środa, 17 października 2012

Rozdział 91


No i gdzie ona jest? Na zegarze już po 19. a jej jak nie było, tak nie ma. Zaczynałem się o nią martwić. Rozmowa z Gemmą nie przyniosła tego co oczekiwałem można powiedzieć, że rozczarowała mnie. Od siostry oczekiwałem pomocy i wsparcia a ona po prostu zjechała mnie od góry do dołu i powiedziała, że mam za swoje. Mam za swoje? Nie wiedziałem, że dzisiejszy dzień okaże się aż tak drastyczny.
W pewnym momencie usłyszałem ciche trzaśnięcie drzwi. Mimo iż leżałem tyłem do wejścia wiedziałem, że ona stoi niedaleko łóżka. Zapach jej perfum unosił się w pokoju… 
Dziewczyna cicho westchnęła i opuściła pomieszczenie. Wiedziałem, że muszę ją przeprosić ale przychodziło mi to z wielkim trudem. W końcu każdemu jest trudno przyznać się do błędu.. 
Podniosłem się i przetarłem zmęczone oczy. Za oknem panował piękny widok, słońce chowało się w morzu. Od razu przypomniały mi się w których razem z Emmą byliśmy szczęśliwi, byliśmy tacy beztroscy… Miałem nadzieję, że to wszystko okaże się złym snem z którego ona zaraz mnie wybudzi, ujmie mnie w swoje ramiona i uspokoi. Czekałem na ten moment ale nic takiego nie nastało. W żołądku zaczął budzić się potwór. No tak… Ostatni raz jedliśmy o 8.30….
Wstając, rozglądałem się za dziewczyną. Udało mi się dojrzeć ją w naszej garderobie. Siedziała i układała ubrania w walizce. Każdą moją koszulę podnosiła i przytykała do nosa. Chociaż na moment pojawiał się uśmiech na jej twarzy. Oparłem się o futrynę i patrzyłem. To przecież moja kochana Em. Nic w niej się zmieniło no może z wyjątkiem wyrazu twarzy ale to ciągle była ona, to ciągle była kobieta mojego życia…
- Myślałam, że śpisz. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam.- powiedziała przerywając ciszę. Mówiąc nie spoglądała na mnie….
- Nie, nie spałem. Martwiłem się o Ciebie…- dziwne czułem się rozmawiając z kimś zimnym jak lód
- Czyżby?- spojrzała mi w oczy. Jakie ona miała oczy…. Całe zaczerwienione i zapuchnięte.
- Mimo wszystko jesteś moją dziewczyną- podszedłem do niej i chwyciłem jej dłoń. Odtrąciła ją.
- Jestem ciekawa jak długo jeszcze- mówiąc to jej głos drżał
- Wątpisz w moje uczucie do Ciebie?- zapytałem nie widząc czy przesłyszałem się czy też coś innego…
Dziewczyna westchnęła cicho. Widać było, że wszystko ją męczy. Wyglądała na przemęczoną.
- Nie wątpię ale Harry… Spójrz na to wszystko z całkowicie innej strony. Jak teraz będzie wyglądało nasze życie? Jak teraz będzie wyglądało Twoje życie?- była bliska załamania- Nie chcę narażać Ciebie ani żadnego z chłopaków na nieprzyjemności, ze strony mediów-
- O czym Ty mówisz?- chwyciłem jej barki. Cała drżała
- Harry ja postanowiłam wrócić do Polski- spojrzała na mnie- Na stałe- Mój umysł nie był w stanie pomieścić tylu informacji. Do Polski? Na stałe?! O czym ona do jasnej cholery mówi?!
- Nie, nie pozwolę Ci na to-
- Ja już podjęłam decyzję. Wyjeżdżam. Powiesz innym, że rozstaliśmy się w miłej atmosferze. Będę was odwiedzać w Londynie ale… Ale Harry…- skubała róg mojej koszuli.
- Twoje miejsce jest przy mnie! Rozumiesz to?! Przypomnij sobie co niedawno mówiłaś- dziewczyna spojrzała na mnie nie wiedząc o co chodzi- Mówiłaś, że mnie nie zostawisz, mówiłaś że nie zrobisz tego bo za bardzo mnie kochasz, bo za bardzo mnie szanujesz. Em nie możesz się tak szybko poddawać. Wiem, ze dziecko to duża odpowiedzialność ale uwierz mi poradzimy sobie. Przecież wiem, że mnie kochasz i nie dałabyś sobie rady beze mnie…. Em…- ująłem ja w ramiona a ona rozpłakała. Mocno mnie przytuliła- Em skarbie damy radę rozumiesz?- warga zaczęła mi drgać- Bez względu na wszystko nie poddamy się jasne?- nie mogłem zapanować nad głosem, drżał z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej.- będzie dobrze. Jutro zaczniemy nowy dział, opuścimy to miejsce i będziemy zwiedzać Europę zgodnie z tym co zaplanowałaś. Póki co mamy wakacje więc nie myślimy o tym wszystkim. Wrócimy do Londynu, pójdziemy do lekarza i wtedy będziemy się martwić- pocałowałem jej czoło i zrozumiałem, że cały mój świat, całe moje szczęście zamknięte jest w moich rękach.

