poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 64

Wena, wena i jeszcze raz wena!
Zapraszam!
***

- Em czy Ty sądzisz, że to naprawdę dobry pomysł?- zapytał mnie chłopak ciągle dziwnie na mnie spoglądając. Jego mina wyrażała wątpliwość, wahanie i może po części strach.
- Sądzę, że to bardzo dobry pomysł. W końcu kiedyś i tak będziesz musiał się wyprowadzić z domu więc czemu nie teraz? Dlaczego nie teraz gdy kupiłam ten dom i chcę w nim żyć z Tobą? To chyba o czymś świadczy- powiedziałam czując się naprawdę źle
- Ja po prostu chcę być realistą. Co będzie jak się pokłócimy? Co będzie gdy nadejdzie taka chwili gdy się rozstaniemy? Co będzie gdy…-
- A co będzie gdy będziemy chcieli żyć ze sobą na zawsze? Ostatnio sam mnie o to pytałeś i było wszystko idealnie. Chodzi Ci o tę dzisiejszą kłótnię? Puść ją w niepamięć, zapomnij i żyj teraźniejszością. Harry nie rozumiesz tego, że ja chcę iść do przodu?-
- Rozumiem i podoba mi się to ale… obawiam się co do tego wszystkiego. Proszę zrozum mnie- powiedział chłopak łamiącym się głosem
- Dobrze, rozumiem. Nie teraz- odwróciłam się i chwyciłam jeden karton w ręce.
- To kiedy mogę się wprowadzić?- zapytał a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Nie wiedziałam czy żartuje czy też nie ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu i radości, która ogarnęła całe moje ciało. Odstawiłam pudełko na podłogę i rzuciłam się w jego ramiona. Chłopak trzymał mnie a ja poprosiłam:
- Wyjdź ze mną przed dom-
- Ale po co?- zapytał zdziwiony
- No po prostu wyjdź- uśmiechnęłam się. Chłopak zrobił to o co go prosiłam nie kryjąc dezorientacji
- I co teraz?-
- Teraz wejdź do domu i postaw mnie na ziemi- mina Harry’ego wyrażała wszystko. Zaczęłam się śmiać a on nie wiedział co się dzieje.
- Witaj w domu skarbie- powiedziałam gdy stałam już na ziemi. Pocałowałam go w policzek a ten uśmiechnął się dziwnie
- Rozumiem już! To na szczęście tak?- skinęłam głową a uśmiech nie schodził mi z głowy. Chłopak postanowił zostać na noc abym nie czuła się samotna a jutro postanowiliśmy pojechać do niego po jego rzeczy.
Pierwszy dzień nowego życia mogę uznać za udany.

Obudziły mnie usta Harry’ego na policzku. Uśmiechnęłam się ale nie otworzyłam oczu, było mi zbyt dobrze.
- Wstawaj słoneczko- zadźwięczał jego głos- nie warto marnować dnia na spanie-. Przykryłam się cała kołdrą i powiedziałam coś w stylu, że nigdzie nie idę bo tu mi za dobrze a jak chce żebym wstała to musi mnie zanieść do łazienki i umyć. Oczywiście było to wszystko powiedziane w żartach ale jakby ktoś nie znał Harry’ego dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Potem delikatnie ściągnął koszulkę nocną i wszedł wraz ze mną pod prysznic. Po chwili poczułam lodowatą wodę na ciele, która mnie rozbudziła
- Zwariowałeś?!- krzyknęłam zasłaniając ciało przed chłodną wodą
- Nie.. Sama mnie o to prosiłaś- zrobił minę zbitego pieska a ja podeszłam i przytuliłam go
- No już dobrze, dobrze. Pani się nie gniewa. To tylko szok termiczny a teraz róbmy co mamy robić i jedziemy do Ciebie-
- A śniadanie?-
- A produkty masz? Pragnę Ci przypomnieć, że mieszkamy tu od wczoraj- mówiąc podkreśliłam ostatnie słówko na co chłopak kiwnął głowa na znak zrozumienia
Gdy już byliśmy cali czyści i pachnący wyszliśmy z kabiny i ubraliśmy się w ubrania stosowne do pogodny. Dzień był dosyć pochmurny co w Londynie o tej porze roku było normą. W końcu zebraliśmy się i wyszliśmy przed dom. Po drugiej stronie zauważyłam James’a  siedzącego na ławce na werandzie więc pomachałam mu na co on odpowiedział takim samym gestem.
- Kto to?- zapytał Harry gdy wyjeżdżaliśmy sprzed domu
- To jest James. Nasz sąsiad. Pomógł mi wczoraj znosić pudła do domu. Bardzo miły- wyjaśniałam mu bo nie chciałam aby był zazdrosny- Mam nadzieje, ze Twoja mama mnie nie znienawidzi za to, że zamieszkasz ze mną. Szczerze boję się tej wizyty.-
- Szczerze? To ja też.- zaśmiał się chłopak- ale Ciebie moja droga nie da się nienawidzić. Serio- posłał mi zniewalający uśmiech
- Jak Ci się spało?- zapytałam
- Świetnie. To łóżko jest boskie tylko nie leży mi kolor tej pościeli strasznie gryzie się z moją cerą- powiedział chłopak a ja spojrzałam na niego. Moja mina wyrażała duże zdziwienie i czarną rozpacz.
- Z kim ja się związałam?- zapytałam sama siebie teatralnym głosem
- Z najlepszym mężczyzną pod słońcem!- wykrzyknął Harry śmiejąc się
- Do ideału to jeszcze Ci daleko pragnę zauważyć- zaśmiałam się a chłopak spojrzał na mnie miną ,, Are you kidding me?’’. Od razu przestałam się śmiać bo na miejsce radości pojawił się strach, rozpacz i obawa. Właśnie zajechaliśmy pod dom mojego chłopaka.

