niedziela, 21 października 2012

Rozdział 92



 Florencja, Wenecja, Paryż i Rotterdam. Kilka dni zmieniły nasze życie w jedną wielką podróż. Mimo ciągłego przemieszczania się z miejsca na miejsce, z kraju do kraju na naszych opalonych twarzach ciągle gościł uśmiech. Nawet wtedy gdy brakowało nam siły a droga przed nami była długa, nawet wtedy gdy nogi odmawiały posłuszeństwa i brakowało w kieszeni pieniędzy. Ludzie mieszkający na przedmieściach wielkich miast gościli nas z uśmiechem na twarzy. Zarówno ja jak i Harry wzbogaciliśmy się o nowe doświadczenia i smaki. Te kilka dni połączyły nas na nowo, dały mi do zrozumienia, że to tak naprawdę on jest tą osobą na której mogę polegać, na którą mogę liczyć w ciężkich chwilach, to on jest tą osobą, która mnie znosi i toleruje każde moje zachowanie. I nie ważne było to czy go wyklinałam czy wręcz przeciwnie mówiłam jaki to on jest cudowny.. On przy mnie trwał, trwa i ciągle będzie trwał.
Rotterdam. Jedno z najpiękniejszych miast Holandii. Słynie z nowoczesnej formy architektury, tolerancji ludzi zamieszkujących to miasto i łamania wszelkich konwenansów. Obok domów z cegły znajdują się innowacyjne budowle ze szkła i stali. Wbrew pozorom wcale nie wygląda to tak źle, wbrew przeciwnie- to znak rozpoznawczy Rotterdamu.
Zdecydowaliśmy się na nocleg w hotelu. W gruncie rzeczy mieliśmy dosyć tych wszystkich innowacyjnych form życia. Jedyne czego pragnęłam to dobrze zjeść i wziąć gorącą kąpiel.
To już jutro. To już jutro jest ten dzień w którym zobaczymy się z chłopakami w Polsce. Zayn milczy jak pień, nie mówi nic na temat swojego przylotu wraz z resztą. Nie będę mieć mu za złe gdy tego nie zrobi- sama go do tego namawiałam więc… Więc wszystko będzie dobrze.
Harry blokuje łazienkę od godziny. Niby chłopak mówił, że było mu dobrze tak podróżować ale… Ale jakoś w to nie wierzę. Na pewno tęsknił za wygodą i ciepłą wodą. Nie uwierzę, że nie.
Ustalam z Liam’em ostatnie szczegóły naszej jutrzejszej podróży. Skoro oni mają samolot o 12.30 to my pewnie gdzieś tak samo będziemy musieli wylecieć. Zaraz zejdę do recepcji i wszystko załatwię. Jestem najszczęśliwszą osobą na ziemni- toż to już jutro odwiedzę moich rodziców.
- Harry złotko wychodzę na chwilę dobrze?- stoję obok drzwi
- Jasne, ale mi się nie zgub- mówi i uzyskawszy jego zgodę opuszczam pokój. Z okien sączą się ostatnie blaski słońca. Nie wiem jak on ale ja dziś stopuję, zostaję w pokoju i zadowalam się ciepłym i wygodnym łóżkiem.
Na parterze hotelu panuje istny chaos. Z każdej strony napływa cała masa ludzi a ja nie potrafię pojąć dlaczego… Czy ktoś sławny przejeżdża tutaj, czy może jakieś ważne spotkanie? Naprawdę nie mam pojęcia. Staję w kolejce i znudzona czekam aż nadejdzie moja kolej.
- Zapraszam do siebie- mówi jakaś starsza kobieta a ja natychmiast rzucam się w jej stronę.
- Chciałabym prosić o rezerwację dwóch biletów na jutrzejszy lot do Polski-
- Która godzina?-
- Około 13.00-
- Warszawa?-
- Wrocław- mówię z satysfakcją
- Jutro rano bilety będą do odebrania w recepcji. Następny proszę!- spojrzałam na kobietę a ta już zaczęła zajmować się osoba za mną. Co za jaki typ człowieka? A może ja bym coś jeszcze chciała? A może miałam jeszcze jakieś pytanie?!
Macham na nią ręką, szkoda moich nerwów. Zza szyb wejściowych drzwi widzę blask fleszy i piski ludzi. Co tam się dzieje?
Przechodzę kawałek i spoglądam tak aby nie wzbudzić podejrzeń mężczyzn w czarnych uniformach.
- Przepraszam- zaczepiam kobietę w mundurze z napisem STRAŻ.- Czy mogłaby mi Pani wyjaśnić co się tutaj dzieje?-
- Oczywiście. Zjazd celebrytów, tydzień filmowy czy coś w tym stylu. Podobno rozdanie jakiś bardzo ważnych nagród.- dziewczyna wyjaśnia mi a ja kiwam głową. Ciągle spoglądając w okno kieruję się w stronę schodów.
 ,, Patrz pod nogi jak idziesz” Teraz to zdanie zaczyna nabierać całkiem nowego znaczenia. Nagle potykam się o sznurówki własnych butów i wpadam na kogoś z niebywałą siłą. Wszyscy zgromadzeni wokół nas na chwilę zamierają. Nie słyszę nic prócz własnego rechotu.
- Matko nic Panu nie jest?- nagle wokół nas gromadzi się tłum ludzi w czarnych uniformach. Nie wiem co się dzieje. Nikt nie patrzy na to czy jestem żywa czy nie, wszyscy przejmują się jakimś mężczyzną.
- Nie nic mi nie jest… Ale ta dziewczyna…- spoglądam na adresata tych słów- Ta dziewczyna chyba nie miewa się najlepiej- otrzepuje garnitur z wszelkich pyłków i kurzu.
- Przepraszam- wyduszam z siebie i wybucham niepohamowanym śmiechem- I za to też.- podaję mu rękę a on patrzy na mnie dziwnie
- Czy Ty wiesz kim ja jestem?- pyta mnie akcentując słowa KIM JA JESTEM.
- A czy Ty wiesz kim ja jestem?- pytam mówiąc w ten sam sposób co on
- Chyba jedyne co nasuwa mi się patrząc na Ciebie to wariatka-
- Że co proszę?!- wybucham gniewem. PANIE, NIE DENERWUJ PAN BABY W CIĄŻY. Myślę
- A to co słyszysz. Jak śmiesz w ogóle odnosić się do mnie z takim brakiem szacunku…-
- A kim Ty jesteś żebym darzyła Cię szacunkiem?- pytam niemal drżąc ze złości
- Elijah, Elijah Wood-
- Wiedz Elijah, że na szacunek trzeba zasłużyć- uśmiecham się do niego i przeciskając się przez tłum zmierzam do pokoju.

