rzekłam
- Mam zjebane życie. Nie wiem czego chcę. Dobranoc.- i znikłam za drzwiami zostawiając chłopaka samego ze swoimi myślami.
Sen przyszedł szybko, może o wiele za szybko. Nim zdążyłam położyć twarz na poduszce Morfeusz porwał mnie do swojej krainy.
Śniło mi się, że ponownie jestem uczestniczką owego wypadku sprzed roku. Widziałam całe zdarzenie tylko z całkowicie innej perspektywy. Widziałam je z góry. Wydawało mi się, że gdyby karetka przyjechała kilka minut wcześniej szansę na przeżycie miałyby również dziewczynki. Wiedziałam, że to, że tu jestem jest swojego rodzaju darem. Darem z niebios.
Kolejnym obrazem jaki wytworzyła moja podświadomość był lot do Londynu i poznanie chłopaków. Pamiętam jaka byłam wtedy i jaka jestem teraz. To całkowicie inny świat, całkowicie inna ja. Potem przyszła kolej na zdradę, tylko nie była to zdrada Louisa tylko Harry’ego. Stał z jakąś blondynką i obejmował ją w pasie. Szeptał jej coś do ucha a następnie oboje wybuchli śmiechem. Nie chciałam na to patrzeć, nie chciałam tego czuć i… Nagle powrót do rzeczywistości. Oczy ciągle pozostają zamknięte a do moich uszu docierają strzępy rozmowy. Rozmowy Zayn’a i Harry’ego.
- Nie Zayn, niech ona śpi. Całą noc była w szpitalu. Może później pójdziecie?-
- Dobra. Mi to jest obojętne. Niech śpi. Może chociaż weź jej śniadanie?- pyta mulat i po chwili słyszę delikatnie zamykane drzwi. Pozostaję sama, słyszę bicie własnego serca i wewnętrzny głos nakazujący mi w końcu wybrać to co jest dla mnie dobre. Ale moje serce nie umie wyzbyć się uczuć do Louisa lub Zayn’a. O Patryku już nawet nie myślę bo wiem, że jeżeli przestałabym go kochać znikła by ta część mnie w której byłam zdecydowana.
Tak, muszę być stanowcza, zdecydowana i przygotowana na ewentualne poniesienie konsekwencji moich czynów. Kocham Harry’ego to właśnie z nim chcę być i chcę być szczęśliwa. Zayn to mój przyjaciel tak samo jak Lou. Wszystko co wydawało mi się być ogromnym uczuciem tak naprawdę jest przelotnym zauroczeniem i nic więcej. Do Louisa i owszem czuję sentyment ale nic więcej. Zayn’a kocham jak brata, jak najlepszego brata pod słońcem. I tyle. Teraz wstanę, ubiorę się w coś ładnego i pomaszeruję z BRATEM na kurs pływania. Potem spędzę kilka uroczych godzin z resztą drużyny a wieczorem… Wieczorem wybiorę się na potańcówkę z MOIM JEDYNYM CHŁOPAKIEM. Tak więc wszystko wyjaśnione. Wstaję.
Otwieram oczy i widzę słoneczko. Napawa mnie to pozytywną energią i nie zważając na zmęczenie wędruję pod prysznic wesoło podśpiewując. Cieszę się z każdego słonecznego promyka, który dotyka mojej skóry. Jest on niczym najlepszy masaż. W końcu moje mięśnie rozluźniają się a ja w pełni zrelaksowana ubieram strój, na niego sukienkę i zamykając kwaterę wędruję do stołówki. Na zewnątrz budynku widzę moich znajomych, którzy z daleka machają do mnie i śmieją się wesoło
- No witamy, witamy naszą mała bohaterkę- mówi Liam i posyła mi uroczy uśmiech- Zmęczona?-
- Witajcie, tak odrobinę tak ale co będę robić w nocy? Szkoda marnować tak pięknego dnia na wylegiwanie się w łóżku. Poza tym idę z Zayn’em na kurs pływania także moi kochani widzimy się dopiero na obiedzie- widzę jak Niall robi smutną minę i udaje, że płacze. Uśmiecham się sama zdziwiona swoim optymizmem. Czyżby jedna rozmowa z moim alter- ego przyniosła takie skutki?- Lou jak się czujesz?- pytam chłopaka pochylonego nad talerzem z jajecznicą
- Dobrze, dziękuje- posyła mi uśmiech. Harry bacznie mi się przygląda- No co? Mam coś na twarzy?- pytam zdziwiona
- Nie, po prostu bardzo ładnie wyglądasz- uśmiecha się pogodnie dotykając mojej twarzy
- Tylko uważaj na gałki oczne!- mówię i obydwoje wybuchamy śmiechem. Każdy patrzy na nas jak na wariatów a ja mówię, że nie ważne i postanawiam zjeść coś treściwego.
Z tego co udało mi się zauważyć Zayn trzymał za rękę Jennę wiec to może oznaczać tylko jedno- są parą. Ucieszyło mnie to i cóż.. Pozostały czas, który mieliśmy przeznaczony na śniadanie minął nam na swobodnych rozmowach i częstymi wybuchami śmiechu. I o to chodzi!

Podoba się??
Ludzie umarłam. Dzisiaj jest premiera teledysku do LWWY!
Umarłam :)
Cóż, zgodnie z obietnicą mamy 84. oceniajcie, pytajcie, co tylko chcecie:)
A dziś dostałam 5! z polskiego! No i 3 ale 5 w moim przypadku to skrajna przypadłość :)
Zatem.. Magda ma dziś luz bo spr. z biologi za nią :P
Nie był taki trudny!
Sądzicie, że będzie coś więcej pomiędzy Emmą a Louisem?
Czy myślicie, że te okoliczności zmienią jej stosunek do byłego chłopaka?
Czy podejrzewacie, że ten kurs pływania w jakimiś stopniu odżywi uczucia Em do naszego słodkiego mulata?
Osobiście bardzo was przepraszam za to, że nie dodawałam tak długo rozdziałów ale rozumiecie.. Szkoła.
Wiem, że to żadne wytłumaczenie, że powinnam była wiedzieć z czym wiąże sie prowadzenie bloga ale ja na prawdę nie sądziłam, że w tym roku będzie taki natłok nauki.
Za rok matura i chcąc nie chcąc musze się przyłożyć.
Zapewne Ci z was, którzy również chodzą do liceum rozumieją mnie.

