środa, 31 października 2012

Rozdział 94


Kolejne dni wyglądają tak samo. Budzę się wtulona w tors Harry’ego, budzę go delikatnym pocałunkiem i idę na zakupy. Robię śniadanie i ściągam na dół zgraje potworów. Piękna pogoda rozpieszcza nas co wykorzystuję do pokazywania chłopakom uroków tego miasta, relaksujemy się na słonku a wieczorem siedzimy w ogrodzie słuchając jak Niall gra na gitarze.
Tego dnia było podobnie tylko z jednym małym szczegółem. Gdy obudziłam się nie było obok mnie Harry’ego. Poczłapałam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Schodzą na dół oczyma wyobraźni widziałam Harry’ego krzątającego się po kuchni. Jednak zamiast niego był tam Zayn i robił śniadanie. Cmoknęłam go w policzek  i biorąc jabłko zapytałam
- A gdzie Harry?-
- A nie wiem. Jak rano wstał tak gdzieś wyszedł i nie wrócił do tej pory.- chłopak postawił przede mną stos pięknie pachnącej jajecznicy.
- Normalnie kocham Cię za to śniadanie- pocałowałam jego drugi policzek i zaczęłam zajadać się tym pysznym jedzeniem.
- Plany na dziś?- zapytał mnie chłopak
- Idę do lekarza-
- Stało się coś?- zapytał mnie bacznie mi się przyglądając. Instynktownie wciągnęłam brzuch
- Nie, po prostu lekko zabolało mnie gardło i boję się, że to może być angina- okłamałam go i powróciłam do jedzenia posiłku. Około 10.00 poszłam na górę i przebrałam się. Wzięłam potrzebne mi dokumenty i dzwoniąc do Harry’ego wyszłam z domu.
- Co się stało?- odebrał za którymś z kolei razem
- Idę do lekarza, zapomniałeś?-
- A no tak dziś czwartek… Będę czekał na Ciebie pod ośrodkiem- i Tyle było z nim rozmowy. Co się stało? Nie mam pojęcia. Nie chcąc się denerwować szłam spacerkiem podziwiając stare ulice. Korzystałam z ostatniego tak mocnego słońca, bo już za 3 dni jedziemy do domu także Londyn nie będzie nas tak rozpieszczał.
Po około godzinnym spacerze znalazłam się przed białym budynkiem w którym siedział Harold.
- Gdzieś Ty był cały poranek?- zapytałam lekko wściekła
- Oj już się nie martw, jestem cały i zdrowy. Idziemy?- i biorąc mnie za rękę zaprowadził pod gabinet 320. Weszłam tam pełna obaw a zarazem niesamowicie podekscytowana.


- Dzień Dobry- powitałam siedzącą za biurkiem Panią Doktor
- Emma jak mniemam tak?- zapytała a ja skinęłam głową- Co Cię do mnie sprowadza?-
- Sprawa jest nieco skomplikowana. Obawiam się, że jestem w ciąży i chciałabym to potwierdzić.- powiedziałam lekko zawstydzona
- Byłaś już w ciąży?- zapytałam mnie notując coś na karcie
- Tak, poroniłam.-
- Z przyczyn naturalnych?-
- Nie, przez wypadek- czułam się jak na spowiedzi. Zadawała mi tysiące pytań na które starałam się odpowiadać dosyć skrupulatnie. Po wykonaniu podstawowych badań dała mi skierowanie na USG nie mówiąc nic o tym czy moje obawy potwierdziły się.
- Chcesz iść ze mną na USG?- zapytałam wychodząc z gabinetu
- No pewnie- chłopak chwycił moją drżącą dłoń- Nie bój cokolwiek by się nie działo mamy na sobie polegać, tak?- kiwnęłam głową. Przede mną była tylko jedna kobieta więc czas oczekiwania i życia w niepewności wydłużył się o 15 minut. Przez ten czas Harry trzymał moją dłoń i mówił mi, ze wszystko będzie dobrze.
- Proszę Panią Emmę Novak- powiedział mężczyzna i ruchem ręki wskazał mi gabinet.
- Czy Harry też może wejść?- zapytałam
- Ależ oczywiście- posłał mi uśmiech- No to co tam się dzieje?- zapytał a ja dałam mu skierowanie
- USG jamy brzusznej z szczególnym uwzględnieniem macicy. Podejrzewana ciąża.- przeczytał pod nosem- Ok., siadaj, bluzka do góry.
- O co chodzi?- zapytał Harry a ja mu wytłumaczyłam
- Państwo nie stąd?- zapytał mnie i nałożył żel na mój brzuch
- Mieszkałam we Wrocławiu ale teraz przeprowadziłam się do Londynu.- wyjaśniłam a lekarz przyłożył mi sondę do brzucha. Poczułam się dziwnie… Harry ciągle kurczowo trzymał moją dłoń i przyglądał się ekranowi.
- Widzisz tam coś?- zapytał mnie. Kiwnęłam, że nie. Szczerze? Ekran był szary, niewyraźny a łzy w oczach powoli zaczynały dawać o sobie znać.
- I jak Panie Doktorze?- zapytałam
- Wszystko dobrze. Gratuluję Pani, będzie Pani mamą- na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech
- Harry….- z oczu potoczyły się łzy, łzy szczęścia- Będziemy rodzicami- chłopak pocałował moją dłoń.
- Chcecie zdjęcie?- kiwnęłam, że tak. Moje serce było teraz przepełnione radością i tym czymś co zwą szczęściem. Nie było ważne to czy uda nam się być razem, ważne że dziecko które nosiłam pod sercem stało się namacalnym dowodem naszej miłości, stało się czymś co będzie dla mnie najważniejsze.

Wychodząc z budynku Harold ciągle przyglądał się czarno- białemu zdjęciu. Nie było na nim praktycznie nic widać prócz małej plamki otoczonej czarną przestrzenią. Chłopak wydawał się być tak szczęśliwy, że radość można było zbierać z niego łyżką.
- Wiesz, że będziemy musieli powiedzieć chłopakom o tym?- zapytałam
- Wiem Em wiem. Wszystko będzie teraz dobrze ale najpierw mam dla Ciebie niespodziankę- powiedział i schował fotografię do portfela.
- Niespodziankę? A czy dziecko nie jest wystarczającą niespodzianką?- zapytałam
- Ależ owszem, jest ale ten dzień zawsze może być bardziej wyjątkowy- puścił mi oczko i ruszyliśmy w stronę parku.
Wiecie jakie to jest cudowne uczucie być w miejscu, które pamiętało się tylko ze wspomnień i marzeń? Szłam przez ten park, który pamiętał rozkwit mojego pierwszego związku, był to park, który koił moje potłuczone serce, którego drzewa dawały mi schronienie przed słońcem. To miejsce było na tyle ważne dla mnie, że Harry postanowił uczynić to miejsce bardziej wyjątkowym i ważnym dla mnie. Chciał abym to miejsce pamiętała jako ten dzień, który zmieni moje życie.
Szliśmy trzymając się za ręce, śmiejąc się i nie myśląc o tym co będzie ale o tym co teraz jest. Ludzie spoglądali na nas i cieszyli się, że zakochani są wśród nich. Było mi tak dobrze, tak cudownie i tak błogo, że chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Przykre wspomnienia rodziny, Patryka odeszły w niepamięć, teraz liczyła się moja mała rodzina.
Doszliśmy do miejsca które pamiętałam jako zawsze pełne zakochanych par. Rozłożysty dąb dawał schronienie przed ostrymi promieniami słońca. Nieopodal była fontanna, który chłodziła nogi małych dzieciaczków. Jednak nie zatrzymaliśmy się pod owym dębem. Chłopak szczerzył się do mnie a ja nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że on tak dobrze zna ten park?
W końcu doszliśmy na obrzeża parku. Rozległa łąka wydawała się nie mieć końca. Mały staw miał służyć niegdyś rybakom ale chyba wszyscy o tym zapomnieli. Szliśmy do położonej niedaleko nas altany. Serce łomotało mi jeszcze mocniej niż przy badaniu USG. W końcu moim oczom ukazał się stolik nakryty specjalnie dla dwóch osób.
- Harry nie musiałeś.- powiedziałam i pocałowałam jego policzek
- Ależ owszem, musiałem Em- usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy. W przeciągu kliku sekund zjawili się kelnerzy i zaczęli podawać nam przepyszne polskie dania.
Gdzieś w oddali usłyszałam skrzypce i gitarę. Nie wyobrażałam sobie tego dnia lepiej.
- To dlatego nie było Cię cały poranek?- zapytałam tuż przed podaniem deseru.- Harry to, że jestem w ciąży nie oznacza, że muszę tyle jeść- powiedziałam gdy młody kelner postawił przede mną pucharek z lodami- ale nie pogardzę tym przepysznym deserem-
- Jesteś moim skarbem więc muszę dbać o Ciebie. A teraz muszę dbać także o was więc….- uśmiech znikł z jego twarzy a na jego miejsce pojawiła się swego rodzaju obawa.
- Harry?- wytarłam usta serwetka- Stało się coś?-
- Jeszcze się nic takiego Em nie stało. Przejdziemy się?- zapytał mnie podając mi rękę
- Jasne- podałam mu ją i poszliśmy wzdłuż brzegu stawu. On ciągle był zamyślony, jakby szukał czegoś odpowiedniego i nie mógł tego odnaleźć.
- Proszę powiedz coś, kochanie martwię się- powiedziałam głaszcząc jego policzek- Chcesz odejść ode mnie?- zapytałam ledwo wyduszając z siebie te raniące słowa
- Nigdy bym wam tego nie zrobił- powiedział
- więc o co chodzi?- zapytałam ponownie nie rozumiejąc tego wszystkiego
- Długo szukałem odpowiednich słów, wiem, że to za szybko, wiem, że nie tak pewnie sobie wyobrażałaś to wszystko ale… Emmo.- zwrócił się do mnie a ja się wystraszyłam. Nigdy tak do mnie się nie zwracał- Kocham Cię najmocniej na świecie, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i teraz bez naszego dziecka dlatego..- jego dłonie drżały. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niego malutkie pudełeczko. Mimowolnie w moich oczach stanęły mi łzy- Em wyjdziesz za mnie?- zapytał klękając na jedno kolano i otwierając pudełeczko. Brakowało mi tchu. Poczęłam wycierać łzy spływające po moich policzkach. Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy. To była taka szczęśliwa chwila w moim życiu! To było coś czego nie sposób było ogarnąć umysłem.
- Oczywiście Harry- wypowiedziałam a chłopak założył mi na palec piękny pierścionek z niebieskim oczkiem.
- Kocham cię Emmo, kocham Cię teraz i na wieki- powiedział chłopak i złożył pocałunek na moich wciąż drżących ustach.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć moje robaczki!
Jak wam mijają ostatnie dni października? Jak bawicie się w Halloween?? :)
Tak oto rozdzialik mi wyszedł. Mi osobiście bardzo się podoba ale moja siostra stwierdziła, że jestem coraz gorsza i jestem do przewidzenia.. A co wy powiecie na to?
Czy jestem do przewidzenia? Chyba nie aż tak bardzo.
No i jak wam się tu podoba ciąża naszej kochanej Em?? Wyobrażacie sobie te maluszki?? Takie małe Hazziątka:D
Awwwww.... :)
Cudooooo <3
Chcę wam kochane podziękować za każde miłe słówko! Jesteście taaaak bardzo kochana!
Piekę ciasto! Już zaraz je wyjmę:P wiem, że kochacie ten tekst i będę go tak często pisać :)

No i cóż... Jestem dziś nieogarnięta więc przepraszam za błędy... :) Zakręcony ten mój dzień...
A wam jak mija? :)
Mimo iż jutro tak przygnębiający dzień ale ja... Ja mam ciągle uśmiech na twarzy:)
Przesyłam wam dużo pozytywnej energii!!!
Buuuuzi! Magda
P.S Nowy również na drugim blogu;)

piątek, 26 października 2012

Rozdział 93


. - Czekaj. Czy Ty powiedziałaś w POLSCE?- pytam ją nie bardzo wiedząc czy dobrze usłyszałem
- Tak kotku, w Polsce- uśmiech nie schodzi jej z twarzy
- Czyli to miała być Twoja niespodzianka, tak?-
- Tak.
- Ahaaaaa- mówię widząc jak jej uśmiech słabnie. Kocham sposób w jaki się denerwuje.
- I tylko nędzna Ahaaaaa, tak?- jej oczy lśnią od złości. Patrzę na nią dusząc śmiech- Wiesz co Harry? Jesteś naprawdę idiotą. Ja tu staram się zapewnić Ci fajne wakacje a Ty tylko mówisz ahaaaa? Idiota.- dziewczyna patrzy z pogardą na mnie i idzie przed siebie. Śledzę każdy jej krok i jestem zdziwiony. Czy ona nazwała mnie idiotą?

No jak on może? Jakieś nędzne Ahaaaa? Tylko tyle?! To ja wychodzę ze skóry aby go w jakiś sposób uszczęśliwić a ten… szkoda słów. Zmierzam do kantora i wymieniam pieniądze. Kolejnym punktem na mojej mapie lotniska jest sklep z kawą. Kupuję dwa waniliowe latte i idę ponownie do mojego chłopaka.
- Ej no weź, nie obrażaj się. Przecież cieszę się, że jesteśmy tutaj. Em mi wszędzie jest z Tobą dobrze.- chłopak rozbraja mnie swoim uśmiechem.
- Nie wyprowadzaj mnie z równowagi dobrze?- podaję mu kawę.- Nie chcę się z tobą kłócić.- upijamy kilka łyków w milczeniu.
- Na co my czekamy?- pytam
- A na nich.- dziewczyna wskazuje mi palcem miejsce przez które kilkanaście minut temu sami przechodziliśmy. Patrzę i co widzę? Widzę 3 idiotów szczerzących się do nas.

- Jak ja za wami tęskniłam!- mówię przytulając każdego z chłopaków.- Urośliście czy ja zmalałam?- pytam się ich uśmiechając się
- To raczej chyba to drugie- mówi Niall i bierze mnie w swoje ramiona.
- A Zayn? On nie przyleciał?- pytam patrząc na nich. Żaden nie mówi nic.- Rozumiem, miał rację, chłopak dobrze zrobił.-
- No ja bym moja kochana nie przyleciał?- słyszę za sobą. Odwracam się i widzę jego cudowną twarzyczkę.
- Zayn!- rzucam się mu na szyję- Idiota jesteś! Miałeś zostać!- mówię tuląc go do siebie
- Nie mogłem, po prostu nie mogłem no- dostaję buziaka w policzek
- Cieszę się, że jesteście- mówię i biorąc swój bagaż wychodzimy z lotniska.