- Gdzieś Ty się podziewała?- pytam mnie Harry od razu na wejściu- Oho….  Co Cię tak zdenerwowało?-
- Nijaki Elijah Wood. Kim on w ogóle jest?!- pytam lekko oburzona przerzucając rzeczy w walizce
- Co?! Elijah Wood?! Dziewczyno skąd Ty go wzięłaś?- pyta lekko podekscytowany a zarazem przerażony chłopak
- Przewróciłam go a on nazwał mnie wariatką, na dole w hotelu- powiedziałam- Kim on jest?-
- To najbardziej znany aktor świata! Jak mogłaś Em?-
- co jak mogłam?! Jak on mógł nazwać mnie wariatką nawet mnie nie znając?!- chwytam ubrania i zamykam się w łazience.
- Kobiety i ich humoru…- słyszę westchnienie lokowatego
- Jeszcze słowo!- wrzasnęłam i odkręciłam wodę, która zaczęła wypełniać powoli wannę.
Nareszcie… Tak długo czekałam na tę chwilę aby móc zanurzyć się w tej ciepłej cieczy i dać mojemu ciału oczekiwany i pożądany od kilku dni relaks. Zdołałam wypatrzeć kilka bąbli na nogach które zostaną na długi czas jako pamiątka tysiąca kilometrów zrobionych na nogach. Opalenizna zmieniła całkowicie moje oblicze, włosy rozjaśniły się a malutki brązowe kropeczki ( piegi) uwydatniły się szczególnie w okolicach nosa. Wyglądałam jak kilkanaście lat temu gdy każdy dzień lata spędzałam na dworze bawiąc się i dokazując. Mój waniliowy płyn. Jakby było mi go mało, wlałam pół butelki do wody i teraz napawam się cudownym zapachem. To jest jak aromaterapia. Z człowieka od razu uchodzi cała złość i zły humor. Negatywne nastawienie do świata odeszło w niepamięć, mojej głowy nie zajmował już Elijah i jego lekceważący ton. Moją głowę zaprzątały jutrzejsze wydarzenia. To miał być tak cudowny dzień, tak cudowny tydzień, że nic nie było mi w stanie tego wyperswadować z głowy.
Pozostaje tylko kwestia tego jak wciągnąć Harry’ego na pokład samolotu ale to… To nie wydaje się być taki duży problem w porównaniu z ostatnimi.
Godzina w łazience to za mało. Harry przeszło od 20 minut jęczy abym wychodziła bo jest głodny.  Próbuję usiłuję ale wanna ma zbyt dużą grawitacje i każdy mój ruch skazany jest na niepowodzenie.
Mija 1,5 godziny i w końcu lituję się nad tym moim głodomorem i wychodzę.
- No w końcu. Chcesz abym umarł z głodu?- pyta się mnie
- 10 minut max- i znikam z powrotem w łazience. Szybki i delikatny makijaż dodaje mi otuchy. Ubieram sukienkę, spryskuję ciało perfumami i z uśmiechem na twarzy wychodzę z pokoju.
- Taa daa…..- mówię ale chłopaka nie ma. Rozglądam się i nic. W oczy rzuca mi się kartka. No tak : Idę na dół, będę czekał przy recepcji.
Czy ja aż tak długo siedziałam w tej łazience? Chyba nie… No ale jakby nie patrzeć to skoro chce mieć ładną dziewczynę to cóż.. Musi czekać.
Ostatni raz spoglądam w lustro i wychodzę z pokoju.

