środa, 11 lipca 2012

Rozdział 62


Rano obudziło mnie słońce. Po chwili usłyszałam dosyć niepokojący dźwięk z kuchni więc chwyciłam wczorajszą koszulę Harry’ego i zbiegłam na dół pośpiesznie zapinając guziki.
Gdy już dobiegłam do kuchni zaczęłam się śmiać. Na środku pomieszczenia stał Harry z patelnią w jednej dłoni i miską w drugiej. Na podłodze była jajecznica z dodatkiem mąki, proszku do pieczenia i czegoś ciemnego… Może kakao?
Gdy chłopak odwrócił się w moją stronę zaczęłam jeszcze bardziej się śmiać. Jego twarz była cała czarna
- Bo ja… To znaczy to..- zaczął się jąkać
- I tak wyglądasz cudownie- powiedziałam i zbliżyłam się do niego po to aby złożyć pocałunek na jego ustach. – Mmm… Pasta do zębów- zaśmiałam się a chłopak spojrzał na mnie dziwnie.
- Idź się umyć, ubrać i tak dalej a jak zejdziesz to śniadanie będzie podane- powiedział chłopak a ja nadal śmiejąc się z niego wróciłam na górę. Chwyciłam kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki.
Ciepłe strumienie wody pieściły moją skórę. Sięgając do kosmetyczki po żel pod prysznic przewróciłam się i ze strachu pisnęłam. Wiedziałam, że za chwilę będzie tu Harry. Mogłam odliczać 3… 2… 1…
- Em w porządku?- zabrzmiał za drzwiami głos
- Tak. Przewróciłam się, to nic takiego- uspokoiłam chłopaka i podniosłam się. Na pewno będę mieć siniaka na biodrze bo już lekko się zaczerwieniło. Spojrzałam na zegarek i zaczęłam zagęszczać ruchy. Po chwili byłam już czysta i świeża no i wcierałam w ciało balsam. Dzisiaj postanowiłam związać włosy w warkocz i ubrać się jakoś na luzie.  Wróciłam jeszcze do pokoju Harry’ego po torbę i już schodziłam na dół.
Moje oczy chyba zaczęły szwankować bo zobaczyła idealnie nakryty stół, mnóstwo pysznego jedzenia i czystą kuchnię
- Tak szybko?- zapytałam
- Trzeba było jeszcze dłużej tam siedzieć- powiedział chłopak sarkastycznie
- To było tylko 15 minut- odpowiedziałam lekko zbita z tropu jego nagłą zmianą nastroju
- 15 minut?! Oj Em chyba muszę Ci kupić wodoodporny zegarek. 45 minut!
- Naprawdę? Och przepraszam… - zasiadłam do stołu i czekałam aż chłopak to zrobi ale nic takiego nie nastało.- Usiądziesz?- zapytałam
- Tak, naturalnie- odpowiedział i usiadł. W jego zachowaniu było coś nienaturalnego coś co mnie niepokoiło. Postanowiłam, że zapytam go czy wszystko dobrze po szkole. Nie chciał  wszczynać kłótni przy śniadaniu.
Po blisko 20 minutach wspólnego posiłku Harry powiedział, że czas się zbierać więc szybko zrobiłam nam kanapki i ruszyliśmy w drogę.
- Harry stało się coś?- zapytałam w końcu nie mogąc znieść tej okropnej ciszy
- A co się miało stać? Nic- odparł równie lekkim tonem co wcześniej
- No mi się akurat wydaje, że coś jest nie tak bo zwykle tak się do mnie nie odzywasz- powiedziałam i odwróciłam twarz w stronę szyby. Poczułam, że już długo nie wytrzymam i znów wybuchnę płaczem. Nie chciałam już łez w moim życiu. Nie tak miało to wyglądać.
- Dobrze Em. Nie jest dobrze ale to nie Twoja sprawa ok.?- powiedział Harry patrząc na mnie
- Nie moja sprawa?! A czyja?! Sadziłam, że skoro jesteśmy razem to ufamy sobie ale chyba się przeliczyłam- zaparkowaliśmy przed szkołą- Dzięki za podwózkę- powiedziałam od niechcenia i ruszyłam czym prędzej do szkoły. Harry krzyczał coś za mną ale ja nie chciałam zaprzątać sobie nim głowy. Miałam dość jego humorków z samego rana.