Tu możecie obejrzeć najnowszy teledysk chłopców!
Jaram się tym! Zayn! Mój Panie jaki on jest cudowny :)

Pozdrawiam, Magda

sobota, 15 września 2012

Rozdział 83

Leżeliśmy tak na plaży kompletnie nadzy i patrzeliśmy sobie w oczy. Tańczyła w nich radość i bezgraniczne oddanie. Słońce już dawno schowało się poza linię horyzontu a z portu dobiegał nas dźwięk muzyki i ludzi krzyczących niezrozumiałe słowa. Harry spoglądał na mnie z uśmiechem na twarzy i bawił się włosami, które tworzyły coś dziwnego wokół mojej twarzy.
- I widzisz… jesteś moim czarodziejem, spełniłeś jedno z moich życzeń- uśmiechnęłam się do niego bawiąc się dłonią, które była bardzo ciepła. Chłopak odwzajemnił uśmiech- Czujesz?- położyłam jego dłoń na mojej lewej piersi- To moje serce. Ono… Ono bije dla Ciebie Harry. Ja wiem, że nie powinnam tego mówić ale czuję, że muszę. Wiem, że te słowa może i nic dla Ciebie nie znaczą ale ja… Ja Cię kocham Harry. Nie musisz się martwić, że są to słowa bez pokrycia bo one mają pokrycie.. Ja się zgubiłam, to było chwilowe i cóż głupio mi teraz. Ja wiem, że ten dzień to plejada przeróżnych emocji ale ja jestem tylko sobą….- powiedziałam delikatnie dotykając jego twarzy. Gładziłam jego policzek, który posiadał lekki zarost.
- Nie Em, ja wiem, że mnie kochasz. Ja to wiem. Nie potrzeba mi żadnych dowodów na to. Wytrzymałaś ze mną więc na pewno mnie kochasz- wyszczerzył ząbki w uśmiechu co spowodowało, że na jego twarzy pojawiły się słodkie dołeczki
- Ja nie kocham Ciebie, ja kocham Twoje dołeczki- pocałowałam miejsce tuż obok jego ust.
- Ale dołeczki są częścią mnie więc kochasz też mnie- przygarnął mnie do siebie tak, że teraz leżeliśmy wtuleni we własne ciała
- Zgadza się Panie Filozofie, kocham co wszystko z Tobą związane- zamknęłam oczy i pomyślałam o Zayn’ie. Malik może się schować, on nie ma takich słodkich dołeczków. Poza tym on ma Jenne i bardzo dobrze im się układa więc każdy jest zadowolony. Leżeliśmy tak jeszcze chwilkę po czym chłopak stwierdził, że musi wejść do wody. Ja postanowiłam zostać na brzegu. Po pewnym czasie pozbierałam swoje rzeczy i ubrałam się jak na normalnego człowieka przypadało. Ale czy ja byłam normalna? Niegdyś może i tak ale jak poznałam piątkę wariatów moje życie wywróciło się do góry nogami i teraz stanowczo nie mogę powiedzieć o sobie normalna osoba.
- Ty się tam nie uśmiechaj tylko chodź do mnie!- krzyknął Hazza chlapiąc mnie wodą. Pokręciłam przecząco głową i spojrzałam w górę. Piękna, gwieździsta noc. Zero chmur za to piękny księżyc i tysiące lśniących punkcików.
- Gdybym tylko mógł podarowałbym Ci te wszystkie gwiazdy. Ale wiesz… żadna z nich nie dorówna Tobie, jesteś od nich ładniejsza- powiedział Harry stojący tuż obok mnie. Był już ubrany i cuchnął wodorostami.
- Wracamy?- zapytałam lekko zmęczona- Chciałabym się położyć- chłopak jak na komendę wziął mnie na ręce i dzielnie ruszył w stronę hotelu.
Po drodze wstąpiliśmy do sklepu po coś słodkiego i słonego. Planowaliśmy zrobić sobie malutki wieczór filmowy więc nie ominęliśmy wypożyczalni Video. Postanowiliśmy obejrzeć Wciąż ją kocham. Harry sam wybrał ten film a ja jako zwolenniczka romantycznych filmów zgodziłam się bez najmniejszej kłótni. Niedaleko hotelów natknęliśmy się na grupkę fanek, które nie mogły uwierzyć, że spotkały sławną osobą. Nawet ja zostałam uznana za kogoś wartego uwagi i zrobiłam sobie zdjęcie z dziewczynami. Zdziwiło mnie to, ze wśród owych fanek znalazło się dwóch chłopaków, którzy poprosili Hazzę aby ,, udostępnił’’ im mnie na chwilę. Dostałam od każdego z nich buziaka i dałam autograf! Nie możliwe! Pożegnaliśmy się mile zaskoczeni owym incydentem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Gdy w końcu znaleźliśmy się w pokoju od razu padłam na łóżko, byłam całkowicie pozbawiona siły. Zegarek wskazywał 21.30. Dosyć wcześnie.
