piątek, 7 grudnia 2012

Jak ja się stęskniłam!

Moje kochane! Och Big Hug dla was! Jak ja sie za wami stęskniłam!
Jejku, juz od kilku dni chciałam wam coś tu napisać ale nie chciałam budzić w sobie tylu wspomnień...
No ale zgodnie z moją obietnicą daję wam link do mojego nowego bloga: KLIK. 
Tak wiem, że to za dużo jak na mnie ale po prostu pomysły kumulują się w głowie i ta daaa!
Jak u was? Wiem, że większość z was czyta mojego drugiego bloga i wie co u mnie się dzieje ale mimo wszystko stęskniłam się!
Długo myślałam nad tym czy nie zacząć pisać czegoś o Lennie ale to nie byłoby to samo co Hazz&Em.
Misie moje kochane...
Proszę wyraźcie opinie o tym co powstaje bo wiecie, że na prawdę mi na tym zależy :)
A jak wam się powodzi?
Kocham, Magda

sobota, 24 listopada 2012

Epilogu ciąg dalszy....



Przejmujące ciepło wypełniło całe moje ciało. Czułam się tu taka bezpieczna, beztroska, przepełniona bezkresnym szczęściem i… i czułam się dumna z tego co się stało. Być może i był wewnątrz mnie ten lęk, ten żal i smutek ale to… Ale to się nie liczyło. Wszystko odeszło w niepamięć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jasny, migoczący tunel a na jego końcu małe, białe światełko. Nagle poczułam zapach mojej lasagnie, smiechy chłopaków, płacz Lennie… Nie wahając się od razu ruszyłam na drugą stronę z nadzieją, że nie wszystko jeszcze stracone, że wcale nie umarłam.
Nagle jak przez lustro widzę siebie leżącą w szpitalu tuż po wypadku. Obok mnie siedzi Lucy i kobieta, która okazała się być psychologiem. Płaczę. Dowiedziałam się o śmierci rodziców i Patryka… Czuję ten ból w sercu, czuję jakbym cofała się w czasie.
Londyn. Pierwsza wizyta w knajpce i już wpadam na chłopaka w bluzce w paski. To Lou! To mój kochany Lou! O! Jest i Hazza! To było sto lat temu a czuję jakby nie minął tydzień od tych wydarzeń.  Nasz pierwszy pocałunek, niekończące się spacery… W końcu mój pseudo wypadek, który wynikał z mojej nieuwagi podczas ganiania się z Cris’em dookoła basenu. Wizyta we Francji, nasza kłótnia, mój ,, skok” z balkonu i pojawia się bohater- Harold.  połamana noga Harry’ego i nasze pierwsze zbliżenie. Wydaje mi się, że to właśnie podczas tego wyjazdu zaczęliśmy się do siebie niepostrzeżenie zbliżać. Potem wizyta w domu Lou i ten mój strach przed jego rodziną, który okazał się błędny bo naprawdę mnie tam polubiono. Potem jedna czarna klatka i mamy Sylwestra w Leeds. Wchodzę do pokoju i odkrywam zdjęcia Louisa z El. Widzę moje łzy i nienawiść mną rządzącą. Harry zabiera mnie na spacer i tam po raz pierwszy przyznaje się do tego co do mnie czuje. Czy to nie najwspanialszy moment w naszym życiu? Mnóstwo zabawy, śmiechu, czułych słów i nagle kolejna kłótnia z Louisem podczas której poroniłam. Zawsze tak było, że jedno niepowodzenie pociągało za sobą drugie. Dowiaduje się, że Lucy jej moja matką. Moja egoistyczna postawa nie pozwala dać dojść jej do słowa, wyjaśnić dlaczego tak się stało. Chwytam swoje rzeczy i opuszczam dom. W końcu udaje mi się znaleźć to czego potrzebowałam- znalazłam dom ze swoich snów. To właśnie w tym domu moja miłość i Harry’ego przybierała na sile, rozwijała się, to właśnie ściany tego domu tłumiły nasze kłótnie i wszelkie sprzeczki, to właśnie ten dom był dla nas domem rodzinnym… A teraz zabrakło mnie…
Kolejna śmierć, tym razem samobójcza. Pogrzeb, łzy, nieumiejętność podniesienia się po dtracie bliskich doprowadza Hazzę do szału. Sprzeczki pomiędzy mną a Ann. W końcu nieudolny gwałt na mnie i bohaterem staje się James. Harry mnie zostawia na stanowczo zbyt wiele dni ale mam przy sobie moich przyjaciół- mam przy sobie Niall’a i Zayn’a. I kolejne zbliżenie z Zayn’em. Potajemne pocałunki, wzajemne dotykanie się… Gdzie ja wtedy miałam głowę? I nagle jesteśmy na wakacjach. Jak się okazało te wakacje zmieniły nasze życie nie do poznania. Ciąża, kłótnie, śmiechy, tworzenie różnych śmiesznych przeżyć… Nie potrafię pojąć tego, że to już nie wróci.
Przede mną widzę wydarzenia ostatnich miesięcy. Szpital, załamany Harry, smutny i przygnębiony Zayn, Próbujący nas rozśmieszyć Lou, wiecznie głodny Niall i milczący Liam..
W końcu trzymam moją córeczkę na rękach, nasze pierwsze święta, przestraszona mina Hazzy gdy nie chciałam wstać i koniec. Czarna dziura nie ma więcej. Widzę swoje odbicie. Jestem tu. Teraz muszę tworzyć moją historię na nowo.
Idę dalej przed siebie. Nagle czuję pod moimi bosymi stopami trawę tak miękką, że mam ochotę nie opuszczać tego miejsca. Zapach kwiatów jest intensywniejszy niż w ogrodzie botanicznym a pod drzewem nad małą sadzawką stoi i czeka na mnie Patryk.
Chłopak uśmiecha się do mnie i macha moją książką. Szczerząc się biegnę do niego i wpadam mu w ramiona.
- Patryk!- moja radość nie ma końca. Tyle dni, tyle miesięcy minęło od naszego ostatniego spotkania… - Tak się cieszę, że Cię widzę- wtulam się w jego koszulę delektując się jego zapachem
- Tak, ja też się cieszę- chłopak odzywa się do mnie a ja czuję znajome uczucie w żołądku. Chłopak rozbudził stado uśpionych motyli. Mija wiele lat a ja ciągle patrzę mu w oczy. Nie mogę nacieszyć się jego widokiem, nie mogę uwierzyć, że go w końcu widzę.
- Em, są inny którzy chcą się z Tobą przywitać- chłopak odwraca mnie a ja widzę rodziców oraz dziewczynki. Łzy szczęścia cisnął się do moich oczu. Podbiegam do nich i tulę ich z całej siły. Mama dotyka mojego policzka i płacze wraz ze mną
- Jestem z Ciebie dumna- szepce i całuje mój policzek. Dziewczynki biorą mnie za ręce i ciągnął za wzgórze z którego rozciąga się niesamowity widok
- To nasz dom- mówi tata. Jest łudząco podobny do tego we Wrocławiu
- Dlaczego nie powiedzieliście mi o adopcji?- przerywam sielankę
- Nie powiem Ci, że chcieliśmy bo nie mieliśmy tego w planach. Gdy widzieliśmy Cię taką zadowoloną, szczęśliwą i kochającą nas  nie chcieliśmy tego psuć w żaden sposób. Nie sądziliśmy, że tak szybko odejdziemy a nie chciałam abyś znienawidziła nas przez to wszystko.- mówi mama