* Harry*
Och.. Wiedziałem, że kłótnia wisi w powietrzu i wystarczy tylko chwila aby rozpętało się piekło w tym samochodzie. I tak też się stało. Nie mogłem jej powiedzieć prawdy. Nie teraz gdy zaczęło nam się tak dobrze układać. Nie chciałem jej zamartwiać osobistymi sprawami z samego rana tym bardziej, że przed nią ciężki dzień w szkole.
Gdy wysiadła z auta poczułem się tak jakbym utracił ją na zawsze. Krzyczałem aby wróciła ale to jednak było za mało. Nawet na mnie nie spojrzała.
Po chwili zadźwięczał mój telefon. Był to Zayn
- I co? Powiedziałeś jej?- zapytał
- Nie, nie mogłem. A poza tym mamy 2 tygodnie wolnego więc jeszcze trochę czasu mam. Spokojnie. Załatwię wszystko- wcisnąłem przycisk kończący rozmowę i pojechałem do domu. Musiałem posprzątać Bałagan no i w końcu wyspać się. Resztą zajmę się potem.

* Emma*
Wchodząc do szkoły nie poczułam się najlepiej. Ostatnimi czasy byłam w niej gościem a to nie wróży nic dobrego.
Odszukałam pośpiesznie moją klasę i zapukałam:
- Och przepraszam- powiedziałam wychodząc z klasy gdy ujrzałam całkiem nieznane mi twarze. No tak. Nowy semestr więc nowy plan. Udałam się do sekretariatu aby zdobyć rozpiskę lekcji ale nie zastałam tam sekretarki. Zapukałam więc do gabinetu dyrektorki
- O jakże dobrze Cię widzieć Emmo! Niesamowity występ muszę Ci powiedzieć- przywitała mnie Dyrektorka. Czyżby ostatnio przybyło jej siwych włosów- Swoją drogą dobrze, że przyszłaś i tak chciałam z Tobą porozmawiać, usiądź- wskazała mi krzesło naprzeciwko swojego biurka.
- Oho, to się zaczęło- pomyślałam i usiadłam.
- Stało się coś?- zapytałam lekko drżącym głosem
- W rzeczy samej. Dobrze wiem jaka jest Twoja sytuacja Emmo i wiem, że masz problemy ze zdrowiem ale szkoła nie może sobie pozwolić na to aby uczennica miała ponad 80 % nieobecności. Masz nie zaliczone sprawdziany. To nie dobrze Em.- poczułam, że oblewam się rumieńcem
- Ja wiem Pani Profesor ale przecież to nie moja wina. Ja będę się starać to nadrobić- powiedziałam czując po raz drugi tego dnia łzy pod powiekami
- Ja wiem, że jesteś zdolna ale decyzja nie należy do mnie. To decydują uczniowie i nauczyciele prowadzący. -
- Ale jak to? Czyli nie będę mogła tego nadrobić?- zapytałam nie rozumiejąc do końca o co jej chodzi
- Nie. Zgodnie ze statutem szkoły uczeń, który przyjęty jest do naszej szkoły nie może mieć ponad 50 % nieobecności. Rada pedagogiczna z dnia 20 lutego zadecydowała o wydaleniu Cię ze szkoły w trybie natychmiastowym.-
- Słucham?- zapytałam nie wierząc w jej słowa
- Przykro mi Panno Novak ale od tej pory nie jest Pani już nasza uczennicą- kobieta podała mi kopertę z dokumentami.
- Ale co ja mam teraz zrobić? Rok szkoły w plecy tak? Czy Pani nie rozumie tego, że balet jest całym moim życiem?! Ja nie robię tego dla siebie! Ja robię to dla rodziców!- łzy płynęły mi po policzkach
- Przykro mi ale ja nie mogę nic już zrobić. Do widzenia- pożegnała mnie kobieta i otworzyła mi drzwi. Mój dotychczasowy świat się zawalił.

