piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 72


- Kawy, herbaty, soku?- zapytałam gości stawiając ciastka na stole.
- Ja poproszę herbatę- odezwała się Ann- Ja to samo- powiedział Robin- a ja dla odmiany soku poproszę- uśmiechnęła się Gemma
- A Ty kochanie?- spojrzałam na chłopaka wiedząc jak działam jego matce na nerwy w tej chwili
- Sok poproszę- uśmiechnął się od niechcenia a ja przeszłam do kuchni. Dłonie drżały mi cały czas mimo iż powtarzałam w kółko, że to tylko rodzinne spotkanie. Atmosfera była tak napięta, że można było zawiesić siekierę między nami. Usiadłam na krześle tuż obok okna i wpatrywałam się w słońce chowające się za ścianą żywopłotu. Ono nic nie musi. Ma zaplanowany cały dzień z góry a jak zbliżają się problemy to może się schować za chmurą lub uciec daleko stąd. W gruncie rzeczy to właśnie ono daje nam nadzieję na lepsze jutro a jego promienie muskające naszą skórę wywołują uśmiech i radość sama wypływa na twarz. Człowiek po prostu rozpływa się z radości.
Z tych wszystkich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk gwizdka, który oznajmił, że czas na brutalny powrót do rzeczywistości. Zalałam herbatę drżącymi rękoma, nalałam soku do szklanek z kostkami lodu i ruszyłam jak to Niall ujął do paszczy lwa.
Gdy przekroczyłam próg salonu poczułam się jakbym weszła do całkowicie innego świata. Atmosfera lekko się rozluźniła. Harry rozmawiał z ojcem a Gemma oglądała nasze zdjęcia na półach tylko Ann wydawała się być niezadowolona. Postawiłam na stole tacę z napojami i zajęłam swoje miejsce.
- To teraz chyba możemy porozmawiać prawda?- zapytała kobieta składając ręce na piersi. Spojrzała na nas wszystkich i głośno westchnęła- Emmo jak wiesz jestem przeciwna Twojemu związkowi z Harrym- patrzyłam jej w oczy, czując jak moja pierś opada niespokojnie w dół- jednakowoż widzę, że chłopak kocha Ciebie i to naprawdę mocno- tym chyba zbiła wszystkich z tropu. Harry’ego mina mówiła za siebie- Ale ciągle będę nalegać aby mój syn wrócił do domu. Nie chcę aby cierpiał z Twojego powodu. Twoja matka miała dużo problemów i nie chcę aby mój syn przejął od Ciebie jakieś niestosowne maniery.-
- Mamo!- wrzasnął Harry uderzając pięścią w stół. Złość rosła we mnie z każdą sekundą.
- Ja pragnę tylko Pani przypomnieć, że Harry jest już dorosły i może sam decydować o swoim życiu- zaczęłam powoli. Mój głos stanowczo nie odzwierciedlał tego co czułam
- On jest dorosły? On?! Przecież niedawno karmiłam go własną piersią! Przychodził do mnie z każdym problemem! Dziewczyno o czym mowa!-
- Chyba widzę, że jest Pani nadopiekuńcza ale to też można leczyć. Musi Pani w końcu przyswoić to, że ten oto chłopak w końcu wyfrunie spod spódnicy mamy i będzie chciał spróbować samodzielnego życia! A co będzie gdy nadejdzie czas na ślub?- oczy kobiety zrobiły się niczym dwa spodki
- Ślub?! Dziewczyno nie dość, że jesteś opryskliwa i bezczelna to śmiesz jeszcze mnie tak poniżać?!-
- Nie poniżam Pani a jeśli tak Pani to odczuła to przepraszam-  powiedziałam chcąc zakończyć w końcu ten bezsensowny spór
- Powiem Ci tylko jedno. Takie osoby jak Ty nie powinny stąpać po tej ziemi. Widać, że matka nie nauczyła Cię niczego. No bo niby jak mogła skoro Cię zostawiła?-
- Ann nie przesadzaj- warknął Robin. Czułam łzy zbierające się w moich oczach. Ona nie miała prawa tak mówić. Nie miała prawa osądzać ani Lucy ani moich rodziców. Ona ich nie znała i nie wie czego mnie nauczyli!
- Sądzę, że Pani maniery też nie są najlepsze- powiedziałam patrząc na kobietę, która po kilku sekundach wymierzyła mi siarczysty policzek. Czułam gorąco, które powstawało w miejscu gdzie uderzyła mnie ręka Ann. Nie płakałam. Wstałam od stołu, odstawiłam szklankę na bok i szepnęłam
- Wybaczcie…- i wybiegłam czym prędzej z domu zalewając się łzami, które okazały się jak najbardziej na miejscu. Dzięki nim nie czułam bólu po uderzeniu.
Na dworze robiło się już ciemno. Latarnie uliczne zapaliły się w momencie w którym wybiegłam z domu. Słyszałam jak Harry krzyczy za mną ale ja biegłam przed siebie nie mogąc już dłużej tego znosić. Niech wraca do tej okropnej kobiety, niech wynosi się raz na zawsze z mojego życia! Nie chcę być tak traktowana, nie chcę być poniżana w taki sposób! Nie chcę aby ktoś obcy, ktoś kto nic nie wie o mojej rodzinie obrażał ją na każdym kroku. Nie chcę już tego chłopaka w moim życiu. Nie chcę go kochać i nie chcę pamiętać!
Łzy wypływały z moich oczu niczym rwący potok. Nie miałam zbyt dobrego pola widzenia a jeśli tak już było to widziałam wszystko jakby przez mgłę. W końcu po kilku minutach intensywnego biegu na szpilkach zatrzymałam się by otrzeć łzy. Potrzebowałam kogoś kto mnie przytuli i…
- Niall- szepnęłam wyciągając telefon. Wybrałam do niego pośpiesznie numer i czekałam aż odbierze w końcu ten cholerny telefon
- Co się stało?- zapytał w końcu gdy życzliwie nie zignorował połączenia
- Niall gdzie jesteś? Potrzebuję Cię- wybuchłam płaczem
- Jestem przy Nados przy..- bip bip bip. Usłyszałam w słuchawce. Cholera by to wszystko wzięła! Nie miał się kiedy rozładować tylko teraz?!
Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że nie mam pojęcia gdzie się znajduję. Stałam w miejscu opuszczonym przez każdego. Było tu ciemno, cicho, wilgotno. W powietrzu unosił się zapach ryb a ja nie wiedziałam co mam robić. Niall był przy Nados więc nawet nie ma mowy aby mnie stąd wyprowadził no chyba, że ma zdolności czytania komuś w myślach i wyczyta u mnie to jak bardzo potrzebuję w tej chwili pomocy. W oddali dostrzegłam blask ulicznych latarni i zaczęłam się tam kierować. Skoro jest światło to są też zapewne ludzie i domy więc nic mi nie będzie grozić.
Zaczęłam iść w tamtą stronę gdy usłyszałam męski głos a raczej kilka męskich głosów i dźwięk muzyki. Po chwili drzwi się otworzyły a moją twarz oświetliło światło z owego pomieszczenia. Jakiś mężczyzna patrzył się na mnie z dziwnym uśmiechem a ja cała spanikowana nie umiałam poprawnie myśleć. Zaczęłam ostrożnie iść do tyłu tylko po to aby po kilku sekundach rzucić się do biegu.
- Carlos zobacz jaka się nam piękna dziewczyna przyplątała- zaczął mężczyzna schodzący po schodach i kierujący się w moją stronę. Po chwili z ciemności wyłonił się Carlos i kilku innych mężczyzn. Spoglądali na mnie niczym pies na mięso. Wiedziałam jak to wszystko może się skończyć. Mogą nawet mnie zabić ale chyba żadnej szkody by nie było bo i tak nie miałby kto za mną tęsknić. Ann w końcu byłaby zadowolona.
- Czego chcecie? Nie mam nic ze sobą!- krzyknęłam a mój głos zadrżał zdradzając, że się boję
- Nie chcemy nic. Nic nam nie trzeba. Masz coś znacznie cenniejszego niż pieniądze, masz piękne ciało- odezwał się jeden z nich. Serce biło mi jak szalone. Bałam się, tak cholernie się bałam i żałowałam, że wyszłam z domu. Tak bardzo chciałabym się znaleźć w ramionach mojego Harry’ego. Właśnie, Harry.