- Mamo! Przecież ja was kocham i byłabym wam wdzięczna za to, ze zaopiekowaliście się mną- mówię czując łzy na policzkach- Przez to Lucy umarła….-
- To nie przez to droga Emm- słyszę za sobą. Odwracam się i przede mną stoi Lucy. Przytulam ją i zaczynam przepraszać, przepraszać za wszelkie niedogodności w jej życiu. Z kolei ona przepraszam mnie za to, ze mnie oddała, za to, że tak mało czasu mi poświęcała… Nagle poczułam ogromną ulgę na sercu. Wszystkie sprawy gnębiące mnie na ziemi zostały wyjaśnione.
- Em…- troskliwy wzrok Patryka przeszył mnie na wylot- Harry wraz z chłopakami i Lennie Cię potrzebują. Musisz im pomóc…- mówi a ja kiwam głową. Przywołuje w myśli ich obraz i znów jestem obok nich, tylko oni nie mogą mnie zobaczyć….
Mijają dni, miesiące, lata a ja nad nimi czuwam. Harry idealnie wywiązuje się z roli ojca, Rosie zastępuje małej Lennie mamę, za co jestem jej wdzięczna. Chłopcy również wywiązują się z roli wujków i rozpieszczają naszą córkę. Każdego wieczora, gdy mała Lennie wraz z tata zaczynają się modlić moje serce wypełnia ogromne ciepło.
Niejednokrotnie kładłam się obok Harry’ego na łóżku tylko po to by móc popatrzeć na niego i sprawić, że przyśni mu się coś miłego, coś co przypomni mu o naszej miłości.
Tęskniłam za ziemskim życiem. Tęskniłam za zapachem mojego męża, za jego czułymi uściskami i głosem. Tęskniłam za przyjaciółmi, których tam na górze brakowało mi bardziej niżbym tego chciała. Były takie momenty, że krzyczałam chcąc zwrócić uwagę Harr’ego na mnie ale on nie mógł mnie usłyszeć. Przechodził obojętnie.
W końcu zrozumiałam, ze jego zaczyna się układać. W końcu zrozumiałam, że moja śmierć nie była dla niego końcem tylko początkiem.
 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiecie jak się wczoraj czułam czytając te komentarze pod rozdziałem?
Czułam się jak największa kretynka tego świata.
Zostawiłam was.... Postąpiłam jak największa egoistka tego świata...
No ale jestem tylko człowiekiem i uczę się błędach wiec to, że postanowiłam zakończyć tego bloga jest dla mnie nauczką, że nie mogę się tak szybko przywiązywać.
Siedząc dziś czułam taką pustkę w sobie. Moja Em, która siedziała w moim sercu umarła. Pozostawiła po sobie tylko czarną dziurę. Ale muszę dać jej odejść... Podobno taka jest kolejność rzeczy, prawda?
Jestem niebywale wzruszona tymi słowami. Jejku! Mam świeczki w oczach o... a nawet łzy na policzkach. Skąd w was tyle miłości do mnie? No skąd się pytam? :)
♥♫_Ronnie_ ♥♪ dziękuję za te słowa. Cieszę się, że nie zostawiłaś mnie i dotrwałaś do końca. Bardzo za to dziekuję!
BlueRose na prawdę ten blog wiele Cię nauczył? Aż nie chce mi sie wierzyć :D Przecież to stek bzdur, które zrujnowały wam psychikę :) Dziękuję za to, że stałaś się dla mnie natchnieniem do tego rozdziału. Na prawdę! nie napisałabym tego a tu nagle we śnie mnie to odwiedza i bach! Dziękuję za to, że byłaś przy mnie :*
AlusiaLouis Dziekuję za to, że zdecydowałaś się czytać i zostać tu ze mną! To na prawdę jest cudowne uczucie gdy wie sie, że miało się wiernych czytelników.
 Nulka :) Przepraszam za pewnego rodzaju rozczarowanie. Tak jak mówiłam ten rozdział gdy zmarła Em był pisany z myślą o mojej znajomej. Uznałam, że będzie to na prawdę coś pięknego. Cieszę się, że ze mną byłaś. Za to wielkie dzięki!
Emily Mily  Och Ty rewolucjonistko! Pokochałam Cię jak siostrę! Jesteś cudowna no! Jesteś moją ULUBIONĄ blogerką wiesz? A no widzisz? Mi też się zdarza uwierzyć, ze coś jednak potrafię i tak teraz jest :) Być może ten czas, gdy wejdziesz do księgarni i zobaczysz moją książkę nastąpi za niedługo. Ale ciii! Ja nic nie mówię :)
Dziękuję Ci kwiatuszku za te cudowne słowa! Jesteś kochana! :)
czaram Jej... Brakuje mi słów. Najlepsze pół roku? To chyba zbyt wygórowane słowa....
alexandrja och Ty wariacie! Nie zmieściłaś się w jednym komentarzu? Jak Ty to robisz?! No ale to tylko Olałka tak potrafi :D  Twój komentarz najbardziej mnie wzruszył.. I właśnie dla takich ludzi jak Ty i wy wszystkie moje czytelniczki nie poddawałam sie. Wiesz jakie to jest uczucie siedzieć i czytać o sobie tak cudownie miłe rzeczy? Oluś! Zaraz będziesz mi tu przynosiła chusteczki bo ryczę! 18 września? Jejku.... To na prawdę wydaje się jakby to było wczoraj! Nie pisz mi takich komentarzy bo ryczę jak głupia a ja nie zasługuję na takie słowa! Jejku Olcia.... Jestem Ci wdzięczna za to wszystko co napisałaś. Serio, brakuje mi słów. Jesteś kochana :)
Caroline Cudowna jesteś! Brak błędów w tekście? To nie tu :) Cieszy mnie, że moje opowiadanie Ci się spodobało. Twoje słowa... Wiele zmieniają w tym momencie. Dziekuję! A no i większość z tego opowiadnia miała miejsce w rzeczywistości.
Ada Kras Byłoby ich znacznie więcej gdyby nie moja chora egoistyczna natura.. Dziękuję, że byłaś! Dziekuję, że mnie doceniłaś :)
Kalin kaa Dziękuję! dziękuję! Dziękuję! Trzymaj kciuki aby nowe opowiadanie powstało jak najszybciej :)
Klaudia oO Daj spokój, nie przejmuj sie tym, że nigdy nie komentowałaś. Ważne, że teraz to zrobiłaś i to  takim mistrzowskim stylu. Powiem Ci w sekrecie, że Emma istnieje a właściwie istniała w rzeczywistości. Postanowiłam ubarwić jej historię i powstało coś takiego co widnieje tutaj. Poddziwiasz mnie? Jejku, zaczynam sie czuć na prawdę dobrą blogerką :)
Andżelika Kochanie! Ja tworzę ciągle! I za niedługo stworzę coś równie miłego jak tu! 
HankaRbk1D Tak! Miałaś rację! Takiego komplementu jeszcze nie słyszałam! Och jesteś cudowna! Maskarycznie cudowna! Mimo, że komentarz długi to pochłonęłam go z wielką ochotą i łzami w oczach. To na prawdę coś. Cieszę się, ze to co pisałam wprawiało Cię w dobry nastrój, pomagało i swoją drogą pocieszało. Zaczynając pisać nie myślałam, ze tak będzie ale miło słyszeć o czymś takim szczególnie z ust takiej uzdolnionej osoby jaką jesteś Ty! 