* Lucy*
Nie widziałam innej możliwości niż powiedzenie Emmie całej prawdy. Dziewczyna przez 17 lat żyje w świadomości, że kobieta, która ją wychowała jest jej matką. To mój błąd. Moje niedopatrzenie.
Nigdy nie wiedziałam jak to jest być matką. Gdy chciałam tego spróbować było ciut za późno aby starać się o własne więc stąd pomysł z adopcją. Wychowywanie dwóch nastolatków w szczycie buntu to niezły wyczyn. Potem wróciła do mnie moja Em. Już nie była taka mała, w całości przypominała Adama a po mnie odziedziczyła tylko kolor oczu. Chociaż tyle.
Gdy Emma oświadczyła mi, że wybiera się na noc do Harry’ego miałam ochotę nie zgodzić się ale widząc szczęście w jej oczach nie mogłam powiedzieć NIE. Mimo wielkiej obawy powtórki z ostatnich wydarzeń powiedziała żeby szła. Chociaż tyle jej się należało.
Było koło 11.00 gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
- Już jestem cioci! – krzyknęła Emma wspinając się na schodach
- Teraz albo nigdy – pomyłam- Emmo! Pozwól tu na chwilę!- krzyknęłam. Po chwili rudowłosa dziewczyna stanęła w drzwiach
- Stało się coś?- zapytała
- Dlaczego wróciłaś tak wcześnie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- A bo wiesz… Lekcja skrócili. Ale chyba nie chcesz rozmawiać o mojej szkole zgadza się?-
- Tak. Usiądź- wskazałam jej miejsce obok siebie. Dziewczyna siadła a ja nie wiedziałam od czego zacząć- Pamiętam ten moment gdy przyszłaś na świat. Byłaś taka niewinna i krucha, że każdy bał się Ciebie nosić- zaczęłam
- Ciociu możesz przejść do sedna?- zapytała mnie patrząc znudzonym wzrokiem na mnie
- Och Ty i Twój brak wyczucia. – uśmiechnęłam się- Emmo musisz wiedzieć, że przez 17 lat żyłaś w okrutnym kłamstwie, którego ja byłam inicjatorką.-
- Możesz jaśniej?-
- Tak. Przeczytaj- podałam dziewczynie plik papierów. Czytając jej raz po raz przełykała nerwowo ślinę. Gdy spojrzała na mnie w jej oczach błyszczały łzy
- Więc moim rodzice nie są moimi rodzicami? Z tego co pamiętam gdy rodzice mają grupę krwi A i AB dziecko nie może mieć 0 a ja mam właśnie taką…. Skąd to masz? I o co chodzi z tym kłamstwem? Jak Ty….?- Em odsunęła się ode mnie- To niemożliwe- wyszeptała
- Emmo to ja jestem Twoją matką- powiedziałam poprzez łzy.
- Ale dlaczego?! Dlaczego teraz?!- krzyczała Em- Aż tak bardzo mnie nienawidziłaś, że aż mnie musiałaś oddać?! I dlatego mnie wzięłaś powrotem gdy dowiedziałaś, że mama i tata nie żyją?!- serce mi pękało jak na nią patrzyłam
- Sądziła, że chociaż tak mogę Ci to wynagrodzić- powiedziałam dosyć spokojnie- daj sobie to wytłumaczyć
- Nie… To jakiś obłęd. Ja nie wytrzymam już w tym domu!- krzyknęła i pognała na górę. Zrobiłam to samo- Em dziecko co Ty robisz?!- krzyknęłam
- Nie będę mieszkać tu z Tobą! Nienawidzę Cię!- wepchnęła do torby ubrania i inne rzeczy po czym zbiegła pośpiesznie na dół
- Em nie wygłupiaj się. To nie..-
- Nie interesują mnie Twoje powody. Nie szukaj mnie bo i tak tu nie wrócę!- tak brzmiały jej ostatnie słowa. Po nich uderzyła drzwiami i tyle jej widziała. Oparłam policzek o chłodną barierkę i zapłakałam rzewnie.

