piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 78

Moje kochane. Pisząc ten rozdział zamieściłam w nim swoje prywatne wspomnienia. Tak, te pisane kursywą należą do mnie. Bądźcie wyrozumiałe.
Zapraszam....


Każdy kolejny dzień był taki sam. Powtarzałam wszystko schematycznie jakbym była zaprogramowana tylko do owych czynność. Rano pobudka, prysznic, zakupy, śniadanie, odwiezienie chłopaków do studia, popołudnie spędzone w samotności na sprzątaniu bądź wkładaniu zdjęć do albumów. Następnie przyrządzenie obiadu i jazda po Niall’a. Chłopaki nie mieli czasu na to aby mnie odwiedzać. Wcale się im nie dziwię no bo w końcu kto nie byłby zmęczony po całym dniu pracy?
Sprawdzałam samoloty do Wrocławia i jak dobrze pójdzie to za dwa tygodnie wylecę na wakacje. Oczywiście nie sama- z Zayn’em.
Mam małą nadzieję, że do tego momentu sprawy między mną a Harry’m ulegną zmianie, na lepsze.
Dzisiaj jest sobota. Wczoraj Niall opuścił mnie na rzecz rodziny i ukochanej babci. W gruncie rzeczy sama namówiłam go do tego aby pojechał bo chciałam spędzić trochę czasu sam na sam. Nie to, że Niall mi przeszkadzał ale on musi dbać o poprawne stosunki z rodziną.
Powoli budziłam się z niespokojnego snu. Była dopiero 9.00 a ja już miałam dosyć dzisiejszego dnia. Czułam się źle żeby nie powiedzieć okropnie. Nim Niall odleciał powiedział mi, że jestem dla niego niczym siostra i nie mogę popełniać żadnych głupstw podczas jego nieobecności. Życzył mi szybkiego pogodzenia się z Harrym i odszedł do bramki. Rzuciłam w jego stronę ostatnie spojrzenie i wyszłam z lotniska. Poczułam, że zaraz wybuchnę płaczem bo to on był przy mnie przez cały ten czas i opiekował się mną niczym najlepszy przyjaciel.
Nie chciałam marnować tego dnia na smutki i jakieś głębsze refleksje życiowe. Energicznym ruchem ściągnęłam kołdrę z własnego ciała i ruszyłam do łazienki aby przygotować sobie aromatyczną kąpiel. Czyżby mi się wydawało czy na dworze było ciepło? Dziwne tym bardziej, że ostatnimi czasy pogoda dawała nam do zrozumienia, że Londyn to miasto odwiecznie skazane na deszcz.
Gdy już miałam w planach wskoczenie do wanny usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrałam się pośpieszne w jakąś rozciągniętą koszulkę  i zbiegłam na dół. Za drzwiami stał listonosz.
- Polecony do Pana…- spojrzał na list- Harry’ego Styles’a.-
- Niestety nie ma go ale mogę odebrać- powiedziałam, podpisałam gdzie trzeba i żegnając się spojrzałam na list. Zwykła biała koperta, logo firmy, której nie znałam i tyle. Położyłam go na parapecie i wróciłam do nieco przyjemniejszego aktu dzisiejszego dnia czyli kąpiel.

Jak zwykle podczas takich dni zebrało mi się na małe podsumowanie tego roku. To właśnie dziś był ten dzień w którym wymknęłam się śmierci z rąk, to właśnie dziś był ten dzień w którym straciłam sens mojego życia. Leżałam tak i wspominałam każdą chwilę spędzoną z Patrykiem:

- Chyba nie chcesz okaleczyć tego drzewa tylko po to aby napisać na nich nasze inicjały- powiedziała dziewczyna oburzona zachowaniem chłopaka
- A dlaczego nie? Przecież to nic takiego. Drzewo zrozumie. Pomyśl, kiedyś to będzie dla nas dowód naszej miłości, wspomnienie tych lat kiedy byliśmy młodzi i piękni. Jako staruszkowie będziemy odwiedzać ten zagajnik trzymając się za ręce i śmiać się ze wszystkich lat spędzonych razem- chłopak spojrzał na dziewczynę, która siedziała gałąź wyżej. W blasku zachodzącego słońca jej twarz promieniała
- Patryk… Ty nie masz za grosz romantyzmu..- uśmiechnęła się a chłopak pocałowała ją delikatnie w usta
- Ja nie mam romantyzmu? A kto kichnął gdy chciałem pocałować Cię pod jemiołą?!- dziewczyna zaśmiała się cicho i pacnęła chłopaka książką w głowę. Chłopak dopiero teraz zauważył co czytała
,, Wichrowe Wzgórza’’.
- To ta książka?- zapytał wskazując na nią
- Zależy co mam rozumieć pod słowem ,, ta’’- powiedziała i spojrzała mu głęboko w oczy
- No tak, która ma pomóc Ci zrozumieć sens miłości i to dlaczego mnie kochasz. W sumie ja nie wiem dlaczego Ty nie rozumiesz swojej miłości. Jestem przystojny, zabawny, jak trzeba to i inteligentny, potrafię Cię zaskoczyć, mamy urocze randki i….-
- I nie masz za grosz skromność ot co Panie Patryku- zeskoczyła z wierzby na której spędzili dobre kilka godzin, kłócąc się niczym stare dobre małżeństwo. Chłopak zrobił to samo i przycisnął dziewczynę do drzewa.
- Boisz się?- zapytał ją niskim i seksownym głosem
- Nie- odpowiedziała z pewnością w głosie
- To dlaczego tak szybko oddychasz? Dlaczego tak szybko bije Ci serce?-
- Dlatego, że Cię kocham- powiedziała dziewczyna i przytuliła się do chłopaka.


Wydawało mi się, że to wszystko zdarzyło się zaledwie kilka dni temu. Otworzyłam oczy i znów znalazłam się w łazience mojego domu. Mam dopiero 17 lat… Potrzebuję przeżyć kilka romantycznych chwil, które sprawią, że moje serce będzie chciało bić mocniej. Chciałam spędzać takie chwile z Harrym do końca mojego życia. Chciałam poświęcić mu mój czas, ofiarować mu moja miłość i trwać przy nim… Trwać do końca.

I znów jestem dziewczyną mającą 15 lat. Siedzę z Patrykiem w jednej z przytulnych kawiarni na ul. Świdnickiej. Kelnerka przynosi nam ciepłe a nawet gorące gofry z Nutellą, bitą śmietaną i mnóstwem owoców do tego owocowy koktajl i patrzy na nas z radością w oczach. Nie zważając na nic śmiejemy się i obgadujemy ludzi ze szkoły. Jest nam ze sobą dobrze.
To nasza pierwsza prawdziwa randka. To właśnie tego dnia podczas ogromnej śnieżycy jaka nawiedziła nasze miasto pokazaliśmy się publicznie po raz pierwszy. To właśnie wtedy zdecydowaliśmy się uwolnić nasze uczucia i spróbować czegoś więcej niż przyjaźni.
- Masz nos upaćkany w Nutelli – mówi dziewczyna do chłopaka zanosząc się śmiechem. Chłopak odrywa kawałek gofra i trafia nim prosto w twarz dziewczyny
- Och… A Ty masz twarz upaćkaną w Nutelli- mówi chłopak z miną cwaniaka. Obydwoje wybuchają śmiechem a ludzie patrzą na nich z rozbawioną miną.
Wychodząc z kawiarni chłopak pomaga dziewczynie założyć jej ulubiony szary płaszcz w niebieskie kotki. Oczywiście płaci rachunek i pozostawia kelnerce nieduży napiwek.
Idąc poprzez zaspy dziewczyna niejednokrotnie próbuje uniknąć upadku ale zazwyczaj kończy się to głową w śniegu.
- Poczekaj chwilę- mówi chłopak do niej i wchodzi do budynku. Po chwili wychodzi z niego z czerwoną różą. Oczy dziewczyny lśnią z radości. Na kogoś takiego czekała swoje całe marne życie. Wszyscy będą im zazdrościć tego uczucia. Normalnie wszyscy (…)
- Lubię park zimną. Wtedy wszystko wygląda tak jakby był całkowicie nie z tego świata, jakby to nie był Wrocław.- odzywa się rudowłosa po chwili milczenia
- Wiesz… Ja to lubię Ciebie. Ty też jesteś jakby całkowicie nie z tego świata. Taka dobra, piękna, wyrafinowana, zawsze potrafisz odnaleźć w człowieku to czego on sam nie jest w stanie w sobie odnaleźć. Dlatego Cię uwielbiam i dlatego zabrałem Cię na ten spacer bo chciałem Ci powiedzieć jak bardzo Cię kocham- chłopak odwraca wzrok i patrzy jej prosto w oczy. Jakie ona ma piękne oczy…
- To zadziwiające…..- dziewczyna przytula się do blondyna- Bo ja też Cię kocham i to bardzo mocno-


Wynurzyłam się spod wody i spojrzałam na zegarek. 11.00. Przesiedziałam dwie godzinny w wannie a woda ciągle była ciepła… Wyszłam z wanny i poszłam do sypialni wybrać jakieś ubrania. Chciałam zrobić się na bóstwo, poczuć się ładną i… samotną. W końcu z szafy wygrzebałam jakąś spódnicę i bluzkę, które połączyłam w zestaw, delikatnie się pomalowałam i zeszłam na dół.
Czyli kolejny dzień spędzony na siedzeniu i wyglądaniu Harry’ego. Wyszłam na taras, który stracił sens… tak samo jak i wszystko inne w moim życiu.
Weszłam z powrotem do domu i ułożyłam się na kanapie w salonie przytulając do siebie Marleya. Podzieliłam się z nim wszystkimi moimi smutkami, przemyśleniami i pomysłami na nowe życie. Czas chyba pomyśleć nad przyszłością. W Londynie już jej nie mam. Czas na powrót do Polski na zawsze pomyślałam i zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk telefonu. Nie otwierając oczu odnalazłam go gdzieś na kanapie i zaspanym głosem powiedziałam:
- Halo?-
- Em? Co Ty śpisz?- zapytałam mnie osoba z która rozmawiałam. Musiała minąć chwili zanim zorientowałam się, że to Gemma.
- Tak spałam ale już nie śpię stało się coś? Coś z Harrym?- zapytałam przerażona. Ona nigdy do mnie nie dzwoniła, na pewno coś się stało.
- Nie, spokojnie wszystko z nim dobrze. Niedawno dowiedziałam się o waszej kłótni i cóż… przykro- słyszałam w jej głosie, że zawiodła się na bracie
- Daj spokój. Było minęło. Każdy z nas ma swoje życie- odparłam i wzięłam głęboki wdech przy okazji wachlując sobie dłonią przed oczami aby odgonić łzy
- I właśnie dlatego muszę z Tobą porozmawiać. Proszę zgódź się wyjść gdzieś ze mną dzisiaj- jej błagalny ton sprawił, że nie mogłam odmówić
- Jasne. Z chęcią gdzieś wyjdę. Tylko kiedy i gdzie? – zapytałam
- Powiedzmy, że o 20 przyjadę po Ciebie. Tylko proszę! Zrób się na bóstwo! Będzie warto- tym optymistycznym akcentem zakończyła naszą rozmowę. O 20 tak? No to cóż… Mam cztery pełne godziny by zrobić się jak to Gemma powiedziała na bóstwo.
Tym razem nie brałam już długiej kąpieli tylko szybki prysznic. Włosy lekko wyprostowałam tak aby tworzyły romantyczne fale, pomalowałam rzęsy, oczy podkreśliłam kredką i brzoskwiniowym cieniem. Usta pociągnęłam cielistą szminką a policzki musnęłam różem.
No i przyszła największa zmora każdej z dziewczyn. W co się ubrać?
Przekopałam szafę wzdłuż i w szerz. Nie zauważyłam nic co przykułoby moją uwagę na dłużej niż pięć przysłowiowych minut.
W końcu w akcie desperacji zaczęłam jeszcze raz przeszukiwać wszystko i w moje ręce wpadła piękna sukienka. Od razu odłożyłam ją na bok i zaczęłam szukać czegoś do niej. Napatoczyła się Czerna, skórzana kurtka więc będę zarówno rozważna jak i romantyczna. To jest to. Na zegarku była już 19.00. Ja nie wiem dlaczego ten czas dzisiaj tak pędzi. Przed chwilą był ranek a tu już wieczór. Usiadłam i wyjęłam album ze zdjęciami, który ostatnimi czasy zaczęłam uzupełniać i tworzyć. Zdjęcia były poukładane w kolejności chronologicznej. Najpierw te, które niegdyś trzymałam w pudełku pod łóżkiem. Rodzina, ja i Patryk, następnie pierwsze zdjęcie z całym One Direction, potem już tylko zdjęcia moje i Louisa. Och jacy my byliśmy wtedy szczęśliwi. Od czasu do czasu znajdowałam zdjęcia z którymś z chłopaków. Kolejnym okresem był Sylwester i zabawa do białego rana. Było tu moje zdjęcie i Harry’ego gdy śpiewaliśmy, staliśmy objęci na moście, nawet zdjęcie moje i Zayn’a gdy tłumaczyłam mu, że tak będzie dla nas lepiej, że przyjaźń jest OK. Moje urodziny, Liam z Marry, Niall z kanapką, Zayn z Jenną, Zayn ze mną, ja i Harry, ja i Lucy, ja i Cris oraz Jess, ja i Lucy…. Moja mama. Chwyciłam  kawałek papieru i napisałam na nim: ja z mamą podczas świętowania moich 17. urodzin. Włożyłam papierek pod zdjęcie i zamknęłam album bo ktoś uporczywie do mnie dzwonił. Z telefonu uśmiechała się do mnie mordka Zayn’a
- Cześć wariacie! Co słychać?- przywitałam się z przyjacielem
- Cześć cześć! Słuchaj chciałem się Ciebie zapytać czy nie chcesz czasem iść do kina. Miałem iść z Jenną ale nie może, coś jej wypadło. Mam jeden bilet wolny a szkoda nie wykorzystać takiej okazji. Co Ty na to?- zapytał mnie chłopak
- Przepraszam Cię Zayn ale ja już mam zorganizowany wieczór. Idę z Gemmą porozmawiać i wiesz… taki babski wieczór. Może zaproś jakąś fankę? Będzie w siódmym niebie- powiedziałam
- Och..- słuchać było, że posmutniał- Wiesz to dobry pomysł. Tak zrobię. Baw się dobrze!-
- Zayn!- krzyknęłam gdy już chciał się rozłączyć- Następnym razem. Przepraszam, że tak wyszło- powiedziałam i usłyszałam:
- Nie ma o czym gadać. Jest ok. Do zobaczenia- i tyle go słyszałam. Zawiodłam go, to jasne jak słońce ale nie mogłam rzucić wszystkiego i iść z nim na ten film. Nie mogłam tak wykiwać Gemmy. Nie chciałam tak postępować z przyjaciółmi.
Kilka minut po ósmej usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to na pewno ona. Ostatni raz spojrzałam w lustro, poprawiłam włosy i zbiegłam na dół.
- Wchodź- powiedziałam otwierając drzwi i od razu idąc do kuchni. Nawet nie spoglądałam kto za nimi stoi. Byłam pewna, że to Gem.
- Mhm!- usłyszałam za sobą. Moje serce zamarło. Odkręciłam się powoli na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z Panem Harrym Styles’em.
- A co Ty tu robisz?- zapytałam nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Przede mną stał Harry z wielkim bukietem czerwonych róż
- To dla Ciebie- powiedział i podał mi kwiaty. Wiedział, że nie cierpię czerwonych róż ale to nic… W tej chwili to było nie ważne. Moje serce skakało z radości i krzyczało no wreszcie!
- Myślisz, że jak podarujesz mi kwiaty to wszystko nimi załatwisz? Gdzie jest Gemma?- zapytałam wyglądając przez niego na wciąż otwarte drzwi wejściowe
- Ona… To tak naprawdę ona zaaranżowała to nasze spotkanie. Proszę Cię zgódź się pojechać ze mną w jedno miejsce- powiedział chłopak łamiącym się głosem
- Niby po co?- zapytałam bardziej zdziwiona niż zła
- Bo chcę Ci wszystko wyjaśnić. Chociaż tyle jestem Ci winien- powiedział chłopak a ja się zgodziłam. A ja się głupia zgodziłam.

