wtorek, 2 października 2012

Rozdział 88



- No pomóż mi- prosił mnie chłopak gdy znalazłam się już na górze. Ku mojemu szczęściu pozostało mi trochę sprytu i wspięłam się po pniach pokrytych glonami. Moje zielone dłonie już zaczynały mnie drażnić ale nie mogłam pozostawić tak tego chłopaka na pastwę losu. Podałam więc mu rękę i z wielkim, naprawdę wielkim wysiłkiem wciągnęłam go na górę.
- Szczęście, że jestem lekki- powiedział chłopak na co ja znów go wyśmiałam- znowu?- zrobił smutną minę- Zaczynam odnosić wrażenie, że naśmiewasz się ze mnie- stwierdził chłopak wchodząc za mną do sypialni
- Ja? Nigdy.. Harry jeśli Ty jesteś lekki to ja nie wiem… Jestem zakonnicą lub Matką Teresą z Kalkuty- ponownie się zaśmiałam
- Wiesz ładnie Ci w tym habicie siostro Emmo-
- Hohoh. Odezwał się Pan Tłuścioszek-
- Em, to są mięśnie rozumiesz?- chłopak napiął biceps jakby chcąc udowodnić mi, że ma rację
- Oczywiście, oczywiście.- przechodząc obok niego musnęłam palcem jego nagi tors. Weszłam do łazienki i czym prędzej chciałam zmyć  z siebie sól, która pozostała na mnie niczym pamiątka znad morza. Zdjąwszy przemoczone ubranie weszłam do kabiny i puściłam ciepły strumień wody. Zaczęłam okrężnymi ruchami nakładać na moje ciało waniliowy płyn do kąpieli gdy do kabiny wtargnął na wpół rozebrany Harry.
- Co Ty robisz?- zapytałam zasłaniając się rękoma
- Jak to co? Chce się wykąpać z moją ukochaną, spędzić z nią miłe chwile w kabinie i cóż… Masz coś przeciwko?- zapytał Hazza poruszając śmiesznie biodrami i wykonując wesoły taniec
- No wiesz… Jak na zakonnicę przystało nie mogę kąpać się z mężczyznami ale chyba dla Ciebie jestem gotowa porzucić wszystkie śluby- uśmiechnęłam się zalotnie na co on wskoczył pod prysznic. Raptownie ciśnienie podskoczyło mi do góry a on wykorzystując moją chwilę słabości zaczął mnie dotykać po całym ciele. Błądził jakby szukając czegoś co nie było dla niego przeznaczone. Z każdą sekundą moim ciałem wstrząsał dreszcz rozkoszy tak potężny, że nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Ha… Harry…- mruknęłam do ucha chłopaka delikatnie przygryzając płatek jego ucha- Proszę… Nie przestawaj…- szeptałam nie mogąc pozbyć się wahania w głosie, było mi tak cudownie, tak dobrze jak z żadnym do tej pory mężczyzną
- Jesteś piękna, jesteś najcudowniejsza, jesteś niesamowita- komplementował mnie chłopak- Kocham Cię- powiedział i zaczął mnie całować. Jego usta z niebywało precyzją pieściły każdy kawałek mojego ciała. Rozkosz sięgała zenitu, nie potrafię wyrazić słowami przez co przechodziłam w tym momencie. Cała plejada samych pozytywnych emocji przeplatała się przez moje ciało. Czułam, że zaraz będziemy tworzy jedność, wiedziałam, że owy akt miłosny, który będzie miałam miejsce w niedługim czasie stanie się czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Czułam, że to będzie lepsze niż to co miało miejsce na plaży, wiedziałam, że to zmieni zarówno mnie jak i jego.
Moja dłoń wylądowała na jego plecach. Kurczowo trzymałam się klamki aby nie upaść pod naporem emocji. W myślach powtarzałam ciąg słów, które były zaadresowane do Harry’ego. Powtarzałam jak bardzo go kocham, jak bardzo go potrzebuje i jak ważny jest dla mnie ten akt. Powtarzałam sobie, że to co było nie jest ważne, liczy się to co jest tu i teraz.
Z każdą chwilą czułam się coraz bardziej spełniona, czułam się coraz bardziej przez niego pożądana. Sam akt przypieczętowania naszej miłości był inny niż do tej pory. Wokół nas lała się woda a płyn na moim ciele tworzył pianę. KOCHAM GO, JA NAPRAWDĘ GO KOCHAM I NIGDY NIE PRZESTANĘ…
Nasze ciała tworzyły jedność, wzajemnie siebie uzupełnialiśmy. Byliśmy jak przysłowiowe dwie połówki jabłka, które pasują do siebie jak ulał. Oparłam swoją głowę o jego bark i cicho westchnęłam.
- Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze jak z Tobą- szepnął chłopak wpajając swoje wargi w moją szyję.
- Ale Ci tętnica pulsuje- stwierdził i objął mnie
- Wiesz… Tyle emocji na raz jednak do czegoś zobowiązuje, nie sadzisz?- zapytałam spoglądając na niego. Uśmiechnął się szeroko po czym mówiąc jakieś niezrozumiałe słowa zaczął dokańczać to co ja rozpoczęłam.
Położyliśmy się około 00.34. Usnęliśmy wtuleni we własne ciała.