* Emma*
Jakby tego wszystkiego było mało mi! Ona moją matką? Przecież to jest niemożliwe. Moją mamą była moja mama, nie ona! Jakim cudem byłabym do niej tak uderzająco podobna o do Lucy praktycznie wcale? Dlaczego moje życie tak się psuje? Czy mogę teraz w ogóle kogoś nazwać moim rodzicem? Chyba nie.
Testy genetyczne to jedyne co w tej chwili przychodziło mi do głowy. We Wrocławiu na pewno są jeszcze szczoteczki do zębów rodziców lub jakieś szczotki do włosów więc nie będzie problemu. Na pewno to jakoś uda się wytłumaczyć.
Wychodząc z domu nie myślałam o tym gdzie się podzieję. Miałam zbyt duży mętlik w głowie więc nie ważne było miejsce do spania. Oczywiste było to, że do Harry’ego nie pójdę. Nie po tym co mi zrobił. Jedyną osobą na którą mogłam liczyć był Zayn ale jakoś nie bardzo widziało mi się spanie u niego. Nie chciałam nikomu zawracać głowy. Będę musiała poszukać mieszkania, pracy no i jakiejś szkoły. Moje marzenia musiałam schować głęboko w kieszeń bo żadna szkoła baletowa już mnie nie przyjmie.
W końcu dotarłam do naszej ulubionej kawiarenki. Mówiąc naszej mam na myśli mnie, Harry’ego, Niall’a, Liam’a, Zayn’a no i Louisa. Brakowała mi ich cholernie i w końcu będę musiała zaaranżować jakieś spotkanie. Ale to już po tym jak ułożę własne sprawy.
- Podać coś?- zapytała mnie kelnerka
- Tak. Poproszę Latte Macchiato i jakieś ciasto. Może być sernik.- powiedziałam a kobieta skinęła głową i oddaliła się.
W mojej głowie błądziło tysiące różnych myśli. Nie wiedziałam jak moje życie będzie teraz wyglądać. Byłam na siebie zła, byłam zła na Harry’ego i na Lucy. W głowie nie mieściło mi się to jak można przez całe 17 lat oszukiwać własne dziecko! Rozumiem trudna sytuacja finansowa, rodzice lub coś takiego ale ona miała od najmłodszych lat zapewniony i dobrobyt i powodzenie u mężczyzn. Z tego co wiem to musiała mieć jakieś 20 lat jak mnie urodziła więc o rodzicach nie ma mowy bo już nie żyli. Nie mogę tego pojąc dlaczego mnie zostawiła. No i zaczynałam myśleć, że tata mógł wcale nie być jej bratem.
Do nich też miałam żal o to, że nie pisnęli słówkiem o adopcji. A przecież ja bym zrozumiała i byłoby inaczej niż jest teraz.
W końcu kelnerka przyniosła zamówienie i zapytała czy wszystko dobrze. Zapewniłam ją, że tak i otarłam łzy. Piłam kawę nie zważając na dziwne spojrzenia ludzi. No tak, pewnie wyglądałam jak panda. Ale żadnym sposobem nie mogłam powstrzymać potoku łez. Czułam się tak bardzo zraniona i nikomu niepotrzebna jak nigdy wcześniej. Czułam, że nikt mnie nie kocha i nikomu na mnie nie zależy. Nawet moja własna matka mnie nie chciała. Co było we mnie takiego, że wszyscy po kolei mnie odrzucali?
Nagle poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam znajomą mi twarz
- A co Ty tu robisz?-
- Mógłbym zapytać Cię o to samo. Boże… Co się stało?- chłopak złapała moją dłoń i przyjrzał mi się uważnie
- Życie dało mi po dupie. Znów- powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka. Jego dłonie zbudowały coś na rodzaj fortecy i wiedziałam, że już nic nie będzie w stanie mnie zranić. Zapach jego perfum przenikał przez grubą warstwę ubrań a one po raz kolejny sprawiły, że poczułam się bezpiecznie.
- Na pewno wszystko ok.?- zagadnął przyglądając mi się
- Tak Lou. Dziękuję, że jesteś- powiedziałam i znów uściskałam chłopaka. Byłam z nim tak blisko po raz pierwszy od bardzo dawna. Zauważałam to czego kiedyś w nim nie widziałam. Coś wewnątrz mnie zatęskniło za nim nie jako kolegi ale jako chłopaka. Wiem, że to nienormalne ale jakoś tak było.
- Skąd wracasz?- zapytałam widząc jego torbę i pozwalając mu usiąść tuż obok mnie
- Właściwie to zostawiłem Eleonorę i jechałem do mojego nowego mieszkania. Kupiłem je dzisiaj i cóż… pora w nim zamieszkać. -
- A jak z mamą? Słyszałam, że było nie najlepiej-
- Było.. Ale już jest dobrze. Pogodziliśmy się i powiedziała nawet, że mi wybacza i mogę wrócić do domu ale stwierdziłem, że nie mogę jej siedzieć całe życie na głowie więc stąd moja decyzja o własnym mieszkaniu. No ale mniejsza o mnie. Mów co się stało, że płaczesz-
- Och Loui. Co tu dużo mówić. Zaczęło się od tego, że..- i opowiedziałam mu o konfrontacji z dyrektorką szkoły a w domu z Lucy. Nie omieszkałam wspomnieć o jakimś tajemniczym problemie Harry’ego no i cóż. Zakończyła  na tym, że wyszłam z domu zabierając kilka najważniejszych rzeczy.
- Wiesz co? Mam pomysł- powiedział chłopak a ja spojrzałam na niego- dzisiaj ja Cię przenocuję a jutro poszukamy czegoś dla Ciebie co?-
- Ale ja nie wiem czy ja tak mogę. Nie jestem gotowa na taki krok chyba.. jeszcze…-
- No to gdzie pójdziesz? Pod most? Em to tylko jedna noc i gwarantuje Ci nietykalność. AK chcesz to położę Cię na kanapie w salonie i już- chłopak posłał mi uśmiech a ja ciągle naburmuszona powiedziała tylko
- Ok. – siedzieliśmy chwilę w milczeniu gdy Louis powiedział
- Musze Cię przeprosić za to co się stało…-
- Daj spokój. Nie wracajmy do tego – powiedziałam nie chcąc mieć jeszcze więcej powodów do zmartwień.
- Po prostu przepraszam- powiedział tym razem pół tonu ciszej. Około godziny 17.00 wyszliśmy z kawiarenki i skierowaliśmy się do jego mieszkania. Obawiałam się czy słusznie robię idąc spać do byłego chłopaka ale on w końcu miał racje. No bo gdzie ja miałam się podziać?