W samochodzie panowała  niczym niezmącona cisza, którą przerywały ciche pomruki silnika. Żadne z nas nie siliło się by zacząć rozmowę. Osobiście byłam przekonana, że to on powinien przejąć inicjatywę. To w końcu on był tym winnym.
W pewnym momencie mając już dość tej ciszy wyciągnęłam rękę aby włączyć radio. Harry zrobił to samo i o dziwo w tym samym momencie. Ku mojej wielkiej i bezgranicznej radości nasze palce dotknęły się.
- Przepraszam- odezwał się chłopak i cofnął rękę. Zaśmiałam się, naprawdę chciało mi się śmiać z tego wszystkiego. To było żałosne. Czy tak zachowuje się para dorosłych ludzi, których łączy coś więcej niż szczenięca miłość?
- Nie to ja przepraszam- powiedziałam lakonicznym głosem- Czyń powinności w swoim aucie- spojrzałam w jego kierunku i przyłapałam go na gapieniu się na mnie. Po chwili w radiu usłyszeliśmy cichą melodię Better In time- Leony Lewis. Uwielbiałam tę piosenkę więc nie patrząc na to czy jestem zła na niego czy też nie zaczęłam śpiewać i o dziwo wydobywać z siebie coraz czystsze dźwięki.
Chłopak zjechał na pobocze a ja patrząc się mu w oczy śpiewałam:

Thought i couldn't live without you
It's going to hurt when it heals too
Oh yeaah (It'll All get better in time)
Even though i really loved you
I'm gonna smile because i deserve too
Oooh(It'll all get better in time)
Ciągle spoglądał w moje oczy a ja nie mogąc się powstrzymać zaśpiewałam:

Since there's no more you and me (No more you and me)
This time i let you go so i can be free
And Live my life how it should be(No No No No No No)
No matter how hard it is
I will be fine without you
Yes i Will

Piosenka dobiegła końca a my ciągle niczym zaczarowani spoglądaliśmy na siebie.
- Może jedź już bo Gemma się będzie niecierpliwić- powiedziałam odwracając twarz w drugą stronę. Źle zrobiłam, dałam mu zbyt wiele do zrozumienia. 
Chłopak odpalił samochód i ruszył. Po 15 minutach byliśmy na miejscu a ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom.


Hello my dear!:)
Jestem straszna, skończyć rozdział w tym momencie ale Magda ma wenę i napisała już prawie 20 rozdziałów w przód! Hura!
24 KOMENTARZE! Jesteście taaacy kochani:)
Wiecie, że za 15 dni minie całe pół roku od kiedy dla was piszę? Całkowicie w to nie wierzę. Nie wierzę też w to, że mam ponad 20 tys. wyświetleń... Maskara... :)
Całkowicie mnie ta historia pochłonęła, zmieniła... Na prawdę.
Nie nudzi ona was?
Madzia zrobiła dzisiaj ciasto! Malinowe! :) Nie wiem po co to piszę ale czuję się dumna bo jeszcze nikt się nim nie zatruł :P
Jej... Jak ja nie chcę iść do szkoły... Wam też się tak nie chce czy tylko ja taka jestem?
A no i póki co hormonogram na rok szkolny wygląda następująco: Rozdziały pojawiają się co 2 lub 3 dni czyli 2 lub 3 razy w tygodniu. Sądzę, że będzie tak najlepiej bo u mnie zapewne będzie krucho z czasem i zapewne u was też ale wierzę, że jakoś znajdziecie czas na przeczytanie i ewentualne skomentowanie.
No to cóż miśki moje... Kończę. Pamiętajcie głosujcie na 1D! Nie możemy przegrać!
Pozdrawiam, Magda:)
P.S nowości Ty: http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/
No i jak wam się podoba nie tak już nowy wystrój?
A! holidays with angels nie, nie mieszkam we Wrocławiu aczkolwiek mieszkałam tam kilka lat. Obecnie mieszkam w okolicach Lublina. Mieszkasz w Belgi? Tym bardziej mi miło, że ktoś spoza granic Polski czyta mojego bloga.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 77


Siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w jej zdjęcie.
Styles Ty idioto! Ty posrany idioto! Jak mogłeś tak po prostu dać jej odejść? Ona teraz myśli, że przestałeś ją kochać, myśli, że chcesz odejść. NA ZAWSZE…
Nie siedź jak ta sierotka tylko idź, przeproś, zaproś na kolację, podaruj kwiaty i upewnij ją odnoście tego co czujesz. Ona musi wiedzieć, że szalejesz za nią, kochasz całym sercem, nie możesz spokojnie zasnąć bez świadomości, że z nią wszystko dobrze, że jest bezpieczna. Musi wiedzieć również to, że zdałeś sobie sprawę, że to właśnie ona jest kobieta TWOJEGO życia, to na nią czekałeś całe 19 lat.
Nie siedź tak. Działaj!
Moje myśli biły się ze sobą podsuwając najróżniejsze pomysły. W końcu nie mogąc wytrzymać tego napięcia, bólu i żalu chwyciłem kluczyki od auta i zbiegłem na dół.
Po niecałych 5 minutach znalazłem się przy samochodzie i odpalałem jego silnik.
Jak zwykle o tej godzinie londyńskie ulice były pełne samochodów. Nie zdarzyłem nawet dobrze wyjechać spod hotelu a już stałem w korku. Po omacku szukałem telefonu a gdy w końcu udało mi się go namierzyć zacząłem szukać numeru jedynej osoby, która będzie mogła mi teraz pomóc. Zacząłem szukać numeru do Gemmy.
- Czy Ty wiesz, która jest godzina? Jestem po pracy, chcę spać- powiedziała siostra zaspanym głosem
- Proszę Cię nie rozłączaj się. Ja naprawdę potrzebuje Twojej pomocy. Tu chodzi o Emmę i przyszłość mojego związku- powiedziałem szybko
- Że co?! Coś Ty bracie narobił?- zapytała
- Zaraz Ci wszystko opowiem. Będę za 20 minut pod domem. Bądź gotowa i nic nie mów rodzicom- rozłączyłem się szybko nie chcąc słuchać jej protestów. W końcu korek zaczął się przesuwać do przodu a ja w końcu zacząłem jechać.

- 20 minut?! 20 minut?! Ty chyba nie masz zegarka!- wrzasnęła brunetka wślizgując się do samochodu
- Przepraszam Cię ale straszne korki. Idziesz jutro do pracy?- zapytałem się
- Masz szczęście, że nie. Inaczej bym Cię zamordowała- pocałowała mnie w policzek.
- Zapinaj pasy. Czeka nas mała wycieczka- powiedziałem i ruszyłem samochodem.
Zatrzymałem się przy Hyde Park niedaleko domu Emmy.
- Park? Spacer po parku o 12 w nocy? Co to jest dla nas….- narzekała Gem a ja chwyciłem jej rękę i włożyłem pod moją.
- Nie narzekaj tylko mi pomóż. Ja nie wiem co mam robić.- powiedziałem czując, że zaraz się popłaczę
- No to mów co się stało? W ogóle o co chodzi z Emmą? Mam nadzieję, że nie narobiłeś głupot- powiedziała i spojrzała na mnie. Milczałem- Harry nie narobiłeś prawda?- zero odpowiedzi- Haroldzie Edwardzie Styles! Spójrz na mnie i powiedz mi prawdę- powiedziała mocnym i stanowczym głosem. Tego była za wiele. Szala goryczy przelała się a ja wyrzuciłem wszystko z siebie
- Co?! Co?!- krzyknęła- nie no.. Mam brata idiotę!- rzuciła w moja stronę- I, że jak ja mam Ci niby teraz pomóc? No jak? Zostawiałeś ją w tak cholernie ważnym momencie dla niej! Zostawiłeś ją wtedy gdy Cię potrzebowała bardziej niż kiedykolwiek. Zapewne myśli, że zostawiłeś ją tylko i wyłącznie przez tą próbę gwałtu, myśli, że jej już nie chcesz bo dotykał jej inny mężczyzna-
- Ale to nie prawda…- powiedziałem spoglądając w ziemię
- Harry co z tego, że Ty powiesz, że to nie prawda ale ona może tak myśleć! Ty naprawdę nie myślisz…- zarzuciła mi Gem
- Pomożesz mi? Proszę… jesteś moją jedyną nadzieją- powiedziałem patrząc jej w oczy. Poczułem coś mokrego na policzku. No świetnie.. Popłakałem się..
- Harry… Czy Ty płaczesz?- zapytała mnie siostra chwytając moje ramię i pociągając na pobliską ławkę.
- To takie dziwne, że płacze?- zapytałem
- Trochę tak… Dobrze pomogę Ci. – spojrzałem na nią i uściskałem jej drobne ciało- A teraz powiedz mi kiedy masz najwięcej wolnego czasu-
- W sobotę od południa jestem wolny- powiedziałem wycierając zapłakane oczy
- Świetnie! Zrobimy tak…- i opowiedziała mi z grubsza swój plan. Był nieźle zakręcony ale wolałem jej tego nie mówić. Gemma zadecydowała, że nasz związek może uratować tylko i wyłącznie świetna kolacja. Najlepiej w takim miejscu gdzie nie będzie ludzi i będziemy mogli porozmawiać no i koniecznie musi to być miejsce z którego Emma nie będzie mogła tak szybko wyjść. Ona obiecała, że zajmie się wszystkim. Załatwi miejsce, potrawy i powinno być dobrze. Tylko mam jej niczego nie spieprzyć!
Wcześniej jednak miałem pojechać pod jej dom z bukietem herbacianych róż i poprosić o szansę na wytłumaczenie tej całej dziwnej sytuacji. Podziękowałem jej, że jest taką cudowną siostrą i odwiozłem do domu. Około 00.30 byłem w hotelowym pokoju i ponownie chwyciłem telefon.
Em ma się dobrze? Wszystko jest ok.? napisałem i wysłałem do Zayn’a. Dzięki niemu byłem spokojny o nią.
Tak, wszystko dobrze. Nie martwi się.  Odpisał a ja już spokojny o życie mojej ukochanej poszedłem wziąć prysznic i ułożyłem się do snu.