- Mój chłopak zaraz tu będzie- powiedziałam nieco pewniej
- Chłopak? Nie bój się zdążymy zrobić swoje- powiedział Carlos i zaczęli biec w moją stronę. Zaczęłam uciekać nie patrząc przed siebie. Modliłam się w duszy abym nie potknęła się o nic. Wtedy zakończyło by się to katastrofą. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na mojej talii a potem uderzyłam o ziemię. Upadłam. Upadłam. Upadłam.
To nie może się dziać naprawdę. Siedmiu kolesi pochyla się nade mną i rozbiera mnie wzrokiem. Ich oddechy cuchną alkoholem i tytoniem co wywołuje u mnie mdłości.
- Pomocy! Pomocy!- zaczynam krzyczeć
- Ciii… I tak nikt Cię nie usłyszy. Nikt nie zapuszcza się w te okolice po zmroku.- mówi ktoś nowy. Jego akcent różni się od innych. On jest Rosjaninem. Tak, jestem tego pewna. Podnoszą mnie do góry a ja czuję żelazisty smak w ustach. Krew, czuje krew.
- Nie bój się, nie zabijemy Cię. – mężczyzna o ostrych rysach twarzy staje tuż obok mnie i dotyka mojej buzi
- Nie dotykaj mnie- próbuję się wyszarpnąć z jego uścisku ale to nic nie daje. Jestem zbyt słaba.
- Laseczka z charakterkiem. Lubię takie, które najpierw stawiają opór- jego ręka dotyka moich piersi. Powoli zjeżdża w dół i w przeciągu kilku sekund dłoń znajduje się tam gdzie nie powinna być. Zaczynam płakać. Modlę się w duszy aby ktoś zobaczył co oni robią i mnie uratował. Mężczyzna w końcu uporał się z moją bielizną a reszta z nich jakby kibicowała mu żeby w końcu mnie zgwałcił. Czuję jego dotyk na mojej skórze. Nie jest to ten dotyk o którym marzy każda dziewczyna. Jest to dotyk przyprawiający mnie o ciarki i ból.
- Proszę pość mnie. Nie rób tego – błagam go ale ten już zaczyna rozpinać spodnie. Nie chcę tego czuć, nie chcę tego pamiętać. Wolałabym już zginąć.
- Nic nie będzie Cię bolało, to tylko kilka minut i po sprawie- widzę w jego oczach szaleństwo. Zamykam swoje oczy i marzę o tym aby znaleźć się setki kilometrów stąd. Czuję jak moja sukienka jest unoszona do góry i…
- Puść ją- słyszę znajomy mi głos. Mężczyzna wydaje się być zdziwiony. Ciągle mam zamknięte oczy prosząc Boga o to aby ten horror dobiegł końca- Nie słyszałeś? Puść ją!- uścisk zelżał- wynoście się stąd! Ale to już!- słyszałam dźwięk, który dał mi do zrozumienia, że to co złe już minęło- Em nic Ci nie jest? Co oni Ci zrobili?- otwieram oczy i widzę jego. Widzę chłopaka, który uratował mi życie. Widzę James’a patrzącego na mnie z troską w oczach.
- Nie, nic mi nie jest. Do niczego nie doszło- powiedziałam ciągle patrząc na niego. Opuściłam sukienkę i założyłam to czego mnie pozbawili. – Dziękuję Ci- przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać. Łzy wcale nie przynosiły ulgi a ja czułam się coraz gorzej. – Zabierz mnie stąd- szepnęłam. Chłopak wziął mnie na ręce i zaczął iść. Gdy znaleźliśmy się w miejscu do którego zmierzałam zobaczyłam, że lewe kolano jest w opłakanym stanie.
- Może pojedziemy do szpitala?- zapytał patrząc na mnie
- Nie, nie trzeba. Chcę się znaleźć w domu- James skinął głową a ja zdałam sobie sprawę, że jestem po drugiej stronie osiedla. Byłam tak blisko domu, tak blisko.
- Jakie licho Ci kazało tam iść? – zapytał mnie chłopak ze złością w głosie- życie Ci nie miłe czy jaka?!-
- Pokłóciłam się w domu z matką Harry’ego. Chciałam zadzwonić żeby ktoś przyszedł po mnie ale telefon mi się rozładował. Krzyczałam ale nikt nie przyszedł. Potem zjawiłeś się Ty i oto żyję- poczułam, że robi mi się słabo. Nie wiem jak Harry zareaguje na to wszystko. Nie wiem czy ta kobieta ciągle tam będzie, nie wiem czego mogę się spodziewać po wizycie we własnym domu.
- Emmo tylko mi nie mdlej tutaj! Nie można Ci jasne?- Spanikowany chłopak szedł coraz szybciej
- Ale ja zdrzemnę się tylko na chwilę. Tylko na chwilę- zamknęłam oczy i ujrzałam każdą chwilę z Harrym. Wszystkie wzloty i upadki. Każde nasze zbliżenie i łzy w jego oczach gdy dowiedział się, że go nie pamiętam. Ewidentnie było widać, że mnie kocha i nie będzie zwracał uwagi na to co mówi matka ale ja nie chcę być z kimś takim kogo rodzina tak mnie traktuje. Rodzina Louisa cieszyła się jak tylko można gdy mnie poznali. Jay pokochała mnie taką jaką jestem i nie zważała na to czy mam rodzinę czy też nie. Rozumiała mnie i starała się mi pomóc a nie tak jak Ann. Raz mówi, że mogę ją spokojnie nazwać mamą a następnie mówi, że jestem potworem i uderza w twarz. Nie oczekuję od niej tego, że mnie w całości zaakceptuje. Chciałam tylko mieć normalną rodzinę za którą tak tęskniłam. Potrzebowałam tej matczynej miłości a co dostałam? Ból, cierpienie i nienawiść. Odpłynęłam.
* Harry*
- Em! Em! Wróć!- krzyczałem ale dziewczyna biegła ile sił w nogach. Chciałem za nią pobiec i to zrobiłem tylko uprzednio musiałem założyć buty. Gdy wyskoczyłem na dwór po niej nie było ani śladu.
- Zadowolona jesteś?! Pytam się Ciebie czy jesteś zadowolona?!- wrzasnąłem na matkę gdy wróciłem do salonu- Nic innego się nie liczy tylko Ty i Twoje uczucia! Czy w ogóle ja lub Gemma obchodzimy Cię?! Nie rozumiesz tego, że jestem dorosły i chcę ułożyć sobie życie z kimś kogo kocham?!- krzyczałem a usta mamy zwęziły się bardzo mocno- Wiesz jak ona się cieszyła jak powiedzieliście jej, że może was nazwać rodzicami? Ona nigdy nie miała prawdziwej rodziny! Jak w ogóle mogłaś jej coś takiego powiedzieć?! Jak w ogóle mogłaś ją uderzyć?!- z całej tej złości zrzuciłem ze stołu wszystkie szklanki.
- Harry spokojnie. Nic się nie stało- mówiła Gem i podeszła do mnie. Byłem cały roztrzęsiony i nie panowałem nad emocjami.-
- Dla Twojej wiadomości to Caroline przysłała Tobie te opinię. Oszukała wszystkich! A Ty podejrzewasz Emmę o coś takiego!- Ann zrobiła wielkie oczy
- Co.. Co takiego? To Caroline?-
- Tak, to ona  napisała tę opinię i Tobie ją dała. Chciała zemścić się na mnie a Ty jej tak po prostu uwierzyłaś- mówiłem już znacznie spokojniej. Gemma głaskała mnie po plecach szepcąc abym się uspokoił.
- Jejku… Co ja zrobiłam.. Przecież ja zraniłam tę dziewczynę- matka chwyciła się za włosy i zaczęła płakać. Robin przytulił ją a ta zaczęła mówić jakieś niezrozumiałe słowa.
- Harry gdzie jest tak w ogóle Em?- zapytała mnie siostra patrząc na mnie.
- Nie wiem. Muszę ją znaleźć- wybiegłem przed dom a za mną reszta rodziny. Podzieliliśmy się na 2 grupki: ja i Gem oraz mama i tata. Zdziwiło mnie jej zaangażowanie ale widziałem, że zrozumiała co zrobiła i będzie chciała to naprawić.
Po ok. 20 minutach spotkaliśmy się przed domem i każdy z nas oznajmił, że nigdzie Em nie widział. Moje serce zaczynało pękać z bólu i strachu. Tak bardzo się o nią martwiłem, że nie byłem w stanie normalnie myśleć. Miałem nadzieję, że nic jej się nie stało.