* Louis*
Kilka godzin wcześniej
- Co Ty sobie wyobrażasz? Że ze mną zrywa się ot tak?- krzyczała Eleonora
- El posłuchaj mnie. Ja przemyślałem to i wiem, że źle zrobiłem wdając się z Tobą w ten romans-
- No nie mów, że Ci było źle ze mną. To co? Wolałbyś być z tą cnotką dalej i nie czerpać satysfakcji z seksu? -
- A wiesz, że życie a tym bardziej związek nie tylko na tym polega?! Tutaj liczą się też uczucia, odczucia innych osób a nie tylko Twoje! Ja nie mogę uwierzyć, że mogłem być z taką egoistką jaką jesteś Ty!!-
- Ja i egoizm? No, no… Wiedzę, że nieźle wyszkoliła Cię ta grupka szczeniaków. Widzę, że mnie nie doceniasz. Ale obiecuję Ci..-
- Ty już lepiej nic nie obiecuj ok.? Jesteś błędem mojego życia! Wiedziałem, że było jakieś drugie dno tego wszystkiego bo ot tak nie zainteresowała byś się mną powtórnie. Chciałaś skłócić mnie z chłopakami, namówić do tego abym utracił Em a najbardziej zależało Ci na rozpadzie zespołu.- rzucałem moje ubrania do torby- ale koniec z tym. Koniec z tym chorym związkiem
- Ja Cię tylko ostrzegam, że zamienię Twoje życie w piekło. Lepiej się zastanów czy warto narażać siebie oraz swoich przyjaciół tylko ze względu na jakąś dziewczynę-
- Od zespołu to Ty się odwal tak samo jak i od Em! Nawet nie wiesz jak ona teraz cierpi! Poza tym to są tylko i wyłącznie sprawy między nami więc wiesz…-
- Ze mną się ot tak nie zrywa!- wrzasnęła dziewczyna gdy chwyciłem za klamkę
- Otruj się własnym jadem żmijo!- rzuciłem na odchodne i poszedłem przed siebie.
Im byłem dalej od niej, od jej mieszkania tym bardziej stawałem się zadowolony i czułem, że pozbyłem się swego rodzaju ciężaru. W końcu zakończyłem coś czego nie powinno być i byłem z siebie naprawdę dumny. Wiedząc, że mogę zacząć nowe życie szedłem do mieszkania gdy zauważyłem ją. Siedziała i piła kawę. W jej zachowaniu było coś takiego co nie pozwoliło mi przejść obok niej obojętnie. Wiedziałem, że potrzebuje pomocy i wsparcia. Gdy wtuliła się we mnie poczułem się jak niegdyś. Poczułem się kochany, akceptowany i rozumiany. Wiedziałem, że moje uczucie do niej nie znikło ani nie zmniejszyło się. Odpowiedziałem tym samym wdychając zapach miętowego szamponu do włosów. Gdy spojrzałem na jej twarz ogarnęła mnie troska. Jej oczu były zapuchnięte i czerwone od łez. To nic, że wyglądała niczym panda przez rozmazany makijaż. I tak był piękna. Słuchałem jej opowieści i dziwiłem się, że tak traktuje ja los. Przecież ona już przeszła zbyt wiele i teraz powinna mieć z górki a nie dowiadywać się, że ludzi, których uznawała za rodziców wcale nie byli jej rodzicami wręcz przeciwnie ciotka, która nie odzywała się do niej prawie całej jej życie była jej matką. Paranoja.
Zaprosiłem ją na noc nie po to aby naprawiać dawne błędy tylko po to aby jakoś jej pomóc. Nie miałaby gdzie się podziać a po hotelach nie będzie się tłukła. W końcu dotarliśmy do mojego mieszkania. Otworzyłem drzwi przed dziewczyną i puściłem przodem. Jeszcze trochę kultury mi zostało. Tak naprawdę widziałem to mieszkanie przez około 10 minut i od razu zdecydowałem się na jego kupno. Nie było ani za duże ani za małe, na jedną osobę w sam raz. Wystrój lekko mi się nie podobał ale co to za problem go zmienić.
Gdy dziewczyna zaczęła się rozbierać w przedpokoju pobiegłem do kuchni nastawić wodę na herbatę. Mimo iż był prawie marzec na dworze ciągle było chłodno. Temperatury wahały się jak chciały. Jednego dnia + 10 a drugiego – 10 cudownie nieprawdaż?
- Mogę skorzystać z toalety?- zapytała Em cichym głosem
- Jasne, pierwsze drzwi po prawej.- powiedziałem i wyciągnąłem kubki. Następnie pościeliłem jej łóżko w salonie i zaczekałem na nią
- Dzięki. Jesteś kochany- powiedziała i uśmiechnęła się słabo. Poczułem motylki w moim brzuchu jakbym po raz pierwszy słyszał takie słowa od dziewczyny. Zdobyłem się tylko na niepewny uśmiech i podałem dziewczynie herbatę gdy usiadła obok mnie.
- Chyba ze mną źle- powiedziała
- Dlaczego?- zapytałem zdziwiony jej wyznaniem
- Dlaczego? A dlatego, że każdy prędzej czy później porzuca mnie. Dopiero teraz dociera do mnie to, że osoba którą uważałam za moją matkę tak naprawdę nią nie była. Powinnam się cieszyć, że jednak moja matka żyje ale nie potrafię. Chyba nigdy jej nie nazwę matką. Wątpię aby była do tego jakaś odpowiednia sytuacja bo…. Nie chcę jej widzieć. Oczywiście póki co.- Rudowłosa rysowała kółka na niebieskiej pościeli. Ewidentnie ją to męczyło i bolało ale nie było na to żadnego leku.
- Chodź tu- powiedziałem i wyciągnąłem ręce. Dziewczyna dziwnie spojrzała na mnie, zawahała się ale w końcu przytuliła moją sylwetkę. Nie było tu ukrytego podtekstu, po prostu to normalne, że ludzie z problemami potrzebują wsparcia.  Siedzieliśmy tak dosłownie chwilę i w końcu gdy na nią spojrzałem miała zamknięte oczy a oddech miarowy. Usnęła, jak za dawnych czasów.