- Kochanie…- szturchałem dziewczynę- Kochanie…- głaskałem jej twarz. Ona spała niczym zabita. Uśmiechnąłem się do siebie i stwierdziłem, że nie będę jej jeszcze budził. Delikatnie zsunąłem się z łóżka i zacząłem pakować resztę naszych rzeczy. Nie było tego dużo ale też nie było tego mało. W gruncie rzeczy sam Zayn miał od nas więcej ubrań ale to tylko taki mały szczegół.
Po około półgodzinnym dopakowywaniu naszych rzeczy Emma nadal spała. Postanowiłem pójść po śniadanie dla nas i przy okazji załatwić nam samolot do Madrytu. Dlaczego Madryt? Jeszcze tam nie byłem a podobno było to bardzo ładne miasto.
Dzień był chłodny. Znad morza wiał silny wiatr, który zdołał wywołać niezłe zamieszanie na mojej głowie.  Wchodząc do gmachu hotelu miałem pełno piachu we włosach, wyglądałem zapewne jak żywa mumia.
- O mój Boże! To naprawdę Ty!- jakaś dziewczyna rzuciła się na mnie a ja nie wiedziałem o co chodzi. Ja to ja, nikt inny- Emma mówiła, że tu jesteście….  Ale mam szczęście, że was jeszcze spotkałam. Mogę prosić o zdjęcie?- zapytała mnie robić maślane oczęta
- Jasne- odpowiedziałem nie chcąc robić przykrości jednej z moich fanek. Uśmiechnąłem się ładnie i 3 sekundy i po krzyku.
- Mogę w czymś pomóc Panie Styles?- zapytała mnie kobieta zmieniając się nagle w pełną gracji recepcjonistkę
- W rzeczy samej…- zamówiłem śniadanie, poprosiłem o kupienie biletów na moje nazwisko po czym udałem się z powrotem do naszej kwatery.

Około godziny 15. przyszedł mężczyzna, który zabrał nasze walizki. Nareszcie skończył się ten horror, nareszcie mogę opuścić to miejsce, które kojarzyć mi się będzie ze smutkiem i bólem.
- Nasz pierwszy punkt podróży?- zapytałam chłopaka gdy siedzieliśmy już w taksówce i machaliśmy znajomej nam recepcjonistce.
- Madryt- uśmiechnęłam się i wyjąwszy czarny zeszyt zapisałam:
To dziś rozpoczyna się nasza podróż po Europie. Punkt pierwszy: Madryt!
- No co?- spojrzałam na chłopaka, który dziwnie na mnie spoglądał- A jak zechce zostać sławną pisarką? Potrzebuje mieć wszystko czarno na białym- Harry tylko pokiwał głową i po raz ostatni spoglądał na biało- niebieskie zabudowania.