Poszłam pod prysznic a Harry w tak zwanym między czasie telefonował do recepcji po lekkostrawną kolację( czytaj dla niego tosty z serem a dla mnie herbata oraz mała sałatka). Przebrałam się w piżamkę i usiadałam na naszym wielkim łóżku. Od razu kopytka włożyłam pod kołderkę i czekałam na Mojego Głodomora aż weźmie prysznic. Znając chłopaka to wyjdzie za pół godziny więc nie czekając wyjęłam telefon i napisałam do Jamesa śląc mu pozdrowienia z wyspy.. Niedługo potem rozległ się dźwięk dzwonka i okazało się, ze to Louis do mnie dzwoni.
- Tak?- zapytałam odbierając telefon
- Em….- jego głos był zrozpaczony- wiem, że jesteś chora ale możesz na chwilę przyjść do mnie? Proszę…- powiedział z ledwością chłopak. Moje serce podskoczyło do góry i zaczęło pompować więcej krwi. Bałam się, że coś mu się stało
- Jasne, zaraz będę- powiedziałam i rozłączyłam się. Krzyknęłam kąpiącemu się chłopakowi, że na chwilę wychodzę i zakładając pośpiesznie różowe kapcie złapałam apteczkę i wybiegłam z domku.
Noc była przyjemnie ciepła. Wokół mnie szumiało morze a ja w kapciach zasuwałam do domku Lou oddalonego od naszego o jakieś 300 m. Bałam się najgorszego. Coś mu się stało i teraz zapewne wykrwawia się na śmierć.
- Lou! Lou!- krzyknęłam wpadając do pomieszczenia. Mój głos był przepełniony strachem, drżał.
- Tu jestem- usłyszałam z sąsiedniego pokoju. Loui leżał pod kołdrą a z oczu ciekły mu łzy
- Mój Boże co się stało?!- podbiegłam do łóżka i uchwyciłam dłoń chłopaka w moją
- Moja skóra… Ona piecze. Chyba się poparzyłem- wysyczał chłopak a ja zsunęłam z niego kołdrę. Faktycznie nie wyglądało to najlepiej.
- Idź i weź zimny prysznic Lou, tu nie ma żartów- powiedziałam a on grzecznie zwlókł się z łóżka i pomaszerował do łazienki. Od razu chwyciłam telefon i zadzwoniłam do recepcji po zimny naturalny jogurt. Chłopak, który rozmawiał ze mną nieźle się przestraszył gdy powiedziałam mu, że jak w ciągu kilku minut mi go nie dostarczą to złoże skargę do dyrektora hotelu. I tak jak mówiłam, nie minęło 3 minuty a już kelner pukał do drzwi domku. Podziękowałam mu i zatrzasnęłam drzwi. Lou akurat wyszedł spod prysznica więc wszystko było tak jak powinno być.
- Połóż się dobrze?- powiedziałam głosem stanowczo zbyt troskliwym. Chłopak zrobił to o co go poprosiłam a ja wylałam zawartość opakowania na jego klatkę piersiową. Lekko syknął ale po chwili pojawił się uśmiech na jego twarzy. To znaczy że pomogło. Zaczęłam powoli wszystko rozprowadzać po jego dłoniach, rękach i klace.
- Jesteś dla mnie taka dobra Em…- zaczął chłopak a ja jakbym słyszała siebie kilkanaście dni temu tylko, że zamiast Em było tam Zayn. Jesteś dla mnie taki dobry Zayn…- Mimo tego co Ci wyrządziłem Ty teraz ratujesz mi życie i jesteś do tego taka miła, czuła, delikatna. Czym ja sobie zasłużyłem na to?- chłopak ze łzami w oczach spojrzał na mnie. Serce miałam w kawałkach… Proszę Lou nie spoglądaj na mnie takim wzrokiem bo ja i tak mam już problemy z sercem…. TACO, TACO, TACO… Gdzie to cholerne TACO?!
- Dzień Dobroci dla Zwierząt Lou- zaśmiałam się na co chłopak również to zrobił- Ale tak na serio ja nie potrafiłabym Ci nie pomóc. Przeszłość puściłam w niepamięć, nie mam tego już w głowie. Było, minęło teraz jest dobrze, prawda?- spojrzałam mu w oczy.- Ale nie płacz, proszę…- wytarłam mu łzy- Ból zaraz minie-  kłam, kłam dalej. Dobrze Ci idzie
- Ja Em…. Jesteś niesamowita wiesz? Ja nie wiem czy bym potrafił komuś wybaczyć tyle zła… Dziękuję… Już mi lepiej-  uśmiechnął się. Zadzwonił mi telefon, cholera Harry nie miał kiedy dzwonić
- Możesz odebrać i powiedzieć, ze zaraz wrócę?- poprosiłam chłopaka a on zrobił to o co go poprosiłam, znów. Po 10 minutach jogurt ładnie się wchłonął a ja poszłam umyć ręce.
- Jakbyś czegoś potrzebował lub poczułbyś się gorzej to dzwoń o każdej porze jasne?- zapytałam a on skinął głową. Wyszłam wprost na chłodny deszcz.