- Mamo jesteśmy!- krzyknął chłopak od progu
- O! Jak widzę nasza zguba się odnalazła! Witaj Emmo- powitała mnie kobieta i pocałowała w policzek- Gdzie byłaś gdy Ciebie nie było?-
- Cóż trudno powiedzieć. Szukałam mieszkania ale nie udało mi się ale za to znalazłam dom- uśmiechnęłam się a ona odpowiedziała tym samym
- Jedliście śniadanie?- zapytała na co brzuch Harry’ego zaburczał- wy młodzi nigdy nie zrozumiecie, że porządne śniadanie to podstawa- powiedziała z poważną miną i wróciła do kuchni. Tak naprawdę to było moje drugie spotkanie z mamą Harry’ego. Za chwilę miałam poznać jego ojca i siostrę. Zacisnęłam nerwowo ręce i poszłam za chłopakiem.
- Cześć tato! Cześć Gem!- powitał Harry dwie osoby siedzące w jadalni- To jest Emma, moja dziewczyna- uśmiechnął się do mnie a to dodało mi otuchy
- Dzień dobry! – podałam tacie rękę- Cześć- uśmiechnęłam się do Gem i zrobiłam to samo- Miło mi was w końcu poznać- stanęłam ponownie obok chłopaka i ścisnęłam róg jego marynarki.
- Nam również- odezwał się mężczyzna- Ale Ci się synu trafiła kobieta!-
- Tato!- skarcił mężczyznę chłopak.
- Siadajcie kochani i jedzcie- powiedziała jego mama stawiając przed nami talerz z naleśnikami. Harry od razu rzucił się na nie a ja czułam się lekko skrępowana
- Siadaj i wcinaj- rzucił chłopak znad talerza. Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam nakładając sobie jednego. Gdy wróciła mama chłopaka spojrzała na mnie
- Zjadła coś?- zapytała Gemmę.
- Tak, jadła mamo! Daj spokój dziewczynie! Nie widzisz, że stresujesz ją?- kobieta spojrzała na mnie po raz drugi i postawiła przede mną kubek kakao. Opuściła jadalnie i wróciła do kuchni, po chwili chciał nas opuścić i tata ale Harry powiedział żeby zaczekał. Czyli ten moment w którym jego matka mnie znienawidzi zaraz nastąpi. Gdy kobieta przyszła ponownie do jadalni Harry wstał a ja za nim.
- Mamo, tato chcę wam coś powiedzieć…-
- Zaręczyliście się tak?- zaśpiewała kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy
- Nie mamo! Chciałem wam powiedzieć, że postanowiliśmy zamieszkać razem z Emmą.-
mężczyzna zakrztusił się sokiem który popijał a kobieta spojrzała na nas jakbyśmy powariowali. Tylko jego siostra wydawała się cieszyć z tego, że w końcu jej brat opuści ten dom.
- Ale jak to? Kiedy? No i oczywiście po co?-
- Mamo jestem już dorosły i musze się usamodzielnić. Jest do tego doskonała okazja. Nie bój się, nie zapomnę o was i będziemy do was przyjeżdżać na obiady w niedzielę. Nie musisz się obawiać, że stracisz mnie na zawsze. -
- Zresztą mieszkamy niedaleko państwa więc nie będzie problemu abyście mogli nas odwiedzać-
- Och moi kochani! – kobieta wstała i zaczęła nas ściskać- niech wam się dobrze układa a Ty Em śmiało zwracaj się do nas mamo i tato- jej uśmiech powalił mnie
- Dobrze mamo- powiedziałam uśmiechając się miło
- No synu- potężny mężczyzna spojrzał na Harry’ego- w końcu nadeszła ta chwili gdy wylatuje się z gniazdka co? Niech wam będzie tam dobrze ale jak coś to pamiętaj, że jesteście mile tu widziani a my z matką chętnie poszlibyśmy na jakieś wesele-
- Dzięki tato ale jeszcze nie teraz- chłopak uśmiechnął się i powiedziała, że idzie po swoje rzeczy. Ja pomogłam w tym czasie posprzątać ze stołu i jak to z matką bywa dowiedziałam się co Harry lubi a co nie.
Około godziny 12.00 opuściliśmy dom Harry’ego i udaliśmy się do naszego. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu i zrobiliśmy zakupy. W końcu nie mieliśmy niczego i ponownie zasuwałam z dużym wózkiem do samochodu. Historia lubi się powtarzać.