- Harry spójrz- Gem pociągnęła mnie za rękaw i wskazała na ulicę. Światło lamp oświetliło sylwetkę mężczyzny niosącego Em. Rozpoznałem go, był to James- nasz sąsiad. Zerwałem się na równe nogi i popędziłem w tamtą stronę.
- Mój Boże Em!- krzyknąłem dotykając jej policzka. Miała rozciętą wargę, która krwawiła oraz kolano, które wydawało się być w nienajlepszym stanie.- Co się stało? Gdzie ona była?- zapytałem chłopaka, który szedł na przód.
- Szedłem do domu na skróty gdy zobaczyłem kilku kolesi, którzy dobierają się do dziewczyny. Rozpoznałem w niej Em i ani chwili nie wahałem się czy jej pomóc. Natychmiast przepędziłem ich i oni… Harry oni chcieli ją zgwałcić. Ona upierała się, że do niczego nie doszło ale różnie mogło być- gdy usłyszałem to moje serce pękło z żalu. Zawiodłem. Zawaliłem sprawę. Jak mogłem być taki nieodpowiedzialny?! Jak mogłem być taki lekkomyślny?!- Słyszysz mnie?-
- Co?- wyrwałem się z zamysłu
- Trzeba jechać do szpitala- powtórzył lekko zmęczony chłopak. Pozostało kilka metrów do przejścia i w końcu znaleźliśmy się przed domem. Od razu wsadziliśmy ją do auta i postanowiliśmy zawieść do szpitala. Mama widząc ją zakrwawioną rozpłakała się a ja nawet uściskałem tę wyrodną kobietę i zabierając Gem oraz James’a ruszyliśmy w drogę. Rodzice postanowili zostać w razie jakby wrócił Niall. Chłopak zapewne nie wziął kluczy i nie będzie mógł wejść do domu. Cieszyłem się, że rodzice zrozumieli swój błąd. Cieszyło mnie to bo może w końcu mama przekona się do Em.
Wioząc ją do szpitala bałem się, że usłyszę od nich, że została zgwałcona. Nie chodziło tu o mnie ale o nią bo wiem jak kobiety reagują po czymś takim. Bałem się, że ponownie zamknie się w sobie a mi tym razem nie starczy sił na to aby walczyć. Czułem się coraz słabszy. Czułem, że już nie jestem tą samą osobą gdy byłem kiedy poznałem Emmę. Czułem, że tym razem samo uczucie nie wystarczy.