- Ileż można czekać? I dlaczego TWÓJ telefon odebrał Louis?- zaczął mnie przesłuchiwać Harry
- Musiałam mu pomóc-
- W czym?-
- Poparzył się i zrobiłam mu opatrunek-
- Gdzie?-
- Na brzuchu i rękach coś jeszcze?-
- Kochasz mnie?-
- Tak- na jego twarzy pojawił się uśmiech wielkości największego banana- Nie bądź o niego zazdrosny, on teraz potrzebuje pomocy a dobrze wiesz, że ja nie przejdę obok potrzebującego obojętnie. Szczerze to nie wygląda to najlepiej, nie wiem czy obędzie się bez szpitala- stwierdziłam
- Aż tak źle?- zapytał najwyraźniej przejęty Hazza. Kiwnęłam głową i skierowałam się do naszej sypialni. Po chwili przyszedł chłopak z tacą jedzenia i włączyliśmy film.

- Kochanie… Proszę nie płacz- powiedziałam głaszcząc chłopaka po ramieniu. Hazza leżał na moich kolanach, które teraz były mokre od jego łez
- Ale ja… Ale ja….- łkał- ja nie rozumiem dlaczego oni nie mogą być razem!-
- Kochanie… to film i to jest wiadome, że na koniec ich miłość zwycięży i będą razem- zatopiłam palce w jego aksamitnych włosach. Czułam się tak jakbym głaskała jedwab- Ciesz się, że Ty nie pracujesz w wojsku-
- Nie wyobrażam sobie tego- zadrżał a ja przykryłam go kołdrą i pocałowałam w czoło. Usłyszałam dźwięk telefonu, oznajmiający, że dostałam widomość. Przesunęłam się delikatnie w lewo i próbowałam dosięgnąć go. No dawaj Em! Jeszcze kawałek! Góra pięć centymetrów! Do dalej Em! Em! Weeeź! I nagle TRACH, BACH, ŁUP i Em leży na podłodze i zanosi się śmiechem. Mój śmiech jest donośny i radosny. Śmieję się z własnej głupoty bo co mam robić? Płakać nad bolącym tyłkiem?
- Matko… Ile Ty Em ważysz… Nie połam tylko tych paneli- powiedział Hazza z ,, góry”. To było dziwne, że w ogóle nie zainteresował się tym czy mi nic nie jest tylko bardziej martwił się o podłogę.
- Ja o rybie Ty o grzybie- powiedziałam w ojczystym języku zastanawiając się nad sensem moich słów
- Że co? Możesz mówić po normalnemu?- zaśmiał się chłopak i zniżył się do mojego poziomu. Wsiał głową w dół śmiesznie przebierając nogami, które były ciągle na łóżku
- A nic… Mówię, że jesteś śliski jak ryba- wypaliłam nie myśląc nad tym jakże epickim porównaniem. Jak ryba Em? Jak ryba? Ogarnij się kobitko.
- Jak ryba? Cóż…- zamyślił się chłopak a ja spojrzałam mu w oczy. Widać było, że jest szczęśliwy. Taki beztroski wieczór z ukochaną osobą a człowiek od razu szczęśliwszy. Niewiele myśląc pocałowałam go a było to tym przyjemniejsze, że jego loczki łaskotały moją szyję. Zawdzięczałam to temu, że wisiał on ciągle głową w dół. W pewnym momencie nie mogąc już wytrzymać wybuchłam śmiechem, prawdziwym, szczerym śmiechem.
- Boże, uwielbiam jak się śmiejesz- powiedział chłopak i chcąc być nad wyraz romantyczny chciał dotknąć mojej twarzy ale szczerze mówiąc nie bardzo mu to wyszło i wsadził mi palucha w oko
- Auć!- krzyknęłam automatycznie zamykając oko i pocierając je dłonią- Chcesz mi oddać swoje gałki oczne?- zapytałam śmiejąc się
- Jeśli byłaby taka potrzeba nie wahałbym się ani minuty- powiedział patrząc mi w jedno oko. Uśmiechał się a w jego oczach tańczyła niebywała troska. Troska i miłość. I czy to nie jest wystarczający dowód jego miłości? Oddałby mi swoje gałki oczne. Swoje śliczne, zielone gałki oczne…. Och… Nie mogłam trafić na lepszego chłopaka. W końcu nie każdy zdobyłby się na coś takiego- Oddałbym Ci nawet moje serce a wtedy miałabyś jakąś cząstkę mnie zawsze przy sobie- Szczyt romantyzmu! Oddałby mi serce? Błagam Cię zostań moim mężem. Nie potrzebuję nic więcej… A wtedy miałabyś cząstkę mnie zawsze przy sobie….
- Masz- podałam mu nóż. Chłopak przyjrzał mu się z zainteresowaniem- Po co czekać?- zapytałam patrząc mu w oczy. Wrócił do normalnej pozycji i spojrzał na mnie
- Czemu nie?- zapytał i wziął mocny zamach……


Hello my dear! :)
Jak wam weekend mija? Przepraszam, że rozdział pojawia się tak późno ale mała awaria w domu no i duża kłótnia...
Codzienność...
A więc jak? jak wam sie podoba rozdział?
Sądzicie, że Harry to zrobi?
Oh My God! To już 83 rozdział! Cieszę sie jak mało kto bo uwaga, uwaga już jutro minie dokładnie pół roku jak jestem tu z wami!
Nie dało się tego zauważyć prawda?
No a już za niedługo roczek będzie na koncie :D
Madzia zrobiła ciasto i teraz zapycha nim swoje smutki i żale..
Mam wenę czyli weszłam na drogę postępu.. :)
No i... co jest do mnie kompletnie nie podobne dogadałam moim koleżanką, które na każdym kroku mieszają mnie z błotem....
Dobrze zrobiłam?
Mam pytanko.. Dlaczego jest tak mało komentarzy??
No i nowy rozdział Tu

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 82

Happy Brithday Niall!
No i czy to nie jest idealny moment na dodanie 82. rozdziału?
Oczywiście, że tak! Zapraszam!