Szliśmy ciemną ulicą trzymając się za dłonie. Nie mogłem sobie uświadomić tego dlaczego Harry jest takim kretynem. Traci największy skarb w życiu jaki ma i nawet nie chce walczyć o jej miłość. Trzeba być prawdziwym idiotą. No tak, zapomniałem. To tylko Harry.
- Em pojedziesz gdzieś ze mną w wakacje? Gdzieś na kilka dni, z dala od fanek, blasku fleszy, reporterów, z dala od tego całego zgiełku…- zapytałem siadając na krawężniku. Dziewczyna usiadłam naprzeciwko mnie i bawiła się moimi palcami.
- Jeśli chcesz możesz pojechać ze mną do Polski, do Wrocławia. Kilka dni w starym mieście dobrze mi zrobi- odparła.
- Do Polski? Nigdy nie byłem w Polsce- powiedziałem zdziwiony jej propozycją
- I to Twój błąd. To naprawdę piękny kraj. A i tam też macie swoich fanów, którzy czekają na was. Zastanów się, moja propozycja będzie cały czas ważna- mimo iż było ciemno widziałem, że się uśmiecha.
- Tęsknisz za domem? Za…- chciałem wymówić nazwę tego miasta ale mój język nie mógł opanować tego słówka
- Za Wrocławiem? Teraz już mniej ale to nie zmienia faktu, że chcę tam pojechać, odwiedzić rodziców, Patryka, przejść się po runku, pokarmić gołębie i popatrzeć na fontannę i małe dzieciaki chłodzące stopy w niej… To nie zmienia faktu, że to moje miasto. Tam się wychowałam i tam jest moje miejsce- powiedziała delikatnie ściskając moją dłoń. Było to dla niej trudne mówienie o kimś kogo nie ma w jej życiu, mówienie o jej mieście jako o przeszłości
- Teraz Twoje miejsce jest tu, przy nas, przy mnie, przy Harrym. Jesteś nam potrzebna chociażby po to aby miał do kogo przyjść i wyżalić się. Zobaczysz to wszystko z czasem stanie się bardziej znośnie, potrzeba tylko trochę czasu- usiadłem obok niej i przytuliłem ją. Złożyłem delikatny pocałunek na jej czole a ona wtuliła się we mnie
- Jesteś taki dobry dla mnie Zayn…. Zawsze chciałam mieć starszego brata a teraz mam ich aż czterech jednak Ty jesteś najbardziej kochanym przeze mnie bratem z was wszystkich. Nie wiem jak ja Ci się odwdzięczę-
- Po prostu przy mnie bądź i uśmiechaj się do mnie jak najładniej potrafisz- powiedziałem i podniosłem się go góry. Zerwał się mocniejszy wiatr, drzewa zaczynały niebezpiecznie szumieć i w ogóle wszystko wydawało się przybierać groźniejszą postawę. Na horyzoncie dostrzegłem delikatne błyski.
- Zbierajmy się Em, idzie burza- powiedziałem podając rudowłosej dziewczynie rękę. Chwyciła ją i powoli, naprawdę powoli zaczęliśmy iść w kierunku domu.
- Wiesz musze Ci coś powiedzieć….- TRACH! Wielki piorun przeszył niebo a wszystko wokół zamruczało. Em przycisnęła się do mnie i zamknęła oczy- to może zaczekać. Chodźmy do domu-
- Nie! Mów- powiedziała dziewczyna jak mała pięciolatka, która nie dostanie ulubionej zabawki
- Tak naprawdę to wszystko jest ustawione…- dziewczyna spojrzała na mnie nie wiedząc o co chodzi- no wiesz.. Ta wczorajsza schadzka z chłopakami, dzisiejszy wieczór ze mną. Tak naprawdę robimy to dla Harry’ego. On martwi się o Ciebie no i codziennie pisze do mnie czy z Tobą wszystko ok.. Rozumiesz?-
- I tylko to? Zayn ja o tym wiedziałam…. Och Ty jeden. A teraz chodźmy bo zaraz będzie niefajnie- podała mi rękę a ja ją chwyciłem. Poczułem niesamowitą ulgę w sercu. W końcu pozbyłem się tego cholernego ciężaru.
Droga do domu była daleka a na zegarku była już 1.30. Zastanawiałem się jak jutro wstanę ale to nie było ważne. Zaczynał kropić deszcz. Po chwili z tego kropienia zrobiła się niezła ulewa. Deszcz nie był zimny, wręcz przeciwnie był ciepły co na deszcze, które do tej pory występowały w Londynie było dosyć dziwne. Emma zamiast uciekać ile sił w nogach do domu zaczęła się kręcić dookoła własnej osi i cieszyć niczym małe dziecko.
- No co? Zawsze chciałam coś takiego zrobić ale zawsze wydawało mi się to na tyle głupie, że tego nie próbowałam- kręciła się jeszcze intensywniej…
- Em uważaj bo zaraz upadniesz i jeszcze sobie coś zrobisz- powiedziałem patrząc na nią i zwiększając swoją czujność w razie jej upadku
- Oj głupoty gadasz to tylko deszcz…- szepnęła i zrobiła jeden z tych baletowych piruetów. Było to naprawdę imponujące szczególnie w deszczu. I nagle bach!
- Em nic Ci nie jest?- zapytałem podbiegając do leżącej na ziemi dziewczyny- Boże płaczesz? Gdzie Cię boli?!- nie wiedziałem gdzie mam patrzeć
- Głupku ja się śmieje!- Nic mi się nie stało, spokojnie- dziewczyna zaczęła się głośniej śmiać. Odgarnąłem z jej twarzy mokre włosy, które zamieniły się w maleńkie strączki
- Wariacie jeden podnoś się do góry ale to już- zacząłem się z niej śmiać
- Uwierz mi wylądowanie tyłkiem w kałuży i podróżowanie do domu z błotem w tyłku to nic przyjemnego- powiedziała dziewczyna i zaczęła zmierzać do domu.- No chodź bo się pochorujemy- powiedziała i zaczęła biec. Po niecałych 10 minutach staliśmy w przedpokoju i ociekaliśmy tym razem nie zajebistością ale wodą.
- Robimy tak- powiedziała dziewczyna i wzięła kilka głębokich wdechów śmiejąc się przy tym- Ty idziesz do wanny a ja zajmuję prysznic. Tam jest ciemna szyba więc nie mam co się obawiać, że mnie zobaczysz a ani ja ani Ty nie możemy czekać na swoją kolej więc raz, raz. Żadnych sprzeciwów- powiedziała i wepchnęła mnie na schody. Zaraz… Czy ja dobrze zrozumiałem? Mam kąpać się w tym samym momencie co ona? Moje serce zaczęło mocniej bić a ja najzwyczajniej chciałem zaprotestować ale jej ton był taki, że wiedziałem, że nie zniesie sprzeciwu. Znając życie to jeszcze sama by mnie rozebrała i wsadziła do tej wanny.
- Trzymaj.- podała mi ręcznik i jakąś dużą koszulkę. Odkręciła wodę, która zaczęła powoli zapełniać wannę- Jakbyś coś potrzebował to śmiało pytaj- powiedziała puściła mi oczko i weszła pod prysznic. Stałem tak oniemiały jej śmiałością i nie wiem… Bezwstydnością? Nie… To było złe słowo.. Po prostu nie bała się, że będę chciał ją podejrzeć lub też coś… To chyba jednak będzie śmiałość.. Zresztą nie ważne. Stałem tam tak i wsłuchiwałem się w szum płynącej wody. W końcu usłyszałem jak w kabinie prysznicowej płynie woda więc zacząłem się powoli rozbierać. Wstydziłem się tego… Wstydziłem się kąpać przy niej mimo iż była moją przyjaciółką…
Pośpiesznie wskoczyłem do wanny i stworzyłem ogromną ilość piany. Z kabiny zaczęły wydobywać się dźwięki. Emma śpiewała naszą piosenkę…. Zaraz… To było Taken.. Jaki ona miała głos… Śpiewała lepiej niż którykolwiek z nas. Chcąc nie chcąc spojrzałem na kabinę i ujrzałem zarys jej ciała. Nie była taka chuda jak każda dziewczyna. Była w sam raz. Biust miała taki jak powinna mieć każda dziewczyna no a o tyłku to nawet nie wspomnę. Nogi jak do nieba i ona śmie mówić, że jest brzydka?
                                                           Sweetheart you’re perfect!
Pomyślałem i zanurzyłem się cały w wodzie. Spędziłem ponad minutę  pod wodą i wynurzyłem się. Złapałem znów trochę powietrza i pod wodę z powrotem i tak w kółko.
W pewnym momencie poczułem czyjeś ręce na moim barku i szybki szarpnięcie do góry.
Nade mną stała calutka mokra Em okryta tylko ręcznikiem
- Co się stało?- zapytałem przecierając mokre oczy
- Co się stało?! Co.. Co się stało?!- zapytała- Myślałam, że się topisz idioto! Wymyśliłeś sobie zabawę w zanurzanie się i wynurzanie-
- Spokojnie Em. Nie denerwuj się- powiedziałem śmiejąc się
- To wcale nie jest śmieszne!- wrzasnęła i wróciła pod prysznic. Nie siedziała tam długo, po chwili wyszła ubrana w zbyt seksowną koszulkę i przeszła do sypialni. W końcu czułem się swobodnie w łazience. Co za ulga….

Dziewczyna siedziała przy toaletce i czesała włosy. Wyglądała jakby była zaczarowana. Delikatnie ujmowała w rękę pasmo włosów i przeczesywała je kilka razy
- Na co się tak patrzysz?- zapytała patrząc na mnie wściekłym wzrokiem. Potrząsnąłem głowa i powiedziałem cicho ,, a tak jakoś’’. Postanowiłem wnieść pościel, która wisiała na balkonie. Dobrze, że wyżej był daszek bo mogłaby pomarzyć o suchej pościeli. Ułożyłem ją ładnie na łóżku i powiedziałem:
- Dobranoc Em.-
- A Ty gdzie idziesz?- zapytała odwracając się w moją stronę
- Jak to gdzie.. Na kanapę do salonu- odpowiedziałem
- Co? Przecież Ty śpisz ze mną- powiedziała jakby to była oczywista rzecz. Odłożyła szczotkę na miejsce i położyła się na łóżku- No chodź, nie gryzę- klepnęła ręką w wolne miejsce i odwróciła się do ściany. Zamknąłem drzwi i zgasiłem światło. Delikatnie położyłem się na łóżku. Dziwnie się czułem zajmując miejsce Harry’ego. W ogóle dziwnie czułem się leżąc w ich łóżku, w ich sypialni. Nawet sobie nie wyobrażam co oni tutaj robią a raczej robili… Wiedziałem, że nie usnę więc nawet nie próbowałem. Wpatrywałem się w ciemną przestrzeń wsłuchując się w spokojny oddech dziewczyny leżącej obok mnie.
Gdy w końcu spojrzałem na zegar jego wskazówki wskazywały 3. 17.
- Śpisz?- usłyszałem szept
- Nie.. Nie mogę zasnąć- powiedziałem
- To tak jak i ja….- odparła dziewczyna- Wiesz… Ja naprawdę się wystraszyłam wtedy. Przepraszam, że tak zareagowałam ale naprawdę  jak ujrzałam Ciebie raz z głową nad wodą i raz z głową pod nią moje serce stanęło. Byłam spanikowana i nie wiedziałam jak zareagować. Przepraszam- powiedziała i skuliła się. Em.. Moja stara poczciwa Em…
- Rozumiem. Swoją drogą to było nierozsądne. Nie pomyślałem, że tak to może wyglądać- powiedziałem i odwróciłem się w  jej stronę.
- Jest Ci zimno?- zapytałem widząc jak jej ciało lekko drży
- Tak troszkę- powiedziała ciągle będąc zwrócona twarzą do ściany. Od razu przytuliłem ją do siebie. Właściwie to ja dopasowałem swoje ciało do jej ciała i po chwili tworzyliśmy coś śmiesznego. Pocierałem dłońmi o jej ramiona aby pobudzić krążenie.
- Dziękuję Ci..- szepnęła i leniwie ziewnęła
- Nie ma sprawy. Nie mogę Ci dać zamarznąć- powiedziałem i wtuliłem się w jej włosy. Po chwili spałem niczym zabity.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam was moje drogie...
Wiecie, że tylko ja potrafię skręcić nogę jednego dnia a dwie godziny później wybić sobie 3 palce? To tylko ja :D
No ale nic o mnie.... Dlaczego nie komentujecie? Boże, nawet nie wiecie jak mi jest przykro. Kiedyś tyle komentarzy a teraz ledwo 10 się uzbierało...
Jest mi na prawdę źle...
No i nowy blog ( http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/ ) strasznie źle idzie.. Nie podoba wam się czy też jak? Mówiliście, że będziecie czytać a tymczasem co? Totalne dno....
Jedyne wyjście albo usunąć albo zawiesić....
Cieszycie się, że już do szkoły? Bo ja jestem tak zrozpaczona, że nawet sobie tego nie wyobrażacie....
To jest straszne. I znów się zacznie kucie.... :(
Proszę was komentujcie... Skoro czytasz zostaw po sobie ślad dobrze?
A no i mała prośba, Jeśli chcecie zagłosujcie na mojego bloga o tu: http://one-direction-only-moments.blogspot.com/
To chyba tyle z mojej strony.
Pozdrawiam, Magda
A no i dziękuję alex.caroline.directioners. Dziękuję za przekonanie mnie odnośnie tego aby nie oddawać bloga :)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 76

Wskazówki zegara wskazywały 5.30. Na dworze już dawno było jasno ale w sypialni jak zawsze panował mrok. Delikatnie podniosłam się nie chcąc budzić mulata. Tak… Spałam z nim na podłodze. Sama nie wiem kiedy usnęliśmy. Spojrzałam na chłopaka, który spał z rozpięta koszulą śmiesznie wydymając usta. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie wstając i grzebiąc w szafie w poszukiwaniu ubrań. Spojrzałam po raz drugi na zegarek. 5.36. Dziwne….  Jakaś energia wewnętrzna nie pozwalała aby sen powtórnie zapanował nad moim ciałem. Byłam pobudzona, wyspana a przede wszystkim zadowolona. Chwyciłam ubranie i poszłam pod prysznic.