Dobra koteczki czas ostatecznie pożegnać sie z tym blogiem bo jeszcze namówicie mnie na kolejnych 100 rozdziałów a ja nie będę miała serca i się zgodzę :P
Dziekuję każdej z was osobno. Kochane moje. Nigdy ale to nigdy nie spodziewałam się, że takie tam 11o rozdziałów odmieni w taki brutalny sposób moje życie a co lepsza, że poznam takie osóbki jak wy! Stałyście się dla mnie nieodzowną częścią mojego życia i pisząc to... Kochane płaczę bo wiem, ze was zawiodłam, zabrałam cząstkę życia ale... Ale mam nadzieję, że zrekompensuję się tworząc coś nowego :)
 Każda z was miała wpływ na przebieg wydarzeń. Każda z was pocieszała mnie jak umiała, pomagała i wspierała. Za to wielkie dzięki!
No a teraz idę robić Pizzę :D
I cóż? Do zobaczenia za niecały miesiąc? 
Kocham, Magda
P.S rozdział mi się przyśnił, także przepraszam za wszelkie niezgodności.
http://i1.ryjbuk.pl/b41db46210dc9cb96b25c061a8d66eb8c347ca57/koniec-gif-gif 

piątek, 23 listopada 2012

Epilog



* 4 lata później*
- Tatusiu! Tatusiu!- mała dziewczynka o blond włosach wbiegła do salonu prosto z podwórka
- Co się dzieje Lennie?- zapytałem nalewając małej zupy do miseczki
- Patrz!- rzuciła na stół kasztany i kolorowe liście- Rosie pomogła mi to znaleźć- uśmiechnęła się i wybiegła ponownie na podwórko.
- Lennie!- krzyknąłem ale jej już tu nie było. Po chwili do kuchni weszła Rosie i pocałowała mnie w policzek. Zrobiłem to samo i pomogłem umyć małej rączki.
- Pójdziemy dziś do mamy tatusiu?- zapytała mnie Lenni siadając na moich kolanach
- Pójdziemy ale najpierw musisz zjeść ładnie zupkę- powiedziała Rosie uśmiechając się zarówno do mnie jak i do małej
- Dzięki Ci Rosie. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. Bez Ciebie i Twojej zupy-
- To jest jasne co byś zrobił. Znów poszlibyśmy do babci-
- Osz Ty mała!- zacząłem łaskotać dziewczynkę a ta zaczęła się śmiać.
- No już się nie wydurniajcie tylko jedzcie. Ja idę bo muszę jeszcze się przygotować na zajęcia…- brunetka wstała od stołu
- Pa Rosie!- rzuciła Lennie i znów zostaliśmy sami.
- Tato….- zaczęła mała po kilku minutach jak Rose wyszła- Kochasz mamę?-
- No pewnie, że ja kocham, co to za pytanie?- zdziwiłem się
- Bo dziś Rosie powiedziała, że będziesz kochał ją do upadłego a wczoraj się przewróciłeś i nie wiedziałam czy przestałeś….-
- Kochanie. Jeżeli mówi się, że kocha się kogoś do upadłego to znaczy do jego śmierci.- wyjaśniłem blondynce poprawiając jej kucyk- Głuptaski mój.- pocałowałem ją w policzek
- Zjadłam!- wrzasnęła mała i pobiegła do wieszaka i chwyciła swój płaszczyk- Do mamy!-
- Och wariacie mały…- zapiąłem jej buty- Już już idziemy- szybko ubrałem się i ruszyliśmy spacerem w kierunku cmentarza….
Macie tutaj małą Lennie:) Strasznie mi sie podoba ta dziewczynka!
Ojej.... Postanowiłam dziś wrzucić końcówkę tego opowiadania bo rozdrabnianie na dwa dni nie wydawało mi się dobrym wyjściem...
Och... Te 9 miesięcy, które spędziłam z wami było jak jeden dzień... Do tej pory pamiętam pierwszy rozdział i mój strach a co będzie jak nie będę miała czytelników? :) Dziś już wiem, że mój strach był bezpodstawny...
Chciałabym podziękować wam, moje kochane czytelniczki, za to, że stworzyłyście coś tak pięknego z moją małą pomocą. Chciałabym podziękować za każde wasze słowa, które działały na mnie niczym na prawdę pokrzepiająco. Stałyście się dla mnie niczym najlepsze przyjaciółki a zarazem siostry, które wraz ze mną przeżywają każdą kłótnie, każdy ból i rozstanie.
Byłyście ze mną zarówno w te dobry jak i gorsze dni, zaakceptowałyście mnie w każdym calu i nikt nie zarzucał mi, że jestem okropna i wredna:D Kurde, pokochałyście mnie jak swoją! Jestem wam za to wdzięczna bo to dzięki wam moja podświadomość zmieniła się i z wiecznie cichej, nie wierzącej w siebie Magdy narodziła się Magda wierząca w swój talent, potrafiąca odrzucić wszelkie niepowodzenia i iść dalej, trwać w rozpoczętym dziele:)
Spisałyście się na medal!
Wiecie.... Jeżeli, któraś z was będzie chciała czytać coś mojego zapraszam na tego bloga jakoś na początku grudnia. Podam tu link do mojego bloga:)
Jejku... Mam łzy w oczach. Za bardzo się przyzwyczaiłam do tego miejsca:) Jesteście na prawdę grupką najcudowniejszych osób z jakimi miałam do czynienia w moim życiu.
Oj przecież nie tracicie mnie na zawsze, mam przecież jeszcze jednego bloga ale chyba to już nie to samo co pierwszy, prawda? Podobno wszystko co pierwsze jest najlepsze:)
Mam małą prośbę. Niech każda z was, która wytrzymała ze mną do samego końca zostawi pamiątkę pod tym rozdziałem. Będę wdzięczna!
 Kocham was całym serduszkiem! Magda
http://i2.pinger.pl/pgr408/a7fbe2030001352a4f2d3c4b/13.gif

Rozdział 109




Londyn, 22 grudnia
Drogi Niall’u
dziękuję Ci za każdą chwilę, którą mi poświęciłeś. Wielokrotnie uświadomiłeś mi, że w życiu nie są ważne pieniądze, dobra materialne ale, że najważniejszym dobrem w całym naszym życiu jest rodzina i pasja. Liczę na to, że w końcu odnajdziesz tę osobę właściwie tę dziewczynę, która pokocha Cię z całego serca i będzie gotowała Ci to wszystko czego tylko zapragniesz.
Jesteś niesamowicie uzdolniony i niech to Cię nie zwiedzie. Nigdy nie osiadaj na laurach! Bądź zawsze taki jaki byłeś przy mnie: czuły, troskliwy, nieśmiały i kochający.
Żałuję, że nie dane mi jest robić Ci w tej chwili kanapek, śmiać się z Twoich żartów i słuchać Twojego ciepłego głosu.
Proszę Cię tylko o jedno. Pilnuj Harry’ego i pomagaj mu. Nie pozwól mu się poddać i załamać. Bierz czynny udział w wychowywaniu Lennie, w końcu jesteś jej ojcem chrzestnym, naucz ją miłości do muzyki….
Kocham Cię, zawsze Niall!
Emma.

Londyn, 22 grudnia
Liam!
Wiem, że te słowa po pewnym czasie nie będą już miały dla Ciebie żadnego znaczenia ale chcę Ci z całego serca podziękować za wszystko, absolutnie za wszystko co zrobiłeś dla mnie przez te dwa lata naszej znajomości, które… Cóż się dziwić, minęły niczym jeden dzień.
Życzę Ci tego abyś i Ty zrozumiał, że to właśnie Marry jest tą jedyną i wziął ją za swoją żonę. Nigdy nie zapominaj i tym kim jesteś. Nigdy nie zapominaj o swoje rozwadze i zimnej krwi w każdej z życiowych sytuacji. Uśmiechaj się częściej kochany!
Pilnuj Harry’ego i tego aby to spoiwo, które łączy was, które łączy waszą przyjaźń nigdy nie uciekło, nie wyparowało.
Trzymajcie się wszyscy razem a będziecie szczęśliwi.
Dziękuję za wszystko…
Kocham, Emma

Londyn, 23 grudnia
Lou!
Och mój kochany Lou!
Chcę byś wiedział, że nigdy nie miałam i nie będę mieć do Ciebie żalu o to co stało się pomiędzy nami. Tak jak już Ci niejednokrotnie mówiłam, życie jest tylko jedno i nie jesteśmy idealni. Popełniamy błędy na których się uczymy a Ty kochany wyciągnąłeś odpowiednią lekcję z tego co miało miejsce.
Podziwiałam Cię i podziwiam do tej pory. Poświęcałeś mi każdą swoją chwilę, byłeś przy mnie wtedy gdy tego oczekiwałam, bez względu na to co miałeś w danym momencie do zrobienia.
Nigdy nie przestałam Cię kochać. Zawsze nosiłam zalążek tego uczucia w serduchu, które biło ze zdwojoną siłą na Twój widok, na Twój dotyk, na Twój głos..
Chcę Cię przeprosić za wszystkie okropieństwa, które Ci wyrządziłam.
Wiem, że było tego sporo i mam nadzieję, że z czasem wybaczysz mi to wszystko.
Jesteś niebywale czułym chłopakiem, który zawojował moim sercem i ukoił ból po ogromnej stracie.
Dla mnie zawsze będziesz tym pierwszym.
Kocham, Emma

Londyn, 23. grudnia
Kochany przyjacielu,
Zayn… Ten list musiałby by być ogromny gdybym chciała wszystko napisać to co chcę. Jednak muszę się streszczać bo nie mam zbyt wiele czasu i w każdym momencie mogę stracić to co mam najcenniejsze- życie.
Muszę Cię przeprosić za to, że tak długi czas Cię zwodziłam. Zayn, ja naprawdę Cię kochałam i kocham. Zawsze byłeś w moim sercu i każdy nasz pocałunek, każde wymienione spojrzenie nie było bez znaczenia.
Nie miałam nigdy takiego przyjaciela jak Ty. Jestem wdzięczna za to, że dane mi było spotkać Cię i móc pokochać… Pokochać ze wzajemnością.
Każda spędzona z Tobą chwila, każda Twoja rada i każdy twój uśmiech był dla mnie na wagę złota. Może i było różnie, może i było czasami źle ale to Ty zawsze byłeś tym, który spieszył mi z pomocą, chciał mnie wysłuchać a potem wyśmiać moją głupotę.
W obliczu śmierci takie rzeczy są naprawdę miłym wspomnieniem.
Wiem, że kochasz Jennę. Życzę Ci z nią tego czego nie mogłeś zaznać ze mną. Kochany. Opiekuj się tymi potworami i nie pozwól aby coś was poróżniło. Tym bardziej kobieta.
Nie chcę tutaj się rozpisywać bo wywołało by to potok łez u mnie ale naprawdę. Nie zmieniaj się.
Kocham, Emma

Londyn, 24. grudnia
Kochany mężu
patrzę  na Twoje zamknięte powieki i widzę lekki uśmiech pojawiający się na Twoich ustach. Najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek dane mi było zobaczyć. Co tam wszelkie zachody słońca, wybuchy sztucznych ogni kiedy ja mam Ciebie- najpiękniejszą istotę na ziemi.
Nie oczekuję od Ciebie tego, że będziesz opłakiwać mnie całe swoje życie, to byłoby swojego rodzaju egoizmem z mojej strony.
Chcę abyś znalazł sobie kogoś, kogo będziesz w stanie pokochać. Zrób to dla siebie, zrób to dla Lennie. Nie chcę by wychowywała się bez matki, chcę by miała jakiś pierwowzór.
Proszę Cię, przekaż jej ten naszyjnik, który dziś dostałam od Ciebie na jej 13. urodziny.
Opowiadaj jej o mnie, pokazuj zdjęcia ale nigdy nie ukrywaj przed nią prawdy. Zapisz ją do szkoły baletowej i naucz szacunku do innych.
Będę wam pomagała tak jak będę mogła…
Harry… Proszę nie poddawaj się, nie smuć, nie załamuj. Wiem, że teraz brzmi to jak polecenie w całkowicie w innym języku ale kochanie… Nie można tak żyć. Żyj tak jak ja. Od czasu do czasu pogrążaj się we wspomnieniach ale nigdy nie przekraczaj cienkiej linii zatracenia.
Jesteś moją prawdziwą, najprawdziwszą miłością. To było przeznaczenie że przyjechałam do Londynu i wpadłam akurat na Ciebie i Louisa. To było kochany mężu przeznaczenie.
Nie bój się prosić o pomoc przyjaciół, oni zawsze będą w stanie poświęcić się dla Ciebie.
Pamiętaj o tym, że w końcu się spotkamy…
Kocham z całego serca….
Wiecznie oddana, Emma.
Hej!
Dzisiejszy rozdział nie jest jak rozdział:)
Pomyślałam, że takie listy pożegnalne Em do chłopaków co nieco wam rozjaśnia :D
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was!