-(…) i wtedy ona przychodzi do mnie ze skrzynką dorodnych marchewek!- mówi Lou a my wszyscy wybuchamy śmiechem. Siedzimy w jednej z nadmorskich restauracji i jemy wyśmienitą rybę z frytkami. Rozmowa przebiega na luzie, od czasu do czasu urozmaicają ja fanki, które nie mogą uwierzyć własnym oczom i boją się cokolwiek powiedzieć. W takich sytuacjach to Niall przejmuje inicjatywę i zadaje takiej dziewczynie pytania o imię, wiek i różne duperele. Harry cały czas trzyma swoją dłoń na moim kolanie co odbieram jako zadowolenie i ulgę zarazem.
- Chodźmy gdzieś- mówię nie mogąc już siedzieć na tych fotelach, które owszem są wygodne ale ileż można siedzieć?!
- Sorki piękna ale ja się nie ruszę- mówi Niall, głaszcząc swój brzuszek i mówiąc do niego :
 ,, Wszystko będzie Ok., ona nas nie ruszy”
- Chwila wytchnienia Em- Lou patrzy na mnie a potem na kelnerkę
- Chodźmy, ja też nie mogę już siedzieć- mówi Harry i wstaje. Płaci za nas i po chwili idziemy wąskimi uliczkami, śmiejąc się dosłownie z niczego. Tak powinno być. On + ja= bezgraniczne szczęście.
Poprosiliśmy kilku przechodniów aby zrobili nam zdjęcia, które to dodam do albumu razem z mnóstwem innych. Wydaje mi się, że teraz jesteśmy szczęśliwi, ale szczęśliwi inaczej niż do tej pory. Po prostu cieszę się, że mam takiego wariata u swojego boku.
- Tęskniłam za Tobą, tęskniłam za tymi wszystkimi szalonymi rzeczami- powiedziałam gdy usiedliśmy na ławce  miejscu kompletnie pustym, odizolowanym od ludzi. Było tu pięknie. Widać było morze i słońce, które powoli kończyło swoją wędrówkę po niebie- Harry nie możemy się tak kłócić. To psuje nasze relacje, nasz związek. To psuje nas.- spojrzałam na niego
- Wiem Em, wiem. Staram się tego unikać, ale wiesz jaki jestem. Boję się o Ciebie i o to, że Cię stracę. Nie jestem idealny ale…-
- Harry jesteś idealny. Miliony dziewczyn na całym świecie marzy o tym abyś siedział z nimi tak jak ze mną teraz, rozmawiał i niczym, śmiał się i całował namiętnie. A propos.. Zmyłeś tę sól z ust?- zapytałam lekko rozmarzona
- Tak…. A co? Chcesz się przekonać?- zapytał mnie śmiesznie poruszając brwiami
- Och.. Nie wiem co na to Twoja cholernie zazdrosna dziewczyna- powiedziałam lekko kokieteryjnym głosem- Ale co zaszkodzi spróbować?- zalotny uśmiech rozjaśnił moją twarz
- Boże dziewczyno jak Ty na mnie działasz!- mówi i powoli zbliża się do mnie. Jego usta są coraz bliżej moich.. Nasze słodkie oddechy mieszają się ze sobą i łaskoczą moją szyję. Smak jego ust jest słodki ale z nutką goryczy. Nasz pocałunek jest niepewny, jakbyśmy robili to po raz pierwszy
- I jak Ci się podoba Panno Novak?- pyta seksownym głosem
- Cóż Panie Styles. Lekko mnie Pan rozczarował- chłopak zrobił smutną minkę- Musze Pana nauczyć dawać cudowne całusy- mówię i zatapiam swoje usta w jego. Czuję jego ręce na mojej talii, plecach, piersiach oraz udach. Lekko przygryzam jego dolną wargę.
- Mam ochotę zrobić coś szalonego Panie Styles- mówię patrząc mu w oczy w których tańczy pożądanie- Wie Pan co zawsze chciałam zrobić?-
- Co takiego?- pyta muskając moje wargi
- Zawsze marzyłam o tym aby kochać się na plaży podczas zachodu słońca z jednym z chłopców z brytyjsko- irlandzkiego zespołu- uśmiech wypełza mi na twarz
- Mam to traktować jako propozycję?- jego oczy płoną od namiętności i pożądania. Takiego go jeszcze nie widziałam.
- A traktuj to sobie jak chcesz ale zróbmy to w takiej scenerii- usiadłam mu na kolana
- Takiej Cię jeszcze nie widziałem skarbie-
- Ty jeszcze wieli rzeczy nie widziałeś- oparłam głowę o jego bark
- Kocham Cię Em, kocham Cię z każdym dniem coraz bardziej. Z każdym wschodem słońca uświadamiam sobie jak wiele zrobiłaś w moim życiu i jak wiele radości mi dałaś. Jesteś jedyną dziewczyną dzięki, której zrozumiałem po co śpiewam i dlaczego to robię. Jesteś moim największym szczęściem- złożył delikatny pocałunek na płatku mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz.
- Dziękuję to bardzo miłe- uśmiechnęłam się. TO CISZA PRZED BURZĄ.- wewnętrzny głos zaczął mnie ostrzegać- Może wracajmy powoli?- zapytałam podnosząc się do góry ciągle trzymając rękę chłopaka jakbym bała się, ze zaraz ucieknie.
- A Ty? Czy Ty nadal mnie kochasz?- zapytał chłopak z radością w oczach. No i co złociutka? Co teraz zrobisz? Okłamiesz go tylko po to aby dał Ci spokój?
- Chodź, wracamy- powiedziałam i podniosłam go. Czułam, ż zaraz się popłaczę ale nie potrzebowałam tego, Harry i tak już wszystko zobaczył.
- Em…- wstał i ujął moje dłonie przez co poczułam się bezpieczniej- Nie jesteś pewna tego co czujesz tak? To przez Zayna?- spuściłam wzrok do dołu- Widziałem was Em, nie musisz mnie okłamywać…Ja to rozumiem, to chyba normalne. Ja Cię cały czas kocham i niestety… Wybacz mi ale nie ułatwię Ci wyboru. Chciałbym dale to ciągnąć bo przez tamten feralny tydzień zrozumiałem co czuję ale uszanuję każdą Twoją decyzję. Rozumiesz to?- spojrzał mi w oczy w których gościł ból
- Harry to nie tak.. Ja Ciebie kocham ale nie chcę Cię zranić przez to, że wydaje mi się, że zaczynam coś czuć do tego pieprzonego mulata!- łzy popłynęły z moich oczu- To wszystko nagle okazuje się być zbyt trudne, zbyt ciężkie jak na moje barki. Harry dlaczego to wszystko mnie dotyka? Proszę… Tylko mnie nie zostawiaj.- przytuliłam się do jego brzucha
- Kochanie, nie zostawię Cię. Już nigdy Cię nie opuszczę- szepnął i objął mnie ramieniem.