Godzina 6.00 chwytam torebkę i po cichutku wymykam się z domu po zakupy. Witam się z sąsiadką jadącą do pracy i po chwili znikam sprzed domu. Tym razem nie wybieram się do żadnego dużego sklepu. Wolę odwiedzić kilka różnych niż jeden duży. I tak oto paradując z kawą w ręce przemierzam ulice Londynu w poszukiwaniu odpowiednich rzeczy na śniadanie. Odwiedzam piekarnię, cukiernię, sklep mięsny, sklep z prasą,  sklep z różnymi artykułami spożywczymi i nawet kwiaciarnie.
Zastanawiam się ile mam jeszcze czasu aby zrobić śniadanie nim chłopcy opuszczą dom. Gdy zegar wybija 6. 45 zmierzam w kierunku domu.
Wewnątrz mieszkania panuje duchota. Odstawiam zakupy na blat i natychmiast otwieram drzwi na prowadzące na tył domu. Zadowolona zachwycam się zapachem kwiatów i drzew. Jest już 7.00. Chłopcy śpią jak zabici i nawet nie myślą o tym aby wstać.
Będąc w kuchni zaparzam świeżą kawę, herbatę, przelewam sok do dzbanka oraz nakrywam do stołu. Dziwne, że zapach jedzenia nie obudził do tej pory Niall’a…. Chyba chłopak był naprawdę zmęczony.
W rogu cicho gra radio, wysłuchuję porannych wiadomości po czym idę na górę aby zobaczyć jak ma się Zayn. Ten ciągle śpi i kurczowo przyciska poduszkę do piersi…
- Zayn… Zayn…- delikatnie potrząsam nim. Leniwie otwiera zaspane oczy
- Stało się coś? –zapytał podnosząc się do pionu
- Nie, nic się nie stało- uspakajam go kładąc rękę na jego lewym ramieniu- Chciałam tylko wiedzieć na którą macie być w studiu-
- Cholera! Zapomniałem! Na 9. Em. Która godzina?-
- Spokojnie, macie czas. Zawiozę was- uśmiecham się pogodnie- Idź się umyć i chodź na śniadanie. Zaraz obudzę resztę śpiochów- puszczam mu ,, oczko’’ i schodzę na dół. Naprawdę sama siebie nie poznaję. Uśmiech od samego rana nie schodzi mi z twarzy i mam zbyt dobry humor. Może wczorajsze wydarzenia miały wpływ na mój humor? Może…
Dobra… Czas obudzić śpiochów. Wchodzę do salonu i kucam obok łóżka. Dotykam włosów Louisa i mówię zbyt słodkim głosem
- Pora wstawać… - nic, zero reakcji. Dobra. Trzeba użyć silniejszych argumentów.
- Niall. Niall. Zburzyli Nados!- chłopak będący na samym dole kanapki zerwał się ile sił zrzucając przy tym pozostałych kolegów z łóżka.
- Co? Co? Co?- chłopak był zdezorientowany a ja nie mogłam się przestać śmiać. Liam i Louis podnieśli się z podłogi. Zaczęli narzekać jak to im się niewygodnie spało, że za twardo a w żebrach czuli łokcie innych.
- idźcie na górę się doprowadzić do porządku. Za 15 minut będzie śniadanie.- powiedziałam ciągle się śmiejąc z reakcji Niallera. Taki poranek mogłabym mieć każdego dnia.
Akurat w radiu leciała piosenka P!nk- So What, więc od razu zrobiłam głośniej i wraz z wokalistką zaczęłam śpiewać refren bawiąc się przy tym jak małe dziecko. Jedzenie ułożyłam na stole i pozostało mi tylko czekać na chłopaków. Wiedziałam, że to będzie naprawdę dobry dzień.
- Widzę, że ktoś ma dobry humor dzisiaj- powiedział Zayn wchodząc do kuchni i całując mnie w policzek
- A owszem, owszem nawet bardzo dobry- powiedziałam i ściszyłam muzykę.
- Wiesz co jak co ale głos to masz dobry- powiedział i zajął miejsce przy stole. Po chwili zjawiła się reszta chłopaków i zaczęliśmy jeść.
- Wiesz, że jesteś niesamowita? Chyba będziemy musieli częściej do Ciebie wpadać. Takiego śniadanie jak Ty nie robi nikt- pochwalił mnie Liam a ja skinęłam głową w ramach podziękowania. Było mi bardzo miło słyszeć coś takiego z ust człowieka, który rzadko się odzywa. 
Dochodziła 8.30 więc zaczęliśmy się powoli zbierać.
- Hola, hola! Chłopcy!- krzyknęłam a wszyscy spojrzeli na mnie.
- A drugi śniadanie?- zapytałam i podniosłam do góry torebki z jedzeniem
- Proszę Cię zostań moją żoną- rzekł Niall po czym wszyscy wybuchli śmiechem
- Dobrze Niall ale teraz zabierajcie to - pocałowałam czoło blondyna i wręczyłam im jedzenie- A to dla Harry’ego. Przekażecie mu?- zapytałam niepewnie
- No jasne- Zayn zrobił zwariowaną minę i wyszliśmy z domu.
Ulice Londynu nie były tak zatłoczone jak zwykle. W przeciągu 20 minut dojechaliśmy pod studio a chłopcy zaczęli się wypakowywać z auta.
- To o której dzisiaj kończycie?- zapytałam wysiadając również z auta
- Koło 20. zapewne- rzucił Louis patrząc co zapakowałam im do torebek.
- Przyjechać do was? Wpadniecie do nas?- zapytałam
- Ja dzisiaj nie mogę, umówiłem się z Marry- powiedział Liam i zrobił smutną minę
- Nic nie szkodzi. Pozdrów ją- puściłam mu oczko
- Ja idę do mamy. Tęskni za mną- powiedział Louis udając, ze uronił łezkę
- A ja z chęcią przyjdę- uśmiechnął się Zayn- tylko wcześniej skoczę do domu i około 21. będę -
- Ok. to zjemy kolacje w trojkę. Żałujcie – uśmiechnęłam się do Liama i Louisa.- Dobra spadajcie bo się spóźnicie- rzuciłam i przytuliłam każdego z nich. Gdy zbliżyłam się do Zayna chłopak przytulił mnie mocno.
- Cześć wam – rzucił ktoś a moim ciałem wstrząsną dreszcz. Ten głos należał do Harry’ego. Zayn wyczuł moje spięcie więc pogładził mnie po plecach a ja odwróciłam się w stronę chłopaka. Boże jak on wyglądał… Tak chciałam rzucić mu się na szyję i poprosić aby wrócił ale…
- To… To ja już będę się zbierać. Miłego dnia- udało mi się wydukać i wsiadłam do auta. Harry patrzył na mnie swoimi dużymi oczami jakby zobaczył ducha. Sama byłam nieźle przestraszona ale nie do tego stopnia co on. Odjeżdżając spoglądałam w lusterko i nie mogłam się nadziwić, że nawet się ze mną nie przywitał….

Zayn ma dziewczynę? Coś mi tu nie grało. Zawiał lekki wiatr a w powietrzu uniósł się zapach perfum owej dziewczyny. Emma…. Co ona tu robi?
Moje ciało doznało paraliżu. Nie mogłem nic zrobić, nic powiedzieć a co dopiero mowa o jakiś gestach lub próbach zatrzymania jej. Widziałem, że ona również jest zdenerwowana i zaskoczona bo zaczęła się jąkać. Pożegnała się szybko z nimi i odjechała.
- Stary taka okazja a Ty co? Pękasz?- zapytał mnie Niall
- Ja… Ja nie wiem co się stało. Nagle nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć.. Och…- kopnąłem kamień leżący u moich stóp.
- Słuchaj. Ona Cię potrzebuje rozumiesz to? Wczoraj z nią rozmawiałem i powiedziała, że chce abyś do niej wrócił.  Powiedziała również, że jest w stanie Ci wybaczyć tylko Ty również musisz tego chcieć. Ona naprawdę Cię kocha. – powiedział Zayn klepiąc mnie po ramieniu- trzymaj. Zrobiła Ci drugie śniadanie- podał mi torebkę wypełnioną jedzeniem a ja blado się uśmiechnąłem. Dobrze, że dzisiaj nie nagrywamy jakiś energicznych piosenek. Tylko to mnie ratuje.