Napięcie rośnie we mnie z każdą chwilą. Rozpoznaję każdy budynek, wszędzie widzę namacalne wspomnienia. Każdy ale to każdy szczegół przypomina mi o moim dawnym życiu.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmia nam mężczyzna. Słońce zalewa ulicę, jest tak gorąco, że moje serce zaczyna jeszcze mocniej pompować krew. Płacę za taksówkę a chłopcy w tym czasie wyciągają nasze bagaże. Odwracam się i widzę mój dom, ten sam, który był tutaj zawsze. Czerwona cegła połyskuje w blasku słońca, zarośnięty trawnik mówi nam o tym, że dawno tu nikt nie przesiadywał. Szukam kluczy w torebce i jednym płynnym ruchem otwieram furtkę. Przedzieramy się przez mnóstwo zarośli, które łaskoczą moje nogi.
- Witajcie chłopcy w domu.- pcham drzwi wejściowe a moje nozdrza uderza znajomy mi zapach- zapach bezpieczeństwa.

Wewnątrz nie panuje taki bałagan jakiego mogłabym się spodziewać. Chłopcy okazują się być naprawdę wyjątkowo uczynni i pomagają mi sprzątać każdy zakamarek tego mieszkania. Liam poszedł do garażu w poszukiwaniu kosiarki a reszta rozproszyła się po całym domu. Na parterze został ze mną tylko Niall, który okazał się być idealnym partnerem do sprzątania.
- Jak się wam bez nasz żyło?- pytam blondyna, który siłuje się z szafka
- O wiele gorzej niż dotychczas. Uwierz, oni zaraz chcieli wracać do was jak tylko powitała nas ulewa. A wy pozostaliście na wyspie czy też nie?- pyta blondyn a ja opowiadam mu każdy szczegół naszych podróży. Sama nawet nie wiem kiedy udaje nam się doprowadzić do nieskazitelnego porządku cały parter.
- To ja idę pomóc Liam’owi- mówi Niall i jeszcze szybciej ucieka na podwórko.
- Harry?-
- Tak?- woła chłopak z góry
- Chodź na momencik- mówię opadając na fotel.
- Co się dzieje słońce?- pyta mnie siadając tuż obok mnie
- Jako mój kochany chłopak nie możesz mi odmówić.- spogląda na mnie podejrzliwym wzrokiem- Ktoś musi pójść ze mną na zakupy- mówię opierając się głową o jego brzuszek
- No to skoro muszę to pójdę- mówi głaszcząc moją głowę. Uśmiecham się i dostaję buziaka prosto w usta
- Nie chciałbym wam przeszkadzać Em ale….- obok nas stoi Louis- Jeden pokój jest zamknięty i nie możemy tam wejść no i jest jeszcze jedna sprawa… Niall padł z głodu-
- O matko! Harry czemu tak siedzisz jak kołek! Na zakupy pora!!!- mówię i chwytając bruneta za rękę wychodzimy z domu.

- Wiesz, że nie cierpię zakupów z Tobą?- pyta mnie chłopak, który pcha wózek wypełniony do połowy jedzeniem
- Wiesz, że Niall padł z głodu?- mówię wkładając do koszyka 4 bochenki chleba
- To zmienia postać rzeczy- chłopak śle mi uśmiech dzielnie znosząc moje zakupy. W końcu po około półgodzinnej przechadzce trafiamy do kasy.
- Emilka?- słyszę za sobą i odwracam głowę
- Marta!- krzyczę i padam dziewczynie w objęcia- Tak się cieszę, że Cię widzę!- odrywam się od dziewczyny
- Boże jakaś Ty piękna- mówi dziewczyna przyglądając mi się- Kiedy przyjechaliście?-
- Kilka godzin temu. Póki co doprowadzamy dom do porządku- mówię jej pakując zakupy do siatki
- Coś dużo macie tych zakupów, podrzucić was?- pyta mnie
- Z nieba nam spadłaś- puszczam jej oczko i płacę za zakupy- A tak w ogóle to poznajcie się. Harry to Marta, Marta to Harry- podają sobie ręce szczerząc się do siebie.
- Wpadnijcie do nas na kolację- mówi dziewczyna gdy jesteśmy już w aucie
- Kochana jest nasz cała szóstka więc… Raczej to nie możliwe-
- Jak tam sobie chcesz ale ja zapraszam- mówi i odjeżdża spod sklepu
- O co chodzi?- pyta mnie Harry. W ogóle zapomniałam, że zaczęłam używać języka ojczystego a Harry biedaczek nie zrozumiał ani słowa. Pośpiesznie wyjaśniam mu o co chodzi, kim jest Marta i co mówi.
- Ahaaaaa- chłopak udaje że mysli a ja wtuliwszy się w jego ramię spoglądam mu w oczy. – No co?- pyta
- A nic, już nie mogę popatrzeć Ci się w oczka?- pytam i dostaję buziaka w nos
- Śliczna z was para- mówi siostra Patryka i parkuje przed domem
- Dziękuję i dziękuję. Zadzwonię do Ciebie i musimy koniecznie ale to koniecznie się spotkać dobrze?- kobieta kiwa głową i odjeżdża.
- No właśnie Harry… Musisz zrobic kolację- mówię
- Że co?!- wrzeszczy
- Kocham jak się denerwujesz- uśmiecham się i wchodzę do chłodnego domu.

Zapach domowej kuchni roznosi się po całym parterze. Wszystkie okna są pootwierane, drzwi prowadzące na taras również, słyszę chłopców kłócących się jak zwykle o coś nieistotnego. Czuję się tak jakbym w ogóle nie wyjechała do Londyny, jakby zaraz dosłownie za kilka minut mieli przyjść rodzice z pracy i Patryk na kolację. Czuję się szczęśliwa żyjąc w takim przekonaniu. Ale czy to szczęście jest czymś dobrym? Czy nie wywołuje u mnie złudnego poczucia bezpieczeństwa? Wyglądam przez okno i widzę Hazze bez koszulki przycinającego żywopłot. Wszystkie złudzenia odchodzą ode mnie w dal, dociera do mnie to, że rodzice nie wejdą tymi drzwiami, nie powiedzą ,, Cześć Córuś!” Nie zapytają mnie o samopoczucie, nie zrobią nic…
Drżącymi rękoma podnoszę do ust szklankę i upijam kilka łyków. Wyłączam kuchenkę zabieram się za nakrycie stołu. Kładę biały obrus a na niego beżowe podkładki. Na środku na drewienku, które specjalnie przygotował niegdyś tata stawiam garnek. Układam talerze, sztućce oraz szklanki. Stawiam dzbanek z lemoniadą i krzyczę : Kolacja!
Pierwszy jak zwykle jest Niall ale odsyłam go aby umył ręce. Reszta chłopaków robi to samo i w końcu możemy zasiąść do stołu.
- Tylko powiedz nam co to jest, to w garnku bo nie bardzo chyba wiemy…- mówi Louis
- Czy to ważne co to jest? Jest pyszne- mówi Niall z pełną buzią
- To moi kochani jest leczo. Tutaj jest pełno warzyw, mięsa, sos pomidorowy i tyle. Nie bójcie się, nie otrujecie się- puszczam im oczko i czekam aż każdy z nich nałoży sobie porcję odpowiednia dla niego. Po chwili słychać tylko szczęk sztućców i szklanek. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się tutaj tak nieswojo. Jest tu za cicho, za drętwo, za głucho.
- Przepraszam was.- mówię i wstaję od stołu. Zmierzam na górę i otwieram ów zamknięty pokój, o którym mówił Louis, otwieram sypialnie moich rodziców.
Przez grube zasłony wpada tutaj dosyć oszczędna ilość światła. Nie ma już zapachu perfum mamy, nie ma już wiecznie pachnącej lawendą pościeli. Jest za to gruba ilość kurzu i zdjęcia na ścianach przypominające mi, że jednak kiedyś tutaj oni byli, że jednak kiedyś ten dom tętnił życiem.

- Powiedziałam nie skaczcie po tym łóżku. Na miłość Boską Emilia posprzątaj ten bałagan!-
- Zaraz mamo! Chwilka!- krzyczy dziewczyna
- Zaraz to taka duża bakteria, chodź tu!- kobieta krzyczy ile sił w płucach
- No już, już.- rudowłosa dziewczyna zbiera zabawki porozrzucane po całym piętrze.- Może byście chociaż raz posprzątały po sobie co?- pyta lekko poirytowana zachowaniem swoich sióstr
- Po co mamy sprzątać skoro Ty to zrobisz?- pyta jedna z nich
- No właśnie- mówi druga i sięga po kanapkę
- Nie jedz tutaj bo zraz..- mówi ale nie dane jest jej skończyć
- Mamo!!!- rozlega się krzyk i płacz. Rudowłosa chwyta się za głowę i zamyka w swoim pokoju.

Siedzę i spoglądam na trzymane przeze mnie zdjęcie. Wydaje mi się, że zrobiono je kilka dni temu…. 3 lata, dokładnie tyle minęło odkąd trzymana przeze mnie fotografia ujrzała światło dzienne. Odstawiam je ponownie na półkę i otwieram okno. Świeże powietrze pachnące lipą i kwiatami wpada do pokoju. Zamykam oczy i liczę do dziesięciu. Chcę dać upust emocjom ale nie mogę, łzy nie chcą napłynąć mi do tych cholernych oczu. Chyba jednak nie ma tak łatwo.
Otwieram balkonowe drzwi i wynoszę pościel zalegającą na łóżku. Ściągam ciemne i grube zasłony, wycieram kurze i odkurzam podłogę.
Jedyny błąd jaki popełniłam to było to, że otworzyłam szafę. Delikatnie dotykałam materiałów sukni mamy, garnituru taty i mojej sukienki w której byłam na balu z Patrykiem.
Czy to nie za dużo emocji jak na jeden dzień? Czy to nie za dużo przeżyć?
Słońce za oknem powoli znika. Tak bardzo chcę aby ten dzień dobiegł już końca, tak bardzo chcę aby to wszystko się zakończyło. Każdy kolejny dzień będzie bliżej naszego wyjazdu do domu- do Londynu.
- Kochanie co się z Tobą dzieje?- do pokoju wszedł Harry. Lekko przestraszyłam się ale po chwili strach minął, pozostała tylko obawa co do tego czy naprawdę chcę tu zostać…
- Wszystko dobrze- mówię i wtulam się do niego
- Nie, nie powiesz mi, że wszystko jest ok. bo nie jest. Nie tknęłaś kolacji, teraz siedzisz zamknięta w pokoju i oglądasz rzeczy swoich rodziców. To nie jest ani normalne ani w porządku Em.-  czuję zapach jego perfum na tyle silny, na tyle mocny, że emocje same ze mnie uchodzą. Łzy sączą się obficie z oczu a ja śmieje się jak głupia mimo iż wcale nie jest mi do śmiechu.
- Spokojnie… Wszystko będzie dobrze… Ciiii….- chłopak przyciska mnie do siebie i czeka aż się uspokoję. Czuje, że moje ciało zaczyna drżeć, czuję, że za chwilę pierwsza fala złości i rozczarowania odejdzie w niepamięć.
- To wszystko przez ten dom. Wszystkie wspomnienia, wszystko co się wiąże z tym pomieszczeniem wróciło do mnie i odbiło się na mojej psychice bardziej niżbym chciała. Jest mi tak źle, tak źle, że nie wiem co mam robić Harry. Nie umiem tak normalnie funkcjonować nie myślac o tym, że już nigdy nie zobaczę ani mamy ani taty wchodzącego przez te drzwi. Rozumiesz?- pytam a on kiwa głową.
- Może wrócimy do Londynu?-
- Nie… Mimo wszystko nie mogę zrobić tego chłopakom. To tylko jeszcze 6 dni prawda? Jesteśmy o jeden dzień bliżej do wylotu.- mówię i opadam na łóżko ciągnąc za sobą chłopaka.
- Pójdę jutro zapisać się do lekarza i na USG. Jeśli wszystko będzie na tak czyli jednak będę w ciąży powiemy o tym chłopakom dobrze?- Harry całuje moją dłoń.
- Tak kochanie, powiemy im o tym- obejmuje mnie swoim ramieniem i czekamy aż przyjdzie błogi sen.