Czasami życie chcąc nam udowodnić, że wcale nie jest takie złe, zsyła na nam jakąś trudną sytuację i chcąc nie chcąc musimy sobie z nią poradzić. Następnie wyciągamy odpowiednie wnioski i żyjemy dalej z tą różnicą, że jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia. Wiemy jak sobie radzić, wiemy jak pomóc innym. Ale co zrobić gdy mamy w głowie zbyt wiele tragicznych doświadczeń, które zmieniają bieg naszego życia o 180o? Co zrobić gdy wszystko wokół nas to jedna wielka paranoja i jedna wielka niewiadoma? Teraz ja znalazłam się w takiej sytuacji i naprawdę nie wiem co mogę zrobić aby było normalnie, aby było tak jak było kiedyś, kiedy miałam owe 15 lat…
Pewnym krokiem zbliżaliśmy się do gwaru miasta, zatłoczonych ulic, do cywilizacji. Harry okazał się na tyle wyrozumiałą osobą i zrozumiał mnie oraz moją ,, chorą” sytuację. Powiedział, że poczeka ile będzie musiał bo uczucia przychodzą z czasem.
- Co powiesz na trzy gałki lodów na poprawę skwaszonych min?- zapytał mnie chłopak a ja jak małe dziecko podskoczyłam do góry i weszłam do lodziarni
- To ja poproszę….- wybór był ogromny. Tylu Samków to jak jeszcze na oczy nie widziałam!- malinę, kokos oraz…- Mój Panie!- oraz… niech będzie sex on the beach!- spojrzałam wymownie na mojego towarzysza a ten oblał się purpurą. Zapłaciliśmy za smakołyki i ruszyliśmy dalej podziwiając piękną, zabytkową zabudowę oraz panoramę. Trzymaliśmy się za ręce jak gdyby nigdy nic i śmialiśmy się jak przedszkolaki.
- Naprawdę chcesz zrobić coś szalonego?- zapytał mnie chłopak
- Tak- odparłam bez zastanowienia
- Chodź!- pociągnął mnie za rękę a ja wrzuciłam do ust resztki loda. Pędziliśmy przed siebie potrącając starszych przechodniów co stanowczo im się nie podobało. W końcu znaleźliśmy się na środku ogromnego placu na którym znajdowała się fontanna.
- Co Ty robisz?- zapytałam gdy zobaczyłam jak Loczek ściąga buty i odkłada je na bok
- Skaczemy do fontanny!- zawołam uradowany
- Co?! Ludzie tu są!- krzyknęłam
- Co tam ludzie! Czym Ty się przejmujesz?- wziął mnie na ręce i ile Bozia dała mu sił pognał wprost do źródła wody- Od kiedy nagle interesuje Cię zdanie innych? Zawsze mówiłaś, że nie jest ważne to co ludzie o nas pomyślą- chłopak wpadł do fontanny ze mną na rękach
- Ty wariacie! Aaa!! Ta woda jest zimna! Harry!- krzyczałam gdy pierwsze krople zimnej cieczy dotknęły mojej skóry
- Oj przestań! Będzie co wspominać!- zaśmiał się chłopak, któremu loki opadły na czoło. Ludzie przechodzący obok nas spoglądali i śmiali się na nasz widok. Cóż, nie powiem aby to było normalne ale to było zabawne! Odgarnęłam Harry’emu włosy z czoła i śmiejąc się ochlapałam go wodą. W ten sposób wywołałam wojnę , mokrą wojnę. I weź bądź tu mądry i wpuść dzieci do fontanny!

Jestem zmęczona, moje ciało odmawia posłuszeństwa. Mówiąc moje ciało mam na myśli moje obolałe nogi. Stanowczo takie spacery nie działają na mnie zbawiennie.
Harry idzie dzielnie do przodu niosąc mnie na swoich barkach. Ubrania powoli robią się suche, bynajmniej w miejscach gdzie padają promienie słoneczne. Powoli zbliża się godzina 18.00 ale to nie było dla nas przeszkodą aby zajść do budki z Fast Food’em i kupić po dużym hamburgerze. Ta zabawa w fontannie mnie wymęczyła.
- Zeskakuj mała- powiedział chłopak kucając a ja z wielką nieumiejętnością zeskoczyłam na ziemię. Zajęliśmy jakąś ławkę, która jako jedyna była wolna i zaczęliśmy zajadać się bułką ociekająca tłuszczem.
- Yyym! Pycha! Jakie to dobra! A ten sos? Poezja!- zachwycaliśmy się posiłkiem. Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się na co on wybuchł śmiechem wypluwając nie przeżuty jeszcze pokarm.
- Co za świnka! Fuuj!- skrzywiłam się
- To chyba ja siedzę ze świnką. Poczekaj- wytarł kciukiem mój policzek oraz nos- Teraz wyglądasz znacznie lepiej- puścił do mnie oczko i wrócił do konsumowania bułki.
Siedząc tak zastanawiałam się dlaczego z nim jestem? Czy tu chodzi o jego pieniądze i sławę? Czy stałam się na tyle zła i okropna, że zepchnęłam uczucia na drugi plan i zaczęłam pragnąć dóbr materialnych? Czy jestem aż tak wyrachowana? NIE
Uczucia na pewno są, wiem to. Tego nie da się wyjaśnić w żaden sposób ale jak patrzę na niego próbującego poradzić sobie z ketchupem wypływającym z bułki moje serce się cieszy. Najprostszy gest, każdy pocałunek i jego dotyk sprawia, że w żołądku budzą się motylki i łaskoczą mnie co powoduje dorodny uśmiech na twarzy. To chyba jest właśnie owa miłość. To co w takim razie jest z Zayn’em? Czy to jest jakieś zauroczenie? Przelotny flirt? Może to młodzieńcza miłostka, która w końcu i tak sama się ulotni? Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
 - Pójdę do apteki dobrze? Poczekasz na mnie?- chłopak skinął głową a ja wstałam z miejsca i…
- Em dlaczego masz sukienkę w paski?- zapytał Harold
- Co?- zapytałam nie bardzo wiedząc o co chodzi i spojrzałam na swoją sukienkę. Widniały na niej ogromne białe paski
- Teraz już wiem czumu ta ławka była wolna- chłopak zaśmiał się i wskazał mi kartkę z napisem ,, świeżo malowane” . Zaśmiałam się i nie zwracając uwagi na mój strój weszłam do białego budynku. Wewnątrz było przyjemnie chłodno i roznosił się znajomy mi zapach, zapach choroby i leków.
- W czymś pomóc?- farmaceutka spojrzała na mnie wymownym wzrokiem
- Tak, poproszę coś od oparzeń. Rozumie Pani, słońce nie działa zbyt dobrze na brytyjską skórę- uśmiechnęłam się po czym kobieta zaczęłam szukać leków. Podała mi jakąś maść i coś w spray’u.
- Jesteś z Londynu tak?- zapytała gdy już zapłaciłam za rachunek
- Tak, przyjechałam tu z przyjaciółmi na wakacje. Uwielbiam słonko.- ucięłam sobie krótką pogawędkę z kobietą po czym pożegnałam się i wyszłam życząc jej miłego dnia.
- Od razu Ci mówię, dzisiejszy wieczór należy do nas- powiedział Harry chwytając mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę auta.