- Harry nie tu! Tam to postaw!- krzyczałam na chłopaka który wnosił wszystko po kolei i do domu. W końcu doszło do takiej sytuacji, że cały przedpokój zastawiony był kartonami a ja nie mogłam przejść do kuchni lub też salonu.- Nie ma rady. Trzeba zacząć wszystko wnosić na górę i układać w szafkach- powiedziałam w końcu zrezygnowana.
Koło godziny 18.00 byłam zmęczona i cała obolała. Nie czułam rąk od noszenia kartonów i składania ubrań. Nie lubię się przeprowadzać ale Harry na pewno by mnie w tym nie wyręczył. Poza tym on miał inne zajęcia. Naprawiał centralne ogrzewanie i zagospodarowywał garaż. Typowe zajęcia dla mężczyzny.
W końcu gdy udało mi się wszystko uprzątnąć z korytarza musiałam rozpakować zakupy. I znów powtórka. Mycie szafek, obmyślanie co gdzie włożyć aby wszystko było pod ręką i zapisywanie brakujących rzeczy.
- Kochanie nie czuję rąk- powiedział Harry obejmując mnie i składając delikatne pocałunki na mojej szyi
- A co ja mam powiedzieć? Wiesz ile się napracowałam? Wiesz ile pracy przede mną?-
zapytałam ze złością w głosie
- Czemu jesteś zła?- zapytał zaprzestając tak miłej czynności
- Och nie jestem zła- rzuciłam gąbkę na blat- jestem zmęczona a przede mną tyle pracy. Przepraszam Cię- oparłam ręce o blat w geście bezradności
- Wiesz co? Zostawmy to wszystko. Starczy nam dzisiaj. Co Ty na to abym przygotował cudowną kąpiel a potem w końcu pójdziemy spać?-
- Wiesz co? To dobry pomysł- odpowiedziałam uśmiechając się- Leć na górę i mnie zawołaj gdy już wszystko będzie gotowe- powiedziałam patrząc na uśmiechniętą twarzyczkę lokowatego chłopca, który ile sił w nogach pognał na górę do łazienki. Ja tymczasem chcąc dokończyć mycie szafek sięgnęłam po szmatkę i podśpiewując piosenki Boba Marley’a kontynuowałam czynność.
Nie minęło 10 minut a Harry wołał mnie na górę
- Jeszcze chwilkę!- krzyknęłam pośpiesznie wycierając szafkę. Wiedziałam, że chłopak nie da za wygraną i za chwilę tu przybiegnie chwyci mnie na ręce i zaniesie na górę. Po części o to mi chodziło bo nie chciało mi się wchodzić po schodach ale takie wykorzystywanie partnera podobało mi się.
- O nie kochana! Tak to się nie będziemy bawić!- wrzasnął chłopak wpadając do kuchni i biorąc mnie na ręce
- Harry musisz uzbroić się w cierpliwość- powiedziałam spoglądając w jego zielone oczy. Tańczyła w nich radość, szczęście, pożądanie i wielka miłość. Gdy zaczął iść ku schodom krzyknęłam:
- Zgaś światło i zamknij drzwi!- Harry odstawił mnie na ziemię i szybko wykonał owe czynności. Po chwili byliśmy w łazience i zażywaliśmy gorących kąpieli.