Cześć moje kochane!
Tak wiem, rozdział krótki i flaczkowaty ale pocieszę was, za niedługo będzie lepiej:P
No i jak tam wam nauka idzie? Mam nadzieję, ze lepiej niż mi:P
No...
I co z tym blogiem miesiąca? Ja tu nastawiłam się na tylu chętnych a tu nikt!
No co? Nudzi was to, prawda??
Musicie się pogodzić z tym faktem, że to oto opowiadanie dobiega końca.
Tak, już wiem jak się zakończy i kiedy także... :)
Komentujcie kochane. Wasze słowa motywują mnie do pracy:)
Kocham, Magda

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 92



 Florencja, Wenecja, Paryż i Rotterdam. Kilka dni zmieniły nasze życie w jedną wielką podróż. Mimo ciągłego przemieszczania się z miejsca na miejsce, z kraju do kraju na naszych opalonych twarzach ciągle gościł uśmiech. Nawet wtedy gdy brakowało nam siły a droga przed nami była długa, nawet wtedy gdy nogi odmawiały posłuszeństwa i brakowało w kieszeni pieniędzy. Ludzie mieszkający na przedmieściach wielkich miast gościli nas z uśmiechem na twarzy. Zarówno ja jak i Harry wzbogaciliśmy się o nowe doświadczenia i smaki. Te kilka dni połączyły nas na nowo, dały mi do zrozumienia, że to tak naprawdę on jest tą osobą na której mogę polegać, na którą mogę liczyć w ciężkich chwilach, to on jest tą osobą, która mnie znosi i toleruje każde moje zachowanie. I nie ważne było to czy go wyklinałam czy wręcz przeciwnie mówiłam jaki to on jest cudowny.. On przy mnie trwał, trwa i ciągle będzie trwał.
Rotterdam. Jedno z najpiękniejszych miast Holandii. Słynie z nowoczesnej formy architektury, tolerancji ludzi zamieszkujących to miasto i łamania wszelkich konwenansów. Obok domów z cegły znajdują się innowacyjne budowle ze szkła i stali. Wbrew pozorom wcale nie wygląda to tak źle, wbrew przeciwnie- to znak rozpoznawczy Rotterdamu.
Zdecydowaliśmy się na nocleg w hotelu. W gruncie rzeczy mieliśmy dosyć tych wszystkich innowacyjnych form życia. Jedyne czego pragnęłam to dobrze zjeść i wziąć gorącą kąpiel.
To już jutro. To już jutro jest ten dzień w którym zobaczymy się z chłopakami w Polsce. Zayn milczy jak pień, nie mówi nic na temat swojego przylotu wraz z resztą. Nie będę mieć mu za złe gdy tego nie zrobi- sama go do tego namawiałam więc… Więc wszystko będzie dobrze.
Harry blokuje łazienkę od godziny. Niby chłopak mówił, że było mu dobrze tak podróżować ale… Ale jakoś w to nie wierzę. Na pewno tęsknił za wygodą i ciepłą wodą. Nie uwierzę, że nie.
Ustalam z Liam’em ostatnie szczegóły naszej jutrzejszej podróży. Skoro oni mają samolot o 12.30 to my pewnie gdzieś tak samo będziemy musieli wylecieć. Zaraz zejdę do recepcji i wszystko załatwię. Jestem najszczęśliwszą osobą na ziemni- toż to już jutro odwiedzę moich rodziców.
- Harry złotko wychodzę na chwilę dobrze?- stoję obok drzwi
- Jasne, ale mi się nie zgub- mówi i uzyskawszy jego zgodę opuszczam pokój. Z okien sączą się ostatnie blaski słońca. Nie wiem jak on ale ja dziś stopuję, zostaję w pokoju i zadowalam się ciepłym i wygodnym łóżkiem.
Na parterze hotelu panuje istny chaos. Z każdej strony napływa cała masa ludzi a ja nie potrafię pojąć dlaczego… Czy ktoś sławny przejeżdża tutaj, czy może jakieś ważne spotkanie? Naprawdę nie mam pojęcia. Staję w kolejce i znudzona czekam aż nadejdzie moja kolej.
- Zapraszam do siebie- mówi jakaś starsza kobieta a ja natychmiast rzucam się w jej stronę.
- Chciałabym prosić o rezerwację dwóch biletów na jutrzejszy lot do Polski-
- Która godzina?-
- Około 13.00-
- Warszawa?-
- Wrocław- mówię z satysfakcją
- Jutro rano bilety będą do odebrania w recepcji. Następny proszę!- spojrzałam na kobietę a ta już zaczęła zajmować się osoba za mną. Co za jaki typ człowieka? A może ja bym coś jeszcze chciała? A może miałam jeszcze jakieś pytanie?!
Macham na nią ręką, szkoda moich nerwów. Zza szyb wejściowych drzwi widzę blask fleszy i piski ludzi. Co tam się dzieje?
Przechodzę kawałek i spoglądam tak aby nie wzbudzić podejrzeń mężczyzn w czarnych uniformach.
- Przepraszam- zaczepiam kobietę w mundurze z napisem STRAŻ.- Czy mogłaby mi Pani wyjaśnić co się tutaj dzieje?-
- Oczywiście. Zjazd celebrytów, tydzień filmowy czy coś w tym stylu. Podobno rozdanie jakiś bardzo ważnych nagród.- dziewczyna wyjaśnia mi a ja kiwam głową. Ciągle spoglądając w okno kieruję się w stronę schodów.
 ,, Patrz pod nogi jak idziesz” Teraz to zdanie zaczyna nabierać całkiem nowego znaczenia. Nagle potykam się o sznurówki własnych butów i wpadam na kogoś z niebywałą siłą. Wszyscy zgromadzeni wokół nas na chwilę zamierają. Nie słyszę nic prócz własnego rechotu.
- Matko nic Panu nie jest?- nagle wokół nas gromadzi się tłum ludzi w czarnych uniformach. Nie wiem co się dzieje. Nikt nie patrzy na to czy jestem żywa czy nie, wszyscy przejmują się jakimś mężczyzną.
- Nie nic mi nie jest… Ale ta dziewczyna…- spoglądam na adresata tych słów- Ta dziewczyna chyba nie miewa się najlepiej- otrzepuje garnitur z wszelkich pyłków i kurzu.
- Przepraszam- wyduszam z siebie i wybucham niepohamowanym śmiechem- I za to też.- podaję mu rękę a on patrzy na mnie dziwnie
- Czy Ty wiesz kim ja jestem?- pyta mnie akcentując słowa KIM JA JESTEM.
- A czy Ty wiesz kim ja jestem?- pytam mówiąc w ten sam sposób co on
- Chyba jedyne co nasuwa mi się patrząc na Ciebie to wariatka-
- Że co proszę?!- wybucham gniewem. PANIE, NIE DENERWUJ PAN BABY W CIĄŻY. Myślę
- A to co słyszysz. Jak śmiesz w ogóle odnosić się do mnie z takim brakiem szacunku…-
- A kim Ty jesteś żebym darzyła Cię szacunkiem?- pytam niemal drżąc ze złości
- Elijah, Elijah Wood-
- Wiedz Elijah, że na szacunek trzeba zasłużyć- uśmiecham się do niego i przeciskając się przez tłum zmierzam do pokoju.

- Gdzieś Ty się podziewała?- pytam mnie Harry od razu na wejściu- Oho….  Co Cię tak zdenerwowało?-
- Nijaki Elijah Wood. Kim on w ogóle jest?!- pytam lekko oburzona przerzucając rzeczy w walizce
- Co?! Elijah Wood?! Dziewczyno skąd Ty go wzięłaś?- pyta lekko podekscytowany a zarazem przerażony chłopak
- Przewróciłam go a on nazwał mnie wariatką, na dole w hotelu- powiedziałam- Kim on jest?-
- To najbardziej znany aktor świata! Jak mogłaś Em?-
- co jak mogłam?! Jak on mógł nazwać mnie wariatką nawet mnie nie znając?!- chwytam ubrania i zamykam się w łazience.
- Kobiety i ich humoru…- słyszę westchnienie lokowatego
- Jeszcze słowo!- wrzasnęłam i odkręciłam wodę, która zaczęła wypełniać powoli wannę.
Nareszcie… Tak długo czekałam na tę chwilę aby móc zanurzyć się w tej ciepłej cieczy i dać mojemu ciału oczekiwany i pożądany od kilku dni relaks. Zdołałam wypatrzeć kilka bąbli na nogach które zostaną na długi czas jako pamiątka tysiąca kilometrów zrobionych na nogach. Opalenizna zmieniła całkowicie moje oblicze, włosy rozjaśniły się a malutki brązowe kropeczki ( piegi) uwydatniły się szczególnie w okolicach nosa. Wyglądałam jak kilkanaście lat temu gdy każdy dzień lata spędzałam na dworze bawiąc się i dokazując. Mój waniliowy płyn. Jakby było mi go mało, wlałam pół butelki do wody i teraz napawam się cudownym zapachem. To jest jak aromaterapia. Z człowieka od razu uchodzi cała złość i zły humor. Negatywne nastawienie do świata odeszło w niepamięć, mojej głowy nie zajmował już Elijah i jego lekceważący ton. Moją głowę zaprzątały jutrzejsze wydarzenia. To miał być tak cudowny dzień, tak cudowny tydzień, że nic nie było mi w stanie tego wyperswadować z głowy.
Pozostaje tylko kwestia tego jak wciągnąć Harry’ego na pokład samolotu ale to… To nie wydaje się być taki duży problem w porównaniu z ostatnimi.
Godzina w łazience to za mało. Harry przeszło od 20 minut jęczy abym wychodziła bo jest głodny.  Próbuję usiłuję ale wanna ma zbyt dużą grawitacje i każdy mój ruch skazany jest na niepowodzenie.
Mija 1,5 godziny i w końcu lituję się nad tym moim głodomorem i wychodzę.
- No w końcu. Chcesz abym umarł z głodu?- pyta się mnie
- 10 minut max- i znikam z powrotem w łazience. Szybki i delikatny makijaż dodaje mi otuchy. Ubieram sukienkę, spryskuję ciało perfumami i z uśmiechem na twarzy wychodzę z pokoju.
- Taa daa…..- mówię ale chłopaka nie ma. Rozglądam się i nic. W oczy rzuca mi się kartka. No tak : Idę na dół, będę czekał przy recepcji.
Czy ja aż tak długo siedziałam w tej łazience? Chyba nie… No ale jakby nie patrzeć to skoro chce mieć ładną dziewczynę to cóż.. Musi czekać.
Ostatni raz spoglądam w lustro i wychodzę z pokoju.

- (...) No i wyobraź sobie wszystko poszło na marne. Cały bankiet trafił szlag- słyszę śmiech Harry’ego
- O miśku jesteś!- chłopak chwyta mnie za rękę- To jest..
- Elijah- mówię patrząc na towarzysza mojego chłopaka-
- Skąd Ty go…- Harry dziwnie patrzy na mnie
- Mówiłam przecież, że miałam z nim niemałe starcie- poprawiam ręką włosy
- Wiesz chyba muszę Cię przeprosić. Myślałem, że jesteś jakąś nachalną fanką… Przepraszam- wyciąga rękę w moją stronę
- Nic się nie stało- uśmiecham się- Emma jestem-
- Elijah- uścisk dłoni zaczyna naszą znajomość na nowo- To co mogę się dosiąść?- pyta
- Pewnie, że tak. Prawda Harry?- spoglądam no loczka a ten tylko kiwa głową. Jest zafascynowany tym chłopakiem, każde jego słowo jest dla niego jak dla chrześcijanina Pismo Święte, pochłania go całym sobą.
Kolacja przebiega w niezwykle miłej atmosferze, każde z nas ma bardzo dobry humor, Harry zgodził się na lampkę wina a ja jak to ja.. Zadowalam się sokiem. Jedzenie? Rewelacja.
Nasz nowy znajomy lekko zasmucił się na wiadomość o naszym jutrzejszym wyjeździe do ,, Londynu”. Obiecał nam, że jak tylko znajdzie chwilę czasu to odwiedzi nas i z miłą chęcią pozna resztę składu 1D. Gdy Harry to usłyszał o mało co nie wyszedł z własnej skóry. W oczach tańczyła mu niebywała radość! I, że taka jedna niepozorna osoba może tak zmienić nasze życie…
Taką niepozorną osobą dla większość dziewcząt na świecie był mój Harry. Oczywiście, że byłam zazdrosna o każdą dziewczynę, która całowała jego policzek, o każdą, która przytulała o lub dotykała.. ale ta zazdrość była w granicach rozsądku i była zdrowa.
Wiedziałam, ze może być tak, że spotka jakąś inną dziewczynę i będzie chciał stworzyć z nią coś nowego.. Wiedziałam to i nie wykluczałam tego ale póki co to on był ze mną i to mnie kochał.
Około 22.00 pożegnałam się z męską częścią naszej kolacji i udałam się do naszego pokoju. Harry robił maślane oczy i tysiące razy upewniał się czym nie mam mu tego za złe, że posiedzi jeszcze chwilę z Elijah’ą.

Opadłam na łóżko pozbawiona wszelkich sił. Zdjęłam sukienkę, zmyłam makijaż i wskoczyła  pod kołdrę. Włączyłam telewizor i wsłuchiwałam się w słowa. Śmierć, głód, cierpienie.. To wszystko się powtarzało. Z każdą chwilą wydawało się mi, że na tym świecie nie istnieje nic innego jak zło i to w najczystszej postaci.
Wiem, że problem głodu na Ziemi jest poważny ale są też pozytywne rzeczy na całej kuli ziemskiej. Nie to, że nie jestem wrażliwa ale gdy człowiek ma tak dobry humor jak ja dzisiaj to… To po prostu chce aby świat był przychylny dla mnie, aby wszyscy cieszyli się gdy ja się cieszę i płakali gdy ja płaczę…
Wyłączam telewizor i przyciemniam światła, próbuję skupić się na śnie ale nie wychodzi mi to. Czuję się zmęczona i być może z tego zmęczenia nie jestem w stanie zasnąć.
W pewnym momencie dzwoni mój telefon: James. Jeszcze jego tu brakowało. Odkładam telefon na swoje miejsce i czekam aż przestanie grać. Ponownie zamykam oczy i nagle trzask! Harry mocno trzasnął drzwiami i zaczął się śmiać. Czy on jest pijany?!
- Harry?- pytam, po chwili do pomieszczenia wchodzi chłopak pozbawiony koszulki, w samej bieliźnie.
- Mam nadzieję, ze nie obudziłem Cie- mówi cicho i kładzie się obok mnie
- Nie, nie mogłam zasnąć. Piłeś?- zapytałam nie mogąc wyczuć alkoholu
- Tylko wtedy lampkę wina. Co prawda Elijah’a namawiał mnie na kilka kieliszków wódki ale nie… Nie mogę zostawić Ciebie.. Nie mogę zostawić was.- jego ręka dotyka mojego brzucha. Przechodzi mnie znajomy dreszcz.
- Harry…- zaczynam a chłopak patrzy na mnie spod loków, które opadły mu na oczy. Odgarniam je dłonią a on uśmiecha się do mnie sprawiając tym samym, ze na jego twarzy pojawiają się dołeczki.- a co jeśli nie jestem w ciąży? A co jeśli tylko nakręcamy się tak na to wszystko?- zapytałam nie umiejąc wyobrazić sobie tego wszystkiego
- Cokolwiek by się nie działo, czy nosisz tam maleństwo czy nie ja będę Cię kochał. W końcu przyjdzie taki moment w którym będziemy chcieli mieć dziecko i wtedy będziemy je mieć. Będziemy idealnym małżeństwem i przykładnymi rodzicami.. Zobaczysz. Wszystko się uda.- całuje moją dłoń a ja.. jedyne na co mnie teraz stać to wtulenie się w jego pierś z poczuciem, ze trafiłam na tego jedynego.
- Em… Ale gdy to okaże się prawdą, gdy będziemy w ciąży to znaczy Ty będziesz.. Czy my wtedy… Czy my się pobierzemy?- pyta niepewnie chłopak
- Chciałabym tego Harry, chciałabym tego.- mówię- Ale boję się tego, że Twoi rodzice, że oni..-
- Ciii… Nie bój się o nic. Pokochają Cię jak własną córkę- mówi i całuje mój policzek. Usypiam wtulona w jego nagi tors.