- Co się stało?- zapytała mnie kobieta w rejestracji
- Moja dziewczyna została pobita przez jakiś mężczyzn. Znalazł ją sąsiad i istnieje ryzyko, że ją zgwałcili- wydusiłem z siebie
- Przytomna?- zapytała a ja spojrzałem na nią. Jej oczy były lekko otwarte
- Tak, proszę zróbcie coś!- kobieta wybrała do kogoś numer i po chwili zjawił się lekarz, który zabrał ją ze sobą.
- A czy ja nie mogę wejść?- zapytałem lekarza.
- Wolałbym aby to ta młoda kobieta towarzyszyła Pańskiej narzeczonej.- odpowiedziała a ja popchnąłem Gemmę do środka.
I znów szpital, i znów ta niepewność i strach.
- Stary nie martw się. Wszystko będzie dobrze- odezwał się James
- Już raz prawie ją straciłem. Nie chcę przechodzić przez to po raz kolejny- zacząłem a chłopak kiwnął głową na znak zrozumienia- Dziękuję Ci. Dziękuję Ci za to, że ją uratowałeś-
- Ni ma za co. Sam na pewno byś tez tak zrobił- odpowiedział chłopak a ja w końcu zdobyłem się na to i usiadłem.
Każda minuta była jak wieczność. Spoglądałem na wskazówki, które jakby na złość przesuwały się tak wolno. W końcu po 25 minutach z Sali wyszła Gemma.
- Harry nie musisz się martwić. Nie zgwałcili jej. Kolano jest lekko potłuczone i zdarte. Nie ma żadnych większych obrażeń. Możesz ja zabrać do domu- oznajmiła nam siostra i kamień spadł mi z serca. Wchodząc do Sali nie wiedziałem jak się zachować. Przytulić ją? Pocałować? Naprawdę nie wiedziałem.