- O której tam będziemy?- zapytałam już na pokładzie samolotu
- Dokładnie o…. 20.00- powiedział chłopak
Przed nami 3 godziny lotu. Czy można wyobrazić sobie większe szczęście? Siedzę obok mężczyzny mojego życia, pod sercem noszę jego dziecko a w sercu czuję ciągle to samo tylko ze zdwojoną siłą? Czy to jest definicja szczęścia? Tak, to moja osobista definicja szczęścia.
Bo szczęśliwy jest ten, kto zaznał miłości….

Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Wskazówki jakby na złość przesuwały się coraz wolniej. Harry smacznie spał a ja ze słuchawkami na uszach próbowałam skupić się na wydarzeniach ostatnich dni. Sama świadomość tego, ze wkrótce będę matką nie dawała mi spokoju a perspektywa przekazania tej wiadomości rodzicom Harry’ego wydawała się okrutniejsza niż polityka samego Hitlera.
,, Mamo, tato będziecie dziadkami” Już sobie wyobrażam ich reakcję na te słowa. Prędzej wyrwą mi dziecko z macicy niż pozwolą na to abym donosiła je do końca. Może i Robin się ucieszy ale co do Ann miałam poważne wątpliwości.
Zegar leniwie wybił godzinę 18. Minęła dopiero godzina a ja już miałam ochotę wysiąść z tego samolotu i zrobić coś, cokolwiek z sobą byleby tylko odepchnąć od siebie precz te ponure myśli.
Co jak co ale nie zrezygnuje ze szkoły. Może i ludzie będą na mnie patrzeć spod byka ale ja nie dam odciąć się od nauki, od całego świata. Co takie małe żyjątko jest winne? Stało się to się stało. Urodzę dziecko i tyle. Nie oddam go, nie zabiję. Będę go kochać całym sercem i bez względu na to czy Harry nadal będzie ze mną czy nie wychowam je na porządnego człowieka.
Powieki zaczynały stawać się coraz cięższe. W końcu przyszedł wyczekiwany przeze mnie sen.

Czuję jego usta na policzku, czuję jego delikatny zarost i dłoń na mojej dłoni. Mimowolnie uśmiecham się do siebie. Uwielbiałam takie pobudki.
- Tak, tak. Już zapinam pasy- mówię i nawet nie otwierając oczy zapinam ów pas.
- Moja kochana- dostaję kolejnego buziaka i kurczowo ściskam jego dłoń. To chyba taki odruch u mnie, nawet nie muszę widzieć kiedy samolot ląduje…. Po prostu wiem kiedy się bać i już.
- Witamy Państw w Madrycie. Na dworze jest 27 stopni. Mamy nadzieję, ze lot był udany, do widzenia- słyszę z głośników i otwieram oczy. Za oknami jest jasno a na zegarze 20. Dziwny ten świat….