Dzisiejszy dzień postanowiłam poświęcić na porządki w domu. Ogród doprowadzony był do perfekcji no może z wyjątkiem trawnika ale to załatwi kosiarka. Od razu gdy przekroczyłam próg domu zaczęłam zbierać rzeczy do prania. Uzbierała się ich spora kupka więc pralka będzie mieć dziś sporo pracy. W ogóle nie potrafię sobie wyobrazić tego, że kiedyś nasze babcie lub prababcie musiały prać ręcznie, w rzece na kijance, bez proszków, odplamiaczy itd… Jak to było możliwe? Nie mam pojęcia.
W sypialni wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafy i zaczęłam je układać. Te które należały do Harry’ego po kolei wąchałam próbując uchwycić choć trochę zapachu jego perfum. Nic takiego jednak nie miało miejsca i musiałam zadowolić się zapachem proszku do prania.
Gdy w szafkach panował jako taki ład zmieniłam pościel i wyniosłam ją na balkon aby się troszkę przewietrzyła. Potem przyszła kolej na łazienkę i tu znów przeżyłam szok. Karton mleka pod prysznicem już mnie nie zdziwił. Zdziwiła mnie ogromna ilość talerzy, których jakoś nie widziałam rano co nie jest dziwne. Były bardzo dobrze ukryte pod ręcznikami. Niall jest niemożliwy… Wyniosłam to wszystko do kuchni i od razu uruchomiłam zmywarkę. Wróciłam na górę i wtargnęłam do pokoju gościnnego w którym mieszkał Niall. Jak na chłopaka to było tu czystko. Powycierałam kurze i już miałam wyjść gdy coś przykuło moją uwagę. Był to sufit. W jednym miejscu był jakiś inny. Mówiąc inny mam na myśli różniący się powierzchnią od reszty. Chwyciłam kija od mopa i stuknęłam w owe miejsce. Puste.. Z wielkim bananem na twarzy postukałam jeszcze trochę i w pewnym momencie coś odskoczyło od reszty. Było to coś na rodzaj klapy na której była drabina.
- Tajemniczy strych…- szepnęłam i pociągnęłam za drabinę. W mgnieniu oka weszłam na nią i podziwiałam pomieszczenie o którym nikt do tej posty nie widział. Było przystosowane do spoglądania nocą w gwiazdy. Na północnej stronie dachu była duża szyba, która idealnie się nadawała do prowadzenia obserwacji nieba. Stał tu również bujany fotel i mnóstwo kartonów z papierami. Pewnie siedziałabym tam dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Pośpiesznie zeszłam na dół i zamknęłam klapę upewniając się, że nikt tego nie zobaczy. Po chwili byłam już na dole i witałam się James’em i mężczyzną, który przyszedł z nim:
- Cześć Em! To jest Pan Dexter Swith. Tak jak Ci mówiłem jest on zainteresowany kupnem Twojego domu.-
- Och naprawdę? Zapraszam- wskazałam ręką wnętrze domu
- Tak jak już powiedział Pani James jestem zainteresowany tym budynkiem. Jestem prawnikiem i potrzebuje czegoś ładnego aby mieć gdzie pracować, mieszkać i takie tam różne. Zatem czy chciałaby Pani podjąć jakieś radykalne kroki w tym kierunku? Jestem zdecydowany kupić go od zaraz-
- Nie spodziewałam się czegoś takiego ale tak. Tutaj trzeba radykalnych kroków- powiedziałam i podałam zarówno jednemu jak i drugiemu szklankę soku. – Tylko niestety na dzisiejszy dzień  nie mam umowy ani nic w tym stylu- dodałam
- Nic nie szkodzi. Możemy ją zaraz napisać. Jestem przecież wykształcony w tym kierunku- mężczyzna posłał mi uśmiech a James tylko skinął głową. Zgodziłam się na to i po około godzinnej pracy obydwoje popisaliśmy umowę tam gdzie trzeba
- A tutaj jest Pani czek- powiedział Deuter i podsunął mi pod nos papierek z dużą liczbą zer. Kwota był przeogromna i byłam naprawdę niesamowicie z tego zadowolona.
- No to cóż. Proszę tutaj są klucze- podałam mu malutkie, srebrne klucze- Niech się Panu dobrze tam mieszka-
- Dziękuję. Interesy z Panią to przyjemność- mężczyzna uścisnął mi rękę i wyszedł wraz z James’em. Czekałam aż znajdą się w bezpiecznej odległości od mojego domu a gdy tak już było zaczęłam piszczeć z radości i skakać po sofie. Nie dość, ze pozbyłam się problemów to jeszcze dostałam sporą kwotę pieniędzy. Hurra!!!
Spojrzałam na zegar i z zaskoczeniem na twarzy stwierdziłam, że dochodzi 16.30! Dokończyłam sprzątanie domu co zajęło mi około dwóch godzin i zabrałam się za kolację. Postanowiłam zrobić risotto, do tego butelka czerwonego wina i dobra muzyka…. Gdy dochodziła 20.00 poszłam się przebrać i pojechałam po Niall’a do studia. Czekałam na niego i czekałam aż w końcu usłyszałam głosy i z uśmiechem na twarzy wyszłam z auta. Rozglądałam się za nim ale nigdzie nie widziałam blond czupryny.
- Zaraz powinien wyjść- odezwał się ktoś za mną. Właściwie nie ktoś tylko Harry
- Och. Dziękuję- powiedziałam udając nie poruszoną ale chyba za dobrze mi to nie wyszło. Stałam tak, oparta o drzwi auta i spoglądałam na drzwi budynku, które nie drgnęły nawet o milimetr.
- Em ja chciałem…- zaczął chłopak i w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Niall. Na mój widok lekko się zdziwił a jak zobaczył Harry’ego za mną to już w ogóle zrobił taką minę
- Przeszkodziłem?- zapytał
- Nie.- odpowiedziałam i wsiadłam do auta. Niall zrobił to samo a ja odpaliłam silnik- Podrzucić Cię?- zapytałam lokowatego chłopaka z którego oczu można było wyczytać smutek i żal
- Nie, dziękuję- odparł i oddalił się ze spuszczoną głową. Spoglądałam w lusterko i serce pękało mi z bólu. Cholera jasna Styles Ty idioto! Coś Ty narobił?!
Kogo ja oszukuje? Ja bez niego nie mogę żyć! Zacisnęłam ręczny i wybiegłam z auta za chłopakiem. Pociągnęłam go za rękę tak aby spojrzał mi w twarz. Widziałam jego lekki uśmiech ale to się nie liczyło. Pocałowałam go jak najczulej potrafiłam. W między czasie zdążyłam się popłakać ale to nam nie przeszkadzało.
- Teraz może odejść ode mnie. Choćby na zawsze- powiedziałam i odbiegłam do niego.

Wsiadłam do auta i ciągle płacząc ruszyłam do domu. Patrząc w lusterko widziałam ciągle w nim chłopaka stojącego na środku parkingu nie wiedzącego co tak naprawdę się stało.

- Wszystko dobrze?- zapytał mnie Niall gdy byliśmy pod domem. Przez całą drogę milczał i bacznie mi się przyglądał.
- Tak wszystko jest ok.- odparłam wycierając resztki łez- A teraz leć się wykąpać bo zaraz przyjdzie Zayn i siadamy do stołu- pognałam chłopaka do domu tylko po to aby choć przez chwilę pobyć sama. Gdy tak już się stało zacisnęłam ręce na kierownicy i zastanawiałam się co ja tak naprawdę zrobiłam? Pokazałam mu jaka jestem silna, bezbronna i zdesperowana. Teraz na pewno do mnie nie wróci. Po co mu desperatka u boku…
Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać po co ja to zrobiłam ale smak jego ust i ten pocałunek… Poezja… Brakowało mi tego przez tyle dni i nawet Zayn nie był mi w stanie czegoś takiego dać. To było jak deszcz po wielu miesiącach suszy czekałam na to naprawdę  długo.. Długo? Zaraz.. Trzy lub cztery dni to długo? Wydaje mi się, że tak.. Dla osoby która kocha godzina bez ukochanej osoby to jak miesiąc a co dopiero tyle dni…
Chciałabym aby któregoś dnia chłopak, którego kochałam i nadal kocham bardzo mocno przyszedł z bukietem róż i wyznał mi miłość. Wzięłabym go w ramiona i obiecałabym, że nigdy więcej nie pozwolę mu odejść. Zbyt bardzo bolą mnie takie rozstania a co dopiero rozstania z nim…
- Puk puk.. Można?- ktoś stuknął palcem w szybę. Był to Zayn. Pośpiesznie otarłam łzy cieknące po polczkach i wyszłam z auta.
- W końcu jesteś. Chodź na kolację bo Niall nas znienawidzi- uśmiechnęłam się ale gdy tylko skierowałam się w stronę domu chłopak pociągnął mnie za rękę
- Co się stało? Widać, że płakałaś..- powiedział Zayn bacznie się mi przyglądając
- Co? Ja? Nie… Wydaje Ci się- odparłam
- A ten tusz to się sam rozmazał tak?- zapytał
- Wszystko jest dobrze, jasne?- wyrwałam się z uścisku i weszłam do domu. 
Od razu zabrałam się do nakrywanie stołu. Zayn gawędził sobie z Niall’em a ja musiałam sama wszystko przyrządzić. Niby to było normalne bo to w końcu mój dom i to ja jestem tą Panią Domu ale byłam tak zła i smutna, że nic nie szło mi po myśli. Tu rozlany sok, tam jakaś plama, tu spadając sztućce a stół wydaje się być dalej niż powinien. W końcu udało mi się jakoś to wszystko doprowadzić do ładu… Już chciałam otwierać butelkę z winem kiedy chłopak o blond włosach wyrwał mi ją tłumacząc, że tak będzie lepiej. Już nie chciałam się kłócić. Brakowało mi na to najzwyczajniej w świecie siły..
- Jak minął wam dzień?- zapytałam gdy siedzieliśmy przy stole
- Dzień jak dzień. Co nieco nagraliśmy, potem wywiad razy dwa no a na końcu spotkanie ze stadem zdepresowanych kobiet. – zaśmiałam się
- A Tobie jak minął?- zapytał mnie mulat
- Cóż.. Odwiozłam was potem wróciłam i zaczęłam sprzątać w między czasie sprzedałam dom i takie tam..- powiedziałam szybko
- Że co?!- krzyknęli jednocześnie chłopcy- Sprzedałaś dom?!-
- Tak- odpowiedziałam radośnie- w końcu go sprzedałam-
- Ale jak? Tak szybko?- zapytał mnie Niall przeżuwając porcję jedzenia
- Z pomocą przyszedł mi James. Poznał mnie z pewnym prawnikiem, którym potrzebował dużego domu a, że ja akurat potrzebowałam go sprzedać to obydwoje na tym zyskaliśmy. Także problem sprzedaży domu mogę wykreślić z listy problemów.- uśmiechnęłam się i upiłam malutki łyk wina.
- To gratulacje. Cieszy nas to- powiedział w imieniu wszystkich Niall. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy toast za pomyślność.
- Lepszy byłby toast za odwzajemnioną miłość- westchnęłam przyglądając się zawartości kieliszka.
- Em wy musicie w końcu porozmawiać o tym i doprowadzić to wszystko do porządku. Nie możesz być wiecznie w takim dołku, niezadowolona, płakać w samochodzie i wmawiać nam, że wszystko ok. mimo iż nie jest. – spojrzał spod byka na mnie Zayn- Uwierz mi nam też nie jest z nim łatwo bo… Harry jak to Harry. Najpierw coś powie a potem myśli. Zresztą znasz go najlepiej z nas. Naprawdę będziemy go nakłaniać do tego aby przyjechał tu i z Tobą porozmawiał. Kochamy Cię i zależy nam na Twoim szczęściu- chłopcy spoglądali na mnie a na ich mordkach pojawił się uśmiech.
- Też was kocham ale moja i Harry’ego historia dobiegła końca…- powiedziałam i wstałam od stołu zabierając chłopakom talerze. Z lodówki wyjęłam sernik, który kupiłam rano i ukroiłam nam po kawałeczku. Polałam go czekolada i przyozdobiłam listkiem mięty. Na sam widok cista oczy Niall’a zabłysły a jak go spróbował to już w ogóle nie mógł się nachwalić jaki to on jest pyszny. Zayn i ja śmialiśmy się z niego bo jak inaczej mogliśmy zareagować? Ten chłopak rozbrajał mnie swoim zachowaniem i miłością do jedzenia. Koło 23. oznajmił, że idzie się wykąpać i spać. Życzyliśmy mu dobrej nocy i poszliśmy usiąść na ławce na tarasie.
Na zewnątrz było przyjemnie chłodno. Wiał delikatny wiatr, który poruszał liśćmi sprawiając tym samym, że lekko szeleściły. W powietrzu unosił się intensywny zapach lipy i kwiatów a gdzieś w trawie cykały świerszcze. Malutki, kolorowe lampki ogrodowe połyskiwały w kępkach trawy dając wyobrażenie wszechświata. Można powiedzieć, że stworzyłam tu własny kosmos… Wstałam i położyłam się na trawie. Zaraz pojawił się za mną Zayn z papierosem w dłonie i również się położył.
- O nie. Nie będziesz mnie truć.- powiedziałam i wyjmując mu papierosa z dłoni przycisnęłam go do ziemi i wyrzuciłam w palenisko. Leżeliśmy tak w ciszy i patrzeliśmy na niebo pokryte chmurami. Od czasu do czasu pojawiał się Księżyc ale dosłownie na kilka sekund tylko po to aby oświetlić nasze twarze.
- Powiesz mi dlaczego siedziałaś i płakałaś w samochodzie? Wiem, że nie było to pięć minut i wiem, że nie czekałaś w nim na mnie – powiedział Zayn a ja najzwyczajniej nie mając siły na to aby stawiać opory i udawać, że sobie ze wszystkim poradzę odwróciłam się twarzą do niego i opowiedziałam o tym co miało miejsce przed studiem.
- I tak po prostu podeszłaś i go pocałowałaś?- zapytał z miną filozofa. Od razu pomyślałam: Filozof Malik. Wyobraziłam sobie go w za dużych okularach, z nosem w książce prawiącego biednym studentom wykłady na temat ludzkiej egzystencji.
- Tak, tak po prostu. Gdy zobaczyłam jak spuszcza głowę i odchodzi z tak cholernie smutną miną coś pękło we mnie i zrozumiałam, że nie mogę bez niego żyć. Emmo Ty idiotko! Jak mogłaś pozwolić mu odejść??- zaczęłam teatralnym głosem mówić do siebie i udawać, że prowadzę z inną osobą monolog.
- Zawieść Cię do niego?- zapytał mnie chłopak
- Na głowę to ja jeszcze nie upadłam- powiedziałam i zaśmiałam się. Nie był to śmiech wywołany kiepskim żartem mojego kolegi był to śmiech starej histeryczki, która boi się wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
- Moim zdaniem to powinnaś tak zrobić ale jak chcesz. W każdej chwili jak zdecydujesz się na coś takiego to daj znać. Pomogę wam-
- Zayn nie boli Cię to? Pomagać mi i Harry’emu zejść się? Przecież mówiłeś…
- Wiem co mówiłem ale ponad swoje odczucia czy też uczucia stawiam Twoje szczęście i dobro głuptasie. Nie można być egoistą jak Styles!- Zayn zaśmiał się i przytulił mnie
- Przejdziemy się?- zapytałam czując przypływ energii
- Z Tobą zawsze- odpowiedział chłopak i podając mi dłoń ruszyliśmy na nocny spacer.