* Emma*
Bałam się, że Harry zostawi mnie gdy usłyszy, że zostałam zgwałcona. Na szczęście lekarz powiedział, że do niczego takiego nie doszło. Byłam wdzięczna Gemmie za to, że stała przy mnie i trzymała mnie za rękę. Dzięki temu czułam się bezpieczna i pewniejsza siebie. Gdy chłopak wszedł do Sali lekarz akurat kończył zakładać mi opatrunek.
- Proszę tu podpisać- zażądał lekarz a chłopak zrobił to o co go poprosił. Patrzył na mnie ze strachem w oczach. Wstydziłam się tego co miało miejsce kilkadziesiąt minut temu. Czułam, że nie odnajdziemy się w tej sytuacji z Harrym. To dla nas wystarczająco za dużo.
- Chodź tu- powiedział chłopak i wziął mnie na ręce. Czułam zapach jego perfum i jego silne ramiona. Jego dotyk wywołał u mnie uczucie niepokoju. Pocałował mnie w policzek i wyszeptał, że był bardzo głupi, że pozwolił mi uciec. Mówił, że żałuje i żebym nie obawiała się jego ani jego decyzji.
Wsiadając do auta delikatnie położył mnie na siedzeniu i spojrzał w oczy. On się bał. Bał się tego, że przestanę mu ufać.