- Pani Novak?- mężczyzna podszedł do mnie z kartką w ręce
- Tak.- odparłam zdziwiona. Podał mi kluczyki i wskazał na czarne Audi. A! To o to chodzi!
- We Wrocławiu Pani go odstawi. Tam wszystko jest napisane- powiedział po polsku a Harry stał ze skołowana miną. Szybko pożegnaliśmy się i zaczęłam kierować się do auta.
- Ale, ze co?- zapytał mnie chłopak najwyraźniej nie rozumiejąc tego wszystkiego
- Och to nic takiego. Po prostu Emma myśli o wszystkim. A tymczasem- rzuciłam mu kluczyki, gdy włożył nasze walizki do auta- Jedź przed siebie.- Uśmiech przyozdobił jego twarz.
Jechaliśmy zakorkowanymi ulicami i podziwialiśmy każdy kąt tego jakże niesamowitego miasta. Wszędzie dookoła nas unosił się zapach smażonych pomidorów oraz czosnku.
Ludzie tutaj byli niezwykle pogodni, ich roześmiane twarze rzucały się w mi w oczy, były takie niesamowite. Podobno Hiszpanie to urodzeni optymiści także… Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Hiszpania przywitała nas niezwykle przyjemnie. Na zewnątrz jest całe 27 stopni. Ludzie są roześmiani od uch do ucha… Wokół nas zapach pomidorów oraz czosnku. Mam ochotę na czekoladę.
- Gdzie mam jechać?- zapytał się mnie chłopak
- A czy ja wiem? Może zatrzymaj się przy tamtej restauracji?- zapytałam na co on skinął głową.  Budynek należał do tych starszych, z pewną tradycją i specjalizacją. W środku nie było zbyt dużo osób ale atmosfera była niesamowita. Wiszące u stropu maleńkie światełka, plakaty z lat 80. wiszące na ścianach i te skrzynki z winami.. Coś niesamowitego.
- Witamy! Witamy naszych gości!- starsza kobieta podbiegła do nas i posadziła nas w fotelach. Byłam zdziwiona jej otwartością i radością na nasz widok. Była jak najbardziej jedną z tych pozytywnych hiszpanek.
- Przepraszam Panią czy wie Pani może gdzie możemy znaleźć jakiś nocleg? Nie hotel tylko pensjonat lub coś takiego..- zapytał Harry a ona klasnęła w dłonie. Powiedziała coś po hiszpańsku na co chłopak, który stał za barem wycofał się na zaplecze
- My mamy pensjonat! Przytulny, cena przystępna…- wyliczała. Uśmiechnęłam się do chłopaka i ujęłam jego dłoń- Małżeństwo?- zapytała
- Nie, nie… Zakochani…- powiedziałam. Dostaliśmy karty dań. Poprosiłam o pomidory z mozzarellą, bazylią i oliwą. Harry wziął jagnięcinę i coś do tego. Proponowano nam wino ale ja odmówiłam ze względu na swój stan.
W tle grała hiszpańska muzyka, która powodowała, że wszystkie troski i smutki odchodziły daleko, daleko w tył. Chowały się w blasku pozytywnej energii, którą dawało mi to miasto.
Po zjedzonej kolacji i zaniesieniu naszych rzeczy do pokoju ( zdecydowaliśmy się zostać) wyruszyliśmy na spacer po owym mieście. Postanowiliśmy w każdym odwiedzonym przez nas miast kupić coś charakterystycznego. I tak pamiątką z Madrytu stała się butelka czerwonego wina.
- Harry spójrz tylko- zachodzące słońce odbijało swoje promienie od budynku tworząc na chodniku mozaikę kolorów.
- Piękne- powiedział chłopak i pocałował mój policzek.
- To dokąd jutro się udamy?- zapytałam gdy mijaliśmy bramę parku
- Pomyślmy… Może Rzym?- zapytał chłopak
- Rzym? Trochę daleko… Będziemy musieli strasznie długo jechać-
- To co to za problem pozbyć się auta? Zaraz wszystko załatwię tylko daj mi ten numer- podałam go chłopakowi i po 20 minut ostrej dyskusji Harry oznajmił, że wszystko załatwił.
- A może pojutrze? Dzisiaj i tak nic nie uda nam się zobaczyć…- zrobiłam maślane oczka a on złapał mnie na ręce i mówiąc jaki to ze mnie niezdecydowany potwór zmieszaliśmy się z tłumem.