* Harry*
- Powiedz mi Em… Czy jeżeli nie doszło by do tego wypadku i byś w końcu zobaczyła, że jesteś w ciąży zdecydowałabyś się na zamieszkanie ze mną i wychowywanie dzieci?- zapytałem dziewczynę opartą o moje ramię
- Wiesz… Ciężko jest mi powiedzieć ale chyba tak. Na pewno bałabym się bo to duża odpowiedzialność ale chciałabym tego bo Cię kocham. Kocham najmocniej na świecie.- odwróciłam się twarzą do mnie i delikatnie mnie pocałowała.- pomożesz znaleźć mi pracę?- zapytała w końcu spoglądając smutnym wzrokiem na mnie
- Ale jak to? A szkoła?- dziewczyna wróciła do wcześniejszej pozycji. Wyraźnie chciała utracić kontakt wzrokowy ze mną.-
- Nie ma już szkoły, nie ma już nic. Wszystkie marzenia musze schować do kieszeni.-
- Ale jak to? Co się stało?- i opowiedziała mi o konfrontacji z dyrektorką szkoły. Było mi przykro, że tak się stało, ona była i jest genialną tancerką a oni ją tak po prostu ze szkoły wyrzucają? Bo co? Bo ma problemy ze zdrowiem?
- Em ale Ty nie musisz mieć pracy. Moje zarobki stanowczo nam wystarczą-
- Chyba żartujesz sobie ze mnie prawda?!- krzyknęła oburzona- Obraziłeś mnie tym wiesz? Że niby ja mam być na Twoim utrzymaniu?! Szczyt chamstwa!- ponownie krzyknęła i wyszła z wanny chwytając ręcznik. Nie wiedziałem co takiego oburzającego było w tym, że powiedziałem jej, że możemy żyć za moje pieniądze. Faktycznie mogło ją to trochę urazić bo kobiety lubią być niezależne ale aż tak?
Po 10 minutach wyszedłem z wanny i umyłem łazienkę. Gdy już znalazłem się w sypialni i kładłem do łóżka Em spała. Pocałowałem ją w ramię i również po chwili zasnąłem.
Gdy przetarłem zaspane oczy ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest już prawie 12.00. Dzień trwał w najlepsze podczas gdy ja spałem no ale w końcu wolne miałem więc każdemu się należy. Na stoliku obok znalazłem kartkę napisaną przez Em:
Musiałam wyjść, odetchnąć świeżym powietrzem. Poszłam pobiegać. Śniadanie masz w lodówce. Proszę Cię napraw szafkę w kuchni. Wrócę niebawem
Kocham, Em xoxo
No tak. Em poszła biegać. Od kiedy pamiętam zawsze tak reagowała na stres. Zszedłem na dół nie dbając o garderobę i wyciągnąłem z niej talerz z kanapkami. Na stole stał kubek z kakao, które już dawno wystygło. Chciałem włożyć je do mikrofali ale niestety nie była podłączona. Musiałem zadowolić się zimnym kakao i kilkoma kanapkami.
Gdy zaczynałem jeść usłyszałem śmiech Emmy dochodzący z podwórka. Podszedłem do okna zaciekawiony co ją tak rozbawiło. Niestety powinienem zadać sobie pytanie nie co a kto. Rozbawiał ją młody, przystojny chłopak. Patrzyłem na nich kilka minut. Chłopak opowiadał coś mojej dziewczynie o ona słuchała go bardzo uważnie. Widać było, że doskonale się rozumieją. W końcu nie wytrzymałem i wyszedłem przed drzwi
- Em może wejdziesz w końcu do domu? Jest zimno a Ty masz tylko krótki rękaw na sobie-
- Och James poznaj mojego Harry’ego- powiedziała Em uśmiechając się miło do chłopaka
- Miło Cię poznać, James- podał mi rękę
- Harry- powiedziałem robiąc to samo- Wybaczysz jeśli porwę ją już do domu?- zapytałem
- Nie ma problemu i tak mieliśmy się już zbierać prawda Em? No to cóż. Do zobaczenia w poniedziałek- powiedział chłopak i zaczął się oddalać- na razie Harry!-
- Na razie!- krzyknąłem i wpuściłem dziewczynę do domu- Zobaczysz jeszcze będziesz chora- zacząłem
- Lepiej uważaj na siebie. Przypominam Ci, że jesteś tylko w bieliźnie- spojrzała chłodno na mnie i poszła do kuchni. Z tego wszystkiego zapomniałem, że mam na sobie tylko bokserki
- Em nie możesz być taka chłodna wobec mnie. To mnie boli….- zacząłem. Dziewczyna oparła się o zlew
- Mnie również boli to, że nie wierzysz we mnie-
- Słonko wierzę w Ciebie! Nie chciałem być złośliwy mówiąc tak. Proszę wybacz mi. Oczywiście, że Ci pomogę znaleźć pracę- powiedziałem i przytuliłem ją. Była wyziębiona- a teraz migiem leż pod prysznic musisz się jakoś zagrzać. Będę tu czekać na Ciebie z herbatą.- dodałem i odprowadziłem ją wzrokiem po schodach