- (...) No i wyobraź sobie wszystko poszło na marne. Cały bankiet trafił szlag- słyszę śmiech Harry’ego
- O miśku jesteś!- chłopak chwyta mnie za rękę- To jest..
- Elijah- mówię patrząc na towarzysza mojego chłopaka-
- Skąd Ty go…- Harry dziwnie patrzy na mnie
- Mówiłam przecież, że miałam z nim niemałe starcie- poprawiam ręką włosy
- Wiesz chyba muszę Cię przeprosić. Myślałem, że jesteś jakąś nachalną fanką… Przepraszam- wyciąga rękę w moją stronę
- Nic się nie stało- uśmiecham się- Emma jestem-
- Elijah- uścisk dłoni zaczyna naszą znajomość na nowo- To co mogę się dosiąść?- pyta
- Pewnie, że tak. Prawda Harry?- spoglądam no loczka a ten tylko kiwa głową. Jest zafascynowany tym chłopakiem, każde jego słowo jest dla niego jak dla chrześcijanina Pismo Święte, pochłania go całym sobą.
Kolacja przebiega w niezwykle miłej atmosferze, każde z nas ma bardzo dobry humor, Harry zgodził się na lampkę wina a ja jak to ja.. Zadowalam się sokiem. Jedzenie? Rewelacja.
Nasz nowy znajomy lekko zasmucił się na wiadomość o naszym jutrzejszym wyjeździe do ,, Londynu”. Obiecał nam, że jak tylko znajdzie chwilę czasu to odwiedzi nas i z miłą chęcią pozna resztę składu 1D. Gdy Harry to usłyszał o mało co nie wyszedł z własnej skóry. W oczach tańczyła mu niebywała radość! I, że taka jedna niepozorna osoba może tak zmienić nasze życie…
Taką niepozorną osobą dla większość dziewcząt na świecie był mój Harry. Oczywiście, że byłam zazdrosna o każdą dziewczynę, która całowała jego policzek, o każdą, która przytulała o lub dotykała.. ale ta zazdrość była w granicach rozsądku i była zdrowa.
Wiedziałam, ze może być tak, że spotka jakąś inną dziewczynę i będzie chciał stworzyć z nią coś nowego.. Wiedziałam to i nie wykluczałam tego ale póki co to on był ze mną i to mnie kochał.
Około 22.00 pożegnałam się z męską częścią naszej kolacji i udałam się do naszego pokoju. Harry robił maślane oczy i tysiące razy upewniał się czym nie mam mu tego za złe, że posiedzi jeszcze chwilę z Elijah’ą.