Kolejne dni mijały nam błogo. Każdy z nich był inny od poprzedniego, był lepszy.
Polecieliśmy do Rzymu i  również postanowiliśmy zostać tam kolejne 2 dni. Pamiątką z naszej ukochanej Italii stały się bluzki I Love Roma.
Nie obyło się bez obejrzenia Koloseum i Placu Św. Piotra w Watykanie.
Zajadaliśmy się prawdziwą włoską pizzą i cóż… Niall może jedynie żałować tego, że nie ma go z nami. A lasagne? Niebo w gębie!
Gdy pierwszy dzień naszej męczącej podróży po Rzymie dobiegał końca zaczynaliśmy zastanawiać się nad noclegiem. Nie chcieliśmy hotelu, chcieliśmy przeżyć coś niesamowitego, jakąś przygodę.
- No to może zostaniemy autostopowiczami?- zapytał chłopak wykonując zwariowany taniec brwi
- Harry…-
- No co? Chciałaś przygodę? No to zacznijmy ją tworzyć!- chłopak wystawił rękę i w charakterystyczny sposób zaczął machać ręką. Po 20 minutach znudzona i zmęczona tym wszystkim zaczęłam pisać:
Akcja Zatrzymaj Auto Ruszyła.
Rzym to istna bajka. Jedzenie całkowicie inne niźli mi się wydawało. Koloseum, Plac Św. Piotra- odfajkowane!
Harry stoi jak ten głupek i macha ręką aby jakiś samochód zatrzymał się i podrzucił nas gdzieś, gdziekolwiek. Uda mu się? To dopiero się okaże…
Jesteśmy brudni i zmęczeni ale zadowoleni…
Muszę stwierdzić, że mój brzuch… Albo się zaokrąglił albo mam jakieś zwidy. Za wcześnie na coś takiego, prawda?
Zamknęłam zeszyt i w tym samym czasie zatrzymała się przed nami mała, rozklekotana ciężarówka.
- Dokąd?- zapytał nas mężczyzna
- Przed siebie- powiedziałam
- Wsiadać!- machnął ręką a my zadowoleni jak mało kto usiedliśmy w przyczepce.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bez zbędnych słów. Wiem, że jest za ogólny, za mało informacji i w ogóle ale.. Mówiłam że nie umiem pisać.
Koteczki... Wiecie co się dowiedziałam skrycie?
Magda chce wrócić już teraz, za niedługo na dniach więc... Proszę przyjmijcie ją z otwartymi serduszkami!!!
Kamila
P.S rozdział równiez na drugim blogu ;)

4 komentarze:

  1. Jak nie umiesz pisać?! Czy ty się szaleju nażarłaś?! :D Piszesz super! :3
    Magda chcę wrócić? ALE SUPER! Jasne że ją przyjmiemy z otwartymi ramionami :]
    Rozdział jest świeeeeeetny! xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, ale genialnie!! Tak się cieszę że im się układa i wgl. :D Świetnie opisałaś Madryt, aż poczułam te zapachy, usłyszałam muzykę i przeniosłam się do słonecznej i uśmiechniętej atmosfery. Jeśli Ty mówisz że nie umiesz pisać to wiedz że właśnie wpędzasz mnie w depresję ;D W porównaniu z tym co ja piszę to jest BESTSELLER! Przyzwyczaiłam się już że rozdziały Magdy są 10000000000 razy lepsze od moich bo.... w końcu to Magda xD Ale jeśli Ty mówisz że nie potrafisz pisać i wstawiasz coś takiego to musisz być świadoma że mam ochotę usunąć te moje wypociny :P
    Bardzo się cieszę że Magda nie długo wróci. :)) Ale jednak trochę szkoda że nie możemy Cię lepiej poznać :)
    Tak więc.... zapraszam do mnie na te moje wypociny xD
    http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... cóż mogę napisać?
    Grzeję się chora w domciu i fakt, że jest nowy i świetny(!) rozdział od razu mnie pocieszył.
    Ty nie umiesz pisać? Proszę Cię... jest dobrze!
    No właśnie Madzia pisała, że chce wrócić i się boi. Nie ma czego!
    Każdy oczekuje jej powrotu i przyjmiemy ją bardzo bardzo ciepłooo ;))
    Pozdrawiam
    Ola ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. jacie!!! ale fajny pomysł z tą podróżą po Europie :)) marzę o takowej, więc tym bardziej :)) Madryt, Rzym i Barcelona :)) Kocham te miasta :)) Byłam tam już, ale one nigdy mi się nie znudzą, tym bardziej nocą :)) No nic. Rozdział: no co mam pisać? oczywiscie ze swietny, ciesze sie ze Harry zachowal sie tak mesko i przyjal do wiadomosci to ze bedzie ojcem :)) ciekawe jak zareaguje reszta 1D jak sie dowiedza :)) czekam na kolejny a co do Madzi to bardzo sie ciesze ze wraca. pisalam to zreszta na tym drugim blogu :)) Madziu pamiętaj, że możesz wracać kiedy chcesz!! Czekamy na ciebie z niecierpliwoscia i bez jakichkolwiek żalów. :))) pozdrawiam i przecylam buziaki :**

    OdpowiedzUsuń