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 108



Jeśli ktoś ko­go kochasz umiera i to nies­podziewa­nie, nie od­czu­wasz stra­ty na­tychmiast. Tra­cisz te­go ko­goś ka­wałek po ka­wałku przez długi czas - w miarę jak przes­ta­je do niego przychodzić poczta, jak wiet­rze­je za­pach je­go per­fum na po­duszce oraz ub­rań w szuf­ladzie i sza­fie. Stop­niowo gro­madzisz frag­menty, które odeszły właśnie wte­dy nad­chodzi ten dzień - ten dzień, gdy bra­kuje ci szczególnie jed­nej kon­kret­nej cząstki i przytłacza cię uczu­cie, że ta oso­ba odeszła na zaw­sze, a po­tem nad­chodzi in­ny dzień i od­czu­wasz szczególny brak cze­goś in­ne­go.

Tłum żałobników zbiera się pod tym samym kościołem, który był świadkiem zawarcia
przez nas związku małżeńskiego. Patrzę na swoje buty i widzę na nich topiące się płatki śniegu.
- Gemm weź małą do kościoła. Zimno jest na dworze- słyszę mame i widzę jak przez mgłę siostrę biorącą naszą córkę na ręce i kierującą się do kościoła.
Powoli i nieuchronnie łzy zaczynają spływać mi na policzkach. Ciągle nie wierzę w to, że ona już odeszła… Ciągle mam nadzieję, że wyskoczy zza rogu i krzyknie Harry to był tylko żart! Ciągle tu jestem!
Em…. Wiedziałem, że w końcu przyjdzie ten dzień gdy będę musiał ją pożegnać  ale nie sądziłem, że stanie się to tak szybko, że stanie się to w przeciągu 10 minut gdy opuszczę jej salę…
Spojrzałem na czarny karawan, który właśnie podjechał pod kościół. Poczułem, że nie dam rady, że to wszystko jest ponad moje siły. Odwróciłem się i wpadłem na Zayn’a który wcale nie krył swoich uczuć. Płakał podobnie jak wszyscy tu zebrani. Wpadliśmy sobie w ramiona. Chociaż przez chwilę dane mi było poczuć się bezpiecznie, poczuć się w miarę dobrze.
- Harry…- mama złapała mnie za rękę- pora zaczynać- powiedziała i patrząc na mnie ze współczuciem w oczach ruszyła za czarnym orszakiem.
Podszedł do mnie Lou, który kiwnął głową dając mi do zrozumienia, że tak trzeba, że tak właśnie chciałaby Em.
Nie wierzyłem w to wszystko do momentu gdy ujrzałem trumnę i tabliczkę z jej imieniem i nazwiskiem.

Nie mogłem znieść tego wszystkiego. Proszę niech to okaże się wrednym i niestosownym żartem chłopków i samej Emmy… Albo niech w końcu obudzę się z tego męczącego mnie snu… Ona przecież nie mogła umrzeć, nie mogła nas zostawić ot tak, bez słowa pożegnania. Nie mogła ot tak zostawić tego biednego chłopaka i swojej córki!
- Niall….- Liam podszedł do mnie i odciągnął mnie na stronę- Nie płacz już, ona tego nie chciała, nie chciała byśmy płakali na jej pogrzebie…- powiedział chłopak a ja wtuliłem się w niego
- Ale Liam jak nie płakać?! No jak? Przecież ona była dla mnie całym światem. Nikt nie będzie mnie tak kochał jak ona, nikt nie będzie robił takich dobrych kanapek, nikt nie będzie tak dobry dla mnie jak ona…- wyszeptałem ciągle łkając
- Spójrz, nam wszystkim tutaj jest ciężko i źle. Ona ciągle jest przy każdym z nas. Będzie obdarzała nas swoją opieką i w końcu przyjdzie taki dzień, że się z nią ponownie zobaczymy…- kiwnął głowa a ja zrozumiałem jego słowa.
- Chodźmy do kościoła- powiedziała Marry chwytając chłopaka za rękę- zaczyna się- spojrzałem w bok. Wokół nas było mnóstwo ludzi, którzy chcieli przyjść i należycie pożegnać ukochaną naszego przyjaciela.

Stałem całkowicie wyprowadzony z równowagi. Było mi słabo, moim ciałem wstrząsała raz po raz fala dreszczy a w oczach ciągle miałem łzy, które spływały na dół.
Patrzyłem na tę małą, brązową trumnę i nie mogłem pojąć za jakie grzechy to właśnie ona tam się znalazła? Dlaczego nie ja, jakaś inna dziewczyna lub którakolwiek inna kobieta na tej ziemi? Dlaczego właśnie Emma?! Z każdą sekundą czułem jakby ktoś coraz bardziej, coraz głębiej zakorzeniał we mnie poczucie winy i smutku. Jak mogłem do tego dopuścić? Powinienem siedzieć przy niej i tak długo wałkować jej o tej chemioterapii aż w końcu dla swojego świętego spokoju zgodziłaby się na to.
Jenna ścisnęła moją rękę
- Wszystko dobrze?- zapytała a ja kiwnąłem głową.
Tego dnia gdy Harry przyszedł do mnie i powiedział, że Em umarła wyśmiałem go. No  bo niby jak to możliwe? Gdy wychodziliśmy od niej czuła się wyśmienicie, nie narzekała na ból a nawet wręcz przeciwnie, powiedziała, że może Bóg zechciał dać jej jeszcze jedną szansę i sprawił że choroba zaczęła się wycofywać.
Potem…Potem czarna dziura, mgła i nic więcej. Tysiące wspomnień zalewały moją głowę i nie potrafiłem odeprzeć tego przykrego uczucia, uczucia, że cząstka Twojej duszy wypaliła się, odeszła na zawsze….
Lennie zaczęła płakać. Jej krzyk poniósł się echem po kościele. Spojrzałem w kierunku miejsca Harry’ego. Siedział i patrzył to na trumnę to na Gemmę. Serce zaczynało mi pękać w szwach ale nie miałem odwagi tego nikomu powiedzieć.

Nie wiem co tak naprawdę tu robię. Nie wiem co tak naprawdę dzieje się w tym kościele i czy trafiłem oby na pewno dobrze.
Pogrzeb Emmy. Czy oby na pewno tak miało wyglądać moje i nasze życie? Miesiąc temu śmialiśmy i bawiliśmy się na ich ślubie a dziś, znów w tym kościele siedzimy i… I tak naprawdę nie wiemy dlaczego tu jesteśmy.
Widzę brązowe, drewniane pudło w którym leżą czyjeś zwłoki. Nie dochodzi do mnie, że tym pudle jest moja Em. Łzy cisną mi się do oczu widząc Harry’ego podchodzącego do ambony i spoglądającego na nas zrozpaczonym, przestraszonym i pełnym bólu wzrokiem.
Czuję ucisk w brzuchu, który nie jest oznaka niczego dobrego… Czuję że zaraz wybuchnę płaczem prosto w ramię mamy, która sama ledwo co trzyma się kupy…. 
Gemma pośpiesznie opuszcza kościół wraz z małą na rekach. Ta dziewczynka jest lustrzanym odbiciem mojej Em… Mojej kochanej Em…
Serce łomocze mi ze strachu, ze strachu przed tym, że to jednak ona tam jest, że to jednak ona umarła.

Taka jest kolejność rzeczy. Rodzimy się po to by umrzeć. By cierpieć i przeżywać chwile radości w naszym życiu.
Wiedzieliśmy o tym, ze rudowłosa w końcu umrze. Wiedzieliśmy o tym, wmawialiśmy sobie, że tak musi być ale mimo wszystko, stojąc tu w kościele i patrząc na brązową trumnę i płaczącego Harry’ego nie potrafimy pojąć dlaczego tak szybko od nas uciekła.
Jest mi cholernie źle i przykro. Nikt z nas nigdy nie przypuszczał, że będziemy musieli spotkać się w takich okolicznościach. Nikt z nas nie wierzył w to, że miłość Emmy i Harry’ego, która była zarażając zostanie zakończona w tak brutalny sposób….