- Jeszcze raz Ci dziękujemy. Jesteśmy Twoimi dłużnikami- dziękował Harry James’owi. Chłopak odpowiedział, że nie ma sprawy i udał się do siebie. Gemma pomogła mi wejść do domu. Wiedziałam, że ciągle tutaj są rodzice Harry’ego, ich samochód stał na podjeździe. W salonie siedział Robin, Ann i Niall. Gdy tylko tam weszłam blondyn wstał i zaczął mnie tulić. Mówił, że bardzo się martwił a ja przeprosiłam go za ten telefon. Potem Rob przytulił mnie i życzył powrotu do zdrowia.
Ann siedziała przy stole i patrzyła na mnie ale to nie był ten sam wzrok co kiedyś.
- Emmo, och Emmo- łzy popłynęły jej po policzkach- Teraz wiem, że źle Cię oceniłam. Teraz wiem, że to robota Caroline ta cała opinia. Jest mi tak strasznie głupio! Byłam taka okropna dla Ciebie ale jak sama stwierdziłaś jestem nadopiekuńcza. Wiem o tym i boję się o syna ale teraz już wiem, że doskonale się nim opiekujesz. Będę dumna jeśli znów zaczniesz nazywać mnie mamą i jakoś odbudujemy dobrą relację między nami. Wybacz mi- przywarła do mnie i zaczęła ściskać. Poczułam znajome uczucie w okolicy oczy i serca. Nie chciałam płakać, nie potrzebowałam tego.
- Wszystko jest dobrze. Nie ma o czym mówić mamo- uśmiechnęłam się do kobiety. Była cała zapłakana. Rob oświadczył, że muszą się zbierać. W głębi duszy ucieszyłam się z tego. Pożegnałam się z Gemmą a Niall poszedł zamknąć drzwi.
- Jak coś to idę się położyć- oświadczył chłopak o blond włosach a ja skinęłam głową na znak zgody.
Harry ciągle patrzył się na mnie a ja czułam się winna temu co się stało.
- Harry…- powiedziałam a mój głos brzmiał nienaturalnie- Przepraszam-
- Nie Em to ja przepraszam- chłopak usiadł obok mnie i chwycił moje ręce.- To przeze mnie i moją rodzinę. Matka sama nie wie o co jej chodzi, sama nie wie czego chce, obraziła Cię a potem uderzyła! Nie zasługujesz na takie traktowanie-
- Ale przeprosiła i jest dobrze, nie martw się- podniosłam jego głowę tak aby spojrzał mi w oczy- Już wszystko dobrze.- zdobyłam się na delikatny uśmiech.
- Nie Em. Nie mogę narażać Cię na coś takiego. A co by było jakby oni Cię tam zgwałcili? Oni mogli Cię zabić, pobić i nie wiadomo co jeszcze.. Ja wiem, że to jest dla ciebie duży szok ale ja nie wiem czy dam radę. Czuję się coraz słabszy i wiem, że nie potrafię Ci pomóc choćbym chciał….- w moich oczach zaczęły zbierać się łzy
- Do czego dążysz Harry?- zapytałam
- Em… Kocham Cię najmocniej na świcie ale… ja nie mogę z Tobą już być- serce stanęło mi na kilka sekund.
- Słucham?- wyszeptałam nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam
- Proszę dajmy sobie trochę czasu. Muszę zebrać wszystkie myśli i pomyśleć nad nami, nad naszą przyszłością. Wiem, że ranię Ciebie w tym momencie ale nie chcę abyś cierpiała przez takiego chłopaka jak ja. Tylko kilka dni…-
- Ale Harry. Ja Ciebie potrzebuję. Nie rozumiesz tego, że kocham Cię takiego jakim jesteś? Nie ważne jest to czy cierpię czy nie. Było minęło, będzie lepiej. Nie opuszczaj mnie-
- Przykro mi Em. Tak będzie najlepiej- chłopak wstał i puścił moją dłoń. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Nie wierzyłam, że to się może stać.
- Nie opuszczaj mnie- szepnęłam ale
usłyszałam tylko szczęk zamka. On mnie opuścił…..
Hej moje najdroższe czytelniczki :)
Cóż.... Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam tym rozdziałem bo siebie powiedziawszy tak.
Mam kilka złych wiadomości dla was ale nie chcę wam teraz o tym mówić. I tak jest mi przykro po tym rozdziale.....
Powiem wam o tym za trzy dni ;)
Komentujcie moje żabki bo.... mam wrażenie,że jest was malutko i to już jest kit to opowiadanie...
Kocham, Magda xoxo

27 komentarzy:

  1. nareszcie udało mi się wszystko nadrobić , miałam do przeczytania nie wiem może z 30 rozdziałów , i każdy rozdział jest przecudowny ,stęskniłam się oj bardzo za blogiem, nie niech Harry jej nie opuszcza !!!! :(

    OdpowiedzUsuń
  2. cała becze jak zwykle. ten rozdział dosłownie pochłonęłam. był dłuugi ale zajęło mi to chwilke, straszne to było z tymi gośćmi, myślałam, że oni ją zgwałcą, ale naszcęście nie. Ale dlaczego Hazza ją opuścił? To było straszne.... :) w tym rozdziale nie podoba mi sie jedna rzecz, a dokladnie to :
    Mam kilka złych wiadomości dla was ale nie chcę wam teraz o tym mówić. I tak jest mi przykro po tym rozdziale.....
    prosze cie nie koncz opowiadania, albo jak skonczysz to zacznij nowe, bo jest piękne ... i wzruszajace .. chyba ze tylko ja tak na wszystkim becze. kocham cie za to jak piszesz i za to ze komentujesz u mnie.. czekam na nn :) pozdrawiam moja droga :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie. To nie to :P
      Nie mogę go usunąć...
      za bardzo was kocham :*

      Usuń
    2. ja chociaż cię nie znam to za te wszystkei twoje słowa też cię kocham :** pozdrawiam :P