---------------------------------------------------------------------
Witam, witam moje kochane.... Stęskniłam się za wami jak nie wiem! Niedawno wstałam a tu już 16... o.O
Dziwne... Ale rozdział jest! Może nie spełnia waszych oczekiwań ale jest....
No i tak... Mam do was żal bo jest tak mało komentarzy i wejść jak nigdy dotąd.... Coś się zepsuło? :(
No i.... Wiecie idzie rok szkolny i co dalej? Chcecie abym publikowała rozdziały? Tylko wiecie, że to wiąże się z tym, że będą one rzadziej i na pewno nie będą taki... kolorowe i  ogóle...
Może ktoś chciałby przejąć tego bloga? Bo ja się chyba poddam. Serio. Nie umiem pisać a jak czytam wasze blogi to robi mi się przykro i zastanawiam się po co coś takiego kontynuować...
Mam kilka rozdziałów w zanadrzu ale nie wiem... Nie wiem... Może macie jakiś pomysł?
W ogóle to troszkę się sama zawiodłam.... Och, szkoda gadać.
Pozdrawiam, Magda

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 75

                                                                           Muzyka
Dom był spowity mrokiem. Przekręciłam klucz w zamku po czym zapaliłam światło w przedpokoju.
- Witaj w domu Marley- pocałowałam główkę kotka i puściłam go na podłogę. Maluch natychmiast pobiegł do kuchni. Miał on sobie co nieco z Niall’a.
Odetchnęłam głęboko przyglądając się w nowym lustrze. Wyglądałam okropnie a na dodatek byłam zmęczona całym dniem. Ten telefon od Zayn’a, potem ich występ i wzrok Harry’ego. Kategorycznie brakowało mi, brakowało mi jego czułych słów, pocałunków i…. STOP!
Muszę być teraz silna i pokazać, że bez niego też umiem sobie poradzić.
Tak samo jak Marley poszłam do kuchni by nalać sobie soku. Zapalając światło ujrzałam coś leżące na kanapie w salonie. Serce podskoczyło mi pod gardło a ja sięgnęłam po patelnię. Starając się panować nad emocjami po cichutku, na palcach przeszłam do salonu i gdy zamachnęłam się by uderzyć usłyszałam dobrze mi znany głos.
- Co u licha?- szepnęłam i dotknęłam obcego. Nie potrafiłam zidentyfikować co to jest więc lampka stojąca w rogu salonu bardzo mi pomogła.
Gdy mrok ustąpił jasności moim oczom ukazał się przesłodki obrazek.
Na kanapie leżało czterech słodko śpiących chłopaków. Tworzyli coś w rodzaju kanapki. Uśmiechnęłam się do siebie i przykryłam ich. W ogóle nie mam pojęcia jak oni tak mogli spać ale wiedziałam, że dla 1D nie ma rzeczy niemożliwych. Brakowało wśród nich chłopaka z burzą loków na głowie. Przez chwilę szukałam go wzrokiem ale to poszło na marne. Sięgnęłam do barku i wyjęłam butelkę wódki. Nigdy nie znosiłam jej smaku i zapachu ale teraz nie dbałam o to. Chciałam się jakoś pozbyć tego dziwnego uczucia w żołądku. Gdy wypiłam dwa kieliszki wstałam z zamiarem odłożenia alkoholu na miejsce.
- Pomogło?- zapytał ktoś a ja na sam dźwięk czyjegoś głosu podskoczyłam do góry.
- Zayn!- zerwałam się i przylgnęłam do chłopaka. – Nigdy więcej tak nie rób. Myślałam, że zawału dostanę!- chłopak dostał kuksańca w bok jednak to nie sprawiło, że się odsunął. Wręcz przeciwnie przytulił mnie mocniej i wyszeptał:
- I miss you so much….- w jego ustach brzmiało to co najmniej jak przysięga małżeńska.
- I miss you too.- wyszeptałam. Jego włosy pachniały aronią i aż chciało się zatopić w nich palce. Ten moment był tak cudowny ale jak to w życiu bywa ktoś musi go popsuć.
- A to kto? Nowy lokator?- zapytał chłopak schylając się i podnosząc rudą kulkę
- Tak, to nowy lokator. Ma na imię Marley i jest u mnie od Bożego Narodzenia Panie Spostrzegawczy.- uśmiechnęłam się- Prezent od Louisa…- dodałam nieco ciszej- W ogóle skąd się tu wzięliście?- zapytałam wyciągając bułki i Nutellę z lodówki. Zaczęłam robić kanapki wsłuchując się w słowa chłopaka o czekoladowych tęczówkach
- No bo dotarły do nas słuchy, że pokłóciliście się z Harrym. Niall powiedział nam, że nie masz się za dobrze więc postanowiliśmy wpaść tuż po występie. No i czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy i nic. W końcu zaczęliśmy się wydurniać i finał był tego taki, że usnęliśmy.- oderwałam się od robienia kanapek. Chciałam zapytać o coś bruneta ale ten mnie ubiegł
- Nie, jego tu nie było. Nie chciał przyjść- odpowiedział nawet nie znając pytania. Było mi przykro, że Harry tak szybko sobie odpuścił mnie, całe nasze życie i wszystko co z nim związane.
- Dlaczego do mnie zadzwoniłeś dzisiaj? – zapytałam w końcu
- Ja? Ale ja nie dzwoniłem- odpowiedział chłopak dziwnie patrząc na mnie
- No jak nie dzwoniłeś jak dzwoniłeś. Spójrz- wyjęłam telefon i pokazałam mu połączenia przychodzące- Jak byk pisze ZAYN-
- Musiałem usiąść na telefonie. Przepraszam- powiedział chłopak. Usiadł na telefonie?! A ja głupia myślałam, że chce mi przekazać  w ten sposób jakąś wiadomość. Myślałam, że chce mi pokazać to jak Harry bardzo cierpi lub to, że on tego żałuje.
- Chodźmy- powiedziałam biorąc talerz z kanapkami, lemoniadę oraz kubki i ruszyłam na górę- Otworzysz?- zapytałam stojąc przy drzwiach sypialni
- Jasne- chłopak jednym zwinnym ruchem pojawił się przede mną i otworzył drzwi. Wewnątrz pokoju było ciepło, nawet za ciepło. Od razu otworzyłam okno lecz jednak wcześniej przekazałam jedzenie i picie chłopakowi. Gdy do pokoju dostało się co nieco świeżego powietrza zdjęłam z łóżka koc i położyłam go na ziemi.
- Piknik w domu? Czemu nie- mina Zayn’a nieco mnie rozśmieszyła. Brakowało mi takich dni jak ten. Zaczęliśmy jeść posiłek opowiadając sobie przy okazji jak wyglądał nasz dzień.
- A dlaczego poszłaś jak Hazza zobaczył Cię na występie?- zapytał mulat
- A dlaczego miałabym tam zostać?-
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie- skarcił mnie niewiele starszy ode mnie chłopak
- Ehh… Zayn to wszystko mnie boli. Rozumiesz to, że on zostawił mnie i ot tak po prostu odszedł? Nawet nie wyjaśnił dlaczego… Wiesz przez co ja przeszłam? Kocham go i jestem w stanie mu wszystko wybaczyć ale on też musi tego chcieć. Wiesz czego najbardziej chcę? Chcę tego aby był szczęśliwy a jeżeli to szczęście ma przyjść wraz z inną dziewczyną, uwierz mi nic się nie stanie. Ja jestem osobą wyrozumiałą i naprawdę zrozumiem jego decyzję. Co do moich uczuć jestem pewna i będę trwać przy nim zarówno w zdrowiu i chorobie, bogactwie i nędzy, miłości i nienawiści oraz w szczęściu lub nieszczęściu. Teraz tylko on musi zadecydować czego tak naprawdę chce.- powiedziałam sama nie wierząc, że coś tak pięknego wydostało się z moich ust
- Wow…. To było naprawdę….. wielkie. Chciałbym kiedyś spotkać kogoś kto tak mnie pokocha….- Zayn opuścił głowę w dół. Wiedziałam, że temat miłości jest dla niego naprawdę przygnębiający i smutny. Było mu trudno znaleźć dziewczynę, która nie poleci na pieniądze, sławę lub dobry samochód. Przysunęłam się do niego i położyłam dłoń na policzku. Delikatnie podniosłam twarz chłopaka do góry i powiedziałam:
- Na pewno będziesz w swoim życiu szczęśliwy. Wierzę w to- delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy
- A ja wierzę w to, że czekolada z Twojego policzka smakuje lepiej- chłopak kciukiem wytarł mi policzek a ja speszona całą sytuacją odwróciłam wzrok. Co za żenada…
- Widać, że za nim tęsknisz. Moim zdaniem Em dobrze by było gdybyś porozmawiała z nim. Ja wiem, że o dla Ciebie trudne ale… ja nie chcę i nie mogę patrzeć na Twoje cierpienie. Widzisz… Dzisiaj Harry z nami rozmawiał o tym i….-
- Wiem Zayn, wiem o tym.- powiedziałam kładąc się na kocu
- Co? Skąd wiesz?- chłopak zrobił to samo. Czubki naszych palców stykały się.
- Wtedy Twój telefon zadzwonił do mnie. Słyszałam bardzo wyraźnie złość na siebie w głosie Harry’ego i wiem, że on żałuje tego całego odejścia. W każdej chwili może wrócić. Ja zawsze na niego będę czekać. – czułam jego wzrok na sobie. Przypomniała mi się ta noc, którą spędziliśmy u niego w domu. Że też takie rzeczy musza przypominać mi się w takich niezręcznych momentach…. Poczułam przyjemne mrowienie w palcach. Chłopak trzymał moją dłoń w swojej i oglądał ją z zapartym tchem.
- Zayn… - chłopak dalej oglądał moją dłoń. Był przy tym niezwykle delikatny co sprawiało, że moim ciałem wstrząsały przyjemne dreszcze.
- Nigdy nie mogłem zrozumieć Cię Emmo. Zawsze byłaś dla mnie równie tajemnicza jak fizyka kwantowa. Pociągająca i tajemnicza. Uwierz mi nigdy nie spotkałem osoby o tak zmodyfikowanym charakterze. Jak zaczęliśmy być ze sobą naprawdę blisko, powierzać każdy nawet najmniejszy sekret zrozumiałem co się kryje za maską zakompleksionej dziewczyny. Odkryłem Twoją twarz tak samo jak Ty moją i kolejnym zdziwieniem było to, że nie bałaś się zaufać mi ponownie. Każda osoba, która poznała mnie i mój sposób bycia wcześniej lub później usuwała się w cień a ja ponownie musiałem szukać kogoś kto mnie zrozumie. I nagle zjawiłaś się Ty, podbiłaś serce całego One Direction, pokochałaś nas takimi jakimi jesteśmy i nie wycofałaś się z tego…. Masz tyle swoich problemów i powodów do zmartwień ale mimo to zawsze znajdujesz czas aby wysłuchać każdego z nas i doradzić. Powiedz mi Emmo Novak kim tak naprawdę jesteś?- jego oczy przeszywały mnie na wylot jakby chciały znaleźć odpowiedź. Nie mówiłam nic tylko patrzyłam na niego. Podziwiałam każdy centymetr tej aksamitnej cery przyozdobionej lekkim zarostem. Patrzyłam mu głęboko w oczy i nawet nie myśląc w tej chwili o uczuciach zaczęłam gładzić jego dłoń swoją dłonią. Przysunęłam się do niego znacznie bliżej tak, że mogłam wyczuć bicie jego serca. Teraz nie mógł mnie oszukać, denerwował się a jego serce go zdradziło.
- Sama nie wiem kim jestem. Gubię się w tym wszystkim. Stworzyłam labirynt własnych uczuć, myśli, marzeń. Nie potrafię teraz odnaleźć drogi aby wrócić do normalności, nie potrafię odnaleźć siebie w tym wszystkim…-
- Maleństwo moje…- poczułam jego usta na mojej głowie. Jego ręka powędrowała mi na plecy i zaczęła je gładzić.
- Zayn ja czuje się taka bezsilna. Wiesz jak ja się zmieniłam od momentu w którym przekroczyłam granice Londynu? Tęsknię za tym momentem w którym wiedziałam co tak naprawdę czuję i nie miałam problemu z tym aby wyrazić swoje uczucia. Teraz mam mętlik w głowie bo jesteś Ty, Harry i Lou. Uczucie do Louisa już osłabło ale nadal czuję, że łączy mnie z nim więź. Wiem, że to normalne ale ja już tak nie mogę. Wiem Zayn, że przyrzekliśmy sobie przyjaźń i nic więcej ale ja… gdy tylko Cię widzę moje serce skacze z radości a ja mam ochotę zrobić to samo co ono i wskoczyć na Ciebie, wyściskać Cię i mieć w dupie co powiedzą inni. A Harry? Moje uczucie do niego jest najsilniejsze. Jestem tego pewna bo… to się po prostu czuje. I widzisz jak jest ze mną? Wcale się nie dziwię, że uciekł on ode mnie…- jego dłoń przycisnęła mnie mocniej do jego ciała.
- Widzisz Em.. Ty za wcześnie musiałaś dorosnąć do prawdziwego życia. Podczas gdy Twoje koleżanki żyły beztrosko nie dbając o jutro Ty musiałaś dbać o więcej niż one. Życie dało Ci nieźle w kość i ja wiem, że jakoś sobie z tym poradzisz. Nie tylko Ty tak masz… Wystarczy, że poczuję zapach Twoich perfum, zobaczę Twój uśmiech a serce już mocniej bije. Uwielbiam sposób w jaki wymawiasz moje imię oraz uwielbiam to jak się złościsz. Nie będę Cię oszukiwać mówiąc, że kocham Cię jak siostrę bo wiesz, że jest między nami coś więcej i ja…. Ja już do tego przywykłem. Nie mogę Cię całować, dotykać ale za to mogę Cie przytulić i spędzić z Tobą kilka godzin śmiejąc się i żartować. Tak jak sama powiedziałaś przyjaźń jest lepsza ale… ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się skraść jeszcze jednego buziaka- podniosłam głowę lekko do góry i naprawdę nie mogłam tego zrozumieć. Dlaczego on, przystojny chłopak o magicznym głosie nie potrafi sobie znaleźć dziewczyny? Normalnie jak drugi James… Nagle mój wzrok przeniósł się nieco niżej, na usta. Miały malinowy kolor i lekko drżały. Co mi szkodzi pocałować go? Harry na pewno zrozumie to, że pocieszam przyjaciela…
- Pocieszam przyjaciela?! Że co?! Kobieto opanuj się.. No ale co mi szkodzi go pocałować…. No szkodzi bo masz chłopaka… Ale jeden pocałunek? Tylko jeden? Ehh… Rób co chcesz…- prowadziłam wewnętrzny monolog i poczułam się jakby na jednym ramieniu siedział diabeł a na drugim anioł.
W końcu odwróciłam wzrok i zaczęłam myśleć o czymś innym. Zaczęłam myśleć o taco. Dlaczego taco? Bo to ono przyszło mi do głowy jako pierwsze.
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie nie licząc czasu. A no właśnie bo podobno szczęśliwi czasu nie liczą. Czy byłam teraz szczęśliwa? Tak, tak i jeszcze raz tak. Może i Harry mnie zostawił ale prawdziwy przyjaciel nie bo on zawsze przy mnie jest.
- Wiesz, że mnie łaskoczesz gdy się uśmiechasz?- zapytał Zayn ze śmiechem- Co sobie przypomniałaś?-
- Nic. Po prostu myślałam o Tobie i o tym wszystkim i stąd ten uśmiech- odpowiedziałam muskając ustami jego koszulę. Była to sławna czerwona koszula.
- Ja też myślałem o Tobie i wiesz- chłopak zawahał się. W głowie miałam ciągle widok jego ust i…- Możesz mnie…- powiedzieliśmy jednocześnie co wywołało u nas śmiech
- Mów- rzuciłam czym prędzej
- Wiem, że to samolubne ale ja nie mogę inaczej… Em możesz mnie pocałować? Jeden krótki pocałunek….- chłopak zrobił się lekko czerwony czy mi się wydaje?
- Wiesz to chyba nie jest żaden problem bo przyjaciele czasem się całują prawda? No a poza tym nie prosisz mnie o to abym się z Tobą przespała więc…- zbliżyłam się do niego. Dzieliło nas dosłownie kilka milimetrów…
- Zayn powiedz mi, że mnie kochasz- szepnęłam a moje usta musnęły jego
- Kocham Cię Em, naprawdę Cię kocham- jego źrenice powiększyły się. Chłopak podniósł się i uchwycił moją twarz w ręce. No dalej! Pocałuj mnie! Krzyczałam wewnątrz i w końcu nasze usta spotkały się tworząc coś naprawdę pięknego… Uwielbiałam te jego delikatne pocałunki i drżące usta…