Punkt 7.00 dzwoni budzi. Moją twarz wykrzywia grymas niezadowolenia. Nie chodzi o to, że się nie wyspałam, chodziło o to, że dzisiaj po raz ostatni będę widzieć moich przyjaciół. Znów przyjdą rozstania i rozczarowania. Znów przyjdą łzy i nienawiść.
- Harry…- mówię dźwigając się do góry- Słoneczko…- całuję jego policzek- No Harry… Wstawaj. Za trzy godziny mają samolot- zwlekam się z łóżka i przygotowuję ubrania na dzisiejszy dzień. Wchodzę do łazienki w której wczoraj dochodziło do erotycznych zbliżeń pomiędzy mną a Loczkiem. Uśmiechając się do siebie wzięłam szybki prysznic i zrobiłam delikatny makijaż. Spięłam włosy w niedbałego koka i wróciłam do sypialni. Harry nadal spał w najlepsze a ja jak przystało na grzeczną dziewczynę i towarzyszkę życiową zarazem podciągnęłam rolety do góry a słońce natychmiast wpadło do pokoju zalewając twarz chłopaka.
- No…. No już wstaje- zwlókł się niczym zombie z łóżka i pomaszerował do łaźni. Około 8 pofatygował się i wyszedł wyglądając niczym młody bóg.
- Chodźmy bo chyba nie chcemy przegapić ostatniego wspólnego śniadania co?- zapytałam biorąc go za rękę
- Ou… Nigdy- jego męski głos dał o sobie znać.- A tak w ogóle to dziękuję za miły wieczór- delikatnie się uśmiechnął. Odpowiedziałam mu tym samym i ruszyliśmy do stołówki.

Na zewnątrz panował skwar, dosłownie. Zewsząd słonko rozpieszczało nas jak pierwszego dnia. Ekipa jak zwykle siedziała na zewnątrz tylko, że tym razem brakowało śmiechów, żartów i przepełnionych pozytywną energią rozmów. Wszyscy jakby zapomnieli czym jest życie.
- Cześć- przywitałam się na co każdy tylko smętnie podniósł wzrok ku górze i powiedział niedbale ,, cześć”. Usiadłam przy stole ale nie mogłam nic przełknąć, chciało mi się płakać.
Nie cierpię tego typu rozstań.. To tylko tydzień, tylko tydzień. Em… Masz przecież Harry’ego no i są telefony przecież, dasz radę. Nie z takimi sytuacjami sobie radziłaś. Powtarzałam sobie w myślach, jakby chcąc dodać sobie otuchy.
- Spakowani?- zapytał Hazza chyba jako jedyny z nas pałający jakimś entuzjazmem.
- Stary.. Nie dobijaj- powiedział Niall odsuwając od siebie miskę z jedzeniem. Czyli było naprawdę źle. Skoro on nie jest to naprawdę musi cholernie go boleć to, że będzie musiał wrócić do zapłakanego Londynu.
- Harry, możesz pójść i załatwić nam samochód? Jakiś duży?- zapytałam chcąc pozbyć się chłopaka jak najszybciej. Ten skinął głową i odszedł od stolika- Słuchajcie- wszyscy spojrzeli na mnie- No nie smutajcie tak już, to tylko tydzień. Minie nam szybko no- uśmiechnęłam się chcąc pokazać im, że mimo wszystko jestem szczęśliwa- Odnośnie tego wyjazdu do Polski. Broń Boże mówić coś przy Harrym o tym. Bilety macie zamówione tylko musicie je odebrać. Liam- spojrzałam na chłopaka- napiszę Ci co i jak więc pokierujesz jako tako resztą ok.?- kiwnął głową obejmując swoją dziewczynę, która podejrzliwie patrzyła na mnie- Jeszcze się z wami skontaktuje także… No raz, raz uśmiech na twarz!- powoli ale naprawdę powoli coś zaczęło się dziać na ich twarzy. W niedługim czasie zjawił się Harry i z nietęgą miną stwierdził, że musimy się powoli zbierać. Każdy z nas wstał i ustaliliśmy, że za 15 minut spotykamy się przed hotelem.