Godzina do wylotu. Siedzimy w taksówce i jedziemy na lotnisko. W końcu nasz Londyn, w końcu nasz ukochany i zapłakany Londyn. Co jak co ale trochę tęsknię za deszczem i tymi popołudniami, które spędzaliśmy całą grupą w naszym domu. Jeszcze tydzień wakacji a zapomniałbym jak wygląda moja ulica. Co z Elijah’ą? Wymieniliśmy się numerami i obiecał nas odwiedzić, chociażby jeszcze w te wakacje.
Wczoraj wieczorem gdy Em zasnęła zacząłem zastanawiać się nad tym jak powiedzieć rodziców o ciąży i o chęci poślubienia jej. Wiedziałem, że z Robinem nie będzie problemu, za to mama… Ona może stawiać jakieś opory i mieć co przeciwko mojemu wiecznemu szczęściu. Sądząc po tym jak ostatnio ja traktowała różnie może być ale.. Ale co oni tak naprawdę mają do gadania kiedy ja jestem pełnoletni? Nic, no właśnie. Poślubię ją czy to im się podoba czy nie.
Emma siedzi i jak zwykle coś notuje, muszę kiedyś zabrać jej ten notes… Jestem ciekaw co tam bazgrze.
Przed nami wyrasta budynek lotniska. Stoimy w korku tylko po to by za chwilę w biegu wysiadać i gnać na samolot. Podobno Em zarezerwowała bilety więc nie musiałem się tym zajmować, szczerze tego nie lubiłem. Jednak dobrze, ze mam taką małą Em…

Samolot wystartował. Przed wejściem na pokład dostałam wiadomość, ze chłopcy już wylatują.
Lecę do Polski, lecę do domu… Jakoś do mnie to nie dociera, jakoś mnie to nie przekonuje.
Wznosimy się coraz wyżej. Harry rozkłada się wygodnie w fotelu i patrzy się na mnie.
- No co?- pytam
- Czego Ty się tak szczerzysz?- pyta mnie ciagle patrząc na moja twarz
- No bo lecimy do domu! Tak się stęskniłam- klaszczę w dłonie i zaczynam się śmiać.
- całe życie z wariatami…- kręci głową Loczek
- Źle Ci?- daję mu całusa w nos. LECĘ DO DOMU!!!! LECĘ DO POLSKI!!! Radość sięga zenitu. To tylko niecałe 2 godziny, to niecałe 120 minut i niecałe 7200 sekund. To tylko 874 km.
Mój Wrocławiu… Nadchodzę!
Rozkładam się wygodni w fotelu, zakładam na uszy słuchawki i zaczynam pisać.
Ostatni punkt naszej wakacyjnej podróży- Wrocław- POLSKA. Tak, piękny kraj z dosyć brutalną przeszłością. Nie mogę się już doczekać gdy stanę na ,, mojej” ziemi i będę w stanie powiedzieć : Jestem w domu. Niewątpliwe było to, że Londyn jest TERAZ moim domem ale Wrocław… To miasto mnie wychowało, to tu spędziłam większość mojego marnego życia.
Harry jest nieświadomy tego co się dzieje. Ciągle jest przekonany, że lecimy do LONDYNU. Czeka go mała rewolucja gdy dowie się co ta jego Emma nie wymyśliła. Zobaczę się z chłopakami! Matko jak ja za nimi tęsknię!
Wczoraj będąc jeszcze w Rotterdamie spotkaliśmy Elijah’ę Wood’a. Harry był wniebowzięty.
Rozmawialiśmy o naszej przyszłości.. Postanowiliśmy się pobrać gdy moja ciąża będzie już czymś pewnym.
Emma Styles… Jak to brzmi? Czy ma to jakikolwiek wydźwięk? Tak, to brzmi jak największe w świecie szczęście.

15 minut do lądowania… Czuję się taka szczęśliwa, z każdą chwilą coraz bardziej się niecierpliwie, coraz bardziej się kręcę. Oczywiście nie uchodzi to uwadze naszego Harolda- cały czas mi się przygląda i nic nie mówi. Niechcący obudziłam go- dostał ode mnie ręką po głowie gdy usiłowałam związać włosy w kucyka.
- Ty coś kombinujesz…- stwierdza chłopak 10 minut przed lądowaniem
- Ja?? Nie… Skąd te podejrzenia?- pytam szczerząc się do niego
- Raz jesteś za wesoła, dwa jesteś niecierpliwa, trzy uśmiech nie schodzi Ci z twarzy, cztery..-
- Oj dobra, dobra przestań wyliczać. Tak, mam dla Ciebie niespodziankę i już- mówię i chwytam go za dłoń
- Dla mnie? A co?- raptownie zmienia swoje nastawienie do świata
- Zobaczysz za całe 7 minut- całuje go w policzek i odliczam minuty do lądowania.

- Proszę zapiąć pasy, lądujemy- słyszę z głośników i omal nie wyjdę z siebie. Czuję zmieniające się ciśnienie, widzę płytę lotniska i słońce ją zalewające, widzę mój Wrocław, widzę go i czuję!!!
- Dziękujemy za wybranie…- nie ważne co ta kobieta mówi. Chwytam mojego chłopaka i pierwsza kieruje się do wyjścia.
Słyszę pierwsze słowa w ojczystym języku, Harry nic nie podejrzewa a ja… Ja omal nie zemdleję. Zaciągam się polskim powietrzem, nie ma ani jednej chmury na niebie. To mój kraj, to moja Polska.
Serce bije mi jak szalone… Nagle nie wiedząc co mam ze sobą zrobić odwracam się do chłopaka i mocno go przytulam.
- Tak bardzo cieszę się, że mam Ciebie- szepce mu do ucha..
- Em… Em…- chłopak odrywa mnie od siebie- Em czy to nie Zayn?- pyta mnie i wskazuje ręką w stronę chłopaka bardzo podobnego do naszego przyjaciela..
- Nie… To niemożliwe- mówię wiedząc iż Zayn prawdopodobnie nie przyleciał. Zresztą do ich przylotu pozostało całe 15 minut!
Chwytamy nasze walizki i siadamy na jednych z wolnych krzeseł.
- Na co czekamy?- pyta mnie chłopak
- Harry…- odwracam się do niego twarzą. Muszę mu to teraz powiedzieć, muszę!- Witam Cię w Polsce.- szczerze się jak głupia i z niecierpliwością czekam na jego reakcję.

Hey My Girls!
Panie... chyba wyszłam z wprawy z tym pisaniem ale to już pozostawiam wam do oceny :P
Jak wam moje kochane minął weeknd? Mi w gruncie nie najgorzej tylko za dużo nauki...
No ale tak to już jest jak chce się sobie zrobić dłuższą przerwę od szkoły :)
Jak wam się podoba?? No i jak sądzicie? Jak Harry zareaguje na niespodziankę Emmy??
Powiem wam, że mam napływ weny i piszę jak szalona! Serio!!
Jesteście kochane! Głupia byłam, że was zostawiłam ale... To było dawno a my tu historii nie mamy :P
Madzia upiekła ciasto!
Podobno się stęskniłyście za tym zwrotem... :)
Obiecuję wam, że w najbliższym czasie postaram się nadrobić wszystkie blogi! Nazbierało się tego ale cóż.. Muszę przeczytać i skomentować no :P
Wczoraj zrobiłam sobie małe karaoke i wyłam ze 3 godziny na cały dom :D Śmiechu było ale liczy się zabawa, prawda??
Miłego tygodnia myszki! Dużo siły i pozytywnej energii!
Zapraszam również tu na nowy rozdział ;)
Pozdrawiam, Magda


sobota, 20 października 2012


Cześć wam!
Długo myślałam czy napisać czy też nie ale w końcu to mój blog więc chyba mam prawa ciągle do niego?
Dziwnie jest wejść tutaj i zobaczyć rozdziały nie swojego autorstwa, zobaczyć jak statystki spadły no i tak mało komentarzy. Za niewielką pomocą życzliwych mi ludzi jestem tutaj teraz...

Zatem... Chcę was bardzo ale to bardzo mocno przeprosić. Wiem, że nie spodziewałyście się tak raptownych zmian na tym blogu ale chyba nie mogłam inaczej postąpić. Co sie ze mną działo? Za dużo pisania a i to mogłoby spotkać się z różnymi reakcjami z waszej strony. Chyba najważniejsze, że wróciłam i będę znów pisać, prawda?
Dziękuję wam za te miłe, przepełnione radością i pozytywną energią słowa. Wiszą sobie na ścianie i przez ten okres gdy mnie nie było, zawsze na nie spoglądałam ilekroć za wami zatęskniłam.
Jesteście cudowne, niepowtarzalne i tak mi oddane? Nie wiem jak to nazwać ale czuje się to coś w sercu jak się te wasze słówka czyta :)

Zakładając tego blog całe 7 miesięcy temu nie sądziłam, ze poznam tutaj takich ludzi, nie sądziłam, że niektórzy staną się tak bliscy mojemu sercu! To chyba tak na prawdę wy dajecie mi tę siłę do przetrwania.
Wiem, że źle zrobiłam, wiem, że nie odchodzi się bez pożegnania ale zrozumcie mnie lub chociaż się postarajcie.
Nie chce stracić czytelniczek, nie chcę stracić was! Wiem, że ponosi się konsekwencje swoich wyborów i taką konsekwencją może być wasze odejście ale... Ale gdzieś tam, wewnątrz mojego i tak już zdruzgotanego serduszka kryje się maleńka iskierka, ze zostaniecie, że dalej będziecie tworzyć ze mną tego bloga, że przed nami będzie kolejny miesiąc przygód Em&Hazzy:)
Co wy na to???
Chcę dalej tworzyć tego bloga, chcę dalej abyście to wy wspierały mnie, motywowały i wypominały błędy niezgodne z treścią rozdziałów. Nikt inny tylko wy.
Kochane moje... To wy stworzyłyście historię Emmy i Harry'ego, to brnęłyście poprzez najróżniejsze intrygi i scenki.... To właśnie dla was wróciłam.

Ściskam i całuje, Magda

środa, 17 października 2012

Rozdział 91


No i gdzie ona jest? Na zegarze już po 19. a jej jak nie było, tak nie ma. Zaczynałem się o nią martwić. Rozmowa z Gemmą nie przyniosła tego co oczekiwałem można powiedzieć, że rozczarowała mnie. Od siostry oczekiwałem pomocy i wsparcia a ona po prostu zjechała mnie od góry do dołu i powiedziała, że mam za swoje. Mam za swoje? Nie wiedziałem, że dzisiejszy dzień okaże się aż tak drastyczny.
W pewnym momencie usłyszałem ciche trzaśnięcie drzwi. Mimo iż leżałem tyłem do wejścia wiedziałem, że ona stoi niedaleko łóżka. Zapach jej perfum unosił się w pokoju… 
Dziewczyna cicho westchnęła i opuściła pomieszczenie. Wiedziałem, że muszę ją przeprosić ale przychodziło mi to z wielkim trudem. W końcu każdemu jest trudno przyznać się do błędu.. 
Podniosłem się i przetarłem zmęczone oczy. Za oknem panował piękny widok, słońce chowało się w morzu. Od razu przypomniały mi się w których razem z Emmą byliśmy szczęśliwi, byliśmy tacy beztroscy… Miałem nadzieję, że to wszystko okaże się złym snem z którego ona zaraz mnie wybudzi, ujmie mnie w swoje ramiona i uspokoi. Czekałem na ten moment ale nic takiego nie nastało. W żołądku zaczął budzić się potwór. No tak… Ostatni raz jedliśmy o 8.30….
Wstając, rozglądałem się za dziewczyną. Udało mi się dojrzeć ją w naszej garderobie. Siedziała i układała ubrania w walizce. Każdą moją koszulę podnosiła i przytykała do nosa. Chociaż na moment pojawiał się uśmiech na jej twarzy. Oparłem się o futrynę i patrzyłem. To przecież moja kochana Em. Nic w niej się zmieniło no może z wyjątkiem wyrazu twarzy ale to ciągle była ona, to ciągle była kobieta mojego życia…
- Myślałam, że śpisz. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam.- powiedziała przerywając ciszę. Mówiąc nie spoglądała na mnie….
- Nie, nie spałem. Martwiłem się o Ciebie…- dziwne czułem się rozmawiając z kimś zimnym jak lód
- Czyżby?- spojrzała mi w oczy. Jakie ona miała oczy…. Całe zaczerwienione i zapuchnięte.
- Mimo wszystko jesteś moją dziewczyną- podszedłem do niej i chwyciłem jej dłoń. Odtrąciła ją.
- Jestem ciekawa jak długo jeszcze- mówiąc to jej głos drżał
- Wątpisz w moje uczucie do Ciebie?- zapytałem nie widząc czy przesłyszałem się czy też coś innego…
Dziewczyna westchnęła cicho. Widać było, że wszystko ją męczy. Wyglądała na przemęczoną.
- Nie wątpię ale Harry… Spójrz na to wszystko z całkowicie innej strony. Jak teraz będzie wyglądało nasze życie? Jak teraz będzie wyglądało Twoje życie?- była bliska załamania- Nie chcę narażać Ciebie ani żadnego z chłopaków na nieprzyjemności, ze strony mediów-
- O czym Ty mówisz?- chwyciłem jej barki. Cała drżała
- Harry ja postanowiłam wrócić do Polski- spojrzała na mnie- Na stałe- Mój umysł nie był w stanie pomieścić tylu informacji. Do Polski? Na stałe?! O czym ona do jasnej cholery mówi?!
- Nie, nie pozwolę Ci na to-
- Ja już podjęłam decyzję. Wyjeżdżam. Powiesz innym, że rozstaliśmy się w miłej atmosferze. Będę was odwiedzać w Londynie ale… Ale Harry…- skubała róg mojej koszuli.
- Twoje miejsce jest przy mnie! Rozumiesz to?! Przypomnij sobie co niedawno mówiłaś- dziewczyna spojrzała na mnie nie wiedząc o co chodzi- Mówiłaś, że mnie nie zostawisz, mówiłaś że nie zrobisz tego bo za bardzo mnie kochasz, bo za bardzo mnie szanujesz. Em nie możesz się tak szybko poddawać. Wiem, ze dziecko to duża odpowiedzialność ale uwierz mi poradzimy sobie. Przecież wiem, że mnie kochasz i nie dałabyś sobie rady beze mnie…. Em…- ująłem ja w ramiona a ona rozpłakała. Mocno mnie przytuliła- Em skarbie damy radę rozumiesz?- warga zaczęła mi drgać- Bez względu na wszystko nie poddamy się jasne?- nie mogłem zapanować nad głosem, drżał z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej.- będzie dobrze. Jutro zaczniemy nowy dział, opuścimy to miejsce i będziemy zwiedzać Europę zgodnie z tym co zaplanowałaś. Póki co mamy wakacje więc nie myślimy o tym wszystkim. Wrócimy do Londynu, pójdziemy do lekarza i wtedy będziemy się martwić- pocałowałem jej czoło i zrozumiałem, że cały mój świat, całe moje szczęście zamknięte jest w moich rękach.