      Usuń
  3. Oj... I znowu jak nic weźmie mnie deprecha, miałam nadzieję, że wchodząc na bloga choć trochę poprawi mi się humor a tu prosze :( Czuję się jak na jakiejś powtórce i nie chodzi mi o tą część z gwałtem, całe szczęście. No raczej słyszałam ostatnio coś takiego jak te słowa Harryego... No nic, może jeszcze wpadnę jak będę miała siłę tak szczerze to nie mam już nerwów na smutne historie bo za bardzo przypominają mi moje życie ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej... Przepraszam cię...
      Przepraszam, że obudziłam złe wspomnienia....
      Kolejne rozdziały już nie będą takie....
      Ona nie będzie smutna, zobaczysz :)

      Usuń
    2. Nie przejmuj się mną w opowiadaniu jest tak jak musi być, a ja no hmmm... Poradzę sobie ;) Po prostu od jakiegoś czasu na własnej skórze zrozumiałam jak ten tekst boli :/ A ja i tak nadal kibicuję Harryemu ;***

      Usuń
    3. Wiesz ja muszę się przejmować bo nie mogę pozwolić na to aby ludzie po przeczytaniu rozdziału wychodzili stąd z depresją :)
      Także wiesz... Twoje zdrowie psychiczne nie jest mi obojętne.
      Wiem o czym mówisz bo... Sama nie tak dawno to przeżyłam ale... Jego strata ;)
      Nie smutaj bo i mi smutno :(

      Usuń
  4. Na końcu się rozpłakałam! Ty tak to wszystko realistycznie opisujesz, że czułam się jak bym to ja była Emmą :) Kocham to opowiadanie! Rozdział fantastyczny! Już się doczekać następnego nie mogę :) :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże. Aż miałam mokre powieki jak to czytałam.Narobiłaś mi trochę smutku, ale to nic. Przecież zawsze są wzloty i upadki. Już bałam się, że zgwałcą Emmę, ale co najgorsze pobiją tak, że będzie walczyć o życie. Świetny rozdział. Taki prawdziwy, z życia. Ale ja tu filozofuje ;) Boję się tych Twoich wiadomości. Mam nadzieję, że nie będą one aż tak złe jak sobie wyobrażam.
    Niecierpliwie czekam na następny.
    Trzymaj się, Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki kit ?!
    Ty już mnie nie dobijaj .
    To ja z niecierpliwością czekam na chociażby najmiejszy rozdzialik [zresztą nie tylko ja] a ty coś takiego piszesz ?!
    Nie ,nie, nie ! Nawet tak NIE PISZ , NIE MÓW , NIE MYŚL !
    Rozdział wyszedł ci fantastycznie , zresztą jak wszystkie .
    Ciekawe co to będą za złe wiadomości :C
    Oby nie aż takie złe , jak sobie wyobrażam : ccc

    Co do rozdziału :
    No , wiedziałam , że się pogryzą ; o
    Ale dobrze , że wszystko dobrze się skończylo do czasu ; c
    Jak Harry , mógł : o
    Mam nadzieję , że to chwilowe .

    I nie smutaj :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie nowy rozdział! Serdecznie zapraszam i liczę na szczerą opinię :)
    http://secretlifevictorie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Twoja historia pochłania mnie z każdą mikrosekundą, sekundą, minutą, kwadransem, godziną, dniem, nocą.
    Biedna Emma, musiała włazić w tą uliczkę, mimo, iż krzyczałam ona nie uważała na bieg wydarzeń, który może obrócić jej życie o 360 stopni. Ubolewam, że Harty ją zostawił na pastwę losu, ale na pewno chłopakowi przejdzie. Wpajam to sobie do głowy, aby tak było! Bądź cały czas kochana.
    P.s sprawdź email :*

    OdpowiedzUsuń
  9. TO NIE JEST KIT !
    Popłakałam się :c Myślałam, że ją tam zgwałcą. Ale na szczęście nie :) Podoba mi się jak opisujesz wszystko, mogę sobie wyobrazić i czasem czuje te ich emocje. To jest takie magiczne XD Nie no, na prawdę kocham tego bloga. Tylko boję się tych informacji szkoda, że jak one się pojawią to mnie nie będzie :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie na trójkę :) http://life-is-one-big-game.blogspot.com/

      Usuń
  10. Boże...
    To co mi pisałaś w mailu... jeśli to jest akurat w tym rozdziale to ja nie wiem co mam napisać.
    Na prawdę.
    Jestem w takim szoku, że nie wiem co mam napisać.
    Jak Harry mógł zostawić Emmę? Ja rozumiem, że on też musi parę swoich spraw przemyśleć no ale... Przecież on dobrze wie jakie jest jej zdrowie psychiczne.
    Mam tylko nadzieję, że w następnym rozdziale już się wszystko wyjaśni.

    "Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam tym rozdziałem bo siebie powiedziawszy tak."

    Rozczarować nas tym rozdziałem? W życiu.