- Wszyscy dobrze wiemy jaka była Emma…- zaczynam i spoglądam na płaczących ludzi.- Ciężko jest nam pogodzić się ze….- słowa nie chcą przejść mi przez gardło. Nie umiem, do tej pory nie umiem oswoić się z tą myślą, że nie zobaczę już jej uśmiechu, że nie będę mógł jej pocałować czy tez usłyszeć Kocham Cię Harry….- Jest mi tak samo ciężko jak i wam ale Em nie chciała abyśmy płakali, przecież ciągle jest obecna wśród nas. Może nie jest to jej fizyczna postać ale jest… Jest w naszych sercach. Nigdy nie zapomnę jej jak wiele dla mnie zrobiła, jak często mnie pocieszała i służyła dobrą radą… Była idealną żoną przy której chciałem budzić się każdego ranka i spoglądać w jej cudowne oczy…- wybuchłem płaczem. Mama podeszła do mnie i tuląc mnie mocno do swojego ciała wróciła do ławki. Nie potrafiłem się w żaden sposób uspokoić.
Ona nie mogła odejść!
Ukradkiem spojrzałem na wieńce leżące dookoła jej trumny. Na jednym z nich było napisane: Kochanej żonie- Harry wraz z córeczką.
Przecież takie rzeczy nie dzieją się naprawdę… Przecież ja bez niej zginę, zginę i nie podołam wychowaniu dziecka…
- Chyba każdy się ze mną zgodzi, że nasza kochana Em była dla nas wzorem do naśladowania. Zawsze uśmiechnięta, pogodna, świetnie gotująca i wiecznie służąca pomocą i dobrą radą. Mimo tej krzywdy jaka spotkała ją ze strony okrutnego losu pokazała nam, jak mamy postępować by przeżyć nawet najcięższe chwile. I teraz my jesteśmy w takiej sytuacji. Umarł ktoś bardzo bliski naszemu sercu… Mieliśmy lekcję o tym jak żyć więc teraz czas odrobić z tego lekcje i wcielić to w życie. Emma, tak jak powiedział Harry pozostanie przy nas. Urodziła Harry’emu piękną córkę która wyrośnie na równie piękną kobietę jak jej mama a poza tym kochaliśmy ją więc w naszej pamięci ciągle będą przewijać się o niej wspomnienia…- powiedział Liam i ustąpił miejsca Louisowi
- Liam ma racje. Nie możemy się teraz załamać, poddać, zostawić wszystko i żyć w ciągłej żałobie. Ona tego nie chciała. Musimy iść do przodu, musimy dalej żyć. Dziś rozpoczyna się kolejny etap w naszym życiu… Zapamiętajmy ją taką jaka była. Zapamiętajmy ją jako wiecznie uśmiechniętą i pogodną osobę…- chłopak rozpłakał się. Liam podszedł do niego i objąwszy go ramieniem wrócili na swoje miejsca
- Nie wiem co mógłbym teraz powiedzieć. Kochałem i kocham Emmę całym sercem. Wprowadziła niemały bałagan w naszym życiu ale to właśnie dzięki niej nauczyliśmy się kochać, sprzątać po sobie, uśmiechać się nawet w ponure dni. To dzięki niej poznaliśmy polską kuchnię i piękny Wrocław. Ona zawsze pozostanie dla mnie autorytetem i nawet jeśli teraz jej już tu nie ma to życie ciągle się toczy, musimy żyć….-
- Nikt mi jej nie zastąpi. Dla mnie ona była ideałem. Była i jest ideałem piękna kobiecego. Wiem Em, że teraz widzisz i słyszysz nas i musisz wiedzieć, że to Ty jesteś tą jedyną, którą pokochałem szczerze… - Niall otarł oczy i wraz z Zayn’em wrócili do siebie.
Szala goryczy przepełniła się. Serce pękło mi z bólu…. Em, wróć do mnie…

Ksiądz rzucił grudkę ziemi na jej trumnę. Harry płakał, nie wstydził się swoich łez. Tak samo było z Niall’em. Jego policzki przybrały odcień intensywnie czerwony a oczy już dawno zapuchły. Reszta chłopaków jako tako się trzymała ale wiedziałam, że długo to wszystko nie potrwa, wiedziałam, że za moment każdy z nas wybuchnie niepohamowanym płaczem.
- Proszę nie!- wrzasnął Harry gdy czterech mężczyzn zaczęło spuszczać trumnę do dołu- Proszę nie zabierajcie jej! Ona musi tu być, ona musi tu ze mną być!- Zayn podbiegł do chłopaka klęczącego nad grobem i próbującego uchwycić chociaż kawałek drewna- Zayn, powiedz im coś! Oni nie mogą jej tak zabrać, nie mogą! Ona jest nam potrzebna, ona jest dla nas wszystkim….- wydusił z siebie po czym uderzył w tors mulata- Zrób coś! Pomóż mi!!-
- Harry… reszta chłopaków podeszła do nich- Harry pozwól jej odejść- powiedział poprzez łzy Niall. On tylko spojrzał to na nich, to na ludzi a potem na mnie. Podeszłam do niego i przytuliłam go z całej siły.
- Rosie… Rosie powiedz, że mi pomożesz….- wyszeptał trzęsący się brunet
- Pomogę Ci Harry, pomogę Ci ze wszystkim…- chłopak wziął od mamy czerwoną róże i całując ją pożegnał się na zawsze ze swoją ukochaną.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć wam wszystkim!
Słowami wstępu chcę was bardzo przeprosić za wczorajsze łzy, smutek i złość.
Wiem, że większość z was pomyślała sobie: Co ona robi? Sprawia, że umiera teraz gdy wszystko się jej układa, gdy w końcu jest szczęśliwa? No idiotka.
Przepraszam was, że wam zawiodłam ale musicie wiedzieć, że poprzedni rozdział był pisany z myślą o Lenie, kobiecie, która tak samo jak i Em poświęciła swoje życie dla dziecka.
Wiem, ze to marne wytłumaczenie ale należało się wam.
Droga Lu ma tu rację. Wraz z Emmą umarłyście wy moje czytelniczki... 
Nie spodziewałam się aż takiej reakcji na to co napiszę.
Emily Mily Twoje słowa są dla mnie na prawdę....Są dla mnie ogromnym wyróżnieniem i za to jestem Ci na prawdę wdzięczna. Zaczynając to wszystko pisać nie sądziłam, że stanę się dla kogoś tak bliską osobą. Kochanie ale ja chyba na szacunek nie zasługuję :)
Jest mi niezmiernie miło!

Zresztą słowa każdej z was, pod każdym rozdziałem były dla mnie niezwykle motywujące i powstało to co powstało:) Kupa słów, która połączona w całość daje pseudo opowiadanie.
Na prawdę miło jest usiąść po ciężkim dniu ( a taki właśnie był dzisiejszy) i poczytać te miłe słowa od was.
Nie martwcie sie. Jest jeszcze drugi blog a za niedługo powstanie trzeci! :)
Kocham was bardzo mocno, Magda

środa, 21 listopada 2012

Liebster Award II

Tym razem zostałam nominowana przez Ronnie z http://i-just-wanna-love-ya.blogspot.com/ za co bardzo dziękuję! To na prawdę wyróżnienie no a teraz odpowiedzi na postawione przez nią pytania:

1. Jak zaczęła się twoja przygoda z One Direction ? 
Ja, chłopcy, piosenka w radiu no a potem to dopiero. Internet, gazety no i w końcu TT :)

2. Twoja ulubiona piosenka z Up All Night ? 

Nie mam takiej! Ich piosenki są za cudowne by mieć ulubioną :)


3. Twoja ulubiona piosenka z Take Me Home ? 

Patrz powyżej :)


4. Co skłoniło cię do napisania bloga ? 

Wydaje mi się, że chęć przelania na papier swoich emocji no i wypróbowanie samej siebie w dziedzinie jaką jest pisanie.


5. Ulubiony członek 1D i dlaczego akurat ten ? 

Kiedyś śmiało powiedziałabym Zayn za jego wszystkie ruchy, oczka i rzęski no i ta postawa bad boy'a ale teraz... Teraz Horan góruje. Dla mnie jest kimś na prawdę wyjątkowym co potwierdza fakt, że słuchając jego głosu napisałam piosenkę! Wydaje mi się, że Niall jest najbardziej skromnym i najmniej ,,zauważalnym" członkiem tego zespołu. Jest taki skromny!


6. Skąd czerpiesz inspiracje na swojego bloga ? 

Czytam dużo książek, blogów ale głównie moje życie jest dla mnie inspiracją 


7. Jesteś Shipperką Larry'ego bądź innego bromancu ?

Jasne! Larry is real!
Razem z Olałką jesteśmy największymi shipperkami, prawda? Ale tak na prawdę wierzę w to, że między nimi coś jest :)

8. Czy kiedykolwiek hejtowałaś Perrie , Eleanor lub Danielle 
Nie aczkolwiek jakoś nie lubię El. Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się strasznie ważna... No a poza tym Larry!