* Emma*
Harry narobił mi trochę wstydu z tym napadem zazdrości. A ja przecież nie robiłam nic złego tylko słuchałam jego opowieści i liceum do którego chodzi. Może miałabym szansę dostać się do niego? Umówiłam się na poniedziałek aby tam pójść i zapisać się. Może jakoś w końcu wszystko się ułoży
Gdy wzięłam prysznic i zeszłam na dół chłopak podał mi herbatę a ja usiadłam mu na kolanach
- No mów co Cię gryzie- zaczęłam widząc jego przestraszoną minę
- Ale nie będziesz krzyczeć?- zapytał
- Nic a nic. Obiecuję a teraz mów- powiedziałam i przyjrzałam się mu uważnie
- Bo widzisz my.. ja… my… Kurde jedziemy na dwa miesiące w trasę po USA i nie chcę Cię zostawiać, nawet na minutę i dlatego proszę pojedź ze mną.-
- Harry chyba zgłupiałeś. Nie jadę nigdzie z Tobą. Zostaję tu, w Londynie a ty jedziesz tam i bawisz się jak najbardziej i najmocniej potrafisz. Nie interesuje mnie teraz żadne wymówki. Jedziesz i już. – powiedziałam nie chcąc słyszeć żadnego sprzeciwu
- Ale Em.. To dwa miesiące bez Ciebie-
- Harry ja wiem ale od czego mamy telefony, komputery i Internet? Chłopaku nie łam się każdego dnia dzwonimy do siebie i jest dobrze- pocałowałam chłopaka aby już nic nie mówił i nie widział zbierających się łez w moich oczach. Nie chciałam aby mnie zostawił, nie teraz ale co mogłam poradzić? Przecież taka jego praca i jej nie zmieni.
- A teraz zabieraj się za szafkę a ja zaczynam układać rzeczy- włączyłam radio i zaczęłam wygłupiać się. Po chwili dołączył do mnie Harry i robiliśmy to co wychodzi nam najlepiej czyli bawiliśmy się przy pracy.

* Trzy miesiące później*
Gdy przyjechaliśmy do Londynu było grubo po północy. Nie marzyłem o niczym innym jak ujrzenie Em ale wiedziałem, że śpi więc nawet nie chciałem jej budzić. Rano porozmawiamy. Gdy wdrapałem się na górę, wziąłem chłodny prysznic i położyłem się tuż obok mojej Em. Jak zwykle pachniała poziomkami a jej włosy pachniały miętą. Uśmiechnęłam się. W końcu byłem w domu i mogłem nacieszyć się spokojem. Po chwili zasnąłem.
- Aaaaa!!!  Harry to Ty!- krzyknął mi ktoś do ucha. Byłem na wpół żywy ale nie mogłem się oprzeć aby jej nie przytulić
- Wiesz jak za Tobą tęskniłem?- zapytałem tuląc drobną postać do siebie- To były najdłuższe dwa miesiące w moim życiu. Nie mogłem się doczekać tej chwili- spojrzałem na dziewczynę i pocałowałem ją. To było spełnienie moich marzeń odkąd opuściłem Londyn. W końcu oderwaliśmy się od siebie
- Jak było? Opowiadaj!-
- A mogę potem Em? Jestem teraz bardzo zmęczony i taka godzinka lub dwie snu byłyby dla mnie jak zbawienie- powiedziałem uśmiechając się do niej
- Dobrze śpij słońce. Zrobię Ci coś pysznego na śniadanie- powiedziała i wyszła z pokoju. Po chwili usłyszałem szum wody, który zadziałał na mnie lepiej niż kołysanka babci.