Opadłam na łóżko pozbawiona wszelkich sił. Zdjęłam sukienkę, zmyłam makijaż i wskoczyła  pod kołdrę. Włączyłam telewizor i wsłuchiwałam się w słowa. Śmierć, głód, cierpienie.. To wszystko się powtarzało. Z każdą chwilą wydawało się mi, że na tym świecie nie istnieje nic innego jak zło i to w najczystszej postaci.
Wiem, że problem głodu na Ziemi jest poważny ale są też pozytywne rzeczy na całej kuli ziemskiej. Nie to, że nie jestem wrażliwa ale gdy człowiek ma tak dobry humor jak ja dzisiaj to… To po prostu chce aby świat był przychylny dla mnie, aby wszyscy cieszyli się gdy ja się cieszę i płakali gdy ja płaczę…
Wyłączam telewizor i przyciemniam światła, próbuję skupić się na śnie ale nie wychodzi mi to. Czuję się zmęczona i być może z tego zmęczenia nie jestem w stanie zasnąć.
W pewnym momencie dzwoni mój telefon: James. Jeszcze jego tu brakowało. Odkładam telefon na swoje miejsce i czekam aż przestanie grać. Ponownie zamykam oczy i nagle trzask! Harry mocno trzasnął drzwiami i zaczął się śmiać. Czy on jest pijany?!
- Harry?- pytam, po chwili do pomieszczenia wchodzi chłopak pozbawiony koszulki, w samej bieliźnie.
- Mam nadzieję, ze nie obudziłem Cie- mówi cicho i kładzie się obok mnie
- Nie, nie mogłam zasnąć. Piłeś?- zapytałam nie mogąc wyczuć alkoholu
- Tylko wtedy lampkę wina. Co prawda Elijah’a namawiał mnie na kilka kieliszków wódki ale nie… Nie mogę zostawić Ciebie.. Nie mogę zostawić was.- jego ręka dotyka mojego brzucha. Przechodzi mnie znajomy dreszcz.
- Harry…- zaczynam a chłopak patrzy na mnie spod loków, które opadły mu na oczy. Odgarniam je dłonią a on uśmiecha się do mnie sprawiając tym samym, ze na jego twarzy pojawiają się dołeczki.- a co jeśli nie jestem w ciąży? A co jeśli tylko nakręcamy się tak na to wszystko?- zapytałam nie umiejąc wyobrazić sobie tego wszystkiego
- Cokolwiek by się nie działo, czy nosisz tam maleństwo czy nie ja będę Cię kochał. W końcu przyjdzie taki moment w którym będziemy chcieli mieć dziecko i wtedy będziemy je mieć. Będziemy idealnym małżeństwem i przykładnymi rodzicami.. Zobaczysz. Wszystko się uda.- całuje moją dłoń a ja.. jedyne na co mnie teraz stać to wtulenie się w jego pierś z poczuciem, ze trafiłam na tego jedynego.
- Em… Ale gdy to okaże się prawdą, gdy będziemy w ciąży to znaczy Ty będziesz.. Czy my wtedy… Czy my się pobierzemy?- pyta niepewnie chłopak
- Chciałabym tego Harry, chciałabym tego.- mówię- Ale boję się tego, że Twoi rodzice, że oni..-
- Ciii… Nie bój się o nic. Pokochają Cię jak własną córkę- mówi i całuje mój policzek. Usypiam wtulona w jego nagi tors.