Jadąc na lotnisko nikt ze zgromadzonych nie odezwał się ani słowem. Każdy z nas pogrążony był w świecie fantazji i marzeń. Niespodziewanie zaczęłam myśleć o teście ciążowym wykonanym przed kilkoma dniami. W gruncie rzeczy nie wiedziała czy też był pozytywny czy też negatywny, hiszpański język mi nie służył. Kierowałam się wiedzą zdobytą z różnego rodzaju filmowych dokumentów lub po prostu tzw. Instynktem. Gdyby rozwijało się we mnie dziecko czułabym to, wiedziałabym o tym… Kobieta takie rzeczy wie.
Położyłam dłoń na brzuchu i zaczęłam go głaskać. Zaczęłam wyobrażać sobie ów dziecko, które miałoby narodzić się w przeciągu 9 miesięcy. Nie umiałam wyobrazić sobie siebie z brzuchem, nie umiałam wyobrazić sobie siebie w roli matki.
Gdzieś wewnątrz mnie zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, zimny pot oblał moje plecy a ja pomimo panującego na dworze skwaru lekko się zatrzęsłam. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Liama wspominający o reszcie wakacji. Przypomniałam sobie, że miałam mu napisać kartkę więc wyciągnęłam zeszyt i zapisałam mu wszystko co było najważniejsze. Podając mu ją ukradkiem spojrzałam na Zayn’a. Nasze spojrzenia się skrzyżowały a ciałem ponownie wstrząsnął chłodny dreszcz. O nie, co to to nie Panie Malik.

- Ymm… Jesteśmy- oznajmił Harry, który zaparkował przed lotniskiem. Wypuściłam powietrze z płuc, poprawiłam włosy i wysiadłam z auta.
Wewnątrz budynku było chłodno. Lotniskiem rządził chaos, dookoła nas biegało tysiące osób z lekka potrącając moją osobę. Chłopcy z wielką niechęcią kierowali się na odprawę, która jak nigdy przebiegała w zadziwiająco szybkim tempie. Mój oddech stawał się płytszy a pierwsze łzy zaczęły dobijać się do oczu.
- To cóż.. – zaczął Lou- czas się pożegnać.- Powiedział wywoławszy tymi słowami u mnie potok łez.
- Ej nie płacz- powiedział Zayn podchodząc do mnie- za tydzień widzimy się prawda?- kiwnęłam głową wtulając się w niego. Trwało to stanowczo zbyt długo bo w pewnym momencie Harry delikatnie odchrząknął jakby dając mi znak, że źle to wygląda. Odkleiłam się od niego i podchodząc do każdego z moich przyjaciół żegnałam się z największą czułością, jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć. Przytuliłam nawet Jennę i powiedziałam jej, że będzie mi jej brakować.
W końcu gdy każdemu z nas nieco opadły emocje, zrozumiałam, że nie można mi się łamać.
- Spadajcie już.- powiedziałam i pośpiesznie wyszłam. Nie mogłam znieść widoku jak oni znikają za bramką i patrzą na nas smutnym wzrokiem. Oparłam się o nagrzaną maskę samochodu i wzięłam kilka głębszych wdechów, które mnie uspokoiły. Niedługo po mnie wyszedł Harry i objął mnie swoim ramieniem.
- Dobrze już? – zapytał troskliwie. Kiwnęłam głową po czym wślizgnęłam się do auta w którym było praktycznie tak samo gorąco jak  i na zewnątrz.
Odjeżdżając z tego okropnego miejsca, które było świadkiem rozstań, rozpaczy i zdrad ludzi przyszedł mi do głowy misterny plan, który postanowiłam wcielić w życie już dziś.
-----------------------------------------------------------------------------------