- A Ci jak zwykle spóźnieni! Tym razem prawie 20 minut! I..- chłopak spiorunował nas wzrokiem- Jak wy wyglądacie….-Niall skrzywił się
- Gołąbeczki a wam co?- pyta nas Louis, który wysiadł z auta- Ja wiem, że jest gorąco ale wasze pocenie się jest niebezpieczne- spogląda na nas z obrzydzeniem
- Wpuścić dzieci do fontanny…- prychnęłam patrząc wymownie na Harry’ego
- Ja Ci dam dziecko Ty łobuzie Ty!- zaczął mnie gonić po całym parkingu a ja z uśmiechem na ustach umykałam chłopakowi pomiędzy samochodami. W końcu ku mojemu wielkiemu nieszczęściu chłopak złapał mnie przełożył przez ramię tak, że wisiałam głową do dołu
- Harry puść mnie!- uderzałam pięścią w jego udo
- Patrzcie! Znalazłem coś takiego na parkingu, trochę dziamate to ale można wychować. Chce ktoś? Oddam w dobre ręce- zaśmiał się Harry- Co nie ma chętnych? Ok, to ja sobie ją wezmę będzie miał mi kto sprzątać w pokoju- chłopak postawił mnie na nogach a świat przede mna zawirował. Poleciałam do tyłu, nie czułam nic… W końcu poczułam silne, męskie ręce
- Księżniczko ja wiem, że jestem pociągający ale nie leć na mnie w taki sposób- zobaczyłam szczerzącego się do mnie Zayn’a, który jak mniemam złapał mnie. Zaniósł mnie do samochodu i jak przystało na dobrego przyjaciela zapiął mnie pasami.
- Dziękuję- szepnęłam uśmiechając się blado a w głowie znów zawirowało. Nie czułam się najlepiej. Jeżeli tak dalej pójdzie to skończę z głową w toalecie a nie z Harrym na plaży.
- Dobrze się czujesz?- zapytał mnie Niall, który jako jedyny zdał się zauważyć, że nie wyglądam najlepiej
- Nie. Harry jedźmy już.- powiedziałam na co Loczek w końcu spojrzał na mnie i przestraszył się- Dzięki- powiedziałam i otworzyłam szybę. Harry poprawił włosy i odpalił silnik. W gruncie nie wyglądał źle, wyglądał okropnie.
- Poczekaj- robię lekkie czary mary na jego głowie i…- taaa daaa! Stanowczo lepiej. -
- Ej, to ja miałem być Twoim czarodziejem- mówi ze smutną miną
- Poczekaj, jeszcze będziesz miał okazję się wykazać Twoimi zdolnościami magicznymi jak ci zarzygam całą łazienkę- uśmiecham się blado i w końcu ruszamy do domu a ja co chwilę wyobrażałam sobie twarz Zayn’a tuż przed moją.

- Mamy rozumieć, że nie pójdziecie z nami na imprezę?- zapytał Louis gdy w końcu zatrzymaliśmy się przed hotelem.
- Raczej nie. No chyba, że Harry pójdzie sam..- spojrzałam na niego a w głowie znów mi zawirowało
- Nie, nie ma takiej opcji. Nie zostawię Cię- pocałował moje czoło i wziąwszy mnie na ręce zaczął iść w kierunku naszego domku.
- Przepraszam- szepnęłam śląc im smutne spojrzenie
- Wpadnę za niedługo do Ciebie Em dobrze?- zapytała Marry na co ja kiwnęłam głową. Było mi strasznie niedobrze, zawartość żołądka przesuwała się w górę i w dół, jelita niebezpiecznie dawały o sobie znać a ja poczułam, że za chwilę zwymiotuję.
- Harry nie dobrze mi- szepnęłam zalewając się zimnym potem. Na dworze było ponad 30 stopni a mną wstrząsał nieprzyjemny dreszcz.
- Cholera mam nadzieję, że się nie zatrułaś.- otworzył drzwi.- Położę Cię i pójdę do hotelu może tam dostanę jakieś krople na żołądek i ciepłą  herbatę. Zjesz coś?- zapytał kładąc mnie na łóżku
- Nie, nie przełknę nic.- skuliłam się w kłębek.- tylko herbata- chłopak przykrył mnie kocem i pocałował w czoło. Po chwili opuścił pokój mówiąc, że postara się jak najszybciej wrócić. Zamknęłam oczy myśląc o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Przewinęła się przeze mnie cała paleta emocji. Od radości począwszy a skończywszy na czarnej rozpaczy. Huśtawka nastrojów u kobiety to chyba nic dziwnego, prawda?
Ciche pukanie sprawiło, że otworzyłam oczy i ujrzałam przede mną zmartwioną Marry.
- Jak się czujesz?- zapytała siadając na rogu łóżka i odgarniając mi mokre włosy z czoła
- Nie najgorzej- oszukałam ją.
- Jest Harry?- pokręciłam przecząco głową. Dziewczyna poszperała w torebce i wyjęła malutkie pudełeczko.
- Chyba jesteś niepoważna Marry- powiedziałam wiedząc co ona trzema w ręce.
- Em to tylko profilaktycznie. Nie zaszkodzi Ci to. A jak naprawdę jesteś w ciąży? Od kiedy masz te mdłości?- dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem
- To przez to, że Harry mnie odwrócił do góry nogami. Wszystko się wymieszało i stąd owy ból brzucha-
- Proszę… Zrób ten test- dziewczyna wyciągnęła rękę a ja chwyciłam pudełeczko i poszłam do łazienki. Przy okazji pozbyłam się zawartości żołądka. Ból odszedł w niepamięć jednak strach przed wynikiem testu pozostał. Siedziałam w toalecie i zaciskałam pięści aby wynik był negatywny. Po 15 minutach odetchnęłam z ulgą- negatywny.
- I widzisz!- pomachałam jej testem przed oczami- negatywny- uśmiechnęłam się i schowałam ów testy głęboko w szafce. Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc, które zdaje się przytrzymywała od dłuższego czasu.
- Kamień z serca- uśmiechnęła się zrelaksowana i wstała- Idę się umyć i idziemy na dyskotekę. Na pewno nie pójdziecie z nami?- zapytała stojąc tuż przy drzwiach
- Nie, dzisiaj raczej nie- powiedziałam i pożegnałam się z dziewczyną. Postanowiłam wziąć prysznic i kto wie… Jak nie będę się źle czuć to może jednak pójdziemy obejrzeć ten zachód słońca?