- Kochanie…- szturchałem dziewczynę- Kochanie…- głaskałem jej twarz. Ona spała niczym zabita. Uśmiechnąłem się do siebie i stwierdziłem, że nie będę jej jeszcze budził. Delikatnie zsunąłem się z łóżka i zacząłem pakować resztę naszych rzeczy. Nie było tego dużo ale też nie było tego mało. W gruncie rzeczy sam Zayn miał od nas więcej ubrań ale to tylko taki mały szczegół.
Po około półgodzinnym dopakowywaniu naszych rzeczy Emma nadal spała. Postanowiłem pójść po śniadanie dla nas i przy okazji załatwić nam samolot do Madrytu. Dlaczego Madryt? Jeszcze tam nie byłem a podobno było to bardzo ładne miasto.
Dzień był chłodny. Znad morza wiał silny wiatr, który zdołał wywołać niezłe zamieszanie na mojej głowie.  Wchodząc do gmachu hotelu miałem pełno piachu we włosach, wyglądałem zapewne jak żywa mumia.
- O mój Boże! To naprawdę Ty!- jakaś dziewczyna rzuciła się na mnie a ja nie wiedziałem o co chodzi. Ja to ja, nikt inny- Emma mówiła, że tu jesteście….  Ale mam szczęście, że was jeszcze spotkałam. Mogę prosić o zdjęcie?- zapytała mnie robić maślane oczęta
- Jasne- odpowiedziałem nie chcąc robić przykrości jednej z moich fanek. Uśmiechnąłem się ładnie i 3 sekundy i po krzyku.
- Mogę w czymś pomóc Panie Styles?- zapytała mnie kobieta zmieniając się nagle w pełną gracji recepcjonistkę
- W rzeczy samej…- zamówiłem śniadanie, poprosiłem o kupienie biletów na moje nazwisko po czym udałem się z powrotem do naszej kwatery.

Około godziny 15. przyszedł mężczyzna, który zabrał nasze walizki. Nareszcie skończył się ten horror, nareszcie mogę opuścić to miejsce, które kojarzyć mi się będzie ze smutkiem i bólem.
- Nasz pierwszy punkt podróży?- zapytałam chłopaka gdy siedzieliśmy już w taksówce i machaliśmy znajomej nam recepcjonistce.
- Madryt- uśmiechnęłam się i wyjąwszy czarny zeszyt zapisałam:
To dziś rozpoczyna się nasza podróż po Europie. Punkt pierwszy: Madryt!
- No co?- spojrzałam na chłopaka, który dziwnie na mnie spoglądał- A jak zechce zostać sławną pisarką? Potrzebuje mieć wszystko czarno na białym- Harry tylko pokiwał głową i po raz ostatni spoglądał na biało- niebieskie zabudowania.

- O której tam będziemy?- zapytałam już na pokładzie samolotu
- Dokładnie o…. 20.00- powiedział chłopak
Przed nami 3 godziny lotu. Czy można wyobrazić sobie większe szczęście? Siedzę obok mężczyzny mojego życia, pod sercem noszę jego dziecko a w sercu czuję ciągle to samo tylko ze zdwojoną siłą? Czy to jest definicja szczęścia? Tak, to moja osobista definicja szczęścia.
Bo szczęśliwy jest ten, kto zaznał miłości….

Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Wskazówki jakby na złość przesuwały się coraz wolniej. Harry smacznie spał a ja ze słuchawkami na uszach próbowałam skupić się na wydarzeniach ostatnich dni. Sama świadomość tego, ze wkrótce będę matką nie dawała mi spokoju a perspektywa przekazania tej wiadomości rodzicom Harry’ego wydawała się okrutniejsza niż polityka samego Hitlera.
,, Mamo, tato będziecie dziadkami” Już sobie wyobrażam ich reakcję na te słowa. Prędzej wyrwą mi dziecko z macicy niż pozwolą na to abym donosiła je do końca. Może i Robin się ucieszy ale co do Ann miałam poważne wątpliwości.
Zegar leniwie wybił godzinę 18. Minęła dopiero godzina a ja już miałam ochotę wysiąść z tego samolotu i zrobić coś, cokolwiek z sobą byleby tylko odepchnąć od siebie precz te ponure myśli.
Co jak co ale nie zrezygnuje ze szkoły. Może i ludzie będą na mnie patrzeć spod byka ale ja nie dam odciąć się od nauki, od całego świata. Co takie małe żyjątko jest winne? Stało się to się stało. Urodzę dziecko i tyle. Nie oddam go, nie zabiję. Będę go kochać całym sercem i bez względu na to czy Harry nadal będzie ze mną czy nie wychowam je na porządnego człowieka.
Powieki zaczynały stawać się coraz cięższe. W końcu przyszedł wyczekiwany przeze mnie sen.

Czuję jego usta na policzku, czuję jego delikatny zarost i dłoń na mojej dłoni. Mimowolnie uśmiecham się do siebie. Uwielbiałam takie pobudki.
- Tak, tak. Już zapinam pasy- mówię i nawet nie otwierając oczy zapinam ów pas.
- Moja kochana- dostaję kolejnego buziaka i kurczowo ściskam jego dłoń. To chyba taki odruch u mnie, nawet nie muszę widzieć kiedy samolot ląduje…. Po prostu wiem kiedy się bać i już.
- Witamy Państw w Madrycie. Na dworze jest 27 stopni. Mamy nadzieję, ze lot był udany, do widzenia- słyszę z głośników i otwieram oczy. Za oknami jest jasno a na zegarze 20. Dziwny ten świat….

- Pani Novak?- mężczyzna podszedł do mnie z kartką w ręce
- Tak.- odparłam zdziwiona. Podał mi kluczyki i wskazał na czarne Audi. A! To o to chodzi!
- We Wrocławiu Pani go odstawi. Tam wszystko jest napisane- powiedział po polsku a Harry stał ze skołowana miną. Szybko pożegnaliśmy się i zaczęłam kierować się do auta.
- Ale, ze co?- zapytał mnie chłopak najwyraźniej nie rozumiejąc tego wszystkiego
- Och to nic takiego. Po prostu Emma myśli o wszystkim. A tymczasem- rzuciłam mu kluczyki, gdy włożył nasze walizki do auta- Jedź przed siebie.- Uśmiech przyozdobił jego twarz.
Jechaliśmy zakorkowanymi ulicami i podziwialiśmy każdy kąt tego jakże niesamowitego miasta. Wszędzie dookoła nas unosił się zapach smażonych pomidorów oraz czosnku.
Ludzie tutaj byli niezwykle pogodni, ich roześmiane twarze rzucały się w mi w oczy, były takie niesamowite. Podobno Hiszpanie to urodzeni optymiści także… Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Hiszpania przywitała nas niezwykle przyjemnie. Na zewnątrz jest całe 27 stopni. Ludzie są roześmiani od uch do ucha… Wokół nas zapach pomidorów oraz czosnku. Mam ochotę na czekoladę.
- Gdzie mam jechać?- zapytał się mnie chłopak
- A czy ja wiem? Może zatrzymaj się przy tamtej restauracji?- zapytałam na co on skinął głową.  Budynek należał do tych starszych, z pewną tradycją i specjalizacją. W środku nie było zbyt dużo osób ale atmosfera była niesamowita. Wiszące u stropu maleńkie światełka, plakaty z lat 80. wiszące na ścianach i te skrzynki z winami.. Coś niesamowitego.
- Witamy! Witamy naszych gości!- starsza kobieta podbiegła do nas i posadziła nas w fotelach. Byłam zdziwiona jej otwartością i radością na nasz widok. Była jak najbardziej jedną z tych pozytywnych hiszpanek.
- Przepraszam Panią czy wie Pani może gdzie możemy znaleźć jakiś nocleg? Nie hotel tylko pensjonat lub coś takiego..- zapytał Harry a ona klasnęła w dłonie. Powiedziała coś po hiszpańsku na co chłopak, który stał za barem wycofał się na zaplecze
- My mamy pensjonat! Przytulny, cena przystępna…- wyliczała. Uśmiechnęłam się do chłopaka i ujęłam jego dłoń- Małżeństwo?- zapytała
- Nie, nie… Zakochani…- powiedziałam. Dostaliśmy karty dań. Poprosiłam o pomidory z mozzarellą, bazylią i oliwą. Harry wziął jagnięcinę i coś do tego. Proponowano nam wino ale ja odmówiłam ze względu na swój stan.
W tle grała hiszpańska muzyka, która powodowała, że wszystkie troski i smutki odchodziły daleko, daleko w tył. Chowały się w blasku pozytywnej energii, którą dawało mi to miasto.
Po zjedzonej kolacji i zaniesieniu naszych rzeczy do pokoju ( zdecydowaliśmy się zostać) wyruszyliśmy na spacer po owym mieście. Postanowiliśmy w każdym odwiedzonym przez nas miast kupić coś charakterystycznego. I tak pamiątką z Madrytu stała się butelka czerwonego wina.
- Harry spójrz tylko- zachodzące słońce odbijało swoje promienie od budynku tworząc na chodniku mozaikę kolorów.
- Piękne- powiedział chłopak i pocałował mój policzek.
- To dokąd jutro się udamy?- zapytałam gdy mijaliśmy bramę parku
- Pomyślmy… Może Rzym?- zapytał chłopak
- Rzym? Trochę daleko… Będziemy musieli strasznie długo jechać-
- To co to za problem pozbyć się auta? Zaraz wszystko załatwię tylko daj mi ten numer- podałam go chłopakowi i po 20 minut ostrej dyskusji Harry oznajmił, że wszystko załatwił.
- A może pojutrze? Dzisiaj i tak nic nie uda nam się zobaczyć…- zrobiłam maślane oczka a on złapał mnie na ręce i mówiąc jaki to ze mnie niezdecydowany potwór zmieszaliśmy się z tłumem.

Kolejne dni mijały nam błogo. Każdy z nich był inny od poprzedniego, był lepszy.
Polecieliśmy do Rzymu i  również postanowiliśmy zostać tam kolejne 2 dni. Pamiątką z naszej ukochanej Italii stały się bluzki I Love Roma.
Nie obyło się bez obejrzenia Koloseum i Placu Św. Piotra w Watykanie.
Zajadaliśmy się prawdziwą włoską pizzą i cóż… Niall może jedynie żałować tego, że nie ma go z nami. A lasagne? Niebo w gębie!
Gdy pierwszy dzień naszej męczącej podróży po Rzymie dobiegał końca zaczynaliśmy zastanawiać się nad noclegiem. Nie chcieliśmy hotelu, chcieliśmy przeżyć coś niesamowitego, jakąś przygodę.
- No to może zostaniemy autostopowiczami?- zapytał chłopak wykonując zwariowany taniec brwi
- Harry…-
- No co? Chciałaś przygodę? No to zacznijmy ją tworzyć!- chłopak wystawił rękę i w charakterystyczny sposób zaczął machać ręką. Po 20 minutach znudzona i zmęczona tym wszystkim zaczęłam pisać:
Akcja Zatrzymaj Auto Ruszyła.
Rzym to istna bajka. Jedzenie całkowicie inne niźli mi się wydawało. Koloseum, Plac Św. Piotra- odfajkowane!
Harry stoi jak ten głupek i macha ręką aby jakiś samochód zatrzymał się i podrzucił nas gdzieś, gdziekolwiek. Uda mu się? To dopiero się okaże…
Jesteśmy brudni i zmęczeni ale zadowoleni…
Muszę stwierdzić, że mój brzuch… Albo się zaokrąglił albo mam jakieś zwidy. Za wcześnie na coś takiego, prawda?
Zamknęłam zeszyt i w tym samym czasie zatrzymała się przed nami mała, rozklekotana ciężarówka.
- Dokąd?- zapytał nas mężczyzna
- Przed siebie- powiedziałam
- Wsiadać!- machnął ręką a my zadowoleni jak mało kto usiedliśmy w przyczepce.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bez zbędnych słów. Wiem, że jest za ogólny, za mało informacji i w ogóle ale.. Mówiłam że nie umiem pisać.
Koteczki... Wiecie co się dowiedziałam skrycie?
Magda chce wrócić już teraz, za niedługo na dniach więc... Proszę przyjmijcie ją z otwartymi serduszkami!!!
Kamila
P.S rozdział równiez na drugim blogu ;)

piątek, 12 października 2012

Rozdział 90


Po wielogodzinnym locie wszystko dobiegło końca. W końcu mogliśmy wysiąść z samolotu i rozprostować nasze biedne, zmęczone kostki.
Mimo późnej pory ( dochodziła 3.00) na lotnisku spotkała nas miła niespodzianka:
- Witamy!- krzyki i piski młodych dziewczyn potoczyły się po całej hali. Uśmiech od ucha do ucha zagościł na mojej twarzy- u chłopaków zresztą również. Dziewczyny podchodziły do nas, podawały nam karteczki a my skrupulatnie podpisywaliśmy je. Czasami udało się nam dostać buziaka i zostać przytulonym przez fankę.
Co prawda było to męczące ale przyjemne. W końcu dla naszych fanów jesteśmy gotowi do największych poświęceń…
Gdy tłum nieco się rozrzedził dochodziła już 4.30. Byłem lekko zmęczony ale nie na tyle abym padał na twarz.
Długo rozglądałem się za rudą czupryną ale  w końcu przypomniałem sobie, że ona wraz z Hazzą pozostali na wyspie. Pewnie teraz siedzą i wygrzewają się w słońcu a my….
- Witamy w Londynie- powiedział sarkastycznie Lou i wyszliśmy na plac pogrążony w ulewie.