------------------------------------------------------------------------------------------------
Good evening!
Jak się podoba? Czyżby jeszcze była ochota na jeszcze jeden?
Matko co za urodziny! Masakra!
Ulubiony dzień w roku dla mnie! Cudowny!
Dostałam gadżety 1D!
Czyż to nie cudownie? Jestem taka HAPPY!!!!
Dziękuję za życzenie!
I mam małą prośbę: http://one-direction-only-moments.blogspot.com/2012/08/blog-miesiaca.html
Zagłosujecie??? Z góry dziękuję xx
Co sądzicie o tym rozdziale? Zostawić was w niewiedzy przez kolejne 9 dni? Mam być wredna? :P

Rozdział 74

                                                                         Muzyka
Każdy kolejny dzień zaczynał się tak samo. Budziłam się w objęciach Niall’a i zastanawiałam się dlaczego nie ma tu Harry’ego. Kiedy w końcu docierało do mnie, że Harry mnie zostawił szłam pod prysznic i siedziałam tam tak długo do momentu w którym Niall pukał do drzwi i zapraszał na śniadanie.
Brakowało mi zapachu perfum Harry’ego, jego śmiechu i czułości, brakowało mi jego ust i ramion w których czułam się bezpieczna. Aby jakoś poradzić sobie z tą sytuacją a przede wszystkim aby przestać o tym myśleć pracowałam w ogrodzie. Praca całkowicie mnie pochłonęła z czego się cieszyłam  bo po dwóch dniach plac za domem zmienił się nie do poznania.
Tego ranka było inaczej. Budząc się zastałam puste miejsce obok siebie. Nie było ani Niall’a ani Harry’ego. Spojrzałam na kalendarz. Poniedziałek. To właśnie dziś zaczynają dwa tygodnie pracy a potem wakacje… Chyba jednak będę musiała zmienić plany bo z tego naszego wyjazdu z Harrym nie wyjdzie raczej nic realnego. Zapewne przeleżałabym cały dzień w łóżku ale obudził mnie dzwonek do drzwi. Powoli naprawdę powoli zwlokłam się  łóżka i doszłam do drzwi.
- James? A co Ty tu robisz?- zapytałam leniwie ziewając
- No przecież umawialiśmy się na pójście do szkoły zanieść papiery i takie tam…-
- Cholera. Zapomniałam, wejdź- wskazałam mu salon- rozgość się a ja pójdę się umyć i ubrać- krzyknęłam będąc już w drodze na górę Wskoczyłam szybko pod prysznic myśląc w co się ubrać. Za oknem nie była najładniej więc zdecydowałam się na coś cieplejszego. Po około 20 minutach byłam na dole z teczką w której były moje dokumenty.
- Jadłaś coś w ogóle?- zapytał chłopak
- Nie… -
- Wiedziałem. Bierz co masz wziąć i chodź- chłopak pociągnął mnie za rękę a ja zdążyłam chwycić potrzebne rzeczy i już nas nie było. Kierowaliśmy się do jego domu.
- Ale ja nie mogę tak. James!- powiedziałam próbując się wyrwać chłopakowi jednak ten okazał się za silny i po chwili byliśmy u niego w domu.
- Mamo! Kolejna chudzina do wykarmienia!- krzyknął chłopak a ja uderzyłam go w żebra
- Emmo!- kobieta w średnim wieku wyszła jak mniemam z kuchni- Jest mi niezmiernie miło w końcu Cię poznać- podała mi rękę- Karen Scott. -
- Mi również miło Panią poznać, Emma Novak- uśmiechnęłam się i poszłam za jej synem do jadalni. Dom był przecudnie wykończony. Dominowało drewno i ciepłe kolory takie jak beż, brąz oraz błękit.
- Mama pracuje jako nauczycielka w moim wkrótce również Twoim liceum. W wakacje gotuje dla bezdomnych lub pochodzących z ubogich rodzin dzieci.- opowiadał mi James. – Wybacz mi to, że potraktowałem Cię tak brutalnie ale nie mogłem pozwolić abyś wyszła bez śniadania- gdy to powiedział Karen przyniosła do jadalni duży talerz tostów, dżem, masło orzechowe i trochę warzyw. Do tego była kawa zbożowa i mleko.
- Jedz, śmiało. Taka chudzina jak Ty powinna dużo jeść- zaczęła mówić kobieta a chłopak aby dodać mi otuchy również jadł tosty.
Bardzo podobało mi się u nich. Było czuć tę rodzinną więź, która jest pomiędzy matką a synem. W końcu gdy zjedliśmy śniadanie pożegnaliśmy się z Panią Scott i ruszyliśmy spacerkiem do szkoły.
Po drodze kupiliśmy sobie po dużym kubku kawy i opowiadaliśmy o swoim życiu. Tak naprawdę to nie wiedziałam nic o przystojnym chłopaku z sąsiedztwa.
- Urodziłem się w Edynburgu, ale nie pamiętam nic z tych czasów, w których tam mieszkaliśmy. Miałem zaledwie dwa latka gdy opuściliśmy tamto miasto i przyjechaliśmy do Londynu- po nowe życie. Ojciec odszedł od nas gdy miałem 14 lat czyli 4 lata temu. Do tej pory nie mam z nim kontaktu mimo iż usiłowałem takowy nawiązać. Ale po co mi on skoro jestem szczęśliwy mieszkając z mamą? Co do rodzeństwa to mam starszą siostrę i młodszego brata. Tak naprawdę nigdy nie zaznałem prawdziwej miłości. Ciągle szukam czegoś co naprawdę pochłonie moje życie i mnie odmieni ale raczej to nie nastąpi szybko bo.. jestem strasznie nieśmiały-
- Że co?!- o mało nie wybuchłam śmiechem- Że niby Ty?!- spojrzałam na chłopaka a ten skinął głową. Wiem, że z mojej strony było to niegrzeczne ale zaczęłam się śmiać. Nie mogłam się opanować a ludzie omijali mnie z dziwną miną- Przepraszam ale coś mi tu nie gra. Ty chłopak, który może mieć każdą dziewczynę przyznajesz się do tego, że jesteś nieśmiały? Sorry za śmiałość ale takie ciacho jak Ty.. Po prostu to nie możliwe, że jesteś nieśmiały- powiedziałam
- Em Ty chyba naprawdę mnie nie znasz. Od kiedy pamiętam miałem problem z nawiązaniem kontaktu z płcią przeciwną…-
- A ja to niby chłop jestem? Do mnie podszedłeś bez problemu, zagadałeś…-
- Ale z Tobą było inaczej. Potrzebowałaś pomocy i to był naturalny odruch a nie potrzeba flirtu-
- James… Wiesz ilu kolesi chciałoby być na Twoim miejscu? Posiadać Twoją urodę i wyrywać na nią panienki? Nawet mój Harry stał się o Ciebie zazdrosny-
- Co? Harry? To nie możliwe-
- A jednak- uśmiechnęłam się do niego. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. To było tak absurdalne… To najzwyczajniej w świecie do siebie nie pasowało. W pewnym sensie to czyniło tego chłopaka wyjątkowym bo połączenie nieśmiałość i super urody jest skazane na porażkę.
- No i oto jesteśmy na miejscu Panno Novak- chłopak zasalutował przede mną a ja spojrzałam na szkołę. Kolejna szkoła z tradycją do której zapewne jest cholernie trudno się dostać.
- Chodź Chodź, chodź.- James był niemożliwy. Dopiero co zaczęły się wakacje a ten już biegnie do szkoły. Szłam powoli, rozglądając się dookoła mnie i podziwiając okolicę.
W szkole jak to w szkole. Nic ciekawego. Szafki, szafa z  pucharami, gazetki, klasy, ławki i jakieś krzesła. – Idę z Tobą. W końcu musisz zrobić dobre wrażenie- brunet uśmiechnął się i bez pukania wtargnął do gabinetu dyrektora. Czyli już na stracie jestem na przegranej pozycji. Mimo to próbowałam jakoś naprawić swoją i tak beznadziejną sytuację
- Ja przepraszam za tego chłopaka ale..- zatkało mnie to co tam ujrzałam
- Wchodź Emmo. Nie krępuj się- za biurkiem siedziała MAMA James’a- Pani Scott
- Ale jak to? Myślałam, że Pani jest nauczycielem- zaczęłam
- Ale również dyrektorem. Uczę matematyki. James Ci nie wspomniał?-
- Och mamo to taki mały szczegół więc nie musiałem mówić- chłopak uśmiechał się zadziornie a ja miałam ochotę go uderzyć teczką, która znajdowała się pod moją pachą.
- No to pokaż co Ty tam masz- podałam kobiecie dokumenty a ta uważnie się przyglądała. Wiedziałam, że moja sytuacja nie jest najlepsza ale liczyłam na to, że dostanę szansę.- Masz jakieś konkretne przedmioty, które chciałabyś rozszerzać?- zapytała mnie Karen
- To znaczy chciałabym mieć rozszerzoną biologię i matematykę.- James spojrzał na mnie dziwnie
- A nie chcesz chodzić na język polski? Jesteśmy jedyną szkołą, która ma taki przedmiot-
- Z wielką chęcią!- powiedziałam i ucieszyłam się. W końcu ojczysty język… Już zapomniałam jak on brzmi.
- No to cóż Panno Novak witam na pokładzie- kobieta podała mi rękę a ja o mały włos nie zemdlałam ze szczęścia- Cieszy mnie to tym bardziej, że będziesz z James’em w klasie. -
- Naprawdę?- spojrzałam w kierunku bruneta a ten rozłożył ręce w geście dezaprobaty. Niewiele myśląc przytuliłam go ale po chwili oderwałam się od jego sylwetki pamiętając, że jestem w gabinecie dyrektora.
- Zapraszam Cię we wrześniu. Tu masz wykaz książek potrzebnych do nauki, kod do szafki a plan zajęć będzie we wrześniu. Jestem zadowolona, że mamy taką uczennicę- przejęłam od kobiety wszystkie rzeczy i jeszcze raz dziękując wyszłam z gabinetu. James chwilę został aby porozmawiać z mamą więc mogłam odetchnąć i nacieszyć się swoim sukcesem. Przy okazji zorientowałam się gdzie będzie moja szafka.
- Zadowolona?- zapytał chłopak idąc w moją stronę
- Nawet nie wiesz jak! I w ogóle jak mogłeś mi nie powiedzieć o swojej mamie?!- uderzyłam go teczką
- No to przecież nieistotny szczegół!- zaczął się śmiać a ja po raz drugi uderzyła go teczką
- Ci dam nieistotny szczegół. Mało mnie nerwy nie zeżarły a Ty mówisz, że nieistotny szczegół.- zaczęłam się śmiać i dopiero teraz się zorientowałam, że nie myślałam o Harrym od dobrych czterech godzin. Chyba mój rekord.
- Och przepraszam- powiedziałam słysząc dźwięk telefonu. Dzwonił Zayn. Jeszcze tylko rozmowy z nim mi brakowało do pełni szczęścia.
- Halo?- odebrałam w końcu