Cześć wam.
Wiem, że powiedziałam Wam, że rozdział pojawi się w czwartek ale akurat mam wolną chwilę więc dodaję coś nowego ;)
Nie miejcie mi za złe nieumiejętności pisania ale ja nigdy nie prowadziłam bloga. Polski to czarna magia. Uwielbiam fizykę i to mnie trzyma przy życiu. Dlaczego Magda mnie wybrała? Byłam ostatnią osobą do której zadzwoniła a to dziwne... Nigdy nie przyjaźniłyśmy się.
Coś o mnie?
Jestem Kamila i mam 17 lat. Od razu mówię, że nie SŁUCHAŁAM 1D aż do momentu prowadzenia tego bloga. Wolę tzw. ciężkie brzmienie aczkolwiek ich muzyka zaczyna mi się podobać.
Kogo lubię najbardziej? Przez dwa dni zdołałam zakochać się w optymizmie Zayn'a także to chyba on.
Nienawidzę przedmiotów humanistycznych, to dla mnie męka. Jestem ścisła głowa i tego się trzymam :)
Czy będe prowadzić wszystkie blogi? TYLKO 2. Ten o niej póki co zostaje nieruszony.
co z Magda? Wybaczcie mi ale nie powiem wam... Jak wróci, o ile wróci, to sama wam powie. Sądzę, że to zbyt osobiste.
Nie będę mówić, że będę się starała jej dorównać w pisaniu bo to niemożliwe. Ona może i ma talent ale ja nie... Zepsuję tego bloga to pewne. Mam nadzieję, że nie zabije mnie za to :)
Dziękuję za miłe powitanie:)
Do następnego!

7 komentarzy:

  1. Rozdział napisany przez Madzię, wstawiony przez Ciebie, ale nie wiem co napisać. Ciężko mi nadal...
    Rozdział jak zawsze wywołuje uśmiech na twarzy nawet w takim momencie.
    Nie zepsujesz tego bloga Kamilo, nie zepsujesz. Wierzę w Ciebie ;)
    Cóż... czekam na kolejny!
    Olałke ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się zdziwiłam jak przeczytałam że słuchasz ich od 2 dni, myślałam że jesteś directioner i to do tego czytelniczką ;D
    Przekaż Magdzie że napisała wspaniały rozdział <3
    I jak to o ile wróci? Nie rozumiem. No ale nie muszę ;3
    Wierze w ciebie i wierze że dasz sobie radę ;]
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, z resztą jak wszystkie które napisała Magda... No hmmm, a ja tam myślę że nic nie popsujesz - skoro tu trafiłaś znaczy że się nadajesz ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny...cały jak blog. Nie powiem, że się o Magdę nie martwię bo czuje narastający niepokój. Dziwne, przecież jej praktycznie nie znałam, a jednak boję się o nią O.o Wierzę z całego serca, że dasz radę i nie zepsujesz bloga ;3 Dasz radę! Czuje to gdzieś w okolicach klatki piersiowej :D http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro Magda Cię wybrała to nawet masz to COŚ :)
    I wcale może nie będzie źle ...
    Czekam na kolejne rozdziały :)

    Pozdrawiam :

    youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com
    http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział jak zawsze świetny.
    martwię się o Magdę;( ucałuj ją i przekaż, że jest genialna <3
    mam nadzieję, że wróci, a póki co Ty na pewno sobie poradzisz;)
    wierzymy w Ciebie;)
    trzymaj się cieplutko;*****
    Asia;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kamilko nie miej mi za złe, ale gdyby Madzia tu była czytałoby mi się lepiej, oczywiście rozdział wspaniały. Jestem ciekawa, jakie będą twoje, Polski się nie liczy, liczy się pomysł i dobra.wena :)Ja również gorąco w ciebie wierzę, na pewno sobie poradzisz.


    Kocham
    Emily<3

    OdpowiedzUsuń