* Emma*
Gdy zeszłam na dół moje włosy  wciąż były mokre. W sercu czułam niesamowitą radość z powodu przyjazdu Harry’ego. Czułam, że nic tego szczęścia nie zepsuje ale jednak bardzo się myliłam.
Około godziny 11.30 usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się gdy ujrzałam na zewnątrz dwóch policjantów.
- Mogę w czymś pomóc?- zapytałam otwierając drzwi i wycierając dłonie w ścierkę
- Pani Emma Novak?- zapytał jeden z nich
- Tak, coś się stało?-
- Możemy wejść? Zajmiemy tylko chwilę.-
- Oczywiście, proszę- otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam mundurowych
- Z tego co wiemy jest Pani córką Lucy Novak tak?- zawahałam się a potem lekko skinęłam głową. Miałam złe przeczucie, coś złego się stało.- Dostaliśmy dzisiaj zgłoszenie odnośnie Pani Mamy-
- Coś się stało? Co z nią?!- zapytałam a raczej wrzasnęłam przerażona
- Niestety nie mamy dobrych wiadomości. Pani Matka nie żyje. Miała wypadek. Bardzo nam przykro- usiadłam na krzesło nie zdając sobie sprawy z tego co powiedzieli mi policjanci.- Wszystko dobrze Panno Novak?-
- Tak, jak najbardziej. Coś jeszcze?- zapytałam
- Nie, to wszystko. Do widzenia- powiedzieli i udali się do wyjścia. Odruchowo skierowałam się do sypialni i usiadłam na rogu łóżka patrząc w okno
- Kto to był?- zapytał Harry zaspanym głosem
- Policja- powiedziałam beznamiętnie
- Stało się coś?-
- Lucy nie żyje- powiedziałam i dopiero teraz zrozumiałam powagę tych słów.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Słowa dosłownie wylewają się ze mnie. Mam napisanych kilka rozdziałów w przód więc powiem, że jestem zadowolona. Dziękuję wam za komentarze!
Pozdrawiam, Magda


10 komentarzy:

  1. No hej, muszę przetrawić parę spraw. Harry&Em mieszkają razem <3 byli w trasie, a ja nie musiałam czytać serii rozdziałów pod tytułem "tęsknię za nim" <3<3 no i Lucy nie żyje :(( Ok już, a więc tak... Piszesz świetnie, ale o tym już wiesz, a ja po prostu lovciam parę H&E. Z niecierpliwością łejtam na nexcik. xxx

    www.theychangedmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle wspanialy, nie spodziewalam sie śmierci Lucy ;(

    http://one-direction-only-moments.blogspot.com/

    Wpadniesz?

    Emily<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudenko. Cieszę się, że masz wene no i cZekamy na kolejne wytwory twojej.wyobraźni xd
    Szkoda, że Lucy nie żyje :(

    Pozdrawiam : youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!
    Jak dobrze że masz wenę!
    Nieodwołalnie zakochałam się w tym opowiadaniu!
    I podobnie jak koleżanki wyżej - szkoda że Lucy nie żyje! :C

    + zapraszam do mnie na nowy rozdział! Liczę że przeczytasz i zostawisz szczerą opinię!
    Pozdrowionka! :*
    http://secretlifevictorie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. cieszę się,że spodobało ci się moje nowe opowiadanie :) ślicznie dziękuję za miły komentarz ;* xx
    pozdrawiam: http://forgivememyweakness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Wpadłam dziś na twojego bloga i zaczęłam go czytać. Od dziś będzie to jeden z moich ulubionych! Będę tu zaglądała codziennie i zostawiała komentarze. To opowiadanie jest świetne! Masz wieeelki talent. Siedziałam dziś przed komputerem dobre pięć godzin czytając tego bloga. Jest cudowny! Czekam na kolejne rozdziały i jeśli masz czas zapraszam do mnie :D

    Pozdrawiam, Nialler <3

    OdpowiedzUsuń
  7. C U W O W N Y . < 3
    + biedna Em.. ; (

    OdpowiedzUsuń
  8. Końcówka smutna :c

    Rozdział jak zwykle cudo ♥
    Czekam na nn ;) ;*

    K.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to Lucy nie żyje??? Może to pomyłka nie zabijaj jej!!!!!!!!!!! Proszę :(((

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak to LUCY NIE ŻYJE? Jejku, co mogło się jej przydarzyć. Biedna Emma. Jak w swoim życiu może być tak ciężko, stracić rodziców przyszywanych, matkę, kochanego chłopaka. Mam nadzieję że Harry wyprowadzi ją na dobrą drogę :)

    OdpowiedzUsuń