Godzina do wylotu. Siedzimy w taksówce i jedziemy na lotnisko. W końcu nasz Londyn, w końcu nasz ukochany i zapłakany Londyn. Co jak co ale trochę tęsknię za deszczem i tymi popołudniami, które spędzaliśmy całą grupą w naszym domu. Jeszcze tydzień wakacji a zapomniałbym jak wygląda moja ulica. Co z Elijah’ą? Wymieniliśmy się numerami i obiecał nas odwiedzić, chociażby jeszcze w te wakacje.
Wczoraj wieczorem gdy Em zasnęła zacząłem zastanawiać się nad tym jak powiedzieć rodziców o ciąży i o chęci poślubienia jej. Wiedziałem, że z Robinem nie będzie problemu, za to mama… Ona może stawiać jakieś opory i mieć co przeciwko mojemu wiecznemu szczęściu. Sądząc po tym jak ostatnio ja traktowała różnie może być ale.. Ale co oni tak naprawdę mają do gadania kiedy ja jestem pełnoletni? Nic, no właśnie. Poślubię ją czy to im się podoba czy nie.
Emma siedzi i jak zwykle coś notuje, muszę kiedyś zabrać jej ten notes… Jestem ciekaw co tam bazgrze.
Przed nami wyrasta budynek lotniska. Stoimy w korku tylko po to by za chwilę w biegu wysiadać i gnać na samolot. Podobno Em zarezerwowała bilety więc nie musiałem się tym zajmować, szczerze tego nie lubiłem. Jednak dobrze, ze mam taką małą Em…

Samolot wystartował. Przed wejściem na pokład dostałam wiadomość, ze chłopcy już wylatują.
Lecę do Polski, lecę do domu… Jakoś do mnie to nie dociera, jakoś mnie to nie przekonuje.
Wznosimy się coraz wyżej. Harry rozkłada się wygodnie w fotelu i patrzy się na mnie.
- No co?- pytam
- Czego Ty się tak szczerzysz?- pyta mnie ciagle patrząc na moja twarz
- No bo lecimy do domu! Tak się stęskniłam- klaszczę w dłonie i zaczynam się śmiać.
- całe życie z wariatami…- kręci głową Loczek
- Źle Ci?- daję mu całusa w nos. LECĘ DO DOMU!!!! LECĘ DO POLSKI!!! Radość sięga zenitu. To tylko niecałe 2 godziny, to niecałe 120 minut i niecałe 7200 sekund. To tylko 874 km.
Mój Wrocławiu… Nadchodzę!
Rozkładam się wygodni w fotelu, zakładam na uszy słuchawki i zaczynam pisać.
Ostatni punkt naszej wakacyjnej podróży- Wrocław- POLSKA. Tak, piękny kraj z dosyć brutalną przeszłością. Nie mogę się już doczekać gdy stanę na ,, mojej” ziemi i będę w stanie powiedzieć : Jestem w domu. Niewątpliwe było to, że Londyn jest TERAZ moim domem ale Wrocław… To miasto mnie wychowało, to tu spędziłam większość mojego marnego życia.
Harry jest nieświadomy tego co się dzieje. Ciągle jest przekonany, że lecimy do LONDYNU. Czeka go mała rewolucja gdy dowie się co ta jego Emma nie wymyśliła. Zobaczę się z chłopakami! Matko jak ja za nimi tęsknię!
Wczoraj będąc jeszcze w Rotterdamie spotkaliśmy Elijah’ę Wood’a. Harry był wniebowzięty.
Rozmawialiśmy o naszej przyszłości.. Postanowiliśmy się pobrać gdy moja ciąża będzie już czymś pewnym.
Emma Styles… Jak to brzmi? Czy ma to jakikolwiek wydźwięk? Tak, to brzmi jak największe w świecie szczęście.