* Harry*
Nie wiedziałem co się z nią dzieje. Jakież było moje rozczarowanie gdy pojechałem po nią gdy skończyła zajęcia ale jej nigdzie nie mogłem znaleźć. Od kilku osób dowiedziałem się, że ona w ogóle nie była na zajęciach co było bardzo dziwne bo sam ją odwiozłem prawie, że pod drzwi szkoły. Wróciłem do domu na obiad a następnie pojechałem do niej. Może źle się poczuła i wróciła do domu lub co gorsza trafiła do szpitala?
Kilka minut stania pod drzwiami dało mi do myślenia, że stało się coś złego. W końcu otworzyła mi  Lucy ale nie przypominała mi tej samej Lucy sprzed kilku dni.
- Jest Emma?- zapytałem
- A nie ma jej z Tobą? Sądziłam, że od razu do Ciebie pojedzie- powiedziała a po jej policzku popłynęło kilka łez
- Co się stało?- zapytałem ponownie
- Pokłóciłyśmy się, powiedziałam jej całą prawdę a ta wykrzyczała mi jak bardzo mnie nienawidzi i wyszła trzaskając drzwiami jednocześnie oświadczając, że nie wróci już tu. Harry ja nie wiem co mam robić. Teraz gdy wiem, że nie jest u Ciebie zaczynam martwić się jeszcze bardziej.-
- Spokojnie. Znajdę ją i wezmę do siebie. Niech Pani odpocznie trochę- powiedziałem
- Dziękuję.- odpowiedziała i zamknęła drzwi. Pognałem do auta i zacząłem intensywnie myśleć gdzie mogła się podziać. Na początku obszedłem wszystkie możliwe miejsca gdzie mogłaby ona być. Jednak w żadnym z nich nie zastałem jej. Było koło 18.00 a temperatura spadała coraz niżej. A jak gdzieś siedzi pod gołym niebem bez ubrań i bez ciepłego picia? Jak zamarznie? Mój mózg pracował na zdwojonych obrotach a przed oczyma widziałem same najgorsze scenariusze. W końcu zacząłem dzwonić do chłopaków czy u nich nie zatrzymała się Em. Gdy Liam, Niall i Zayn powiedzieli NIE załamałem się. Wiedziałem, że jest jeszcze Louis ale to było tak absurdalne, że nawet nie wybierałem do niego numeru.
Przeszukałem ponownie miejsca gdzie mogłaby ona być. Zero szans na to aby ją odnaleźć, zrezygnowany wróciłem do domu i próbowałem się do niej dodzwonić lecz to także zakończyło się porażką. Niespokojny ułożyłem się n łóżku i próbowałem przespać ten niepokój jednak to także zakończyło się porażką.