- (..) Ale ja naprawdę nie mogę tam wrócić. Wiem, że ją zraniłem i to cholernie mocno i nie potrafiłbym stanąć z nią twarzą w twarz i powiedzieć przepraszam bo to nie załatwi sprawy. *A dlaczego w ogóle to zrobiłeś?*- zapyta Zayn- Nie jestem dla niej wystarczająco dobry. Wiedzę jak ona każdego dnia cierpi a ja najzwyczajniej nie mogę jej pomóc bo nie potrafię. Tak strasznie ją kocham i tak mi jej brakuje i….- Harry zaczął płakać- głupi byłem wychodząc wtedy z domu. Niall opiekuj się nią. *O nie kolego masz w końcu się zebrać i przyjść do niej. Kwiaty w dłonie i przeproś bo ona nie daje po sobie poznać, że cierpi ale ja to widzę. Nie jest sobą. Jesteście dla siebie stworzeni* Ale Niall póki co zrób to o co Cię prosiłem. I jak możesz nie mów nic o tej rozmowie. * Styles wiesz, że jesteś egoistą? Jak mogłeś ją zostawić po czymś takim co jej Ci faceci wyrządzili? * - warknął Zayn- To chyba był główny powód mojej ucieczki z domu. Uciekając myślałem, że zostawię problemy za sobą. Bałem się, że ona zamknie się w sobie i będzie tak jak po śmierci Lucy, bałem się, że nie wytrzymam i załamię się przy niej a ona i tak ma wystarczająco skomplikowane życie więc….- połączenie się urwało. Stanęłam i ciągle trzymając telefon przy uchu uroniłam kilka łez.
- Em wszystko ok.? Kto dzwoni?- zapytał James a ja otrząsnęłam się, otarła łzy i powiedziałam:
- Mmm.. Ankieta, wygrałam naszyjnik- wymusiłam uśmiech i gdy zapaliło się zielone światło przeszliśmy na drugą stronę.
- Chcesz kłamać? Kłam, ale rób to dobrze- powiedział chłopak ciągle spoglądając na mnie
- Słuchaj bo nie będę dwa razy powtarzać- chwyciłam go za nadgarstki- pokłóciłam się z Harrym tuż po tym jak przyjechaliśmy ze szpitala. On nawet nie tłumacząc się stwierdził, że musi ode mnie odejść i od kliku dni nie mamy kontaktu ze sobą. Dostałam telefon od przyjaciela, Zayna w którym słyszałam jak Harry mówi, że żałuje tego wszystkiego. Nie wiem co mam robić, nie wiem jak mam funkcjonować a teraz dzięki Tobie chodź na chwilę zapomniałam o tym co złe i poczułam się dobrze. Więc proszę Cię nie dopytuj się o powód moich smutków bo teraz już wiesz- puściłam go i zaczęłam iść do przodu. Wszystkie emocje mieszały się we mnie. Byłam zła, zrozpaczona, smutna ale gdzieś w tym wszystkim była obecna radość i szczęście spowodowane tym telefonem.- Przepraszam, nie jestem sobą- powiedziałam odwracając się do przyjaciela. Czy w ogóle mogłam go tak nazwać? Wydawało mi się to jak najbardziej na miejscu ale kto to wie jak James by na to zareagował.
- Silna jesteś- chłopak pocierał nadgarstki, które były czerwone.- Ale za to Cię lubię.  W ramach przeprosin za nachalność daj się zaprosić na ciastko- zrobił słodkie oczy a ja kiwnęłam głową na tak. Chyba przyda mi się chwila wytchnienia.
Nie musieliśmy długo iść bo przed nami wyrosła kawiarnia dosłownie znikąd. Postanowiliśmy usiąść na zewnątrz. Było tu dużo wolnych stolików więc zapewne środek było okupowany przez innych. Powoli ale naprawdę powoli słońce zaczęło przedzierać się przez chmury, wiał ciepły wiatr, w powietrzu unosił się zapach pieczywa a nieopodal nasz staruszek grał na akordeonie. Zamówiłam tiramisu i Cytrynową herbatę a James poprosił o sernik po wiedeńsku i kawę. Siedząc tak rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. On poznawał mnie ja poznawałam go. Nie zadawał zbędnych pytań i umiejętnie omijał temat Harry’ego.
- No to może opowiesz mi o tym zespole?- zapytał w końcu rozsiadając się wygodnie w fotelu
- Cóż. Jest to brytyjsko- irlandzki zespół. Powstali podczas bodajże 6. edycji X- Factor’a. Śpiewa tam pięciu kolesi i naprawdę dobrze im to wychodzi. Są w trakcie nagrywania płyty. I chyba tyle.- nie chciałam się rozgadywać
- Tylko tyle? Może opowiedz mi o tych kolesiach, co?- naciskał chłopak.
- Więc jest Louis może nie będę mówić nazwisk bo i tak nie zapamiętasz, Liam, Zayn, Niall no i Harry. Obecnie tylko Liam ma dziewczynę no i Harry ale sama nie wiem jak to jest więc powiedzmy że on też. Wszyscy są moimi przyjaciółmi ale to Zayn jest najbliższy mojemu sercu. Louis uwielbia marchewki, Liam boi się łyżek, Zayn jest tym ładnym a Niall pochłania tony jedzenia i to nie jest żadna hiperbola! Tak jest naprawdę.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie blondyna
- A Harry? Przepraszam, że pytam ale tak naprawdę nic o nim nie wiem-
- Harry uwielbia koty. O Mój Boże!- krzyknęłam podnosząc się raptownie.
- Co się stało?!- James był spanikowany tak samo jak ja
- Marley! On został w tamtym domu! Musze natychmiast tam jechać!- rzuciłam na stół pieniądze za nasz lunch i zaczęłam szybko iść
- Em! Em poczekaj! Pójdę z Tobą!- chłopak dogonił mnie- Możesz wytłumaczyć mi kto to jest Marley?- oddychał szybko
- Marley to mój kot. Zapomniałam o nim.. Całkowicie i….- spojrzałam w kierunku tłumu ludzi- Co się tam dzieje?- ciągle przyglądając się grupie podeszliśmy i zaczęliśmy rozglądać się. W końcu gdy tłumek zaczął się rozciągać usłyszałam dobrze znaną mi piosenkę. Pisk dziewcząt o mało mnie nie ogłuszył. Tak, to byli oni. One Direction
- Chodź to ich zobaczysz!- pociągnęłam chłopaka za rękę bliżej barierki. Po chwili staliśmy tuż naprzeciwko sceny i szukaliśmy wzrokiem chłopaków. Wpadli na scenę jak zwykle zarażając swoim pozytywnym nastawieniem do świata. Pokazałam James’owi, który z nich to który i gdy akurat spojrzałam na Harry’ego on również podniósł wzrok i nasze spojrzenia skrzyżowały się. Natychmiast spojrzałam w inną stronę i zaczęłam przepychać się aby znaleźć się jak najdalej od nich.
- Em! Em nie odchodź!- krzyknął lokowaty chłopak do mikrofonu co lekko zdezorientowało występ. Wszyscy spoglądali na mnie a ja zdobyłam się tylko na to aby pokiwać głową. Chwyciłam James’a za rękaw i pognałam do autobusu, który właśnie jechał w kierunku starego domu. Uważnie aby tylko siedzący obok mnie chłopak nie zauważył uroniłam kilka łez. Kilka samotnych łez, które wyrażały tęsknotę i dezaprobatę. Chciałabym aby było tak jak kiedyś. On ja- idealna para. Zero kłótni, zero ograniczeń, czysta miłość i dużo szczęścia. Naprawdę brakowało mi w tym wszystkim dobrego oparcia. Nie to, że Niall był do niczego pocieszycielem ale wolałam wypłakiwać się w ramiona pewnego muzułmanina.
- Em to ta ulica- James szturchnął mnie po czym pośpiesznie łapiąc torebkę wyszliśmy z autobusu. Szliśmy dobrze znaną mi ulicą. Dopiero teraz zatęskniłam za tym miejscem. Tęskniłam jak za Wrocławiem, jak za domem z czerwonej cegły, jak za Patrykiem.
- To tu- wskazałam na opuszczoną posiadłość. Trawnik powoli zarastał, żywopłot zaczął się deformować a kwiaty już dawno uschły. Poruszyłam furtką na co ona odpowiedziała mi skypnięciem.
Idąc żwirową dróżką przypominałam sobie każdy moment spędzony w tym domu. Pierwszą wigilię, pierwszy pocałunek z Louisem, tę noc gdy Harry czekał na mnie cały pokryty śniegiem niczym bałwan, bitwę na śnieżki oraz moment przyjazdu do domu.
Nie wiem dlaczego ale ciągle nosiłam w torebce klucze do tego domu. Może to była kwestia przyzwyczajenia albo…. Może miałam nadzieję, że tutaj wrócę? Może żyłam nadzieją, że Lucy tak naprawdę nie umarła tylko pojechała na wczasy i zaraz wróci? Nie wiem czemu tak było ale teraz te klucze się przydały.
Wewnątrz nic się nie zmieniło no może oprócz zapachu i ton kurzu oraz pajęczyn.
- Marley! Kici kici! Marley!- wołałam kota a w ślad za mną poszedł James. W końcu gdy dom okazał się być pusty wyszłam na dwór i ponowiłam te czynność. Jak okazało się była ona zbyteczna. Zrezygnowana i smutna z powodu utraty przyjaciela zabrałam swoje rzeczy i zamykając drzwi ruszyłam do wyjścia.
- Panienko Novak! Panienko Novak!- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam naszą sąsiadkę
- Witam Pani Black. Jak zdrowie?- zapytałam z troską
- Och czuję się niczym dwudziestolatka ale nie o mnie tu mowa. Jak mniemam szukasz swojego kotka.- oznajmiła rezolutna staruszka
- Tak, chciałam go zabrać do domu ale nie mogę go znaleźć. Wtedy wszystko tak szybko się działo, że całkowicie o nim zapomniałam-
- Nie martw się, u mnie jest Twoja zguba- kobieta odsłoniła sztuczne zęby w niesamowitym uśmiechu
- Naprawdę? A czy mogę go zabrać?- zapytałam uradowana
- Oczywiście, zapraszam- przeszliśmy szybko przez malutką furtkę i po chwili trzymałam już w swoich dłoniach małego, rudego kotka. Cieszyłam się niczym małe dziecko, które dostało watę cukrową. Pożegnawszy się ze starszą Panią udaliśmy się do domu.
- Planujesz sprzedać ten dom?- zapytał mnie chłopak
- Tak, muszę go sprzedać. Zawsze to troszkę pieniędzy na start będzie- uśmiechnęłam się
- Bo wiesz.. Znam kogoś kto może go kupić, jutro Cię z nim poznam- oznajmił
- Naprawdę? Nawet nie wiesz jaka jestem Ci wdzięczna- pocałowałam go w policzek i wsiedliśmy do autobusu.

---------------------------------------------------------------
Urodzinowy rozdzialik raz! Nie bójcie się, na tym nie poprzestaniemy :)