- Co Ty robisz?- zapytałem widząc dziewczynę pochyloną nad walizką. Wkładała do niej swoje rzeczy. Nie odpowiedziała mi nic tylko dalej trwała w rozpoczętym dziele.- Do jasnej cholery Em!- wrzasnąłem i złapałem ją za ręce-  Czy Ty zawsze musisz uciekać od odpowiedzialności?!- krzyczałem wyprowadzony z równowagi- Dorośnij! Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli! Nie chcieliśmy mieć dziecka ale stało się! Nie uciekniesz teraz od tego rozumiesz?!- trzymałem jej nadgarstki z całej siły. Podniosła wzrok do góry i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Wiem o tym- jednym, mocnym szarpnięciem wyrwała się z mojego uścisku- Wiem o tym- powtórzyła i zanosząc się szlochem wyszła z domu trzaskając drzwiami.
- No tak! Tak jest wygodniej prawda?!- wrzasnąłem do drzwi. Odpowiedziała mi martwa cisza, a ja osuwając się po ścianie ukryłem twarz w dłoniach i uroniłem kilka łez.

Co on sobie wyobrażał? No co? Jakim cudem mógł mnie obrażać, poniżać i chwytać za ręce w taki sposób? No jak?! I, że ja niby jestem dziecinna tak? Że uciekam od wszystkiego?!
Ludzie… Bo zaraz padnę ze śmiechu…
On jest żałosny….
Szłam wybrzeżem ciskając w wodę znalezione po drodze kamienie. Czułam się bezsilna i zagubiona we własnym życiu.
Serio? Ciąża po raz drugi? Nie chcę tego dziecka, nie będę umiała go wychować, nie będę w stanie zapewnić mu odpowiedniego życia, prawdziwej rodziny a nie chcę aby wychowywało się w tzw. Zimnym domu.
- Mamo! Dlaczego mnie zostawiłaś? Dlaczego teraz? Dlaczego to wszystko się tak komplikuje?! Dlaczego?!- krzyczałam tamując łzy- Dlaczego moje życie jest tak cholernie trudne?!- upadłam na kolana pozwalając wodzie zamoczyć moje ubranie. Płakałam nad swoją bezsilnością.. Tak bardzo potrzebowałam powiedzieć komuś o tym wszystkim, tak bardzo potrzebowałam wsparcia i ostrego policzka w twarz. Tak bardzo potrzebowałam stać się odpowiedzialna za to wszystko co również było moją winą… Tak bardzo chciałam tego wszystkiego ale z żadnej strony nie otrzymywałam pomocy. Tak bardzo potrzebowałam Patryka, tak bardzo potrzebowałam jego racjonalnego myślenia, tak bardzo potrzebowałam jego spokojnego głosu.
Dźwignęłam się z klęczek i zaczęłam pośpiesznie szukać telefonu. Ile było we mnie radości gdy wyczułam go w kieszeni. Pośpiesznie przeszukałam całą skrzynkę odbiorczą i trafiłam na ów dziwną wiadomość, którą dostałam stosunkowo niedawno.
Patryku.
Nawet nie wiesz jak bardzo Cię teraz potrzebuje. To wszystko wymknęło się nam spod kontroli. Nie umiem tak żyć, nie wiem czy chcę tak żyć.
Tak bardzo za Tobą tęsknię! Patryku!
Skupiłam się na treści widomości i nacisnęłam ,, WYŚLIJ” Sama nie wiedząc czemu poczułam ulgę ale zaraz zalała mnie fala żalu. Patryk przecież nie żyje…

Wstałem i otarłem łzy, które nagle zalały moją twarz. Nie wiedziałem co mam zrobić z obecną sytuacją. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Czy iść jej szukać czy też pozostać tutaj, w domku? Z jednej strony pragnąłem poszukać jej i przeprosić za wszystko a z drugiej… Miałem dosyć jej dziecinnych zachowań i wiecznego uciekania przed odpowiedzialnością. Ileż w końcu można? Nie mamy pięciu lat aby wiecznie chować się ze swoimi emocjami, przemyśleniami i problemami. Chyba jesteśmy parą a to nie oznacza mówieni sobie jak bardzo się kochamy. To jest także odpowiedzialność za drugą osobę, darzenie jej szacunkiem i wzajemne pomaganie sobie.
Czyli co? Jutro wymeldują nas z hotelu tak? Wyciągnąłem moją walizkę i powoli składałem wszystkie moje ubrania.
Nie widziałem żadnego światełka w tunelu, nie widziałem żadnej nadziei, która dałaby mi do zrozumienia, że jednak jest jakieś sensowne wyjście z owej sytuacji. Będę ojcem.. Ta wiadomość nie docierała do mnie. Przecież to jest całkowita reorganizacja całego życia. To są setki wyrzeczeń, setki nieprzespanych nocy, setki słów skierowanych do dziennikarzy. Przecież oni zjedzą mnie, ją, to dziecko i nasz cały zespół. Jak w ogóle mogłem dopuścić do czegoś takiego? Jak w ogóle mogliśmy być tak nierozważni?
Głowa pękała od natłoku myśli. Postanowiłem zadzwonić do Gem i powiedzieć jej o wszystkim, potrzebowałem wsparcia. Bardzo dobrego wsparcia.

Szłam dalej kamienistym wybrzeżem i w końcu doszłam do skał na których dosyć niedawno siedziałam z Louisem. Widząc spadającą gwiazdę myślałam o tym, że chcę być w końcu szczęśliwa. Czy to dziecko miało być właśnie moim szczęściem? A może to ja pomyliłam się i powiedziałam ,, Chcę być w końcu nieszczęśliwa”?  Sama nie wiem. W pewnym momencie, sama dokładnie nie wiedząc dlaczego, wybrałam numer do Hazzy. ,, Zajęty” Szlag by to trafił! Nie mogłam pogodzić się z tą myślą dlaczego akurat ja? Dlaczego to nie mogła być Jenna lub Marry? Dlaczego to nie mogła być kobieta, która stara się o dziecko trzeci rok z kolei ale los jest na tyle zły, że nie daje jej tego czego chce? Dlaczego?
- Przepraszam? Wszystko dobrze?- zapytała mnie kobieta przechodząca obok mnie. Jak na złość była to kobieta w zaawansowanej ciąży.
- Nie, nic nie jest dobrze.- powiedziałam i ukryłam twarz w dłoniach. Po raz pierwszy wstydziłam się tego kim jestem, wstydziłam się tego co zrobiłam.
- Chłopak?- zapytała siadając obok mnie. Kiwnęłam głową- Śmiało, powiedz co leży Ci na serduchu- zachęcała mnie do wyżalenia się. Dlaczego właściwie nie? Przecież nie spotkam jej już nigdy w swoim życiu a ona zapomni o tym wszystkim. Spojrzałam na nią i jej ciepły uśmiech dodał mi otuchy.
Jeden głębszy wdech i zaczęłam mówić. Wspomniałam zarówno o Zayn’ie jak i Louis’ie. Powiedziałam jej o nieplanowanej ciąży i o tym jak zachował się Harry wobec mnie. Powiedziałam jej czego się boję, czego się obawiam…. Całkowicie otworzyłam się przed nią. Ona siedziała dalej obok mnie nie przerywając mi ani razu mojego jakże smętnego wywodu. W niektórych momentach przytulała mnie a ja miałam wtedy okazję aby dotknąć jej brzucha. Był dziwny, taki nienaturalny… Dowiedziałam się, że ona również była w podobnej sytuacji. Zaszła w nieplanowaną ciąże. Ojciec jej dziecka odwrócił się od niej tuż po tym jak wyjawiła mu całą prawdę. Przez głowę przechodziły jej setki pomysłów: oddać dziecko do adopcji, oddać je bezdzietnej parze, urodzić je komuś za grube pieniądze i w końcu przyszła jej na myśl aborcja. Już znała datę i godzinę wykonania zabiegu, była w gabinecie i siedziała na fotelu gdy lekarz po raz ostatni wykonał zdjęcia USG.
- Nie mogłam, nie mogłam tego zrobić. Widząc dziecko, widząc MOJE dziecko nie mogłam znieść myśli, że je skrzywdzę. Nie mogłam znieść tej myśli, że lekarz zabije je wewnątrz mnie. Spoglądałam na zdjęcia i widziałam w nich piękną istotę. Powiedziałam NIE, nie mogę tego zrobić. Em wiedz że cokolwiek by się nie działo nie rób aborcji. Donoś ciążę do końca, oddaj dziecko ale nie zabijaj.- spojrzałam na nią a potem na jej brzuch
- Mogę dotknąć?- zapytałam na co ona uśmiechnęła się i powiedziała ,, Jasne”. Przyłożyłam rękę do brzucha i wyczułam ruch maluszka. Wiercił się z boku na bok, od czasu do czasu kopnął mamę. Dziewczyna śmiała się z tego a ja tego ciągle nie umiałam pojąć.
- Tu- dotknęła mojego podbrzusza- Tu jest Twoje całe szczęście. Porozmawiaj z ojcem Emmo, wiem, ze może to jest dla Ciebie teraz trudne ale naprawdę warto to zrobić w tym momencie niż potem, przy dziecku. Jeśli naprawdę Cię kocha nie zostawi Cię. Weźmie ciężar odpowiedzialności na barki i pomoże Ci przez to przejść. A co do Zayn’a i Louis’a… To są tylko Twoi przyjaciele. Żaden z nich nie jest w stanie Ci zapewnić takiego uczucia jakim darzy Cię Twój chłopak. Louis mimo iż był z Tobą.. On jest całkowicie inny niż Harry. Jedynym wyjściem jest szczera i poważna rozmowa dwojga dorosłych ludzi.- wstała więc ja tez to zrobiłam.- Idę powoli. Robi się chłodno, jestem a raczej jesteśmy głodni więc…-
- Dziękuję Ci za wszystko- uścisnęłam ją- Powodzenia w życiu- uśmiechnęłam się
- Wszystkiego dobrego Emmo- po raz ostatni uśmiechnęła się do mnie i znikła za skałami.
Po tym jak brunetka znikła wróciłam do wcześniejszej pozycji. Usiadłam i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Może to i prawda? Może czasem warto próbować czegoś konkretnego? Może warto jest zdobyć się na rozmowę? Ale czy z nim da się normalnie porozmawiać? Powoli zaczynałam w to wątpić szczególnie po tym co dziś mi pokazał ale.. Jakby nie patrzeć to łączy nas miłość a to przecież nie jest byle jakie uczucie.
Chyba czas dorosną Emmo. Chyba najwyższa pora zachowywać się adekwatnie do wieku.

Cześć!
No i kolejny jest za nami....
Jak wam się podoba? Mam nadzieję, że nie zawiodłam was w żadnym stopniu :)
O co chodzi z blogiem miesiąca?
Otóż proszę każdego zgłaszającego się aby dopisał na samym końcu komentarza, że wyraza chęć udziału w czymś takim + link do bloga.
Ok?? No to zgłoszenia dajmy na to do 20 października. Dacie radę?
Macie pozdrowienia od Madzi!!!
Kamila

sobota, 6 października 2012

Rozdział 89

- To przyjdziesz zaraz?- zapytał mnie Harry tuż po tym jak oznajmiłam mu, że muszę wstąpić na chwilę do budynku hotelu
- Tak, pójdziemy na plaże ok.?- zapytałam na co on kiwnął głową i odszedł. Gdy przeszłam kilka metrów chciałam upewnić się czy oby na pewno Harold poszedł do domku. Odwróciłam się i cóż ujrzałam? Wokół mojego chłopaka stał wianuszek dziewczyn, które dosłownie śliniły się na jego widok. Ja rozumiem, że on jest ich idolem ale żeby aż tak? To u mnie nie przejdzie. Hazza wskazał ręką w moją stronę na co ja niepewnie pomachałam i znikłam w chłodnym budynku.
Przy recepcji nie było nikogo prócz młodej brunetki, która jak mniemam była recepcjonistką.
- Przepraszam?- zapytałam w języku ojczystym po czym raptownie ugryzłam się w język.- I’m sorry..- wyszeptałam po czym spojrzałam na zegarek. 11.12 już wylecieli….
- Jesteś z Polski? Naprawdę?- dziewczyna o mało nie pękła ze szczęścia- Jesteś pierwszą dziewczyną, którą mogę uznać za swoją- jej entuzjazm sprawił, że sama zaczęłam się cieszyć słysząc polską gwarę.
- Właściwie to mieszkam w Londynie ale tak, jestem z Polski- uśmiechnęłam się
- Czekaj, czekaj.. Ja Ciebie poznaję…- zaczęła szperać w szufladzie- To Ty?- pokazała mi moje zdjęcie wraz z Harrym. Było zrobione zimną gdy nasze uczucia dawały dopiero o sobie znać.
- Tak to ja.- powiedziałam niepewnie.
- Nie wierzę! Spotkałam dziewczynę Harry’ego Stylesa! Zaraz padnę!- jej oczy lśniły radością- Mogę Cię przytulić?- zapytała z nadzieję w głosie. Nie mogłam jej odmówić, była przesympatyczna
- Jak chcesz to mogę poznać Cię z Harrym- powiedziałam jakby to nie był żaden problem
- Co?!- jej oczy zrobiły się wielkie- On tu jest?!- jej głos brzmiał jak śpiew mojego skowronka. Kiwnęłam jej głową a ta o mało co nie wyszła z siebie. Ponownie.
- Masz szczęście bo jutro wyjeżdżamy.- powiedziałam- I właśnie dlatego tu jestem, chciałam odwołać resztę rezerwacji- powiedziałam a ona kiwnęła głową.
- Domek mieliście zarezerwowany do 14 lipca, wszystko zostało zapłacone, nie będę mogła zwrócić wam pieniędzy- byłam lekko zażenowana tą sytuacją
- To nic. Jeśli możesz to spróbuj wynająć nam auto, które będę mogła zwrócić w Polsce- powiedziałam analizując mój plan w myślach. Dziewczyna wykonała kilka telefonów, mówiła bardzo płynnie po hiszpańsku i koniec końców oznajmiła, że znalazła tylko jedną firmę, która zajmuje się czymś takim. Koszty nie były dla mnie ważne, ważne był sam efekt.
Nie chciałam spędzić kolejnego tygodnia na tej wyspie, gdzie wszystko na każdym kroku będzie mi przypominać o przyjaciołach. Kolejne 10 minut sprawiło, że wszystko było załatwione i już jutro mogliśmy ruszyć w podróż po zakątkach Europy. Byłam bardzo ciekawa jak zareaguje na to Hazza ale czy to było ważne? Nie.
Pożegnawszy się z dziewczyną oznajmiłam jej, że będzie mogła spotkać mnie i Hazzę na kolacji w tutejszej stołówce. Skinęła głową a ja zadowolona ze swoich osiągnięć ruszyłam do domku.