9. Na jakim poziomie jesteś z językiem angielskim ? ( w sensie podstawowy , zaawansowany , średnio zaawansowany , etc. )  
Średnio zaawansowany co zawdzięczam 1D

10.  Masz twittera ? ( jeśli tak podaj swoją nazwę )
A mam! http://twitter.com/pl_maddie  Zapraszam!

11.  Miewasz jakieś myśli erotyczne o chłopcach ? jeśli tak to jakie ? ( wiem , pytanie skopiowane ale nie mogłam się oprzec ;p ) 
Nie jeszcze nie jestem do tego stopnia zdemoralizowana żebym myślała o nich w ten sposób :)
  
  

Rozdział 107



* 4 tygodnie później, 23. grudnia*
 Stan Emmy pod koniec listopada gwałtownie się pogorszył. Po głębszych i dokładniejszych badaniach okazało się, że rak zaczął atakować jej organy wewnętrzne.
Spędzałem przy jej łóżku każdego dnia kilka, kilkanaście godzin. Zdarzało się, że spędzałem przy jej łóżku całe noce i całe dnie. Nie mogłem znieść widoku jej łez, krzyku, który symbolizował ból, i tego jak próbowała mi wmawiać, że wszystko będzie dobrze. Lekarz powiedział mi, że może tak być, ze przyjdę do niej a jej już nie będzie wśród żywych. Bolało mnie, tak bardzo mnie to bolało. Ból mieszał się ze strachem a ten z obłędem w jaki wprowadzał mnie jej stan. Nie chciałem przyjąć tego do wiadomość, ze ona umrze, i to już za niedługo, a może właśnie teraz…
Może dlatego spędzałem przy niej tyle godzin? Może dlatego ciągle do niej mówiłem aby nie mogła pójść spać? Bałem się, ze jeśli uśnie to już nie wstanie i nie powita mnie swoim głosem i nie powie: Cześć kochanie. Mówiłam Ci abyś szedł do domu a nie siedzisz tutaj całą noc. Ja jeszcze żyje….
Od kilku dni Em leżała przykuta do łóżka. Całkowicie straciła siły i praktycznie nie mówiła nic. Siedziałem i płakałem patrząc jej w oczy a ona płakała razem ze mną. Zaczęła pisać ze mną listy. Wyrażała w nich wszystkie swoje obawy, strach, dzieliła się ze mną swoimi przemyśleniami i udało nam się wybrać imię dla małej- Lennie.
Chłopcy często wpadali do nas. Wspierali zarówno mnie jak i Em, mówili jej, że będą mnie pilnować, będą mi pomagać, że będą zawsze przy mnie. Zawsze w takich chwilach uśmiechała się do mnie i szeptała, że takich przyjaciół jak oni to tylko ze świecą szukać i tak by się nie znalazło. Serce mi pękało na części widząc smutek na jej twarzy. Obiecałem jej, że nie będę miał innej kobiety prócz ona. Wiedziałem na co się decyduję ale to właśnie Em była moją ukochaną na całe życie.. Na dobre i na złe. W zdrowiu i w chorobie….
- Harry idź do domu. Wyśpij się porządnie…- wyszeptała dziewczyna przesuwając swoją dłoń tak by dotknąć mojej. Oczy ciągle miała te same… Były pełne szczęścia i miłości. Nie zmieniły się od dnia naszego ślubu. Nawet gdy cierpiała ciągle miała w oczach tę beztroską radość. Gwałtownie szturchnęła moją dłonią.
- Co się dzieje?- zapytałem wystraszony
- Idź po lekarza… Chyba zaczynam rodzić…- wyszeptała spanikowana. Przestraszony nie na żarty wybiegłem z Sali i pognałem do dyżurki lekarzy
- Ja… Moja żona… My… Boże ona chyba zaczyna rodzić!- krzyknąłem przerażony. Lekarze natychmiast się zerwali i pobiegli do jej Sali.
- Proszę to połknąć- pielęgniarka podała mi jakieś dwie tabletki i kubeczek wody- To tabletki na uspokojenie się spokojnie- jej pogodny uśmiech sprawił, że wszystkie troski odeszły w dal. Połknąłem je i pobiegłem do 345.
- Miał Pan racje Panie Harry. Emma zaczęła rodzic. Zabieramy ją na porodówkę. To może trochę potrwać. Jeżeli po 10 godzinach nic nie ruszymy do przodu robimy cesarkę- powiedział jej lekarz prowadzący i ujrzałem moją Em. Leżała na swoim łóżku i patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Chodź ze mną!- machnęła ręką. Po chwili stałem tuż obok niej i trzymałem jej dłoń. Za chwilę mogłem stać się ojcem.

Byłam niesamowicie przejęta tym co miało się za chwilę stać. Harry wyglądał na przerażonego ale ja…. Ja była szczęśliwa jak nigdy dotąd. W końcu miałam urodzić moje pierwsze dziecko. Nasze dziecko….
Będąc już na Sali porodowej lekarz podał mi znieczulenie i ból, który rozdzierał moje ciało zaczął powoli ustępować.
Widziałam jak Harry stoi przy drzwiach i rozmawia przez telefon. Kazałam mu powiadomić o tym fakcie mamę i chłopaków. Chciałam mieć pewność, że będą przy mnie, że będą przy nas gdy urodzę. Chciałam aby byli przy Harrym gdy….
Wiedziałam z jakim ryzykiem wiąże się ten poród. Mogłam urodzić Lennie i od razu umrzeć nawet jej nie zobaczywszy ale też mogłam urodzić ją i pożyć jeszcze kilka dni… Nie chciałam aby Harry został sam w takiej przykrej sytuacji.
- Jak się czujesz?- zapytał mnie chłopak gdy w końcu przyszedł do mnie. Nasze dłonie od razu się ze sobą skrzyżowały
- Jak na zbliżający się poród czuję się wyśmienicie- uśmiechnęłam się. Radość można było zeskrobywać mi z twarzy. To naprawdę niesamowite uczucie…. Dziecko które nosi się pod sercem tyle czasu w końcu spocznie na Twoim brzuszku….- Zadzwoniłeś do mamy i chłopaków?-
- Tak, mają tu być najpóźniej za godzinę- spojrzałam na zegarek. 16.00. Chłopakowi zaburczało w brzuchu
- Harry idź do stołówki i zjedz coś sycącego. Nie możesz mi paść.- powiedziałam
- Nie zostawię Ci tu samej-
- Mam powiedzieć mamie, że od kilku dni nie jadłeś nic treściwego? Chcesz aby poszła z tobą na stołówkę i nakarmiła synia?- zaśmiałam się
- Ty to wiesz jak mnie podejść..- chłopak leniwie podniósł się
- W końcu jestem Twoją żoną- pocałowałam go w usta i odprowadziłam go wzrokiem do samych drzwi. W końcu mogłam spokojnie płakać bez obawy o to, że on to zauważy.

Usłyszałem jej szloch. Bez wahania wszedłem do Sali w której leżała. Leżała i zanosiła się płaczem.
- Em! Dlaczego płaczesz? Boli Cię?- zapytałem obiegając do jej łóżka
- Niall!- przytuliła mnie mocno- Płaczę bo wiem co się stanie… Ja nie chcę go zostawiać…-
- Och Em…- poczułem łzy napływające do jej oczu- Ja wiem, że się boisz, nie chcesz go zostawiać…. Ja wiem o tym kochanie… Wiem dokładnie o tym…- tuliłem ja do swojej piersi zaczynając płakać. Nie wiedziałem co mogę jej powiedzieć, nie wiedziałem co mogę zrobić aby poczuła się lepiej. Wiedziałem, ze ona może w każdej chwili umrzeć ale nie dopuszczałem do siebie tej myśli.
- Em nie umrzesz, nie teraz. To jeszcze nie jest Twój czas….-
- Niall…- szlochała- Ja już jestem jedną nogą na tamtym świecie… To nieuniknione że umrę….-
- Nie możesz tak mówić!- spojrzałem na nią- Nie możesz się już poddać! Nie teraz! Spójrz, masz zaraz urodzić dziecko, masz mieć z Harrym swoje 5 minut! Nie możesz się poddać. Musisz żyć dla mnie, dla niego, dla Lennie…- powiedziałem ocierając jej łzy.
- Nie płacz Niall…. – uśmiechnęła się przez łzy- łzy do Ciebie nie pasują- otarłem twarz.
- Nie będę płakał jeśli Ty też nie będziesz- kiwnęła głową. Po chwili do Sali weszła reszta chłopaków, rodzice Harry’ego, Gemma i Rosie… Chociaż w taki sposób mogliśmy sprawić jej trochę radości… Mogliśmy z nią rozmawiać.