* Emma*
Obudziły mnie promienie słoneczne. Pierwszy raz w tym roku więc poczułam przypływ energii na nowy dzień.
Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam leniwie jak kot. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7.00 więc stwierdziłam, że Louis śpi i mogę iść spokojnie wziąć prysznic. Gdy chwyciłam przygotowane ubrania, kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki wesoło pośpiewując.
Chwyciłam za klamkę, która nie stawiała oporu więc śmiałym krokiem weszłam do łazienki. Po chwili wybiegałam z niej z krzykiem i strachem na ustach. Dlaczego? Gdy tylko weszłam do środka zauważyłam nagiego Louisa. Dosłownie nagiego. Mogłam się patrzeć na każdy milimetr jego ciała jednak wolałam nie narażać moich oczu na takie widoki więc czym prędzej zwiewałam z pomieszczenia
- Nie znasz czegoś takiego jak zamek w drzwiach?- zapytałam dysząc
- Nie znasz czegoś takiego jak pukanie?- zapytał chłopak wyraźnie rozbawiony całą sytuacją
- No wiesz co?!-
- No co? Jestem u siebie a poza tym nic takiego się nie stało-
- Nic się nie stało? Prawie oślepłam a Ty mi mówisz, że nic takiego?- tym razem to ja zaśmiałam się pod nosem
- Em moja sylwetka nie jest wcale taka zła. Spójrz- powiedział chłopak i wyszedł zza ściany. Ja instynktownie zasłoniłam oczy i czekałam aż to się skończy- Dobra idź do łazienki, zrobię śniadanie- słyszałam jego chichot ale nic już nie powiedziałam. Przemknęłam czym prędzej do łazienki i trzy razy upewniłam się czy oby na pewno zamknęłam drzwi. Po chwili krople wody zaczęły chłodzić nagrzane od nieprzyjemnych wydarzeń ciało.
Gdy już wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu usłyszałam dzwonek do drzwi. Louis poszedł otworzyć a ja w tym czasie domykałam moją podróżną torbę. Po chwili usłyszałam zachrypnięty głos a serce podeszło mi do gardła. To był Harry.


* Harry*
Długo zastanawiałem się czy nie odwiedzić Louisa a gdy już zdecydowałem się na taki krok okazało się, że nie mieszka już mamą. Zdziwiła mnie lekko jego decyzja i nagła zmiana stanu życia ale w końcu każdy musi się kiedyś usamodzielnić. Szczerze powiedziawszy sam od dłuższego czasu zastanawiałem się czy nie wyprowadzić się z domu i zamieszkać wraz z Emmą.
Gdy zapytałem się Jay czy może mi podać adres uśmiechnęła się przyjaźnie i napisała na papierze kilka słów. Dobrze znałem tę dzielnicę bo to niegdyś tu mieszkała moja przyjaciółka Kim nim przeprowadziła się do Berlina. Bez problemu odszukałem numer jego mieszkania i zadzwoniłem do drzwi.
- Harry co Ty tu robisz?- zapytał lekko zdziwiony Louis na mój widok
- Szukam Em. Nie było jej u Ciebie?- chłopka rozejrzał się nerwowo po mieszkaniu i powiedział
- Niestety ale nie.-
- Mogę na chwilę?- zapytałem i nawet nie czekałem na odpowiedź. W salonie zastałem pościeloną sofę. Zdziwiło mnie to ale cóż, jego mieszkanie i może robić co chce.
- Emma wczoraj wyszła z domu i nie wróciła. Pokłóciła się z Lucy no i cóż. Nie wygląda to najlepiej. Martwię się o nią jak każdy normalny facet. Jakbyś ją widział lub też coś to daj znać ok.?- zapytałem a chłopak skinął głową- To nie będę zawracał Ci głowy. Na razie- powiedziałem i skierowałem się do wyjścia. Tuż przy wejściu wisiał damski płaszcz uderzająco podobny do tego, który miała Em. Coś we mnie drgnęło ale przecież równie dobrze jakaś inna dziewczyna mogła mieć taki sam prawda? Zamykając za sobą drzwi poczułem się okropnie bezradny. To było błędne koło.