- Gotowy?- zawołałam od progu. Odpowiedziała mi jedynie cisza- Harry?- zapytałam przechodząc do naszej sypialni. Chłopak siedział na łóżku, był wpatrzony w obraz za oknem- Harry stało się coś?- położyłam mu rękę na ramieniu a on natychmiast się wzdrygnął
- Długo chciałaś to wszystko przede mną ukrywać?- zapytał mnie a ja nie wiedziałam, że w tak szybkim czasie mój misterny plan poszedł w odstawkę
- Harry nie chciałam Ci o tym mówić, bo to miała być niespodzianka. Dopiero jutro musimy wyjechać. Naprawdę chciałam Ci zrobić niespodziankę- usiadłam obok niego i dotknęłam jego nogi
- Ja nie o tym.. Co?!- chłopak spojrzał na mnie- Co?! Jak to wynieść się- on całkowicie nie wiedział o co chodzi
- No bo ja nie chciałam być już dłużej tutaj i wymeldowałam nas z pokoju i chciałam jutro ruszyć w taką małą podróż po Europie.. – powiedziałam tym samym wyjawiając mu to o czym teoretycznie powinien wiedzieć
- Ja nie o tym mówiłem..- wstał i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił ale nie sam, w ręce trzymał mój test ciążowy..- Miałaś długo zamiar ukrywać wszystko przede mną?- zapytał lekko zdenerwowany
- Harry…- było mi głupio, czułam się źle, czułam się nieodpowiedzialna- Co miałam ukrywać? Przecież ten test wyraźnie wskazuje, że nie jestem w ciąży. To dwie niebieskie kreski- powiedziałam wstając i powoli zbliżając się do chłopaka
- Co?! Jeżeli ten test jest negatywny to ja… To ja nie wiem.- zaśmiał się nerwowo- Em! To są DWIE czerwone kreski!- pomachał mi przed oczami ów testem. Po plecach spłynął mi zimny pot. Uderzenia gorąca, jedno za drugim i suchość w gardle
- Co?- zapytałam ledwo wyduszając z siebie słowa.
Ostatnie co pamiętam to oczy Harry’ego. Oczy pełne gniewu i bólu.

- Spójrz tylko na to- dziewczyna o rudych włosach wykonuje  płynny ruch, który porywa jej ciało. Chłopak patrzy na nią z wielkimi oczyma najprawdopodobniej nie dowierzając, że można coś takiego wyczynić z własnym ciałem
- Może być? Oczywiście kilka poprawek muszę wprowadzić ale tak ogólnie to jest dobrze?- jej
czerwone od chłodu policzki zdają się promieniować na jej bladej twarzy.
- Jesteś genialna!- Chłopak podnosi ja do góry i kręci się wokół własnej osi
. Śmiech dziewczyny unosi się ponad ich głowami a usta łączą w pocałunku.


- Wiej! Biegnij ile sił!- krzyczy dziewczyna zrywając się do biegu
- Tu nie można wam być! Stać! Stać!- siwy dozorca krzyczy po przeciwległej stronie basenu. Zakochani pośpiesznie zbierają swoje rzeczy i zaczyna się pościg. Pościg, którego wynik jest przesądzony.
Zatrzymują się dopiero po kilkunastu metrach, świadomi tego, że dozorcę dawno zostawili w tyle. Pośpieszne założenie ubrań, kilka wymienionych uśmiechów i spostrzeżeń na temat owego zajścia
- Pozwolisz, że następną randkę zorganizuję ja- mówi chłopak- Jesteś wariatem!- całuje jej dłoń i uśmiechnięci od ucha do ucha wychodzą na ogromny plac.

- Ała! Czy Ty mnie ugryzłeś?- dziewczyna spojrzała na stojącego przed nią chłopaka w bluzce w paski
- Na to wygląda- rozbawienie widniało na jego twarzy. Dziewczyna poczęła dotykać palcem swojej wargi aby sprawdzić czy ów żelazisty posmak to krew.
- Dzięki- sarkastyczne słowa wypadały z niej jak woda ze źródła. Usiadła na dywanie i poczęła rozmawiać z ów pasiastym chłopcem o swoich uczuciach. Opowiedziała mu o kwestii jej uczuć, zapewniła go co do tego, że jej uczucie jest prawdziwe.
- Może powiesz coś?- zapytała gdy skończyła swój smętny monolog a on nadal milczał
- Chcesz kontynuować nasz związek?- zapytał z iskierkami w oczach
- Oczywiście baronie- uśmiechnięta podeszła do niego
- No to teraz możesz zmienić status na Facebook’u- ich głośne śmiechy potoczyły się echem po stanowczo zbyt dużymi domu.

Rudowłosa dziewczyna siedzi w pokoju bliźniaczek i opowiada im bajkę, którą niegdyś sama uwielbiała słuchać gdy była mała.
Za drzwiami stoi chłopak ubrany oczywiście w bluzkę w paski, szare rurki i szelki. W jego oczach widać radość.
- A Ty jesteś szczęśliwa z Louisem?- zapytała jedna z sióstr
- Tak, oczywiście- odparła dziewczyna
- A wyjdziesz za niego?- ich słodkie oczęta zaczęły przyglądać się jej z uwagą
- Póki co nie myślę o tym związku w takich kategoriach ale kto wie? Może któregoś dnia tak się stanie. A teraz śpijcie- wstaje z łóżka i gasi światło
- Dobranoc Em- mówią obydwie na raz
- Śpicie dobrze aniołki, dobranoc- i z uśmiechem na twarzy zamyka pokój.

Ciemność. W oddali migotają światełka symbolizujące, że miasto nocą też może być ciekawe.
Na ławce siedzi para, wyglądają jak zakochani ale jednak jest między nimi jakiś dystans.
- Kiedy  Ty stałeś się taki przystojny?- zapytała dziewczyna
- Mogę się zapytać Ciebie o to samo- odparł chłopak i posłał jej uśmiech, które zmiękczyłby nie jedno damskie serca
- Ja? Ja nie…- zaczęła się jąkać i lekko rumienić
- Daj spokój Em. Przecież każdy to widzi i wie, że jesteś śliczna. Nie oszukasz sama siebie. –
- Podobam Cię się?- zapytała ponownie nie panując nad sobą
- Ty mi? Cóż… Tak, bardzo mi się podobasz- chłopak odwrócił wzrok i uśmiechnął się pod nosem. Czyżby on wstydził się tego co powiedział? Przysunęła się do niego i położyła rękę na policzku. Mimo temperatury panującej dookoła ich, był dosyć ciepły, można było powiedzieć, że gorący. Dziewczyna odwróciła  jego twarz w jej stronę. Spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział:
- Cieszę się, że mogłem to powiedzieć.- jego głos nie zdradzał  żadnych emocji.
- Harry, czy Ty mnie kochasz?- zapytała teraz już świadoma tego co mówi
- A co chciałabyś usłyszeć?- zapytał a jego twarz również przyozdobił uśmiech.
- Chciałabym usłyszeć, że tak- powiedziała z nabytą pewnością siebie
- No to powiem Ci moja droga, że tak. Kocham Cię- gdy mówił  to wszystko jego oczy zabłysły. Ruda wpatrywała  się w niego jak w obrazek..
- Nie patrz tak na mnie- powiedział Harry i zaśmiał się- Wiem, że jest to niestosowne ale co ja poradzę? Nie mogę sobie wybrać tego co czuję- powiedział ze skruchą w głosie. Czy on naprawdę czuł coś więcej do niej  niż przyjaźń?- Może Ci się  wydawać to dziwne, ale Em… Ja nie to, że chcę wykorzystać jakoś teraz Ciebie i to, że jesteś sama. Nic z tych rzeczy. Ja po prostu kocham Cię od zawsze. Czekałem tyle na Ciebie i gdy w końcu już się pojawiłaś wybrałaś Louisa. Starałem się jakoś to wszystko ułożyć ale jak? Gdy widziałem Ciebie w jego objęciach marzyłem aby być na jego miejscu. I w końcu zaczęłaś mi poświęcać trochę więcej czasu i zaczęliśmy się do siebie zbliżać i nawet zacząłem myśleć, że coś do mnie czujesz. I to wszystko na tym weselu i tuż po nim… Przepraszam, że tak wyszło- powiedział i po raz drugi odwrócił swoją twarz w stronę mroku.


- Dziękuję, chyba już się budzi..- usłyszałam jak przez mgłę pozostając ciągle w stanie lekkiego zamroczenia umysłu. Ciche trzaśnięcie drzwiami i znów błoga cisza, która była niczym zbawienie.
- Em?- słowa odbijały się echem w mojej głowie niczym w suchej studni- Wiem, że mnie słyszysz..- nie chciałam otwierać oczu, nie wiem czy byłabym w stanie znieść widok jego twarzy. Leżałam więc tak pogrążona w marzeniach i wspominałam każdą chwilę spędzoną z MOIM Harry’m. Wiedziałam, że teraz wszystko będzie jak w sądzie, wszystko będzie mogło zostać wykorzystane przeciwko mnie.
Wszystkie moje myśli krążyły teraz w zawrotnym tempie. Będą kolejne kłótnie, będą kolejne łzy i będzie… będzie o wiele gorzej niż do tej pory. Przez głupią nieumiejętność logicznego myślenia przyszłość mojego a właściwie naszego związku wisi na włosku.
- Otwórz te oczy i spójrz na mnie bo jak nie to…- powiedział chłopak
- To co?- mój głos był nie do poznania
- To się pogniewam- w przeciwieństwie do mojego- jego głos był normalny a nawet lekko zabarwiony pozytywnymi uczuciami.
- Nie chcę tego, nie chcę.- powiedziałam i poczułam to co zawsze towarzyszyło mi w takich chwilach- poczułam ogromną gulę w gardle.
- Em..- prawdopodobnie uchwycił moją dłoń- Nie chciałem być taki bezpośredni ale.. Ale tyle emocji… Tyle żalu do Ciebie o to, że mi nie powiedziałaś… Dlaczego?- lekko się załamał.
Postanowiłam otworzyć delikatnie oczy aby ta rozmowa miała jakiś poziom. Nie oszukujmy się, taka rozmowa prędzej czy później musiała się odbyć.
- Harry ja naprawdę nie wiedziałam. Wtedy gdy było mi tak nie dobrze Marry pomyślała, że jestem w ciąży i przyniosła ten test. Zrobiłam go ale nie miałam pojęcia co oznaczają te kreski a instrukcja była po hiszpańsku więc… Harry jest mi teraz tak głupio, przepraszam- dźwignęłam się do góry i spojrzałam na chłopaka.- Przepraszam- wydusiłam z siebie i wstałam. Skierowałam się do sąsiedniego pokoju i chwyciwszy moja walizkę zaczęłam wrzucać do niej wszystkie moje ubrania i pozostałe rzeczy.. Poczułam łzy w oczach ale nie pozwoliłam sobie na to aby płakać! Nie chciałam i nie potrzebowałam tego. Nie czułam w tym momencie nic silniejszego od tego aby wyjść stąd i już nie wrócić.
Kolejny raz zawiniłam ja. Kolejny raz zawiniła moja niewiedza i brak racjonalnego myślenia. Nie wiedziałam ile razy jeszcze życie będzie wystawiać mnie na próbę ale wiedziałam, że teraz życie przegięło. No bo czym ja zawiniłam?
Dlaczego to wszystko tak za  mną podąża jak jakiś cholerny cień?

Cześć wam!
Tak kolejny rozdział, który pozostawiła po sobie Magda...
Nieźle namieszała co??
Dziwnie się czuję zajmując jej miejsce. Proszę was nie wykruszajcie się tylko dlatego, że ja go przejęłam...
Mam dla was wiadomość od Magdy:
Witam was, moje drogie, zaufane czytelniczki.
 Muszę przeprosić was za brak oficjalnego pożegnania ale... ale tak wyszło... dobrze wiecie, że różne są sytuacje a ta właśnie była jedną z takich.
 Kamila.. Ona nie potrafi pisać :P Dlaczego ja wybrałam? Bo była jedyną osobą pod ręką.
 Nie zostawiajcie tego bloga tylko ze względu na brak mojej osoby na nim.

Wrócę, pewnego dnia wrócę. Nie wiem kiedy ale może pod koniec miesiąca? Może za tydzień? Potrzebuje czasu, potrzebuje chwili odpoczynku....
Wiem, że was zawiodłam... Wiem o tym... Ale czasu nie cofnę.
Nie martwcie się o mnie, ciągle żyje...