- (…) No dalej Emmo! No dalej!- krzyczał lekarz- Dasz radę. Jeszcze chwila a ujrzysz swoją córkę!- lekarz spojrzał na nas. Ledwo co się trzymałem… Emma krzyczała i mocno ściskała mnie za rękę. Starałem się jakoś ją zmobilizować ale nie wiedziałem co mam zrobić
- Już widać główkę! No Emmo! Jeszcze dwa razy i już po sprawie!- serce podskoczyło mi do góry. Na twarzy dziewczyny, prócz potu dało się zauważył łzy i uśmiech…. Podziwiałem ją za to, szczerze ją podziwiałem.
Po chwili rozległ się charakterystyczny dźwięk. Nasze dziecko zaczerpnęło pierwszy oddech i zaczęło żyć śród nas…
Dziewczyna odpadł na łóżko a ja schyliłem się by ją pocałować.
- Byłaś taka dzielna! Spisałaś się na medal!- pocałowałem ją w rękę. Otarłem pot z czoła i poprawiłem włosy. Po chwili na jej piersi spoczęła nasza córeczka…
Czy jest bardziej wzruszający moment w życiu każdego mężczyzny? Nie.. Nagle widzisz przed sobą swoje dziecko i nie wiesz czy jesteś bardziej wzruszony czy szczęśliwy.
- Lennie… Powiedz cześć do tatusia- powiedziała Emma do małej a ona spojrzała na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Była tak bardzo podobna do mojej Em…
- Cześć Lennie..- schyliłem się wyciągając rękę. Mała od razu chwyciła mój palec i kurczowo trzymała swoją małą rączką
- Harry…. Jesteśmy rodziną. To nasza mała Lennie….- Em uśmiechnęła się do mnie a ja pocałowałem jej czoło
- Wiem Em, wiem. Kocham was całym sercem.-
- 10 punktów w skali Apgar, 49 cm, 3240 g. Urodzona 24 grudnia o 00.05- powiedział lekarz
- Harry dziś Wigilia, ona urodziła się w Wigilię- powiedziała ucieszona Em
- To nasz prezent na święta, najukochańszy prezent jaki dostaliśmy- popatrzeliśmy na córkę jeszcze chwilę i zabrano nam ją w celu wykonania reszty badań. Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

- No i jak? No i jak?- zapytała mnie mama gdy tylko opuściłem salę
- Dostała 10 punktów, 49 cm i waży 3240 g- powiedziałem dumny. Podeszła do mnie i ucałowała mnie- Z Em wszystko dobrze, dzielnie zniosła poród, teraz nie ma się najgorzej. Chyba może być tylko lepiej- uśmiechnąłem się.
- Jedźmy do domu, przyjedziemy rano.- powiedziała Gemma a wszyscy zgodzili się, niemal w migu opuściliśmy szpital. Jedyne o czym marzyłem to porządnie się wyspać i zjeść coś treściwego.

Obudziłem się około 15.00 Od razu pobiegłem pod prysznic chwytając czyste ubrania z szafy. W końcu dziś Wigilia więc trzeba wyglądać jak człowiek.
Uśmiechałem się do siebie na wspomnienie nocnych wydarzeń. Jestem ojcem, mam śliczną córkę i żonę, która czuje się niebywale dobrze po porodzie…
Szybki prysznic rozbudził mnie a mamy kawa jeszcze poprawiła efekt. Tak, spałem dziś u mamy co było wywołane chęcią zjedzenia treściwego śniadania.
- O! Synu! Dobrze się spało?- zapytała mnie mama gdy zszedłem na dół i usiadłem do stołu. Widać było, że od rana krzątała się po kuchni bo była cała ubrudzona mąką.
- Mamuś spało się niebywale dobrze- uśmiechnąłem się i zacząłem pochłaniać śniadanio- obiad.
- Jedziesz do Em?- zapytała mnie
- Tak, nie mogę nie pojechać. Chcę się zobaczyć z żoną i córką- na sam wydźwięk słów uśmiechnąłem się do siebie- No i nie będzie mnie dziś na kolacji-
- Jak to?-
- Chyba jej nie zostawię tam samej prawda?- zapytałem lekko nie rozumiejąc jej postawy
- No to… My przyjdziemy z kolacją do niej- kobieta klasnęła w dłonie i wróciła do kuchni.
Kilka minut po 16. przestąpiłem próg szpitala. Powitałem się z recepcjonistką i gnałem prosto do moich dziewczyn. W ręku trzymałem róże a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Czułem się naprawdę niesamowicie szczęśliwy i podekscytowany.
- Można?- zapytałem stanąwszy w drzwiach. Emma siedziała na łóżku i trzymała małą na rękach
- Właśnie ja nakarmiłam i teraz usnęła… Słodka nieprawdaż?- zapytała mnie a ja wziąłem małą i położyłem na łóżku. Kwiaty włożyłem do wazonu a następnie zdjąłem kurtkę. Podszedłem do mojej żony i pocałowałem ją w usta.
- Wesołych świąt kochanie- powiedziałem i podałem jej małe pudełeczko
- Harry nie musiałeś…- powiedziała patrząc na mnie spod byka- Ja dla Ciebie nic nie mam…- zrobiła się smutna
- Ja już dostałem prezent na święta- wzięłam moją córkę na ręce i spojrzałem na nią. Dziewczyna zaczęła rozpakowywać pudełeczko i po chwili wyciągnęła to co pragnąłem jej dać.
- Harry jest śliczny..- powiedziała i obejrzała medalion w kształcie serca
- Otwórz- powiedziałem uśmiechnięty. W środku widniało moje zdjęcie
- Kocham Cię- powiedziała i wystawiła buzię. Podszedłem i pocałowałem ją. Dziewczyna położyła się na łóżku i po chwili spała niczym nasza córeczka.


- Niespodzianka!- krzyknęła mama wraz z Gemmą. Po chwili za nimi wszedł Robin z siatkami a tuż za nimi… Zayn, Niall, Lou i Liam.
- Ale jak… co wy tu… Harry..- złapałam się włosy i zaczęłam płakać.- Powinniście być teraz w domu, przy swoich rodzinach a nie spędzać ten ważny wieczór w szpitalu…- rzekłam ciągle płacząc
- Kochana.. To Ty jesteś teraz naszą rodziną- powiedziała Ann na co chłopcy przytaknęli.
Ann wraz z Gemm zaczęły rozstawiać jedzenie na stole a chłopcy donieśli krzesła z innych sal. Byłam niebywale poruszona tym, że oni tak bardzo się dla mnie poświęcili. Tym bardziej byłam dumna z Niall’a bo wiem jak ważne są dla niego święta i spędzenie ich w domu rodzinnym do którego tak rzadko zagląda.
Harry stał z boku i ciągle patrzył na śpiącą Lennie.
- No dalej Harry. Weź Em to zrobię wam zdjęcie- powiedziała Gemm. Harold podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Powolutku, powolutku ale w końcu doczłapałam się na koniec Sali. Po chwili staliśmy i wraz z nasza małą, piękną i słodką córką uśmiechaliśmy się do obiektywu.
- Wiesz, że to nasze pierwsze święta z córką?- zapytałam a on skinął głową. Szkoda, że pierwsze i ostatnie. Pomyślałam i zasiedliśmy do stołu.
- No to kochani, życzę wam wszystkim tu zebranym dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności…- zaczęła Ann, jednak ja jej nie słuchałam. Wspomnienia z poprzednich świąt zaczęły napierać na mnie ze zdwojoną siłą. Ja Lucy, Cris i Jess, rodzina Lou i tyle cudownych słów. A dwa lata wcześniej? Ja, rodzice, dziewczynki i Patryk… Czy to nie wystarczający powód do smutku i zadumy?
Zdaje się, że Louisa również zebrało na wspomnienia bo siedział również nieobecny jak mało kiedy.
- Em…- Zayn szturchnął mnie a ja chwytając biały chlebek zaczęłam mówić:
- Dziękuję wam za to, że dane nam było spotkać się w takim gronie. Chcę wam wszystkim, każdemu z osoba podziękować za wszystko co dla mnie zrobił. To są moje najlepsze a zarazem najgorsze święta. Smutno tak siedzieć w szpitalu co? Zewsząd emanuje smutek… ale chyba nie w tej Sali. To właśnie tutaj zgromadzone sa osoby dla mnie najważniejsze. No może nie ma jeszcze tu Rosie i James’a ale kochani to wy przez cały okres choroby wspieraliście mnie. Jestem wam bardzo za to wdzięczna! Czego mogę wam życzyć? Przede wszystkim zdrowia bo to najważniejsze. Dużo miłości i wzajemnego zrozumienia, mało problemów i jak najwięcej sukcesów- spojrzałam na chłopaków- nie tylko w życiu zawodowym ale też w życiu prywatnym. Kocham was wszystkich bardzo mocno i proszę was o to….- wzięłam głęboki oddech- abyście na moim pogrzebie nie płakali…- każdy z zebranych skrzywił się a ja raptownie zamilkłam
- No to jedzmy bo będzie zimne- zaczęła Ann a wszyscy jak na rozkaz rzucili się na jedzenie. Mimo iż byliśmy w szpitalu dookoła nas panowała tak rodzinna atmosfera, że czułam się jak u siebie. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem z przytaczanych przez każdego z nas jakiś naszych przygód. Było co wspominać, z każdym z chłopaków łączyło mnie coś co powodowało, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Około 20.00 przyszła pielęgniarka i zabrała małą do reszty noworodków. Pożegnałam się z nią czule, tak samo jak i każdy z chłopków, którzy zdążyli sobie zrobić z nią zdjęcie i ustawić na tapety w swoich telefonach.
Ile minęło czasu nim zostałam sama z Harrym? Nie mam pojęcia ale wiem, że było grubo po północy gdy położyłam się spać.
- Dobranoc Harry- powiedziałam układając się- Kocham Cię…- wyszeptałam leniwie ziewając
- Ja Ciebie również kocham Em…- pocałował moją dłoń- Śpij dobrze….- przymknęłam oczy zaciskając swoją rękę na jego
- Chcę Harry byś wiedział, że byłeś moją największą miłością. Proszę Cię, opiekuj się dobrze Lennie… Bądź odpowiedzialny za jej życie i nie bój się korzystać z pomocy przyjaciół…- wyszeptałam uraniając kilka łez
- Dlaczego się żegnasz? Przecież rano znów się zobaczymy…- powiedział chłopak drżącym głosem. Czułam, po prostu czułam, że rano nie będę mogła już z nim porozmawiać. Gdzieś w sercu budziła się we mnie ta cząstka, która wiedziała, że już umrę, która wiedziała, że koniec już blisko…
- Dobrze wiesz, że żegnam się z Tobą zawsze nim zasnę od kilku dni… Robię to bo boję się, że nie zdążę Ci powiedzieć, że Cie kocham….- powiedziałam a chłopak nie śmiał mi niczego odpowiedzieć. Po chwili zasnęłam.