* Louis*
- Poszedł?- szepnęła dziewczyna
- Tak- odpowiedziałem ciągle czując przyspieszone bicie serca.
- Uff… Mało brakowało- stwierdziła wychylając się zza sofy przed którą kilka minut temu stał Harry. – Nie powiem, że nie zdziwiła mnie ta wizyta bo byłam przerażona gdy usłyszałam jego głos-
- Ja tak samo! Panika jak nie wiem! Nie sądzisz, że powinnaś się z nim skontaktować? Widać, że się martwi.-
-To nie ważne. Zadzwonię później.- gdy dziewczyna była blisko mnie odgarnąłem jej  mokre włosy z czoła.
Ta chwila była magiczna. Ona przybliżyła się niesamowicie blisko a ja poczułem, że jeśli jej nie pocałuję to umrę. Czułem jej oddech na mojej szyi, był łagodny, ciepły i pachnąc pastą do zębów. Jej usta miały kolor pudrowego różu i wyglądały niesamowicie kusząco. Dzieliły nas milimetry a serce zaczęło walić mocniej i……
- Nie mogę- szepnęła odsuwając się powoli- Nie mogę Louis.- nie powiem, że mnie to nie zabolało bo zabolało i to okropnie ale wiedziałem, że jej serce jest teraz zajęte a ja już miałem swoją szansę.
- Kawy?- zapytałem oddalając się od niej jak gdyby nigdy nic.
Gdy spojrzałem przez ramię ona ciągle stała tam i spoglądała na mnie wzrokiem wyrażającym współczucie. Po chwili opuściła wzrok i odwróciła się ode mnie.
- Teraz albo nigdy- powiedziałem sobie i ruszyłem w jej stronę. Gdy byłem na tyle blisko, że mogłem jej dotknąć ona odwróciła się a ja chwyciłem jej dłonie. Jej oczy płonęły. Nie wiem czy to była ekscytacja czy też złość ale po chwili nie wytrzymałem i pocałowałem ją.
Chłód jej ust działał kojąco na moje zmysły a ja ciągle zastanawiałem się dlaczego postąpiłem tak lekkomyślnie. Czuć było, że dziewczyna jest w szoku i jest spięta.
Po chwili nasze usta oddaliły się od siebie ale na odległość nie więcej niż 0,5 milimetra
- Kocham Cię- wyszeptałem a moje wargi przy wymawianiu tych słów muskały jej
- Louis….- szepnęła dziewczyna odsuwając się o kilka centymetrów tak aby mogła spojrzeć mi w oczy- Wiesz dobrze, że moje uczucie do Ciebie było ogromne i niewątpliwie ciągle czuję coś do Ciebie ale… Ja nie mogę tak. Kocham Harry’ego i jestem z nim naprawdę szczęśliwa. Nie potrafiłabym stworzyć z Tobą związku. Nie mam aż tyle zaufania do Ciebie. Te wszystkie rzeczy jakie się wydarzyły wciąż żyją we mnie i tak naprawdę to one miały bezpośredni wpływ na to, że to wszystko się wykruszyło. Przepraszam Cię- gdzieś na jej policzku zagubiła się łza. Natychmiast ją otarłem i uśmiechając się powiedziałem
- Nie gniewam się. Zraniłem Cię wiem i wiem też, że odbudowanie zaufania to proces trwający a trwający. Przepraszam za ten pocałunek. Potraktuj to jako pożegnanie. A teraz biegiem na śniadanie bo wszystko wystygnie- zaśmiałem się a dziewczyna przytuliła mnie mocno i szepnęła ,, Dziękuję Ci mój przyjacielu”.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta da:D
Rozdział powstawał przez kilka dni a przeróbek miał tyle, że nikt tego nie zliczy :)
Zaskoczeni??
Powiem wam, że sama siebie zaskoczyłam ale pozytywnie :)
Miłego czytania i dziękuję za wszystkie komentarze :D
Pozdrawiam, Magda

3 komentarze:

  1. Cudowny rozdział.
    Ohhh.. Harry jest taki kochany.
    Oczywiście wielkie zaskoczenie. Chyba największe co do zachowania Luisa xd
    Już nie mogę doczekać się co wydarzy się w kolejnym rozdziale

    OdpowiedzUsuń
  2. Amazing :>

    Kocham jak piszesz ; -Otruj się własnym jadem żmijo '
    ;DD

    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział. Znowu mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że Emma będzie wkurzona na Louisa i mu wygarnie, a tu proszę! - ona nie stawia oporu i idzie do jego mieszkania, jakby nic się nie stało! Tu mnie kompletnie zaskoczyłaś. Najbardziej zastanawiające jest zachowanie Lou. Mam nadzieję, że nic z tego nie wyniknie i że Em dalej będzie z Harry'm. On jest taki kochany... słodki, uwodzicielski, troskliwy i och... no wszystko co najlepsze. Opowiadanie jak zwykle niesamowite i szczególnie zaskakujące. Piszesz naprawdę bosko, niebiańsko i diabelnie cudownie! Wiercę się i czekam na kolejną część.

    Edyta xoxo

    OdpowiedzUsuń