Kocham was calym serduchem. Tęsknię! Tęsknię za wami!
Komentujcie wszystkie rozdziały tak jakbym ja była ciagle tutaj. To będzie miła niespodzianka, będę miała co czytac ;)
Magda
No właśnie... MAGDA...
Chciałam zrobić jej przyjemność i... Mam do was prośbę. Piszcie w komentarzach co jej zawdzięczacie, jakieś miłe słowa lub coś w tym stylu.
Ja to wydrukuję i jej przekażę... Co wy na to??
A no i blog miesiąca.... Zgłoszenia były wysyłane na maila?
Cóż... to moze wszyscy chętni niech w komentarzach zgłaszają swoje blogi??
Kamila...
P.S nowy rozdział również TU

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 88



- No pomóż mi- prosił mnie chłopak gdy znalazłam się już na górze. Ku mojemu szczęściu pozostało mi trochę sprytu i wspięłam się po pniach pokrytych glonami. Moje zielone dłonie już zaczynały mnie drażnić ale nie mogłam pozostawić tak tego chłopaka na pastwę losu. Podałam więc mu rękę i z wielkim, naprawdę wielkim wysiłkiem wciągnęłam go na górę.
- Szczęście, że jestem lekki- powiedział chłopak na co ja znów go wyśmiałam- znowu?- zrobił smutną minę- Zaczynam odnosić wrażenie, że naśmiewasz się ze mnie- stwierdził chłopak wchodząc za mną do sypialni
- Ja? Nigdy.. Harry jeśli Ty jesteś lekki to ja nie wiem… Jestem zakonnicą lub Matką Teresą z Kalkuty- ponownie się zaśmiałam
- Wiesz ładnie Ci w tym habicie siostro Emmo-
- Hohoh. Odezwał się Pan Tłuścioszek-
- Em, to są mięśnie rozumiesz?- chłopak napiął biceps jakby chcąc udowodnić mi, że ma rację
- Oczywiście, oczywiście.- przechodząc obok niego musnęłam palcem jego nagi tors. Weszłam do łazienki i czym prędzej chciałam zmyć  z siebie sól, która pozostała na mnie niczym pamiątka znad morza. Zdjąwszy przemoczone ubranie weszłam do kabiny i puściłam ciepły strumień wody. Zaczęłam okrężnymi ruchami nakładać na moje ciało waniliowy płyn do kąpieli gdy do kabiny wtargnął na wpół rozebrany Harry.
- Co Ty robisz?- zapytałam zasłaniając się rękoma
- Jak to co? Chce się wykąpać z moją ukochaną, spędzić z nią miłe chwile w kabinie i cóż… Masz coś przeciwko?- zapytał Hazza poruszając śmiesznie biodrami i wykonując wesoły taniec
- No wiesz… Jak na zakonnicę przystało nie mogę kąpać się z mężczyznami ale chyba dla Ciebie jestem gotowa porzucić wszystkie śluby- uśmiechnęłam się zalotnie na co on wskoczył pod prysznic. Raptownie ciśnienie podskoczyło mi do góry a on wykorzystując moją chwilę słabości zaczął mnie dotykać po całym ciele. Błądził jakby szukając czegoś co nie było dla niego przeznaczone. Z każdą sekundą moim ciałem wstrząsał dreszcz rozkoszy tak potężny, że nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Ha… Harry…- mruknęłam do ucha chłopaka delikatnie przygryzając płatek jego ucha- Proszę… Nie przestawaj…- szeptałam nie mogąc pozbyć się wahania w głosie, było mi tak cudownie, tak dobrze jak z żadnym do tej pory mężczyzną
- Jesteś piękna, jesteś najcudowniejsza, jesteś niesamowita- komplementował mnie chłopak- Kocham Cię- powiedział i zaczął mnie całować. Jego usta z niebywało precyzją pieściły każdy kawałek mojego ciała. Rozkosz sięgała zenitu, nie potrafię wyrazić słowami przez co przechodziłam w tym momencie. Cała plejada samych pozytywnych emocji przeplatała się przez moje ciało. Czułam, że zaraz będziemy tworzy jedność, wiedziałam, że owy akt miłosny, który będzie miałam miejsce w niedługim czasie stanie się czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Czułam, że to będzie lepsze niż to co miało miejsce na plaży, wiedziałam, że to zmieni zarówno mnie jak i jego.
Moja dłoń wylądowała na jego plecach. Kurczowo trzymałam się klamki aby nie upaść pod naporem emocji. W myślach powtarzałam ciąg słów, które były zaadresowane do Harry’ego. Powtarzałam jak bardzo go kocham, jak bardzo go potrzebuje i jak ważny jest dla mnie ten akt. Powtarzałam sobie, że to co było nie jest ważne, liczy się to co jest tu i teraz.
Z każdą chwilą czułam się coraz bardziej spełniona, czułam się coraz bardziej przez niego pożądana. Sam akt przypieczętowania naszej miłości był inny niż do tej pory. Wokół nas lała się woda a płyn na moim ciele tworzył pianę. KOCHAM GO, JA NAPRAWDĘ GO KOCHAM I NIGDY NIE PRZESTANĘ…
Nasze ciała tworzyły jedność, wzajemnie siebie uzupełnialiśmy. Byliśmy jak przysłowiowe dwie połówki jabłka, które pasują do siebie jak ulał. Oparłam swoją głowę o jego bark i cicho westchnęłam.
- Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze jak z Tobą- szepnął chłopak wpajając swoje wargi w moją szyję.
- Ale Ci tętnica pulsuje- stwierdził i objął mnie
- Wiesz… Tyle emocji na raz jednak do czegoś zobowiązuje, nie sadzisz?- zapytałam spoglądając na niego. Uśmiechnął się szeroko po czym mówiąc jakieś niezrozumiałe słowa zaczął dokańczać to co ja rozpoczęłam.
Położyliśmy się około 00.34. Usnęliśmy wtuleni we własne ciała.

Punkt 7.00 dzwoni budzi. Moją twarz wykrzywia grymas niezadowolenia. Nie chodzi o to, że się nie wyspałam, chodziło o to, że dzisiaj po raz ostatni będę widzieć moich przyjaciół. Znów przyjdą rozstania i rozczarowania. Znów przyjdą łzy i nienawiść.
- Harry…- mówię dźwigając się do góry- Słoneczko…- całuję jego policzek- No Harry… Wstawaj. Za trzy godziny mają samolot- zwlekam się z łóżka i przygotowuję ubrania na dzisiejszy dzień. Wchodzę do łazienki w której wczoraj dochodziło do erotycznych zbliżeń pomiędzy mną a Loczkiem. Uśmiechając się do siebie wzięłam szybki prysznic i zrobiłam delikatny makijaż. Spięłam włosy w niedbałego koka i wróciłam do sypialni. Harry nadal spał w najlepsze a ja jak przystało na grzeczną dziewczynę i towarzyszkę życiową zarazem podciągnęłam rolety do góry a słońce natychmiast wpadło do pokoju zalewając twarz chłopaka.
- No…. No już wstaje- zwlókł się niczym zombie z łóżka i pomaszerował do łaźni. Około 8 pofatygował się i wyszedł wyglądając niczym młody bóg.
- Chodźmy bo chyba nie chcemy przegapić ostatniego wspólnego śniadania co?- zapytałam biorąc go za rękę
- Ou… Nigdy- jego męski głos dał o sobie znać.- A tak w ogóle to dziękuję za miły wieczór- delikatnie się uśmiechnął. Odpowiedziałam mu tym samym i ruszyliśmy do stołówki.

Na zewnątrz panował skwar, dosłownie. Zewsząd słonko rozpieszczało nas jak pierwszego dnia. Ekipa jak zwykle siedziała na zewnątrz tylko, że tym razem brakowało śmiechów, żartów i przepełnionych pozytywną energią rozmów. Wszyscy jakby zapomnieli czym jest życie.
- Cześć- przywitałam się na co każdy tylko smętnie podniósł wzrok ku górze i powiedział niedbale ,, cześć”. Usiadłam przy stole ale nie mogłam nic przełknąć, chciało mi się płakać.
Nie cierpię tego typu rozstań.. To tylko tydzień, tylko tydzień. Em… Masz przecież Harry’ego no i są telefony przecież, dasz radę. Nie z takimi sytuacjami sobie radziłaś. Powtarzałam sobie w myślach, jakby chcąc dodać sobie otuchy.
- Spakowani?- zapytał Hazza chyba jako jedyny z nas pałający jakimś entuzjazmem.
- Stary.. Nie dobijaj- powiedział Niall odsuwając od siebie miskę z jedzeniem. Czyli było naprawdę źle. Skoro on nie jest to naprawdę musi cholernie go boleć to, że będzie musiał wrócić do zapłakanego Londynu.
- Harry, możesz pójść i załatwić nam samochód? Jakiś duży?- zapytałam chcąc pozbyć się chłopaka jak najszybciej. Ten skinął głową i odszedł od stolika- Słuchajcie- wszyscy spojrzeli na mnie- No nie smutajcie tak już, to tylko tydzień. Minie nam szybko no- uśmiechnęłam się chcąc pokazać im, że mimo wszystko jestem szczęśliwa- Odnośnie tego wyjazdu do Polski. Broń Boże mówić coś przy Harrym o tym. Bilety macie zamówione tylko musicie je odebrać. Liam- spojrzałam na chłopaka- napiszę Ci co i jak więc pokierujesz jako tako resztą ok.?- kiwnął głową obejmując swoją dziewczynę, która podejrzliwie patrzyła na mnie- Jeszcze się z wami skontaktuje także… No raz, raz uśmiech na twarz!- powoli ale naprawdę powoli coś zaczęło się dziać na ich twarzy. W niedługim czasie zjawił się Harry i z nietęgą miną stwierdził, że musimy się powoli zbierać. Każdy z nas wstał i ustaliliśmy, że za 15 minut spotykamy się przed hotelem.

Jadąc na lotnisko nikt ze zgromadzonych nie odezwał się ani słowem. Każdy z nas pogrążony był w świecie fantazji i marzeń. Niespodziewanie zaczęłam myśleć o teście ciążowym wykonanym przed kilkoma dniami. W gruncie rzeczy nie wiedziała czy też był pozytywny czy też negatywny, hiszpański język mi nie służył. Kierowałam się wiedzą zdobytą z różnego rodzaju filmowych dokumentów lub po prostu tzw. Instynktem. Gdyby rozwijało się we mnie dziecko czułabym to, wiedziałabym o tym… Kobieta takie rzeczy wie.
Położyłam dłoń na brzuchu i zaczęłam go głaskać. Zaczęłam wyobrażać sobie ów dziecko, które miałoby narodzić się w przeciągu 9 miesięcy. Nie umiałam wyobrazić sobie siebie z brzuchem, nie umiałam wyobrazić sobie siebie w roli matki.
Gdzieś wewnątrz mnie zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, zimny pot oblał moje plecy a ja pomimo panującego na dworze skwaru lekko się zatrzęsłam. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Liama wspominający o reszcie wakacji. Przypomniałam sobie, że miałam mu napisać kartkę więc wyciągnęłam zeszyt i zapisałam mu wszystko co było najważniejsze. Podając mu ją ukradkiem spojrzałam na Zayn’a. Nasze spojrzenia się skrzyżowały a ciałem ponownie wstrząsnął chłodny dreszcz. O nie, co to to nie Panie Malik.

- Ymm… Jesteśmy- oznajmił Harry, który zaparkował przed lotniskiem. Wypuściłam powietrze z płuc, poprawiłam włosy i wysiadłam z auta.
Wewnątrz budynku było chłodno. Lotniskiem rządził chaos, dookoła nas biegało tysiące osób z lekka potrącając moją osobę. Chłopcy z wielką niechęcią kierowali się na odprawę, która jak nigdy przebiegała w zadziwiająco szybkim tempie. Mój oddech stawał się płytszy a pierwsze łzy zaczęły dobijać się do oczu.
- To cóż.. – zaczął Lou- czas się pożegnać.- Powiedział wywoławszy tymi słowami u mnie potok łez.
- Ej nie płacz- powiedział Zayn podchodząc do mnie- za tydzień widzimy się prawda?- kiwnęłam głową wtulając się w niego. Trwało to stanowczo zbyt długo bo w pewnym momencie Harry delikatnie odchrząknął jakby dając mi znak, że źle to wygląda. Odkleiłam się od niego i podchodząc do każdego z moich przyjaciół żegnałam się z największą czułością, jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć. Przytuliłam nawet Jennę i powiedziałam jej, że będzie mi jej brakować.
W końcu gdy każdemu z nas nieco opadły emocje, zrozumiałam, że nie można mi się łamać.
- Spadajcie już.- powiedziałam i pośpiesznie wyszłam. Nie mogłam znieść widoku jak oni znikają za bramką i patrzą na nas smutnym wzrokiem. Oparłam się o nagrzaną maskę samochodu i wzięłam kilka głębszych wdechów, które mnie uspokoiły. Niedługo po mnie wyszedł Harry i objął mnie swoim ramieniem.
- Dobrze już? – zapytał troskliwie. Kiwnęłam głową po czym wślizgnęłam się do auta w którym było praktycznie tak samo gorąco jak  i na zewnątrz.
Odjeżdżając z tego okropnego miejsca, które było świadkiem rozstań, rozpaczy i zdrad ludzi przyszedł mi do głowy misterny plan, który postanowiłam wcielić w życie już dziś.
-----------------------------------------------------------------------------------


Cześć wam.
Wiem, że powiedziałam Wam, że rozdział pojawi się w czwartek ale akurat mam wolną chwilę więc dodaję coś nowego ;)
Nie miejcie mi za złe nieumiejętności pisania ale ja nigdy nie prowadziłam bloga. Polski to czarna magia. Uwielbiam fizykę i to mnie trzyma przy życiu. Dlaczego Magda mnie wybrała? Byłam ostatnią osobą do której zadzwoniła a to dziwne... Nigdy nie przyjaźniłyśmy się.
Coś o mnie?
Jestem Kamila i mam 17 lat. Od razu mówię, że nie SŁUCHAŁAM 1D aż do momentu prowadzenia tego bloga. Wolę tzw. ciężkie brzmienie aczkolwiek ich muzyka zaczyna mi się podobać.
Kogo lubię najbardziej? Przez dwa dni zdołałam zakochać się w optymizmie Zayn'a także to chyba on.
Nienawidzę przedmiotów humanistycznych, to dla mnie męka. Jestem ścisła głowa i tego się trzymam :)
Czy będe prowadzić wszystkie blogi? TYLKO 2. Ten o niej póki co zostaje nieruszony.
co z Magda? Wybaczcie mi ale nie powiem wam... Jak wróci, o ile wróci, to sama wam powie. Sądzę, że to zbyt osobiste.
Nie będę mówić, że będę się starała jej dorównać w pisaniu bo to niemożliwe. Ona może i ma talent ale ja nie... Zepsuję tego bloga to pewne. Mam nadzieję, że nie zabije mnie za to :)
Dziękuję za miłe powitanie:)
Do następnego!