    "mam wrażenie,że jest was malutko i to już jest kit to opowiadanie..."

    Czy Ty widzisz co piszesz? Ale tak serio. Jak Ty możesz sądzić, że to opowiadanie jest do kitu?! Szczerze powiedziawszy to jest pierwsze opowiadanie, które wywołuje u mnie takie emocje.

    Pozdrawiam ;**

    PS. czekam z niecierpliwością na link ;pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Link będzie jak się zrobi :) Nie no jeszcze trochę może 2 dni? Chyba tak
      Jestem oczarowana tym co tu napisałaś....
      Jesteś kochana :) Na prawdę !

      Usuń
    2. ja tak samo byłam oczarowana Twoim komentarzem na moim blogu ;**

      Usuń
  11. Ładna praca :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hey, hi, hello! My name is Elyar Fox! Nie no żartuję, ale jak słyszę to imię to zawsze tylko takie... WTF!? A rozdział no, hmmm... Ja osobiście podłapałam doła bo miałam ostatnio styczność z czymś podobnym, mówię tutaj o tej gadce Harryego :/ Wszystko jest świetne, przez pierwszą część rozdziału prawie nie oddychałam, a no i mam nadzieję że wpadniesz też do mnie http://listentothevoiceofyourheart.blogspot.com/ na razie nie ma za bardzo czego czytać, ale zawsze warto byłoby poznać twoje zdanie choćby na temat baneru, tak szczerze to moją inspiracją było właśnie twoje opowiadanie na spółeczkę ze wszystkimi starymi blogami Sthokrotki, no a trochę ich było chociaż u mnie nie będzie raczej 1D ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu dodałam pierwszy rozdział i nawet zważając na to, że jestem strasznie kiepska to i tak skaczę pod sufit z radochy ;***
      http://listentothevoiceofyourheart.blogspot.com/

      Usuń
  13. Jednym słowem..
    Nie podoba mi się to. Nie lubię tego typu opowieści ze sweet love...
    Akcja, miłość, morał?
    Nie tu tego szukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdemu może się podobać to co ja pisze..
      Każdy ma prawo do swojego zdania i cieszę się, że napisałeś drogi Anonimku coś takiego.
      wielkie dzięki!

      Usuń
  14. Fajnie piszesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej!!!
    Jak ja straaaaaaaasznie Cię przepraszam, że Cię tak zaniedbałam nie pisaniem komentarzy. Jak zaniedbałam tego bloga. Jaka jestem na siebie wściekła. A to wszystko przez wyjazd na Śląsk do rodziny i oczywiście spędzenie tam wakacji. No ale moja kochana rodzinka nie miała internetu. No ale już jestem i będę komentować każdy rozdział. Czytałam wszystkie rozdziały odkąd mnie nie było. Doszłam do końca i przeczytałam. STOP! To nie może być naprawdę! Zaczęłam czytać jeszcze raz i jeszcze raz i kolejny. Siedziałam nad tym kawałkiem dobre 15 minut.
    "Em… Kocham Cię najmocniej na świecie"
    Słodki, kochany, czuły Harry. awwwwwww
    "ale..."
    Jest jakieś ale?!?!?! A czytając dalej...
    "ja nie mogę z Tobą już być"
    ...moja mina była taka O______________________O. Po dłuższym wpatrywaniu się w ekran nagle się otrząsnęłam. Zaczęłam tak przeklinać że chyba nikt jeszcze nie słyszał z moich ust takich słów. Zaczęłam wszystkim rzucać i w pokoju miałam taki rozpierdziel że aż się sama siebie przeraziłam. Póżniej usiadłam na łóżku i zaczęłam ryczeć przy
    "- Przykro mi Em. Tak będzie najlepiej- chłopak wstał i puścił moją dłoń. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Nie wierzyłam, że to się może stać.
    - Nie opuszczaj mnie- szepnęłam ale usłyszałam tylko szczęk zamka. On mnie opuścił….."
    Biedna Em wszystko jej się wali a tu nale BUM!!!... Harry ją opuszcza. Zostawia. On nie daje sobie z tym wszystkim rady. Biedny Harruś. Mam nadzieję że znowu będą razem bo to para idealna. Tylko nie kończ za szybko tego bloga! Jest zbyt niesamowity i ty jesteś zbyt niezwykła żeby go kończyć. Pozdrawiam i ściskam xoxo

    PS. Aha i dziękuję że przez ten rozdział mam taki rozpierdziel w moim wcześniej nieskazitelnie czystym pokoiku i teraz muszę to sprzątać. Ahhhhhhh... jakie to życie jest ciężkie i wyczerpujące. No ale czego nie robi się dla Ciebie i dla tego bloga. Uwielbiam Cię!

    Twoja oddana czytelniczka
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Hej Zayn!xd Ja też do Ciebie macham!

      Pozdro Edyta

      Usuń