Przede mną rozciąga się cudowny widok- Słońce znikające we wnętrzu morza. Siedzimy na brzegu a małe fale rozbijają się o nasze gołe stopy. Nad nami stado mew prosi o choćby okruszek chleba, którego jak na złość brak. Nieopodal miasto powoli przygotowuje się do nocnego życia. Obok nas nie ma żywej duszy, jesteśmy tylko my i mewy.
Powoli wstaję i zaczynam ściągać ubranie zalegające na mnie.
- Em… Em co Ty robisz?- pyta lekko zdezorientowany Harry.
- Jak to co? Realizuje moje plany. Nie pamiętasz?- pytam lekko rozbawiona pozbywając się stanika.
- Ale…- naga wbiegam do wody nie zważając na mój strach i słowa Harolda. Woda jest przyjemnie ciepła, łaskocze moje nagie ciało wywołując tym samym śmiech.- Boże dziewczyno!- głos chłopaka niesie się ponad nami. W mgnieniu oka pozbywa się wszystkiego co ma na sobie i wskakuje do wody. W krótkiej chwili jest tuz przede mną i obejmuje moją talię. Lekko wstydzę się swojej nagości co nie uchodzi mojemu chłopakowi
- Nie wstydź się. Kocham Cię taką jaką jesteś- posyła mi serdeczny uśmiech a ja przytulam się do niego. Czuję jak delikatnie podnosi moje nogi do góry tak że wyglądam teraz jak miś koala na drzewie. Zaczyna śpiewać Just the way you are Bruno Marsa. Traktuję to jako komplement i nieśmiało uśmiecham się całując jego szyję. Nie powiem, że Harry nie jest romantyczny bo jest i to cholernie. Już wiem dlaczego durzy się w nim miliony nastolatek. Ale Harry jest tylko mój, ja należę do niego a on należy do mnie. W pewnym momencie zaczynam rozumieć dlaczego go kocham i co z tego mam. On stał się moim oparciem i wewnętrznym szczęściem, to właśnie on czuwał przy mnie tuż po śmierci Lucy i pocieszał, to on mówi mi jak bardzo mnie kocha i zalewa tysiącem komplementów, to on śpiewa mi do ucha najpiękniejsze piosenki i to on miał być ojcem moich dzieci. To nie jest Zayn, Louis czy Patryk. To jest Harold Edward Styles- najcudowniejsza osoba na świecie.
Zanurzyliśmy w wodzie tylko po to aby namiętnie się pocałować i wynurzyć się z niej praktycznie bez powietrza w płucach. Kilka głębszych oddechów i tętno wraca do normy. Harry wraz ze mną na ,, sobie’’ wychodzi z wody i kładzie mnie na piasku, który przyczepia się do mojej nagiej, mokrej skóry.
- Nie boisz się?- zapytał mnie chłopak patrząc prosto w moje oczy
- Nie, nie boję się bo…- zawahałam się. Tak naprawdę nie chciałam mówić nic zbędnego
- Śmiało Em, powiedz mi, że mnie kochasz- iskierki radości tańczące w jego oczach straciły na sile a na ich miejscu pojawiła się niepewność
- Kocham Cię Harry- słodki pocałunek przypieczętował moje słowa ale czy oby na pewno pokrywały się one z tym co mam w sercu?



---------------------------------------------------------------
Ach wyszło mi takie sweet love ale w końcu Magda ma dobry humor, tak! W szkole praktycznie bez zmian, nawet jest gorzej.
Postawiłam się raz, o raz za dużo.
Sprawdzian okazał się być cholernie trudny więc wcale nie zdziwi mnie na moim koncie jedyneczka..
Podoba sie wam? W ogóle to muszę wam strasznie, strasznie podziękować. Każde słowo okazało się być dla mnie czymś, co mnie podbudowało. A więc składam na wasze ręce wielkie dzięki.
No i na koniec macie naszego słodkiego Niall'a. Jejku.. On est straszy ode mnie tylko o 2 lata... Czuję się okropnie... :)
Pozdrawiam, Magda
P. S Przepraszam, że tak późno ten rozdział. Kolejny w sobotę!
Nowy rozdział również tu