Obudziłem się nad ranem nie do końca pewnym gdzie jestem i co tak na prawdę tu robie. Dopiero po chwili widząc Em leżącą na boku uspokoiłem się i spojrzałem na zegar, 7.30. Przespaliśmy całą noc…..
Dotknąłem jej ciała…. Było chłodne. Dłonie zaczęły mi się trząść a do oczy napłynęły mi łzy. Nie… To nie może być prawda, ona nie mogła…
- Em…- ruszyłem dziewczyną a ona nie zareagowała na mój dotyk- Em obudź się!- zaszlochałem przerażony- Em powiedz mi, że ciągle tu jesteś i nie odeszłaś…- poruszyłem ją mocno
- Harry daj mi spać…- wyszeptała a z serca spadł mi ciężar- Jesteś bezlitosny- odwróciła się z grymasem na twarzy.
- Wiesz jak się wystraszyłem? Kochanie…- pocałowałem ją w usta- Musze się napić kawy, chcesz coś do picia?- zapytałem wstając i biorąc portfel ze stołu
- Herbatę- powiedziała przecierając oczy- Wredoto- pokazała mi język
- Za to mnie kochasz- uśmiechnąłem się
- Wiem…- posłała mi buziaka w powietrzu i wyszedłem z Sali.
Na korytarzu spotkałem lekarza, który życzył mi wesołych świąt. Wypytał mnie o stan Emmy i inne rzeczy. Gdy w końcu się od niego uwolniłem było około 8.10 Zjechałem windą na dół prosto do bufetu w którym zakupiłem moją kawę i Emmy herbatę.
Zadowolony z tego, że moja Em ciągle przy mnie jest wróciłem na górę. Lekarze akurat mieli obchód więc zaraz powinni zajrzeć i do mojej ukochanej.

Gdy wszedłem do Sali Em leżała z zamkniętymi oczami.
- Em Twoja herbatka…- powiedziałem wesoły jak mało kiedy.- Em wstawaj no…- powiedziałem i odłożyłem napoje na stół. Spojrzałem na dziewczynę… Ona to ma sen… Zaśmiałem się… Zaraz… Coś było nie tak…. Ona nie była taka blada gdy wychodziłem.
Moje serce znów zaczęło mocniej bić. Podszedłem do niej i dotknąłem ją..
- Em.. Em obudź się to nie jest zabawne…- szturchnąłem ją a ona ani drgnęła. – No Em!- łzy stanęły mi w oczach, to już nie była zabawa, to działo się naprawdę.- Em obudź się!- wrzasnąłem a w drzwiach pojawił się lekarz. Widząc moją minę od razu do nas podbiegł i odsunął mnie na bok
- Emmo? Emmo słyszysz mnie?- zapytał dotykając jej pulsu. Wyjął swoja latareczkę i poświecił jej po oczach. Po chwili wybiegł z Sali.
Przecież to nie może być prawda! Ona nie mogła odejść, nie teraz gdy przyniosłem jej herbatę, nie teraz gdy tak jej potrzebowałem, nie po tym co przeszliśmy!
- Em!- podszedłem do niej i wziąłem jej bezwładne ciało w ramiona- Em to nie tak miało być, nie miałaś teraz odejść… Em… Proszę wróć do mnie, wróć do nas…- łzy sączyły się obficie z moich oczu. Usłyszałem lekarza więc położyłem jej głowę na poduszce i odsunąłem się. Chwilę badali jej czynności życiowe po czym jej lekarz odwrócił się i łapiąc mnie za rękę wypowiedział krótkie i znamienne słowa:
- Tak bardzo mi przykro Panie Styles. Pańska małżonka odeszła z tego świata.
 Chwilę bo Magda płacze...
Och jaka ja wredna bicz jestem! Kurde... Nie sądziłam, ze to się aż tak tragicznie zakończy!
Słoneczka moje nie hejtucie mnie teraz za to :)
Rozdział jest, oczywiście według mnie, nie jest wcale taki smutny... No końcówka może i tak ale tak to sam w sobie nie, prawda?
Na prawdę sama jestem sobą zdziwiona. Och. koniec tych przyjemności.
Jak wiecie wśród was, wśród nas są ludzie, którym nie podoba się to co robię. Wiecie, że były brzydkie słowa no i pewnego razu powiedziałam, że usuwam bloga. 
Nie zrobię tego chociażby dlatego, że uświadomiłyście mi, że nie warto uginać się pod presją czyiś słów:)
Blogi zostają ale chyba będę potrzebowała małej przerwy bo ilość napisanych przeze mnie słów w ostatnich dniach nie przekracza 100. Nie mam weny, pomysłów no ale tak się zdarza:D
Te z was, które sądzą, że opowiadanie się na tym momencie kończy są w błędzie! Przed wami jeszcze 3 rozdziały, które będę dodawać codziennie do samej soboty :)
Przykre no ale wszystko musi mieć swój koniec :)
Jak wam mijają dni? Jedynym pocieszeniem jest to, że jutro jedziemy na wycieczkę więc nie mamy zajęć no a piątkowy luz już daje mi się we znaki :D
Zaraz pojawi się rozdział na drugim blogu także ogarniam wszystko ( póki co!)
Życzę miłego wieczoru, Magda
A no i jest taka akcja na TT wysyłanie sobie kartek świątecznych to może my wyślemy do siebie co? 
Zainteresowani pisać tu: enjoy17@wp.pl

Liebster Award



Liebster Award
Zostałam nominowana do tego powyżej przez moją kochaną Emily! Buziaki dla cudownej osóbki, która bądź co bądź ale zmienia moje życie na każdym kroku :)
Pytanka:
1.Gdzie jest Twoje ulubione miejsce na świecie?
Moje miejsce na świecie? Wydaje mi się, że takowego jeszcze nie znalazłam… Jako Directionerka powinnam powiedzieć w objęciach Zayn’a lub Horana a co lepsza Hazzy :D Ale na dzisiejszy dzień moje miejsce jest przy was. Chcę być dla was, tworzyć dla was, przeżywać z wami wszystko i tam gdzie wasze miejsce tam i moje.
2.Ulubiona pora roku?
Lato! Mam wtedy urodziny no i jest słoneczko!
3.Co robisz w smutny jesienny deszczowy wieczór?
Kuchnia ---> kakao ---> pokój ----> dobra książka ----> parapet ---> odpływamy do krainy marzeń! Lub po prostu komputer w dłonie i piszemy nowe rozdziały! Ale nie pogardzę spotkania z kimś kogo naprawdę wielbię 
4.Jaka piosenka najlepiej cię uspokaja?
Hmmm…. Life House- You And Me
5.Ulubiona książka?
Pamiętniki Wampirów i Harry Potter
6.Numer jakiej osoby najczęsciej pojawia się w twoich wiadomościach sms?
Ostatnimi czasy moja Olałka! ( buziak for you! :*)
7.Twój ulubiony członek 1D?
Gdybym miała wybrać jednego z nich wybrałabym Horana. Och… To taki słodziak no i gra na gitarze! Śpiewałbym mi non stop Littre Things!
8.Gdzie widzisz siebie za 10 lat ?
Ło Panie! Widzę siebie jako kochającą matkę i żonę, pracującą jako dobry chirurg w pobliskim szpitalu.
Oj co będę zmyślać :D Na kolanach Horana w Irlandii :P
9.Co najbardziej cenisz w innch ludzich?
Otwartość, szczerość, poczucie humoru i cóż… Spontaniczność :P
10.Twój ulubiony nauczyciel w szkole?
Nie ma takiego. Niestety! Chociaż mogłabym zasugerować, że Pani od Matematyki jest naprawdę OK.! Pozdrowienia Pani Krysiu!