15 minut do lądowania… Czuję się taka szczęśliwa, z każdą chwilą coraz bardziej się niecierpliwie, coraz bardziej się kręcę. Oczywiście nie uchodzi to uwadze naszego Harolda- cały czas mi się przygląda i nic nie mówi. Niechcący obudziłam go- dostał ode mnie ręką po głowie gdy usiłowałam związać włosy w kucyka.
- Ty coś kombinujesz…- stwierdza chłopak 10 minut przed lądowaniem
- Ja?? Nie… Skąd te podejrzenia?- pytam szczerząc się do niego
- Raz jesteś za wesoła, dwa jesteś niecierpliwa, trzy uśmiech nie schodzi Ci z twarzy, cztery..-
- Oj dobra, dobra przestań wyliczać. Tak, mam dla Ciebie niespodziankę i już- mówię i chwytam go za dłoń
- Dla mnie? A co?- raptownie zmienia swoje nastawienie do świata
- Zobaczysz za całe 7 minut- całuje go w policzek i odliczam minuty do lądowania.

- Proszę zapiąć pasy, lądujemy- słyszę z głośników i omal nie wyjdę z siebie. Czuję zmieniające się ciśnienie, widzę płytę lotniska i słońce ją zalewające, widzę mój Wrocław, widzę go i czuję!!!
- Dziękujemy za wybranie…- nie ważne co ta kobieta mówi. Chwytam mojego chłopaka i pierwsza kieruje się do wyjścia.
Słyszę pierwsze słowa w ojczystym języku, Harry nic nie podejrzewa a ja… Ja omal nie zemdleję. Zaciągam się polskim powietrzem, nie ma ani jednej chmury na niebie. To mój kraj, to moja Polska.
Serce bije mi jak szalone… Nagle nie wiedząc co mam ze sobą zrobić odwracam się do chłopaka i mocno go przytulam.
- Tak bardzo cieszę się, że mam Ciebie- szepce mu do ucha..
- Em… Em…- chłopak odrywa mnie od siebie- Em czy to nie Zayn?- pyta mnie i wskazuje ręką w stronę chłopaka bardzo podobnego do naszego przyjaciela..
- Nie… To niemożliwe- mówię wiedząc iż Zayn prawdopodobnie nie przyleciał. Zresztą do ich przylotu pozostało całe 15 minut!
Chwytamy nasze walizki i siadamy na jednych z wolnych krzeseł.
- Na co czekamy?- pyta mnie chłopak
- Harry…- odwracam się do niego twarzą. Muszę mu to teraz powiedzieć, muszę!- Witam Cię w Polsce.- szczerze się jak głupia i z niecierpliwością czekam na jego reakcję.

Hey My Girls!
Panie... chyba wyszłam z wprawy z tym pisaniem ale to już pozostawiam wam do oceny :P
Jak wam moje kochane minął weeknd? Mi w gruncie nie najgorzej tylko za dużo nauki...
No ale tak to już jest jak chce się sobie zrobić dłuższą przerwę od szkoły :)
Jak wam się podoba?? No i jak sądzicie? Jak Harry zareaguje na niespodziankę Emmy??
Powiem wam, że mam napływ weny i piszę jak szalona! Serio!!
Jesteście kochane! Głupia byłam, że was zostawiłam ale... To było dawno a my tu historii nie mamy :P
Madzia upiekła ciasto!
Podobno się stęskniłyście za tym zwrotem... :)
Obiecuję wam, że w najbliższym czasie postaram się nadrobić wszystkie blogi! Nazbierało się tego ale cóż.. Muszę przeczytać i skomentować no :P
Wczoraj zrobiłam sobie małe karaoke i wyłam ze 3 godziny na cały dom :D Śmiechu było ale liczy się zabawa, prawda??
Miłego tygodnia myszki! Dużo siły i pozytywnej energii!
Zapraszam również tu na nowy rozdział ;)
Pozdrawiam, Magda


8 komentarzy:

  1. wyszłaś z wprawy ? hahaha. dobry żart. uwielbiam te twoje długie, wyczerpujące rozdziały. ejst w nich wszystki, złość, smutnek, milość, szczęście. za to wąłśnie kocham tego bloga. zapraszam też do mnie. http://i-wish-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. TAAAAAAAAAAAAAAK! Rozdzialik od Madziuliiiii *_*
    Że Ty niby wyszłaś z wprawy? Kotek, tego się nie traci!
    No co ja mogę powiedzieć? No co? Że jestem wniebowzięta? Że rozdział przeniósł mnie do krainy szczęścia i radości? Tak, właśnie tak Madziu. Mogłabym Ci dziękować codziennie za tego bloga, za to że jesteś.
    Weekend? Sama wiesz - choroba się trzyma -.-
    No myślę, że Harry będzie zadowolony, że odwiedził Polskę! ;)
    Jak cholera stęskniłyśmy się za Twoim zwrotem "Madzi upiekła ciasto" i za całą Tobą <3
    Mmm, zaraz wpadam do Nałęczowa (Nałęczów, dobrze pamiętam? ;P) na ciacho ;)
    To co? Czekam na następny miśku! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały Madziu! co ja moge wiecej napisac? brak mi slow po prostu :) upiekłaś ciasto!! bardzo sie stesknilam za tym jak to piszesz, wiec ja zeby tradycji stalo sie za dosc piszę: podziel się!!! :*** karaoke??? ja tak samo :)) wczoraj była u mnie moja przyjaciółka na noc i śpiewalysmy (darlysmy sie) jak glupie :)) moze dlatego dzisiaj nie umiem mowic :PPP taka chrypka! W ogole sie nie przejmuj bo jestes w swietnej formie, nie wyszlas z wprawy ! :)) jestes dalej ta moją Magdą którą tak bardzo podziwiam i kocham, a twoje blogi sa jednymi z moich ulubionych :** Buziaki....

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszłaś z wprawy??? Good joke! :D
    Świetny rozdział!! Emma Styles..... me gusta!!! ;)
    Mam nadzieję że Harry się ucieszy z niespodzianki. W końcu to nasza kochana POLSKA! :))
    Już czekam na następny i zapraszam do mnie na bloga:
    http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu ale super rozdział!
    Myślę że się ucieszy :D
    Boski!!! xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie nareszcie jestes tak bardzo tęskniłam. Rozdział jest cudowny, po prostu wspaniały, nareszcie przeczytałam coś należące do cb i mogę spokojnie powiedzieć że własnie tego mi bralowało. Pisz pisz, twoicj dzieł nigdy za wiele. I nie gadaj głupot bo ktoś kto napisal tyle rozdziałów nie wychodzi z wprawy po tygodniu. Chcialabym kawalek Madziowego ciacha, bo oczywiscie jak na zlosc w domu nie ma nic słodkiego :p więc szykuj ramiona na moją wizytę, bo od razu w nie wpadnę. Trzymaj się skarbeńku.
    Kocham
    Emily <3

    OdpowiedzUsuń
  7. jej.. ten rozdział jest przepełniony szczęściem. no i do tego twoja notka. czytałam o Wrocławiu i już wyobrażałam siebie w grudniu. tylko że ja będę akurat jechać samochodem..
    tak bardzo cieszę się że wróciłaś! bardzo tęskniłam za tobą, za twoimi rozdziałami, no i stęskniłam się też za tym, co napiszesz pod notką!
    ciasto pewno jest, lub może i już było pyszne!
    pozdrawiam, Natalia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. " Madzia upiekła ciasto"- kocham te Twoje notki *.*
    rozdział wspaniały, wcale nie wyszłaś z wprawy! :)
    baardzo się stęskniłam za Tobą;D
    kiedy będzie następny rozdział? ja już nie mogę się doczekać...;)
    Harry powinien się ucieszyć, że Em zorganizowała mu taką wspaniałą niespodziankę i że tak naprawdę dzieli się z nim czymś co jest dla niej bardzo ważne, ucieszy się, napewno :P
    kocham <3
    Asia ;3

    OdpowiedzUsuń